Proszę Państwa, ci, co kupili książkę „Recepta na miliony”, wiedzą, że pozostawia ona pewien niedostyt. Tak więc powstało, niejako na społeczne zamówienie, jej beletrystyczne uzupełnienie – powieść „Dwa lwy i teatr”, w której autorzy mierzą się ze wszystkimi niedokończonymi wątkami z książki Lesmana.
Oto, przedstawiona w punktach problematyka tej książki i ona sama
WĘZŁOWE KWESTIE DOTYCZĄCE TEMATYKI „DWÓCH LWÓW”.
- Fabuła oparta jest na wydarzeniach historycznych, dziury w historii, niejasności i wątpliwości zostały wypełnione postaciami i zdarzeniami o cechach prawdopodobieństwa, ale wymyślonymi przez autorów. Czyli – swoją daninę odebrała historia, ale też genre powieści sensacyjnej.
- Przekrój czasowy jest dość obszerny, obejmuje (w takiej czy innej formie narracyjnej) przełom wieków, międzywojnie, PRL i czasy współczesne. W związku z globalnością procesów historycznych rzecz dzieje się w Łodzi, Europie, Związku Radzieckim i Ameryce.
- Elementem sensacyjnym spajającym fabułę jest (SPOILER ALERT) z grubsza dublowana struktura sowieckich nielegałów/śpiochów. Materialne ślady tej operacji mogą się znajdować w Łodzi (patrz streszczenie).
- Głównym bohaterem jest wzajemnie przenikanie się struktur pieniądza, władzy i historia, jaka powstaje, również i ta, która zostaje przekazana jako jej wersja kanoniczna. Próbujemy zajrzeć pod spód tej kanonicznej wersji, zwłaszcza, że nie została dostatecznie wygładzona. Drugim głównym bohaterem jest Łódź, gdzie wspomniane przenikanie się zmaterializowało.
- „Dwa lwy” wychodzą od postaci Bolesława Lesmana i jego zainteresowań Oskarem Konem, ale skupiają się na rodzinie Eitingonów. Ustalenie absolutnych pewników wygląda na dość trudne, samo drzewo genealogiczne tej rodziny nastręcza poważnych trudności interpretacyjnych. Mało tego, że noszą często takie same imiona i żenią się więcej niż jeden raz, to jeszcze umieszczenie w ciągu pokrewieństwa bywa wzajemnie sprzeczne. Prawdopodobnie Max (freudysta) i Motty (Amerykanin) byli braćmi, Boris, Nahum (łódzki) i Naum (Leonid) byli dla siebie i dla tamtych dwóch kuzynami. Na pewno reprezentowali mniej więcej tę samą generację rodu. Leonid do dziś uchodzi za „rycerza” sowieckiego wywiadu, ale poza Hiszpanią jednak najbardziej znany jest ze zorganizowania zamachu na Trockiego. Oficjalnie nic Eitingonów nie łączyło, lecz zbieżności jest zbyt dużo. Książka zajmuje się odtworzeniem zależności, nie tykając w zasadzie tej części, która na Wschodzie (Szkłów, Mohylew, Moskwa i okolice) pozostała. Narzuca się przypuszczenie, że dużo z historii tej rodziny siedzi jeszcze w ruskich archiwach. Żeby przeprowadzić bardziej subtelną analizę potrzebna byłaby daleko idąca kwerenda w miejscach bardzo rozproszonych (tak jak rozproszone były działania Eitingonów) a to przekracza możliwości autorów i potrzeby przedstawionej narracji.
- Postawiona jest również dość wyraźnie teza, że interesy Eitingonów związane były z Moskwą, a interesy Kona z Berlinem. Obaj przeciwnicy byli zarówno aktywnymi aktorami (choćby ze względu na skalę), jak i ofiarami sił, których nie byli w stanie kontrolować, bo kształtowały się w jeszcze większym tyglu historii.
- W warstwie fabularnej dziejącej się w PRLu pojawia się postać ubeka, który awansuje do roli czynnika sprawczego w głównym nurcie fabuły. Prawdopodobnie większość kadry ubeckiej to niereformowalne (choć groźne) leśne dziadki, siedzące na uratowanych od spalenia papierach i nieprzemakalnych na zmiany świata. Jednak nie wszystko o tej grupie jest wiadome, być może były takie postacie jak Chmurzyński. Jest też ta figura oddaniem światu jego nieprzewidywalności, trudnych do ogarnięcia kontrastów wbrew regułom i docenieniem roli Przypadku.
