Uniejów to jest miejsce stworzone dla mnie. To tak, jakby ktoś postawił na Rycicach czterogwiazdkowy hotel i zakwaterował mnie w nim mówiąc – siedź tu bracie i patrz sobie na ulicę Nową, a my już o resztę zadbamy. Jest oczywiście parę różnic. Na Rycicach nie ma rzeki, a z okien hotelu widzę tutaj nurt Warty. Robię się stary i jak pomyślę o tym, że mógłbym gdzieś dalej wyjechać, od razu mam ochotę zakopać się w pościel i nie wychodzić z łóżka. Uniejów jest w sam raz. Są tutaj termy, kompleks basenów z ciepłą wodą. Oczywiście w weekend jest tłum, ale w tygodniu da się odpocząć. No, ale tytuł notki to nie „Uniejów” tylko „Drogą do Uniejowa”. Każdy wytrawny znawca literatury polskiej wie, że to parafraza tytułu „Drogą do Urzędowa” Wańkowicza, która to książka jest sumą nostalgii Polaka przedwojennego. Wychodzi na to, że Uniejów jest sumą moich nostalgii. Zapadła dziura z wygodami, żyć nie umierać. Przy drodze do term jakiś menel zbiera na wisienkę zaczynając swoją gawędę od pokłonu i miłego – dzień dobry, a w portierni pani o imieniu Samanta.
No, ale droga…po drodze gra radio w samochodzie i słychać głosy w obronie Puszczy Białowieskiej. Nie mam słów do tych durniów. Już lepiej byłoby, żeby ten kornik zeżarł puszczę, to oni wtedy mogli łazić wśród kikutów wyschniętych drzew i napawać się pięknem naturalnego lasu zdewastowanego w naturalny sposób przez naturalnego szkodnika. Nikt nie zdaje sobie sprawy co to jest gradacja owadów w lesie. Może ci, którzy pamiętają gradację brudnicy mniszki na Mazurach w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Ile to trwało? Pamiętacie? Ile trwała likwidacja szkód. W takim Świętokrzyskiem nie można dać sobie rady z chrabąszczęm majowym. Oczywiście, jak pan z radia słyszy zdanie – nie można dać sobie rady z chrabąszczem – to dla niego, człowieka, który nie wysuwa tyłka z redakcji, jest to powód na dwie godziny śmiechu. On by sobie z chrabąszczem poradził raz dwa. Przytrzymałby go palcami, a potem wypuścił za okno. W lesie na wszystko są normy, norma występowania pędraków w dole o wymiarach metr na metr, to trzy sztuki. A w lasach województwa Świętokrzyskiego wykopuje się z takiego dołu siedemdziesiąt larw. I coś z tym trzeba robić, bo co roku nowe chrabąszcze wylatują na świat, składają nowe jaja, z nich wyrastają larwy, które pożerają igły sosny i jodły. I tak w kółko. Przyroda jest tajemnicza i nie ma szans, żeby odkryć wszystkie jej sekrety w ciągu życia jednego pokolenia, czy nawet trzech. Poza tym jest to układ zależności dynamicznych i wszystko się w niej zmienia. Gwaltowne zmiany w populacji owadów mogą wystąpić nagle, dlatego właśnie las podlega zabiegom pielęgnacyjnym, które geberują zresztą gros kosztów w gospodarce leśnej. Dobrze napisałem kolego Dynaq?
Jak skończyli i puszczy zaczęli o książkach. Tego już nie zdzierżyłem, wysłuchałem tylko początku. Oto nasz ulubieniec Matyszkowicz zaprosił do studia pisarza fantastę o nazwisku Przechrzta. Ja wiem, że nie ładnie jest naśmiewać się z nazwisk, ale to są szczyty, jak nie Żulczyk to Przechrzta. No i szef TVP Kultura, prowadzący tam program zatytułowany „Chuligan literacki”, zadał Przechrzcie pytanie – czy nie uważa pan, że dawniej kiedy można było używać czarów świat, był ciekawszy i lepszy. Na co Przechrzta – ależ oczywiście…I w tym momencie poprosiłem żonę o wyłączenie radia. Co z rynku książki, z dystrybucji, z promocji, z treści wreszcie rozumie taki Matyszkowicz? Absolwent kilku kierunków studiów, pewnie doktor i jeszcze do tego dyrektor mianowaniec, ulubieniec profesora Legutko? Nic. Bo jego funkcją nie jest rozumienie, ale odprawianie rytuału. Przedmiotem tej celebry jest książka z segmentu SF, który został wymyślony dawno temu w Ameryce i wepchnięty na zasadzie promocji USA do każdego absolutnie obszaru na świecie. Matyszkowicz się nad tym nie zastanawia, bo jemu się zdaje, że program w radio służy do promocji dobrych książek, a książki Przechrzty są przecież dobre. Trzymają się zasad gatunku, można więc wokół nich zbudować hierarchię, a potem obtańcowywać ją wielokrotnie zawodząc smętne pieśni. No i płakać rzecz jasna nad tym, że polskie książki nie znajdują uznania za granicą. Ci od książek są jeszcze gorsi i jeszcze głupsi niż ci od puszczy, a na pewno są gorze wynagradzani. Ja książki tego Przechrzty widziałem w witrynie naszej księgarni i ogarnął mnie bezbrzeżny smutek, bo to jest znak, że wszystko umiera, a tak zwani pisarze mogą jedynie z niezrozumieniem potwarzać jakieś gesty, które podpatrzyli gdzieś u kogoś z dalekich krain. Przepraszam, że znowu o tym samym, ale o czym ja mam pisać będąc na wakacjach?
