maj 132023
 

Najpierw ogłoszenie, które wczoraj podałem źle. W środę 24 maja odbędzie się spotkanie z Tomaszem Bereźnickim – w Warszawie, w klubokawiarni Babel. Spotkanie to organizuje Muzeum Getta Warszawskiego i jest ono związane z najnowszym dziełem Tomka, czyli komiksem poświęconym Powstaniu w Getcie. W czwartek 25 maja, odbędzie się mój wieczór autorski w pałacu w Ojrzanowie, początek o 18.00.

Teraz do rzeczy. Nawet ktoś tak mało spostrzegawczy jak ja, zorientuje się, że pewne dostępne zmysłom zjawiska występują w parach. One wręcz się uzupełniają i tworzą konstrukcję, przypominającą nieco drobnoustroje chorobowe, która infekuje mózgi. Przykłady można mnożyć. Ot choćby ostatnio gazownia wypuściła szereg artykułów o tym, że młodzi ludzie zamiast dziecka, wolą mieć psa, czyli tak zwane psiecko. Oczywiście przetoczyła się przez sieć fala oburzenia, a „Polonia Christiana” napisała, że ktoś tam chciał, by papież pobłogosławił jakieś psiecko, ale się nie udało. Tych dwóch formatów nikt nie łączy, a powinien, albowiem jedyną odpowiedzią na to całe psiecko, powinno być jeszcze więcej dzieci. No i przede wszystkim głuche milczenie.

Od kilku dni media, także elektroniczne grzeją temat udziału polskiej wokalistki w konkursie Eurowizji. Ten konkurs od dawna jest czymś tak okropnym, że nie można patrzeć na uczestników i w zasadzie nie powinien nikogo interesować, ale jednak interesuje. Impreza, która jest wyznacznikiem złego smaku i artystycznej nędzy, promowana jest w głównym wydaniu Wiadomości, a ludzie, uważający się za poważnych, komentują w sieci te pokazy choreografii. Jak mnie wczoraj oświecił Toyah, chodzi o to, że tak zwana lewica, miała swojego kandydata, niejakiego Janna, ale „nasi” nie puścili go tam, bo wybrali dziewczynę syna Edyty Górniak, czyli tę całą Blankę. No i ona tańcuje na tej scenie, a inne błotne nimfy przewracają oczami z zachwytu. Popieranie tego szajsu zaś, ze względu na to, że tamten był kandydatem „lewicy” stało się z miejsca patriotycznym obowiązkiem. I mowy nie ma, by się pojawił jakiś głos rozsądku. Wszak trzeba się określić wobec najważniejszych zjawisk kultury.

Tak kretynka, co postawiła za publiczne pieniądze palmę na rondzie de Gaulle’a, umieściła teraz, za zgodą Trzaskowskiego, wielkie niebieskie jajo w środku miasta. Dorośli ludzi pieją z zachwytu nad tym szajsem i cmokają jeszcze, a patriotyczna prawica wyraża oburzenie. Czy ma jakąś kontrpropozycję? Może i lepiej, że nie ma, albowiem mogłoby to być jedno z dzieł Andrzeja Pityńskiego i dopiero mielibyśmy się z pyszna. Nie wygrzebalibyśmy się z tego nigdy, a to jajko ma tę zaletę, że jest zrobione z materiałów nietrwałych i sobie spokojnie zgnije na deszczu. Potem zaś Trzaskowski sporządzi protokół zniszczenia i sami dobrze wiecie co będzie, albowiem w dzień urodzin Barei pół Polski ekscytuje się wyimkami z filmu „Miś”, co jest kolejnym dodatkiem do komunikacyjnej paszy, którą przeżuwa miejscowa trzódka.

Nieprawdopodobną zupełnie sprawą jest ujawniana, właściwie co dzień, przemożna chęć uczestniczenia w tych ustawkach, demonstrowana przez ludzi zgłaszających pretensje do ilorazu. Dlaczego to się w ogóle dzieje? Albowiem ludziska wierzą, że dostępnymi sobie zmysłami, a także narzędziami pozyskanymi w czasie nauki w szkole i na wyższej uczelni są w stanie wyznaczyć kryteria oceny estetycznej w zasadzie wszystkiego. To jest niemożliwe, albowiem, kryteria takie nie są dostępne masom. Z chwilą, kiedy wychodzą ze sfery zainteresowań pojedynczego człowieka, ulatniają się jak eter. Nie ma ich, można za to w ich miejsce podstawić cokolwiek i temu czemuś udzielić gwarancji. Istotne jest – w tych dyskusjach i ocenach – kto ich udziela.

Kiedyś był to Kościół, ale zostało to skutecznie zanegowane i wyszydzone. Dziś jest to domena uniwersytetu, którego przedstawiciele przede wszystkim dokonują gwałtu na indywidualnej wrażliwości. Po gwałcie zaś następuje morderstwo, a potem można już – przepraszam za eufemizm – ustawiać se jajka w mieście, palmy na rondach, czy kto tam co chce. Ważne, by było to w miejscu publicznym, a także by promowało nową, gwarantowaną wrażliwość. Jak ktoś nie rozumie o czym piszę, niech sobie przypomni nową, świecką tradycję i ciągnąc z całej siły jedną i drugą ręką zbliży trochę do siebie te dwa opisy, jeden mój drugi Barei. Coś mu może zaświta.

