cze 172015
 

Jest w kulturze francuskiej potężny ładunek pretensjonalności, którego nie potrafię znieść. On nie jest w zasadzie definiowalny, bo nasz współczesny język nie zna słów by go opisać, ale kiedy przyjrzymy się bliżej dziełom tego nurtu łatwo zauważymy skąd się owa pretensjonalność bierze. Może powiem od razu: z aspiracji.
Wiele osób pamięta film Louisa Bunuela zatytułowany „Piękność dnia”. To jest nieprawdopodobny koszmarek, w którym główną rolę gra Catherine Denevue. Aktorka, której osobiście nie lubię, ale wielu mężczyzn uważa, że jest to skończona piękność. W takich zresztą rolach była zwykle obsadzana zanim się nie zestarzała – jako ucieleśnienie marzeń francuskich komiwojażerów przemierzających kraj pociągami dalekobieżnymi lub samochodami simca. W filmach pokazywano ją zwykle w niecodziennych układach damsko-męskich podszytych jakąś tam perwersją, zwykle bardzo tanią. Nie wiem czy w ogóle można mówić o drogiej perwersji, albo o perwersji wyrafinowanej, ale załóżmy, że tak, że można. No więc w tych filmach z panią Katarzyną jej nie było. Za to taniochy ładowali tam ile wlezie. No i to samo jest z tym filmem Bunuela. Opowiada on o pięknej młodej dziewczynie, która ma równie młodego i pięknego męża (mam nadzieję, że nic nie pokręciłem). Nudzi on ją jednak śmiertelnie i dziewczyna postanawia rozerwać się podejmując pracę w burdelu. Przyjmuje ksywę „Piękność dnia”, bo przyjmuje klientów wtedy kiedy jej mąż jest w pracy. Żeby maksymalnie wyeksploatować kontrasty pokazują w tym filmie jak pani Kasia, śliczna jak poranek obsługuje włochatych grubasów po pięćdziesiątce, łysych, sapiących i spoconych. Kiedy oglądałem te film byłem człowiekiem doświadczonym więc wynudziłem się setnie i chyba nawet nie dałem rady wysiedzieć do końca. No, ale jak go puścili w tym 1968 roku młodzieńcom i dziewczętom z porządnych burżujskich domów, musiał na nich zrobić odpowiednie wrażenie. Po seansie zaś z delikatnych emocji tych głupich dzieci został tylko pył. W Polsce dzieło Bunuela pokazywała telewizja w ramach tak zwanych ambitnych projektów. Po co ja o tym piszę? Otóż film został nakręcony na podstawie opowiadania Josepha Kessela, stryja znanego pisarza historycznego Maurice’a Druon’a. Zanim przejdziemy do bratanka musimy napisać kilka słów o stryju. Joseph Kessel urodził się w Argentynie, w prowincji Entre Rios, był synem żydowskiego lekarza z Litwy. Wraz z tatą i mamą podróżował po całym świecie. Tak nas poucza ciotka wiki. Dla nas tutaj najistotniejsze będzie, że w czasie I wojny światowej znalazł się na Syberii. Był nie tylko żołnierzem, ale także reporterem. Nie wiemy niestety co robił dokładnie, nie wiemy czy nawiązał jakieś relacje z czeskimi generałami, ani też czy miał może coś wspólnego z admirałem Kołczakiem.