W hotelu jest na nieszczęście telewizor, ale strach go włączyć, bo są tam już wyłącznie jakieś idiotyzmy. Dziś na szczęście jedziemy do zoo i będziemy oglądać zniewolone przez wstrętnych człowieków, biedne zwierzęta, które męczą się żyjąc za kratami i patrzą tylko smutnymi oczami na świat. Może rozmyślają o tym jak dobrze byłoby pożreć jakiegoś ekologa, albo chociaż pisarza literatury SF?
Na razie. Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl
Z niego taki pisarz SF, jak z Napoleona Peyrata historyk.
To jest Przechrzta po prostu. Opadają ostatnie zasłony 🙂
We wrocławskim zoo jest takie miejsce z napisem „Największy wróg przyrody” , przybliżasz się, a tam lusterko pokazuje twoją twarz. Fajne ???.
A czy to w Uniejowie jest pomnik Kościuszki o wysokości do kolan czy jakoś tak? Dziwił mnie ten brak proporcji, przecież chyba nie szło o pieniądze, żeby tak pomnikowej postaci nogi uciąć, co to za oszczędności. ??
Gabryś, ja jestem MIŁOŚNIKIEM LITERATURY SF, przeczytałem wszystko co było warte przeczytania. Do końca XX wieku. SF to była beletrystyka, a wszelkiego rodzaju statki kosmiczne czy smoki były tylko tłem do tego aby przedstawić zachowanie ludzkie w stacjach, które do tej pory nie miały miejsca. Taka historia tylko odwrotnie. Często SF przewidywało przyszłość dając gotowe rozwiązania dla problemów które nadchodziły po kilku -kilkunastu latach. Dawało też wskazówki inżynierom i wynalazcom. Komunikacja satelitarna została defacto „wynaleziona” w opowiadaniu SF.
Z ciekawostek, ubolewam że do tej pory nie wynaleziono mówiącego piwa…
Już w latach 90-tych zaczęło się psuć. SF wyszło z pogardzanej „gównonurtowymi” krytykami niszy i zainteresowało biznesowych wydawców, co zaowocowało produkcją grafomanów, którzy obdarzali literaturę perełkami w stylu tygrysów szablastodziobych, troczonych do siodła napiętych kusz, czy słynne”w pełnym galopie wyszarpał szablę z odmętów pludrów i strzelił”
Moda zabiła nurt. A i okazja do dopierdzielenia Kościołowi była. Bo to przecież taka sama bajeczka…
Mamy bardzo dobrych pisarzy SF. Dukaja, Kresa. Mamy paru dobrych. Reszta to wypromowana przez redaktorów miesięczników kasta.
Chyba wysłuchałem tej rozmowy o książkach SF, chociaż nie wiedziałem kto gada.
Szanowny pan pisarz zapytany w pewnym momencie o zalety swoich dzieł wypalił, że on jest pisarzem, więc swoich książek reklamować nie ma zamiaru (!) Ale potem łaskawie pochylił się nad sprawą i wyjawił sekret swojego świetnego warsztatu – że najpierw to on (wielki pisarz w końcu) dogłębnie penetruje kontekst historyczny swej narracji. I tu dał przykład – poświęcił aż 1 godzinę na wyszukiwanie w internecie ile w czasie okupacji w Warszawie kosztowała butelka wódki.
Chciałbym zobaczyć wydawcę, który wypuścił na rynek książkę, gdzie jest zdanie – wypuścił szablę z odmętów pludrów i strzelił. Mi się, już nie chce o tym mówić, ale jeszcze raz powtórzę: literatura to propaganda. Najlepszą literaturą historyczną, a przez to najlepszą propagandą jest literatura francuska. Tylko naśladowanie dobrych wzorów propagandowych, które odniosły sukces – niełatwy – dodam, mimo polityki protekcjonistycznej rządów z Paryża i akademii – ma sens. I ja to piszę, a potem dostaję maila, że ktoś tam nie może się ze mną zgodzić, że literatura to propaganda. A co innego? Jeśli nie propaganda to SF w wykonaniu Przechrzty. To są naprawdę bardzo proste sprawy.
A propos parafraz – po portierni szaleje Samanta 🙂 Z czego to?
Udanego urlopu! W moich okolicach drzewa przewracają się jak zapałki, głównie jesiony, jak się już przewrócą okazuje się, że korzenie tuż pod pniem są poprzegryzane przez jakieś robale, które pozostawiają 3cm otwory w korzeniu!!! – gdybym tego sam nie widział nie uwierzyłbym. Chyba założę tu skansen tego robala – może i jakaś dotacja by się na to znalazła.
W podobnym stanie był dąb, który się wywalił na tory w Milanówku, cały odziomek był zainfekowany.
Nie wiedziałem, że to coś co wylatuje z trawy pod wieczór i atakuje ludzi, a potem zagrzebuje się w ziemi to chrząszcz majowy. W tym roku była plaga tego dziadostwa, na szczęście jeże i ptaki(czarne z pomarańczowymi dziobami, co są aktywne wieczorem) załatwiły ten problem.
No cóż.. Przechrzta i w dodatku literatura SF , która została wymyślona po to , żeby odrzeć ludzi z wszelkiej nadziei. To zawsze będzie promowane. Tu się nie ma co dziwić, trzeba wyrzucić TV za okno i wyrwać radio z samochodu. Warto to zrobić, chociaż i tak pętla się będzie zacieśniać, ale trzeba przez to przejść. Apokalipsa św Jana nie pozostawia żadnych złudzeń. Trochę zmieniając temat. Dziwię się, że są te wszystkie normy dotyczące wycinki drzew, czy setka beznadziejnych, odbierających energię do życia przepisów dotyczących budowy domu ( jestem w trakcie budowy i już mnie wiele razy krew zalała). Dziwię się, ale czytam gdzieś w książce Bellony o Asyrii, że tam w Niniwie wszystkie domy musiały stać w jednej linii bo inaczej groziła właścicielowi nawet kara śmierci. Nic zatem nowego pod słońcem – ot zwyczajny despotyzm.
