sie 022018
 

Wiem, że nie ma powodu świętować, ale dziś mija dziewięć lat od chwili kiedy założyłem bloga w salonie24. Kiedy pomyślę, że jednym z pierwszych komentatorów mojego bloga był człowiek o nicku panna wodzianna, który już dziś nie żyje, robi się trochę dziwnie. Dziewięć lat to dużo czasu. Kiedy patrzę na pokój, w którym spędziłem te dziewięć lat, przesuwając się czasem spod jednego okna pod drugie, nie mogę uwierzyć, że to wystarczyło, żeby powstał te blog, wydawnictwo, potem kwartalnik, w międzyczasie te wszystkie książki, Szkoła Nawigatorów, a teraz jeszcze prawy górny róg. Dziewięć lat jeżdżenia na fotelu z kółkami po powierzchni czterdzieści osiem metrów zagraconej książkami i sprzętami. A przecież nie została jeszcze zrealizowana nawet połowa planów.

Tak, jak przy okazji poprzednich rocznic, chcę przypomnieć wszystkim, którzy czasem się niecierpliwią, że pierwszą książkę wydałem, kiedy na ilość odsłon na blogu oscylowała wokół 700 na dobę. Kiedy w ogóle zaczynałem prowadzić bloga, nikt wokoło nie rozumiał po co ja to robię i dlaczego dokładam sobie dodatkowej pracy za darmo zupełnie, podnosząc popularność ludzi obcych i nastawionych do takich jak ja wrogo. To jest pewna technika i ona jest łatwa do opisania, a także do realizacji, ale wzbudza niechęć wielu osób. Trzeba bowiem, rzeczywiście za darmo i bez nadziei na cokolwiek popracować trochę na kogoś, w dodatku ten ktoś ma wobec nas same złe zamiary. W najlepszym razie jest obojętny i traktuje nas jak biednych frajerów. Tak było w przypadku salonu24. Jakie z tego płyną korzyści? Bardzo wyraźne i nie nadające się do zakwestionowania – wskakujemy w ten sposób na falę. Potem zaś okazuje się, że możemy nią kierować. Nie wiem jak to jest, że wielu ludzi tego nie zauważa, tej metody. Może przez to, że różne rzeczy przychodziły im zawsze łatwiej niż mi, może dlatego, że są przyzwyczajeni do pewnego komfortu, którego ja nigdy w zasadzie nie miałem. Mam na myśli komfort podstawowy. Kiedy zaczynałem pisać bloga w salonie, gdzie teraz siedzę, nie było drzwi. Ogromny otwór wejściowy, oddzielający salon od korytarza zasłonięty, był wielką, burą szmatą. Dziś nikt już tego nie pamięta. No dobrze, ale nie rozczulajmy się za bardzo. Jeśli ktoś nakręca koniunkturę i doprasza do niej obce osoby, nie żądając nic w zamian, a jedyną niedogodnością jaką stwarza jest sztuczna hierarchia, którą tworzy na użytek propagandowy, to nie ma się co zastanawiać. Trzeba to wykorzystać na ile się da. Próbowałem to tłumaczyć wielu ludziom, zdradzającym nieraz objawy niezwykłej inteligencji, ale zawsze bez skutku. Niecierpliwość zawsze zwyciężała. Nie mogłem nikomu wytłumaczyć, że czasem trzeba bardzo długo czekać, żeby osiągnąć coś naprawdę. A nie dość, że czekać, to jeszcze coś bez przerwy robić. Przychodził tu kiedyś taki Marek, któremu zdawało się, że pismo periodyczne założymy już na samym początku blogowania. To było niemożliwe, głównie z tego powodu, że ja przy całym swoim, wsiowym sprycie, muszę wiele rzeczy przećwiczyć w praktyce, żeby w nie uwierzyć. Nie miałem w tamtych czasach pojęcia jak wygląda współpraca z drukarnią i nie miałem jeszcze zaprzyjaźnionej drukarni. Nie było więc o czym gadać. Ludzie jednak często karmią się różnymi wizjami, a im bogatszą mają przeszłość i więcej w niej potrzebnych do utrzymania się na rynku doświadczeń tym gorzej. Nie zauważają oni bowiem, że świat w którym żyli i pracowali, został po prostu wykarczowany. To zaś, co zostało nie nadaje się do odbudowy, a żeby myśleć o sukcesie, trzeba szukać koniunktur, które pozornie nie rokują na nic.