Do jego najbardziej znanych „rosyjskich” tekstów należy opowiadanie „Machno i jego Żydówka”. Opisuje tam Nestora Machno, anarchistę, jako zaprzysięgłego wroga Żydów, który zmusza biedną żydowską dziewczynę do ślubu w cerkwi. To jest tak samo autentyczne jak opowiadanie „Piękność dnia”, w którym widać jak grubi przedsiębiorcy trwonią pieniądze na jakąś głupią gęś w tanim burdelu. Machno był poważnym gangsterem, a relacje pomiędzy nim, jego ludźmi, a płcią przeciwną dokładnie opisał Izaak Babel w opowiadaniu 'U naszego bat’ki Machny”. Choć w zasadzie jemu też nie należy za bardzo wierzyć. Machno tak bardzo się zdziwił, że Żydzi okrzyknęli go antysemitą, że nawet napisał w tej sprawie specjalny memoriał. Nosi on tytuł „Do Żydów”. Z samym Kesselem zaś spotkał się w jakiejś restauracji, żeby wyjaśnić o co dokładnie Żydom chodzi i czego tak naprawdę od niego – sławnego bat’ki Machny – chcą. Nie wiem jak to się skończyło, bo Nestor Machno wkrótce umarł, jak powiadają na anginę.
No, ale Joseph Kessel żył nadal i nadal tworzył, a jakby tego nie było dość, wdrażał jeszcze do zawodu swojego bratanka Maurice’a. Ich pierwszym wspólnym utworem, który sławny jest do dziś na całym świecie była pieśń „Chant des Partisans” . Pieśń ta miała ponoć swoją rosyjską wersję i była sztandarowym utworem niejakiej Anny Marly, która naprawdę nazywała się Anna Bietulińska i pochodziła z Sankt Petersburga. Była emigrantką, białą Rosjanką, której ojca zamordowali bolszewicy. Ciekawe jest to, że słowa francuskie do tej pieśni Kessel i jego bratanek Druon napisali w Londynie, gdzie znaleźli się po zajęciu Francji przez Niemców. Uciekli tam rzecz jasna poprzez frankistowską Hiszpanię. W Londynie wraz ze swoim holenderskim mężem znalazła się również pani Marly. Pieśń ta, powstała przecież w okolicznościach nieznanych, natychmiast okrzyknięta została nieoficjalnym hymnem francuskiego ruchu oporu. Po wojnie zaś proponowano, by stała się po prostu hymnem republiki i zastąpiła Marsyliankę. Na to jednak Francuzi się nie zgodzili. Mamy więc reportera Kessela, który nie waha się jeździć na Syberię, nie waha się też przed wizytami w podrzędnych burdelach, mamy pieśń podniosłą wykonywaną przez kobietę szlachetną i piękną o obco brzmiącym nazwisku, no i mamy małego Maurice’a, który myśli o swojej karierze. Ta musi być związana z polityką, ale we Francji i nie tylko tam, dobrze jest wchodzić do polityki poprzez odpowiednio sformatowaną literaturę. I tak Maurice pisze najpierw trzy tomową ramotę pod tytułem Les grandes familles, a potem już tych „Królów przeklętych”, których tak przecież kochamy. Następną jego książką jest „Aleksander Wielki”, rzecz opublikowana w roku 1958,
Żeby nie robić sobie absmaku wkleję co tam jest w wiki na temat powieści „Aleksander Wielki”. Oto fragment:

Innym znanym dziełem pisarza jest powieśćAleksander Wielki (Alexandre le Grand) opowiadającą dzieje starożytnego zdobywcy z perspektywy nadwornego wieszczbiarza iczarnoksiężnika, Aristandra z Telmessos. W twórczości pisarza zwraca uwagę kunsztowna narracja i nieszablonowe rozwiązania fabularne, oparte zarówno na wiedzy historycznej jak również wykorzystujące motywy okultystyczne, legendarne oraz sensacyjne, będące częścią europejskiego dziedzictwa historycznego i kulturowego.

Wszystkie dzieła Maurice’a opowiadają o wielkości Francji, tak się nam przynajmniej zdaje. Ja ze swej strony, ze strony człowieka bez przerwy napadanego i atakowane za moje książki, chciałbym tu wspomnieć o dwóch aspektach prozy Druona, które umykają uwadze czytelników, ale osobom odwiedzającym ten blog nie umknęły. Cykl „Królowie przeklęci” rozpoczyna się, jak pamiętamy, od procesu templariuszy i spalenia Jakuba de Molay. Potem mamy tę całą historię o klątwie, całkiem oszukaną i dętą, jeszcze bardziej dętą niż ta cała „Piękność dnia”. O co chodzi? Pisze Druon o różnych sposobach likwidacji ludzi, którzy zostali przeklęci przez Jakuba de Molay. I tam jest między innymi fragment o tym, że Wilhelma de Nogaret otruto sulfocyjankiem rtęci wtopionym w wosk świec. Informacja ta znajduje się w przypisach. Dawno temu, na tym blogu nasz kolega Simbelmyne przeprowadził krótkie i niezwykle owocne śledztwo, które wykazało, że sulfocyjanek rtęci to wynalazek XIX wieczny, który Druon zaadaptował na potrzeby wielkości Francji. Po co on to zrobił? Dlaczego w ogóle eksploatował wątek klątwy? Bo inaczej musiałby przyznać, że nie było żadnej wielkości Francji, bo inaczej musiałby przyznać, że wielkość Francji nie istnieje bez Kościoła. A tak za pomocą opowieści o sulfocyjanku i sproszkowanych szmaragdach uwolnił się od konieczności stawiania hipotez bliskich prawdy.
Mimochodem niejako wspomina nam, że człowiek odpowiedzialny za upokorzenie papieża Bonifacego VIII i za cały proces Templariuszy – Wilhelm de Nogaret był synem katara. To zaś jest dla całej historii Francji XIII i XIV wieku kluczowe. Chodzi bowiem o rzecz prostą, po 150 latach zwalczania herezji na Południu, udało się ją zaledwie rozproszyć. Najsławniejszy, między innymi dzięki Druonowi, król Francji, Filip IV o mało nie został pozbawiony całej katarskiej krainy, bo bankierzy i kupcy z Tuluzy wpadli pewnego dnia na pomysł, że wybiorą sobie innego króla, a będzie nim młody następca tronu Majorki. A było to już po wszystkich procesach, stosach, inkwizycji, endurze, zdobyciu Montsegur i innych rewelacjach, którymi ludzie ekscytują się do dziś. Przestraszony Filip kazał powiesić kilku mieszczan, ale z resztą musiał iść na układ. I to jest klucz do sprawy wielkości Francji i wielkości pisarza nazwiskiem Maurice Druon. Syn katara Nogaret montuje proces templariuszy i przygotowuje wielką schizmę, a pochodzący z rodziny litewskich Żydów francuski pisarz i polityk udaje, że tego nie widzi. Kieruje naszą uwagę na sulfocyjanek rtęci. Wystarczy jednak zajrzeć do najważniejszego dokumentu wydanego przez papieża Bonifacego ósmego, żeby wszystko stało się jasne. Oto bulla Unam Sanctam z roku 1302, pierwszy jej artykuł brzmi: niezależność władzy świeckiej od duchownej jest herezją manichejską. I na tym w zasadzie można by zakończyć.
Czy już teraz rozumiecie, dlaczego w pierwszym tomie 'Kredytu i wojny” zastosowałem taką złożoną metodę narracji? Inaczej się nie da, bo walniemy łbem w sulfocyjanek. I do niczego nie dojdziemy. To wszystko, są sprawy bardzo świeżej daty, choć rozgrywały się 800 lat temu. Ponieważ mam tego świadomość, będę się powoli przygotowywał do II tomu tej książki, w którym mam nadzieję, ostatecznie rozprawimy się z prozą Maurice’a Druona i innymi dziełami francuskich historyków-popularyzatorów. Nie mogę też słuchać uwag na temat rzekomej hermetyczności tej książki i zbyt odległego ponoć od współczesnych nam problemów obszaru dociekań. To są czyste brednie. Nie zejdę z tej drogi i już. Nie przekonacie mnie.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić pierwszy tom nowej Baśni zatytułowany Kredyt i wojna opowiadający o opisanych wyżej wypadkach. Zapraszam też na targi w Szczecinie w dniach 19-21 czerwca oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

  28 komentarzy do “Maurice Druon czyli formatowanie historii”