To co widzisz teraz to guniak czerwczyk. Mniejszy od chrabąszcza majowego znacznie. Jakbyś dostał chrabąszczem majowym w oko, to byś je stracił. A guniak może ci się najwyżej we włosy wplątać.
Dobry jest ten Uniejów ale dłużej jak pięć dni w środku tygodnia nie da się wytrzymać. Takie senne i rozleniwione miasteczko. Walory solanki nie do opisania. Przy termach kraniki z których płynie solanka, cudowne lekarstwo na żołądek i pozostałe przewody pokarmowe. Miejscowi trunkowcy już z rana się nią posilają ze skutkiem natychmiastowym. Kac znika. Obok tężnia w której można moczyć dłonie dotknięte reumatyzmem. Podobnie w parku przy kościele. Fontanna z gorącym źródłem solanki nad którą wznoszą się jej opary. Idealny lek na gardło, zatoki. Przy końcu plaży nad Wartą wypływa kilka strumieni b. gorącej solanki. Zimna woda z rzeki miesza się z gorącą solanką . A jakie ryby w tej Warcie, wystarczy chwilę postać na mostku dla pieszych, tuż przy zamku i napatrzyć się na piękne okazy. Oprócz jednodniowych wypadów rokrocznie wyjeżdżam na pięć dni przed 20 czerwca. Bez telewizora, radia i internetu. Jedynie książki i kąpiele w solance. Polecam trzeci najmniejszy basen /tuż obok „dla pływających”/. Nie ma w nim atrakcji ale czysta solanka. Prawie bez chloru na który jestem uczulona. 2-3 godziny dziennie i nie myć się przez kilka godzin To czas aby organizm mógł wchłonąć mikroelementy.
W literaturze SF „objawiane” są czasem plany wobec nas przez wtajemniczonych. „Nowy wspaniały świat” Huxleya – był dla mnie najlepszym tego przykładem.
Jeszcze do niedawna we Francji i w Hesji robiono z chrząszczy pyszną (chyba) zupę.
Aha. Rzeczywiście.
„Gadającego piwa”
Dobrze napisałeś.Pielęgnacja i ochrona.Tych co mówią ”leśnicy wycinają taki piękny las” pytam-a ile i jakich zabiegów wykonują leśnicy żeby ten las był taki piękny?Wiesz?Rzecz jasna,nie wie.
Pierwociny SFi to nadmierna egzaltacja tzw postępem samym w sobie i to mnie nie ruszało, bo wystarczyło kilka lat i wymysły autora zmieniały się w ramotę. Później pojawiły się wątpliwości co do owego postępu i dopiero takie książki próbowały (zależy to od umiejętności autora) zderzyć człowieka z czymś nowym i skupić się na nim.
Z takich książek wybrałbym Dzień tryfidów Johna Wyndhama, gdzie SF jest jedynie otoczką pozwalającą pokazać człowieka w opresji.
Jesion ginie w całym kraju.Mimo badań-nie wiadomo dlaczego.”Proces naturalny”
Mam słabość do „Dnia Tryfidów” .
Pędraki w dole mają swoją, narzucaną przez operatorów łopaty, hierarchię. „Tworząc listę twórców reprezentujących nas na targach braliśmy pod uwagę potencjalne zainteresowania dorobkiem autora ze strony brytyjskiego odbiorcy, czyli przekłady istniejące bądź zapowiadane. Ale naszym głównym celem jest ukazanie wielonurtowości i dynamiki życia literackiego w Polsce. Wskazujemy na esej filozoficzny, historyczny, kryminał, powieść, poezję, reportaż, literaturę dla dzieci. Oferujemy Brytyjczykom to, co mamy najlepszego.”
No to jazda z łopatą: „Prowadź swój pług przez kości umarłych„, i kolejny sztych z larwami, rzucony wprost w oczy spragnionej publiczności.
Ale nic to! Jest przecież Klinika i nasze więzy. Udanego urlopu życzę.
świat dawkowania informacji na każdy temat opanowują dyletanci i laicy, ale z jasno zakreślonymi celami m.in. wzbudzania niechęci/…../….
ja także
i Piknik na skraju drogi – Strugackich
Hymenoscyphus fraxineus -gubienie liści
Niekoniecznie – można sobie na nim odtwarzać np. I tom „Baśni…”, albo jakieś dobre rekolekcje, czy „pogadanki” – pełno ich teraz w sieci. Ostatecznie pozostaje muzyka umilająca jazdę. Nie ma co popadać w aż taki ekstremizm, że wszystko wywalać i wracać do epoki kamienia.
A Gospodarzowi życzę udanego wypoczynku, o ile to możliwe.
Pamiętam z dzieciństwa takie zdanie z książki „Pozbawiony drzew las stracił wiele ze swego uroku”.
te u mnie i wokoło są wszystkie podgryzione. Kiedy się wywracają, widać pień praktycznie bez kawałka korzenia.
Tu nie chodzi o sam las, lecz właśnie o te zabiegi dokonywane przez leśników w ramach dobrze działającego, sensownego systemu utrzymania i pielęgnacji, co przynosi ogółowi wymierne korzyści materialne i niematerialne, czyli podnosi standard życia. Każde przemyślane działanie, które – w efekcie włożonej w nie wiedzy i pracy – daje ludziom jakiś konkretny zysk musi stać się przedmiotem destrukcji podejmowanej przez neomarksizm. Głównym celem tej ideologii jest bowiem unicestwienie całego dorobku cywilizacyjnego – zmuszenie ludzi do powrotu na „spontanicznie rosnące” drzewa.