Tego się nie da wytłumaczyć nikomu, głównie z tej przyczyny, że każdy chciałby być od razu traktowany bardzo serio i z należytym jego osobie szacunkiem. Tak o sobie myśleli wszyscy dziennikarze i byli dziennikarze, którzy swego czasu pojawili się w salonie24. Tymczasem salon został zorganizowany po to, by tę ich pewność siebie zdewastować i zniszczyć, by im odebrać samozadowolenie i spokój. Z tego brał się napęd i koniunktura. Pamiętam, jak któregoś roku zimą, na samym początku, kiedy blogosfera otoczona była aurą niezwykłości i wiele osób oczekiwało, że wyrosną z niej prawdziwe jakieś talenty, które rynek będzie następnie hołubił i dopieszczał, pojechałem do Warszawy na zawody karate. Pojechałem z moim, małym jeszcze wtedy synem i na korytarzu tej szkoły, w której odbywały się zawody, spotkałem Radosława Krawczyka. Nikt już dziś o nim nie pamięta, ale był to jeden ze współtwórców salonu24. Oczywiście poznaliśmy się, bo był to czas największego entuzjazmu i tej dziwnej aury otaczającej blogosferę. Ja zaś byłem już wtedy rozpoznawalny. Krawczyk popatrzył na mnie jak na martwego ptaszka i nawet nie próbował nawiązać kontaktu. Ja tego oczywiście nie oczekiwałem, nie obraziłem się, nie oburzyłem, przyjąłem do wiadomości ten stan i dalej robiłem swoje. Na pewne rzeczy po prostu nie mogłem mieć wpływu.

Pomyślałem wtedy, że nie ma na co i na kogo liczyć. Pomyślałem, że oni, kiedy już wykorzystają wszystkie możliwości wyciągnięcia pieniędzy na ten cały salon, zamkną to albo unieważnią i trzeba się bardzo spieszyć, żeby napisać jak najwięcej, zanim to się stanie. Chyba nawet rozmawiałem o tym z kolegami, ale nikt nie rozumiał o czym mówię, szkoda. Ludzie przychodzili na blog, a potem odchodzili, poirytowani lub zdegustowani moją postawą. Ja ich oczywiście usprawiedliwiam i tłumaczę, bo wiem, że z wyjątkiem ewidentnych szaleńców, mieli oni szczere i dobre intencje. Brakowało im tylko cierpliwości. Mnie też jej czasem brakuje, ale wtedy patrzę na ten salon, po którym jeżdżę na fotelu i przypominam sobie, nie tak dawne przecież czasy, kiedy spod płyt nida gips wystawała żółta folia izolacyjna, która w czasie wielkich wichrów trzepotała tu wewnątrz domu, jak stado spłoszonych ptaków. Chałupa bowiem była przez wiele lat niezaizolowana od zewnątrz i wiatr hulał tu jak chciał. Patrzę na to i niczym się nie przejmuję, albowiem przez te wszystkie lata nauczyłem się jednego – nie tracić z oczu celu. Czego Wam i sobie życzę. W tym roku, o ile Pan Bóg pozwoli, zaczniemy nową przygodę. Tak jak poprzednio wykorzystamy do niej falę wzbudzoną przez kogoś innego i tak jak poprzednio puszczę mimo uszu głosy krytyków i doradców pragnących tylko mojego dobra. We wrześniu jedziemy z profesorem Kucharczykiem do zamku w Karpnikach, żeby tam nagrywać materiały promocyjne o książce Hohenzollernowie, która zostanie wznowiona już w sierpniu. To nie jest moja książka, ale nie ma to znaczenia. Podniesiemy jej znaczenie i cenę tą promocją. Potem zaś tę samą metodę zastosujemy wobec innych książek. W tym też roku rozpoczniemy organizowanie konferencji. Będą się one odbywać w pałacach i zamkach na terenie całego kraju i będą płatne. Ilość miejsc na takich imprezach będzie ograniczona, a nawet mocno ograniczona. Na początku września rozpocznę zapisy na pierwszą z nich. Jeszcze nie wiem gdzie się odbędzie, bo rozważam kilka lokalizacji. Na pewno nie blisko Warszawy, albowiem chcę, żeby także mieszkańcy innych ośrodków, w których nie odbywają się targi mieli szansę wziąć udział w jakimś wydarzeniu związanym z naszymi książkami. Jeszcze nie wiem ilu i jakich prelegentów uda mi się zaprosić, ale wiem, że termin konferencji to będzie pewnie koniec listopada, albo początek grudnia. To dobry termin, bo późna pora, duża odległość i tak zwane ogólne trudności zniechęcą i odstręczą malkontentów, a także ludzi małej wiary. Nie przewiduję udziału w tych konferencjach innych wydawnictw niż moje własne. Mam też nadzieję, że uda się je zorganizować w cyklu naturalnym, to znaczy, że będzie ich tyle ile pór roku – cztery. Mam też nadzieję, że każda odbywać się będzie w innym, ciekawym miejscu.

