mar 202024
 

Wczoraj znowu nie mogłem się powstrzymać i oglądałem występy wujka Czarka. Powiedział on w pewnym momencie coś takiego – cytuję z pamięci – no jak długo możesz mieć pomysły? Zamyśliłem się i szukałem odpowiedzi. Dla siebie oczywiście, a nie dla wujka Czarka. Myślę, że bardzo długo można mieć pomysły, o ile człowiek nie pokierował swoim życiem tak, że musi zarabiać na wygłupach. Wtedy wszystko kończy się raczej szybko i pozostają tylko kawały o teściowej i nieporozumieniach z żoną, bo te wszyscy rozumieją. A my proszę…nie poszliśmy w wygłupy i możemy się teraz, na luzie i bez napinki, zastanawiać nad filozofią wyczynu i istotą pojedynku na śmierć i życie.

Obejrzałem sobie ostatnio film pod tytułem „Le Mans 66”. O kierowcach wyścigowych Forda. Bardzo mi się podobał, albowiem zagrali ci aktorzy, których nie trzeba się wstydzić przy oglądaniu. Zachowywali się w sposób przewidywalny, a na ekranie demonstrowali to, co zawsze się widzom najbardziej podoba – skrajny profesjonalizm skonfrontowany z bucowatą i gamoniowatą władzą pieniądza.

Zanim przejdę do opisu fabuły, chciałbym poświęcić chwilę wyczynom filmowym. Nie pamiętam nazwisk tych aktorów, ale jeden grał w filmie „Bielmo” i w filmie „Prestige”, a drugi w „Dobrym pasterzu” i „Better call Saul”. Żeby poważnie myśleć o tych produkcjach, to znaczy w kategoriach wyczynu, trzeba oddalić się nieco od fabuły. Od razu można powiedzieć, że film „Bielmo” to klapa. „Prestige” zaś to sukces, ale taki, który przeszedł bez większego echa. „Dobry pasterz” znany u nas jako „Dory agent” to film skrajnie ponury i raczej bym go nie polecał do oglądania drugi raz. Natomiast „Better call Saul” lubią wszyscy i wszyscy uważają za swój obowiązek, żeby wspomnieć o tym serialu choć raz, kiedy rozmowa toczy się na temat seriali. Ja to obejrzałem dość dokładnie. Po namyśle zaś doszedłem do wniosku, że jest to prawdziwy wyczyn. Całkowicie dęty, rozpadający się w rękach scenariusz, w którym najważniejszą postacią trzeba było uczynić faceta z trzeciego planu, żeby montowana na chybcika, za 20 dolarów historia się nie rozsypała, przykuł uwagę milionów widzów. Wszystko przez Boba Odenkirka, który to wyprodukował, zagrał w tym, dobierając obsadę według dobrego klucza – im kto gorzej wyglądał tym lepiej. W zasadzie cała obsada to postaci charakterystyczne. Może nie freaki, ale dziwadła na pewno. Nawet dziewczyna głównego bohatera – Kim – jest – umówmy się, taka sobie z urody i na pewno nie jest gwiazdą. Powoduje to, że ludzie chcą ten serial oglądać. Mnie on zmęczył, ale rodzinie się podobał więc siedziałem cicho. Zmęczyły mnie głównie braki w scenariuszu i przeniesienie – nagle – całe ciężaru odpowiedzialności za akcję na Mike’a, emerytowanego tajniaka, który pracuje na parkingu. Tak naprawdę to on i Gustawo Fring trzymają ten film w pionie. No i dobudowywane ciągle, na chybcika, wątki poboczne. I postaci, takie jak Lalo Salamanca, bez których ten serial skończyłby się zanim na dobre by się rozpoczął. Ktoś powie – ale to jest tak, jak w życiu, pojawiają się jacyś ludzie i znikają. Możliwe, ale uważam, że w filmie i serialu, który robi zamach na formaty wręcz kafkowskie, jak to się dawnymi laty mawiało na wydziałach polonistyki, jak kraj długi i szeroki, nie powinno tak być. A skoro jest i ludzie się na to łapią, to mamy do czynienia z pewnym wyczynem. Nie takim, jak to pokazują w filmie „Prestige”, ale jednak wyczynem.

