kw. 262024
 

Pod zdjęciem okładki książki „Wojna domowa” w Polsce, które wrzuciłem na fejsa jeden z czytelników napisał komentarz: Spis treści? A drugi widząc tytuł napisał tak: chyba w Ukropolin.

Zacznę od spisu treści, który niczego oczywiście nie ułatwi w odbiorze, ale skoro ktoś uważa, że jest inaczej nie mogę nic na to poradzić:

1. Pan Samochodzik vs Konspiracyjne Wojsko Polskie

2. Pojedynek Wallenrodów

3. „Zapora” i Siła

4. Czwarta komenda WiN

5. Partyzanci Wielkiego Księstwa Litewskiego

6. Wąwolnica, Las Stocki, Piotrówek

7. Przyniosłam kawę dla wujka

8. Piramidalna mistyfikacja

9. Przeciw Powstańcom Warszawy

10. Porwanie siostry Bieruta

11. Aneks/ M. Szumowskiego list otwarty do wszystkich członków PZPR

Teraz, rozumiem, jest lepiej i taki spis treści pozwoli zorientować się w tematyce książki głębiej niż teksty, które tu były co jakiś czas puszczane i zapowiadające ten tytuł?

O drugim komentarzu szkoda w ogóle mówić, bo dokładnie pokazuj on jak zdewastowane są umysły ludzi usiłujących wziąć udział w jakiejś dyskusji.

Bardzo niechętnie zabrałem się za pisanie o wyklętych, albowiem miałem świadomość, że czynią to wszyscy dookoła. W dodatku z nieznośną manierą charakterystyczną dla autorów anglosaskich opiewających swoich bohaterów walczących z Niemcami. Miałem zamiar zrobić to inaczej, ale nie wiedziałem jeszcze jak. Okazało się to proste. Wystarczyło odrzucić tę manierę i przestać pokazywać siebie, jako jednego z ocalonych wyklętych, do czego zmierzają wszystkie niemal narracje na ich temat. Zorientowałem się też dość szybko, że książki o wyklętych to w zasadzie odległa przeszłość. Wspomnienia Edwarda Taraszkiewicza wydano w roku 2008. I przeszły bez echa. Mamy rok 2024 i za chwilę nikt już o tych ludziach nie będzie pamiętał. No chyba, że Olszański ze swoim sympatycznym kolegą zechcą się polansować na ich mogiłach, wtedy tak – okaże się, że są do czegoś potrzebni. Wspomnienia „Młodzika”, ponad trzysta stron opisujących walkę w lesie i pobyt w celi śmierci wydane zostały w jakimś homeopatycznym nakładzie w Sierpcu. I właśnie wycofywane są z bibliotek sierpeckich żeby zrobić miejsce dla Tokarczukowej i Grocholi, a być może także dla jakichś „naszych” prawicowych myślicieli. Broszura Stanisława Sojczyńskiego „Co myślą ludzie z lasu o polskiej rzeczywistości” opublikowana została przez IPN w Internecie, w formie skanu, brudnego i nieczytelnego. Tak, żeby się czasem ktoś tym tekstem nie zainteresował. No więc kazałem go przepisać, poprawić i wydrukowałem porządnie.

Jedna kwestia umknęła mi w czasie pisania. Nie przewidziałem, że życie i doświadczenia wyklętych traktowane są dziś jako jeden z segmentów rozrywkowych. Do tego zostali bowiem oni sprowadzeni przez teksty popularyzatorskie i robione po taniości książki. Tak, jakby rozrywka tania była coś warta.

Po co więc ilustracje w mojej książce? – zapyta jakiś dociekliwy tropiciel ukropoliniaków. Po to, żeby było ładnie – to po pierwsze. Po to, by onieśmielić różnych durniów, którzy nie wydadzą na takie ekstrawagancje ani pół złotego, bo można na okładkę dać coś z wolnych zasobów w sieci. Po to wreszcie, by poprzez tę inwestycję i kunszt Tomasza, podnieść znaczenie opisywanych wypadków i ludzi, którzy za chwilę zostaną zastąpieni w zbiorowej świadomości innymi bohaterami. Takimi jak pani Monika na przykład, albo wspomniany Olszański, a także i poseł Braun bohatersko gaszący hanukiję.

