lis 152023
 

Człowiekiem, który w ostatnich latach wyrządził polskiej kulturze najwięcej szkody, był w mojej ocenie Krzysztof Karoń. Wydał on książkę w fatalnej okładce, którą nazwał „Kultura i antykultura”. Istotną funkcją tej książki było wskazanie, że do kultury zaliczają się ci, którzy stoją po stronie autora i popadają w zamyślenie po każdym jego słowie, a po stronie antykultury stoją wszyscy, którzy się z autorem nie zgadzają. Stąd prosty wniosek, że książka Krzysztofa Karonia miała za zadanie uporządkować rynek i zgromadzić wokół pewnej idei jak najwięcej czytelników z emocjonalnymi i intelektualnymi deficytami. W swojej wielkiej naiwności wielokrotnie krytykowałem Krzysztofa Karonia, wskazując, że nie można zaczynać działalności literackiej i publicystycznej od opus magnum, bo potem nie ma już co pisać. Byłem niestety głupi, bo nie rozumiałem po co ta książka powstała.

Na drugim miejscu wśród ludzi dewastujących kulturę umieszczam pana Karłowicza z Teologii Politycznej i wszystkie jego pomysły, nawet te, które się jeszcze w jego biednej głowinie nie narodziły.

Na trzecim zaś całą publicystykę TVP ostatnich ośmiu lat, ze szczególnym wskazaniem na programy pani Raczyńskiej.

Dlaczego tak? Albowiem kultura nie rości sobie pretensji, ale wyznacza standardy i jest tłem. To zaś co wymieniłem nie może być kulturą, albowiem poszukuje tła – antykultury, żeby na tym tle ładnie wyglądać i wysuwać roszczenia. I teraz ważna sprawa – za każdym razem, kiedy kultura zostaje zdefiniowana tak, jak to wskazałem, kończy się to klęską, a w najlepszym razie uwiądem. I nie trzeba mnożyć przykładów bo każdy je widzi. Trudno więc nie uznać, że tak definiowana kultura, to jedynie jakiś zagon reprezentantów antykultury, lub ludzi przez nią ogłupionych, który prowadzi akcję werbunkową i szuka frajerów. Jak powiadam – zawsze kończy się to kompromitacją.

Niestety – powołując się na kulturę wyższą i wskazując, że przeciwnicy reprezentują kulturę niższą, w pułapkę tę wpada także prezes Kaczyński. I to nie pierwszy już raz. Otoczenie bowiem prezesa, nie reprezentuje żadnej kultury wyższej, a jedynie kokieterię, która poszukuje tła. I to jest prawdziwie zasmucające. Nie różniąc się bowiem metodologicznie i ideologicznie od tego tła, ta niby kultura naszych, próbuje zakwitnąć, a tymczasem zlewa się z tym tłem, które miało tak ładnie wyeksponować jej działania i cele. Najlepszym przykładem z ostatnich czasów jest film „Reset”. Wczoraj ktoś napisał, że Sikorski szykuje się do objęcia posady ministra spraw zagranicznych. Trudno o większe szyderstwo z kultury definiowanej w taki sposób, w jaki czynią to media publiczne.  Zestaw wartości prezentowanych w tym filmie został realnie zakwestionowany i unieważniony. Powtarzanie więc tego serialu niczego nie zmieni i nic nie da, okazał się on kapiszonem. Rzeczywistość zaś jest bardziej skomplikowana niż się wydawało autorom.

Kultura zajmuje się produkcją faktów dokonanych i skończonych. To dobrze widać w sztuce, ale też na wojnie. Bo wojna, w myśl nowożytnych definicji, także była dziełem sztuki. Jej finał zaś musiał być czymś naprawdę widowiskowym. Jakim dziełem sztuki była wojna prowadzona przez PiS z Tuskiem? Nie było w niej ani jednego dokonanego faktu i ani jednej skończonej akcji. Wszyscy za to żyli w cieniu jedynej kojarzonej z Tuskiem i skończonej ostatecznie operacji czyli Smoleńska. Skojarzenia te zaś umacniał w każdej głowie serial „Reset”. Można oczywiście stwierdzić, że wszystko to jest przypadkiem i tak się złożyło, no ale skoro tak, to po co w ogóle coś planować? Niech się wszystko toczy swoim trybem, a my się przyglądajmy.

