mar 272023
 

Obiecuję, że to już ostatni raz, ale nie mogłem się powstrzymać. O ile przed pierwszym odcinkiem serialu „Polowanie na ćmy” pisarz Cholewiński zachowywał się jak wystraszony nauczyciel polskiego, który trafił do wyjątkowo dojrzałej klasy maturalnej w żeńskim liceum, o tyle po wczorajszym był już dandysem pełną gębą. Miał płaszcz, szalik odpowiednio zarzucony na szyję i ramiona, a także włos rozwiany. No i przemawiał ze swadą i uśmiechem. Wszystko przez dwumilionową oglądalność jaką dał pierwszy odcinek serialu. Będzie gorzej, bo szajs ten jest ciśnięty mocniej niż proza Elżbiety Cherezińskiej. Grozi nam więc sytuacja, w której, przez najbliższe dekady, jedyną ekranizowaną prozą będzie proza Holewińskiego. I nic ponad to.

Zanim omówię szczegóły wczorajszego odcinka chciałem umieścić tu kilka refleksji ogólnych. Zacznijmy od sir Walter Scotta, człowieka, który stworzył pewną narrację, żywą przez półtora stulecia i podlegającą lekkim tylko modyfikacjom. Ona występowała w wariantach narodowych, to znaczy była trochę inna w Wielkiej Brytanii, a trochę inna we Francji, ale czuło się w niej tego samego ducha. Można śmiało rzec, że ten rodzaj narracji napędzał emocjonalnie Europejczyków, a widać to po żartobliwym stwierdzeniu pod adresem samego Scotta. Oto ktoś, nie pamiętam kto, powiedział, że przed Scottem Szkocja była ponurą i zdewastowaną krainą, w której ciągle padał deszcz, a ludzie żyli w smutku. Po opublikowaniu powieści sir Waltera kraj ten stał się obszarem pełnym malowniczych ruin i ciągle zamieszkałych zamków, których widok koić może romantyczne dusze, a także inspirować je do działań i pomysłów zgoła niecodziennych. Jeśli coś pokręciłem przy cytowaniu, przepraszam, ale sens oddałem właściwy. Chodzi o to, że realnie w Szkocji nic się nie zmieniło, a jednak zmieniło się wszystko. Co to znaczy? Otóż jest to jedna z najważniejszych konkluzji jakie zostały kiedykolwiek napisane. Chodzi o to, że krajobraz i architektura nic nie znaczą bez spisanej narracji. Podlegają licznym, silnie zindywidualizowanym interpretacjom, które rozpraszają się i nie mają mocy. Sam zaś kraj, który każdy z osobna i po swojemu usiłuje opisać zapada się w nicość. Stąd już tylko krok do kolejnej konkluzji – w jaki sposób opisywana jest i przedstawiana Polska? A także – czy my w Polsce rozumiemy, jak istotne jest podniesienie z ruin każdego, nawet pozornie mało wartościowego obiektu? Oczywiście, że nie, albowiem nasi narratorzy nie realizują programu, który był udziałem sir Waltera. Realizują jakiś inny program. I my to poznajemy po jakości seriali emitowanych w prime time, a także po decyzjach wojewódzkich konserwatorów zabytków. W mojej ocenie sprawy te są sprzęgnięte na sztywno i nierozerwalne. Mamy więc w telewizorze dzieło nakręcone według prozy Holewińskiego, mamy tam też samego Holewińskiego, a poza telewizorem mamy masę wartościowych, łatwych do zmonetyzowania obiektów i krajobrazów, które stoją i niszczeją, albowiem doktryna konserwatorska nie przewiduje ich renowacji. Państwo zaś nie ma na nie pomysłu, a jeśli ma – jak w przypadku pałacu w Radzyniu Podlaskim – to realizacja inwestycji bardzo się przeciąga. Można rzec, że się czepiam, bo jest wojna i inne sprawy są ważne. Skoro tak, to przestańcie pokazywać uwłaczający ludzkiej godności serial według prozy Holewińskiego. Jest wojna i nie możecie pokazywać, że sytuacje nadzwyczajne wyglądają tak, jak w tym serialu, albo w innym pod tytułem „Wojenne dziewczyny”. I nie możecie mówić, że to jest edukacja patriotyczna. To jest deprawacja patriotyczna, bo kiedy przyjdzie godzina próby nic nie będzie takie, jak w tych serialach, a wiecie przecież, że nie ma nic ważniejszego niż życie młodych ludzi.

