sie 122022
 

Moja obecność na twitterze owocuje coraz to bardziej zdumiewającymi odkryciami. Okazuje się, że są tam ludzie, czynni codziennie, w wymiarze nie dość, że amatorskim, bo nie zarabiają przez twitter, to jeszcze obłąkanym, którzy uważają, że PR to czysta hochsztaplerka. Normalnie nie do uwierzenia. Siedzą tam, widzą tego szefa salonu24, widzą polityków, dziennikarzy, Macieja Świrskiego, który tam mieszka i mówią, że PR to ściema. Mają też całkowitą świadomość faktu istnienia Polskiej Fundacji Narodowej dysponującej ogromnymi budżetami na PR, ale dalej upierają się przy swoim. Dlaczego? Bo łatwiej uwierzyć, że czegoś nie ma niż rozliczyć ludzi, którym powierzono za coś odpowiedzialność z efektów i pieniędzy. Pisaliśmy o tym setki razy i jak widać bez żadnych efektów. Pan zaś, który nie wierzy w PR i codziennie emituje na twitterze dziesiątki komunikatów uważa, że przez pisanie bloga nie można niczego zmienić. Łał! To jest dla mnie, przyznam, duże odkrycie. Bo ja poprzez bloga zmieniłem bardzo wiele. Nie wpłynąłem co prawda na politykę Niemiec wobec Polski, czego się ode mnie domagają na tym twitterze, ale Polska Fundacja Narodowa mimo zatrudnienia samych wybitnych fachowców i ogromnych budżetów, też tego nie zrobiła. To mnie trochę tłumaczy. No, ale dość szyderstw. Czas na konkluzję niewesołą. Po tylu latach walki, wysiłków, po tylu polemikach, okazuje się, że znów jesteśmy w mocy impotentów. I choć to oksymoron, jest on jak najbardziej rzeczywisty. Dyskusja publiczna, po zdewastowaniu komunikatów dłuższych niż akapit, czyli blogów, stała się miejscem gdzie prezentują swoje wdzięki wyłącznie intelektualni i fizyczni impotenci. I to jest, niestety festiwal nieustający. Jakby tego było mało ludzie ci są także odporni na argumenty, a jedyne czym się zajmują serio, to wyrażanie oburzenia w odpowiednich momentach i zawsze w tych samych rejestrach, bo jakby coś zmienili, inni impotenci mogliby tego nie zrozumieć, albo co gorsza – nie dostrzec. I wtedy katastrofa i kanał, nie ma lajków, serduszek i polubień. Tak właśnie wygląda współczesna cenzura, realizowana poprzez kneblowanie autorów i negowanie sensu pisania czegoś więcej poza twittami. Wyraża ją najpełniej sławna z filmu „Czterej pancerni i pies” troska matki radzieckiego lotnika – lataj synku nisko i bardzo powoli. Na tej zasadzie zbudowana jest polska publicystyka społecznościowa. W trosce o jakość oczywiście i o przejrzystość komunikatów. Do przestrzeni publicznej trafiają więc tylko komunikaty oczywiste lub – o czym wspomniałem wczoraj – posiadające czyjeś gwarancje. Poza tym, jest tylko patologia, która czuje się całkowicie bezpieczna i jest przedmiotem adoracji ludzi „walczących o Polskę”. Ci ostatni nie potrafią już w zasadzie nic, poza wyrażanym ciągle w ten sam sposób reagowaniem na komunikaty patologiczne. I za nic nie można im wyjaśnić, że są częścią tego samego mechanizmu. Oni bowiem dokopują patusom. Kiedyś każdy rozumiał, czym jest na blogu karmienie trolla. Dziś karmienie trolla to najszlachetniejsze zajęcie dla wybrańców, którzy szczycą się tym i obnoszą. Tylko to bowiem pozostawiono ludziom, którzy chcą zabierać głos w sprawach publicznych.

Na tle publicystycznej impotencji, która poszukuje wyłącznie akceptacji i ciepełka najlepiej – i nie jest to przypadek – wygląda patologia. To wokół niej gromadzą się ludzie poszukujący wrażeń emocjonalnych i to patologia skutecznie ich do siebie przekonuje, albowiem odwołuje się do emocji. Dyskusja z elementem patologicznym nie jest możliwa, jest po prostu wykluczona. I to się właśnie publiczności najbardziej podoba. Dyskusja z impotentami przypomina pierdzenie na imieninach u cioci. Wszyscy udają, że nic się nie dzieje i uśmiechają się miło jeden do drugiego, a wszystko po to, by zachować status quo i nie popsuć sobie humorów.

