lut 222024
 

Zajmujemy się tu ostatnio klasyfikacją teksów pisanych. Kolega Pioter, albo ktoś pod jego tekstem, już nie pamiętam, napisał, że są dwa rodzaje literatury – sprawozdawczość i propaganda. Z tym, że sprawozdawczość to znikomy procent tekstów pisanych, a reszta to propaganda. To bardzo uwodzicielska i myślę, że prawdziwa definicja.

Nieco mimo tych rozważań postanowiłem napisać coś, o czym już tu kiedyś wspominałem, czyli o reportażu i jego konfrontacji z legendą. Jak to udowadnia Pioter, legenda nie była nigdy zmyśleniem, ale służyła do kolportażu informacji zaszyfrowanych, a także do straszenia, poprzez nadawanie jej bohaterom cech boskich. Ktoś powie, że to nie legenda, ale mit. Podział na mit i legendę jest podziałem fałszywym i nie mający racji. Legenda to zmodyfikowany mit, tyle, że w micie wszystko było prawdą, ale napisaną tak, by nikt się nie zorientował, że to prawda, a legendzie było tylko trochę prawdy. Mówi się, zwykle z kretyńskim uśmiechem, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Oczywiście, że jest. Jakiż by bowiem był powód powtarzania i kolportowania legend, gdyby nie było w nich prawdy? Bez prawdy są to wyłącznie rozwlekłe i nudne ględzenia. No, ale ponieważ jest tam prawda, warto się nimi interesować, bo to znaczy, że do czegoś służą. Najważniejszą legendą świata chrześcijańskiego była Złota legenda, która wznawiana jest do dziś. Świat niechrześcijański postanowił pozbyć się legend, albowiem nie pasowały one do  nowych formuł zarządzania, które oparte były na specyficznym rodzaju prawdy, często określanej słowem – życiowa. Ta prawda życiowa, to po prostu opis degradacji jednostek następującej pod przymusem lub w wyniku podstępu, jakie wobec nich stosuje wroga chrześcijańskiemu duchowi i Złotej legendzie władza. Najpełniejszym wyrazem „prawdy życiowej” jest nowa formuła literacka, która została zaimplementowana ludzkości w chwili kiedy do upadku chyliły się zreformowane, niemieckie monarchie, czyli przed rokiem 1914. Chodzi oczywiście o reportaż. Co to takiego? To są same kłamstwa, napisane w takich sposób, żeby czytelnik uwierzył, że jest tam sama prawda. Reportaż jest kolportowany masowo i w tym także jest jego siła. Legenda nigdy nie miała takich zasięgów, była rozprowadzana, że się tak wyrażę, ogniskowo – można to rozumieć dosłownie, poprzez fakt, że ludzie siedzieli przy ogniu i słuchali legend. Można też określić ten sposób kolportażu, jako gniazdowy, tak jak mamy gniazdową produkcję, na przykład książek – legendę kolportowano poprzez gniazda rodzinne. Reportaż był dostępny wszędzie, a skoro był dostępny należało stworzyć gwiazdy reportażu. W tym celu zebrano najbardziej zdeprawowanych i zaburzonych kłamców, nie mających żadnych zahamowań i oporów, a następnie podsunięto im instrukcje dotyczące tego co i jak mają pisać. Najważniejszym dowodem na to, że mam rację, jest książka, w komunizmie obowiązkowa lektura wszystkich dziennikarzy, zatytułowana „Klasycy dziennikarstwa”. Jej autorem jest, wielokrotnie tu wspominany, Egon Erwin Kisch.

Powtórzmy – o ile w legendzie jest ziarno prawdy, a mit jest samą prawdą, ale napisaną tak, by nikt się nie zorientował, a każdy uwierzył, o tyle w reportażu są same kłamstwa. Jest to jedno wielkie zmyślenie od początku do końca. Czy to znaczy, że nie ma uczciwych reportaży? Są, ale wyróżniają je dwie cechy, których nie można znaleźć w reportażach pasujących do mojej definicji. Pierwszą jest ogromna objętość, drugą zaś nikła ilość edycji. Tak jest, na przykład, z wielkim, siedmiotomowym chyba reportażem z czasów wojen domowych w Brazylii, zatytułowanym „Sertony”. Na jego podstawie Mario Vargas Llosa napisał swoją powieść „Wojna końca świata” dając tym samym, po raz kolejny dowód, że nie ma dobrej literatury, bez pamiętników i relacji bezpośrednich. Czyli bez wspomnianej tu już na początku sprawozdawczości, stanowiącej ułamek procenta wszystkich produkcji literackich. Ona jednak musi być ukryta przed oczami profanów, albowiem autorzy wynajęci przez opresyjne organizacje, przeinaczając jej treść, tworzą propagandę.

