gru 262014
 

Co jakiś czas podchodzą do nas na targach osoby proszące o podarowanie im książki lub komiksu celem jego zrecenzowania w jakimś specjalistycznym bądź informacyjnym portalu. Ja mam już na koncie tyle doświadczeń, że mogę z całym spokojem odesłać tych ludzi do diabła, bez ryzyka, że spadnie nam sprzedaż, albo ktoś się obrazi i coś o nas źle napisze. Nic takiego się nie stanie, a nawet jeśli to tym lepiej. Sytuacja bowiem na rynku recenzji jest jeszcze gorsza niż na samym rynku książki. Wszyscy wiedzą, że jakiekolwiek pozytywne recenzje to efekt jakichś układów typy ręka rękę myje. Wszyscy wiedzą, że nikt nie pisze tych recenzji z pasją, bo mu zależy na czymś co akurat zrobiło na nim wrażenie. Wszyscy załatwiają sprawy znajomych swoich szefów, dawnych promotorów, którzy akurat coś wydali, albo realizują program promocyjny firmy, która ich wynajęła. W takim wypadku nazywani są blogerami książkowymi. Tak więc o wiele bardziej opłacałoby mi się wyrzucanie tych proszących o gratisy na tak zwany zbity łeb i posyłanie im wiązanki wyzwisk. Nie czynię tego ponieważ nie pozwala mi na to moja wrodzona łagodność. A więcej nawet, w tym roku zdecydowałem się oddać za darmo trzy komiksy za obietnicę recenzji. Jeden daliśmy jakimś ludziom z Interii, a drugi panu piszącemu dla portalu www.histmag.org i jeszcze jakiegoś innego, którego nazwy nie pamiętam. Było to w październiku. Recenzja zaś ukazała się w jednym na razie portalu dopiero w grudniu. To jest jak na moje standardy cała epoka geologiczna. No, ale dobrze, niech będzie. Ja tam wczoraj zajrzałem do tego portalu, bo akurat miałem czas, i tę recenzję przeczytałem. Oświadczam, że ostatni raz oddałem komukolwiek cokolwiek za darmo celem zrecenzowania. O recenzji napiszę za chwilę, najpierw zajmę się samym portalem. To jest standardowa witryna reklamująca książki pracowników wyższych uczelni, książki wydawane i pisane za dotacje, którym żadna reklama nie jest potrzebna, bo dystrybucja tych publikacji dokonywana jest pod przymusem. To znaczy one muszą, choćby nie wiem co znaleźć się w sieciach i księgarniach. Nie wiem więc po co nasz komiks miałby się tam reklamować. Nie wiem po co recenzja „Świętego królestwa” miałaby się ukazywać obok recenzji książki takiego oszusta jak Ludwik Stomma, któremu nikt nie zarzuci myślenia ahistorycznego jak to się przydarzyło autorowi recenzji naszego komiksu. Stomma to jest ten facet, któremu uwalili habilitację, bo zaczął przekonywać komisję, że chłopi polscy mieli na strychach obserwatoria astronomiczne. Jest on jednak autorem z żelaznego garnituru twórców publicystyki naukowej, która musi być lansowana i sprzedawana choćby nie wiem co, choćby się świat miał zawalić jutro. No i jest od pół wieku chyba felietonistą „Polityki”. Za wysokie to progi na nasze nogi.
Recenzja zaczyna się od asekuranckiego twierdzenia, że teorie spiskowe mają jednak czasami jakiś sens, po czym następuje seria przykładów na zastosowanie takich teorii, z układem w Jałcie na czele. Wszystko, jak zgaduję, w celu obłaskawienia tamecznego, przyzwyczajonego do pisarstwa Stommy, czytelnika. Zbytek łaski, naprawdę nie trzeba….Nasz komiks nie jest bowiem opowieścią o spisku, tylko opowieścią o metodzie, a to zasadnicza różnica. Nie mamy też zamiaru nikogo kokietować, a już na pewno nie tak zwanych miłośników historii.
Autor recenzji ma wyraźnie jakiś problem, chyba polega on na tym, że nie wie jak pogodzić jakość naszego komiksu z tak zwaną oficjalną wersją wydarzeń. Na wszelki wypadek nazywa nasz pomysł na zdefiniowanie polityki i postaci Zygmunta Starego ahistorycznym. O żesz…Ahistorcznym? W żadnej polskiej książce dotyczącej schyłkowej epoki jagiellońskiej nie omówiono postaci takiej jak Jakub Fugger. Jeśli występuje on tam to jako mało znaczący bankier. O tym, by polski historyk współczesny napisał coś o roli banków kierowanych przez Antona Fuggera w czasie grabienia Rzymu w roku 1527 nie może być nawet mowy. O tym, by ktokolwiek wymienił nazwisko Georga Hohenzollerna we właściwym kontekście szkoda nawet gadać, no chyba, że będzie to historyk lokalny, badający przeszłość Tarnowskich Gór. I przy tym wszystkim ktoś nazywa nasz sposób opowiadania ahistorycznym?! Bo Tomek nie narysował jak Zygmunt neutralizuje politykę Raresza w Mołdawii? Bo nie narysował jak polska dyplomacja rozbija sojusz Habsburgów z Wasylem? To nie dyplomacja rozbiła ten sojusz, przypomnę nieśmiało, ale wojsko. Dyplomacja nie miała tam nic do gadania. Najlepsze jest jednak to:

