lut 092024
 

Wczoraj pojawiły się dwie niepokojące informacje, pierwsza dotyczy planowanego, wspólnego posiedzenia rządów Polski i Ukrainy, a druga to wywiad z Putinem, przeprowadzony przez jakiegoś sukinsyna z GB. Putin rzekł, że nigdy nie zaatakuje Polski, jeśli ta nie uczyni tego pierwsza. Moim zdaniem to już wystarczy, żeby człowiekowi zapaliły się w głowie wszystkie lampki. A do tego jeszcze Konfederacja siedzi cicho i nie organizuje konferencji prasowych w proteście przeciwko planowanemu powstaniu Ukropolin. Nie wydaje się Wam to trochę dziwne?

Okoliczności te skłaniają mnie do odsunięcia się od tematów bieżących i cofnięcia się nieco w przeszłość bo, może się za chwilę okazać, że wszystko co wydarzyło się tydzień temu nie ma już najmniejszego znaczenia. I żadne nasze demaskacje nikogo już nie uwiodą. Liczyć się będzie bowiem tylko to co jest teraz. Z tym, że będziemy mieli prewencyjną cenzurę, albowiem nie wszystko będzie można mówić. Pytanie jak daleko w przeszłość będzie ona rozciągnięta? Korzystajmy więc, póki czas. Cenzura nie jest wynalazkiem nowym i jak większość z nas pamięta, do roku 1989 nie wolno było publicznie mówić, że oficerów w Katyniu wymordowali Rosjanie. Tak samo, jak nie wolno było mówić o tym, że wojska ZSRR wkroczyły do Polski 17 września 1939 roku. Pisałem to już, ale jeszcze przypomnę: byłem w trzeciej, albo czwartej klasie szkoły średniej, przyjechał do naszej szkoły oficer kontrwywiadu, w stalowym mundurze lotnika i opowiadał o niemieckiej zbrodni w Katyniu. Był rok 1986, albo 1987. Pełna sala, nauczyciele, w tym historyk, wszyscy świadomi, większość uczniów też przecież wiedziała, jak to było, bo w domach nikt się specjalnie nie certolił z tym tematem. No, ale w oficjalnych pismach i wypowiedziach nie można było o tym wspomnieć.

Z podstawówki pamiętam pracownię historii pełną starych rumpli z wojny, z wielką mapą na ścianie, pokazującą, ja hitlerowcy w 1939 roku zaatakowali Polskę ze Śląska i Prus Wschodnich, nie dając jej najmniejszej szansy na obronę. Na mapie widać było wielkie, czarne strzałki, oznaczające nacierające wojska. Nie było tam strzałek czerwonych. Nikt nie uczył dzieci o 17 września, zresztą w szkole było tak, że mało kto nadążał z programem i często tematy z II wojny światowej doczytywaliśmy sami, tuż przed wakacjami, bo brakowało czasu. Wszyscy byli świadomi tych ograniczeń i wszystkim one ciążyły. Kiedy wreszcie bowiem zniesiono cenzurę, pojawiło się w obiegu tyle wydawnictw, że człowiek nie mógł uwierzyć w to co widzi. Przypomnę, że cenzurą objęte były też niektóre pisma autorów, którzy dziś uchodzą za lewicę.