Działania mają swoje konsekwencje, ale wielu ludziom wydaje się, że konsekwencje są dziełem przypadku lub też ich samych i powstają wskutek jednej decyzji lub wypowiedzi. Dobrze było to widać wczoraj w sejmie, kiedy dwaj bohaterowie wojny pisowsko-peowskiej panowie Ziobro i Czarnek usiłowali za pomocą słowa, gestu i mimiki, zanegować rzeczywistość. Przyznam, że się tego nie spodziewałem, bo gdyby myśleli oni poważnie nad przyszłym sukcesem, który przecież ma być ich udziałem, raczej by takich postaw nie demonstrowali. Z faktami bowiem, szczególnie groźnymi, raczej nie należy dyskutować publicznie. Trzeba je unieważnić, możliwie szybko.

Sukces PiS w wyborach 2015 i 2019, będę się przy tym upierał, był owocem pięcioletniej, trwającej dzień w dzień kampanii internetowej, w której wszyscy lub prawie wszyscy braliśmy udział. Kampania ta, robiona całkowicie za darmo w prywatnym czasie, miała ten walor, że wszyscy usiłowali się ustawić na jej tle i wskazać, że ludzie ją tworzący są mierzwą i śmieciem. To się nigdy nie udało, a fakt ten świadczy o tym, że nasze działania należały i należą nadal do sfery kultury, a nie antykultury. Ilość sił i pojedynczych osób, które negowały i zamilczały wpływ Internetu na sukces PiS była i jest ogromna. Moim zdaniem owoce tego sukcesu PiS może konsumować nadal, ale są one powoli unieważniane. I mówię to serio – mimo upływu lat, mimo wskazania, że to nie Internet, a Gazeta Polska dała PiS zwycięstwo, partia może ciągle czerpać z tego koszyka, który wypełnili internauci. Nie chce tego jednak robić, albowiem nadzieję pokłada w źle rozumianej kulturze. I bez przerwy się na nią powołuje, czyni z niej fetysz, którym – za każdym razem – jakiś omszałek wyciera sobie gębę, jak ściągniętą kurwie z nogi pończochą. Tak się kończy walka o kulturę w opisanej tu redakcji i trzeba z tym, jak najszybciej skończyć.

Antykultura, na którą powoływał się i którą definiował pan Karoń, charakteryzuje się negowaniem lub pomijaniem faktów. Wróćmy więc teraz do miejsca, gdzie pisałem o sukcesie, jaki dał PiS Internet i wskazałem, że nie dała partii tego sukcesu Gazeta Polska. To jest łatwe do udowodnienia. To GP reklamowała się w Internecie, a konkretnie wśród blogerów i komentatorów, a nie na odwrót. I to jest fakt niezbity. Jeszcze lepszy jest ten – tygodnik Karnowskich był początkowo wydawany jako gazeta blogerów, a główną gwiazdą był tam Sowiniec. Czym to było, jeśli nie próbą zawłaszczenia sukcesu, jaki dał PiS Internet? I czym to jest dzisiaj kiedy mimo największych i najkosztowniejszych wysiłków medialnych do władzy wracają Tusk i Sikorski? Dlaczego tak jest? Albowiem to, co w PiS uchodzi za kulturę jest jedynie inną redakcją antykultury proponowanej przez tamtych. Kultura nie dałaby się nabrać na rzucane tu i ówdzie plewy. I nie pozwoliłaby się wprzęgnąć do zadań, które musiałbym się, z oczywistych względów, zakończyć klęską. Kultura prowadzi wieczną wojnę i traktuje ją jak dzieło sztuki. Na końcu zawsze musi być wielki finał. Czy wobec tego działania Tuska można uznać za kulturę? Jeśli zorganizuje on publiczną egzekucję Ziobry i Czarnka, tak, ale nie wcześniej. Tak się jednak nie stanie, bo Tusk nie reprezentuje kultury. Nie reprezentują jej też nasi, albowiem przy każdym, najmniejszym wahnięciu koniunktury szukają poparcia i uwiarygodnienia, w dodatku w miejscach gdzie z istoty być go nie może – u pogodynek, u Harariego i u Roli. I tu dotykamy kolejnego, ważnego problemu, mianowicie wyższości słowa pisanego nad mówionym. Dziś PiS z nadzieją patrzy na Internet i na zasięgi różnych magików tworzących podcasty. Wydaje się bowiem ludziom z tej partii, że to jest zasób, który oni mogą wykorzystać. To nieprawda. Dlatego, że działania tak zwanych analityków, robione są na zlecenie i mają charakter reklamowy, a wektor ich można łatwo odwrócić. Poza tym ich zasięgi w żaden sposób nie przekładają się na poparcie w wyborach. Poza tym popieranie komediantów, których znaczna część publiczności ma w pogardzie degraduje polityków. Im silniej zaś myślą oni o zasięgach tym ta degradacja jest większa. Nie widzą bowiem waloru najważniejszego – tych, którzy myślą, a nie klikają. Słowo pisane zaś jest tak ta cicha woda z piosenki. Działa niezauważalnie i trwale. I tego się trzymajmy.