  1. W „Piekności dnia” najbardziej tajemnicza była chińska szkatułka. Może wiesz co w niej było 😉

  2. Nie, nie pamiętam….chińska szkatułka, ludzie co za nędza…

  3. Hermetyczność i zbyt odległy od obecnych problemów obszar zainteresowań. Eh. Ile razy to ja już się nasłuchałem, że po co tą historię studiuję, co ja po tym będę robił. A jak mówię, że uderzam w mediewistykę to się za głowy łapią i tu już w ogóle koniec świata bo to przecież nikomu do niczego nie jest potrzebne badanie średniowiecza i w ogóle to strata czasu i wszystkiego, i na co to i po co to, i że to nikt się tym nie interesuje przecież i tak. Eh.

    A jednocześnie cały świat wciska nam grę o tron(która wcale nie jest taka innowacyjna i nowoczesna jak to mówią, bo masa wątków, nazw i wszystkiego tam po prostu to poprzemieszczane elementy wzięte z historii). A kilka dni temu na dodatek w matrasie patrzę, a o to Królowie Przeklęci, patrzę co na okładce, a tam autor gry o tron mówi, że to lepsze od gry o tron i w ogóle to słodzi strasznie tej książce

  4. Była bieda i Polacy wyjeżdżali do Hameryki. Tam klepali biedę, ale już amerykańską. Pracowali, rodziły im sie dzieci, wnuki, które jak najszybciej chciały się upodobnić do otoczenia i w sposób niesłychanie sztuczny chciały być lepszymi Amerykanami niz ci, co byli nimi od wieku lub dwóch. W trzecim czwartym pokoleniu byli juz tymi upragnionymi prawdziwymi Amerykanami, zapominali o kraju ojców. Czasami zdarzało sie, że szukali korzeni, by jakoś mocniej tkwić w tamtejszej glebie.
    A tu syn litewskiego żyda z Argentyny szlaja się po świecie, przez Syberię, Londyn trafia do Francji. W dorobku ma pieśń francuskiego ruchu oporu napisaną z autentycznej potrzeby w Londynie, a potem robi w literaturze wraz z bratankiem, a potem bratanek pisze już sam.

    Bardzo pouczajaca różnica, szczególnie, że Francuzi są ksenofobami. Andrzej Seweryn, który ma na sumieniu Legię Honorową, który grywał nawet w Comiedie Francaise, co dla obcokrajowca jest nobilitacją wprost nie do opisania, wspominał takie zdarzenie, że przeniósł polski zwyczaj do tego teatru, a mianowicie wręczania koleżankom po premierze, a może po udanej próbie generalnej, dużych bukietów kwiatów. Koledzy aktorzy przyjmowali to jako wyraz prowincjonalizmu.

  5. Pielgrzymie trzymaj się tej mediewistyki, zobacz ile spraw jest do odkrycia. Coryllus jako Mistrz i twórca Szkoły Poszukiwania Prawdziwej Wersji Wydarzeń, a Ty w tej Szkole. Przy dobrym Mistrzu będzie na chleb na całe życie, na 100 lat!.

  6. Dziękuję za dobre słowo

  7. Historyk to dobre otwarcie, bo nauczanie, nauka, pisanie, dziennikarstwo, no i polityka. :))))

  8. „… rolę gra Catherine Denevue. Aktorka, której osobiście nie lubię…”
    Znowu watek anty£ysiakowski.

  9. Pedały zawsze się zasłaniają prowincjonalizmem.

  10. jaki antyłysiakowski?!