Ponadto, niejako wbrew twierdzeniom Maciejewskiego, doprowadzenie do sekularyzacji i zhołdowania Prus Zakonnych wypada uznać (m.in. za prof. Henrykiem Samsonowiczem) za majstersztyk jagiellońskiej dyplomacji. Jednoznaczna krytyka Jagiellona i obwinianie go za politykę kolejnych władców w stosunku do Prus to klasyczny przykład spojrzenia ahistorycznego.

Majstersztykiem jagiellońskiej dyplomacji w zadanych warunkach byłoby otrucie Albrechta Hohenzollerna, a nie robienie mu reklamy na całym świecie, a także – wobec wtargnięcia Turków na ziemie cesarstwa i oblężenia Wiednia w 1529 zajęcia Opola i Raciborza oraz odebranie hołdu od jego brata Georga.

Wobec historycznych konsekwencji owego majstersztyku dyplomacji wypada nazwać myślenie profesora Samsonowicza ahistorycznym. Tym bardziej, że w rozważaniach pana profesora również nie występuje Jakub Fugger ani jego bratanek Anton. Nie mają oni żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Nie „robią w dyplomacji” jakbyśmy to powiedzieli dziś, korzystając z gwary przedmieść.

Autor recenzji Przemysław Mazur, stara się napisać o naszym komiksie dobrze, trapią go jednak najwyraźniej jakieś lęki. O co? Nie bardzo rozumiem. Co powie naczelny? Czy ludzie przyzwyczajeni do myślenia o wielkim sukcesie dyplomacji polskiej jakim był hołd pruski nie dostaną pomieszania zmysłów?

Nie wiem też skąd autor wytrzasnął informacje, czy też może sugestie, że Tomek tworząc ten komiks się na czymś wzorował. Nie wiem też skąd wziął informację, że nie ingerowałem w treść scenariusza. To są, łagodnie rzecz ujmując, niedomówienia. Nad scenariuszem pracowaliśmy wspólnie, konsultując się właściwie codziennie przez pół roku. Tomek stworzył dzieło oryginalne, na podstawie moich tekstów. Nie szukał dzieł innych twórców, którzy sięgali do opisywanych przeze mnie czasów. Nie wzorował się też na pracach Zygmunta Similaka, który rzekomo stosował w swoim historycznym komiksie jakieś odniesienia do współczesności. Tomek nawet nie wie kto to jest ten Similak, a nazywanie prac tego całego Similaka „sprawdzonymi wzorami” to jest po prostu skandal. Na tym jednak nie koniec. Oto wprost z naszej recenzji możemy się przenieść do opisu bitwy pod Mohaczem i całej ówczesnej sytuacji politycznej autorstwa Lili Konopki. Pani ta mieszka w Kanadzie, skończyła UJ, a wcześniej mieszkała w Indiach i Zambii. Takie informacje znajdujemy pod tekstem. Ja zaś dodałbym do siebie, że powinna w tej Zambii pozostać i nie zajmować się sprawami, których nie rozumie w sposób głęboki i nie dający szans na zmianę. Oto w jej tekście, nie mogę w to uwierzyć, znajdujemy taki fragment:

Światły Hohenzollern
Po śmierci niemieckiego cesarza jagiellońskie królewięta pozostawały pod opieką wyznaczonego przez władcę legalnego opiekuna, margrabiego Brandenburgii – Ausbach, Jerzego Hohenzollerna. Po matce Zofii Jerzy był siostrzeńcem starego króla ,,Bene, bene”, więc bliskim krewnym obojga królewiąt. Przy tym dzieci znały go dobrze, bo od r. 1506 służył na dworze Władysława i mieszkał w królewskich komnatach.
Margrabia Jerzy doszedł szybko do wielkiej fortuny i zaszczytów. Powiększył ziemie opolskie o Racibórz, a potem pewnymi układami z ościennymi książętami dodał do swego majątku Odenburg, Benthen i Tarnowiec.
Jerzy Hohenzollern był zagorzałym reformatorem. Wielbił nowe idee, studiował dzieła Lutra i jego najnowsze tłumaczenie Nowego Testamentu. Osobiście spotkał się z Lutrem w 1524 r. w czasie negocjacji dotyczących sekularyzacji Zakonu Krzyżaków, których Wielkim Mistrzem był wtedy jego brat Albrecht, ten sam, który w następnym roku złożył polskiemu królowi słynny hołd pruski.
Jerzy miał wielką przyjaciółkę w nowej królowej węgierskiej Marii, owej w dawnych latach maleńkiej dziewczynce, przyrzeczonej Ludwikowi przez Maksymiliana. Młodzi pobrali się w styczniu 1522 r. w Budzie i natychmiast znaczenie Ludwika wzrosło w całej Europie. Jego nowa żona była siostrą nowego cesarza Karola i arcyksięcia Ferdynanda. Maria była silną i ambitną kobietą. Postać jej małżonka wydaje się przy niej śmieszna i mała, a nawet wręcz karykaturalna.

To jest przykład wstrząsającego wręcz myślenia historycznego, z którym my dwaj nie mamy po prostu żadnych szans. Myślę, że nawet Stomma poddałby bez walki swoje obserwatoria astronomiczne.

No way…jak powiedział Sittng Bull nad strumieniem Little Big Horn. Nie możemy bywać w takich miejscach, bo skończy się to klęską. Nie możemy rozdawać naszych produktów za dramo, bo nikt ich nie będzie szanował. Nie piszcie nam tych recenzji ludzie. Naprawdę. Nie ma przymusu. Piszcie recenzje Stommie i jego kumplom, zatrudniajcie te pańcie z Zambii i cieszcie się życiem. Od nas i naszych książek trzymajcie się z daleka.
Na koniec jeszcze jedno. W żadnym opracowaniu stroniącym od ahistorycznego myślenia nie znalazłem opisu w jaki sposób Marcin Luter przekonał Georga Hohenzollerna do swojej doktryny. Bo z Albrechtem nawet się Luter nie spotkał. Jak to się stało, że jeden były augustiański mnich namówił dwóch największych gangsterów epoki do politycznego przedsięwzięcia na niespotykaną skalę. Może któryś z historyków spróbuje zmierzyć się z tym opisem?

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

  29 komentarzy do “Luteranizm bez Lutra czyli recenzja recenzji”

  1. Kapitan rez. prof. Henryk Samsonowicz 😉

  2. Dystrybucja POdręczników szkolnych też dokonywana jest pod przymusem a dzieci nie płaczą 😉

  3. takie pisanie o „zbytniej jednotorowosci w interpretowaniu” i „przecenianiu czynnikow ktore doprowadzily do upadku Wegier” to sugeruje, ze Wegry same z siebie „upadly”. Bolszewia zawsze stosuje ta sama retoryke o „nieuchronnosci dziejow”. A tymczasem to byla zorganizowana dlugofalowa akcja na ktora wydano mnostwo pieniedzy, po to zeby zrabowac jeszcze wiecej. Takich recenzji to sie nie da czytac.
    Ja tymczasem dostalem pod choinke basn czeska z dedykacja od autora. Trudno dla mnie o lepszy prezent.

  4. Recenzja nie była bezpłatna.
    Egzemplarz przekazany, wartość swoją miał.
    Płatna, tylko instrukcje jak recenzować nieprzekazane 🙂

    Pozdrawiam w piękne, ciche Święta Bożego Narodzenia!

  5. Dla sławy, dla zysku czasem, śpiewa J. Kowalski:

    http://youtu.be/eUkVQHZGCjY

    Autorowi do pamiętnika.

