mar 032024
 

W nieopisane zdumienie wprawiła mnie wczoraj pewna informacja. W zasadzie bardziej jej współczesny kontekst oraz tło. Jak większość ludzi pewnie wie, jesienią na ekrany kin wszedł film „Czas krwawego księżyca”. Nie chciałem go oglądać, ale uważnie czytałem recenzje. W większości były nieprzychylne. Chodzi mi o recenzje tak zwanych intelektualistów, czynnych w sieci, oczywiście polskich. Pisano, że film jest za długi, niezrozumiały, nudny i w ogóle można to było wszystko załatwić krócej. Ja – na co zwracam uwagę – filmu nie oglądałem. Wczoraj Hubert powiedział mi co jest osią fabuły i mogę, jak w wielu przypadkach wcześniej, rzec – zamarłem. Ja teraz Wam powiem o czym jest ten film, trudno, musicie mi to wybaczyć. O czymś zupełnie innym niż myślałem. Amerykanie mają to do siebie bowiem, że posługują się językiem prostym i zrozumiałym, a w filmach pokazują zdarzenia rzeczywiste. Czego nie sposób powiedzieć o filmach polskich, które składają się ze scen metaforycznych, nie opisujących niczego.

Otóż film „Czas krwawego księżyca” opowiada o tym, że na terenach przyznanych przez rząd Indianom Osage, odkrywają ropę. Natychmiast zjawia się tam masa ludzi, którymi kieruje wielki przyjaciel Indian – Robert de Niro. Ma on do pomocy swojego siostrzeńca, a także innych ludzi, którzy tak kochają i tak lubią Indian Osage, że wżeniają się w ich rodziny i tworzą wspólnie mieszaną społeczność, taką wiecie, wielokulturową. Potem zaś biali członkowie mieszanych rodzin trują tych kolorowych, posiadających akty własności na roponośne tereny. No i w ten sposób – poprzez dziedziczenie po zmarłym małżonku stają się właścicielami pól naftowych.

To jest tak szokujące, że kiedy mi to Hubert powiedział i przypomniałem sobie jeszcze recenzje tych wszystkich durniów, co skarżyli się na długość filmu, nie mogę dojść do siebie. Scorsese pokazał wprost, jak działa podbój w momencie, kiedy nie można przeciwnika po prostu zlikwidować, bo zaneguje się przez to funkcjonowanie systemu. Na co polscy znawcy kina odpowiedzieli – oj tam, oj tam, za długie i nie wiadomo o czym, egzotyka jakaś.

To świadczy o tym, że jesteśmy znacznie głębiej w przysłowiowej czarnej dupie, niż nam się zdawało. Jak można nie dostrzec takiej metafory, w dodatku opartej na takim konkrecie? To właśnie różni kino i w ogóle twórczość ludzi wolnych od twórczości niewolników, którzy poprzez wydumane metafory, próbują wmawiać sobie, że są kimś innym niż tylko mierzwą. Żadna konkretna i równie upiorna, jak to co widzimy w filmie Scorsese, sytuacja nie może być opowiedziana w filmie polskim, bo nikt tego nie wytrzyma. I o tym próbuję tu napisać od pewnego czasu. Nie wiem, jak swój problem rozwiązał Scorsese, ale sądzą po recenzjach poszło mu to znakomicie, bo wszyscy dotknięci deficytami i próbujący skupić na sobie uwagę durnie, natychmiast napisali, że film ich rozczarował.

Ten film powinien być podstawą do studiów i rozważań na temat sytuacji bieżącej w Europie, tak wschodniej, jak i zachodniej. A w każdej z zupełnie innego powodu. Migrantów do Europy nie sprowadza się po to, by budować wielokulturowe społeczeństwo, ale po to, by przejęli ziemię. W Polsce, podbój nie może odbywać się już starymi metodami, choć widać wyraźnie, że sporo osób chce do nich powrócić. On się, na razie, od roku 1989 odbywa na miękko, czyli, tak jak to już kiedyś pisałem, przez wielkich przyjaciół Polski i Polaków, którzy zjawiają się tutaj i od razu dostają różne fory i ulgi, po to, by pomóc nam znosić naszą ciężką dolę i po prostu się ucywilizować.