Nie będzie przesady w twierdzeniu, że jesteśmy wszyscy ofiarami polityki propagandowej prowadzonej na terenie Polski przez siły nie rozpoznane. Być może przez Niemców, ale także zapewne przez inne jakieś organizacje. Nie mamy pewności, czy cała patologia publicystyczna jest dziełem Rosjan, ale nie potrafimy należycie zareagować ani na jedno ani na drugie. To znaczy, poza odpowiadaniem szczeknięciami na walenie po kratach, nie tworzymy niczego. Może ostrożniej – my tutaj tworzymy – i mamy z tego powodu sporo satysfakcji, ale cała publicystyka polityczna, realizowana rękami wybrańców nie jest w stanie ulepić niczego sensownego. Poza wspomnianym wyżej ujadaniem, które czasem może nawet ułożyć się w melodię menueta, ale to niczego nie zmienia.

Po raz kolejny pracę rozpoczęła medialna pralnia mózgów, która obarcza rząd winą za katastrofę ekologiczną w Odrze. Mówi się wręcz o tym, że Odrą płynie rtęć. Zatrzymanie tych bredni za pomocą argumentów zdroworozsądkowych jest niemożliwe. Potrzebna jest jakaś kompromitacja ludzi, którzy tak mówią i musi być ona realizowana z odpowiednim natężeniem środków i sił. Na nic takiego się nie zanosi. Nie można nawet w odpowiedni i należyty sposób skarcić organizacji ekologicznych, które zostały właśnie zdemaskowane w Bieszczadach. Obozowisko ekologicznej dekadencji zaopatrzone było ponoć w hurtowe ilości narkotyków i – uwaga – kusze. To jest absolutny hit i sprawa ta powinna być grzana bez przerwy, wliczając w to programy publicystyczne robione specjalnie na tę okazję. Trudno bowiem nie połączyć wszystkich doniesień z frontu ekologicznego z propagandą antypolską Niemiec związaną z regulacja Odry i budową portu w Świnoujściu. Czy ktoś z naszej strony potrafi to zebrać do kupy i odpowiedzieć jakaś spójną narracją? Na razie nikogo takiego nie widać, a minister Ziobro reklamuje na twitterze artykuł Jana Parysa, który w dyplomatyczny sposób demaskuje nieprzyjazne działania Niemiec wobec Polski. To jest doprawdy niezwykłe. I niestety zwiastuje klęskę. Nie ma bowiem nic gorszego niż w konfrontacji z gangsterami używającymi znaczonych kart, wierzyć, że można z nimi wygrać w brydża. A na razie tak to właśnie wygląda.

Wszyscy dobrze się bawimy, a wielu z nas uważa, że nic ponad to nie jest potrzebne, bo mamy moralną i polityczną rację. Możliwe, ale uzasadniamy ją w sposób niezrozumiały, a czasem wręcz komiczny. Trzeba to zmienić.

 

Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc, która pozwoli Władysławie, Ani i ich mamie Julii zamieszkać w spokoju przez kolejny rok w Grodzisku Mazowieckim. Wczoraj Władysława podpisała umowę najmu i zapłaciła czynsz za pół roku. Zbieramy na kolejne pół, bo taka jest umowa. Przyjmiemy każdą pomoc

 

Link do zrzutki jest tutaj:

 

https://zrzutka.pl/g6kscy

 

Jeśli ktoś chce pomóc, ale nie podoba mu się zrzutka, niech wpłaci pieniądze na konto Władysławy z dopiskiem, że to na wynajem mieszkania. Proszę nic nie wpłacać na moje konto, na które zbieraliśmy fundusze poprzednio.

 

Władysława Rakowska

98 1020 1055 0000 9902 0529 0566

 

  12 komentarzy do “Impotenci czyli zawężanie spektrum dyskusji”

  1. no coś jest na rzeczy

    informacje AI pokazujące jakieś tam nieprawidłowości ukraińskie podczas wojny zostały od razu przez Zeleńskiego nazwane po imieniu …. jeszcze trochę wody w Wiśle upłynęło i okazało się, że autorem tych tekstu o nieprawidłowościach była AIPolska …

    Zelenski umie tupnąć i nazwać rzeczy po imieniu i obronić swoje racje

  2. ekolodzy są od straszenia ludzi i wymuszania haraczy, a nie od ekologi
    naukowcy od brania grantów i uzasadniania tez, a nie od nauki

    demokracja gdyby działała trzeba by ją natychmiast zlikwidować
    niezależne media trzeba od razu uzależnić lub zlikwidować

    Twitter to taka nakładka ,aby przekupki zamiast się kłócić na targowisku, kłóciły się w necie

    dla mnie tylko niezrozumiałe jest ,że urzędy i ministerstwa państwowe publikują na Twitterze komunikaty, nie wiem czy przykład Elona Muska nie potwierdza tezy ,że na Twitter nie ma biznesu jest tylko polityka, że to nie jest narzędzie do robienia pieniędzy tylko polityki.

