Problemem ludzi robiących sprzedaż na rynku książki i rynku treści w ogóle, (celowo nie piszę karierę, a sprzedaż właśnie), jest nieumiejętność opowiedzenia zabawnego żartu. I to w zasadzie kładzie całą ich produkcję i z miejsca ją unieważnia. Bez względu na to ile by mieli skrótów przed nazwiskiem i ile artykułów w specjalistycznej prasie by opublikowali. Nigdy nie zapomnę jak prof. Żaryn z kolegami założył miesięcznik o tematyce historyczno-politycznej zatytułowany „Na poważnie”. Już nikt go nie pamięta. Ostatnio zaś na poważnie o Polsce zaczęła rozmawiać ta jakaś Nowa Konfederacja. Teologia Polityczna jest tak bardzo poważna, że nie odróżnia aktywnego, biorącego udział w orgiach geja, od konserwatysty obyczajowego. Najlepsze zaś jest owo pragnienie powagi za wszelką cenę jest przypadłością dotykającą ludzi ponad podziałami. To znaczy siły postępu także chcą być poważne i serio. I to by było nawet śmieszne, gdyby nie było smutne i demaskatorskie. Oznacza bowiem, że wszyscy ci, pragnący powagi ludzie, są gdzieś tam głęboko, po piwnicach, powiązani ze sobą tajemnymi korytarzami, a ich rzeczywistą misją, jest ukrycie prawdy.
Musimy niestety wrócić do artykułu o konserwatyzmie rodziny Kubiaków, albowiem okoliczności i sposób funkcjonowania tej organizacji, tak to chyba trzeba nazwać, są eksploatowane nad wyraz intensywnie. Oto Teologia Polityczna nazywa Zygmunta konserwatystą, a postępowa autorka Marta Konarzewska, zrobiła właśnie wywiad z córką Tadeusza Kubiaka, Małgą, w którym wskazuje wprost na kazirodcze związki poety i jego dziecka. Mnie to, przyznam, bawi. Już zaraz wyjaśnię dlaczego. Oto pisze nam ta cała Konarzewska, co następuje.
Owszem, pisał też wiersze dla dzieci. Ale, jak zawsze podkreśla Małga, to tylko niewielka część jego twórczości, jego świata. Zresztą, gdyby dobrze „rozczytać” te wiersze, okazują się mroczne tak samo jak te dla dorosłych. Tak jak cały on – poeta o ciemnym wnętrzu i ciemnej historii, mroczny ojciec, kochanek, duchowy bliźniak rosyjskiego poety Jesienina.
Powinowactwo duchowe było już tyle razy wyszydzane, że doprawdy szkoda, bym ja się tym jeszcze zajmował. Dodam może tylko tyle, że owo powinowactwo dusz, bywa często po prostu powinowactwem budżetów, z których jeden i drugi poeta jest utrzymywany. Zainteresowało mnie owo zdanie o mrocznych wierszach dla dzieci. Znalazłem kilka próbek i oto one:
Wietrzyk?
– wieje.
Deszczyk? – pada.
A śnieg? – prószy.
Krawiec palto,
a szewc buty
pięknie uszył.
Co mi wietrzyk,
deszcz i śniegi…
Idę śmiało!
Wiatr mnie niesie
w deszcz – srebrzyście
przez śnieg
– biało!
Piękne prawda? Były jeszcze wiersze o warszawskich ulicach, ale jakoś żadnego nie mogę znaleźć. Pamiętam je jednak całkiem dobrze. Nie było tam niczego mrocznego, ani niczego co dałoby się zinterpretować dwuznacznie. Podobnie jest z wierszami Kubiaka dla dorosłych. One są jednoznaczne. Oto wiersz „Akt’, który równie dobrze mógłby się nazywać „Goła baba nad wanną”
Taka, jak jest. Nieprawdziwa jeszcze.
Futra odarte z przytulnych bydląt.
Suknie papuzim odjęte skrzydłom.
Koronki — szrony przeszyte dreszczem. W
ięc właśnie — tak?
Zrzucająca bucik ze skóry drewnem głuszonych cieląt.
Ciało, o którym śnią przed niedzielą nad ogryzioną kością — rekruci.
Rozpinająca obcisły stanik.
Tak coraz więc doskonalej naga
jak złota ryba na srebrnych wagach
deszczowych portów zmyślonej Danii.
Jest więc! Od źrenic po stopę wąską.
Abstrakcja w lustrze nad parną wanną,
gdy wznosząc białe ramiona — czarną leniwe włosy
związuje wstążką.
To jest normalny wiersz, normalnego faceta opowiadający o gołej babie. I on być może nie jest wynikiem jakichś jego fascynacji, ale po prostu napisany został, albowiem pan Kubiak miał łatwość składania rymów, podobnie jak ja mam łatwość codziennego pisania. Pisanie zaś o rozebranych kobietach, zawsze dobrze robi poetom, bo odwraca uwagę od ich agenturalnej działalności.
