lis 262023
 

Kampania KO była przygotowana lepiej niż kampania PiS i to jest oczywistość. Mimo iż rok 2019 wskazał jakie błędy popełnia Prawo i Sprawiedliwość i można było ich uniknąć. Kampania KO oparta była na nienawiści zbiorowej przełożonej na szereg mniejszych niechęci, do poszczególnych działaczy PiS. Panuje powszechne przekonanie, że takim metodom można się przeciwstawić jedynie poprzez wstawienie na front osobowości wyrazistych i dynamicznych. Jeśli tak rzeczywiście jest, to powiedzcie mi, jakim cudem Płaczek znalazł się w sejmie?

Mamy do czynienia, w zasadzie codziennie, z coraz bardziej wyrazistymi aranżacjami, których ofiarą pada publiczność. Każdy dureń może założyć sobie zrzutkę, opowiadać na YT o tym, że Ukraińcy nas za chwilę wyrżną, albo Amerykanie odejdą na Pacyfik i wejdą tu ruscy. I na pewno znajdzie wdzięczną publiczność, która coś tam mu zapłaci. Przy takiej łatwości konkurowania z medialnym profesjonalizmem i przy takiej bezczelności trzeba się naprawdę zastanowić nad tym skąd się bierze skuteczność i jak buduje się niechęć do przeciwnika. PiS nie zbudował wystarczająco silnej niechęci do Tuska, choć bardzo się starał. TVP zbudowało za to niechęć do wielu działaczy PiS, a przede wszystkim do własnych ekspertów, którzy pokazywani byli dzień w dzień w wiadomościach i zabierali głos w każdej sprawie. Od hodowli tuczników po produkcję rakiet.

Wpadły mi wczoraj w oko dwie rzeczy. Nagranie Zychowicza z Markiem Budziszem i twitt redaktora Gursztyna odnoszący się do niedawno opublikowanego artykułu GW na temat sytuacji na granicy. Dwaj pierwsi bohaterowie naszych czasów z trudem powstrzymują wesołość opowiadając o zagrożeniach jakie nas czekają w najbliższym czasie i wyobrażając sobie – jak przypuszczam –  frajerów, którzy lecą do komputera by zamówić przez Internet ich książki. Redaktor Gursztyn zaś, wzorem innych, ważniejszych odeń redaktorów z TVP domaga się, żeby ktoś wreszcie zaczął nagłaśniać sprawy opisane niedawno przez gazownię. A cóż takiego tam napisali? Mniej więcej to, że Holland w swoim filmie kłamała. Sytuacja na granicy nie wygląda tak, jak ona to pokazała, ale bardziej tak, jak to było przedstawiane w TVP. I na to jeden z redaktorów TVP pisze, że ktoś powinien to wreszcie nagłośnić. W sensie, że my chyba? My – blogerzy…Proszę bardzo, nagłaśniam. W dodatku zupełnie za darmo. Nie chcę za to honorarium. Sprawę tę na początku podniósł Jan Maria Rokita, który – w swoim obecnym emploi – powinien być schowany na pawlacz. Jest bowiem symbolem nieskuteczności, postacią z czeskiej komedii i w ogóle pretekstem do ogólnej beki. On też się domaga, żeby ktoś się wreszcie tym zajął.

Nie wiem czy należycie jasno się wyrażam. Oto TVP przez całe dwie kadencje PiS stanowiła, a przynajmniej takie było powszechne przekonanie, propagandową tubę rządzącej partii. I wydawać by się mogło, że jej wpływy są wielkie. Ledwie opadł kurz po wyborach, które przecież nie zostały jakoś drastycznie przegrane i okazuje się, że wpływ TVP jest równy zeru. A jej pracownicy domagają się reakcji przypadkowych ludzi, na jeden artykuł, którym powinien się zająć prokurator, w dodatku wojskowy. Jeśli bowiem na granicy trwa wojna hybrydowa, to film Hollandowej podpada, jak mniemam, pod zdradę stanu. I GW pisze w dodatku, że nie zawiera on prawdy, ale jest jedynie pewną wizją. I nic się nie dzieje. Jedyną siłą sprawczą ma być Internet. Mamy żywić Zychowicza, dawać władzę i charyzmat największej partii w Polsce, bo wynajęci przez tę partię ludzie, zatrudnieni w państwowej telewizji mogą się jedynie ustawiać na czyimś tle i tam prezentować swoje poglądy i kreacje. I zapewne – w chwili kryzysu – mamy wyjść na ulicę, narażać się na wszelkie związane z tym niebezpieczeństwa, a w razie sukcesu tej akcji przekazać władzę działaczom PiS i ich uwiarygodnić? To na szczęście nie jest mój problem i ja w związku z tym żadnych rozczarowań przeżywał nie będę, albowiem w żadnych demonstracjach nie biorę udziału. Raz wziąłem i wystarczy. O jeden raz za dużo.

