sty 292023
 

Wszyscy znają historię Jakuba i Ezawa, a jak nie znają to ją przypomnę. Oto Ezaw starszy i zaradniejszy życiowo syn Izaaka, sprzedaje pierworództwo młodszemu braku Jakubowi. Cena nie jest wygórowana – miska soczewicy. Ezawowi pierworództwo nie kojarzy się z niczym szczególnym, a miska soczewicy to jest jednak konkret. Tak to tłumaczą mędrcy, ale ja sądzę, że w historii tej jest drugie dno. Nie ważne teraz jakie. Ezaw jest człowiekiem od czarnej roboty, a Jakub to subtelny myśliciel, który potrafi zastawić pułapkę. Dodałbym od siebie, że Ezaw, choć tego nie wie, myśli emocjami, uważa jednak, że ma rozum. Tymczasem rozumu używa wyłącznie Jakub i on na tym wychodzi najlepiej. Kiedy pierwszy raz przeczytałem tę historię, zrobiło mi się żal Ezawa, ale uczucie to, młodzieńcze bardzo, także jest pułapką. W sprawach poważnych bowiem nikt nie lituje się nad nikim, każdy bowiem odpowiada za siebie i swoje decyzje. Jeśli popełnia głupstwa, to znaczy, że nie rozumie okoliczności, albo żyje w dezinformacji.

Nie wiem czy pamiętacie jeszcze Jerzego Gorzelika, o którym wszyscy Ślązacy pochodzący z Radzynia Podlaskiego, Łukowa i Włodawy, mówili – Jorg Gorzelik. Otóż ten Jorg dostał silne niemieckie wspomaganie, albowiem zdawało się jego partonom i jemu samemu, że poprzez resentyment i antagonizmy, poprzez podkreślenie wyższości cywilizacyjnej Ślązaków, szczególnie tych spod Włodawy, nad Polakami, uda się coś na Śląsku ugrać. Nie udało się. Mniejszość niemiecka w Opolu i tak zwany naród śląski, to jest dziś margines statystycznego błędu. Niemcy postanowili więc zmienić metodę i zamiast na antagonizmy etniczne i ekonomiczne, a także kulturowe, postawili na antagonizmy branżowe. Ja nie znam dokładnie metodyki z jaką preparuje się takie rozłamy, ale widzimy wyraźnie jej efekty. Jeśli pani sędzia, osoba w wieku emerytalnym, która niejedno przeżyła i z niejednego pieca jadła chleb, mówi publicznie, że sędziowie są nadzwyczajną kastą, solą tej ziemi, to rozumiemy, że ktoś ten mechanizm musi oliwić. Ktoś tę panią wprowadził w ciemną dolinę nicości i ona tam teraz tkwi, emitują takie kompromitujące komunikaty. Pytanie istotne brzmi na co opiewają udzielone jej gwarancje? Ja sobie bowiem łatwo potrafię wyobrazić sytuację, w której ludzie przygrywający wybory, wskutek emitowania takich właśnie treści oraz treści do nich zbliżonych, urządzają jawny bunt przeciwko oczywistościom wynikającym z głosowania. Czyli blokują procedurę wyborczą pod rozmaitymi pretekstami, które wymyśla Nitras. Doprowadzają oczywiście do destabilizacji w całym kraju i nawet jeśli uda się ich powstrzymać, mają duży zapas zwolenników oszalałych od emocji, które wywołano w nich celowo za pomocą różnych preparatów publicystycznych. Tych zwolenników trzeba potem będzie tylko „dowieźć” do kolejnych wyborów.