Jest o objawach zamierania jesionów w Polsce i nasi badacze twierdzą, że u nas za wypadanie jesionów odpowiada grzyb Chalara fraxinea.
https://scholar.google.pl/scholar?q=chalara+fraxinea+objawy&hl=pl&as_sdt=0&as_vis=1&oi=scholart&sa=X&ved=0ahUKEwiGvOvVnfTUAhUmCpoKHSkKCKMQgQMIJTAA
” czy nie uważa pan, że dawniej kiedy można było używać czarów świat, był ciekawszy i lepszy. Na co Przechrzta – ależ oczywiście…”
„ALEŻ OCZYWIŚCIE” -wężykiem, wężykiem
Pan nie docenia głębi myśli Matyszkowicza, przecież Przechrzta, a może przechrzta i „czarodziej słowa” musi widzieć jak to było dawniej z tymi czarami. 😉
Wierny czytelnik z „pierwszej ekipy” ze swoją wakacyjną „głębią” myśli. 😉
Pisać każdy może jeden lepiej a drugi gorzej, ale nie o to chodzi…. 😉
D… została. Dostawali gotowe wzorce. Sorry, że tak Tobie zaprzeczam, ale tego (dalekiego) znajomego, który rakietami się zajmował, mam (miałem?).
Sprawa wygląda tak, jak ją opisał Coryllus.
Gówniarzem będąc nie mogłem zrozumieć dlaczego wilk siedzi w małej żelaznej klatce i ustawicznie po niej krąży, a lwy mają ogromniasty wybieg i leżą wygrzewając się na słońcu. No byłem tylko gówniarzem, a dyrektor zoo był, jak się później okazało, doktorem.
Witaj! Dobrze, że jesteś.
Jeszcze Pradzadka musimy przeprosić (czyli zaprosić). Woland, Ty masz kawałek do Wawy na te ogródki, ale gdy tych bliżej mieszkających zabraknie, to my się za przekazanie przeprosin musimy wziąć.
Imprezy na ogródkach żałuję, nie dotarłem na nią, chociaż bardzo chciałem. Naprawimy pozrywaną łączność, jestem pewien.
Witaj! Poselstwo do Pradziadka przyjdzie nam sformować. Gdy będę w Wawie, mogę uczestniczyć. Adres potrzebny.
Ze mną, wiadomo. Na atemcom@gmail.com i dojdzie.
Chyba jednak we Francji …
Ooo, widzę, żeś w desperacji :)))
Fuj! Chloru!!!
Jalu Kurek!
Mam kolegę, który „szoli”. Kiedyś powiedział: „Moja dziewczyna ma na imię Szamanta”.
Ale tam. Przecież najładniejszy jest las zeżarty przez robale:
http://kulturalnysklep.pl/LAS/pr/-umarly-las–tomasz-samojlik–adam-wajrak.html
Bo z lasem według niektórych jest jak z „chłopem, któremu samo rośnie”.
W Beskidzie Niskim jesiony wyglądają coraz lepiej, tak jakby kryzys mijał. Najgorzej było 3-4 lata temu.
Chyba przedwcześnie Gospodarz wyłączył p. Przechsztę. Może coś by się dowiedział o walce nożem. To się może przydać na wakacjach.
http://web.archive.org/web/20150813041812/http://fabrykaslow.com.pl:80/autor/adam-przechrzta
Historyk, doktor nauk humanistycznych, pedagog, autor artykułów na temat historii, walki nożem i okinawańskiego karate. Interesuje się działaniami służb specjalnych. Jako pisarz zadebiutował w 2006 roku, od tego czasu wydał sześć powieści oraz tom opowiadań.
Jest laureatem Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego, w 2014 roku otrzymał Srebrne Wyróżnienie za „Gambit Wielopolskiego”.
Zwolennik czytania przy jedzeniu. Czytuje wszystko, od podręczników pszczelarstwa, poprzez literaturę głównonurtową i fantastyczną, aż po romanse dla pań. Te ostatnie przeważnie w poczekalni u dentysty. Marzy o świętym spokoju.
To są skutki nadmiaru magistrów. Przez to wielu ludziom wydaje się, że są w stanie pojąć wszystko, mimo braku bazowej wiedzy.
Zupa jak zupa, ale francuscy studenci pod koniec XIX w. jedli chrząszcze na surowo po usunięciu niejadalnych odnóży.
„…zachowanie ludzkie w sytuacjach, które do tej pory nie miały miejsca” – wszystkie sytuacje miały miejsce, tylko skala i intensywność się zmienia, ale zawsze chodzi o to samo. „SF wyszło z pogardzanej „gównonurtowymi” krytykami niszy i zainteresowało biznesowych wydawców” – to wersja sprzedawana przez ś.p. Hollanka, Parowskiego itd. w koncesjonowanej (ale „prawie” podziemnej) w PRL „Fantastyce”. „Nisza” w Stanach zarabiająca miliony? Środowisko miłośników SF to typowa subkultura (na tzw. Zachodzie – cały „przemysł”). Kto w tym gronie uważa, że subkultury powstają samoistnie, w garażu, ręka w górę. Dukaj – chyba rzeczywisty talent, choć w debiucie tego potencjału nie zauważyłem, Kres… no cóż – nomen significans, czy jak to tam, na służbie „drugiej strony”.
„Już w latach 90-tych zaczęło się psuć” – dawniej to przez krasnale, dziś chyba przez małpy.