Jak wiemy są różne rodzaje trucizn, nie tylko te aplikowane do żołądka czy żył, ale także te sączone do mózgu i serca i ja chciałbym się nimi właśnie zająć. I tylko tym mogę sobie wyjaśnić falę nieprzychylnych recenzji dla tego filmu, że owi recenzenci, to ci wielcy przyjaciele Polaków, co tu przybyli, żeby przychylić nam nieba. I oni właśnie postanowili nam wyjaśnić, jak źle robimy doszukując się jakichś analogii w tym filmie. Innego wyjaśnienia być nie może, bo wszak jesteśmy w Polsce i jak ktoś mówi – białe, to wiadomo, że czarne. Jeśli zaś ktoś ufa słowu, to jest po prostu durniem.

Metodyka  podboju, polega na tym, że najeźdźca wkracza na grunt emocji bardzo delikatnych i składa obietnice natury intymnej. W filmie w wymiarze osobistym, ale można te obietnice także opanować obszar emocji intymnych, istotnych dla dużej grupy ludzi. Więcej, można za pomocą mediów i autorów, taki obszar stworzyć, zarządzać nim i spędzić tam bydło z całej okolicy.

Ważne, żeby deklaracje składane co jakiś czas publicznie i nieco mniej publicznie posiadały wszystkie cechy i certyfikaty autentyczności. I tak, każdy kto pierwszego marca powie – zachowałem się jak trzeba – od razu jest nasz. Każdy kto zacytuje idiotyczny wiersz Herberta, uważanego za najwybitniejszego poetę polskiego, lepszego nawet niż Miłosz, wiersz zaczynający się od słów: ponieważ żyli życiem wilka…Jest jeszcze bardziej nasz, niż ten pierwszy, co powiedział, że zachował się jak trzeba. Ludzie, nie są w stanie zrozumieć, że można zafałszować intencję intymną. To im się nie mieści w głowie. No, a właśnie na tym polega cała potworność podboju. I teraz wróćmy do naszych rozważań okołoteatralnych. Mamy tego Gogola i Czechowa, którzy już dawno nie żyją, a żyli krótko. I ciągle ich w Polsce grają, choć naprawdę, jest masa sztuk na świecie, które można by realizować na deskach tych dziesiątków jeśli nie setek teatrów jakie mamy. Do tego weźmy jeszcze dobrze tu zadomowionych rosyjskich reżyserów. Którzy kim są? Dysydentami rzecz jasna, a do tego mają jeszcze wszystkie potrzebne do uprawiania dysydenctwa papiery. Polscy aktorzy zaś robią karierę w Moskwie, bo tam, wiecie, jest duży rynek, nie to co w Polsce i można więcej zarobić. Sztuka zaś powinna też przynosić ludziom, którzy ją realizują, jakieś godziwe zyski. Dlaczego nikt nie zastanowi się, co zrobić, żeby to w Polsce był rynek na teatr i film? Bo nie ma widzów, odpowie ktoś ze środowiska wujka Czarka. To bzdura. W Rosji do teatru chodzą Moskwa i Petersburg, może jeszcze jakieś dwa trzy większe miasta. W Polsce zaś mogliby chodzić wszyscy, bo i naród przytomniejszy i mniej pijący i odległości do teatru mniejsze. Prawda jest więc inna – dzieje się tak, bo ludzie, za tę sztukę odpowiedzialni, nie wychowują publiczności. Nie wychowują jej, albowiem zajęci są jej deprawowaniem, a na tle deprawacyjnych formatów ustawiają siebie. Całe lata dziewięćdziesiąte to czynili, pokazując w filmach, jak durnowato i beznadziejnie wyglądają zamieszkujący nadwiślańskie krzaki tubylcy. I dziś jeszcze domagają się za to hołdów. To jest podbój. Tak on wygląda i, na razie, jak powiedziałem, odbywa się na miękko, poprzez podtruwanie umysłów i deprawowanie serc.