Sędziowie to nie jest jedyna grupa „wybrańców”, są inne. My jednak przyzwyczailiśmy się myśleć o nich w kategoriach całkiem nie przystających do realiów. I taką grupą są leśnicy. Oni mówią mało, albowiem chcą utrzymać swoją pozycję, a nawet nieco podnieść swój społeczny status. Leśnicy mają bardzo duży kredyt zaufania społecznego, który stale poddawany jest różnym ciśnieniom. Ilość fejków produkowanych w sieci, a wymierzonych w administrację lasów jest porażająca. Wnosić stąd możemy, że las jest istotny dla wrogów kraju, także z innych powodów niż nam się zdaje i niż przeciętny zjadacz chleba potrafi sobie wyobrazić. Jestem przekonany, że leśnicy są poddawani jakimś wewnętrznym ciśnieniom, to znaczy, że branża jest spenetrowana. Przekonałem się o tym słysząc krążącą po lasach pogłoskę, że brat Obajtka ma być wicedyrektorem generalnym LP. Idiotyzm tego pomysłu bije po oczach, ale to nikomu nie przeszkadza w dalszym jego kolportowaniu. Las jak pamiętamy jest to zbiorowisko roślinne o budowie warstwowej. To samo jest z jego administracją – jest to zbiorowisko ludzkie o budowie warstwowej. Awans zaś zawsze osiąga się poprzez deklaracje polityczne i lojalność. Nikt się, przynajmniej w mojej obecności, nie zastanawiał dlaczego tak jest? Leśnicy poprzestają na prostym stwierdzeniu faktu i nie idą dalej. To wywołuje w nich frustracje, albowiem ci co siedzą w terenie są najniższym piętrem i docierają do nich wyłącznie informacje spreparowane. Takie jak ta o bracie Objatka. Poza tym są to ludzie zajęci, nie mają na nic czasu, więc ich polityczne emocje, które – jak u wielu grup zawodowych – stanowią obszar ekscytacji rozrywkowych, puszczają mimo uszu. Jak Ezaw brzęczenie Jakuba na temat pierworództwa i miski soczewicy.

Jak powiedziałem, leśnicy mają bardzo duży kredyt zaufania społecznego. Obawiam się, że jest on mocno zawyżony i połowa papierów dłużnych, które społeczeństwo trzyma w rękach jest już przedawniona. To się okaże wkrótce. Przed nami kolejny etap rozgrywki o polskie lasy. One mają wartość nie do przecenienia, a być może – być może, podkreślam, bo nie wiem tego na pewno – ktoś w lasach preparuje pogłoskę o tym, że leśnicy mogą zostać urzędnikami unijnymi. To jest taka miska soczewicy, że mało kto z ludzi źle poinformowanych, systemowo oszukiwanych, zarobionych po kokardę i mający setkę osobistych problemów na głowie, oprze się pokusie. Oczywiście, widzimy leśników protestujących przeciwko ingerencjom unijnym i zmianom traktatów. Nie mamy jednak pojęcia jak się rozkładają przewagi. I kto chce a kto nie chce kompetencji dzielonych. Ci bowiem, co ich pragną, są nauczeni milczeć. Przez swoje milczenie czują się wybrani, i są wręcz pewni sukcesu. W końcu miska soczewicy to nie byle co, konkret jak się patrzy. Być może w grę wchodzą jeszcze inne miski. Tę pewność daje im wtajemniczenie. W co? W plany rzecz jasna. Te dotyczące ich samych, a także ich przeciwników. Brat Obajtka ma być przecież wicedyrektorem. Niedoczekanie…Nie można do tego dopuścić. Wtajemniczenie jest najważniejsze, szczególnie dla ludzi małomównych z zasady.

Lasy to 1/3 powierzchni kraju i dzielnie kompetencji do zarządzania tym obszarem z kimkolwiek, to po prostu utrata kontroli nad terytorium. Nie ma czegoś takiego jak podwójna lojalność. – Nie będziesz dwóm panom służył – jak oznajmia Pismo, Zajadłość z jaką ludzie emitujący szeptaną propagandę wśród leśników, podkręcając drugą ręką potencjometr ekologicznych fejków w nich wymierzonych w nich, mówi nam, że to sprawa kluczowa. Pytanie kolejne – ilu z nich uważa, że największym wrogiem LP jest państwo polskie i forma zarządzania jaką znamy dziś czyli spółki skarbu państwa? Myślę, że spora grupa. Co leży na drugiej szali? Na pewno coś więcej niż tylko bujda o awansie na Niemca czyli unijnego urzędnika. Nie wiem co, ale mam wrażenie, że coś jeszcze głupszego.