    a robienie polityki  jest warte każdej straty finansowej tu tracimy tam zyskujemy

  3. No, ale te przekupki to politycy, dziennikarze i jacyś panowie, którzy mają przymus publikowania rzeczy mądrych, na przykład – Polska powinna mieć broń atomową, trzeba powywieszać zdrajców. To jest ten realizm polityczny

  4. Przydałaby się Akcja N 2.0.

    Tylko, że wtedy zaangażowani w nią byli ludzie odpowiedni, a dzisiaj mamy ludzi wiernych, ale nie specjalnie lotnych. Pewnie Ci lotni potrzebują odpowiedniego wynagrodzenia i przede wszystkim gwarancji/przekonania, że to wszystko ma długoterminowy sens, a nie tylko do następnych wyborów.

    No nic, znowu bym ponarzekał, ale to na dłuższą metę jest destrukcyjne. Zrobię coś pożytecznego i pomaluję taras.

    Pozdrawiam.

  5. No jeśli część prawicy nadal domaga się w PL drugiego Orbana-lawiranta, a reszta siedzi tylko dla pieniędzy w tak zwanych polskich fundacjach do wdrażania naszej propagandy, to ciężko z tego stworzyć silny, sprawny mechanizm obrony naszej polityki, wizji regionu…. Jak pojawią się pomysł drogi, mostu, udroznienia, gazoportu, terminalu, CPK, to natychmiast ekologia jest najważniejsza, albo port w Berlinie.

  6. Zełeński ma osłonę medialną, każda jego wypowiedź jest powielana w głównych mediach na całym świecie. My takich możliwości nie mamy.

  7. Dzisiaj w radiu Wnet były wywiady w sprawie Bieszczad. Wypowiadał się nawrócony i uleczony rzeźbiarz i stary myśliwy. Rzeźbiarz mówił o zaćpanych ekologach, nie rozumiałem o co mu chodzi. Myśliwy o pieniądzach, które są jedynym celem działania ekologów. Oba wywiady ciekawe. Pomyślałem wtedy po raz kolejny, że Polska powinna przeprowadzać skuteczne śledztwa przeciwko ludziom i organizacjom opłacanym przez obce ośrodki i działającym w niejasnym interesie. Przecież paragrafy chyba na to są? No a teraz ta notka ba podobne tematy.

    Czy Odra to nie jest przypadkiem kolejna graniczna dywersja Putina? Uderzyło coś precyzyjnie, z dużą mocą.

  8. w Bieszczadach namierzono ekologów z narkotykami i mieli ze sobą kusze –  to o co tu chodzi,  czyżby po naćpaniu mieli w planie strzelanie do celu, a jeśli do celu to co/kto miałoby być tym celem

    nie ma dziwacznych rzeczy, ani te kusze  na uroczysku, ani ta rtęć w rzece … dziwaczna nie jest

  9. Słyszałem o gościu, bardzo prawicowym, który odżywia się możliwie zdrową żywnością typu mąka niepryskana z małego młyna (bo ponoć ta nasza mąka ze sklepu jest zaprawiana na myszkę, robaczka i grzybka już na etapie przechowywania ziarna w silosach, a po przemieleniu doprawiana do kwadratu), a mięsko pozyskuje we własnym lesie właśnie przy pomocy kuszy 🙂 Może o to tu chodzi ?

    Jeszcze kojarzy mi się jakiś stary brytyjski horror, w którym jeden z głównych bohaterów zostaje ukatrupiony w środku kręgu kuszników, zgodnie z odwiecznym zwyczajem w rodzie, uwiecznionym na obrazie wiszącym w starym zamku … Tytułu nie pamiętam 🙂

  10. Niewykluczone, że im gorsza pozycja Rosji w wojnie z Ukrainą i im słabsza pozycja Niemiec na arenie międzynarodowej, tym intensywniejsze będą akcje wymierzone bezpośrednio lub pośrednio w rząd PiS. W myśl gangsterskiej zasady: „jeśli ja już upadam i nic się na to nie poradzi, to przynajmniej pociągnę ze sobą w otchłań tego, kto mój upadek spowodował”. Tym kimś ma być RP, jak widać.

  11. nie pomyślałam że ta kusza to w celu kłusownictwa, jeśli mają jakieś niezłe finansowanie z FemFound, to przecież mieli za co zrobić zakupy/zapasy, no nie wiem …kto z nich by sprawiał tą zwierzynę, sprawiać trzeba umieć,

     

    te kusze są intrygujące

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.