Król Edward wpadł kiedyś na pomysł, że każdy Anglik ma się szkolić w strzelaniu z łuku. Był to pomysł dobry i celowy. Myślano bowiem o podboju Francji, choć projekt ten wydawał się ryzykowny. Myślano jednak także o tym, że w XIII wieku Filip August o mało nie wysadził desantu na angielskiej ziemi. Stąd ta decyzja. Jakie decyzje mogą dziś podjąć polskie elity polityczne, w całości przekabacone przez obcych lub przez nich przekupione i w całości realizujące program najeźdźcy? W dodatku bez zrozumienia jego istoty? Ktoś powie, że PiS ma plan dla Polski. Z tego co widzimy przed kolejnymi wyborami, PiS ma taki plan dla Polski, jaki mieli wodzowie Obodrytów dla Obodrytów, wskazując im, że są przecież sojusznikami największej potęgi – Karola Wielkiego. I nic poza tym. Nic poza wskazywaniem na sojusze PiS nie ma nam dziś do zaoferowania. Jarosław Kaczyński zaś powiedział, że będzie nadal kandydował na szefa partii. Super, mam nadzieję, że ma on świadomość iż ta metodyka, doprowadzi do sytuacji następującej – napięcia w partii będą tak duże, że po śmierci prezesa, organizacja rozleci się natychmiast od tych wewnętrznych napięć. Jego to już nic nie będzie obchodzić, ale nas, a i owszem, bo to my jesteśmy celem podboju. – A co powinien zrobić – zapyta ktoś? Postawić się w sytuacji najeźdźcy i zrozumieć jego logikę. On przede wszystkim pogardza przeciwnikiem i po chwilowym dowartościowaniu go poprzez opisywane tu działania, czyli markowanie przyjaźni i miłości, chce doprowadzić do całkowitego i nieodwołalnego zniszczenia tego przeciwnika, nie brudząc sobie przy tym rąk i składając całą odpowiedzialność za podbój na barki ofiary. Ujmując zaś rzecz konkretniej. Powinien Jarosław Kaczyński posłuchać tego, który go najbardziej namawia do kandydowania po raz kolejny, następnie zaś kopnąć go w dupę tak mocno, żeby zatoczył wielki łuk, lecąc za horyzont. Potem powinien dowartościować swoich konkurentów proponując im udział w zmodyfikowanej strategii, a następnie samemu stanąć na czele partii. Tak by postąpił człowiek przytomny. Na to się jednak nie zanosi. Dlaczego tak? Bo tak wynika z prostego i ilościowego opisu rozkładu sił. Konkurencja szykuje się do skoku i ma na to siłę i środki, a także chęć by coś zmienić. Należy to wykorzystać dla swoich celów, czyli dać tej konkurencji szansę w ramach partyjnej struktury, nie tracąc nad nią kontroli. Włazidupstwo zaś chce się żywić siłą prezesa i jego determinacją, jest leniwe i słabe, chce zachować status quo i żyć nadal, jak żyło. A tak się nie da.

Zanosi się za to na kolejne przegrane wybory, a potem na jeszcze jedną klęskę. Wszyscy bowiem są skupieni na „zaorywaniu” przeciwników w mediach. Czyli na robieniu tym przeciwnikom reklamy. O tym, by ktoś się głębiej zastanowił nad mechaniką tego procesu, nie może być nawet mowy, bo wiadomo, że jak ktoś wyżywa się, jak Czarnek, na różnych idiotach z lewicy, to jest świetnie, albowiem dostarcza nam rozrywki i daje nadzieję na sukces w wyborach samorządowych. Zupełnie tak samo, jak z tymi poetami – kogo wolisz Miłosza czy Herberta? – Herberta. – A toś mi brat…Ten numer powtarzany jest do, pardon, porzygania. I nadal wszyscy się nań nabierają.