Jeśli idzie o inne wiersze Kubiaka, to są to normalne, pretensjonalne gnioty, charakteryzujące się tym, że autor „osadził je w kulturze” wymieniając gdzieś tam, jakieś nazwiska i miejsca, kojarzące się z czymś aspirującym inteligentom.
No, ale są pewne fakty, którym ominąć nie sposób. Małga Kubiak, czyli Małgorzata Kubiak, od wielu lat mieszka w Szwecji i jest performerką. Swego czasu gazownia opublikowała o niej duży reportaż i ja wtedy usłyszałem pierwszy raz o tej dziwnej kobiecie. Z tego co można się było zorientować cała jej życiowa aktywność polega na aranżowaniu zbliżeń z różnymi osobami oraz na filmowaniu tego i lansowaniu się na tym. Jeśli akurat nikogo nadającego się do seksu w pobliżu nie ma, pani Małga rozbiera się i aranżuje przed kamerą jakiś program autorski. I tak w kółko. Można by to nazwać uzależnieniem albo dysfunkcją, ale ona – i trzeba dziewczynę za to pochwalić – zrobiła z tej swojej przypadłości biznes. Skąd tej nieszczęśliwej kobiecie się to wzięło? Marta Konarzewska sugeruje, że to z powodu mrocznego powinowactwa jej ojca poety z Jesieninem. Uważa też, że pomiędzy Małgą, a jej ojcem istniała taka sama więź, jak pomiędzy Serge’m Gainsbourg a Charlotte Gainsbourg, jego córką. I tak można w nieskończoność, albowiem zawsze coś jest podobne do czegoś. Już z tego szydziliśmy, ale można jeszcze raz – Yama po po japońsku góra, a po polsku dziura. Kura to rzeka, a kura to ptak nielot i tak można w nieskończoność. To, że coś jest do czegoś powierzchownie podobne nie decyduje o tym, że rzeczy te mają jakiś rzeczywisty związek.
Oczywiście, ja się zgadzam z panią Konarzewską, że Tadeusz Kubiak, zmarnował życie swojej córki czyniąc z niej wariatkę. Ona zaś próbowała się z tego ambarasu jakoś wyrwać i teraz jest tu gdzie jest. No, ale to nie jest materiał na dętą opowieść o głębokim, grzesznym zauroczeniu. To jest materiał dla prokuratora, psychiatry, kryminologa, a także materiał do dyskusji – tym razem naprawdę poważnej – o kondycji tak zwanych elit w PRL i ich kompletnej degeneracji. Takiej dyskusji jednak nie będzie, albowiem co innego jest dziś uważane za poważny wymiar dyskusji. I my wiemy co – demonstracje. Wystarczy zademonstrować coś, niech to będzie znajomość poezji klasycznej, albo futurystycznego malarstwa, albo czegoś innego, wyrażona w rejestrach takich, jak to czyni Teologia Polityczna, albo Marta Konarzewska, żeby zyskać miano osoby poważnej i poważnie traktującej temat swoich badań. To jest oczywiście ściema. Jeśli uznajemy, że Tadeusz Kubiak był pedofilem regularnie dobierającym się do swojej córki, to wymiatamy jego wiersze z przedszkoli i szkół, a jest ich tam pełno. I cały czas pisze się programy edukacyjne na bazie tych utworów. Jeśli uznajemy, że to jest nieprawda, to niech te wiersze zostaną, ale skoro i Teologia Polityczna i Marta Konarzewska, usiłują coś, pardon, trafić na rodzinie Kubiaków, to znaczy zrobić jakiś szum i zarobić parę złotych, to coś trzeba ustalić. Nie można uczyć dzieci wrażliwości na wierszach pedofila, no chyba, że mamy zamiar wychować je na poważnych badaczy literatury. No, ale tego chyba nikt z rodziców nie chce?
Jak było naprawdę? Nie wiem. Przypomnę tylko jeszcze raz to co o Tadeuszu Kubiaku napisał Hłasko, że kiedyś złapał karła, gdzieś na ulicy i usiłował go opylić, żeby mieć na wódkę. Jeśli ktoś robi takie rzeczy, które – literacko opracowane są nawet śmieszne – to znaczy, że jest po prostu chory i zdegenerowany. Należy go izolować i leczyć, a nie kazać mu donosić na bliźnich i zajęcie to maskować wierszami dla dzieci. No i jeszcze kwestia konserwatyzmu, który Zygmunt Kubiak brat Tadeusza wyniósł zapewne z domu rodzinnego. Bo i skąd można wynieść konserwatyzm, przecież nie z fabryki łożysk tocznych. Patrząc na jednego i drugiego widzimy, że coś z tym konserwatyzmem było nie tak. Prawda? Szczególnie jeśli dodamy do tego ową Polskę lat pięćdziesiątych opartą na strukturach towarzyskich.