Przyznam, że coraz gorzej znoszę to tak zwane wychowanie patriotyczne i wspominki o bohaterach. No, ale to jest temat na inną notkę. Wczoraj w serialu o burdelmamach i rewolucji pokazali, jak najważniejszy w całej Warszawie agent ochrany każe zadusić swojemu człowiekowi struną od fortepianu – a jakże by inaczej – mecenasa, co chciał pomóc Szlimakowskiej w sprzedaży burdelu. Rewolucjonistka Ola, ta co się dopytywała o Józefa, ma swój debiut w tym lupanarze i ma zadowolić młodego oficera, któremu zafundował tę frajdę garbaty generał z tłustymi włosami. Wyznam Wam, że wyszedłem w czasie tej sceny, żeby mi ona nie wypaliła oczu. Okazało się, wiem z opowieści, że ten młody oficer okazał się prawiczkiem, a więc seks był raczej symboliczny. Potem jednak – tego już nie pokazano – doszło do zbliżenia z krzywym generałem, co – jak przypuszczam – miało w nas wywołać falę wzruszenia i wściekłości na okupanta profanującego w ten sposób ucieleśnienie idei niepodległości i rewolucji w jednym. Powtórzę – tego rodzaju zabawy źle się skończą, ale Holewińskiego już to nie będzie zajmować, albowiem nikt nie będzie nawet pamiętał gdzie on jest zakopany.

Okazało się też, że Ola chadza na wieczorne występy do burdelu Szlimakowskiej, ale śpi u kolegów rewolucjonistów, w podnajętym pokoiku z jakimś młodzieńcem, poszukiwanym przez policję i ochranę. To jest dość dziwne, albowiem zdarza się rewizja i stójkowy w ogóle nie zwraca na tego młodzieńca uwagi, a gada tylko z Olą, która – jak to silna kobieta – dzielnie mu się odszczekuje. Szlimakowska zaś idzie włamać się do biurka mecenasa, przebrana w męski strój. Towarzyszy jej silnoręki, który co wieczór pilnuje porządku w burdelu. Na miejscu – a wkradają się po cichu, bo sądzą, że nikogo nie ma w mieszkaniu – zastają jakiegoś młodzieńca, który jest w rozpaczy i grozi Szlimakowskiej rewolwerem. Ona w meloniku, przebrana za faceta, a on w samej koszuli z bronią. Z wymiany zdań dowiadujemy się, ze zamordowany mecenas był homoseksualistą, a ten młodzieniec to jego partner. Nie wiem ile tych odcinków jeszcze zostało, ale nie zdziwię się, jeśli w jednym z nich pojawią się Tomek Wilmowski z bosmanem Nowickim i Janem Smugą, a może nawet przylecą kosmici. Po Holewińskim bowiem już wczoraj było widać, że granice przestały dlań istnieć.