I ja do wczoraj żyłem w błogim przeświadczeniu, że tak właśnie było, jak mi to podpowiadały moje zmysły i rozum, albowiem przecież żyłem w tym systemie, co prawda w jego schyłkowym okresie, ale jednak. Ktoś mi pewnie zaraz powie, że w latach siedemdziesiątych wydano przecież „Mistrza i Małgorzatę”, co prawda w wersji ocenzurowanej, ale jednak. Nie było więc chyba aż tak źle? Ja tego wydania nie widziałem, choć często chodziłem po księgarniach. Nie widziałem też innych, wznawianych później, a wcześniej cenzurowanych książek. Ich nakłady musiały być więc minimalne. No, ale do rzeczy. Otworzyłem wczoraj książkę, którą kupiłem na allegro, a której autorem jest Cezary Chlebowski. Jego życiorys z wiki linkowałem tu już dwa razy. Książka nazywa się „Odłamki granatu”, a jej treścią są niezwykłe wydarzenia z czasów wojny i okupacji. Takie wiecie, pozostawiające spory margines do dyskusji o postawach i moralności. Bohaterami pierwszej historii są urzędnicy skarbowi z urzędu przy Lindleya, którzy przechowali przez wojnę złożone tam depozyty, ukryli je przed Niemcami. Po wojnie zaś, z tego co zdążyłem się zorientować, bo do końca jeszcze nie doczytałem, oddali te osiem kilo złota w ręce komunistów. A wszystko było opisane i właściciele też musieli być wymienieni. Sprawa nie jest przypominana często, a jej bohaterów trudno odnaleźć w wiki. Ja zlokalizowałem tylko jednego https://pl.wikipedia.org/wiki/Wac%C5%82aw_Drojanowski

No, ale nie to jest dziś ważne. Opisując tę historię autor, Cezary Chlebowski, jak gdyby nigdy nic, jakby nie było urzędu przy Mysiej, pisze o wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. Zajęły one Białą Podlaską, gdzie znajdował się drugi z naszych bohaterów, który nie ma notki w wiki – Romuald Burgraf. Jakby tego było mało, żołnierze sowieccy opisani przez Chlebowskiego, zachowują się spokojnie i przyjaźnie, a nawet pozwalają odpalić papierosa przechodzącemu Polakowi, a autor, nie wprost co prawda, ale jednak nazywa ich sojusznikami Niemców. Książka została wydana w roku mojego urodzenia – 1969. Nakład jej, jak na tamte czasy, był śladowy – ledwie pięć tysięcy egzemplarzy. No, a były to czasu nakładów stutysięcznych. Księgarnie były pełne, ludzie kupowali książki i było z czego wybierać, choć dla każdego było jasne, że jest cenzura. Pięć tysięcy to był nakład homeopatyczny. Czemu więc służył? Cezary Chlebowski był pisarzem niepokornym, tak piszą w wiki i tak twierdził on sam, w tych fragmentach biografii, które są dostępne w sieci. I to widzimy w tej książce – wyraźny brak pokory wobec programowej linii partii, a nie dość, że partii to jeszcze wojska, bo wszak armia stała na straży sojuszy. Być może w roku 1969 otworzyło się jakieś okno w cenzurze. Takie rzeczy się zdarzały i łatwo to potwierdzić, choćby cytując Kąkolewskiego, który pisze, że piewca wyczynów UB i KBW, niejaki Stefan Skwarek, autor książki „Na wysuniętych posterunkach” w ogóle nie był cenzurowany, bo towarzyszy z aparatu nie cenzurowano. Przez to zaś jego książka była trzydzieści lat temu poszukiwana bardziej niż pierwsze wydanie „Pana Tadeusza”. Dziś zaś, po latach, kosztuje na allegro dwa pięćdziesiąt. Jeszcze jej nie czytałem, ale jak zacznę, to podzielę się z Wami wrażeniami. No, ale Skwarek z UB, to nie Chlebowski, autor niepokorny i o wiele bardziej wyrobiony, a także samodzielny. Dodam jeszcze tylko, że książka Skwarka przeznaczona była do obiegu wewnętrznego, bo jej nakład, choć wyższy od nakładu „Odłamków granatu”, też jest jednak niewielki. Wynosi ledwie 10 tysięcy egzemplarzy. Wydawcą książki Chlebowskiego był PAX, a książkę Skwarka wydała „Książka i wiedza”. Obie wydają się być przeznaczone dla czytelników stanowiących pewną elitę, ale każda z tych pozycji adresowana jest do innej grupy. Musimy pamiętać, że Cezary Chlebowski dostał nagrodę Radia Wolna Europa za monografię „Wachlarza”, albowiem, jak nam oznajmia wiki:

W 1969 roku ukończył magisterskie studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1980 roku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego otrzymał stopień naukowy doktora na podstawie pracy „Monografia Organizacji Dywersyjnej AK poza wschodnimi granicami Polski w okresie wrzesień 1941 – marzec 1943” (promotor prof. dr hab. Tadeusz Jędruszczak, były komendant WIH, recenzenci: prof. dr hab. Aleksander Gieysztor i prof. dr hab. Andrzej Ajnenkiel). Praca ta została uznana przez Radio „Wolna Europa” za jeden z bestsellerów 1983 roku, otrzymała nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka w 1983 roku, była wyróżniona nagrodą specjalną przez Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku w 1984 roku jako „najlepsza książka w języku polskim żyjącego autora z najnowszej historii Polski wydana w latach 1981–1984”. Fundacja Fulbrighta w USA przyznała autorowi za tę pozycję nagrodę w postaci kilkumiesięcznego pobytu w USA. Książka „Wachlarz” oparta na tym doktoracie została wydana w sumie w ponadstutysięcznym nakładzie, co – według prof. Gieysztora – było rekordem ilościowym, jeśli chodzi o tego typu książki historyczne.

Widzimy więc, że nakłady książek w latach osiemdziesiątych były znacznie większe niż pod koniec lat sześćdziesiątych. Pewne tropy wskazujące na to, skąd może się brać taka swoboda w podawaniu faktów przez Chlebowskiego znajdujemy także w tym fragmencie jego życiorysu:

Po ucieczce stamtąd do Generalnego Gubernatorstwa Cezary Chlebowski zamieszkał w leśnictwie Horbów w okolicy Białej Podlaskiej. Tamtejszym leśniczym był Jan Kowerda (stryj Borysa Kowerdy), mąż Heleny Chlebowskiej. Przez 15 miesięcy (sierpień 1942 – listopad 1943) Chlebowski pracował jako robotnik leśny (prowadził też mały sabotaż, obniżając jakość zbieranej żywicy, która była odbierana na potrzeby niemieckiego przemysłu zbrojeniowego), po czym wraz z rodzicami przeniósł się do Sichowa, majątku radziwiłłowskiego koło Rytwian na Kielecczyźnie (gdzie zarządcą lasów był brat jego matki). Tu kontynuował pracę – wraz z ojcem – jako robotnik leśny. Tu też przyczynił się do zmarnowania eksperymentalnej niemieckiej plantacji koksagisu, z którym wiązano nadzieję jako alternatywnym źródłem kauczuku. Od początku 1944 roku – po zaprzysiężeniu do AK – pomagał ojcu i wujowi w redagowaniu biuletynu zawierającego informacje z nasłuchu radiowego oraz kolportował miejscową podziemną gazetkę. Po przedostaniu się – w czasie walk frontowych – do Stalowej Woli, kontynuował naukę jako uczeń II klasy gimnazjum. Kontynuował też działalność harcerską, szybko zostając zastępowym i otrzymując stopień wywiadowcy.

Ciotka Chlebowskiego była ożeniona ze stryjem młodzieńca, który zamordował sowieckiego posła w Warszawie! To jest, w mojej ocenie, trochę zaskakujące. Sam Kowerda żył spokojnie do roku 1987, albowiem – przez Niemcy w roku 1944, jak pisze wiki – przedostał się do USA. Jak widzimy wiele jeszcze przed nami. Do tego jeszcze ten sabotaż polegający na obniżaniu jakości żywicy, coś niesamowitego. I plantacja koksagisu pod Rytwianami. Same sensacje.