Kolej na omówienie następnego wyczynu. Oto, jak napisał, jeden z komentatorów, który był na występie Witolda Gadowskiego, musimy się spodziewać po panu Witoldzie rzeczy naprawdę niesamowitych. Oświadczył on bowiem, że będzie zakładał szkołę rycerską, czy też wręcz szkoły rycerskie. Mają one – który to już raz – stworzyć system wychowujący nowe, patriotyczne elity. Entuzjazm na sali był ponoć ogromny. Książki pana Witolda schodziły, jak świeże bułki, a on sam był otoczony powszechnym uwielbieniem. Do tego jeszcze założył Ruch Obrony Polaków, który ma mieć ekspozytury w całym kraju. Sukces murowany. Aha, dowiedziałem się też, że pan Witold handluje kawą. Nie wiem czy to czasem nie plotka, ale wydaje mi się, że raczej naturalna konsekwencja zaplanowanych działań. Jak ktoś na wizji pije ciągle kawę, to prędzej czy później dostanie propozycje od producenta lub jakiegoś dystrybutora. I kolejny sukces można odnotować na koncie.

No, ale mnie najbardziej uwiodła ta szkoła rycerska. To kolejny projekt mający podnieść poziom lokalnych elit. Wcześniejszy – kościół, szkoła, strzelnica, kostnica, szubienica, poniósł bowiem fiasko. Nie widać jednak, żeby jego uczestnicy, ci którzy finansowali występy głównych moderatorów ruchu, czuli się szczególnie źle. Zabawa była przednia. Można było się podniecać w grupie, wymieniać poglądy, czekać na kolejny event, żyć po prostu. A, że w scenariuszu były jakieś luki? Oj tam, oj tam…A kto ludziom coś lepszego zaproponował? Przecież nie Kaczyński.

Przejdźmy teraz do fabuły filmu „Le Mans 66”. Główny bohater to były kierowca wyścigowy, który brał udział w rajdzie na torze Le Mans i zwyciężył. Jako jeden z nielicznych nie-Europejczyków, w samochodzie Aston Martin. Jego kolega to brytyjski kierowca i mechanik Ken Miles. Obu łączy szorstka przyjaźń, a cały film aż ocieka pozytywnymi emocjami, które emanują z relacji Miles z żoną, synem oraz kolegą, który zajmuje się dziś projektowaniem samochodów. Miles kocha żonę, ona jego, syn jest zafascynowany ojcem, ojciec swoją pracą, ale niestety praca  w warsztacie nie przynosi dochodów. Skarbówka go więc zamyka, a Miles pozostaje bez grosza. Jak raz w tym samym czasie mają się zamknąć zakłady Forda, bo nie ma sprzedaży. Henry Ford II zbiera załogę na hali – wszystkich od top managmentu po ostatnich zamiataczy – i mówi im, że mają coś wymyślić. Najgłupiej wyglądający menedżer, szef działu sprzedaży, wpada na pomysł, że trzeba kupić Ferrari. Idą na negocjacje, ale Enzo Ferrari, który rozumie, że pieniądze to nie wszystko, a prawdziwy sukces można zrealizować niewielkim kosztem, ale za to wielką pasją, spuszcza ludzi od Forda po brzytwie i łączy się z Fiatem. Dokłada włoską jakość do włoskiego badziewia, które handluje masówką, dla przeciętniaków i w ten sposób zyskuje efekt propagandowy i biznesowy, na jaki nie mógł sobie pozwolić nikt. Marka i marka, wyczyn i wyczyn – bo nędza samochodów Fiata też jest swego rodzaju wyczynem. Oczywiście nie ma w tym filmowym dealu żadnego tła czyli komunistów, którzy opanowali zakłady Fiata i rządzili nimi jak chcieli podpisując kontrakty w Polską, na przykład. No, ale to dopiero za cztery czy pięć lat, bo na razie mamy rok 1966.

Po tej klęsce ludzie Forda wpadają na pomysł, że trzeba wygrać wyścig w Le Mans, żeby podnieść sprzedaż i zniszczyć konkurencję. No i bizantyńska hierarchia zakładów Forda, oparta o wielkie jak Himalaje ego Henry’ego Forda II zaczyna prace nad wyścigówką. Dobierają najlepszych, między innymi Milesa i jego kolegę. Jeden projektuje prototypy we własnych warsztatach, za co płaci Ford, a drugi je testuje. Grający Milesa aktor cały i z daleka śmierdzi nieziemskim profesjonalizmem. Opowiada jakieś niesamowite rzeczy o tym, co trzeba zrobić, żeby samochodów był jeszcze lepszy i jeździ nim jak szatan. Wszyscy rozumieją, że tylko on może wygrać dla Forda Le Mans. Kiedy przychodzi co do czego, okazuje się jednak, że kierownik projektu, nie wiadomo z jakiej racji wyniesiony na to stanowisko, utrąca Milesa. Pokazują to, jako konflikt osobisty, bo kiedyś tam w czasie jakiegoś pokazu Miles się źle wyraził o jednym z pierwszych prototypów. Serial jest tak ustawiony, że facet, który jest gamoniem, dupkiem, szkodnikiem i nędzą, reprezentuje tych, co chcą „grać w drużynie”. Miles zaś to nieokiełznany indywidualista „grający na siebie”. Miles zostaje odsunięty od wyścigu, a jego kolega wielce nad tym ubolewa. Oczywiści do Francji jedzie ktoś inny, ale wyścig zostaje przegrany przez awarię skrzyni biegów. I wtedy po raz pierwszy słyszymy nazwisko Mac Laren.