Nie ma najmniejszego sensu wskazywać Holewińskiemu co robi źle, albowiem on ma oglądalność i wie, że wszystko robi dobrze. Chodzi wszak o rozrywkę. Otóż nie, chodzi o to, jaka gawęda będzie służyła do opisu kraju. I na razie zwycięża gawęda o burdelach, szlachetnych dziwkach, uczciwych złodziejach i złych alfonsach współpracujących z caratem. We wczorajszym odcinku zawiązana została już ta potworna intryga, której celem będzie wymordowanie warszawskich prostytutek. Stało się to w czasie rozmowy głównego czarnego charakteru z policmajstrem Markgrafskim. Ot tak po prostu, pan policmajster zlecił zmontowanie prowokacji i już. Teraz akcja będzie już tylko przyspieszać. Dodam jeszcze tylko, że rozruchy uliczne były filmowane z dołu, a małej przestrzeni, a do tego jeszcze dołożyli do tej sceny porwanie jakiejś dziewczyny z ulicy, z zamiarem sprzedania jej do domu publicznego w Argentynie. Nie ma najmniejszego sensu – powtórzę – tłumaczyć Holewińskiemu jak wyglądał rzeczywiście taki proceder, choć są liczne na to, piśmienne dowody, nie ma też sensu wskazywanie mu kto się nim trudnił. Nie ma, albowiem rewolucjonista, u którego śpi Ola, mówi, że jak nie będzie dostawał od niej informacji o tym, co gadają oficerowie w burdelu, to niestety, ale będzie zmuszony do współpracy z Bundem. Ten arcyciekawy wątek Holewiński, a także reżyser wyciszyli, albowiem prowadzi on nas do wniosku, że PPS nie miała swoich ludzi w ochranie, a Bund miał. Holewińskiemu jednak chodzi o coś innego, o to mianowicie, żeby pokazać, że źli alfonsi polują na niewinne dziewczyny, które za pomocą wielokrotnych gwałtów zamieniają w prostytutki, pozostawiając w nich jednakowoż szlachetne serca. Te będą musiał stawić czoła intrydze Markgrafskiego i jego przydupasa, co kazał zamordować dobrego mecenasa-geja. W rozprawie z alfonsami pomogą dziwkom i robotnikom żydowscy rzeźnicy z jatek przy Bonifraterskiej. I wszystko będzie spozycjonowane tak, jak to powiedział najważniejszy szpicel – Polacy wraz z Żydami przeciwko Rosjanom i alfonsom. Taki bowiem wymiar propagandowy ma to dzieło. I doprawdy nie ma żadnego znaczenia fakt, że pogrom alfonsów, by pogromem żydowskich alfonsów dokonanym przez żydowskich robotników, a ofiarami tych robotników były w większości żydowskie dziewczęta, których owi alfonsi bronili jak niepodległości, albowiem one gwarantowały im dochody. Ten mechanizm umyka uwadze Holewińskiego, albowiem musi on udowodnić swoje dziecinne tezy.

Czy można się tym nie przejmować? Można, ale ja akurat uważam, że utrwalanie takich narracji jest wysoce szkodliwe. Pomijam już to, że żaden współcześnie żyjący Żyd nie nabierze się na kokieterię Holewińskiego i wszystkie absurdy, które on wstawił do swoich książek nie obejdą go wcale. Chodzi o to, że spośród tych dwóch milionów widzów, kilkanaście tysięcy stanie się niewolnikami tych fałszów. Może w innym kraju nie miałoby to znaczenia, ale w Polsce ma, albowiem szafowanie życiem i krwią niewinnych ma tu długą, czarną, podłą, ale też uwodzicielską tradycję.

Jeszcze prośba mojego kolegi

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

Jeśli chcesz pomóc indywidualnie poniżej podajemy link do Polskiego Związku Niewidomych Okręg Lubelski i numeru konta:

https://pzn.lublin.pl/podziekowanie-specjalne/

także z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

  10 komentarzy do “Holewiński zamienił się w Dandysa”

