Wszyscy znamy powiedzenie o dziadzie i obrazie. Dziad przemawiał, a obraz milczał. Jeśli przełożymy to na sytuację propagandowo rynkową, okaże się, że są one podobne. Macherzy od rynku i propagandy próbują przemawiać, a my milczymy. A jeśli się odzywamy to w takich rejestrach dźwięków, że są one niesłyszalne, lekceważone, albo niezrozumiałe. Nawet jeśli dojdzie do jakiegoś zrozumienia to jest ono powierzchowne. Dlaczego tak się dzieje? Z kilku powodów. Po pierwsze nigdy nie ma budżetu na to, by zbadać czego naprawdę chce odbiorca. Nawet jeśli ten budżet się znajdzie to i tak nie ma to znaczenia, bo zostanie przewalony. Jeśli nie zostanie, to okaże się, że gangi strzegące kanałów dystrybucji nie przyjmą do wiadomości zdobytych w wyniku badania informacji, bo to oznaczałoby zmiany w systemie dystrybucji, zmiany dotyczące konwencji i sposobów prezentowanych treści. To zaś powoduje, że trzeba szukać ludzi, którzy w tych nowych konwencjach mogliby się utrzymać, stworzyć coś zrozumiałego i sprzedawalnego. No, a tych ludzi nie ma. To znaczy nie ma ich w gangach. A jeśli tak, to nie ma ich w ogóle, bo jasne jest, że nikogo spoza ściśle wyselekcjonowanej grupy osób do dystrybucji się nie wpuszcza. To jedna strona medalu. Jest jeszcze druga. Rynek treści w Polsce jest niewielki, ale to nie znaczy, że ma być izolowany. Musi się tu znaleźć miejsce dla propagandy globalnej, która jest ciśnięta na zasadzie proszku OMO w latach 90-tych. W reklamach coś pieprzyli po niemiecku, a lektor nieudolnie to tłumaczył na polski. Pomiędzy bezwładem polskich gangów, które mają za dużo do stracenia i nie chcą zmian, a ciśnieniem wywieranym przez globalne organizacje, powstaje strefa względnej swobody. W niej właśnie się znajdujemy. Kłopot w tym, że owa wolność jest względna, albowiem u nas też pojawiają się konwencje, które mają uwieść czytelników i zagwarantować im dreszcze sierioznych emocji, ale także przyzwoitą rozrywkę.
Co to za konwencje? Dobrze je znamy, wymienię je po kolei: odkrywamy tajemnice, demaskujemy szpiegów i wrogów ojczyzny, budujemy nowy ład. Wszystkie one są wprost zapożyczone z retoryki komunistycznej, kiedy to państwo ludowe, starało się za wszelką cenę nawiązać jakiś kontakt z masami, a także z tą częścią mas, która wykazywała jakieś aspiracje i ogłaszało w gazetach akcje takie jak „Zabytkom nad osiecz”, albo sponsorowało wydawanie pisma „Młody technik”, w którym debiutował Rafał Aleksander Ziemkiewicz.
I tak, Magda Ogórek jest dziś nowym „Panem Samochodzikiem”, cały segment prawicowy – nie będę wymieniał nazwisk – demaskuje wrogów ojczyzny, a czynniki oficjalne, czyli te różne Polski Wielkie Projekty, budują nowy ład. Kłopot w tym, że wszystko to odbywa się jedynie w umysłach ludzi uczestniczących w wymienionych projektach i nigdzie indziej. Tego nie ma realnie, a powód jest prosty – wymienione sposoby komunikacji przestają być czytelne dla odbiorcy. Ludzie nie zatrzymują się już nad problemem, kto ukradł ten czy inny obraz i gdzie go przewiózł, bo mało to kogo obchodzi. Znajdujemy się bowiem w niszy, w której obowiązują narracje przestarzałe. Nie możemy z niej wyjść, albowiem strażnicy i główni sprzedawcy tych treści uważają, że to będzie zdrada ideałów i deal z rewolucją, sprzedawczykami, albo kimś jeszcze gorszym. Tylko bowiem uporczywe, w dodatku czynione bez zrozumienia, powtarzanie opisanych wyżej treści może zagwarantować sukces na rynku i sukces propagandowy. Nie może. To jest droga do katastrofy. Oczywiście, można teraz wygenerować budżet na badania, które wykażą czego tak naprawdę chce odbiorca, ale to nie ma sensu. Nie ma, albowiem odbiorca nie wie z reguły czego chce. Jego pragnienia są nieuświadomione i wyraża on zachwyt dopiero wtedy kiedy się go czymś zaskoczy. Tego nie rozumieją ludzie kreujący trendy w Polsce, bo oni w zasadzie niczego nie rozumieją poza komunikatem – jest kasa, nie ma kasy. Podstawowym zaś ich problemem jest skrócenie drogi, jaką pokonuje gotówka wyciągnięta z budżetu przeznaczonego na wydawnictwo do ich własnej kieszeni. To wszystko. Tylko do tej operacji potrzebne są uzasadnienia i muszą być one bezwzględnie wiarygodne. To zaś oznacza, że muszą zadowolić innych strażników rynku i nie za bardzo im przeszkadzać. Żeby uzasadnienia były wiarygodne muszą aż ociekać szlachetnością i