lis 182019
 

Doszliśmy do bardzo, w mojej ocenie, istotnego momentu w naszej wspólnej tutaj przygodzie. Do takiego mianowicie, że ja powinienem wszystkim dziękować, za to, że przychodzą na spotkania ze mną i zaglądają tu na blog, a do tego jeszcze powinienem niektórych przepraszać, za to, że biorąc za przykład ich uwagi dokonałem jakichś szerszych syntez dotyczących poglądów i pobłądzeń Polaków. To jest w mojej ocenie niezwykłe. Oświadczam więc, że nikomu nie będę dziękował i nikogo nie będę przepraszał. Nie ma żadnego przymusu przebywania w moim towarzystwie, co zawsze podkreślałem. Jest całkowita wolność wyboru i każdy może sam decydować czy spędza czas ze mną, czy może woli posłuchać kogoś innego. To jest – takie postawienie sprawy – jedyna uczciwa formuła. Nie mogę też słuchać, a takie głosy dochodzą do mnie, gdzieś z offu, że są jakieś środowiska, które może i zaprosiłby mnie na pogadankę, ale ktoś tam nie chce, komuś się nie podoba, bo wiadomo, że mogę coś chlapnąć, albo już chlapnąłem, albo też nie akceptuję całego garnituru osób, które w projekt są zaangażowane lub też zwróciłem uwagę, że jedna czy dwie osoby z szacownego jakiegoś gremium wykonują publicznie ruchy średnio dla przeciętnego odbiorcy zrozumiałe. Proszę Państwa, nie podsyłajcie mi takich komunikatów. Po prostu mnie nie zapraszajcie. Ja kiedyś, w czasach, gdy Polonia Christiana zapraszała mnie na pogadanki z Grzegorzem Braunem, miałem do takich spraw cierpliwość. Straciłem ją jednak. Dwóch kolegów z Polonii, Piotrek i Arek, na pewno zapraszaliby mnie kiedy tylko nadarzyłaby się jakaś stosowna okazja, bez względu na różnice w poglądach, które występują zawsze. No, ale są też osoby, które mnie tam nie znosiły i nie chciały, żebym bywał. Powodem była moja niejasna sytuacja osobista, czyli brak ślubu kościelnego. Powód ten był dęty, zważywszy na to, jak wówczas wyglądała sytuacja Grzegorza Brauna, o której nigdy nie wspomniałem, dopóki nie zostałem przez tę sytuację zaatakowany. Właściwie wtedy też milczałem, bo cóż to miało niby za znaczenie? Tym mniejsze ma dzisiaj. Uważam, że podnoszenie takich kwestii – bo komuś się z jakichś przyczyn nie podobam – jest formułą fałszywą, służącą tylko temu, by znaleźć wiarygodny dla publiczności pretekst wykluczenia. Dlaczego tak? Otóż dlatego, że tak zwane formuły kontrowersyjne, gwarantujące zainteresowanie publiczności, emocje i jakieś tam zyski, są w Polszcze naszej zmonopolizowane, przez środowisko, które wzajemnie się dobrze rozpoznaje, a które ja rozpoznaję tylko częściowo. Monopol ten został złamany przed laty, w wyniku totalnego zwycięstwa formatu zwanego PO, kiedy to trzeba było otworzyć śluzy i wpuścić na rynek treści jakąś nową krew. Potem znowu te śluzy zamknięto. No i wtedy okazało się, że w tym na pół zarośniętym stawie pełnym zaprzyjaźnionych żabek, kumaków, karasi i wędkarzy, współpracujących w najlepszej zgodzie, leżę jeszcze ja. Jak ten sum Holdegron w bajce o rozbójniku Rumcajsie. Nie da się mnie nie zauważyć. Wierzcie mi, że ja sam chętnie bym zniknął, ale nie ma w okolicy innego akwenu. Pomyślałem, że jak zorganizuję te konferencje, to będę miał swoją przestrzeń, w której zapanują moje zasady. Okazuje się, że nie jest to jednak takie proste, ale kierunek jest dobry i będzie kontynuowany. W pozostałych obszarach aktywności, które wynajmuję, płacąc za to przecież niemałe pieniądze, czuję się coraz dziwniej. Nie rozumiem bowiem dlaczego, po wykonaniu tej monstrualnej pracy, jaka została tu odwalona, muszę jeszcze się z czegoś tłumaczyć? Nie zachowuję się jakoś szczególnie ekstrawagancko, nie wygłupiam się, jestem przewidywalny i opanowany. Dlaczego więc, komentując różne kwestie, mam potem za to przepraszać? Albo się z tego tłumaczyć?