O co chodzi? O przetestowanie wozu, co jest niesłychanie ryzykowne, przez Milesa, odsunięcie go w ostatniej chwili, a potem wykreowanie nowego zwycięzcy. Kierownik projektu, który jest głównym złym w tej historii, wcale nie musiał nim być. Szczególnie, że widzimy jak w pewnym momencie, kiedy wszyscy są już na torze w Le Mans i obserwujemy wielki pojedynek – Ferrari – Ford – Caroll Shelby – przyjaciel Milesa –  kradnie Włochom dwa stopery. Po co to robi? Nie wiemy, ale zagrane jest to tak, że wszyscy uważają to za świetny kawał. Włosi oczywiście latają jak poparzeni i coś tam świergolą w swoim głupkowatym języku.

Mamy więc w filmie pokazane dwa pojedynki, z których każdy ma swoje tło. A tło, trzeba Wam wiedzieć, jest w pojedynku najważniejsze. Z tła bowiem – zawsze – wyprowadzone zostaje decydujące pchnięcie, które rozstrzyga losy starcia.

Pojedynek Ford -Ferrari zostaje rozstrzygnięty na korzyść Forda, w sposób, który nie jest nawet dyskwalifikujący, ale po prostu podstępny. Shelby – filmowy – po tym, jak ekipa techniczna Ferrari zmieniła koła w samochodzie, podrzuca koło ich stanowiska nakrętkę. Wywołuje tym panikę, ale zagrane jest to tak, żeby cała sympatia widza znalazła się przy tym łobuzie.

Drugi pojedynek to oczywiście starcie kierownika projektu z Milesem, który – w filmie – jest ochraniany przez Shelby’ego. Tak to postrzegamy. Ten kierownik, gnida i karierowicz, każe w pewnym momencie chłopakowi podejść do bandy z tablicą gdzie widnieje napis – zwolnij – adresowany do Milesa. Po co? Albowiem ludzie Forda chcą upokorzyć Enzo Ferrariego i wjechać na metę we trzech. Takie jest polecenie góry. Shelby, który jest przyjacielem i ochroną Milesa – prostodusznego mechanika – chce, żeby jego kolega wygrał. W czasie przerwy w wyścigu mówi mu jednak czego chcą tamci. Pozostawia jednak Milesowi decyzję. Ten ma całe okrążenie przewagi nad resztą. I może zwyciężyć bezapelacyjnie. Ponieważ jednak nie jest „grającym na siebie indywidualistą”, ale normalnym człowiekiem, decyduje się na ten wspólny wjazd na metę. Koniec jest straszliwy i upokarzający – wjechali razem, ale wygrywa Mac Laren, albowiem w czasie startu był nieco dalej, za Milesem. – Okradli cię – mówi jeden z mechaników do Milesa, a ten nie rozumie o co chodzi. Jego przyjaciel – Shelby – współczuje mu całym sercem, a potem wali w mordę gościa co kierował projektem i wpadła na pomysł, żeby na metę wjechało trzech kierowców Forda.

Dwa miesiące później Ken Miles ginie w wypadku na torze w Kalifornii podczas testowania nowego prototypu. Mac Laren zaś staje się jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek Formuły 1.

Taka sobie historia o tym, jak reżyserzy i aktorzy potrafią odwrócić uwagę widza, od kwestii istotnych i jeszcze go przy tym wzruszyć i rozbawić. Tak naprawdę bowiem najważniejszy był w tym filmie pojedynek pomiędzy Amerykaninem a Anglikiem, który mógł stworzyć wóz nadający się do konkurencji z Ferrari. Tłem dla tego pojedynku jest Mac Laren z Nowej Zelandii i kilku innych kierowców z tego kraju. Ten sukces Forda w Le Mans, w 1966 roku był ostatnim i jedynym sukcesem amerykańskiej marki na torach wyścigowych w Europie. To aż dziwaczne. Bo rodzi się pytanie – kto za tym stoi?