Żeby się nie gmerały w gardziołach.
Fuj i jeszcze raz fuj! I to z rańca :(((
„Gwałtowne zmiany w populacji owadów mogą wystąpić nagle, dlatego właśnie las podlega zabiegom pielęgnacyjnym, które generują zresztą gros kosztów w gospodarce leśnej.”
Obrazek na potwierdzenie :
https://twitter.com/AnnaMalinowskLP/status/882534821901332481
Ten Przechrzta yo jest cos zdumiewajacego bo jego ksiazki to apoteoza Gru, Specnazu, rosyjskich sluzb i wspanialej wspolpracy Polaków z nimi
No właśnie. Ominęło ich przyjemne dreptanie w żołądku. ;))
A-Tem, pamiętam, miałeś być. Tam, na ogródkach Coryllus fragmentarycznie sformułował plan. Słowa żyją.
A co do reszty: to tylko logistyka, więc brak problemów. I podzielam Twoją pewność.
Potwory jesteście! A jam dopiro przy porannej kawie…
Jeszcze poznamy ten smak 🙁
http://www.ekologia.pl/wiadomosci/rosliny-i-zwierzeta/ue-unijny-projekt-bedzie-promowac-jedzenie-owadow,15925.html
Jest taka kategoria „dobra publicznego” i dużo o tym piszą administratywiści i ekonomiści a właśnie gołym okiem nie uzbrojonym w okulary widać jakim dobrem publicznym dla Polaków są lasy w Polsce . Jako przykłady dóbr publicznych wymienia się ochronę zdrowia, kulturę, edukacje, bezpieczeństwo państwa i bezpieczeństwo społeczne i o to wszystko jest staranie, żeby tym dobrze zarządzać, ale w przypadku lasów jest coś w formie zmowy, coś jakby „to niech spróchnieje ale nie będzie dla Polaków”. W przypadku lasów nikt nie ponosi konsekwencji za fakt zaniedbań ( zamiast wyciąć jakąś ilość drzew zarażonych, ekolodzy oprotestowali i dziś mamy zniszczony las) to kto odpowiada za brak efektywności zarządzania tym obszarem. zarządza minister czy jakiś entuzjasta z resztek białowieszczańskiej puszczy?
Jest las dla Polaków dobrem publicznym czy nie? Jeśli Tak, to obecnie dziejący się sabotaż trzeba zatrzymać w imię dobra obywateli.
To jest tresura i przygotowywanie przyszłych niewolników do przeżycia po zwycięstwie neokomuny, gdy normalna żywność nie będzie dla nich dostępna, a będą musieli pracować.
Komentarz z 12:27.
Jeśli chodzi o ekoterrorystów to ich dziełem jest dzisiejszy wygląd Bawarskiego Lasu (Bayerische Wald), który po drugiej stronie gór nazywa się Czeski Las. Bawarskie władze, pod naciskiem ekoterrorystów, zrezygnowały z wycinki zaatakowanych przez kornika świerków (niestety nie potrafię wkleić fotografii tej katastrofy ekologicznej). Dziś, pogonione przez Czechów, tną i wywożą drzewa z resztek Lasu helikopterami. Główny ekologiczny ch….. tej bandy gdy mu pokazano jak wygląda jego działanie powiedział, że za 300 lat odrośnie!
Obawiam się, że zaszło nieporozumienie. Nie ta szara_komórka. 🙁
Taki sam jak huba korzeniowa
Ale piękna Pani leśnik, aż mi się zachciało na grzyby 🙂
Grzegorz Braun znowu książkę wydaje:
http://www.m.ksiegarnia.poloniachristiana.pl/produkt,swiat-wedlug-brauna,451.html
A potem już tylko „zielona pożywka”…
Źle
Kuzyn wajraków?
Już tu pisałam, że widziałam ten „spontan” leśny po drodze przez Mniemce. Szajs absolutny.
To było udanie ćwiczone: w niemieckich obozach jenieckich dla żołnierzy sowieckich /Sowiety nie podpisały konwencji haskiej/ i na osławionej jugolskiej wyspie Goli Otok.
Na to ewidentnie wygląda. Z międzynarodowymi donosami ekoterrorystów tutejszych na Polskę. A z prof. Szyszki robią a to potwora, a to debila. Jeden leming pokazał mi właśnie Newsweeka z „cytatami z tego idioty, Szyszki”. I lemingi święcie w to wierzą. Oraz ochoczo i „obywatelsko” chadzają na dni kultury żydowskiej. A są Polakami.
Przeto niechaj Wajrak z Junkersem zaczną wpieprzać korniki drukarze. Na wizji.
Jedzenie owadów ma ratować środowisko? A owady to nie środowisko?
Oooo la la !!!
W nadmiarze „magystruf” to no napewno „jestemy sfiatowym lyderem” !!!
Ciezko bedzie ten REKORD pobic !!!
To ten sam grzyb tylko inne stadium rozwojowe. Chalara fraxinea–>Hymenoscyphus fraxineus
Jedząc korniki ratujesz puszczę! Ale jest gorzej niż myślałem-Wajrak pisze książki dla dzieci…
O jedzeniu motylków?
No ale korniki to też środowisko, jak słusznie zauważył Gabriel 🙂 Przyjdzie kipnąć z głodu.
Obawiam się, że skoro człowiek jest szkodnikiem natury, to szykują mam kanibalizm.
No coś ty! Świetlaną i jedynie słuszną drogę wskazuje nam deputowana partii Macrona, czarnoskóra deputowana Letitia Avia, która ugryzła taksówkarza. Ale chyba był łykowaty, bo na tym poprzestała konsumpcję.
