cze 062022
 

Dziś z samego rana Ziemkiewicz zaczął na nowo futrować zasuszonego już nieco i słabo pamiętanego Janka Pospieszalskiego. Ten zaś po wybuchu wojny i wskazaniu antyszczepionkowców jako ruskich agentów, gdzieś przepadł. No i teraz powraca niesiony na ramionach Rafała Aleksandra, który robi mu PR reklamując materiał o lekarzach, co drogo płacą za wolność słowa.

Zabawa w Niedzielskiego hitlerowca zaczyna się więc na nowo, a dla nas jest to przyczynek do dyskusji o tym, że żadne dziennikarstwo nie jest, nie będzie i nigdy nie było potrzebne. Zawsze bowiem jest funkcją działania wywiadów państw obcych. To widać dokładnie w Polsce, gdzie nie zdarza się właściwie, by jakiś autor poruszył temat spoza listy, którą ktoś sponsoruje. Ta zaś jest krótka, a do tego nudna, co jest jakimś tam wyczynem, ale umówmy się, niezbyt wielkim.

Cechą najbardziej charakterystyczną dla polskiej publicystyki jest jej krótkowzroczność. Oznacza to między innymi, że kiedy pojawia się temat wyborów, wszyscy publicyści zaczynają pisać o cenach energii, owoców, chleba, masła, benzyny, czyli tak zwanych produktów podstawowych. Dokładnie tak, jakby ich ktoś włączył. Można to złożyć na karb wrodzonego idiotyzmu stymulowanego przez naczelnych, albo działalności agenturalnej. Każdy oceniający może sobie wybrać sam, co woli.

Kolejną cechą rodzimej publicystyki, wynikającej wprost z tej pierwszej jest fałszywa troska o czytelnika, z której wypływa, tylekroć tu opisywana pogarda. Ta zaś jest połączona z kłamstwem. Najłatwiej wskazać mechanizm tego kłamstwa na przykładzie tak zwanych liberałów. Nie spotkałem jeszcze liberała, który by nie pracował na etacie i nie pobierał jakichś świadczeń. To samo dotyczy dziennikarzy wielkich stacji telewizyjnych i dużych redakcji, troszczących się o los przedsiębiorców. Ich relacje z otoczeniem, rzucone na tło ich wyobrażeń stanowią główną pożywkę mediów. Dlatego też media te wyglądają gorzej niż kabarety rozśmieszające publiczność za pomocą języka śląskiego.

Jak wobec tego ma wyglądać ocena polityki Polski, ocena sytuacji w regionie i sytuacji globalnej? Ona w ogóle nie wygląda, bo ludzie, którzy powinni się tymi kwestiami interesować i zabierać głos w różnych sprawach mogą co najwyżej powtarzać jakieś podsunięte im frazy. Od pięciu przynajmniej lat słyszymy, że Amerykanie odchodzą na Pacyfik. Tymczasem wybuchła wojna w sąsiednim kraju, bombardowane są miasta, dochodzi do ludobójstwa, we wschodniej części Polski jest tylu amerykańskich żołnierzy ile w zachodnim Berlinie w roku 1945. I co? Myślicie, że oni skończyli z tym pieprzeniem o Pacyfiku? Oczywiście, że nie. Dalej ukazują się artykuły o tym, co będzie jak wreszcie ci Amerykanie odejdą na Pacyfik, żeby tam rozpocząć ostateczny, śmiertelny bój z Chinami. Wszystko wygląda inaczej niż opisują to media, wszystko zmierza w innych zupełnie kierunkach, ale media w Polsce nie mają żadnego narzędzia poznawczego, by stan ten opisać. Mogą jedynie używać tych chwytów, które są już znane, ale niestety nie pasują do obecnej sytuacji. To oczywiście nie krępuje dziennikarzy wcale. Oni po prostu są sobą i czekają, kiedy ich proroctwa się spełnią, choć nie ma na to szans najmniejszych. No, ale w takim razie tym gorzej dla faktów, jak powiedział klasyk.

Zdumiewające jest to, że publiczność nie stosuje wobec nich ostracyzmu. Istnieją dorośli ludzie, którzy piszą, że rozczarowali się Ziemkiewiczem, albo Warzechą, albo kimś innym, tak jakby w świecie powszechnego dostępu do informacji nie można było sobie wyrobić opinii bez pośredników. Albo jakby dziennikarze byli sławnymi dowódcami na froncie, którym należy się atencja, przez sam fakt, że istnieją. Oni nigdy nie powiedzą niczego oryginalnego, a ich wpadki oraz lęki zostaną zatarte przez kolegów, tak jak teraz Ziemkiewicz zaciera wyczyny Pospieszalskiego, który znów będzie ratował Polaków przez podstępnymi lekarzami, oczywiście do spółki z periodykiem o nazwie „Polonia Christiana”.