  6. Nie mogę sponsorować recenzji do cholery….

  7. „Leczenie za darmo to leczenie na darmo” jak mawiał mój znajomy lekarz. Recenzenci powinni płacić za swoje egzemplarze potrójnie.

  8. Tak, Prusy przez dlugie wieki byly takim ropiejacym wrzodem na ciele Polski. To Prusacy pozniej byli tymi ktorzy najbardziej nienawidzili narodu polskiego.

  9. Najprawdopodobniej to była imperialistyczna STONKA rzucona z amerykańskich bombowców na Węgry i w taki sposób upadło to państwo.

    Co do chłopskich obserwatoriów astronomicznych na strychu pod strzechą to prawda. Zbudowane na częściach wozu drabiniastego , poruszana kołami młyńskimi , napędzana z olbrzymich kotłów parowych sprowadzonych z Anglii , palonych na otwartym ogniu rozgrzanym na koksie, a palenisko znajdowało się bezpośrednio na powale zgodnie z instrukcją BHP wydaną przez Lutra.

  10. Ta recenzja nie jest zła 😉

  11. Wesołych Świąt! Jeszcze trwają!

  12. Na szczęście nie jest Pan chyba odosobniony w tym „ahistorycznym” myśleniu o Zygmuncie, Hohenzollernach i Fuggerach.

    Tu łącze do artykułu, być może panu znanego, a może napisanego wskutek zainspirowania Pana tekstami:

    Zygmunt porzucił Węgry, a zatem także i papiestwo, pozwalając na to, by niemieccy żołdacy doszczętnie zrujnowali Wieczne Miasto (z wyjątkiem kantorów Jakuba Fuggera, habsburskiego bankiera) (sic!!!!!!!!).

    Całość jest tu:

    http://www.libertas.pl/sacco_di_roma.html

    Adres podaję bez rekomendacji, bo znalazłem to przed kilkoma minutami i nie wiem, czym w istocie jest ów portal LIBERTAS.PL, którego nazwa, jak każde dzisiejsze odwołanie do wolności, budzi podejrzenia, choć redaktor naczelny we wstępniaku na home page wyraźnie odcina się od demokracji.

  13. Myślę, że Baśń była inspiracją dla tego młodzieńca, ale on woli się powoływać na Konecznego, bo to mu podnosi samoocenę i ocenę środowiskową. Takie swoiste bohaterstwo…

  14. Nieopatrznie zajrzałem w recenzję, nieopatrznie bo komiks będę czytał po raz trzeci… „Twórcy „Świętego Królestwa” na szczęście nie obawiają się korzystać ze sprawdzonych wzorców.” – jakie sprawdzone wzorce? Co za brednie, na rynku polskim ten komiks jest jak perłą. Sprawdzonym wzorcem to mógłby być komiks o Maczku, ale jest raczej pierwszym krokiem do „Królestwa…”. Co za ahistoryczna recenzja…

  15. Ludzie nieprzygotowani, stykając się ze Świętym Królestwem, szukają punktu odniesienia. Czegoś, czym mogli by się podeprzeć. To co widzą jest oddalone lata świetlne od ich dotychczasowych doświadczeń.

  16. Tak, to problem: wykorzystywanie – mówiąc najoględniej – cudzych odkryć i wyników prac badawczych.

    Ostatnimi czasy pewien znany tu reżyser dokumentalista przywołuje w swoich wystąpieniach różne kwestie czy ujęcia problemów, które znam wyłącznie z Pana tekstów czy wystąpień ustnych, ale na Pana jako autora się nie powołuje. Nie oceniam tego tymczasem, bo nie znam przyczyny, dla której Braun tak robi, jednak gdy je słyszę zgrabnie wmontowane w jego własną narrację, to pojawia się nieodparty absmak, bo to nie są jego słowa.

  17. Ci recenzenci to sekta oszustów przypominająca nachalnych sprzedawców badziewia na deptakach. Z pewnością ich celem oprócz wyłudzenia jednego egzemplarza książki jest zaszkodzenia jej jako projektowi. Krytycy to w rzeczywistości cenzorzy zwalczający wolną myśl w okresach odwilży gdy nie można jej zwalczać administracyjnie. To lepiej podarować jakiś egzemplarz domowi dziecka.

  18. Rzeczywiście, są zupełnie zdezorientowani, zauważyłem już to pokazując innym mój egzemplarz „Królestwa”. Przydałby się solidny komentarz, wyjaśniający łopatologicznie, o co tu chodzi.