  11. Promowanie prosytucji i innych form alienacji społecznej to oczywiście stala forma ataku psychologicznego…inną mam nadzieję że nie popsuję fascynacji rockiem lat 60 jest tak zwana rewolucji tamtych lat świetnym materialem jest książka:
    Weird Scenes Inside the Canyon: Laurel Canyon, Covert Ops & the Dark Heart of the Hippie Dream Paperback – April 30, 2014
    by David McGowan (Author), Nick Bryant (Foreword)
    opowiadajaca o tych latach i dziwnych związkach ze słuzbami…doskonałym przykładem jest choćby Jim Morrison, syn admirała Morrisona odpowiedzialnego za incydent (którego nie było) który zapoczątkował interwencję w Wietnamie. Inną jest promowanie LSD jako drogi do nowej świadomości (wyprodukowanego w laboratoriach CIA w Fort Dietrich) na podstawie formuły z lat 30 XX wieku przez okultystów z wiadomych kregów w Europie w latach 30 XX wieku. A propos obecnego kryzysu na Ukrainie (odbiegam od tematu) doskonała analiza w wydaniu Dr. Paul Craig Roberts (byłego wysokiego urzędnika administracji Regana, chyba przestało mu zależeć z uwagi na wiek)…

    https://www.youtube.com/watch?v=_2qfCIsvawI

  12. Moje szlachectwo wywodzi się spod Marengo – tak miał powiedzieć Napoleon do historyków austriackich, którzy przedkładali mu papiery świadczące o szlachectwie jego rodu od wielu pokoleń.
    W bitwie tej Napoleon pokonał armię Austrii.

  13. Dziękuję Gospodarzowi za rekomendację wspomnień kniazia Pierejesławskiego 🙂 myślę że konflikt między korporacjonistami a wilderami był głębszy i trwalszy. Moja siostra po kliku latach mieszkania na Francuskiej prowincji (okolice Lourdes) twierdzi że Francuzi nie lubią antyklerykalnej czyt. antykatolickiej propagandy. To tak jak stereotyp Polak-Katolik. „Laicka” szkoła przeprała mózgi nieodwracalnie. Ale jak się w kółko ogląda hrabiego Monte Christo, Nędzników i 3 Muszkieterów w kolejnych odsłonach …

  14. Zart! Dla Lysiaka Kaska Denewowna to szczyt kobiecosci.
    A skoro Pan jej nie lubi a Lysiak ja lubi, a jeszcze pamietajac o Panskim antagonizmie wobec Lysiaka, to … to powyzszy zart.

  15. Ok,…szczyt kobiecości….niech mu będzie….

  16. Oglądaliście „Królową Margot”? Chodzi mi o tę wersję z muzyką Kusturicy. Czy współcześni Francuzi mają jakąś obsesję na punkcie przedstawiania własnej historii w sposób plugawy?

  17. Tusek, Brunek, Schetyna, nibySienkiewicz no i sam Gieremek (mediewista!!!).
    Oni przetarli droge.

  18. Promowanie perwersji to oczywiście części programu eugenicznego (mam nadzieję iż zostanę zrozumiany) A oto poniżej link do książki wybitnego znawcy tematu prof. John Glad opisujacy czołową rolę narodu wybranego w tworzeniu tej gałęzi „nauki”. Jeżeli ktoś będzie miał cierpliwość tę „doskonałą” pracę przeczytać proszę zwrócić uwagę na nazwiska które w niej wystepują. Naprzykład Julian Huxley (brat Aldous, umiłowany niby buntownik i demaskator, niby to ludzi z obiegu alternatywnego):
    http://www.whatwemaybe.org/txt/txt0000/Glad.John.2011b.Jewish_Eugenics.pdf

  19. No, jeszcze Macierewicz, Borusewicz a za Komorowskiego to mówią, że eksternistycznie w dwa tygodnie dyplom zrobił tesiu.
    A drogi Bronisław podobnież był kurewskim mediewistą.

  20. Julian Huxley zajmował sie eugenika, był pierwszym szefem UNESCO, a sądząc kogo wydała ta rodzina to chyba byli oni wszyscy produktem eugeniki.

  21. No reżyser Ozon nie wziął się znikąd, muszą być jakieś takie perwersyjne trendy a nawet dokonania we francuskiej szkole filmowej.

  22. Wybaczcie, ale autor za „Mistrza”, powinien Panią/Pana @aniauw stąd wyrzucić.

  23. Królowa Margot to był film w reżyserii innego reżysera, a mianowicie Patrice’a Chéreau, ale reszta identyczna jak u Ozona, hmmm. No to konkluzja co do dokonań szkoły francuskiej ma kolejne potwiewrdzenie.