Przejdźmy teraz do istotnej, a nie branżowej definicji lasu. Po to, by jasno zobaczyć, że wojnę prowadzi się poprzez metodę, tę zaś należy wypracować. Nie otrzymuje się jej od nikogo w prezencie, jak myślą niektórzy leśnicy. Ta istotna definicja brzmi: las to zbiorowisko roślinne o budowie warstwowej, które zawsze było częścią latyfundium. Podział, rabunkowa eksploatacja lasu, zmiana właściciela, zawsze – podkreślam – wiązała się z degradacją, bądź likwidacją latyfundysty. To nie było proste i należało wymyślić wiele bardzo ideologicznych, prawnych i kulturowych kruczków, by całkowicie zdegradować lub wymordować latyfundystów. Na ich miejscu znalazła się państwowa administracja. Las zaś stał się częścią wielkiego latyfundium państwowego. I teraz ważna rzecz – niemożliwe jest oderwanie lasu od latyfundium, niemożliwa jest prywatyzacja lasów, albowiem ona oznacza po prostu ich zagładę. Las – sam w sobie – generuje wyłącznie koszta. Zyski płynące z jego uprawy przychodzą późno, koszt zaś pielęgnacji jest wielki, podobnie jak ryzyko. Jestem przekonany, że wszystkie rzekomo ochronne koncepcje, z jakimi występują dziś ekologowie, zostały pomyślane, jak metoda dewastacji lasu oraz pretekst do jego wycinki na masową skalę. Przekonują mnie o tym głosy oszustów, którzy wołają, że leśnicy za dużo wycinają i chcą doprowadzić las do zagłady. Jakiekolwiek tłumaczenie na nic się nie zda. Wszelkie próby popularyzacji nauki o lasach, oswojenia ludzi z pracą i misją leśnika są skazane na klęskę, tak jak na klęskę skazani byli przeciwnicy reformy rolnej przed wojną i po wojnie. Widok bowiem posiadacza wywołuje jedynie wściekłość i żadne tłumaczenia, że ma on obowiązki i ponosi koszta oraz ryzyko, nie skutkują, albowiem bezrolny w kufajce domaga się natarczywie uwagi, a sam reformator uważa, że we współpracy z nim przy ograbianiu posiadacza, podniesie swój status. Większą nienawiścią niż posiadacze majątków nieruchomych obciążeni byli tylko ich administratorzy – karbowi i ekonomowie. Jest cała, bogata literatura na ten temat, której prawdziwości nikt nie kwestionuje. Przeciwnie dopisuje się nowe rozdziały tej rzewnej i całkowicie zidiociałej historii.

Powtórzmy więc raz jeszcze – las nie istnieje poza latyfundium. Las poza latyfundium jest przedmiotem rabunku. Wycina się go i natychmiast sprzedaje, albowiem po to został od latyfundium oddzielony. I nie ma innej możliwości, nie można sobie wyobrazić innego rozwoju wypadków. Być może przed wycięciem, trzeba będzie, w czasach dzisiejszych, last nieco zdewastować, czyli – jak mówią oszuści od ekologii – przywrócić jego naturalny stan. To nie zmienia faktu, że chodzi o rabunek. Co z ziemią po lesie? This is a question! Będzie to ziemia pozostająca w zakresie kompetencji dzielonych. Nikt do końca nie wie, co to znaczy.

Na koniec konstatacja, a raczej dwie. Jeśli las nie będzie w Polsce funkcjonował w ramach państwowego latyfundium, zostanie zniszczony. Nie ma innego rozwiązania tej sytuacji. Jeśli lasy nie będą należały do państwa polskiego, będą należały do jakiegoś innego państwa, które przyłączy je do swojego latyfundium. Sytuacja pośrednia, może istnieć dekadę najdłużej, a może nawet nie tyle.

