lut 022024
 

Najbardziej Korwina, a zaraz za nim chyba Wielomskiego, bo oni dyskutowali ostatnio na twitterze o możliwości obniżenia dopuszczalnego wieku współżycia. Zadziwiające jest to, jak łatwo podsunąć ludziom do dyskusji problemy, które nie są i nigdy nie były w sferze ich zainteresowań. Nawet kiedy byli nastolatkami, bo wtedy myśleli o seksie z panią od plastyki.

Dotyczy to absolutnie wszystkiego, albowiem informacja przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko jej nośnik, a to oznacza, że każdy kto wymądrza się na kontrowersyjne tematy, musi zostać zauważony i stanie się obiektem zainteresowania publiczności. Kiedy już będzie tej publiczności odpowiednio dużo, osobnik taki przerzuci się na inne kwestie i zacznie tę publiczność urabiać. Ona ciągle będzie zachwycona tym, że jej idol prawi takie mądrości, a do tego jeszcze ładnie wygląda. Dopiero gdzieś pod koniec misji swojego nowego bohatera zorientuje się, że stoi na rozstaju dróg, a zamiast złotej papierośnicy ma w ręku kawałek końskiego łajna. Numery te ćwiczymy od dwóch dekad i one się wcale nie zestarzały, albowiem co roku w życie wkraczają nowe roczniki, które – całkowicie niezadowolone z oferty intelektualnej, proponowanej przez szkołę, uczelnię, grupę rówieśniczą – szukają swoich guru. I znajdują ich, albowiem – o czym jestem przekonany – gdzieś jest cała ich fabryka, tak, jak istniała fabryka orków w filmie, który wielu ludzi wielbi, a ja go nawet nie obejrzałem.

Ludziom młodym chodzi o to, by jak najszybciej się określić, a następnie zaangażować w coś i zacząć zbierać punkty za aktywność. Bo jest szansa – tak myślą – że wtedy sami zostaną guru i też będą prawić różne mądrości, na przykład o obniżeniu wieku współżycia, który niepotrzebnie zatrzymany został tam wysoko. Wszystko rzecz jasna w imię wolności.

Uważam, że opisany wyżej mechanizm służy upadlaniu mas i jednostek, ale jestem w tym odosobniony. Głównie przez to, że proponuję, jak inni spośród nas, zupełnie odmienne tematy do dyskusji. Uważam, że stokroć ważniejsze niż dopuszczalny wiek współżycia, ale mniej medialne. A skoro mniej medialne to całkowicie nieważne z punktu widzenia osób, które chcą zaistnieć i mieć wpływ na masy. Ktoś taki musi bowiem odrzucać tematy nieistotne i skupiać się na tych, co wywołują wrzenie tłumu. No, a takich jest kilka zaledwie. I mowy nie ma żeby je cyzelować, albowiem wtedy znudzona część publiczności odejdzie. Można za to kreować tematy, pardon, z dupy. To zawsze cieszy się sporym wzięciem i do tego pada na podatny grunt. Jeśli w zgromadzonej przez guru grupie znajdują się akurat pedofile zostaną oni najwdzięczniejszymi słuchaczami i jeszcze będą twórczo rozwijać wypowiedzi swojego idola, żeby nie osunęły się one wprost w bagno deprawacyjnej agitacji. Czyli żeby zawierały owo mityczne „coś więcej”. I tak jest z tym nieszczęsnym wiekiem współżycia, ale także z innymi kwestiami. Na porządku dziennym mamy wojnę. Pół Internetu wieszczy wojnę, która ma nastąpić w ciągu trzech lat, a wszyscy się przy tym uśmiechają i kiwają ze zrozumieniem głowami. Ich celem nie jest bowiem przekonanie publiczności do wojny czy też zbrojeń, albo ucieczki za granicę, ale do tych występów. Mamy więc seks z dziećmi i wojnę czyli czystą grozę. Czy coś jeszcze liczy się na kreowanym dziś rynku publicystycznym? Tradycyjnie upadek obyczajów i próby jego naprawy. To jest najlepsze, jak gość, co najpierw przez 10 minut pozwala słuchaczom kontemplować swój profil zabiera się następnie za omawianie zinfantylizowanych aspektów naszego życia. Tak, jakby nie widział, że to on i jego koledzy z uczelni wyższych są źródłem tego zdziecinnienia, albowiem stali się, podobnie jak cała akademia pasem transmisyjnym najbardziej prymitywnej propagandy tworzonej przez środowiska lewicowe w Europie. Przy tym – im kto chce być bardziej konserwatywny, tym głupiej wypada, albowiem cały konserwatyzm zredukowany został to tego co mamy w tytule. Jeśli nie brać pod uwagę katolików, którzy modlą się i pracują, ale w tych dyskusjach udziału nie biorą.

Im bardziej płaski, trywialny lub, pardon, z dupy, temat, tym więcej zainteresowanych, albowiem każdy może się dołączyć do dyskusji i każdy może powiedzieć, że wysłuchał czegoś zgodnego z jego przeczuciami. Tymczasem nie miał ów człeczyna żadnych przeczuć, ale coś mu się tam po łbie kołatało i tyle. Teraz zaś poczuł się wywyższony, bo jakiś gamoń w krawacie lub muszce, ustrukturyzował to jego kołatanie i wskazał mu kierunek myślenia.