  24. Jego brat Andrew psycholog (zaczynał w laboratoriach Brytyjskiego Ministerswta Obrony, zawsze tam potrzebowali zdolnych psychologów zajmujacych się manipulacją neuronów), Oczywiście dziadek Thomas Henry Huxley propagator Darwinizmu (prekursor eugeniki) ksywa…”Darwin’s Bulldog”…:))) Chyba Pan Gabriel lepiej by nie wymyślil w książce w stylu fiction….Te wszyskie zawiłe konekcje Tavistock Institute, CFR, Trilateral Commission, OSS itd. można prześledzić na stronie zajmujacej się tymi karkołomnymi i iście kosmicznymi połączeniami http://www.gnosticmedia.com

  25. Witam,
    …akurat w styczniu tego roku, zupelnie „przypadkowo” dane mi bylo poznac i wypic apperitif wlasnie
    z Catherine Deneuve! Napisze od poczatku jak to bylo, bo to znowu jakas „dziwna” koincydencja.
    Otoz, 3 stycznia wieczorem tj. dzien patronki Paryza st.-Genevieve – a prywatnie imieniny mojej kochanej mamci w Polsce – zadzwonila do mnie wieczorem moja kolezanka Marika, Slowaczka zapraszajac mnie na wtorek 6 stycznia do Pinacotheque w Paryzu na pokaz „zamknietej wystawy” malarstwa Claude’a Monet z okazji 175 rocznicy urodzin. Nie bardzo mialam ochote, bo wypadalo
    to w swieto Trzech Kroli, no i zwyczajnie chcialam pojsc do kosciolka na Concorde, bo tam jest wspaniala atmosfera i oprawa mszy swieych, uwielbialam tam wlasnie chodzic i sie modlic.
    À le ona zaczela mnie namawiac, daj spokoj z Kosciolem, tu taka okazja, drugiej takiej juz nie bedzie, bedzie „wielki swiat”, telewizja, bufet szwedzki, za darmo wejscie, a ja jej pier… le jakies smutki
    i jeszcze laske robie, ze pojde, dostala od Monsieur’a Jean-Loup Dabadie zaproszenie dla dwoch osob, bo on nie przyjdzie, a ona nie ma z kim pojsc, wiec jesli nie pracuje to ona po mnie przyjezdza
    w poludnie i idziemy, nie ma zadnej dyskusji… Strasznie nie chcialo mi sie wychodzic, bo juz wszystko mialam poukladane na caly tydzien, a tu taka demolka.
    Po rozmowie „skajpowej” z moja mama, mamcia moja powiedziala zebym nie wydziwiala, tylko poszla z nia, bo to nieladnie z mojej strony.
    No i poszlysmy „zrobione” elegancko na bostwa. lekko podenerwowane i mimo wszystko podekscytowane, rzeczywiscie przed wejsciem dziki tlum ludzi jakies 300 osob, moze ciut wiecej moze mniej, bardzo duzo znanych twarzy wlasnie z TV, aktorzy, dziennikarze ten swiatek… no i w oku mgnienia czas prysl… bo towarzystwo bylo tak dziadowsko ubrane zeby nie powiedziec szmaciarsko, ze my czulysmy sie jak jakies damy. Wszyscy nas obserwowali i ciagle pytali czy nie jestesmy Ukrainkam, to bylo troche krepujace… male zdziwko, bo akurat Polka i Slowaczka.
    Wystawa byla po prostu piekna, bardzo duzo obrazow, szkicow, naprawde bylysmy zadowolone wprost zachwycone. Po 3 godzinach ogladania, czytania, rozmow usiadlysmy z boku po to zeby cos przekasic no i wypic ten apperitif, bylo sporo miejsca kolo nas bo nie wystawialysmy sie na widok publiczny. Wyczuwalysmy, ze czasami ktos chcial podejsc, ale chyba troche sie bali.
    No i ni stad ni zowad puka mnie delikatnie w plecy… wlasnie Madame CD z Madame Shiol i pyta czy moga sie dosiasc, no oczywiscie ze tak. Z wrazenia prawie oniemialysmy, ale nie dajemy po sobie poznac, trzymamy fason, pelen luz i swoboda, zero nerwow. Zaraz nawiazala sie rozmowa, spytala jakej jestesmy narodowosci bo wyczuwa akcent. Mowie, ze ja jestem Polka z Warszawy,a kolezanka jest Slowaczka z Bratyslawy. Zaczelysmy rozmowe, a Marika w miedzyczasie dala noge po whisky
    bo gdzies wypatrzyla… a przy okazji zaczepila Adriane Karembeau i przyprowadzila ja do nas. Zrobilo sie naprawde wesolo i milo, pojawila sie dyskretnie TV, oczywiscie nie ze wzgledu na nas, ale nie chcialysmy zeby nas filmowano, grzecznie odeszli bez zgrzytow. Madame Deneuve spytala mnie czy
    z Panem Prezydentem to byl zamach w Smolensku, powiedzialam, ze wedlug mojej opinii tak, ze widziala, ze byla tym bardzo wzburzona i takie tam, To zawsze bylo „dyzurne pytanie”!