Ani korników, ani chrząszczy majowych jeść nielzja, bo une mają swoją godność oraz prowadzą sekretne życie, jak zauważył Peter Wohlleben pisząc kolejne gnioty w temacie.
Natomiast ludzie są świnie, życia sekretnego nie prowadzą, a tylko szkodzą i szkodzą naturze. Zaś ludzina jest już w menu co lepszych restauracji.
Ludzie nie prowadzą sekretnego życia, no może niektórzy. Jednak tylko nieliczni potrafią rozmawiać z liściem koki.
To niestety nie jest żart.
https://gloria.tv/video/1KVAtTSXMrhnD9nZuv3dXWeC6 Po obejrzeniu filmu do końca, oczy się otwierają, a ręce opadają jak płetwy…
Oj tam, oj tam. Naprawdę nam opadną, jak liść koki będzie prowadził rozmowę z ludźmi;) A biorąc pod uwagę tempo humanizacji przyrody i dehumanizacji człowieka, mamy na to wszelkie szanse.
W latach siedemdziesiątych było słuchowisko Marcina Wolskiego w Trójce/trujce. O tym, jak nad ludźmi, przejęły władzę mądre szczury, a potem nad szczurami owady. Wtedy to było zabawne.
Wolski jasnowidz czy wtajemniczony?
Tylko czy może być halal? Jeśli utrzymać tę interpretację („ludzie to świnie”), to zdecydowanie nie. Przepraszam, chyba przeginamy.
Pojęcia nie mam, czy ludzina jest kosher, lub halal. Trza by spytać jakiego specjalisty w dziedzinie.
Wariant: głupi Eloje i mądre Morloki był stosowany w literaturze do upadłego.
słyszałem, że owady szarańczy są fenomenalnie kaloryczne
Jeśli ubita rytualnie, to pewnie tak.
Wierszyk na dziś:
„Nadeszła wieść, że w domu drwala
Już się szykują do ataku
Na ród owadów i robaków.
Jeżeli wierzyć mamy słuchom,
Zagłada straszna grozi muchom,
Prusakom, pchłom i karaluchom.
To samo czeka ćmy i mole.
A ja was tępić nie pozwolę! ”
http://smykuj.pl/za-krola-jelonka-brzechwa
Super !!!
dlatego 'kacavianą’ zwana
ehhh,
niezależnie od tego, jak 'daleko’ wieczorem się zaszło, zawsze rano był 'powrót’ do źródła (nad Muszynką) 😉
”… nie myć się przez kilka godzin. To czas aby organizm mógł wchłonąć mikroelementy”
niektóre potrzebują 24h, a i wit.D, którą wytwarzamy z dobrodziejstwa słońca z pewnością nie powinniśmy spłukiwać do ścieku https://www.youtube.com/watch?v=z7cBJCXqJS4&feature=youtu.be&t=13m27s
To była powieść „laboratorium nr 7”
I jest ” Cieplarnia” Braian Aldis-a, z brzuniobrzuchami i grzybem który opanował świat.
Super, super. Moja babcia mówiła mi go z pamięci, a krótki nie jest 🙂
Zabytki Uniejowa w roku 1912
Z monografii Uniejowa 1855.
Uniejów posiadał w XIV wieku pięć kościołów, z tych dwa tylko do dzisiaj się zachowały: jeden murowany pod tytułem Wniebowzięcia Panny Maryi, dawniej kollegiata, a drugi drewniany, Bożego Ciała[…]
W ubocznej kaplicy kościoła stoją dwie wielkie szafy, gdzie się kiedyś mieściła klasztorna biblioteka, jeszcze przez Tomasza ze Strzępina założona. Z tej to biblioteki zabrał Linde, rektor Liceum warszawskiego, z polecenia rządu zwiedzający klasztorne biblioteki, 642 dzieł; o czem świadczy jego kwit w aktach kościelnych zachowany. I dziś jeszcze dosyć jest tam ksiąg starych i rękopisów, ale to wszystko w wielkim nieładzie i nieporządku zachowane […]
Dawniej pod Uniejowem mieszkała sama szlachta cząstkowa, co to wedle dawniejszego przysłowia i do bitki i do wypitki zarówno dzielnie się brała. Ztąd więc wiele w tej stronie było najazdów, wiele burd, pijatyki i hałasu[…]
Szlachta z tych okolic głośną była na całą Wielkopolskę, i przezwano ją: hordą Uniejowską.
w temacie:
http://www.emultipoetry.eu/pl/poem/5154,idylla-malenka-taka
ulubiony wierszyk, który czytałem córkom jak były małe
Jest bardzo dlugi, ale jednoczesnie fantastyczny… brawo dla babci.
Moja babcia z kolei znala duzo roznych starodawnych piesni… po kilkanascie zwrotek. Jak zaczynalam za duzo dokazywac to czesto babcia mnie wolala mowiac, ze mi pospiewa… no i wtedy tak sie zasluchiwalam w ten babciny spiew, ze przez dobra dluzsza chwile bylo ze mna troche spokoju.
Extra…
… bardzo zyciowa, ta idylla… pewnie niedlugo zaczniesz go czytac takze wnuczkom, bo to wierszyk ponad czasowy.
wnuczka i wnuk czasowo w Kalifornii, i tylko skype no i ból rozstania, życie
toż to epopea, ale super
mam takie cd 'co dziadek i babcia śpiewali jak byli mali’ kawałki super; od 'w poniedziałek rano kosił ojciec siano…’
Do dziś zachował się tylko kościół kolegiacki z XIV w./gotyk/ i cerkiewka z końca XIX w. Teraz tu cicho i spokojnie. Widać hordy uniejowskie całkowicie wymarły.