Chcę podkreślić, że nie jest to problem moich osobistych relacji z czytelnikami. To jest problem dotyczący organizacji sprzedaży i pozyskiwania nabywców. I dlatego o tym piszę. Zaraz przejdę do szczegółów.

Dwóch kolegów próbowało podjąć tu dyskusję o zamachu na prezydenta Narutowicza, poprosiłem, żeby przestali i miałem w mojej ocenie dobry powód. Już zaznaczyłem w II tomie Baśni socjalistycznej jak sprawy się miały z tym zamachem, a w tomie III, wręcz wyłożyłem kawę na ławę. Wiem w jakich rejestrach toczą się dyskusje o tym zamachu i nie ma mowy, żebym mnie tam coś zdziwiło. To jest temat ściśle kontrolowany i nawet ci, którym się wydaje, że odkrywają jakieś nieznane lądy, idą po prostu na pasku moderatorów tej dyskusji. Nikomu się tego wytłumaczyć nie da, albowiem propaganda działa tak, że uruchamia osobiste zaangażowanie i chęć wykazania się jakąś aktywnością na wskazanych przez dystrybutorów propagandy kierunkach. W II tomie socjalizmu opisana jest kwestia podziałów politycznych w rodzinach Narutowiczów, Piłsudskich i Szeptyckich, ale nikt tej dyskusji nie podejmuje w sposób taki, jak to zostało tam przeze mnie zaproponowane. Ona jest podejmowana, rzecz jasna, ale w formułach bliskich panu Baliszewskiemu. To znaczy całkowicie przekłamanych. Im więcej zaś nowych, ciekawych szczegółów się pojawia, tym intensywniejszy staje się ten przymus dyskutowania, aż dochodzimy do całkowitego chaosu, w którym nie jesteśmy w stanie rozpoznać kto swój a kto obcy. Podkreślam więc jeszcze raz, to co napisałem wczoraj – istotnym momentem psychologicznym jest w sprawie Narutowicza wskazanie sprawcy moralnego i na dodatek jeszcze usprawiedliwienie sprawcy faktycznego. To się odbywa na naszych oczach. O gen. Hallerze wielu ludzi nie myśli, albo myśli z pogardą, a inni ludzie idą palić świeczki na grobie Niewiadomskiego. I jeszcze czują z nim wspólnotę jakąś. Trudno doprawdy o większe obłąkanie, pogubienie i szał. Zamach na Narutowicza został zorganizowany po to, by był pretekst do wymordowania posłów prawicy. Koniec, kropka. Innego powodu nie było. Nasz problem zaś dziś zasadza się na tym, w jaki sposób nie dopuścić do tego, by z owego ambarasu wyglądającego jak niedoszły zamach stanu, nie wyjęto Daszyńskiego, który – w opinii autorów siedzących głębiej w tematyce – ów zamach stanu odwołał, nazywając go prowokacją. Czy ktoś za tę prowokację odpowiedział? Rzecz jasna nie.

Dyskusja pod wczorajszym tekstem przekonała mnie ostatecznie, że żadnych sensownych omówień tej tematyki nie będzie, albowiem hołd jaki czytelnicy naszych blogów oddają, skierowany jest albo ku wyginanym niczym miękki, cynowy drut, narracjom medialnym, albo ku jakiemuś niepojętemu estetyzmowi, który został przeze mnie gdzieś tam naruszony. Do tego jeszcze doszła próba strolowania notki poprzez wstawienie tam informacji o polskim złocie, które płynie do kraju. Nikt nie odniósł się do tematu, a jeśli próbował to właśnie w ten sposób, który nie może być tu podnoszony.