- Niezwykle ciekawe rzeczy wyszły, gdy autorzy przyjrzeli się potomkini rodu Eitingonów, autorce książki o przodkach – „The Eitingons: A Twentieth-century Story”. Swoją drogą w myśl wieloletniej polityki rodziny nie powinna się odzywać, bowiem książka wywołała dość mocne polemiki i grzebanie w archiwach ze strony oponentów. Otóż pani Wilmers sama się opisuje jako redaktorka London Books Reviev (dwutygodnika o książkach, najbardziej wpływowego w branży w świecie anglosaskim o nakładzie około 80 tysięcy) robi też sporo, by uchodzić za typową, skromną intelektualistkę, oddaną pracy i zawsze w drugim szeregu. Tymczasem jest właścicielką tego periodyku, który przejęła w 1992 roku, prawdopodobnie w wyniku strat, jakie ponosił. W 2010 roku zadłużenie oceniono na 27 milionów funtów, co nie stanowi problemu, bowiem wierzycielem jest Trust Rodziny Wilmersów (!) Co to takiego? Ano, mamusia pani Wilmers, Cecilia („Cesia”, a jakże), była córką Borysa Eitingona z Łodzi, miała też siostry Lolę i Niutę. Podobno niezwykle romantycznie na statku do Ameryki poznała Charlesa Wilmersa, potomka żydowskiej rodziny z Niemiec, która osiadła w Anglii. Tylko że wybór nie był chyba taki ślepy, skoro Charles Wilmers był najpierw dyrektorem a później prezesem firmy Amitas, utworzonej specjalnie do interesów w USA spółki-córki międzynarodowego (choć pochodzącego rzekomo z Belgii) holdingu Sofina. Tenże miał niezwykle szeroki przekrój interesów: rurociągi naftowe, elektryfikacja, a nawet tramwaje i metro (Buenos Aires, Rosario). Na początku lat czterdziestych Sofin był przedmiotem zainteresowania Departamentu Sprawiedliwości i Departamentu Skarbu, które wówczas prowadziły śledztwo w sprawie przepływów kapitałowych obcych kompanii. Prawdopodobnie Sofin obracał pieniędzmi banków niemieckich. Gdy w 1952 roku Peron znacjonalizował transport w Argentynie, Sofin (występujący jako członek konsorcjum AATC) dziesięć lat walczył w sądzie, aż roszczenia do odszkodowania zostały w dużej mierze uwzględnione. Sofin istnieje do dziś. To duży, ukryty przed oczami nadmiernie ciekawskich globalny koncern inwestujący w: telekomunikację, spółki portfelowe, banki i ubezpieczenia, usługi wewnątrzfirmowe, fundusze prywatne, produkcję dóbr konsumpcyjnych, dystrybucję żywności i energetykę. Firma posiada udziały w Richemont, Colruyt, Danone, SES SA, Suzez SA, Eurazeo. Cokolwiek to znaczy, a na pewno znaczy. I to jeszcze nie koniec. Bratem Mary Key Wilmers jest, a właściwie był, zmarły w 2017 roku Robert G.Wilmers, najdłużej panujący współcześnie prezes banku – amerykańskiego (462 miejsce na liście Fortune500) M&T Bank, tyleż banku, co znowu: holdingu firm. Miliarder, właściciel posiadłości i winnicy we Francji, kawaler Legii Honorowej, kolekcjoner sztuki. Szycha. No niech ktoś powie, że to wszystko jest przypadek.
Ciekawe, acz charakterystyczne, że poglądy Wilmers i linia ideologiczna London Books Reviev są mocno lewicowe. Jakoś grube pieniądze lubią sprawiedliwość społeczną, a przynajmniej złudzenie walki o nią.
Tłumaczenie a vista z Google’a: W 1968 Wilmers poślubił reżysera Stephena Frearsa, z którym miała dwóch synów, Sama i Willa. Frears opuścił Wilmers, gdy była w ciąży z drugim synem Willem. Mieszkali na Gloucester Crescent w Camden Town. Para rozwiodła się na początku lat siedemdziesiątych. Mieszkająca w domu niania, którą Wilmers zatrudniła na początku lat 80., Nina Stibble, napisała do domu listy opisujące życie literackie w północnym Londynie; zostały one skompilowane i opublikowane (książka), a następnie przekształcone w serial telewizyjny 2016, Love, Nina.
poza stosuneczkami, pokrewieństwem, różnorodnością interesów i ciągłym procesem akumulacji coraz większego rodzinnego Eitingowego kapitału, ta jeszcze literacko uzdolniona niania co napisała listy które dały bazę serialową – jednym słowem bogatemu to i diabeł dziecko kołysze.
Tak, tak – i byk mleko daje !!!
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.