Ludzie, którym się jajka i palmy nie podobają mówią: to jest ohydne i drogie, zabierzcie to stąd! Tamci mają to jednak w dupie, albowiem krytyka prowadzona z tych pozycji nie ma w rękach żadnego przedmiotu, który byłby wyrazem zgwałconej najpierw, a potem zamordowanej wrażliwości indywidualnej, nie ma nawet poświęconego krucyfiksu, a zaraz powiem dlaczego. Może jedynie wyrażać oburzenie. Gdzie mają to oburzenie tamci, już napisałem.  Nie mają też nikogo, kto gwarantował by ich opinie, pełne przecież szczerej wściekłości. I wtedy właśnie na scenę wkracza mistrz Pityński, ze swoimi rzeźbami. No i połowa oburzonych na jajko czy palmę oddycha z ulgą. Sztuka, przynajmniej ta prezentowana w miejscach publicznych, jeszcze nie umarła – myślą ludziska. Tymczasem dokonuje się tu kolejny gwałt na wrażliwości, której resztki jakimś cudem jeszcze ocalały i próbują coś tam piszczeć przygnieciona jajkiem gigantem. Wkrótce zdechną, albowiem nie są nikomu potrzebne i nikt nie będzie udzielał im gwarancji. Po pierwsze dlatego, że nie przyda się to w politycznej nawalance, po drugie dlatego, że uniemożliwi spekulacje na bezwartościowych przedmiotach. No i wyłudzenia budżetowe także uniemożliwi.

To co tu napisałem, można uznać w całości za bajki z mchu i paproci, albowiem wszystkie media, z katolickimi na czele przekroczyły już dawno wszystkie bariery przyzwoitości. Nie ma dnia, żeby w sieci nie pojawiła się informacja, że jakiś degenerat odnalazł Jezusa, przez to się zmienił i teraz musi o tym opowiadać. I jest przy tym lansowany, albowiem jest nadzieja, że inni też dzięki niemu Jezusa odnajdą. A przez to zwiększy się ilość czytelników wydawanych przez diecezje pism periodycznych, a także książek pisanych przez wspomnianych degeneratów lub podstawionych ludzi. Nie każdy bowiem nawrócony degenerat potrafi pisać. Dlaczego ja odbieram ludziom szanse na lepsze życie? Otóż dlatego, że jestem głęboko przekonany iż odnajdywanie drogi, szczególnie tej właściwej, musi odbywać się bez udziału mediów. Kiedy zaś one się do tego mieszkają mamy dokładnie taką samą sytuację, jak w przypadku tych estetycznych kryteriów, które ulatują kiedy tylko zaczyna się o nich dyskutować publicznie w duchu proponowanym dziś przez akademię. Zastosowanie tej metody jest także przyczyną, dla której nie dysponujemy żadnym narzędziem egzorcyzmu wobec diabelskich przedmiotów obecnych w naszej przestrzeni. One są – ktoś tak zdecydował – niepotrzebne, albowiem nie miały innej funkcji niż estetyczna, ta zaś jest do dyskusji i potrzebuje gwarancji. Otóż miały one inną funkcję i mają nadal, ale my już w to nie wierzymy, bo przejęci jesteśmy losem i historiami degeneratów. Człowiek bowiem i jego historia, to są rzeczy najważniejsze. To jest oczywiście nieprawda, najważniejszy bowiem jest Pan Bóg w Trójcy Jedyny, który nie objawia się nam poprzez pośredników i medialne lansy.

Być może jestem w błędzie, ale będę się upierał. Na koniec jeszcze przypomnienie jednej z najwybitniejszych pisarek polskich doby obecnej. Oto od wczoraj krąży po sieci taki oto fragment wywiadu z Elżbietą Cherezińską:

 

https://twitter.com/CzarnyWasyl/status/1656744590437654529

 

Przypomnę, że pani Elżbieta nie tak dawno udzieliła innego wywiadu, a dotyczył on jej książki „Legion” opowiadającej dzieje Brygady Świętokrzyskiej. Pan dziennikarz zapytał autorkę, czy zgodzi się, by „Legion” sfilmowano. Ona zaś powiedziała, że to jest jej książka i ona będzie decydować czy film powstanie czy nie. Abstrahując już od  głupkowatej wiary w to, że jakikolwiek film nakręcony w Polsce, albo przez Polaków, może zrobić na kimś wrażenie, budujący jest ten lęk Cherezińskiej, przez sfilmowaniem dziejów Brygady. Mnie on napełnia optymizmem i wiarą, że nie wszystko jeszcze stracone.

Tak więc pamiętajcie – 24 maja, w klubokawiarni Babel wystąpi Tomek Bereźnicki, a 25 maja, w pałacu w Ojrzanowie, będę ja i opowiem o krucjacie dziecięcej. No i o swoich z nią przygodach.

Teraz jeszcze przypomnienie o zrzutce, zbieramy środki na wydanie bardzo ciekawej, napisanej w hermetycznym języku książki. Jest ona jedynym z kluczy do zrozumienia – naprawdę, a nie na niby – dziejów Europy Środkowej

 

https://zrzutka.pl/d29kmh?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

  5 komentarzy do “Jak tu nie zostać frajerem”

  1. Eurowizja to rzeczywiście koszmar.No i to namolne namawianie żeby głosować na ,,swoją ,,piosenkę .Powinno się ludzi namawiać do głosowania na najlepszą .Choćby z ….sam już nie wiem skąd.Na tym polega konkurs.Nie na plemiennym wyborze .

  2. Tu właśnie polega na plemiennym

  3. To jest ta słynna europejska jedność

  4. Dodajmy szalona medialna poularnosc eurowizyjnego freakshow w UK, gdzie po breksicie wszystko z przedrostkiem „euro” niby traktuje sie z odraza.

  5. Kto napisał książkę dotyczą Europy Środkowej?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.