Na dziś to tyle. Módlmy się o zdrowie i cierpliwość dla wszystkich. Tylko to zapewni nam zwycięstwo. Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie umieszczę dziś gawędę o książkę „Bagno głębokie”

  30 komentarzy do “Dziewięć lat czyli cierpliwość nagrodzona”

  1. POWODZENIA.

  2. Trzymam kciuki i rzecz jasna gratuluję tych 9 lat.

    A tymczasem, chcąc nie chcąc, Twoje nazwisko pojawia się w wRealu24.pl – Grzegorz Braun już drugi raz cytował Twoją diagnozę „władza jest święta albo tajna”:
    https://www.youtube.com/watch?v=x7EVPhOjXHQ&t=8s
    https://www.youtube.com/watch?reload=9&v=Clz-TFkQgFg

  3. Jak to mówią między nami nawigatorami – CAŁA NAPRZÓD i do celu!!!

    Dzięki za te wszystkie lata…

  4. Blog, wydawnictwo, kwartalnik, książki, komiksy, targi to wszystko tylko środki. Najważniejsze, że ludzie zaczynają myśleć i mówić Coryllusem et consortes:) Ostatnio umieściłem tutaj link z wykładem, we wstępie którego prowadzący promuje „ukraińską” Szkołę Nawigatorów. Dzisiaj na czacie rozmawiałem z pewnym narodowcem o Piłsudskim. Facet czytał „Przednią Straż” i Woyniłłowicza. A to oznacza, że to co robi Gospodarz jest WAŻNE i trafia do coraz większej grupy osób. Szczęść Boże

  5. Dziękuję za wszystkie wypite kawy i herbaty  przy czytaniu bloga. Na następne kupiłam wieeelki zapas 🙂

  6. Będę mógł skorzystać, czy będzie selekcja?

  7. Selekcja oczywiście będzie, ale tak jak napisałem konferencje będą płatne, niemało w dodatku. Trzeba będzie dojechać na miejsce odosobnienia, a poza tym mieć garnitur i krawat, albowiem gość w krawacie jest mniej awanturujący się.

  8. Alleluja i do przodu jak mawia klasyk 😉 100 lat blogowania,pisania i wydawania książek etc…!

    Mam nadzieję,że zawitasz na świętą Warmię i znowu się spotkamy.

  9. A planowana jest rejestracja? Bo brak garnituru mnie dyskwalifikuje na starcie.

  10. tymczasem na prawy.pl polityka odmienna: etat ma koleś z autyzmem(czym się chwali w tekstach) żeby codziennie wrzucał „lekkie ciekawostki” o grach i czaszkach faraonów „żeby zostawiać lekki niedosyt”. To świadczy o celowym ogłupianiu. W dodatku koleś chwali się, że wydał książkę, której nie ma. Może stare baby się złożyły i wydał przez vanity press albo self publishing, a może oficer prowadzący skierował na niego hajs.