Proszę Państwa, wielkim nakładem sił i środków wydałem trzy, bardzo kontrowersyjne książki, w których znajduje się mnóstwo tropów i mnóstwo trupów, że tak sobie ponuro zażartuję, które zasługują na uwagę. Nic z tego, dokładnie nic, nie przedostało się do dyskusji na blogach. Wczorajsza zaś próba zorganizowania takiej dyskusji, zakończyła się klęską. Ta trzecia książka, o której mówię, oprócz rzecz jasna dwóch tomów socjalizmu, to autobiografia Ignacego Mościckiego, od której włos się może zjeżyć na głowie. Jest to jedna z najsłabiej sprzedających się książek w naszym sklepie. Dzieje się tak, dlatego, że ja sam, nie mam żadnej możliwości, by zmienić obowiązujące medialne narracje, które organizują hierarchie publiczności na rynku. Jestem za słaby. Mogę tylko, powołując się na artykuły prasowe, wskazywać, że to wszystko nieprawda. Nie wzbudzę tym jednak zainteresowania, albowiem moje treści są poza widmem medialnym, a nawet poza dyskusją u szwagra na imieninach. Nikt się w ich blasku nie ogrzeje i nikt nie zrobi towarzyskiego sukcesu. Ja doskonale rozumiem niechęć do podejmowania różnych tematów w formułach przeze mnie zaproponowanych, ale na litość, nie mogę przecież jeszcze za te formuły przepraszać, tłumaczyć się z nich i pozwalać, żeby się tu ktoś powoływał na Baliszewskiego, bo sobie akurat coś przypomniał i mogą być, wiecie, jajca….Tego po mnie nie oczekujcie.

Gawędy, które proponuje są wadliwe, także z innego powodu. One zaprzeczają sensowności i intensywności widocznych podziałów politycznych, a co za tym idzie wskazują na to, że rzeczywiste podziały są gdzie indziej. Są ukryte i nie mogą być ujawnione. To już jest dla przeciętnego odbiorcy, który marzy o tym tylko, by stanąć po właściwej stronie i poczuć wiatr w husarskich skrzydłach, stanowczo za wiele. Okay, moja odpowiedź na tę postawę jest jedna – zmienimy ofertę. Nie odbędzie się to szybko, bo wydawnictwo jest nawą niesłychanie trudną do manewrowania i ciężką do tego, niczym średniowieczna galera. Zmienimy ją jednak.

Nikt nie będzie czytał książek o socjalizmie, albowiem zawarta w nich ocena faktów, nie zgrywa się z formułą, którą ludziom do wierzenie podsuwają media. I tego dołu ja, autor i wydawca, zasypać nie potrafię. Istnieje jednak poważna obawa, że dół ten zostanie zasypany śmieciami.

Ludzie oczekują czegoś do wierzenia, a nie czegoś, co im wiarę utrudnia. I nic z tym zrobić się nie da. Praktyka rynkowa wskazuje jednak, że nawet treści entuzjastyczne dotyczące historii, budzą zainteresowanie tylko przez moment. Ja próbuję się z tej pułapki wydostać przekładając treści z I tomu Baśni polskich do plików audio. Rozpoczniemy ten projekt po nowym roku. Czy to coś da? Nie wiem. Podejrzewam, a właściwie jestem pewien, iż sprawy na rynku zmierzają w takim oto kierunku – towarem jest autor, a nie książka. To co jest w książce, ma znaczenie trzeciorzędne, albowiem książka jest za gruba żeby ją czytać. Trzeba treści z książek – które służą do tego tylko, by wskazać towar właściwy czyli autorów – przełożyć na dyskusję w mediach. Jak się domyślacie, ja do takiej dyskusji zaproszony nie zostanę. Pozostanie mi więc przełożenie tych treści na aranżacje słowno muzyczne, co też uczynię. Walczyć trzeba do końca. Jeśli zaś idzie o mój występ w Akademii Wnet, powiem tak, jeśliby moje wydawnictwo padło, albo gdybym zrobił serię jakichś głupstw i doprowadził firmę do krachu, nikt nie będzie miał dla mnie krzty współczucia, ani dobrego słowa. Wykazuję się za dużą aktywnością i każdy będzie czekał, aż znów coś wymyślę. O tym jednak, że mam rację, przekonają się wszyscy wkrótce. I to na przykładzie, który wzbudzi współczucie, litość i zainteresowanie wszystkich. Będzie to w momencie, kiedy wydamy kolejną książkę Szymona Modzelewskiego i ona zrobi klapę. Z powodów, które tu wyżej opisałem. Wtedy dopiero będzie płacz i zgrzytanie zębów. Niech mi nikt jednak nie zarzuca wówczas, że to moja wina, bo nie dość, że nic nie zrobiłem, to jeszcze nikogo nie ostrzegłem.