Do czego jak w końcu zmierzam? Oto mamy kraj, w tym kraju co roku dorasta grupa ludzi, nie mają oni pojęcia co się dzieje na świecie, ale jeszcze mniejsze pojęcie mają o tym, co się wyrabia w kraju. Uważają, że od roku 1945 trwa wojna między Kaczyńskim i Tuskiem, no i trzeba się w niej jakoś odnaleźć. Żeby to zrobić należy wysłuchać dziesiątków podcastów i wyrobić sobie zdanie. Skąd się biorą ludzie wygłaszający i kształtujący opinie? Nikt nie zadaje takiego pytania. Byli od zawsze i zawsze być muszą. Dzielą się na tych mniej wiarygodnych, takich jak my tutaj, oraz na bardziej wiarygodnych, takich jak Ziemkiewicz czy Korwin. No i cała plejada gwiazd lewicowych. Najważniejsze pytanie więc, jakie powinien zadać sobie młody człowiek zajmujący się kwestiami politycznymi i społecznymi powinno brzmieć – skąd się wzięli ci ludzie? I dlaczego ciągle mówią o tym samym? Czyżby nie było już żadnych innych tematów do omówienia? Najwyraźniej nie ma. Ja mam oczywiście jakieś propozycje, ale są one z gruntu nieważne.  Próbowałem kiedyś zainteresować pewnego człowieka na twitterze kwestią tak frapującą, jak zbudowana w XIII wieku tama na Garonnie, która była dłuższa niż zapora Hoovera. W ogóle nie zrozumiał o co chodzi. Ekscytowanie się przeniewierstwami Żydów jest stokroć ważniejsze, choć nie dostaje się za to nic, żadnych informacji, żadnych impulsów idących wprost do najważniejszych komórek w mózgu, po prostu nic. Poza uczestnictwem w grupie całkowicie nieodpornej na prowokacje. Co z kolei wywołuje potężnego kaca i jeszcze większe pragnienie konsumowania emocji.

Dlaczego tak się dzieje? Bo ludzie uważają, że ta konsumpcja ma walor intelektualny, że czegoś się uczą. Podobnie jak wierzą w to, że misją bibliotek jest dziś gromadzenie książek, choć gołym okiem widać na allegro, że misją bibliotek jest wyrzucanie książek. Oto, dla przykładu, kupiłem wczoraj na allegro, za niemałe pieniądze, „Opowiadania młodzika”, czyli wspomnienia żołnierza AK, który siedział w celi śmierci przy Rakowieckiej. I tam jest opis funkcjonowania tej celi, a także poszczególnych więźniów. Nie uwierzycie, bo nikt się tak naprawdę tym nie interesuje, mimo, że padają zewsząd takie deklaracje, kto tam siedział. Oto w tym samym czasie przebywali tam: cała IV komenda WiN, Łupaszka z kolegami z Wileńskiej Brygady, a do tego Jerzy Braun stryjeczny dziadek Grzegorza. Jego występy są tam doskonale opisane. Wydało tę książkę Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sierpeckiej. Mój egzemplarz pochodzi z biblioteki Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Widocznie już była niepotrzebna, więc wystawiono ją na allegro.

Ja rozumiem, że kogoś może nie interesować tama wystawiona przez heretyków na Garonnie, ale, do ciężkiej cholery, chyba historia wyklętych, to jednak kogoś obchodzi, nie? No właśnie…ona też nie ma szans z kwestią obniżenia dopuszczalnego wieku współżycia. W dupie tam z tą całą historią, więzieniami, wyklętymi, Łączką i innymi pierdołami. Życie stygnie!!!! Franz, małolaty czekają!!!

Podsunąłem tu wczoraj, celowo w taki a nie inny sposób, pewną kwestię do rozważenia. Przeszła ona całkowicie nie zauważona, co mnie trochę zasmuciło. A już kiedyś się o nią otarliśmy. I to nie raz. Chodzi mi o tradycje rodzinne ludzi, których przodkowie, czynni w aparacie urzędniczym, wojsku i policji II RP, byli jednocześnie sowieckimi agentami. To jest temat nie do ruszenia i on nigdy nie zostanie przez nikogo ruszony. Możemy o tym zapomnieć, liczba szczery patriotów, konserwatystów i wielbicieli historii zmniejszyłaby się wówczas znacznie, a ci, co by w niej pozostali, musieliby się jakoś wobec odkopanych rewelacji określić. Można by to było zrobić spokojnie – wszak nikt nie odpowiada za czyny rodziców i dziadków, za ich wybory i zaniechania. A jednak jest coś, co takie rozwiązanie całkowicie blokuje – kariery w PRL. Ich dwuznaczny charakter i profity z nich płynące, a także ambicje ukształtowane poprzez mechanizm wyparcia. To trzeba dokładnie wskazać – mechanizm wyparcia. Ludzie nie uwierzą nigdy w to, że swoją pozycję zawdzięczają wyborom dziadka, który przed wojną uznał iż rządy sanacyjnych pułkowników to katastrofa Polski i zaczął rozglądać się za czymś sensowniejszym. I coś takiego znalazł, a nie dość, że znalazł, to jeszcze sobie to zracjonalizował, a siebie samego uczynił ośrodkiem rodzinnego kultu. Takich przykładów jest wiele, dlatego ja bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich patriotycznych folklorów, które manifestują poprzez powagę dla kultu przodków.