  1. Obrzydliwe.

  2. Dzień dobry. Cóż, jak ktoś żyje tyle lat co ja i nie był w stanie obronić się przed atakami medialnej szmiry, którą od dawna rażą nas słudzy szatana, ten pamięta tak zwane „szkoły realizmu”, włoską, polską, inne jakieś jeszcze. I opisywana produkcja przypomina mi ten kierunek. Czego jak czego, ale złodziei, dziwek, alfonsów i podobnych ci u nas nie brakuje, wręcz nadają ton zabawie, jak mawiały stare ciotki. Co zaś do burdelu – jest co najmniej jeden, którego nie widzimy, bo od wewnątrz wygląda jak jakaś demokracja parlamentarna i można nie dostrzec. Jest takie powiedzenie w Polsce – z jakim przestajesz, takim się stajesz. I dlatego wolę już sir Waltera, choć żaden z niego „przyjaciel Polski”, ale sprawny inteligentny pisarz, którego dobrze mi się czytało w młodości – a jakże. I myślę, że dzisiejszy polski czytelnik powinien choć raz wziąć go do ręki. Inaczej będzie myślał, że są tylko Cholewińscy i że „tak być musi”… Nie musi.

  3. Dobrze, że nie mieszkam w Polsce.

  4. Oplaca sie miec zabytek, bo budynki wpisane do rejestru nie podlegaja obowiazkom wynikajacym z przepisow o swiadectwach energetycznych, wiec odpada caly ten cyrk zwiazany z pomiarami efektywnosci energetycznej, wymiana zrodel ogrzewania, kontrolami instalacji co kilka lat etc., a dotacje na remont zabytku zawsze mozna dostac od Konserwatora i nie trzeba budynku ocieplac. Najbardziej efektywne ogrzewanie to sa kominki / alternatywnie ogrzewanie elektryczne, ale musza byc drewniane stropy – wowczas wystarczy nagrzewac samo powietrze w pomieszczeniach, a przegrody moga byc zimne przez caly sezon. Ja w ten sposob zaoszczedzilem ponad 30% energii na ogrzewanie w ciagu roku. Jezeli masz masywne stropy, to musisz je stale ogrzewac, zeby nie chodzic po zimnym.

    Inwestycje w stare budynki, kamienice itp. sa bardzo wdziecznym tematem, bo prawie w kazdym przypadku sa duze rozbieznosci na plus jezeli chodzi o powierzchnie podana w ksiedze wieczystej. Jezeli mamy dodatkowo wiecej mkw, niz wynika to z ksiegi, wtedy mozna zamontowac scianki dzialowe i podzielic budynek na wieksza ilosc samodzielnych lokali i w dokumentacji do starostwa powierzchnia sie wyrowna, a mniejsze mieszkania maja wyzsza cene za mkw. Lokator (deweloper, fliper) moze duzo zarobic na odsprzedazy nieruchomosci.

    https://youtu.be/d5BzxhXonoo

  5. Sprzedajac ksiazki dla Polakow mozna zarobic na calkiem spory palac z parkiem:

    https://youtu.be/U6tRwxVLw3c

  6. Panie Gabielu w jaki sposób przedstawiać nasz kraje, aby był to przekaz/obraz/narracja atrakcyjne i w dłuższej perspektywie czasu sprawiły, że znikną te kompleksy które powodują, że Polacy jadąc za chlebem tak łatwo się wynaradawiaja. Byle jaka tv we Francji czy Holandii przedstawia nas jako zaścianek, ksenofobow i zlodzieji. Widać tą deprawacje i wynarodowienie przy urnach w tych krajach, gdy wygrywają albo postkomunisci, albo jakieś hołowniactwo. Gdzie znaleźć ten zasób, z którego można czerpać i jak przedstawiać to na tyle skutecznie i atrakcyjnie, zeby byle kanalia z zachodu nie smrodzila nam naszego czystego powietrza swoimi kłamstwami. Tu trzeba mieć swoje prawdziwe zasoby i realną wartość a nie jakieś „mabeny” czy nowoczesnych endeków.

  7. Moze zamiast narzekac powinnismy sie cieszyc, ze TVP jest nadawane jeszcze w calosci po polsku?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.