lip 172022
 

Jak wiemy największym konserwatystą w Polsce jest Korwin, facet, który lansuje się na jakieś sporej ilości żon i kochanek, a także legalnych i „dzikich”  dzieci. Promocja tego pana odbywa się przed naszymi oczami i wszyscy stan ten akceptują, rozumiejąc, że ten cały konserwatyzm to tylko takie gadanie. Chodzi o to, żeby sparaliżować przeciwników swoją postawą i słowem, a następnie odebrać im co tam mają cennego. To jest technika walki bez walki określana jako postawa konserwatywna. Jej źródłem są cele i pokoje przesłuchań na Łubiance. Poznajemy to po ty, że od bardzo dawnych czasów, kiedy to niektórzy z nas zmuszeni zostali do prenumeraty radzieckiego pisma „Wiesiełyje kartinki” inni do czytania „Murziłki”, a ja musiałem zagłębiać się w treści zwarte w periodyku „Junyj naturalist”, komunistyczne media piszą o zgniliźnie zachodu. Pisały o tym owe media nawet w czasach, kiedy na zachodzie komunistyczni bandyci rabowali jubilerów w ramach akcji „Żelazo”. I nikomu, dokładnie tak samo, jak przy Korwinie, powieka nie zadrgała.

Starsi pamiętają, a młodszym trzeba przypomnieć, że zachód zawsze był zgniły i zawsze zdeprawowany, albowiem można tam było kupić rzeczy w komunizmie zakazane, czyli karty z gołymi babami i jakieś pisma o podobnej treści, które były następnie pokątnie kolportowane w Polsce i innych demoludach. Na pytanie – jak to się dzieje, że one są tu przywożone masowo, choć granice są zamknięte – nikt nie odpowiadał. Ja osobiście nie znałem nikogo, kto przywiózłby z zachodu jakieś pornosy, ale wiem, że one były. Niestety, a może na szczęście, w sferach, do których nie miałem dostępu. Cóż to były za sfery? No te bardziej konserwatywne, czyli demonstrujące właściwy na danym etapie styl życia. Bo o to chyba chodzi w tym całym konserwatyzmie – żeby coś demonstrować. Były to sfery bliższe lokalnej i nie tylko lokalnej władzy, która przez cały komunizm demonstrowała obywatelom konserwatyzm obyczajowy, bez kontekstu religijnego. I to samo robić dziś Korwin, a więc jest w prostej linii spadkobiercą Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza, choćby nie wiem ile razy wycierał sobie usta pismami różnych mędrców od liberalizmu i konserwatyzmu. Nie ma to najmniejszego znaczenia, albowiem realizm, z którego wyrósł, to realizm lat siedemdziesiątych. I tego nie mogą zmienić żadne zaklęcia. Zaklinanie rzeczywistości, to kolejna cecha konserwatyzmu – żeby udać kogoś innego. W Rosji przybrało to monstrualne rozmiary, znacznie bardziej kuriozalne niż w Polsce, gdzie każdy ubek udawał fajczącego i odzianego w tweedy agenta jej królewskiej mości. Rosyjski konserwatysta to coś znacznie gorszego niż zawodowy oszust matrymonialny. To jest postać z nieprawdziwego zdarzenia, z nienapisanej operetki, która istnieje tylko dlatego, że istnieją ludzie, którzy w nią wierzą. Wczoraj mieliśmy tu po raz kolejny przedstawiony przykład jak wygląda ktoś taki. Po raz kolejny bowiem musieliśmy się odnieść do upartego i nachalnego lansu, jaki uprawiają różni ludzie promujący Henryka Krzeczkowskiego. Za Krzeczkowskim stał aparat partyjny, wojskowy, milicyjny i dziennikarski. Należy sobie zadać pytanie – czy za współczesnymi konserwatystami także stoi taki aparat? Za tymi w Rosji na pewno, ale czy za tymi u nas? Bo jeśli nie, to pogarda, jaką muszą oni darzyć swoich zwolenników musi być po prostu niezmierzona. Jeśli ktoś bowiem za swoje ordynarne projekcje i fantazmaty jest wynagradzany nie tylko zainteresowaniem płci obojga, ale także żywą gotówką, nie może nie uznać swoich wielbicieli za durniów, którym nie należy się absolutnie nic. Na tej pogardzie właśnie opiera się cała lojalność rosyjska wobec władzy. Ma ona jak najbardziej konserwatywny charakter, to znaczy ludzie oszukiwani wierzą, że uczestniczą w projekcie mającym służyć oszukaniu i ograbieniu jeszcze większych frajerów niż oni, a władza udaje, że już za chwilę moment ten nastąpi. Rosyjski konserwatysta może być nałogowym alkoholikiem jak Miedwiediew albo dysfunkcyjnym przemocowcem jak Putin. I to nikomu nie będzie przeszkadzało, albowiem oni sprzedają pewien rodzaj złudzeń. Dokładnie tego samego gatunku, co prof. Jacek Bartyzel, który próbuje nas przekonać, że jego mentor był ideowo związany z Hanną Malewską, pisarką książek historycznych.