Z książkami jest tak, że kiedy się już je napisze, muszą być wydane. Potem dopiero zaczyna się ambaras. Potem wpływają tu dobre rady i pouczenia, co też należy, albo należało zrobić, żeby było lepiej. Wygląda na to, że aby sprzedać I i II tom socjalizmu powinienem wpuścić tu Dariusza Baliszewskiego. Tak to widzą niektórzy. Niedoczekanie.

  28 komentarzy do “Dlaczego Baśń socjalistyczna jest tytułem chybionym?”

  1. Kiedyś na wykładzie Braun obnażył genezę Powstania Styczniowego, jedna ze słuchaczek się rozpłakała, uważała że on niszczy świętość. Na spotkaniu w akademii Wnet, zapewne, słuchacze nie byli przygotowani do przyjęcia przedstawionych im faktów, tak dalece fakty odbiegały od poziomu ich „wiedzy historycznej”, taki był poziom mitu, że nie mogli się pogodzić i zapewne naskoczyli na prelegenta.

    Wychodzenie słuchacza z takiej traumy przebiegnie tak: po kilku dniach przemyśleń wpadną w depresję rozważając fakty historyczne i te kłamliwe, które były im w szkole przedstawione, potem się poczują bezradni i oszukani,  aż wreszcie z bezsilności chwycą różaniec. Po różańcu pogodzą się z prawdą.

  2. Większość była nastawiona dobrze, ja wczoraj nie miałem zamiaru krytykować publiczności w Akademii, ale pewną postawę, która się tam ujawniła.

  3. W moim biznesie (branża nie jest tu istotna) tematy „wytypowane” do sukcesu przeważnie zawodziły. Najlepsze wyniki miałem z tematów, które pojawiły się „z przypadku” i dzięki refleksowi oraz błyskowi intuicji zostały wykorzystane „z naddatkiem”. Zasadniczy i nieusuwalny problem polega na tym, że bez praktycznego sprawdzenia prawie niemożliwe jest określenie z góry co „zaskoczy”. Prowadzenie firmy jest jak wiosłowanie kajakiem w górę rzeki. Nie ma chwili oddechu. Niestety.

  4. Temat socjalizmu pojawił się właśnie przypadkiem

  5. Niech Pan się nie zniechęca .Kropla drąży skałę .Dwadzieścia lat temu w świecie nazwy Polska i Naziści to były prawie te same znaczenia.Dziś powoli się to zmienia.Owszem wiadomości dotyczące tego zamachu są szokujące dla mnie .No i co z tego ?Fakty to fakty .Trzeba je przeanalizować i zmienić obraz w głowie.Pozdrawiam.

  6. Szanowny Panie Gabrielu Maciejewski. Proszę robić swoje. Jeśli nie dla obecnych, to dla przyszłych czytelników. Kiedyś zostanie Pańska twórczość należycie oceniona. To są WAŻNE rzeczy.