Na koniec dam jeszcze link do biogramu syna Cezarego Chlebowskiego – Tomasza, polskiego przedsiębiorcy i działacza opozycyjnego

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Chlebowski

 

  15 komentarzy do “Kalendarium tajemnic PRL(1)”

  1. Znacie to posłuchajcie 😉

  2. Dzień dobry. Szczerze mówiąc uważam, że gdyby to wspólne posiedzenie rządów miało mieć jakieś istotne znaczenie – to nie wiedzielibyśmy o nim. A skoro wiemy, to znaczy jest to marketing polityczny. Widać obu stronom jest taki fakt prasowy potrzebny, zapewne by lepiej wypaść w oczach wspólnego sponsora. Co zaś do urzędników na Lindleya, to po Sułkowskim nie możemy już mieć złudzeń. Oni mieli taką „kryszę”, że wiedzieli, że nic im się nie stanie. No, może gdyby chcieli się podzielić tym złotem z komunistami – wtedy byłoby pewne ryzyko. Nie oni jedni miękko weszli w nowe realia. I dobrze, że Pan eksploruje te wątki, tylko w ten sposób możemy przestać rozumować kategoriami przeciwnika, który roztaczał przed nami fałszywy obraz politycznego sporu, po to, by wyłapywać i likwidować myślące i aktywne jednostki. No i to się udało, patrząc po statystycznym obrazie „Polaka” A.D.2024. Cenzura jest zawsze bardziej kosztowna i mniej sprawna od innych technik. Na przykład – zasłaniania prawdy innym jakimś wymyślonym obrazem. I tak, jeśli komuna chciała ludziom coś wbić do głów – pisała o tym książeczkę i wydawała ją w „homeopatycznym” nakładzie, robiąc wrażenie, że to jakiś druk bezdebitowy. I ludzie w to wierzyli, sami kolportowali i wchłaniali nocami niczym opary kleju. Niektórzy do dziś się wyleczyć nie mogą. Trzeba przyznać – byli to zawodowcy.

  3. Był czas opisać to i zneutralizować

  4. „żołnierze sowieccy opisani przez Chlebowskiego, zachowują się spokojnie i przyjaźnie, a nawet pozwalają odpalić papierosa przechodzącemu Polakowi, a autor, nie wprost co prawda, ale jednak nazywa ich sojusznikam”.  Coryllus , taka była mądrość etapu. Żołnierze sowieccy zawsze i wszędzie zachowywali się przyjaźnie. Nakład świadczy o tym, że książka miała słabą recenzję z ul. Mysiej. 

  5. Fetowanie książki autora przez RWE mogło mieć związek z tym kim był jej szef. Też lubił dobrą literaturę.

  6. Nie o to chodzi. Skąd oni się wzięli w Białej Podlaskiej, skoro nie można było mówić o 17 września. W pracowni historycznej w naszej szkole trójce, wisiała ta mapa, o której piszę…

  7. Nie odpowiem, postanowiłem bowiem porozumiewać się niedomówieniami, jak Kąkolewski. Jeśli ktoś nie czai o co chodzi, to jego problem

  8. W tak małym nakładzie przechodziły różne rzeczy…

  9. A cóż jest złego w miłości do literatury?

  10. Wywiad z Putinem robił Tucker Carlson, w swoim czasie wielka gwiazda Fox News, osoba o licznych powiązaniach z Trumpem. To nie jest nieważne wydarzenie.

  11. Być może to jest podgatowka pod zapowiedź Trumpa o zakończeniu wojny na Ukrainie w jeden dzień. Tylko ten jeden dzień trzeba zawczasu przygotować w myśl zasady, że najlepsza improwizacja to ta, która była dobrze przygotowana. Kto zna kulisy i zasady jakimi napędzana jest ta polityka ten będzie wiedział co jest grane.

  12. Profesor Nowak tak to wyjaśnia: https://www.youtube.com/watch?v=cPV3ZJzV_FM. Ten dziennikarz nie musi mieć wiele wspólnego z Trumpem, ale kto to wie.

  13. Tucker Carlson krytykował tę całą politykę okołokowidową demokratów. Jak to ucichło to krytykował pomoc USA dla Ukrainy. Przestałem go wówczas słuchać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.