Tak, jak zapowiedziałem od dziś w sprzedaży nowa książka

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-ujscie-wisly-wielka-wojna-pruska-adam-szelagowski/

I zapowiedziane promocje

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ojciec-dreadnoughta-admiral-john-fisher-1841-1920/

  27 komentarzy do “Gdzie jest pan Cogito czyli kultura jako fetysz”

  1. To co prezentuje prawa strona to jest coś co można by nazwać „etosem inteligenckim” czyli „etos braku skuteczności” w przeciwieństwie do „etosu menedżerskiego” , w którym skuteczność jest wyznacznikiem słuszności.

  2. Wyszło panu: kultura kontra barbarzyństwo, argument nie racji a siły.

  3. Szefem MSZ ma zostać J.K. Bielecki czyli jest jeszcze gorzej niż nam się wydaje

  4. „Sukces PiS w wyborach 2015 i 2019, będę się przy tym upierał, był owocem pięcioletniej, trwającej dzień w dzień kampanii internetowej, w której wszyscy lub prawie wszyscy braliśmy udział” niestety byli przekonani że maszyna dalej sie toczy , że rozpęd wystarczy, p. Orzeł w klubie Ronina przyznał że wszystko co ludzie przyjaźni PiS budowali od dołu PiS zwalczał z naczelnikiem na czele, do końca i bez pardonu.

  5. Nikt nie jest gorszy od Sikorskiego. Nikt.

  6. Pozwolę sobie się nie zgodzić. O ile Sikorski reprezentuje antykulturę czyli siły tak na prawdę rozpoznane to Bielecki reprezentuje nicość

  7. Dzień dobry. Otóż właśnie – definiowanie standardów. Ale co to znaczy? Standard to po polsku norma (powiedzmy…). Kultura jest zatem zbiorem kwalifikacji wszystkiego – utworów, ale też zachowań. Takimi kamiennymi tablicami, do których można przystawić każdą rzecz, materialna i niematerialną i orzec, czy jest ona częścią tej kultury czy nie. Dekalog jest krótki i syntetyczny, dlatego można go było spisać na kamiennych tablicach. Kultura, jako że dotyczy wszystkiego – nie da się zapisac inaczej, jak tylko w zbiorowej pamięci ludzi z nią się identyfikujących przez nieskończenie wiele przykładów tego, co do tej kultury należy a co – nie. Ergo – do definiowania standardów i istnienia kultury potrzebna jest obszerna, czyli długa pamięć zbiorowa. I w tym leży źródło porażki zarówno PIS-u jaki wszystkich „naszych”. Nie można kultywować polskiej kultury (masło maślane…) nie sięgając dalej niż legiony Piłsudskiego. To już lewactwo ma dłuższą historię, że szczegóły pominę. Ja wiem, że wielu dzisiejszych Polaków nie jest w stanie zidentyfikować się nawet z tymi legionami, ale to nie usprawiedliwia nikogo. Ważny obowiązek odtwarzania pamięci narodu został zlekceważony. I trzeba ponieść teraz karę za to. Tacy Żydzi, którzy zawsze tyle naszej uwagi zajmują, potrafili odtworzyć język hebrajski, niegdyś martwy, a dziś w użyciu potocznym. Rozumieją, co to znaczy kultura i co znaczy dla narodu. U nas…