  7. Pax.

    Pragnę stwierdzić fakt – jest Pan dla mnie jednym z nielicznych źródeł wartościowych informacji – choćby przez to, że poszerza Pan perspektywy/horyzonty różnych dyskusji, dostarczając niesłyszanych dotąd twierdzeń i opinii (oby faktów).

    Czasami zapierają dech w piersiach.

    🙂

    „To Samo” panuje wszędzie – w teoriach ewolucjonistycznych, w antropologii, w fizyce – to samo, czyli moderacja dyskusji i wyznaczanie tematyki tejże. To jest straszne. Obok isgp.nl i milesmathis.com (reklama), coryllus.pl. Resztki zdrowego rozsądku (jakiekolwiek inne motywacje maczałyby tu palce).

    Pozdrawiam ze słonecznego Sudanu

  8. Przyłączę się do chóru. Gospodarz myśli sobie, że zmieniając nam (czytelnikom) klocki lego na sękate bierwiona, które kaleczą palce, doczeka się szybkiego bankructwa producentów tychże klocków. W mojej ocenie to robota na pokolenia, a nie na parę lat. Rozumiem, że efekty, czy też ich pozorny brak mogą denerwować, ale do tego właśnie służy niebiańska  cierpliwość, he he. Proszę Gospodarza o stosowanie techniki: „góra stoi”. Pańskie teksty to naprawdę, naprawdę mocne ciosy, nie zna Pan ich mocy, bo jak pisałem, nie odczuł ich Pan nigdy na sobie. Ja nigdy wcześniej nie śniłem nawet, że można pójść tak daleko i osiągnąć taki kąt widzenia, jak Pan. Ale, że tak powiem, intuicyjnie czułem, że coś jest nie tak z przekazem, którym nas raczą.

    Teraz próbuję, na swój sposób, przekazywać Pana sposób odbioru historii (czy też rzeczywistości) dalej. Idzie jak po grudzie, brak mi podstaw. Dlatego właśnie ten blog jest mi niezbędny, choćby tezy w nim postawione były powtarzane przez Pana wiele razy.

    Pozdrawiam.

  9. Panie Gabrielu, jak sie wierzy w to ze ma sie racje to sie za nic nie przeprasza. Tak mowi Jordan Peterson , Kanadyjczyk walczacy z poprawnoscia polityczna. Jak zaszczutym mozna byc jest widac w zalaczonym w linku interview.

    https://www.youtube.com/watch?v=S0P6H7cm0E4

    Nie trzeba slowa rozumiec , facet placze i dalej stoi przy swoim ze przepraszac nie bedzie.

    Panie Gabrielu , tak trzymac

  10. W zyciu nie chodzi o to, zeby miec racje, tylko zeby wspolzyc z innymi.

  11. Wygląda na to, że przecenił Pan ludzki rozum, który moim skromnym zdaniem jest wart niewiele.

  12. gdzie ja napisalem ze w zyciu chodzi o to zeby miec racje? zycie samo w sobie jest jednym wielkim wspolzyciem z innymi (moze z wylaczeniem pustelnikow). w tym naszym zyciu istnieje wiele naturalnych  zupelnie oczywistych prawd , tak oczywistych  ze nawet nie przychodzi do glowy ze trzeba ich bronic. dzisiejszy swiat zajmuje sie negowaniem tych prawd i tworzeniem z czlowieka jakiejs zdeformowanej konstrykcji spolecznej. zyc trzeba zgodnie z prawda, kazdy ma prawo do bycia soba.

  13. zamach na prezydenta G.Narutowicza, miał być  pretekstem do wymordowania posłów prawicy – czy nie byliśmy świadkiem czegoś podobnego??

  14. Też się dołączam do prośby. Skądinąd zasłyszałem kiedyś takie powiedzenie, które czasem może być pomocne „Niektóre konflikty powstają dlatego, że mądry człowiek oczekuje, że głupi go zrozumie. Głupi dlatego jest głupi, że nie może zrozumieć. A mądry dlatego jest mądry, żeby zrozumiał, że głupi może go niezrozumieć.” Coś w tym stylu. 🙂 Cierpliwości.