    Marika dyskretnie kopnela mnie w kostke na znak zebym nie rozwijala tego tematu, wcale nie mialam ochoty na ten temat rozmawiac. Potem zapytala czy znam Polanskiego, powiedzialam, ze tak… a ona, ze to straszny k…as, tak samo jak Delon. Przyznalam jej racje, potem zajela sie rozmowa
    z Madame Shiol, a Adriana zaproponowala nam opuszczenie lokalu i zaprosila na kawe.
    Ja zrobilam jeszcze extra slit focie na pamiatke, pozegnalysmy sie z podwojnym bisou-bisou.
    W sumie byla bardzo mila, dobrze ubrana bordo sukienka ladne klipsy, czolenka, ale nic nadzwyczajnego, a wymieniajac pocalunki przy pozegnaniu wyczulam, ze miala jak na swoje lata duzo wlosow, grubych i sztywnych, super, poldlugie do ramion, lekko zwiazane.
    To juz prawdziwa babcia, otyla, brzydka i bardzo pomarszczona, zniszczona cera, palila papierochy.
    Wyszlysmy z Pinacotheque we trzy i poszlysmy do dobrej kafejki na kawe, Adriana wybrala, 15€ mala filizaneczka kawy, ale kawa przepyszna… i zaplacila za nas, wiec to tez byl mily gest. Musiala znac
    te kafejke, bylo duzo ludzi, towarzystwo miedzynarodowe, kilka osob podeszlo do niej po autograf, Marika prowadzila z nia konwersacje po slowacku… sporo wbrew pozorom nie rozumialam. Potem zaczela troche kokietowac publicznosc, jak to modelka, mnie to zaczelo lekko denerwowac, Marike tez. Po 20 minutach kelnerka zrobila nam wspolna slit focie na pamiatke, znowu pozegnalysmy sie,
    bisou-bisou i tak sympatycznie to sie zakonczylo. Nasza prywatna rozmowe zakonczylysmy w jej aucie. Ja poinformowalam ja, ze mam juz serdecznie dosc Paryza i wracam do Rennes w Bretanii…
    a ona, ze kolezanka zaproponowala jej prace w Wiedniu i wyjezdza tez na poczatku lutego do Austrii,
    i jest przeszczesliwa bo po 17 latach miala juz serdecznie dosc i Paryza i Francji. Nie spodziewala sie takiego syfu Jaki jest w tej chwili, to nie jest juz ten Paryz co kiedys. Jest brudno i bardzo niebezpiecznie, az sie boi czegokolwiek dotykac. Syf, brud, metro, RER smierdzace, obszcz…ne, obsr…ne, pelno czarnych, Hindusow, Afganow, Bangladesz, pol Afryki, ciasnota niesamowita, macana jest na zywca, nie moze zareagowac, nie mozna sie ruszyc, juz nie moze tego wytrzymac nerwowo.
    Na Wielkanoc zaskajpowala do mnie juz z Wiednia, ze ma male studio, placi niedrogo, nieduzo zarabia okolo 700€ jej zostaje po odliczeniu oplat, ale ona tez jest sama, wolna i to jej w zupelnosci wystarczy… za to raz na miesiac jezdzi do Brayslawy na weekend do swojej mamy i rodziny… i ze zaczyna zyc. W drodze mojej do Polski albo z Polski zaprasza mnie chociaz na 2 tygodnie do siebie
    i jej rodziny… i mam w zwiazku z tym straszny dylemat.
    Natomiast przyjaciel jakas godzine temu mi powiedzial, ze Catherine Deneuve to „jedyna” wyjatkowo nielubiana akorka francuska, beztalencie, zimna, dretwa i sztuczna, ale byla w mlodosci „muza” YSL
    i to on ja tak wywindowal. Jej filmow nie da sie ogladac, a znana byla z tego, ze kazdy aktor, rezyser, scenarzysta, czy inny czlonek ekipy filmowej byl przez nia „zaliczony”. Nie „zaliczyl” jej tylko wlasnie YSL bo byl „homosiem”. Deneuve to jej pseudo… a tak prawdziwie to jej rodzona siostra Francoise Dolrelac byla pieknoscia i miala dobrze zapowiadajaca sie kariere filmowa, ale zginela w wypadku samochodowym. Podobno w skandalach i zyciu obscenicznym pobila slynna Bardotke! Nigdy ich nie dementowala swoich skandali… i nigdy tez nie rozmawiala o swojej rodzinie! Ma corke Chiare
    z Marcello Mastroiani’m i chyba nawet wnuka.
    Natomiast Adriana po burzliwym procesie rozwodowym wyswobodzila sie z traumatycznego malzenstwa ze znanym pilkarzem futbolowym Chrisian’em Karambeau, ktory byl damskim bokserem, paologicznie zazdrosym o nia. Wiele razy miala podbite oczy i ze 2 razy wyladowala w szpitalu, miala wstrzasnienie mozgu i peknieta reke w nadgarsku, tak mi powiedziala Marika. Mial o kogo byc zazdrosny, ladna dziewczyna dzis chyba 42 lata, ale wcale nie razaca pieknosc, Wlosy choc napuszone – to w mojej ocenie – marniutkie, nie to co ma Deneuve na glowie.
    Voila,