Dla nas z całej tej historii płynie wniosek następujący – w pojedynku najważniejsi są sekundanci. Najgroźniejsi z nich zaś to ci, którzy współczują walczącym z całego serca i chcą im przychylić nieba. Tło zaś i okoliczności w jakich aranżowany jest pojedynek powinny być, za każdym razem, przedmiotem głębokich studiów strony, która został wyzwana lub sprowokowana. Tak się jednak nie dzieje, bo wszystko i wszyscy pracują nad tym, by od tej właśnie praktyki odwrócić uwagę ofiary.

Na dziś to tyle.

Teraz ogłoszenia. Ludzie mnie pytają czy spotkanie z Piotrem Naimskim 12 kwietnia to konferencja? Nie, to wieczorek. Spotykamy się, gadamy i wyjeżdżamy, no chyba, że ktoś sobie wykupił pobyt w hotelu. No, ale to jest już indywidualny wybór. Jedzenia też nie będzie tylko kawa. Impreza, jak wielokrotnie pisałem, ma charakter prywatny, wchodzą na nią ludzie z listy.

IX konferencja LUL Odbędzie się, zgodnie z zapowiedzią, w hotelu Polonia w Krakowie. Termin 8 czerwca tego roku. Ilość miejsc ograniczona do 50, bo sala jest mała. Wpłata – 380 zł od osoby. Na pewno wystąpi prof. Andrzej Nowak. Tytuł wykładu poda nam później.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-9-konferencji-lul/

Prócz prof. Nowaka potwierdzili swój udział: Piotr Kalinowski, czyli nasz kolega Pioter, który wygłosi wykład pod tytułem „Zaginione imperia”, kolejnym wykładowcą będzie Piotr Grudziecki, czyli nasz kolega Grudeq, który wygłosi wykład pod tytułem „Prawo spadkowe”. Sorry querty, ale z nimi o tym rozmawiałem już rok temu. Kolejnym wykładowcą na konferencji w Krakowie będzie prof. Ewa Luchter-Wasylewska, która wygłosi wykład „Enzymy – niezwykle biokatalizatory”. Wczoraj swój udział potwierdził dr Adam Witek, który wygłosi wykład pod tytułem „Kto się boi CO2 ? Albo co ma laser (molekularny ) do wiatraka”. Ostatnim wykładowcą będzie pan Michał Chlipała z Collegium Medicum UJ, który wystąpi z prelekcją zatytułowaną „Historia ewakuacji medycznej z pola walki”. Zostało już tylko 32 miejsca.

W dniach 6-7 lipca 2024 odbędą się Targi Książki i Sztuki. Tym razem w pałacu w Ojrzanowie.

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w dniach 10-11 sierpnia będziemy z Hubertem na festiwalu Vivat Waza w Gniewie. To duża impreza a my będziemy mieć tam spotkania autorskie w związku z książką „Gniew. Bitwa Wazów” oraz kolejną – „Porwanie królewicza Jana Kazimierza”. Dostaniemy też stragan w rynku, gdzie wystawimy nasz towar – książki i ilustracje, a także koszulki.

Wizyta we Wrocławiu zaowocowała tym, że znalazło się tam trochę egzemplarzy Wspomnień księdza Bliźnińskiego. Ja zaś odnalazłem jeszcze 6 egz. III tomu Baśni polskich. Sprzedaję drogo. Nie ma przymusu kupowania, to tylko oferta.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/waclaw-blizinski-wspomnienia-mojego-zycia-i-pracy/

  33 komentarze do “Filozofia wyczynu i istota pojedynku na śmierć i życie”

  1. Fajne filmy widziałeś, najbardziej podobało mi się: wielkie jak Himalaje ego Henry’ego 😉

  2. Trochę musiałem podrasować tekst, bo mi się pochrzaniły nazwiska bohaterów

  3. Dzień dobry. Otóż właśnie – odwracanie uwagi ofiary. Ilekroć czuję, że ktoś odwraca moją uwagę – zaczynam podejrzewać, że chce mnie obsadzić w roli ofiary. To taka gorzka prawda poznana w zróżnicowanych okolicznościach. Jednak także się dziś ubawiłem, czytając o tym, że praca w warsztacie samochodowym nie przynosi dochodów, szczególnie komuś śmierdzącemu profesjonalizmem. To tak jak z tymi ubogimi lekarzami. Na takie science-fiction to nawet p.Cezary by się nie poważył, lepiej już zostać przy tych teściowych. I dlatego właśnie może się on z czasem wykreować na mędrca i przewodnika narodu. Metodą porównawczą.