  8. Błędne rozumowanie. Chodzi o to, że jeżeli moje działanie przynosi zaplanowany efekt i jest skuteczne to oznacza, że było słuszne (czyli miałem rację, że tak trzeba to zrobić) i nie wpisujmy tu sugestii, że człowiek, który jest skuteczny w swoich poczynaniach musi być barbarzyńcą. Na przeciwnym biegunie jest postawa, którą na użytek tej dyskusji określę jako inteligencką, a więc sposób postępowania, w którym słuszne poglądy czy jakaś swoiście rozumiana misja intelektualna rozgrzesza człowieka z braku efektów. Mam rację, a że nic z tego nie wynika to nie mój problem. Ja rzucam myśl, a wy ją łapcie 🙂  Jako przykład inteligenta, który miał mentalność menedżerską można wskazać Edwarda Woyniłłowicza czyli człowieka, który nie dosyć, że był inteligentny to jeszcze potrafił coś stworzyć.

  9. Rycerz > Szlachcic > Ziemianin > Inteligent > Bloger 😉

  10. Mentalność „menedżerska” jest też właściwa artystom, którzy mając myśl bądź ideę potrafią ją skutecznie przetworzyć w dzieło. Operujemy tu na poziomie dużego skrótu myślowego oczywiście.

  11. Antykultura i nicość to siostry. Dwie strony judaszowego srebrnika. A Sikorski ma na sobie krew smoleńską.

  12. Tak, to jest systemowa nieskuteczność

  13. Takie ustawienie sprawy jest możliwe tylko wtedy, gdy strony odwołują się do tych samych uniwersalnych zasad etycznych. We współczesnym świecie mamy do czynienia z kultem skuteczności z absolutnym lekceważeniem zasad etycznych. Menadżer równa się gangster.

  14. Szkoda, że mnie tam nie było, coś bym mu  powiedział

  15. u nas szukamy potwierdzeń własnego istnienia na zewnątrz

  16. Czy skuteczność to się dopiero okaże

  17. „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, [z tego], co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.”

    Na drugim biegunie jest relatywizm. To o nim mówił wczoraj minister Czarnek w odniesieniu do KRS. Albo logika albo bezrozumność.

  18. mnie też tam nie było oglądałem na youtube 🙂

  19. Tematem dzisiejszej „lekcji” jest kultura jako fetysz. Ja ten tytuł rozumiem jako postawę polegającą na ekscytowaniu się „kulturą” sensu largo bez przetwarzania tej kultury na konkretne wytwory ludzkiej aktywności. O tym piszemy tutaj od czasu „przesławnego lania” (jakby chyba powiedział Szwejk) czy po prostu łomotu jaki „naszym” spuścił ten okropny Tusk do spółki z Hołownią Szymonem i panem Władysławem. Cierpimy dlatego, że słuszne i piękne idee prawej strony nie zostały przekute w sukces wyborczy rozumiany nie na sposób „inteligencki” jako to my dostaliśmy najwięcej głosów tylko na sposób menedżerski czyli to my będziemy rządzić. W ten sposób mając głowy pełne pięknych idei swoim brakiem skuteczności podaliśmy na tacy władzę „barbarzyńcom”. Czyli kto jest winny? No chyba winne było nasze (czytaj: Prezesa i Premiera) dystansowanie się od rzeczywistości.

  20. Na drugim biegunie jest relatywizm. To o nim mówił wczoraj minister Czarnek w odniesieniu do KRS. Albo logika albo bezrozumność.” Wygrała bezrozumność. Minister Czarnek miał rację i pozostał z tą racją jak, mówiąc klasykiem, Himilsbach z angielskim.