Dla znudzonych i pragnących rozrywek zabawę mam zaś taką, przejrzycie listy absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej i sprawdźcie ilu z nich wróciło po wojnie do kraju, a także ilu z tych co wrócili zrobiło jakieś kariery w PRL. Takie zadanie domowe.

 

Mamy nową książkę, najlepsze, według mnie kompendium wiedzy o historii Polski w XV i XVI wieku. Proste, przejrzyste, czytelne i łatwe w konsumpcji. Wydałem je po to, by mi nikt potem nie zarzucał, że za bardzo komplikuję sprawy.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wzrost-panstwa-polskiego-w-xv-i-xvi-wieku-adam-szelagowski/

W związku z tym, że jest nowy tytuł, a miejsca w magazynie już nie ma, przedłużam promocję do niedzieli, do 21.00

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zydowscy-fechmistrze/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sylwetki-zbigniew-sujkowski/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/

 

  12 komentarzy do “Kogo interesuje seks z nastolatkami?”

  1. Mam na oku znaczy na muszce takiego  patriotycznego blogera, który manifestuje, tfu lansuje się na kulcie przodków, to jest na  „dziadku” żołnierzu niezłomnym, nazywając go uparcie zgodnie z komuszą nomenklaturą żołnierzem wyklętym 😉

  2. Wiesz co, ja mam takich kilku, a o tych wyklętych stoczyliśmy tu kiedyś batalię i jakieś mędrce przyszli mi tłumaczyć, że wyklęci zgodzili się być wyklętymi, więc ja sam nie wiem

  3. no to może jeszcze takie pytanie ile panien urodzonych po wojnie w tzw dobrych rodzinach nie mogło skończyć studiów bo nie, pozwalano im jedynie na etat sekretarki, czyli mogły skończyć edukację w Studium na ul Ogrodowej.

  4. Jakoś tak mi się skojarzyło : Conrad – Retinger – Najder , może dlatego, że łączy ich miłość do literatury?

  5. Niedawno rozmawiałem z kimś o książkach i osoba ta polecała mi książkę Gabriela Krauze o młodocianych przestępcach i członkach londyńskich gangów „Tu byli, tak stali”. Kiedy powiedziałem mu, że jeśli chciałby dowiedzieć się, tak naprawdę, jak wygląda świat przestępcy to powinien przeczytać Urke Nachalnika to spojrzał na mnie pustym wzrokiem.

  6. Dzień dobry. Niestety – jest tak jak Pan pisze. A każdy, kto żyje z pobieżną choć świadomością losów trzech choćby pokoleń swoich przodków może sam sobie dopowiedzieć resztę. Ja powiem tylko jedno; nie trzeba było być jakimś zdegenerowanym wrogiem Polski i ludzkości en-bloc, żeby się w te sidła wplątać. Sprawność machiny rekrutacyjnej była niewiarygodna. My sobie dziś wyobrażamy świeżo awansowanych czekistów w rubaszkach z czarnymi paznokciami, a to, niestety, wyglądało zupełnie inaczej. Ja miałem to szczęście – albo nieszczęście – że dowiedziałem się o tych sprawach z pierwszej ręki. Nie będę mówił o szczegółach, uważam że temat zasługuje na profesjonalne opracowanie, bez amatorszczyzny. Jedno powiem; przy tych sprawach temat dzisiejszego tekstu to materiał dla kółka różańcowego.

  7. Oczywiście, że inaczej. Podobnie jest z dzisiejszym pieprzeniem o elitach…

  8. O tacie Tasiemce niech poczyta, tylko nie u Twardocha

  9. Ludzie nie uwierzą nigdy w to, że swoją pozycję zawdzięczają wyborom dziadka, który przed wojną uznał iż rządy sanacyjnych pułkowników to katastrofa Polski i zaczął rozglądać się za czymś sensowniejszym. I coś takiego znalazł, a nie dość, że znalazł, to jeszcze sobie to zracjonalizował, a siebie samego uczynił ośrodkiem rodzinnego kultu. Takich przykładów jest wiele, dlatego ja bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich patriotycznych folklorów, które manifestują poprzez powagę dla kultu przodków.

    Kiedys wkleilem linki z Wielkiej Encyklopedii Miankowskiego o pochodzeniu polskich elit , uznal pan ze to nie istotne.

    Na przyklad  wspolny przodek Michnika i Pierwsze Damy.

    Czyli pochodzenie ma znaczenie ?

    Pozdrawiam

  10. Pisze to jako czlonek etnosu wywodzacy sie z czworaków, swiadom swoich deficytów

    Dziekuje ze pan jest !

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.