„Sertony”, które są jednym z arcydzieł brazylijskiej literatury mają zaskakująco mało wydań i są w zasadzie zapomniane. Świat o nich nie słyszał i nikogo ten tekst nie interesuje, choć wielu ludzi deklaruje chęć poznania historii egzotycznych krain. To kolejna brednia, która prowadzi ich wprost ku werbunkowi, w wyniku którego stają się reporterami, lub, jak kto woli, reportażystami. Każdy bowiem kto deklaruje chęć poznania obcych krain, domaga się w istocie czegoś innego – zwolnienia go z odpowiedzialności za czyny i dania gwarancji bezkarności.

W Polsce mieliśmy tak zwaną polską szkołę reportażu. Celowo nie piszę tego z wielkich liter. To była grupa osób wynajęta do masowego kolportowania kłamstw, deprawowania ludności i degradowania jej we własnych jej oczach. Teksty należących do niej autorów były szczególnie popularne wśród studentów i uczniów klas maturalnych, którzy uważali, że w ten sposób się wyróżniają na plus spośród rówieśników. Tymczasem ich mózgi poddawane były obróbce, w zasadzie nieodwracalnej. Ludzie do dziś wierzą, że Kapuściński to świetny autor, choć całość jego twórczości zmieściłaby się w dwóch tomach wspomnianego tu dzieła pod tytułem „Sertony”, a może nawet w jednym. Pod koniec życia pan Kapuściński wpadł na pomysł, na który Llosa wpadł dużo wcześniej, że aby stworzyć dzieło wielkie, należy mieć dobry wzór, pochodzący z segmentu o nazwie „sprawozdawczość”. I napisał swoje „Podróże z Herodotem”, które były, jak wszystkie jego poprzednie książki, zbiorem słabych i pretensjonalnych kłamstw. No, ale były trochę obszerniejsze niż wcześniejsza produkcja i dawały złudzenie, że są czymś innym. To samo dotyczy innych autorów z polskiej szkoły reportażu, w tym Krzysztofa Kąkolewskiego, który nie wiedzieć czemu uchodzi za człowieka poza wszelką krytyką.

Powtórzmy – jeśli coś ma około 200 stron objętości  formacie A5 nie jest reportażem. Jest streszczeniem sprawozdań podanym w oszukanej oprawie, po to, by wzbudzić emocje i zaufanie czytelnika. Kłamstwo takiego reportażu jest kłamstwem totalnym, to znaczy, że każdą postać, każde wydarzenie należy interpretować odwrotnie niż to sugeruje autor. Dlaczego te niby reportaże są zwykle takie krótkie? Bo są pisane pod przymusem – fizycznym, finansowym, emocjonalnym. A taka sytuacja nie sprzyja rozwojowi narracji, przeciwnie powoduje, że autor, zamknięty w klatce własnej nieszczerości, chce jak najszybciej skończyć dzieło i mieć tę mękę już za sobą. Zwykle nie idzie mu to łatwo, stąd otaczające reporterów legendy o tym, że pisząc swoje dzieła „rzeźbią oni w słowie”. Już kiedyś z tego szydziliśmy, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Nie ma żadnego rzeźbienia w słowie. W gównie można sobie porzeźbić i tym właśnie zajmowała się polska szkoła reportażu. Słowo, jako tworzywo ma inną strukturę i charakter, jest płynne i granulowane jednocześnie. Za owym rzeźbieniem w słowie, czyli samogwałtem na prawdzie, wrażliwości i własnych emocjach, ukrywa się intencja zleceniodawcy. Ta jest zawsze ponura i nieuczciwa wobec czytelnika. Masowy kolportaż jednak uniemożliwia ludziom właściwą ocenę, a legendowanie autorów tych reportaży staje się dopełnieniem całego obrazu tragedii. Ludzie, sami z siebie kolportują kłamstwa zawarte w reportażach, a teraz jeszcze będą nimi katowane dzieci, bo czołowi reportażyści gazowni, znajdą się w kanonie lektur. Postaci zaś tych autorów zostaną przeniesione w sferę mitu. A na pewno zostanie podjęta taka próba. Zwykle odbywa się to za pomocą decyzji administracyjnych i sądów. Przygoda ta jeszcze przed nami, ja zaś kończę na dziś, albowiem muszę finalizować pracę nas książką o porwaniu Jana Kazimierza, królewica polskiego…