A po co treść skoro i tak wszyscy ją znają? Tak mógłby zapytać jakiś wielbiciel odcyfrowywania treści rozdziałów na podstawie tytułów opublikowanych w spisie treści. Naprawdę wszyscy ją znają? Nie. Wszyscy akceptują jedynie jej podrasowany format krążący w licznych odpisach po sieci. I wszyscy traktują tę treść albo jak rozrywkę, albo jak terapię. Tymczasem nie jest ona ani jednym, ani drugim. No, ale żeby się o tym przekonać trzeba kupić książkę. Bo ja tu żadnych jej wątków nie ujawnię. Wielu zaś czeka na to, kiedy wreszcie przestaniemy sadzić te smalone duby o wyklętych i zaczniemy opisywać ich samych i ich bohaterską walkę za Polskę. W końcu tamci nie żyją i już z grobów nie wstaną, a ci żyjący aż przebierają nóżkami, żeby zająć ich miejsce. Oczywiście z gwarancjami bezpieczeństwa. Coś jak ta kreacja wymyślona przez Ignacego Rozenfarba – mundury prawie przedwojenne, ale orzeł bez korony. I, jak widzą wszyscy uważni czytelnicy tego bloga, którym nie jest potrzebny spis treści do właściwego rozpoznania charakteru tej publikacji, nie będzie to pierwsza tego rodzaju podmiana. No, ale zrozumienie tego mechanizmu jest poza percepcjami konsumentów treści rozrywkowych. Oni wierzą, że pewne sprawy są już na zawsze zamknięte. Wyklęci zaś przywołani zostali z mroków swoich mogił przez badaczy IPN, po to, by świecić nam przykładem. Otóż nie, nawet jeśli ktoś miał taką intencję, została ona szybko i sprawnie wykoślawiona. Jak bardzo, to się okaże wkrótce.

Jak pamiętamy wolna Polska nie zdobyła się na to, by nakręcić jeden pełnometrażowy, solidny, dobrze obsadzony film o swoich bohaterach. Film Zalewskiego to hucpa, a w tym drugim, opowiadającym okolicznościach śmierci Franczaka nie zdobyto się nawet na to, żeby wymienić go z nazwiska. W tym czasie PISF dofinansował serię całą idiotycznych komedii, spektakli przeznaczonych dla debili i rzekomo popularyzatorskich projektów dla dzieci i młodzieży. Wyklętych przesunięto w sferę rozrywki taniej i przeznaczonej dla specyficznego odbiorcy. Podobnego trochę do konsumentów gier komputerowych z potworami. I nikt nie ma prawa narzekać, bo w końcu mają swoją działkę w pop kulturze, urzędnicy składają wieńce na ich grobach, a młodzież wspomina ich w czasie szkolnych akademii. Jak długo? W mojej ocenie, być może błędnej, czas ten już się kończy. Z tego przekonania też wziął się pomysł na napisanie tej książki.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

Po uporczywych poszukiwaniach lokalu, którego wynajęcie nie zrujnowałoby nikogo, dzięki pomocy Beaty, trafiłem na zamek w Łęczycy. Rozmawiałem z panią dyrektor, która udostępni nam salę bez opłat, ale musimy zrobić imprezę otwartą dla miejscowych. Oczywiście zgodziłem się, ale i tak zrobimy listę osób uczestniczących, bo statystyki to ważna rzecz. Tak więc na czym stoimy? Spotykamy się 24 maja na zamku w Łęczycy, pomiędzy Łodzią a Kutnem. Odbędzie się tam drugie spotkanie w katakumbach, którego gościem będzie kapitan Tomasz Badowski. Tematem spotkania będzie wojna na Ukrainie. Tytuł – „Czy powinniśmy bać się wojny?”. Wieczór będzie wyglądał tak, jak ten poprzedni w Ojrzanowie. Będę miał już ze sobą dwie nowe książki. Wstęp jak powiadam jest wolny więc nie będzie żadnego „co łaska”. Zaczynamy o 18.00. Łęczyca to, jak wszyscy pamiętają, miasto, w którym rządził niegdyś diabeł Boruta. Jest tam przepiękny rynek, zamek, w którym mieści się muzeum, dwa kościoły, w tym barokowy klasztor i największa atrakcja ziemi łęczyckiej, romańska kolegiata w Tumie. Czasu na zapisy nie ma wiele, ale wierzę, że Państwo zdecyduje się wziąć udział w wydarzeniu. Zapraszam.

  19 komentarzy do “Jak prezentować nowe tytuły, by zyskały zainteresowanie czytelników?”

  1. Sympatyczny kolega nazywa się Marcin Osadowski – były więzień zakładu karnego w Kaliszu. Okazuje się, że grałem z Michaliną Olszańską w tym samym filmie, ale na różnych planach.

    Dla osób nie będących w temacie te tytuły rozdziałów nic nie powiedzą. Może byłoby dobrze pójść ze skierowaniem do dr Mandreli, żeby porównać, co robi konkurencja?

  2. Jak prezentować? Może napisać, że w książce podane/opisane są prawdziwe fakty, po prostu że jest tam prawda. Może to się przebije we wszechogarniającej nas rzeczywistosci półprawd, ćwierćprawd i kłamstwa. Wprawdzie słowo prawda ma dla starszego pokolenia niechlubny związek z organem prasowym niegdysiejszej KPZR, ale może młodsi, szczególnie z pokolenia następnego dadzą się uwiesć prawdziwym relacjom.