  19. Chyba rzeczywiście lepiej

  20. Historia kołem się toczy….25. Instabunt przy tym Ich Mość PP. posłowie, żeby posłów i rezydentów cudzoziemskich, którzy się u nas tak bardzo umieszkali, ex nunc relegować. (Pasek)

  21. Nie no, spoko, jaja sobie robię.
    Jasne że nie.
    I decyzja o braku recenzji – póki nie znajdzie się grupa rozsądnych, ale znanych ogółowi, ludzi – jest chyba 100% słuszna.

    Cóż warta jest sponsorowana recenzja?
    Nic. No chyba żeby miała przełożenie na wynik sprzedaży.
    Ale wtedy jak ustaliliśmy:
    – ani nie byłoby Pana na nią stać – bo to odpowiednie media – np. AGORA,
    – ani by jej nie zamieścili – bo to odpowiednie media…

    CBDO.

  22. Oh, nie przesadzajmy z tymi oskarżeniami.
    Jeszcze kilka miesięcy temu Panowie byli w znacznie bliższej współpracy, a idąc w jednym kierunku – pewnie jakoś tam czerpali od siebie.
    Więc nie wiem, czy oskarżać GB.
    Jedynie oni dwaj znają prawdę.

  23. Obaj panowie -coryllus i GB, doskonale się uzupełniają. Szukanie tego, co który pierwszy powiedział jest śmieszne.

  24. A mnie się wydawało się, że po najęciu się Brauna u Hajdarowicza drogi obu panów się rozeszły, zwłaszcza że p. Maciejewski odniósł się do tego werbunku dość jednoznacznie oraz do późniejszych działań publicznych Brauna. Proszę zajrzeć wstecz do notek Gospodarza.

    Chyba, że to wszystko było tylko dla zmylenia reszty świata; panowie się umówili, że od teraz będą jakby w dystansie do siebie, bo Braun poszedł do Hajdarowicza faktycznie z misją specjalną, a Maciejewski będzie go teraz „potępiać”.

  25. Dla różnej maści „recenzentów” przydałaby się ulotka reklamowa, taki papierowy „trailer” czyli „zajawka, broszura reklamowa”, (jak ja nie lubię tych przenikających bezczelnie i obrzydliwie do języka polskiego targetów, eventów i trailerów!!!!!!!!!!!).

    Takie ulotki są masowo rozdawane np. w kinach z krótkim opisem filmu itp.

    Mogłaby zawierać gotową instrukcję recenzencką czy wręcz gotowe recenzje – wyjaśniać spojrzenie, interpretację, tło historyczne i zawierać kilka „klatek” komiksu.

    Jestem przekonany, że są na rynku ludzie piszący i myślący choć troche niezależnie, paradoksalnie mogą to być różne klubowe, młodzieżowe, gminne, lokalne i inne wydawnictwa – gazety, portaliki, radyjka. I człowiek z takiego medium otrzymuje gotowca i jednak dociera do grupy tysięcy odbiorców.

    Poza tym odwiecznym problemem jest czytelność przekazu. Nie każdy musi pamiętać historię Hołdu Pruskiego czy Bitwy pod Mohaczem. Ulotka mogłaby być przy okazji wprowadzeniem. Całość lepiej by wchodziła, akcja byłaby czytelna od razu, a postacie bardziej rozróżnialne.

    Poza tym ulotka w formacie komiksu może być plakatem dodawanym do każdego egzemplarza.

    A na targach nie zarzucą, że nie dostali za friko całego egzemplarza. Bo dostaną np. trzy ulotki dla siebie i kolegów 🙂

    No i koszt ulotki – znikomy przy skali wydawnictwa.

  26. Pamiętam, że zaczyn dał G. Braun, a Gospodarz jako ta dróżdż w ciaście* spowodował wypełnienie treścią form, które już znamy.
    Przecież Gospodarz nie ukrywał, ze zaczęło się od polecanki G. Brauna w sprawie Kallimacha.

    * – ppłk Tadeusz Durmała o kardynale Wojtyle na szkoleniu politycznym w roku 1977

  27. Nie pisałem o początku, lecz o końcu.

  28. Z tego co wiem to na CD jest 20 min wolnego miejsca – w sam raz na komentarz kogoś takiego jak Grzegorz Braun.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.