Jest jeszcze jedna funkcja konserwatyzmu, ma on podkreślić dominujący i męski charakter wszystkich, którzy w ruch konserwatywny są zaangażowani. Konserwatyzm jednak – i to jest znaczne ułatwienie – to taki rodzaj męskości, który nie wymaga robienia pompek, nie wymaga wstawania o 4 z rana do roboty, nie wymaga właściwie niczego, najmniej zaś tworzenia czegoś wartościowego. To jest sama demonstracja, ciągle tych samych oszukanych gestów i słów, które powtarzane są bez zrozumienia.

Wspominany tu wczoraj Henryk Krzeczkowski był konserwatystą w takim właśnie rozumieniu. Zaś jego uczeń Jacek Bartyzel chce nas przekonać, że jest to jedyne dostępne rozumienie konserwatyzmu. Mamy przed naszymi oczami skrajnie zdeprawowanego, oszusta, w dodatku ze skłonnością do przemocy i wygłaszania długich, maniakalnych monologów, co wskazuje na ciężki alkoholizm. Żadna jednak z tych – jawnych przecież cech – nie jest właściwie interpretowana. Wszyscy jego uczniowie, a żyją oni do dzisiaj, uważają, że ich mentor był roztropnym konserwatystą. Jego najważniejszą cechą był głęboki namysł, nad każdą właściwie kwestią. I stawiają ten jego konserwatyzm – podobnie jak czerwoni w latach siedemdziesiątych – przeciwko zdeprawowanej Unii Europejskiej, gdzie odbywają się parady gejów. Na pytanie dlaczego próbują nas oszukać w ogóle nie odpowiadają, albowiem nie jesteśmy dla nich partnerami do dyskusji. Tymi są wyłącznie uwiedzeni. I to jest kolejna cecha konserwatyzmu – prowadzi on dialog wyłącznie z ciężko od konserwatyzmu uzależnionymi ludźmi, to zaś znaczy z takimi, którzy mają głębokie deficyty. I nie potrafią ocenić niczego samodzielnie, potrzebny im jest do tego mentor. Zarówno w skali mikro – osobniczej, jak i w skali makro – rosyjskiej – postać mentora jest konieczna, by konserwatyzm miał przyszłość. I tym mentorem jest zawsze ktoś podobny do Henryka Krzeczkowskiego. To jest niby proste do zrozumienia, ale spróbujcie to wytłumaczyć młodym konserwatystom. Oni wiedzą swoje i czekają, kiedy wreszcie ich guru powie im, że będą panować nad światem.

  5 komentarzy do “Konserwatyzm Rosji i Rosjan”

  1. No cóż. Państwo Wielomscy, których od Bartyzela dzieli jakaś domniemana sprzeczka ( poróżnienie w myśl dialektyki materialistycznej stwarza iluzję naturalnej wymiany zdań) wykazali po 24 lutego aż nadto skąd pochodzi awans na myślicieli konserwatywnych , na depozytariuszy tradycji patriotycznej i perypatetyckiej. Choć o ile wiem, ani pani Magdalena ani pan Adam fajki nie palą.

  2. Nie w temacie. Stary link nie działa. Przesyłam nowy.

    Pozdrawiam

    https://youtu.be/PNAyXUl1Ias

  3. Akurat tutaj Pan Bóg, który zawsze panuje nad ziemią, używa „opcji Tamerlana”, który rozwiązał problem kalifatu bagdadzkiego raz i konkretnie.

    I raczej nie mamy wyjścia, cokolwiek JKM powie USA będzie walczyło z Putinem do ostatniego Ukraińca, Polaka czy Japończyka.
    https://www.dakowski.pl/czy-smierc-shinzo-abe-to-przeslanie-wodzow-nwo-do-przywodcow-panstw-czy-bestia-przekroczyla-rubikon/

  4. Polecam ten dobrze znany już tekst: „Rosja ani konserwatywna ani wolnorynkowa”. Warto rozpowszechniać wśród początkujących konserwatystów, wiele wyjaśnia:

     

    https://klubjagiellonski.pl/2022/03/07/rosja-ani-konserwatywna-ani-wolnorynkowa-odtrutka-na-korwinistyczne-brednie/

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.