Daję Wam słowo, że już do tego nie będę wracał. Jutro będzie o czymś zupełnie innym. Aha, jeszcze link do wywiadu z tą całą Konarzewską
https://ksiazki.wp.pl/wykleta-corka-kubiakow-historia-o-wiezi-bliskiej-kazirodztwa-6473977556174465a
Chów wsobny (kazirodczy) doprowadza do degeneracji nie tylko pojedynczych osobników ale całych zbiorowości – artystów, pisarzy, naukowców, polityków ☺
A także sportowców
„To znaczy siły postępu także chcą być poważne i serio.”
Miało być – siły podstępu? 🙂
„Bo i skąd można wynieść konserwatyzm, przecież nie z fabryki łożysk tocznych.”
Nie lekceważyłbym łożysk tocznych jako symbolu konserwatyzmu. 🙂
Konserwatywne spojenie rzeczywistości, takie jak w precyzyjnie zaprojektowanym łożysku, zapewnia wielką wytrzymałość i trwałość zjawisk. Łożyska z botoxu z plastikowymi tęczowymi kulkami są zawsze co najwyżej atrapą rzeczywistości.
Z tego co pamiętam Zygmunt wyparł się brata Tadeusza, tak jak Józef Mackiewicz swojego brata Stanisława, także cała ta nagonka w Zygmunta nie mam sensu, Coryllus przy takim podejściu nie powinien drukować Mackiewicza w Nawigatorze.
Dopóki nie ma kwitów w IPN na Krzeczkowskiego, Kubiaka Zygmunta nie należy tak bez sensu deprecjonować autorów, proszę poprosić IPN lub Cenckiewicza o komentarz.
Kurski też się swego czasu wyparł brata. A dlaczego mam nie drukować Józefa Mackiewicza?
przeraźliwie smutny ten wywiad, nie no dzieciństwo Małgi nie do pozazdroszczenia, z tej dziecięcej traumy się nie wychodzi, ta trauma defasonuje całe jej dorosłe życie,
Małga udaje że wszystko jest „wdechę”, no nie jest
Nie czytałem chyba nic z tej Teologii Politycznej, ale jak oni chcą zrobić z Kubiaka „konserwatystę”? Z tego, zresztą dość kiepskiego wywiadu, z panią Konarzewską zrozumiałem tyle, że ta Małga K. jest taka jaka jest bo wychowywała się w bardzo postępowym środowisku: sławni ludzie, prl-owska bohema, kazirodztwo… i teraz ona to kontynuuje: szwedzka bohema, feminizm, „sztuka kobieca”, festiwale LGBT.
Tak jest z tymi poetami ,co jeden to wyrasta z jakiegoś seksualnego wykorzystywania a niektórzy to już konfabulują o swoich przeżyciach i grają po prostu przewrażliwionych . Ilu z nich naprawdę przechodziło tak tragicznie te molestowania i gwałty czy co tam wymyślą ? Poezja okazuję się jednym blefem ,bardziej wykorzystuje swoje narzędzia do kłamstwa niż pokazania prawdy w napięciu między znaczeniami . To chyba potrafią faktycznie utalentowani ,reszta nie jest warta funta kłaków . O ile ta prawdziwa poezja się zdarza .
Struktury towarzyskie czyli stary kawał z nowymi ilustracjami: Dlaczego cykliści
Jak to było z cyklistami? Obchodzili jakieś zakazy stowarzyszania się? I dlatego w zaborze rosyjskim pojawiła się karta rowerowa? Do kontroli ? Chyba jako jedyna na świecie?
Nie odnotowałem w moich lekturach tematu zezwoleń rowerowych, a książkę Prusa o jego doświadczeniach cyklistycznych mam na liście do przeczytania (jak generalnie wszystkie „blogi” Prusa). W mojej starej prasie mam informację z roku 1924:
„Cykliści! Uwaga! Dyrekcya policyi we Lwowie w porozumieniu z Magistratem wydaje następujące przepisy jazdy rowerami w obrębie m. Lwowa: 1) do ruchu na drogach publicznych w obrębie m. Lwowa mogą być dopuszczone tyllko rowery zarejestrowane przez Dyrekcyę Policyi oraz zaopatrzone w numer rejestracyjny”.
A potem wiele podobnych aż do roku 1945, gdy podobno prasa doniosła o konieczności rejestracji rowerów do 1 września. Z okresu nieco późniejszego osobiście pamiętam karty rowerowe i tabliczki rejestracyjne na rowerach. Te postępowe idee nie zginą tak długo, jak istnieją urzędnicy i ich przełożeni, którzy muszą się wykazać i pisać sprawozdania z aktywności.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.