  11. Wchodzą tylko ci, którzy wykupią udział. I tyle. Garnitur Ci daruję

  12. Modlę się codziennie. Dziękuję za wszystko, niech Bóg błogosławi i prowadzi.

  13. W imię Boże!

    A w kwestii cierpliwości- na „trujce” PR nadają słuchowisko „Kochanka…” Sergiusza Piaseckiego.

  14. Powodzenia i Opieki Boskiej.Dobrze rozumiem drogę.którą Pan przebył,bez widzialnych efektów na jej początku.Podobną przebyłem w innej branży.A wybiera się Pan na południowy-wchód Polski?

  15. Dziękuję za wszystkie te lata i  czekam na każdy kolejny tekst.

  16. Jutro jadę na nagrania do Rzeszowa, ale będę cały czas w pracy

  17. Niech Bóg prowadzi

    Powodzenia Gospodarzowi i calej Rodzinie

  18. kilka elementów takich jak niewyględna zasłona oddzielająca salon i ten brak zaizolowania salonu od warunków atmosferycznych – przekonuje mnie że ma Pan cudowną żonę, proszę o niej nie zapominać , bo 40% sukcesu męża to cierpliwość żony.

  19. Panie Gabrielu, niech Pan Jezus błogosławi w pracy. Bóg zapłać za troskę o prawdę.

  20. W sobotę ruszam w pieszą pielgrzymkę do Agłony. Dołączam intencje Szanownej Rodziny i Komentatorów.

  21. Inspirująca jest Pana działalność. Gratulacje i dzięki za tę inspirację!

  22. >a poza tym mieć garnitur i krawat…

    lub ekwiwalent do Imperialnego toastu

  23. Życzymy wsamraźnych temperatur na tej pielgrzymce, bo u nas pątnicy idą w ogromnym upale, z naszej strony modlitwa o wytrwałość.

  24. Panie Gabrielu, i ja dołączam do grona gratulujących, pięknie życzących, pamiętających w modlitwie. Dziękuję za Pana pracę, której owocami tak szczodrze dzieli się Pan z bliźnimi.Tak, żona Pana Gabriela, to musi być nadzwyczajna kobieta.

  25. A wiec to byl 2 sierpnia 2009 roku…

    … wyjatkowy i szczegolny  !!!   Dla mnie tez tamten rok byl i jest niedozapomnienia  !!!

    14 lipca poznalam Michela… a potem zwalily sie na mnie we Francji  wszystkie plagi egipskie… wiadomo, ze nie myslalam nawet o internecie.  Z  tamtej perspektywy znajomosc moja okazala sie dla mnie… Opatrznosciowa… przygoda z internetem zaczela sie dla mnie dopiero za  2 lata, kiedy moja wspaniala patronka „przymusila” mnie do kupna laptopa… no i wtedy bardzo szybko „odnalazlam” w sieci Panski blog… jeszcze u Ssssakiewicza…

    … i ta najwspanialsza moja zyciowa przygoda trwa do dzisiaj… znajomosc z Michelem tez.

    Zycze Panu, Panie Gabrielu – jak zawsze – przede wszystkim  ZDROWIA… Panu,  Rodzinie,  Wspolpracownikom aby zyczliwosc ludzka i zrozumienie zawsze bylo przy Panu i przy Was… sukcesu Panu nie zycze bo on jest przy Panu od samego poczatku…

    … a zatem… Bog zaplac za wszystko co do tej pory i szczesc Boze na przyszlosc… kolejnych rownie udanych conajmniej 9 lat  !!!

  26. Udział brzmi groźnie. Zobaczymy czy udźwignę… cierpliwie poczekam na wieści.

  27. Czy ja mogę mieć prośbę odnośnie Agłony?

    Jeśli jedzie Pani/Pan z aparatem fotograficznym, to czy może Pani/Pan sfotografować tablicę poświęconą ks. Borodziczowi, który był tam na zsyłce w 1910 r. Rzecz jasna, jeśli taka tablica upamiętniająca istnieje – bo nie jestem tego pewien.

  28. To już naprawdę dziewięć? Wszystkiego dobrego!

  29. Gratulacje..trochę spóźnione..Dziękuje za możliwość uczestnictwa w”tym” przedsięwzięciu..Pozdrawiam

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.