kw. 252024
 

W powojennych filmach, włoskich i francuskich, występowała czasem bardzo charakterystyczna postać. Był to biznesmen, który finansował filmy i był mężem lub partnerem jednej z gwiazd. Nie pasował do środowiska, ale było ono od niego zależne, bo on właśnie dysponował pieniędzmi. Włosi przedstawiali zwykle takich ludzi serio, a we Francji w rolę takich sponsorów wcielał się zwykle Louis de Funes. Co miało ten skutek, że nikt nie traktował granej przez niego postaci poważnie. A szkoda…

Jeśli weźmiemy pod uwagę okoliczności powojenne, szczególnie w Italii, które nie zmieniły się aż tak bardzo w kolejnych dekadach, kiedy realizowano amerykański plan pomocowy dla Europy Zachodniej, będziemy chyba musieli stwierdzić, że postać ta, grana przez różnych aktorów, jest bardzo wielowymiarowa. I jej obecność w filmach to z pewnością nie przypadek. Dla różnych twórców była ona wręcz obciążeniem i wyrzutem sumienia, albowiem sądzili oni, że jej obecność i pieniądze to krępowanie wolności twórczej, a ta odżyje dopiero wtedy, kiedy filmy zacznie finansować bezpośrednio państwo, jak to miało miejsce w bloku wschodnim.

Jak to wczoraj ustaliliśmy, wszyscy żyją z państwa. Nie inaczej było też w opisywanych czasach, nie do końca jednak było wiadomo, kto z którego państwa żyje. Kino włoskie i francuskie umarło gdzieś w późnych latach osiemdziesiątych, kiedy nastąpiła ekspansja kultury amerykańskiej w Europie, upadł komunizm i Hollywood nie potrzebowało już tutaj żadnych pośredników ułatwiających dystrybucję i promocję.

Przyjmijmy, że omawiana tu postać, archetyp wręcz, to ktoś, kto stoi pomiędzy reżyserem, aktorami i państwem, które musi przekazać obywatelom jakiś ważny komunikat. Jaki? Musi ich określić. Pokazać im jacy są, wręcz uwieść. Dobrze to widać na przykładzie kina w Italii. Włosi mogli się oglądać w każdym powojennym filmie i widok ten sprawiał im frajdę. Potem upodobnili się do wszystkich, przestali się wyróżniać i zaczęli mieć kłopoty z migrantami, ale o tym nikt filmów nie kręci. W każdym razie, w czasach powojennych, taki Antonioni pokazał ich w sposób niezwykły. I oni uwierzyli, że tak naprawdę wyglądają. To było dość istotne w czasach, w których komuniści podjęli bardzo zdecydowaną akcję, której celem było przejęcie władzy poprzez wybory parlamentarne z jednej strony i terror z drugiej. Polityka włoska była sumą patologii, które nawet dziś wywołałyby zdziwienie, ale filmy były w porządku. I każdy chciał je oglądać. Filmowcy mieli co prawda skłonności lewicowe, ale zawsze był wśród nich biznesmen, mąż najładniejszej dziewczyny, który potrafił ich powściągnąć w tych głupich fascynacjach. I to on był gwarancją spokoju sumień tych Włochów, którzy oglądali filmy.