  4. Tak, najlepszy mechanik i kierowca nie prosperował, bo miał niewyparzoną gębę…to mi umknęło, ale tylko przez to, że nie znam się na samochodach

  5. – oni się często popiszą takim lapsusem, że można umrzeć ze śmiechu. I cała „wymowa” idzie się p… Aż mi czasem szkoda, ze tego nie oglądam.

  6. można mieć fijoła w temacie prędkości, szybkości, jakby to była dana utylitarna, bardzo przydatna na codzień, jeśli jest utylitarna to tylko dla złodziei którzy mają w planie konieczność szybkiego ulotnienia się z miejsca przestępstwa, ale te osiągi szybkościowe auta  są i tak nie wiele warte przy obowiązującym w cywilizacji okamerowaniu skupisk miejskich i autostrad, chyba że blisko jest jakieś lotnisko z samolotem przygotowanym do odlotu i blisko jest granica państwa które nie podpisało międzynarodowych umów dotyczących wydawania przestępców /np. ena/

  7. Wydaje mi się, że to jest dobra strategia – wygłosić płomienne przemówienie i sprzedawać tylko jedną książkę. Klient głupieje, kiedy ma wybór.

    Człowiek jest najbardziej nieracjonalną istotą w świecie żywym, za to ma emocje, marzenia i głupie wyskoki, przez co jest podatny na manipulacje. W niebie i piekle mają z nas bekę i ubaw po pachy dzięki temu. Czasami aż do przesady.

    U nas na przykład do dzisiaj czuć swąd po inicjatywie ruchu obrony Niemców sudeckich, ale może Polakom się uda.

  8. Utylitarny „to „mający zastosowanie praktyczne, użytkowy”. Innymi słowy taki, który ma na względzie pewne konkretne korzyści, w tym materialne i niematerialne.” I o te ostatnie, niematerialne, zapewne chodzi. Prędkość, szybka jazda, tak jak czerwona krwinka, która życiodajny tlen na swoich barkach po całym organizmie rozprowadza, są emocjonalnymi nośnikami podstępnych treści zapewniając dysponentom tych treści niematerialne korzyści czyli tak się robi profesjonalną propagandę. Pamiętam jak swego czasu gwiazda „Ogniem i mieczem” Izabella Scorupco zachwycała się himalaistami „podejrzewając ich” o wybitną inteligencję i oczywiste „uduchowienie” bo wiadomo człowiek, który spędza tak dużo czasu „blisko nieba” nie może być przeciętny. Ten co tak szybko śmiga w swym bolidzie to też zapewne nie byle kto – to autorytet 🙂 , a więc znakomity nośnik propagandy.

  9. zgadzamy się co do tej utylitarności, ale jednak gdzieś w tej prędkości jest – uzus,

    może to te emocje , to jest uzus

  10. Gdyby człowiek wszystko wiedział, wszystko rozumiał, postępował zawsze racjonalnie, pewnie byłoby piknie, tylko kto w takim świecie by wytrzymał?

  11. Dlatego upowszechnianie się zastosowań sztucznej inteligencji wywołuje najbardziej nieznośną torturę dla naszego gatunku, zwanego sarkastycznie homo sapiens i moim zdaniem ktoś robi to celowo.

  12. Kobiety uwielbiają psychopatów, gardząc umysłami ścisłymi, racjonalnymi, grzecznymi, których zachowania można przewidzieć. Z tego wnioskuję, że przymus płodzenia dewiantów jest zapisany w genach dla zachowania człowieczeństwa w tym sensie, o którym Pani pisze, czyli nie zakorzenionego w rozumie.

     

    Przy okazji pozdrawiam z okazji pierwszego dnia wiosny! Może Pani z tej okazji włożyć na siebie coś kolorowego, bo wagary chyba nie wchodzą w grę.

  13. DOWÓD:

    gdyby smerfy miały matkę, to by się puszczała z Gargamelem. Cytuję za empikiem:

    Smerfetka – blond piękność, do której wzdychają dorosłe Smerfy. Co ciekawe, Smerfetka została stworzona przez Gargamela przy użyciu magii, by szpiegować w wiosce.