  26. Witam MarcinSW,
    Pana siostra mieszka w wyjatkowo pieknych Pirenejach, regionie bardzo katolickim jak na ostro zlaicyzowana Francje. Matka Boska wiedziala gdzie sie ukazac st.-Bernadette, chociaz w tamtym czasie 1856 roku to nie bylo jeszcze to co jest dzis. Samo Lourdes jest piekne i urokliwe, cudowne usytuowanie Polskiej Misji Katolickiej, jezioro lurdzkie, gorujace nad miastem château Fort, muzeum Pirenejow, muzeum petit Lourdes w miniaturze, przepiekny budynek merostwa Lourdes, muzeum figur woskowych (to samo co Grévin w Paryzu i Londynie), cudowna panorama z gory Pic du Jer, bajkowy widok na doline Coutres, teleferic, wodospad du Lutour, pont d’Espagne, grota Bettharame wreszcie sama bazylika w Lourdes… i tradycyjne msze o 21 ze spiewem „Ave Maryja „i lampionami… cos wspanialego, lzy same leca po policzkach, a glos tak niesie, ze az strach… bylam juz 3 razy.
    Prawie jak nasza Czestochowa… jednak dla mnie uniesienie silniejsze, przy odslonieciu obrazu
    MB Czestochowskiej w kaplicy jasnogorskiej! Jedyne i niepowtarzalne, wprost unikatowe!
    Mozgi wyprane, ale odradzaja sie zwlaszcza dzieki powolaniom kolorowych Francuzow.
    Pozdrawiam,

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.