Jak to jest w Polsce? Przypomnijmy, choć przecież wszyscy wiemy. Przez osiem lat patriotyczny rząd ładował miliardy w ludzi, nad którymi nikt nie panuje. Mam na myśli aktorów o wiele mniej dyskretnych w słowie i sposobach wyrazu swojej osobowości, niż gwiazdy Antonioniego. Próbowano w ten sposób kaptować do idei państwa prawa i sprawiedliwości tak zwanych ludzi kultury. Czyniono to poprzez wręczanie im pieniędzy do ręki. Nie korzystano z dobrych, włoskich i francuskich wzorów, gdzie pomiędzy państwem finansującym filmy, a ekipą, która je tworzy stał zawsze pośrednik. Jego rola nie była do końca wytłumaczalna, ale był to miły, kulturalny pan, może bardziej obyty ze stalą, sprzedawaną hurtowo w wielkich halach, niż z taśmą filmową, ale cóż to szkodziło? Ktoś zawoła, że w polskich filmach także pokazują takich pośredników, gra ich zwykle Andrzej Grabowski, Jan Frycz ogolony na łyso i przebrany w kraciastą marynarkę, albo ktoś podobny. To prawda, są tacy ludzie, tyle, że z nimi nie da się wejść w żadne porozumienie. Oni  bowiem reprezentują organizacje wrogie naszemu państwu, a filmy finansują częściowo z pieniędzy, które określają jako własne. Choć każdy widzi, że gdyby mieli własne, na pewno nie wydaliby ich na film. Jeśli do firmowanych przez nich produkcji państwo dokłada choć złotówkę, to mamy do czynienia z wymuszeniem. Jakoś nikt tego jednak nie dostrzega, albowiem urzędnicy z Ministerstwa Kultury są tak silnie przekonani o konieczności kaptowania ludzi kultury, że nie da się z tym nic zrobić. Choć nie można wykluczyć też opcji, że nie są przekonani, ale mają z tymi ludźmi kultury jakiś układ i dzielą się pieniędzmi podatników.

Czy wobec tego wszyscy politycy pierwszego garnituru są ślepi i głusi? Myślę, że nie, ale muszą się kimś wyręczać w pewnych sprawach, szczególnie tych dotyczących obszaru zwanego kulturą. A jak to zostało tu ustalone wczoraj władza zmienia swój charakter w taki sposób, że realnie sprawowana jest przez majordomusa, który w naszych czasach nazywa się pierwszym sekretarzem lub redaktorem naczelnym. Ten zaś kogo on reprezentuje zaczyna pełnić jedynie funkcje reprezentacyjne i staje się pewnym symbolem. Czyli – nie owijajmy w bawełnę – przedmiotem. Czy wobec tego minister kultury jest takim przedmiotem? Jeden jest, a drugi nie jest, trzeba to oceniać indywidualnie. Istotne jest kto w jego imieniu podejmuje decyzje o pieniądzach, a także kto określa obszar na który te pieniądze są przeznaczane wyrazem „kultura”. To jest nawet ważniejsze, bo wszyscy dobrze wiemy, że film polski nie ma nic wspólnego z żadną kulturą, niską czy wysoką, bez znaczenia.

Przedziwne jest to, że ci ludzie niby kultury dostają od pisowskiego pieniądze, po to, żeby robić tę swoją antykulturę, a sama propaganda PiS to naśladownictwo warsztatu antykultury, w dodatku realizowane za znacznie mniejsze pieniądze niż te wręczone pośrednikom finansującym filmy. To jest niezwykłe. A propos antykultury – Stowarzyszenie im. Piotr Skargi organizuje w hotelu „Gromada” w Warszawie konferencję poświęconą Karoniowi i będą się tam zastanawiać nad tą antykulturą właśnie. Nie wiem po co, bo lepiej byłoby chyba zainwestować te pieniądze w jakąś kulturę, a nie zajmować się promocją anty…No, ale dobrze, dla każdego jest jasne, że rola krytyka albo apologety to pokusa nie do zwalczenia. Malarzy impresjonistów zaś zawsze będzie więcej niż ludzi rzeźbiących w marmurze. Wracajmy do filmu. Nie można – całkiem mechanicznie – przenosić zasad finansowania filmów z czasów kiedy kino było kinem w nasze czasy, kiedy jest ono czymś innym. Nie można tego czynić z intencją, taką jak to czynią urzędnicy powołani przez PiS – żeby kaptować stronników. Pośrednicy odbierający gotówkę należą bowiem do organizacji nierozpoznanych. Tak samo dyrektorzy teatrów i wybitni reżyserzy. O aktorach w ogóle szkoda gadać, bo to są ludzie, którzy za dwa złote dadzą się kopnąć w dupę na wizji. Cały ten świat, stworzony w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przez istoty przybyłe tu z nieznanych planet jest wrogi władzy reprezentowanej przez PiS. I mała pociecha, że degeneruje się on coraz bardziej. Jego wiarygodność, bądź jej brak nie mają znaczenia, dopóki państwo ten bardak finansuje. Czy można tego zaprzestać? Patrząc na oblicza aktorów, producentów, reżyserów, mam wrażenie, że nie. Bo urzędnik, który o tym zdecyduje może zginąć w zamachu. Świat kultury zaś, jak się go tu nazywa, wyszydzi jego ofiarę i rozdepcze mogiłę. Żeby nikt czasem nie zapamiętał nazwiska człowieka, który targnął się na wartości dla Polaków najświętsze.