  3. Problem nie polega na tym, że gdzieś są kolportowane kłamstwa. Wszędzie jest dostępna sama prawda, tylko że ludzie nie rozumieją co z tej prawdy wynika i jakie są jej konsekwencje

  4. Pomogłaby recenzja Żebrowskiego na zakładce, a z przodu książki zdjęcie autora w trzech ujęciach z profilu i en face. Czytelnicy lubią takie grypsy.

    Najpierw przyciągnąć obrazem, a dopiero potem treścią.

    Ps. Dobrze, że jest odzew w mediach społecznościowych nieważne czy jest to krytyka, czy pochwały.

  5. Nie chodziło mi o kłamstwa, raczej o te półprawdy.

    No to niech pan napisze własnie to zdanie (mniej więcej): prawda faktów i ich następstwa – w tej książce czytelnik znajdzie wyjasnienie.

    Zauważyłam, że dużo ludzi – przynajmniej kobiet, lubi się czyms wyróżniać (robić „cos inaczej”). Też można trafić i do takich czytelników.

  6. Niech Pani przeczyta książkę, bo ona jest bardzo specyficzna

  7. Moze trzeba wyjsc ze strefy komfortu i wejsc w polemike z Olszanskim, dopoki jest uchwytny na wolnosci?

  8. Niech Pani zadzwoni do Olszanskiego podczas programu.

  9. Tytuł książki jest chwytliwy, ale ja bym nazwał rozdziały imieniem i nazwiskiem bohatera każdej z tych opowieści.

    https://images.app.goo.gl/fvVGHJUmJdE54psv6

  10. Za co trafili za kratki?

    Macaulay Culkin

    https://film.wp.pl/slynni-aktorzy-na-zdjeciach-z-policyjnych-kartotek-6047514380285057g?amp=1

     

    Trudno jest ustalić prawdę historyczną, natomiast można zacytować uzasadnienie wyroku i zestawić to z życiorysem skazanego.

    Czytelnik sam wyciągnie wnioski.

  11. Robert Michniewicz „Dolina szpiegów”. Czytam to i czytam i nie mogę się nadziwić. Z jednej strony sprawności i zuchwałości polskiego wywiadu w czasie 2-giej wojny, a z drugiej zaskoczyło mnie jacy ci niemieccy (nie mylić z hitlerowskimi bo oni wszyscy nienawidzili Hitlera… szczególnie za to, że wojnę przegrywał), a więc oficerowie Wehrmachtu, a w szczególności Abwehry to byli sympatyczni ludzie. Każdy chciałby mieć takiego za sąsiada. Kolejne pokolenia będą to czytać. Już nawet nie Tokarczukową, po co, młodzież wybierać będzie przyszłość, a przyszłość to „wspólna” czytaj niemiecka Ojropa. Michniewicz z pewnością trafi do kanonu. A Wyklęci? A byli tacy? Kto o nich słyszał.

  12. Ja już wczoraj kupiłam książkę i ilustrację od pana Tomka. Czekam na przesyłkę, ale nie mam wątpliwości, że będzie to najlepsza publikacja na ten temat, jaka została wydana. Dlaczego tak myślę? Bo wiem, że autor odnosi się z szacunkiem do czytelników, bohaterów i tematów, co wielokrotnie udowodnił.

  13. Ponieważ wyklęto „Żołnierzy Niezłomnych” to „Żołnierzy Niezłomnych nazywa się często żołnierzami drugiej, czytaj gorszej, konspiracji” 😉

  14. Przeczytam, mam nadzieję, że nie epatuje opisami okrucieństw służb UB.

  15. Często jeżdżę przez Majdan Kozic Górnych. Mijam krzyż upamiętniający miejsce śmierci Józefa Franczaka „Lalusia”. Jakiś czas temu ktoś ten krzyż upiłował u podstawy. Krzyż był z solidnej stali, więc wymagało to pewnego wysiłku, jakiejś logistyki. Nikt krzyża nie zabrał, więc raczej nie chodziło o złom na sprzedaż tylko o gest. W telewizji regionalnej trochę się pooburzano na łobuzów. Miejscowi szybko krzyż porządnie zespawali i odtąd stoi. Ta historia dowodzi chyba tego, że dla kogoś pamięć o Franczaku jest zadrą. Ciągle są więc ludzie, których to obchodzi.

  16. Nie, wcale. Tylko liżą się po jajkach, piją sobie z dzióbków i świadczą różne uprzejmości.

  17. To się zastanowię.

  18. W życiu. Nie lubię bufona. To nie ma też nic ze  strefą mojego komfortu. Jaka  polemika? Publicznie nikt nie lubi nie mieć racji.

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)