Gregorius nie zawiódł. Przeczytałam już wszystko o noclegach w Uniejowie i w cenie od 40 zł można już mieszkać, nie znam tylko cennika kąpieli itp. ale ze trzy razy chyba da rady się zamoczyć. Chyba nie ogłoszę upadłości konsumenckiej.
to ja sobie tak wyobrażałam starą Pilar ze „Stu lat samotności”.
> ja jestem MIŁOŚNIKIEM LITERATURY SF
Ja też. Ale dawno nie czytałem niczego, co wciągnęłoby mnie jakoś mocniej, nie nudziło. A przecież mam spore luki, które chętnie uzupełnię. Może coś polecisz?
> Mamy bardzo dobrych pisarzy SF. Dukaja
Ja Dukaja nie potrafię zmęczyć, a Kresa jakoś tak od lat omijam bez konkretnego powodu.
Ja kojarzę ile to trwa w Sudetach, gdzie lasy głównie na terenie Polski zostały bardzo osłabione w latach 60/70tych przez nawiewane z zachodu zanieczyszczenia z Czechosłowacji i NRD. Po koniec lat 70tych roble + wichury zrobiły swoje i łażąc na wycieczki szkole „podziwialiśmy” już taki oto widok w Sudetach.
http://static.panoramio.com/photos/large/13545835.jpg
Właściwie nie kojarzę na razie innego widoku Karkonoszy i gór Izerskich, choć ponoć coś tam powoli zaczyna odrastać jak 25 lat temu (!) pozamykano większość zakładów przemysłowych, koksowni i elektrowni na węgiel brunatny.
Wiadomo, to grzyb Hymenoscyphus fraxineus najprawdopodobniej zawleczony z Azji. Niszczy jesiony w całej Europie
> potem dostaję maila, że ktoś tam nie może się ze mną zgodzić,
> że literatura to propaganda. A co innego?
Prawda, ale też propaganda nie ma przecież tylko pejoratywnego wydźwięku.
> To co widzisz teraz to guniak czerwczyk
W zeszłym roku guniak czerwczyk regularnie, mniej więcej o tej samej porze, atakował mój dom. Trwało to jakiś tydzień, a zanim się dowiedziałem, co to jest, byłem lekko wystraszony.
Kocham las, a zwłaszcza Puszczę Knyszyńską, którą znam z dziecięcych wakacji, i Puszczę Hołubicką, którą dobrze znali moi przodkowie. Szanuję leśników. Do aktywistów ekologicznych nie mam za grosz zaufania. Ale… Dziś wstałem rano, by zrobić z okna zdjęcie mojego jesionu oświetlonego wschodzącym słońcem. (Rano to nie znaczy o świcie). To jest drzewo, które w różnym czasie daje schronienie sarnom, zającom, lisom, bażantom, sikorkom, sójkom, srokom i innym. Myślałem, że chroni mnie przed deweloperami, ale dziś nie jestem pewien. Na szczęście mam jeszcze inną linię obrony. Polecam wszystkim. Nazywa się „rura gazowa”.
https://www.termyuniejow.pl/pl/cennik-0
Opłaca się kupić karnet na który może wejść dowolna ilość osób. Np.10 godzinny – 5 osób po 2 godz.. 130,- PLN. Polecam Pensjonat Staromiejski w centrum. Jest dobrze wyposażona kuchnia w której można nawet przygotować sobie obiad.
Ale czy oon sie naprawde nazywa Przechrzta? To juz przechodzi wszelkie pojecie.
Albo wyjechaly za chlebem.
Czasowo…
… rozumiem, ze niebawem wroca, czego zycze z serca… dobrze, ze jest ten Skype – to naprawde cos nadzwyczajnego przy takich rozlakach… ale bol rozstania jest…
… moja mama zawsze powtarzala i powtarza, ze dzieci, wnuki to powinny byc przy rodzicach, a nie na tym wygnaniu i poniewierce.
„Ja książki tego Przechrzty widziałem w witrynie naszej księgarni i ogarnął mnie bezbrzeżny smutek, bo to jest znak, że wszystko umiera, a tak zwani pisarze mogą jedynie z niezrozumieniem potwarzać jakieś gesty, które podpatrzyli gdzieś u kogoś z dalekich krain.”
Ale jestem ciekaw czy na skutek dzialalnosci tych pisarzy nie zapanuje w Polsce taki rytual czytelniczy jaki zaobserwowalem na poczatku lat 90-ych w metrze nowojorskim. Jezdzilem rano do roboty ta kolejka podziemna zwana potocznie „subway” i widzialem kobiety w jesionkach i w tenisowkach czytajace tzw „pocket books” czyli takie ksiazeczki-chusteczki jednorazowego uzytku, ktore po wytarciu nosa wyrzuca sie do kosza po wyjsciu z podziemnej stacji metra. Na okladce takiej ksiazeczki do „amerykanskiego nabozenstwa” widnial zwykle jakis jezdziec na spienionym koniu albo jakis polnagi superman trzymajacy w ramionach atrakcyjna oczywiscie kobiete.
A moze wlasnie o to chodzi takim intelektualistom jak Matyszkowicz? Zeby zaszczepic w skali masowej taki amerykanski sznyt nad Wisla?
Mysle ze jedyny problem bylby z wcisnieciem polskim kobietom tych jesionek i tenisowek.
Być może. Młodych tam jak na lekarstwo.