Myślę, że będzie jeszcze weselej, bo prezes zwołał na styczeń nadzwyczajny jakiś kongres prawicy, gdzie wszyscy będą się zastanawiać co zrobić przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi i europejskimi. Wyznaczono nawet frontmanów, którzy będą koordynowali tę akcję. W „Do rzeczy” napisali, że będzie to obejmowało głównie sprawy polskie, bez zagranicy. Nie wiadomo co to może znaczyć, bo wszak wybory europejskie zagranicy dotyczą, a jednym z głównych rozgrywających jest minister Rau. Pozostali dwaj to minister Gliński i minister Czarnek. Ten ostatni był głównym czarnym ludem, którego wskazywała opozycja jako zagrożenie dla demokracji i różnych swobód. Był on też autorem kilku nieszczęsnych bon motów, służących opozycji do nawalania PiS. I stał się przez nie jeszcze wdzięczniejszym obiektem ataku niż Beata Szydło. Oczywiście – każdy ma tam jakieś swoje rachuby. Ja nie mam nic do ministra Czarnka, chcę tylko powiedzieć, że w zbudowanej na nienawiści preparowanej w każdym pojedynczym sercu kampanii KO, zajmował on ważne miejsce. I przeciwko niemu kierowana była największa ilość hejtu.

Myślę, że sprawy należy ująć w kategoriach ilościowych – czy Przemysław Czarnek jest w stanie wyprodukować w mediach tyle śmiesznych powiedzonek, że zrównoważą one medialną kampanię przeciwko niemu? Bo to jest kampania. I niech ktoś wreszcie zauważy tę dysproporcję – tamci robią negatywną, personalną kampanię przeciwko konkretnym osobom. Uczestniczą w niej media, farmy trolli, politycy KO, jej działacze regionalni, przypadkowe osoby ziejące nienawiścią do PiS i Bóg jeden wie, kto jeszcze. W PiS nikt nie wpadnie na pomysł, że wystawienie wyrazistej postaci powinno łączyć się ze stworzeniem jej zaplecza, zbudowaniem analogiczne machiny propagandowej wymierzonej w tamtych. W PiS wszystkim się zdaje, że jak ktoś pełni ważne stanowisko, potrafi opowiedzieć żart i daje sobie radę w pyskówkach, to będzie dobrze. Nie będzie dobrze, bo to jest wysyłanie pojedynczych ludzi na zatracenie. PiS nie może przekonać wyborców, że Tusk to zdrajca, Rachoń apeluje do rządu, żeby ujawniał jakieś kwity, czyni to na wizji. Dziennikarze codziennie właściwie demonstrują bezradność, a zapowiedziana konferencja zjednoczonej prawicy opierać się będzie na Czarnku, który jest głównym celem ataków i szyderstw. I sam się nie obroni, bo wobec stosowanej przez tamtych metody nie można odpowiadać podobną metodą. To właśnie prowadzi do bezradności, czego przykładem była i jest nadal publicystyka w TVP. Nikt nie jest w stanie przekrzyczeć jawnych, oczywistych i bezczelnych kłamstw. W dodatku podawanych tak, że nie można przeciwko nim skierować sprawy do sądu, bo strach, lub też chronionych immunitetem. Trzeba zagrać va banque i unieważnić wybory, rozpocząć postępowanie przeciwko oszczercom i wyprowadzić prewencje na ulicę. Potem zaś dopiero siadać do rozmów z tymi wyfiokowanymi pańciami. Nie wcześniej. Lub też zająć się budowaniem pozytywnego, niekonfrontacyjnego przekazu opartego na innych niż Przemysław Czarnek osobach. I tu pojawia się postać ministra Raua, który ma duży kredyt, jest osobą spokojną, zrównoważoną i kompetentną. No i nie robi niczego, co dałoby się przerobić na mem. Stworzenie pozytywnego przekazu nie polega na zakomunikowaniu wyborcom – chcemy dobrze. To jest za mało. I niech ktoś to wreszcie zrozumie.

Będziemy mieli ten kongres i na to wygląda, że wyznaczy się tam kolejną grupę młodych zdolnych, którzy rokują najlepiej. I oni, bez żadnego wsparcia medialnego, bez żadnych narzędzi, bez planu i celu zostaną wysłani na propagandową wojnę z przeciwnikiem, który nie musi się nawet obawiać demaskacji własnych łgarstw. Bo chodzi mu tylko o to, by zniszczyć wroga. Metoda jest nieistotna. A skoro jest nieistotna nie można jej kwestionować, bo to jest właśnie bezradność. Media związane z PiS zaakceptowały metodę tamtych i nawet nikt nie zauważył kiedy się to dokonało. Nikt nie zauważył, bo pycha ludzi kierujących tymi mediami jest tak wielka, że jakby na nią wleźli i spadli, to mokra plama by z nich nie została.

Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Zapowiadają, że kongres ten zagarnie szeroko wszystkie środowiska prawicowe. Pewnie więc dojdzie do wydawania jakichś certyfikatów kto jest a kto nie jest szczerym patriotą. I – obstawiam to już dziś – wszyscy dawni i ci nieco świeżsi zdrajcy i kunktatorzy, dostaną stosowne uwierzytelnienia. Potem zaś kiedy zorientują się, że nie są one nic warte, grzecznie przejdą na stronę tamtych, jak swego czasu Migalski z Poncyliuszem. W końcu chodzi tylko o to, żeby się dobrze bawić. I o nic więcej.

My też się tu przecież nieźle bawimy obserwując to wszystko. Ktoś zapyta – skoro media nic nie znaczą, skoro prawo nie może być zastosowane, skoro nikt poza głupkowatym nawoływaniem do czynu nie może nic zrobić, to na co to wszystko i na czym się ten zestaw niemożności trzyma? Wszyscy wierzą, że prezes Kaczyński ma nadludzkie moce. I wszystko trzyma się na wierze w rozdawane przezeń charyzmaty. Nic ponad to się nie liczy. Żadna sprawność osobnicza, poza wskazaniem przez prezesa nie ma znaczenia. I długo jeszcze nie będzie miała. Bo to, co jest w PiS istotne, to hierarchie wewnętrzne. I trzeba by, żeby Tusk zorganizował gestapo, a także by rozpoczął aresztowania o świcie, żeby ten stan się zmienił. Chętnych zaś do przyjęcia namaszczenia z rąk Jarosława Kaczyńskiego jest ciągle wielu. I wierzą oni wiedzą, że nawet jak ta szarża na czołgi się nie powiedzie, to zawsze można będzie podpisać z Tuskiem jakiś akt niehonorowej kapitulacji i dostać odeń jakiś stołek. Tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Może coś się zmieni, ale raczej wątpię.

  22 komentarze do “Kampania personalna czyli uzbrojeni z bezradność”

  1. Groteska i groza,

    POkemona poza 😉

  2. Jarosław Kaczyński zawsze stosował metodę ustawiania wojska plecami do rzeki, co jest sposobem na utrzymywanie dyscypliny i bycia „skazanym na wodza”, lub jak ktoś kiedyś skwitował odpowiadając na pytanie: „Na kogo głosujesz ?” – „Na k…a PiS”. Wybory 15 października pokazały, iż ta strategia zbankrutowała. Ale to nie jest problem. Problemem jest to, że zbankrutowała cała meta-strategia J. K., który do tego dostosowywał swoją politykę. Problemem jest to, że nie ma w tej chwili ani zasobów ani ludzi, którzy byliby w stanie zaproponować nowe paradygmaty (niezależnie od tego, co by opowiadali w ramach propagandy wyborczej). Stąd przypuśćmy, że M. Morawiecki jednak rząd stworzy, albo za pół roku będą nowe wybory, w których JK zdobywa samodzielnie taką większość, która pozwala mu samodzielnie rządzić i łamać veto prezydenckie (np. 430 posłów). Ok., zdobył to wszystko i co dalej ? Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie ? Od wygranej wyborów przez PiS nagle nie skończy się wojna za granicą, imigracja z blikskiego wschodu i afryki, imperialne roszczenia sąsiadów, a proces zjednoczenia UE (oraz tzw. „pradawnych ziem niemieckich pod płaszczykiem tego ostatniego) się nie skończą.

    No chyba, że chodzi o to (cytując klasyka): „Żeby było tak jak było” ?

  3. No, przy 430 głosach mielibyśmy jednak narzędzia, żeby się części przynajmniej zagrożeń przeciwstawić

  4. „Sytuacja na granicy nie wygląda tak, jak ona to pokazała, ale bardziej tak, jak to było przedstawiane w TVP. I na to jeden z redaktorów TVP pisze, że ktoś powinien to wreszcie nagłośnić.” Wysłałem wiadomość kuzynowi w Hiszpanii. Sprawa zatacza coraz większe kręgi. W tym momencie dotarła już na drugi koniec Europy. Panie Redaktorze melduję wykonanie zadania.

    Wygląda na to, że jedynym konkretem na obecną sytuację polityczną jest Dekalog premiera Mateusza. Zapowiada się, że obóz prawicowy chce wyjść poza własne ograniczenia mentalne choćby poprzez zapowiedź dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców i inne tematy zaczerpnięte od konkurencji ale tu pojawia się druga stała i niezmienna cecha PiS-u czyli kadrowy anty-talent Prezesa. Tak jak Premier Mateusz zaczyna zazwyczaj od potknięcia na chybionej decyzji tak Prezes zaczyna od wyboru niewłaściwego człowieka.