  27 komentarzy do “Legenda vs reportaż”

  1. Jak coś nie pasuje do mojej definicji to tego nie ma.

    Do czasu aż się z tym zderzę 😉

  2. Dzień dobry. Dwie co najmniej myśli z dzisiejszego tekstu warte są podkreślenia. Pierwsza to ta, że wszystko należy interpretować odwrotnie niż sugeruje autor. Wychowani w systemie otwarcie totalitarnym nie mieliśmy z tym problemu. Wystarczyło słuchać radia czy oglądać telewizję i dokonywać sobie logicznej negacji na własny użytek.  Teraz jest trochę trudniej, bo system jest totalitarny nieotwarcie, co polega na zastąpieniu uzbrojonej policji politycznej całymi stadami propagandzistów przygotowanych jednak lepiej niż wtedy. Najpewniej i tak jest to tańsze niż mundury, naboje i fasowany alkohol. A ofiary tej propagandy muszą dopiero wypracować sobie jakieś mechanizmy obronne, co – jak widać – idzie słabo. Druga – to ta, że ludzie sami kolportują kłamstwa. Wynika to ze skuteczności punktu pierwszego i te mechanizmy obronne przede wszystkim temu powinny zapobiegać. W tym świetle – działalność Kliniki Języka jest nie do przecenienia. Czekamy na przygody Królewicza 🙂

  3. Coryllus, a może jest tak, że prawda jest nie do zniesienia. I wszyscy uprawiają jakąś wtórną racjonalizację?

  4. Dlaczego nie do zniesienia? Prawda jest niebezpieczna tylko dla kłamców

  5. Prawda jest nie zawsze ciekawa, a bardzo często nieprzyjemna.

  6. Nie zbudujesz na nieprawdzie. Czyszczenie ran nie jest przyjemne ale konieczne. Przecięcie wrzodu daje ulgę, pudrowanie jak pobielanie. Szedł bym jednak w pradę, wtedy można wybaczyć chyba że nadal nic się nie stało. Polacy, nic się nie stało.

  7. Myli się pan, ciekawa jest zawsze

  8. Od dłuższego czasu trwa dyskusja nad przyczynami takiego a nie innego wyniku wyborów. Padają przeróżne opinie na temat takiego stanu rzeczy ( wtórna racjonalizacja), a nikt nie zadał podstawowego pytania dlaczego ponad połowa dorosłych obywateli Polski świadomie zagłosowała za likwidacją własnego państwa?

  9. opowiadania Ksawerego Prószyńskiego z czasu wojny

  10. Bo tego w większości nie wiedziała.

    A pewna, mam nadzieję, że jednak niewielka liczba ludzi, tego rzeczywiście chce.

  11. W zasadzie większość zła naszego świata wynika z systemowego zakłamywania czy tuszowania prawdy.

  12. No jasne, ale Kròlestwo ku ktòremu dążymy nie jest z tego świata.

  13. Coryllus namieszał, bo nie ma czegoś takiego, jak „Sertony”. Jest sertõe, co można tłumaczyć jako pustynia, zadupie, albo w liczbie mnogiej Os sertões (tytuł książki). Euklides omawia w niej geografię, klimat i tło historyczno – społeczne.

    „Wojna końca świata” ma wiele odniesień:

    – nadejście końca świata zapowiadane przez proroka Antonio Conselheiro,

    – koniec świata rozumiany jako koniec Cesarstwa Brazylii,

    – koniec świata w sensie geograficznym, bo stan Bahia leży w północno – wschodnim rogu kontynentu, na „zadupiu”,

    – śmierć 25 tysięcy mieszkańców Canudos.

    Nie wiemy, czy zostali zbawieni, jak obiecywał prorok, bo nie mamy żadnych relacji „z tamtej strony”.