dobrymi intencjami. Ich autentyczność zaś powinna być tak bezkompromisowa jak, co najmniej, Jacek Międlar przemawiający na wiecu. Jeśli to nie wystarczy potrzebne będzie jakieś wspomaganie, tego jak zwykle udzielą usłużni i łasi na pieniądze profesorowie belwederscy różnych specjalności, z którymi dystrybutor treści i ich emitent będą fotografować się na różnych charytatywnych imprezach. Czy to czytelnika, widza, odbiorcę, cokolwiek obejdzie? W życiu. Serial ten idzie już kolejny rok i publiczność zmniejsza się systematycznie. Co roku mniej frajerów czeka na zdemaskowanie spisków żydowskich, mniej frajerów odkrywa, że II wojna nie była tym czym się zdawała, a niepodległość Polski to coś zgoła innego niż nam się próbuje przedstawić. Konwencje są coraz mniej czytelne, a za lat parę przestaną być czytelne w ogóle. Z tym opisane przeze mnie siły nie liczą się w ogóle, bo im się zdaje, że świat w którym żyją jest wieczny. To nieprawda i lepiej się przygotować na zmianę, która może nadejść nie wiadomo skąd. Ktoś położy na szali pakiet treści, które zdefasonują mózgi czytelników i załatwi sprawę. Budżet zaś na promocję wyda celowo i nie dopuści, by wyciekł zeń choćby jeden grosik. O zgodę nikogo pytał nie będzie, bo sobie tę zgodę kupi gdzieś ponad naszymi głowami. Tak, jak dawniej żydzi kupowali sobie w kahale kontrahentów do handlu. Czy przed utonięciem w błocku, które rozlewa się wokół nas i przed tą zasygnalizowaną ewentualnością, coś może nas ocalić? Ja nie wiem, ale na pewno spróbuję coś zrobić, żeby nie utonąć. Nie wiem jeszcze co, choć pewne projekty już powstają. Liczę się jednak z tym, że będą ewoluować, bo nic nie jest dane od razu.
Jedno jest jasne – żadna kontrolująca dystrybucję organizacja nie zrezygnuje dobrowolnie z preferencyjnych warunków, na których działa, nie ustąpi ani na milimetr. Musimy więc jeszcze, prócz nowych pomysłów, na treść, szukać nowych pomysłów na dystrybucję. To może być znacznie trudniejsze, ale już coś mi tam w tej biednej głowinie świta i może jakieś pomysły się urodzą, wcale niebanalne. Zobaczymy. Na razie muszę zapylać do roboty, bo w styczniu mam zamiar Was czymś zaskoczyć
Juz sie obawialismy, ze Pana zwineli o 6 rano, jak redaktora Jacka Miedlara. Wkrotce wyda on wspomnienia „Piec lat kacetu“, bo czas szybko uplywa. Zreszta i tak predzej czy pozniej wszyscy bedziemy siedziec, wazne jest tylko z kim sie bedzie w celi i co bedzie mozna wypozyczyc w wieziennej bibliotece, dlatego warto zrobic darowizne i poslac tam zawczasu jakies pozycje, na czytanie ktorych na wolnosci jakos zawsze brakuje nam czasu.
Co to za niespodzianaka?
Pchnac stare numery Nawigatorow. Bedzie co czytac, dwa – szacun u grypsery i trzy – jak sie znudza, to mozna z bibuly krecic szlugi.
Wiem ale nie powiem ☺
Wpis genialny, Panie Gabrielu…
… a przelozenie powiedzenia „dziad i obraz” do sytuacji propagandowej w Polsce wprost i-de-al-ne !!!
Tak, czerwona, millerowa, niedoszla prezydEtka Ogorkowa w „prawicowym i naszym” kurwizorze… „opozycjonista” redaktUr Miedlar… pSZesladowany „obronca ucisnionych” Spiewak z POpapranej i zlodziejskiej spiewaczej rodzinki… do tego jeszcze „walka ponad podzialami” w obronie rodziny i dzieci – to rzeczywiscie istne KURIOZUM i HORRENDUM !!!
I jeszcze wymagajo zeby narod cmokal z zachwytu nad ta BANDA HIPOKRYTOW i ZALGANCOW… chyba musialoby narod calkiem pogiac w chinskie osiem, zeby tego SK****SYNSTWA nie widziec !!!
Gadal dziad do obrazu, a obraz ani razu… i to tak ma wlasnie byc, bo z tymi politycznymi lachudrami nigdzie nie zajdziemy ani nic nie osiagniemy… to jest zwyczajnie NIEMOZLIWE !!!
Czasem odnoszę wrażenie że ta nasza tak zwana prawa strona, jest dobra tyko w reakcji, znaczy się coś tam pojawiło się na lewicy, to powstaje tekst wtórny, ponieważ polemizujący, jakiś tam sens to ma, ale poprzestawanie tylko na tym jest ubogie okrutnie, dlatego polubiłem Klinikę, ponieważ tam są nowe rzeczy, na niespodzianki styczniowe czekam z utęsknieniem, w tym roku został mi do zakupienia jeszcze rzymski numer Szkoły Nawigatorów, i chyba mam komplet tego co pojawiło się w tym roku(zaległości z poprzednich lat też nadrobiłem). Czekam w takim razie na to co pojawi się w przyszłym roku, oby mi finanse dopisały, ponieważ chęci to mam zawsze.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.