  5. Pokrzykiwania, które słyszeliśmy przez lata, niewiele znaczą, bo nic nie mieli na Tuska&Co, albo nie chcieli używać.

    Mimo sympatii do Czarnka – zbyt wyrazisty kontrrewolucjonista osiągał efekty odwrotne.

    Czy w sadownictwie z kolei przeprowadzono jakąkolwiek praktyczną zmianę? Np szybkość działania sądów popartą konkretnymi rygorami? Przecież gdyby to się udało, nie trzeba by było nawet walczyć z kastą, większość ludzi by go pokochała. I jeszcze szczegół – dla dobra Polski mógł w świetle jupiterów wycofać oskarżenia wobec lekarza w prywatnej sprawie. To byłoby wbrew pozorom duże zwycięstwo.

    Nikt jeszcze nie wspomniał o uberach. Polacy pokochali Ubery, wieczorem czy rano całe chmary Priusów kłębią się na ulicach. I jakiemuś debilowi przyszły do głowy przepisy rejonizacji licencji, przez co jest problem na trasach Warszawa-przedmieścia. Kto te przepisy powołał? W czyim interesie? Akurat przed wyborami?

    Władza odurza i ogłupia. Kiedyś znajomy, który z pozycji przedsiębiorcy i działacza awansował na dyrektora dużej dzielnicy w Warszawie, pierwsze wypłaty pensji przyjmował z zażenowaniem , mówiąc ile obrotu trzeba zrobić, żeby mieć tyje zysku. Po roku mówił , że przecież każdy może się starać o to stanowisko, a gdy po zmianie układu go wyrzucili, przyznawał się po cichu, że utrata stanowiska jest wielkim depresyjnym doznaniem.

    Jak się muszą teraz czuć PiSowcy przez 8 lat odurzeni władzą? Współczuję. POpaprańcom, KOdomitom i wściekłym babom nie współczułem.

  6. Hołownia od zawsze lansuje się na wrażliwości. I ludzie to kupują. Nie da się z tym walczyć

  7. Patologia rodzi patologię, nic na to nie poradzimy

  8. Obóz prawicowy nigdzie nie wyjdzie, trzeba unieważnić wybory

  9. … nadludzkie moce…

    Tego się ludzie trzymają: wiary w nadludzi, w cudowne bronie, kontrofensywę Steinera, nadzwyczajną przenikliwość  i planowanie na 10 kroków do przodu, my przecież  widzimy tylko mały fragment planu!

    Superprezes ma supersłuch (społeczny) i superwzrok (polityczny), superwęch (wyczuł Gowina? Wyczuł!) i supersmak (odwrotność absmaku).

    Dożywianie Zychowicza i Gursztyna, to dopiero początki, trzeba będzie robić zrzuty na Pereirę!

  10. A nie można zalać Internetu takimi łzawymi opowieściami drugiej strony?

  11. przeczytajcie w internecie  –   wypowiedż Aleksandry Wasilewskiej o Soku z buraka, o roli Kozaka- Zagozdy  w demagogii wyborczej , o jego pracy i kontaktach z najważniejszymi z PO, o bojówce krzykaczy i przemocowców stworzonej przez Schetynę w 2015 roku itd

  12. To nic nie da. On ma inną publiczność i ona rozumie, że ta wrażliwość to w istocie agresja. Gdybyśmy spróbowali robić to samo wyszlibyśmy na głupków

  13. To może inaczej, co Szymuś tym zwierzakom zrobił, że wysłał je na spacer w niebie?

  14. A to, że sprawę badał think tank, z którym  związany był Kobosko i Sikorski.

  15. Michalkiewicz wskazywał genezę nazwiska K. no ale my nie jesteśmy z barbarzyńskiego Soku z buraka i jako cywilizowani z nazwisk się nie śmiejemy.

  16. Magdalenkowe porozumienie nie przewiduje unieważnienia wyborów. Tak twierdzi Wałesa,.który otwarcie mówi, że nie przeczytał w życiu żadnej książki.

  17. Dzięki Ada ,za linka z wywiadem prof.Ancyparowicz,ta pani ma klasę samą w sobie.Mimo szybkości wypowiedzi do każdego dociera jasno o co chodzi.Szkoda,że tak „trzeźwo” myślących ludzi mamy jeszcze zbyt mało…

  18. ta pani profesor chyba doradza w NBP, to dobrze świadczy o tej instytucji i wg mnie nie tylko ta pani dobrze o Enbepie świadczy jest tam kilka osób które mi imponują

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.