Pojutrze mam taką pogadankę we Wrocławiu

Po uporczywych poszukiwaniach lokalu, którego wynajęcie nie zrujnowałoby nikogo, dzięki pomocy Beaty, trafiłem na zamek w Łęczycy. Rozmawiałem z panią dyrektor, która udostępni nam salę bez opłat, ale musimy zrobić imprezę otwartą dla miejscowych. Oczywiście zgodziłem się, ale i tak zrobimy listę osób uczestniczących, bo statystyki to ważna rzecz. Tak więc na czym stoimy? Spotykamy się 24 maja na zamku w Łęczycy, pomiędzy Łodzią a Kutnem. Odbędzie się tam drugie spotkanie w katakumbach, którego gościem będzie kapitan Tomasz Badowski. Tematem spotkania będzie wojna na Ukrainie. Tytuł – „Czy powinniśmy bać się wojny?”. Wieczór będzie wyglądał tak, jak ten poprzedni w Ojrzanowie. Będę miał już ze sobą dwie nowe książki. Wstęp jak powiadam jest wolny więc nie będzie żadnego „co łaska”. Zaczynamy o 18.00. Łęczyca to, jak wszyscy pamiętają, miasto, w którym rządził niegdyś diabeł Boruta. Jest tam przepiękny rynek, zamek, w którym mieści się muzeum, dwa kościoły, w tym barokowy klasztor i największa atrakcja ziemi łęczyckiej, romańska kolegiata w Tumie. Czasu na zapisy nie ma wiele, ale wierzę, że Państwo zdecyduje się wziąć udział w wydarzeniu. Zapraszam.

 

Od dziś w sprzedaży nowa książka. Będę ją omawiał po powrocie z Wrocławia

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

 

  27 komentarzy do “O kaptowaniu stronników”

  1. Karon powyciagal jakies smieci komunistycznych autorow od Marksa i Lafarge’a po Spinellego i na tej podstawie stworzyl dzielo, na ktorym zarobil  mase pieniedzy bez dotacji i bez pytania sie kogokolwiek o pozwolenie. Zrobil dokladnie to samo, co Nietzsche, to znaczy spojrzal inaczej na temat wszystkim znany i przez wszystkich pomijany.

  2. Kaptowanie emerytów PiSowi wychodziło lepiej niż kaptowanie artystów 😉

  3. Dzień dobry. Cóż, „politycy pierwszego garnituru” (wyglądają, jakby to był rzeczywiście ich pierwszy…), jako też filmowcy, gangsterzy i inni widoczni publicznie ludzie, których odzienie zanumerowano jedynką, mają jedną wspólną cechę; podlegają już komuś za granicą. Ci w drugich garniturach podlegają tym w pierwszych i tak dalej. Tak nasza piramida, zupełnie jak na dolarowym banknocie, ma wierzchołek ucięty. Gdzie on jest? To materiał na książkę, albo nawet na komiks (tragiks raczej…). I cała ich działalność to show na potrzeby wewnętrzne. Dla nas niby, choć ja się tym nie czuję specjalnie doceniony, Może ta jakość mnie jednak trochę obraża… Cóż, oni wiedzą co robią, to w końcu fachowcy. Jeśli wystawia się taką akurat tragifarsę – to widać taka ma być. Ja? ja jestem jeden (to nie numer ubrania).