Za rok lub dwa ale to ich przygoda z życiem i mają do tego prawo nam żal cóż sprzeczność interesów ale trzymamy się
Ekoterroryści, tak jak ich towarzysze z wersji homo, są narzędziem, wykonawczym ramieniem neomarksizmu – totalitarnej i do cna zbrodniczej ideologii dążącej, po zdobyciu pełni władzy, do zawłaszczenia wszystkich sfer ludzkiego życia – uczynienia z nas niewolnikami nie mającymi żadnych szans ucieczki. Rewolucja neomarksistowska nabierała tempa od końca lat 60. i obecnie jest w stadium pełnej realizacji. To, że ludzie w olbrzymiej większości: albo jej w ogóle nie widzą, albo bagatelizują przejawy i zmiany przez nią wywołane, bierze się stąd, że jak dotychczas jest bezkrwawa. Usadowienii na szczytach UE i kluczowych miejscach zwasalizowanych państw wyznawcy Marcusego, Horkheimera, Fromma, Habermasa nie stosują (jeszcze) bezpośredniego terroru fizycznego, który znamy z bolszewickiej Rosji. Wykorzystują za to szeroko i z powodzeniem terror prawny i medialny. Zmieniła się taktyka:. nie od razu siekierą w łeb, jak za Lenina, Stalina, Mao czy Pol-Pota, lecz poprzez cierpliwą i konsekwentną perswazję oraz sankcje w kodeksach.
Wynikiem powstania i rozwoju naszej cywilizacji jest, w skrócie rzecz ujmując, zwiększanie zakresu dostępu do dóbr oraz poprawa ich jakości dla coraz większej ilości ludzi, co z kolei jest rezultatem poszerzania wiedzy i jej wdrażania w pożytecznych obszarach, przekazywania jej z pokolenia na pokolenie oraz pracy wkładanej w produkcję towarów i usług (materialnych i niematerialnych). By wyznaczony cel osiągnąć neomarksizm musi ludzi mentalnie obezwładnić i uczynić niezdolnymi do układania życia wedle własnej wolnej woli i poszerzania osobistej wolności. Dlatego, przede wszystkim, musi przyszłym niewolnikom odebrać wszystkie możliwości nabywania takich umiejętności praktycznych, którymi posługując się w życiu jesteśmy w stanie samodzielnie i/lub wspólnie z innymi zapewniać i polepszać warunki naszej egzystencji.
W istniejącej rzeczywistości powyższe objawia się na przykład tym, że neomarksizm od lat na naszych oczach, ale bez większego oporu przeobraża wychowanie, edukację i szkolnictwo w taki sposób, by młodzi ludzie, którzy przez nie przechodzą, nie potrafili dosłownie nic. By z większym lub mniejszym trudem osiągnięte przez nich wykształcenie było fikcyjne – nie nadawało się do czerpania z niego pożytku, czyli uzyskiwania poprzez społecznie użyteczną pracę środków w wymiarze niezbędnym do zaspokajania choćby najbardziej elementarnych i podstawowych potrzeb. Blokowane jest nie tylko nabywanie realnych umięjętności i trwa przekształcanie ich istoty, lecz co najważniejsze – pod olbrzymim naciskiem propagandowym zmienia się percepcja i ocena – ludzie en masse mają uznać je za nieistotne, niepotrzebne, a najlepiej – szkodliwe, czyli hamujące tzw. postęp warunkujący osiągnięcie szczęścia. Strasząc zanieczyszczeniami, dziurami, ociepleniami i z drugiej strony wabiąc m.in. „radością i wdzięcznością ze strony uratowanych, wolnych, szczęśliwych zwierząt na łonie nieskażonej przyrody”, bez większych trudności i sprzeciwów udało się przecież pomyślnie przeprowadzić deindustrializację. Przemysłu i fabryk nie ma, więc po co tutaj komuś wiedza i umięjętności do zarabiania w nich środków na utrzymanie.
Reasumując. z punktu widzenia neomarksistowskiej strategii dążenia do władzy i niepodzielnego jej sprawowania, jakakolwiek jeszcze funkcjonująca – będąca częścią systemu wytwarzania dóbr i zaspokajania potrzeb – racjonalna, prawidłowa, korzystna dla ogółu gospodarka (w tym oczywiście w lasach, jak w każdej innej dziedzinie) jest przeszkodą i śmiertelnym wrogiem postępu. Musi zostać anihilowana, kompletnie zniszczona. Dla mas niewolników jedyną szansą uniknięcia głodu, pozyskania środków do życia, źródłem nadziei i szansy na przetrwanie, ma pozostać tylko i wyłącznie posłuszeństwo komunistycznemu panu i władcy.
Czy sfiatowym lyderem nie wiem, ale czołówka z pewnością. A że generalnie mamy wielkie tradycje w rozmijaniu się papierów z rzeczywistością poziom tych magistrów bywa dramatyczny.
POżytecznie jest czytać ten blog. Myślałem, że to jakieś skarlałe chrabąszcze, a tu proszę: guniak czerwczyk.
Masz trochę racji
No, maja prawo… ale wazne, ze sie trzymacie.
A cmentarz katolicki? Co z kościółkiem? Zakładam, że się spalił, bo wszystkie drewniane kościółki płoną, a te które dziś widzimy, to rekonstrukcje.
W monografii z 1855 jest taki fragment:
W końcu ostatniego stulecia zamek uniejowski prawie zupełnie zniszczonym został przez wojny krajowe. W roku 1848 wyrestaurował go znów Alexander hrabia Toll, dzisiejszy donataryiusz Uniejowa.
Trzeba pamiętać, ze rosyjscy Tollowie dostali dobra uniejowskie za bitwę pod Ostrołęką, ale powyższy fragment dał mi nadzieje, że może się zasymilowali. Twoja wiadomość o cerkiewce przekreśla ten trop. No bo kto, jak nie oni, fundował cerkiew.
Ciekawe, czy i kiedy funkcjonowały w Uniejowie kircha i synagoga.