  15. Został poruszony temat ślubów (czy tam związków) coryllusa i Brauna dla katolików (autentycznych nie tylko kulturowych) to ma znaczenie jeśli chodzi o wiarygodność znanych osób. Nie wiem jak z tym dokładnie było może inni wiedzą i coś dla nich z tego wynika ;). Jeśli chodzi o księgarnie to trudno ostatnio połączyć się z podanym telefonem ;).

  16. Naturalnie, ze bylismy…

    … i nadal jestesmy swiadkami mordowania wszystkiego co polskie i z nasza wiara  zwiazane  !!!   To jest tak widoczne i czytelne, ze tylko slepy tego nie widzi  !!!

  17. Najgorsze jest chyba to że nie potrafimy się temu skutecznie przeciwstawić.

  18. Potrzeba dobrej…

    … rzetelnej i prawdziwej edukacji  !!!

    A ta mozliwa jest – TYLKO  I  WYLACZNIE –  w mediach i publicystyce Coryllus’a.  Sadze, ze ta swiadomosc bedzie tylko narastac…

    … bo ten obecnie obowiazujacy  „system edukacyjny”  to istne kuriozum  !!!

    Mam nadzieje, ze mlodziez uczaca sie i ich rodzice, czy tez opiekunowie sa tego  FAKTU  swiadomi… ze  PANSTWOWE  NAUCZANIE  – to  DNO  i  6  METROW  MULU  !!!

  19. W tym jest dużo racji, ale jak to zmienić. Szkolnictwo trzymają tak łatwo nie oddadzą. Może nauczanie domowe…. ale też trudno aby jakaś większa część się do tego przekonała…

  20. Wiele lat szukałem nietuzinkowego pisarza z świeżym i ostrym spojrzeniem na historię i rzeczywistość, szukałem też świetnego wydawnictwa, dobrych  książek wydanych przez wspomniane wydawnictwo, oraz rewelacyjnych propozycji z tzw rynku, wszystko to znalazłem tutaj. Mam nadzieję że ten „proceder” będzie trwał i się rozwijał, i to co kiedyś napisał pan Gabriel „Bywa i tak, nie trzeba się tym przejmować” jest nadal aktualne. zdarza mi się mylić, ale nie w ocenie postaci jaką stanowi gospodarz, to człowiek sporego formatu, takich ludzi nie ma wielu, zarówno w wytwórstwie, pracy, jak i wyrazistej myśli. Z dobrego źródła należy czerpać, a nie dolewać tam gnojówki, owszem jak ktoś lubi, może pić zarówno wodę jaki gnojowicę, ale chwalić się tym? To odrobinę plugawe. Czekam zatem z niecierpliwością na trzeci tom Baśni socjalistycznej i na wspomnianą książkę pana Szymona, ponieważ zarówno obie części Baśni jak i „Jak nakręcić bombę” przeczytałem jednym tchem. Dodam tylko, że natrafiłem na całe to książkowe zjawisko przypadkowo, poprzez recenzję książki na YouTube.

  21. a czeskie baśnie czytałeś ?, przeczytaj.

  22. Wywalałem stąd pana z 10 razy za nieumiejętność współżycia z innymi.

  23. Niech się pan tym lepiej nie interesuje

  24. Niestety jeszcze nie czytałem, choć posiadam, w sumie to czytałem oprócz socjalistycznych,  „Polskie…”(chyba nie wszystkie tomy-choć posiadam komplet) i „Amerykańskie…”, zaległe mam oprócz czeskich, te najlepsze o kredycie. Teraz trochę utknąłem,  czytam bowiem naraz „Złego”(wpływ „Świata w ciemnościach”), zaległe Nawigatory(w tej chwili holenderski), coś tam Cejrowskiego i od czasu do czasu „Holuba”, poza tym zaglądam i studiuję jeszcze kilka tematów. Jestem tutaj nowy, więc potrzebuję odrobinę czasu na nadrobienie zaległości, tym bardziej że czytam też sporo klasyki, którą lubię czytać i nie chciałbym całkiem zrezygnować.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.