    Sasetka – pojawia się w 5. serii animowanego serialu. Ma rude warkocze i nosi różowe ogrodniczki. To smerfowe dziecko, jedyna dziewczynka wśród Smerfików. Sasetka to bardzo pozytywna postać, która w każdym szuka dobrych cech, nawet w Gargamelu, którego nazywa Papciem Gargamelem!

    Matka Natura – pomaga Smerfom w kłopotach.

    Mama Smerfetka pojawia się tylko w książce i zastępuje papę smerfa. W animacji postać matki nie występuje.

     

    Źródło: https://www.empik.com/pasje/smerfy-czy-znasz-wszystkie-postacie-zapraszamy-do-wioski-smerfow,133088,a

     

    Poza tym: jak ja nie cierpię smerfów!

  14. Niech Pan nie przesadza, chciałam powiedzieć jedynie, że racjonalność też ma swoje ograniczenia i trochę uczuć nie zawadzi.

  15. Mężczyzna obowiązkowo musi być inteligentny. Głupią kobietą trudno znieść, ale głupi mężczyzna to katastrofa.

  16. Kobiety mają bogactwo i głębię inteligencji emocjonalnej.

  17. Czyli spektrum inteligencji emocjonalnej.

  18. Tak się teraz mówi o  idiotkach. Elegancko.

  19. Dla tych mniej wymagających facet jest wystarczająco inteligentny, jeżeli pamięta o jej urodzinach, imieninach, rocznicy ślubu plus 8 marca i walentynki. To i tak dużo do zapamiętania.

  20. To nie sprawa inteligencji a strategii.

  21. Taki pan Cezary, musi się wygłupiać na wizji, to już potem, w prawdziwym życiu,  nie musi.

  22. Ponadto imiona dzieci.

  23. To chyba najtrudniejsze. Niekiedy.

  24. Witold Franciszek Gadowski: „Współrealizował dwa reportaże o powiązaniach Abu Nidala z Polską”.

    Abu Nidal:

    „Był dwunastym dzieckiem bogatego plantatora i jego ósmej żony. Dorastał wraz z 17 braćmi i ośmioma siostrami (jego ojciec miał 13 żon) w luksusowej rezydencji z basenem i widokiem na morze”. 

    Ciekawie ile żon i dzieci terrorysta miał w Polsce?

  25. Inteligencja emocjonalna podpowiada mi, że powinienem zamilknąć, ale jeszcze chciałem poruszyć wątek dzieci.

  26. Wiosna objawia się tym, że kobiety ubierają się kolorowo, a mężczyźni mają ostro w głowie.

    https://youtu.be/Gapg_kUrdrA?si=aVGxW9VejcZyMt3W

  27. Ostro pstro.

  28. Przyjaźń jest wtedy, gdy dwie osoby mają jednakowo zryte banie, więc psychopata pasuje do każdej kobiety dlatego, że kobieta z natury jest dosłownie nieobliczalna i umyka wszelkim schematom.

    Jest nawet piosenka o tym.

    Sztuczna inteligencja podsunęła mi coś takiego:

    Nie mogę być taka jak chcesz

    Nie umiem być rezultatem

    Nie mogę być taka jak chcesz

    Nie umiem być automatem

     

    https://youtu.be/DvbmS0-GsrA?si=tJuXcLCv1k0QdQ6g

     

    Oczywiście, jako fachowcy, z takimi dziewuchami również dajemy sobie radę 😉

  29. Jedno jest pewne – samochód + wyścig to komplet oddający istotę życia. Rodzimy się do wyścigu, ścigamy się rozdając razy na lewo i prawo, kochamy nasze bryki i dziewczyny, zbliżając się do zapory jak Kowalski

  30. Wg Gazety Prawnej brak wyobraźni u kierowców jest główną przyczyną wypadków.

    https://prawo.gazetaprawna.pl/prawo-jazdy/artykuly/8632772,prawo-jazdy-mlodzi-kierowcy-arogancja-brak-wyobrazni.html

     

    Tutaj można się zastanowić kto wykazał się większym brakiem wyobraźni: kierowca czy projektant zapór oznaczanych w Polsce znakiem ostrzegawczym z płotem, jak u Kargula i Pawlaka?

    https://youtube.com/shorts/dkzyxontOSQ?si=t7SHCv-QELndUQYE

  31. W kontaktach z dziewczynami też trzeba mieć wyobraźnię.

    https://youtu.be/9EOeAp8XmME?si=o_-U72Iz3IozlxdX

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.