Wszyscy, a najdokładniej leśnicy, wiedzą z czym się kojarzy niemiecka gospodarka w polskich lasach. Nikomu nie trzeba o tym przypominać. Na jakiej podstawie niektórzy sądzą, że teraz może być inaczej? No na takiej, że dostali miskę soczewicy i zostali wtajemniczeni w najtajniejsze plany. No i nie mogą dopuścić do tego, żeby brat Obajtka został wicedyrektorem w LP.

  15 komentarzy do “Czy wszyscy leśnicy awansują na Niemców czyli lekcje małego sabotażu”

  1. Następne będą duże miasta. Pójdą pod zarząd komisaryczny.

  2. Własność to obowiązek i tyle. Jedynie w tym kraju lasy są jeszcze do rozkradzenia, nie umieli tego zrobić sami to dopraszaja innych tych bardziej europejskich

  3. „Widok bowiem posiadacza wywołuje jedynie wściekłość i żadne tłumaczenia, że ma on obowiązki i ponosi koszta oraz ryzyko, nie skutkują…” – dlatego marksistowska teza o „wyzysku” robotnika jest fałszywa. W rzeczywistości to pracownik najemny wyzyskuje kapitalistę (fabrykanta czy kupca) gdyż nie ponosi kosztu kapitału ani ryzyka prowadzenia biznesu.

  4. Tak, ma tylko przyjść i wyjść o czasie.

  5. To jest gleba, na której stara się utrzymać organizm przedsiębiorcy, jak sosna na Sokolicy w Pieninach. Jednego roku zarobiłeś, drugiego twój pracownik zarabiał więcej od ciebie ale firmę to ty musisz utrzymywać.

  6. Nie wisieć na dotacjach z EU, bo ci za marne pieniądze, mają pełny dostęp do informacji o firmach, a co z nimi robią, to jedynie Pan Bóg wie…

  7. To temat rzeka. Znam ludzi, którzy podejmowali decyzja dla siebie niekorzystne aby tylko dostać dotację bo to przecież darmowy „piniądz”. Dotacje działają jak narkotyki – uzależniają i deprawują. Może taka ma być ich funkcja? Zabić w ludziach samodzielność i samowystarczalność.

  8. To współdzielenie to może taki format „2 w 1” – zawłaszczymy tereny pokryte lasami, a przy okazji stworzymy na nim taką specyficzną formację „unijnych folksdojczów”, ludzi lojalnych sakiewce, która futruje lepszą kasą, aby z czasem sprowadzić tych ludzi do poziomu, na którym egzystują zwykle ci, którzy się kiedyś komuś sprzedali (zaprzedali) czyli do miejscowej faweli.

  9. Czy jest w Europie a może w EU jakiś kraj w którym obywatel ma prawo własności?

  10. no to może niejaki Grabowski z PO, coś wie i o innych branżach kiedy ,mówi to co mówi  a właściwie na nas  pokrzykuje i jakby przywołuje nas , do /czyjegoś/ porządku , czy raczej planu

  11. Proszę zauważyć jak komentowane są u nas pewne sprawy. Mówi się o nich w tak zawiły sposób, że wyraźnie widać, że mówiący udaje, że nie wie o co chodzi i szuka jakiś zamienników. W wielu przypadkach nie chce się ujawniać sieci zależności, choć one biją po oczach.

  12. A tu kolejne posunięcie : niezalezna.pl/473175-sedzia-z-warszawy-uruchomila-tsue-w-sprawie-polskich-dzieci-dobro-najmlodszych-na-ostatnim-miejscu

  13. jeszcze nie przeczytałam linku ale rozum mi wskazuje że ….

    chodzi o te najmłodsze dzieci (prenatalne), że to ich dobro jest na ostatnim miejscu a oskarżonymi są panie od czarnych marszów ????

     

    taka szydera

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.