  21. Kolega wybranek do KRS wsypał je i to całe towarzystwo, mówiąc że tak naprawdę chodziło kasę. Wierzę głęboko, że w moich rodakach są jednak spore pokłady kultury katolickiej, nawet jeśli o niej nie wiedzą, to ona dojdzie do głosu. Mam pewną znajomą, ona się obraca w kręgach elitki warszawskiej. Jest jak barometr. To co ona mówi źle wróży dzisiejszym ” zwycięzcom”. Pewnych rzeczy się nie robi, ( to znaczy robi się , ale w białych rękawiczkach, a nie na bezczela) wie to każda fujara, a to towarzystwo zapomniało się zupełnie.

  22. Do szanownego „HA”: jeżeli metntalność menadżerska ma być definiowana przez utylitaryzm jako wyznacznik słuszności, to nie jest to mentalność w ogóle, nie jest to także barbażyństwo tylko domena istot żywych zwanych zwierzętami (jak wiadomo barbarzyńcy, przynajmniej w większości jednak stoją na wyższym poziomie rozwoju niż zwierzęta). To właśnie świat zwierząt (oraz roślin i grzybów) zakłada, że utylitarność jest jedynym wyznacznikiem słuszności, bo skoro wyewoluowały takie zachowania, które umożliwiają przetrwanie jednostki i kontynuację gatunku w kontekście doboru naturalnego, to tym samym mentalność menadżerska to nie jest barbarzyństwo tylko zewzwierzęcenie. Tym samym komentator (-ka) ada1 także się myli. Z kolei typowa mentalność menadżerska to kryterium nie efektywności tylko zysku (przynajmniej w czasach dzisiejszych), tym samym jeżeli większa efektywność działań zmniejszyła by zyski to menager takich działań nie podejmuje i powinno być to oczywiste dla każdego, kto wie cokolwiek o zarządzaniu, a nie kończył jakiejś waszej Polskiej miejscowej Szkoły Gotowania na Gazie (uniwersytety już w tym kraju nie istnieją). Z tego właśnie powodu zamiast „coś tworzyć” (w rozumieniu HA) bardziej opłaca się np. „tworzyć” tzw. „faktury” pod „zwrot VAT”. Inna kwestia jest taka, że gdyby komentator HA np. przeczytał Quigley’a i jego „Tragedy nad Hope” to by wiedział, że takie „dmuchanie balonika” na zyski, a nie wytwarzanie czegokolwiek, to istota kapitalizmu finansowego USA i podstawowa różnica tegoż w stosunku do kapitalizmów handlowych, agrarnych lub produkcyjnych.

    Uwaga do Autora: generalnie o tym jak człowieka sprowadzić do poziomu zwierzęcia traktuje właśnie książka K. Karonia pt. „Historia Antykultury”. Książki o tytule, który Autor w tym tekście na blogu podaje K. Karoń nigdy nie napisał, A jeżeli Autor uważa, że jest inaczej (a z kontekstsu artykułu nie wynika, że to celowe przekręcenie nazwy i celowy sarkazm), to niech Autor poda stosowną bibliografię, bo może coś mi umknęło w ramach twórczości K. Karonia.

    Uwaga do Autora artykułu:

  23. O Antykulturze Karonia wypowiem się po przeczytaniu, leży w rosnącej kolejce od paru lat.

    Moim zdaniem wykonał dużą robotę, popularyzatorską , dysponował parametrami przyciągającymi słuchaczy.

    I też został przez układ władzy olany.

    Czy taka musi być prawica , że swoi zwalczają się nawzajem? Albo przynajmniej zamilczają?

  24. też o tworzeniu, ale trochę obok

    może źle zapamiętałam , ale na wykładach z historii myśli ekonomicznej wspominając Davida Ricardo mówiono o jego zaleceniach dla przedsiębiorczości, aby była ona rycerska , tak rycerska przedsiębiorczość.

    Wokół nas odbywały się „plenumy”, były planowe zadania dla gospodarki która należała do sojuszu robotniczo – chłopskiego … a tu na wykładzie mowa o realizowaniu procesów gospodarczych wg rycerskich zasad.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.