  4. Krzysztof Piotr Karon zarobil kupe forsy na ksiazce pomimo slabej okladki. Inaczej mozna powiedziec, ze ta okladka jest wieloznaczna i pasuje do umyslu architekta. Jedno ze znaczen okladki jest takie, ze zarowno w zyciu, jak i w przyrodzie nie ma szarosci – istnieje tylko czarne i biale, ktore z daleka zlewa sie w szarosc. Karoniowi pomoglo rowniez to, ze nie byl on patentowanym (zawodowym) pisarzem, tylko amatorem i dzieki temu nie przechodzil przez system certyfikacji, nie byl szkolony ani obserwowany.

    Mimo sukcesu komercyjnego ksiazka nie spelnila swojego celu, poniewaz zostala ona wydana przed waznymi wyborami demokratycznymi, na ktore miala ona wplynac. Te wybory odbyly sie w miedzyczasie kilkakrotnie.

    Otoz Karon nie przewidzial lub nie opisal, ze tak zwani ludzie, czyli wiekszosc, chca dokladnie tego, co zaproponuje rzad, a wiec tych wszystkich okropnych rzeczy, ktorymi my jako mniejszosc gardzimy i nienawidzimy: zielonego ladu (ekologii), opieki socjalnej, postepu, rownosci, otwartosci, wielokulturowosci, empatii, gender, wielorasowosci, wolnosci, demokracji. Zreszta trudno wymagac, zeby w demokratycznym glosowaniu ludzie zaglosowali przeciw demokracji.

  5. Ten PiS to faktycznie był straszny, parafiański i obciachowy. Jak to dobrze, że w końcu przyszła ekipa fachowa, postępowa i europejska, a nawet zaryzykuję, że o światowym rozmachu. Sama Anna A. ją popiera. Wyrzucili tych wszystkich nieudaczników i już mamy same sukcesy. Poczta Polska zwolni 10 tysięcy nierobów i już kupiła miski dla psów za pół miliona… skaczmy z radości.

  6. Orlen wtopil miliard zlotych na jakiejs absurdalnej transakcji zamowienia ropy naftowej z Wenezueli, ktorej nigdy nie zobaczylismy, ale i tak o wielu rzeczach nie wiemy i nie dowiemy sie nigdy. PiS byl najbardziej proniemiecka, prorosyjska, prohinduska, probangladeszowska partia w dziejach Polski bijac rekordy poprzednikow.

    Jedyna szansa dla rdzennych Polakow to byloby 40-50% dla Konfederacji, ale wiemy, co by sie wtedy stalo: policja wyszlaby na ulice, w dodatku taka, sposrod ktorej wiekszosc funkcjonariuszy slabo mowi po polsku. Lasciate ogne speranza!

  7. Krytykę Krzysia Karonia chętnie bym przeczytał bo jego dzieła nie zmogłem ale dużo prawicowych, tfu parafialnych feministek na to KK dawało się nabierać 😉

  8. Bingo. Ludzie związani z Konfederacją niewątpliwie uratują Polskę, Europę i świat. Największy potencjał ma pan Wipler. Mój ulubieniec. Kategoria:Ludzie związani z Ernst & Young – Wikipedia, wolna encyklopedia

  9. Wipler jest żonaty, ma pięcioro dzieci i wyrabia średnią spożycia czystego etanolu na statystycznego Polaka, jest zatem dobrym patriotą.

  10. Co ja biedna teraz zrobię? Nie nadaje się na bohatera? Gadowski przyznał wczoraj, że projekt „Polska jest jedna” nie wypalił. Ciężki czas nastał dla turbo patriotów.

  11. Coś w końcu musi wypalić.

    Rok 2024: Niemcy zajmują wschodnią flankę NATO w pasie od suwalszczyzny do Bugu, żeby chronić miejscową ludność przed okropnościami wojny:

    https://youtu.be/rofmja5WGqA?si=1cntgAHq70wlgzB8

  12. Może to będzie jednak od Gdańska do Śląska wzdłuż linii Warty, ale zawsze coś.

  13. Wydaje mi się, że Polski są dwie co najmniej: turbopatrioci i prasłowianie na wschód od Wisły w strefie zgniotu i przyłączeni mentalnie i finansowo do niemieckiego eurokolchozu  folksdojcze na zachodzie. Trudno będzie o zgodę.