Czy polityka prowadzona przez polityków rozumiejących rację stanu na tym cierpi? Minister Błaszczak i jego pomysły przekonują mnie, że nie, ale cierpi na tym na pewno postrzeganie polityki przez Polaków. Każde, pardon, pierdnięcie jakiegoś Kissingera, Macrona, Berlusconiego, jest przez polskie media nagłaśniane i komentowane po wielokroć, co jasno moim zdaniem wskazuje na agenturalny charakter tych mediów. Nie sądzę, by w innych krajach, ktokolwiek przejmował się bredniami tych dziadów. No, ale w Polsce ekipa kontrolująca rynek informacji ma do załatwienia mnóstwo spraw. Po pierwsze musi utrzymać wewnętrzną spójność, to znaczy pilnować by najważniejszym z nich nie działa się krzywda, po drugie musi realizować cele propagandowe. Te zaś nie mogą być realizowane, jeśli dziennikarzom nie oddaje się czci boskiej. O to jest najłatwiej, o czym wspomniałem wyżej, albowiem wielu ludzi, bez tych codziennych hołdów nie wyobraża sobie życie. Żeby było śmieszniej są wśród nich także ludzie mieszkający za granicą i rozumiejący, że w innych krajach takich kuriozów nie ma.

Równie beznadziejne co dziennikarstwo w Polsce są obywatelskie demaskacje i oczekiwania wobec nich stawiane. Naprawdę nie ma się co łudzić, że wyjdziemy kiedykolwiek poza stwierdzenie, że ktoś tam gdzieś stosuje podwójne standardy i to jest okropne. O innych banałach nie chce mi się nawet pisać. Czekam, kiedy sytuacja w Polsce zmieni się na tyle, że publicystyka i media całkowicie odkleją się od rzeczywistości. Mam nadzieję, że stanie się to już niebawem, po 17 września 2022, kiedy otwarta zostanie śluza na Mierzei Wiślanej.

Mam wrażenie, że zmiana w postrzeganiu okoliczności będzie tak gwałtowna, że ani Ziemkiewicz, ani Pospieszalski nie zrozumieją, co się dzieje i wraz z innymi mędrcami analizującymi ceny warzyw i owoców, na rynkach w małych miastach, znikną ze sceny. A wcześniej zrobią jeszcze jakąś głupią minę. Obyśmy tego wszyscy doczekali, bo może uda się w tych nowych okolicznościach zaimplementować trwale jakieś nowe treści na naszym rynku.

  5 komentarzy do “Krótkowzroczna publicystyka i dalekowzroczna polityka”

  1. Nie jest tak źle, pan Tusk właśnie został gwiazdą dziennikarstwa i osobiście robi reportaże, a to spod bloku, a to ze stacji paliw…

  2. Ostatnia pandemia w wielu kwestiach była takim oderwaniem się dziennikarstwa od rzeczywistości. Narzucono z góry jakiś scenariusz i wszystkie media brnęły przez to jak przez bagno, pomimo, że rzeczywistość nie zgadzała się ze statystykami.

    Gdy otworzą śluzę na Mierzei Wiślanej to polskie służby od razu powinny wydalać z Polski osoby, które to wydarzenie będą  przedstawiać w złym świetle.

    Piekło ponownie zawyje.

  3. w ostatnim Saloniku nie było Wrzechy, no to wreszcie bez demagogii w temacie – że rząd powinien wojnę przewidzieć – można było posłuchać w miarę uporządkowanych opinii. Jednak jeden z panów oceniał rzeczywistość posługując się opiniami z 2019 roku, i tak długo plótł, aż któryś tam w końcu z Salonika powiedział mu, że te warunki które ów redaktor przywołuje jako dzisiejsze niedociągnięcia  to miały miejsce 3  lata temu …

  4. To taki Warzecha bis. Tam jedynym sensownym komentatorem jest St. Janecki.

  5. Wszystko to prawda. Nie mogę jednak zgodzić się ze zdaniem, że zwrot na Pacyfik jest mitem, a nie faktem. Polityka idzie za gospodarką. A ta jest teraz głównie nad Pacyfikiem. Chiny to nie są już tanie podróby, podobnie jak Japonia od czterdziestu lat. Produkcja, nauki ścisłe, innowacje, handel, kumulacja pieniądza są tam. Świat jest systemem naczyń połączonych.  Nie tam wybucha konflikt gdzie najgoręcej, ale tam gdzie łatwiej to zrobić. Drugie wojna światowa zaczęła at od agresji na Chiny i masakry Nankinu. Obawiam się, że teraz jest odwrotnie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.