    Jako przerywnik oryginalna pieśń meksykańska o człowieku, który zapłakał się i umarł z tęsknoty po śmierci ukochanej kobiety:

    https://youtu.be/YqYe_nmidNw?si=FsvmZEaXGM0zOcXj

  14. Caetano Veloso urodził się w stanie Bahia w biednej rodzinie. Jest to tradycyjnie ubogi region cierpiący z powodu okresów suszy. Veloso reprezentuje nurt o nazwie tropicalismo w muzyce. Wszyscy przedstawiciele tego nurtu byli prześladowani przez juntę wojskową w Brazylii, a Veloso musiał wyemigrować do Anglii.

    https://youtu.be/CFC9ceKUm5Y?si=R7w1p65dDrTmYj_i

     

    Veloso zagrał u Almodóvara  w 2002 roku wykonując ten utwór meksykański w filmie Hable con ella takim pedalskim głosikiem, nawiązując do śmierci dwóch kobiet, bohaterek filmu i żałoby po nich.

    https://youtu.be/hwRNWQ2FwvQ?si=VwYsYU1jIYR4uXwf

     

    Ostatnia strofa pieśni brzmi w wolnym tłumaczeniu:

    Co wy K*URWA wiecie o miłości!?

     

    A co wy, k*** wiecie o Ameryce Południowej, jeżeli tam nie byliście?

  15. Naõ pasaran!

    https://images.app.goo.gl/EhwqR5UPcKpCw6PZ9

     

    https://youtube.com/shorts/1xPlhIETNBg?si=SovJD2g0temWcLRP

     

    Tłumaczenia elektroniczne oparte na sztucznej inteligencji już dobrze sobie radzą, natomiast na tle AI my jako ludzie wypadamy słabo, ponieważ okazuje się, że nasz język jest bardzo nieprecyzyjny i wieloznaczny. Nawet wybitni fizycy taca jak Andrzej Dragan mają problem, żeby używać adekwatnych słów do opisywania zjawisk fizycznych. Przez kilkadziesiąt tysięcy lat nie nauczyliśmy się jako ludzkość porządnie mówić – logicznie i jednoznacznie, dlatego często język emocji, na przykład język muzyki jest dokładniejszy, bardziej pierwotny i łatwiej zrozumiały dla naszego „gadziego” mózgu.

    Emocje i intuicja jako narzędzia do porozumiewania się są nie do przecenienia.

    Czasem warto też zajarać jakieś zioło.

    Jimi Hendrix wywarł duży wpływ na styl tropikalistów z Brazylii.

    https://youtu.be/VGf9PTYyJ4A?si=EkVtz6cdoIE_7uDc

     

    https://youtu.be/WNOY64ejQX4?si=ixgHsctOwU2AFjr0

  16. Połowa zła ściśle mówiąc. Według terapeutów zajmujących się leczeniem zaburzeń osobowości, uzależnień, depresji człowiek cierpi po raz pierwszy, kiedy jest krzywdzony i przeżywa traumę i drugi raz, kiedy to sobie uświadamia, dlatego czasami nie mówi się prawdy, żeby oszczędzić bliźnim cierpień, zwłaszcza takim osobom, które by tego nie uniosły.

  17. Andrzej Dragan nie jest wybitnym fizykiem, tylko dziarganym lewackim fotografem 😉

  18. Ten Dragan to propagandysta, moim zdaniem. Teraz wszędzie go pełno. Czekam aż zacznie mówić o gotowaniu.

  19. Złotousty lewacki celebryta 😉

  20. Napisałem w komentarzu, że muzyka przemawia do rozumu lepiej, niż literatura i sztuczna inteligencja podsunęła mi coś takiego:

     

    Śpiewanie ma sens

    El cantar tiene sentido

     

    Zrozumienie i rozsądek

    Entendimiento y razón

     

    Ciekawe, co na to specjalista od AI A. Dragan?

     

    https://youtu.be/tNQsq5aVBmM?si=ApJdJHlfYg1mc-nE

  21. Ma jednak dużą czaszkę, wysokie IQ, myśli i mówi dwa razy szybciej, niż normalny człowiek.

  22. Niech  idzie  w  cholere,…

    …  i  nie  wraca,  bo  nikt  po  nim,  HIPOKRYCIE,  plakac  nie  bedzie  !!!

  23. A prof.Legutko nie jest fartuszkowym gadającym farmazony? 😉

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.