    Mi jest szkoda Pitonia, bo pomimo dobrego przygotowania znowu poniósł klęskę, która wcale go nie wzmacnia.

    https://youtu.be/-BVApZimRH8?si=E8Z0j3qUjSgBCpR5

  14. Wzdłuż Odry, bo mosty będą zniszczone…

  15. Pani będzie mnie tak entuzjastycznie witać za kilka miesięcy, jak spadnie kilka pierwszych rakiet.

  16. Ten entuzjazm to nie mój, niemieckiego generała…

  17. System amerykański po 1945 roku na zachód od żelaznej kurtyny nie różnił się w swoich zamiarach niczym od systemu sowieckiego poza szczegółem, że na tzw. Zachodzie motywem działania ludzi były pieniądze (dolary), a na wschodzie użyto zwykłego kija i przemocy.

    Inteligentnego człowieka wystarczy lekko postraszyć, żeby zrozumiał.

    W filmie francusko – włoskim „Pogarda” jest pokazane wprost, jak ukraiński aktor z amerykańskim paszportem Jack Palance ma pieniądze, bo przyjechał z Ameryki i w konsekwencji  może posuwać Brigitte Bardot.

    Oto, jak wyraża się o swoim europejskim (ex) partnerze aktorka, która posmakowała luksusu w ramionach dewizowego don Juana – producenta filmowego i tym samym okazuje mu  pogardę:

    https://youtu.be/6mRKdIDffoE?si=iEucuUAiRMsfTtJs

    Tak Ameryka pluje w twarz Europejczykom do dzisiaj. Rosjanie traktowali nas z większym szacunkiem.

     

    Wydaje mi się, że cała gospodarka Europy zachodniej poza GB była pod ścisłą kontrolą Amerykanów, dlatego kino niezależne przetrwało tylko w GB i krajach trzeciego świata.

  18. ” Rosjanie traktowali nas z większym szacunkiem.” Największy szacunek okazali nam w Katyniu.

  19. Dlatego musimy realizować wszystko, co zarządzi Bruksela na polecenie lóż zza oceanu. Taka gmina.

    https://youtu.be/7MWPQioSgcg?si=sBu4l-O-i9UGg9X2

  20. Proszę Pani, widziałem na sylwestrze na Podlasiu Andrzeja Rosiewicza, który ze wzruszeniem śpiewał piosenkę o pierestrojce. Na Podlasiu ludzie nie wstydzą się języka rosyjskiego. Od lat 1970-tych PZPR w porównaniu z dzisiejszym PiSem była partią prawdziwie prawicową. Może nie?…

    Rosiewicz jest po stronie Karonia.

    https://youtu.be/1X_h63a_NTk?si=NG4KvnHc87tnFnd7

  21. Gryguć zwrócił uwagę, że Białoruś wysyła kobiety w kosmos, a polski parlament do klinik aborcyjnych.

    https://en.wikipedia.org/wiki/Maryna_Vasileuskaya

  22. Nie widzi pan, że przebierają nogami, by się połączyć? To bardzo stary projekt wielkiej strefy gospodarczej…

  23. Śmiem twierdzić, że Amerykanie i Anglicy dojadą nas, jak Ukrainę, a każdy sprzeciw będzie uważany za neofaszyzm.

    https://youtu.be/3yBxjilG-ro?si=D-CIcbFlaE9XdEmV

  24. Przerywnik: Polki są zakompleksione, nieciekawie się ubierają i mają problemy psychiczne, a ruskie błyszczą się jak żyrandol:

    https://youtube.com/shorts/UApt8DhDTbE?si=FJC9Pnge1Lkd3cZG

     

    A tu typowa narzekająca Polka, która jest samotna. Została porzucona prawdopodobnie dlatego, bo „za dużo gada”, ale zwala winę na faceta. Poza tym fatalnie wygląda

    https://youtu.be/nZmKgeUPRDk?si=r_VOvr2oVuoCjk1_

  25. Ludzie po prostu głosują na czekoladowy przekładaniec i go dostają.

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)