Przypomnę teraz mało pamiętany fakt. Kiedy startowała TV Republika, jednym z pierwszych gości w jej studio był Jacek Żakowski. Napisałem o tym w salonie24 i przyszedł jakiś gorący patriota, zwymyślał mnie od zdrajców i głąbów, a potem raczył mi wyjaśnić, że oni tego Żakowskiego zaprosili albowiem chcieli go zaorać. Oczywiście, a Leo di Caprio ożenił się z grubą Indianką chorą na cukrzycę, albowiem poczuł do niej mięte i nie mógł bez niej żyć. To przecież jasne. Któż śmiałby igrać z uczuciami.

Ostatnio wszyscy ekscytowali się pewną konferencją prasową, w której wziął udział reporter TV Republika, stale niezapraszanej na różne konferencje. I on zadał tam Kosiniakowi Kamaszowi pytanie o SKW, a w tym momencie przerwano transmisję. Fala oburzenia przeszła przez sieć i wszyscy wygrażali kułakami złej TVP, po czym wrócili do oglądania Republiki, gdzie tradycyjnie już gośćmi bywają pani Senyszyn i pan Gdula.

Nie wiem, jak Wam to ludzie, prościej wytłumaczyć, jesteście podtruwani na różne sposoby, ale nie rozumiecie tego, bo musicie brać udział w rankingach kto był lepszym poetą Herbert czy Miłosz i która polska aktorka była najładniejsza – Raksa czy Brylska? To ważne kwestie, bez nich człowiek nie może o sobie powiedzieć, że jest kulturalny. Kultura zaś to podstawa.

Prezes Kaczyński coś przebąkuje o utworzeniu nowej stacji telewizyjnej. Być może już się zorientował co jest grane, ale nawet jeśli, nikt w jego otoczeniu nie pozwoli na to, by taka stacja powstała. Wszyscy bowiem zostaną zaraz obłaskawieni przez zarządców dwóch istniejących tu prawicowych, patriotycznych, internetowych stacji telewizyjnych, których stałą misją jest zaniżanie poziomu ogólnego i mieszanie ziarna z plewami. Te zaś należy od siebie oddzielać, o czym każdy wie. No, ale to nie w tym stuleciu. Wszystko jest bowiem przeciwko nam. Tylko te biedne emocje, identyczne z tymi, które odczuwała gruba Indianka adorowana przez di Caprio, mówią nam, że wszystko będzie dobrze, bo przecież jesteśmy w dobrych rękach. Nasi zaorają tamtych, nie może być inaczej. I jeszcze udowodnią, że są prawdziwymi demokratami, nie zaś żadnymi faszystami. I każdy to zrozumie.

Przypominam, że 12 kwietnia o 18.00 odbędzie się nasz pierwszy wieczorek katakumbowy, spotykamy się w pałacu w Ojrzanowie. Gościem będzie Piotr Naimski. Impreza ma charakter prywatny i nikt poza osobami wpisanymi na listę nie może tam wejść. Lista jest jeszcze otwarta.

  19 komentarzy do “Metodyka podboju”

  1. Do Rzeczy nieustannie ryje pod Prezesem, znak to nieuchronny , że Prezes powinien zostać tam gdzie jest. Tym bardzie, że Tusk się ” ucieszył”, a do tego tzw. „Ruch Obrony Polaków” rodzi się w bólach a już widać, że to jakiś kompletny Januszex do sprzedawania czekoladek, kawy. Czyli coś co w USA już zbankrutowało, a nazywało się „Out-right”, a wcześniej „Red-pill”. Tak to jest jak się przenosi obce licencje bez uwzględnienia kontekstu kulturowego.

  2. A to Pani wierzyła w ten Ruch Obrony Polaków?

  3. @”tak lubią Indian Osage, że wżeniają się w ich rodziny i tworzą wspólnie mieszaną społeczność, taką wiecie, wielokulturową” – słyszałem, że w Chinach funkcjonują różne systemowe zachęty (także finansowe) dla mężczyzn, którzy ożenią się z Rosjankami i osiedlą na Syberii. Wchodzą tam też chińskie firmy, głównie drzewne i górnicze. Więc może będzie cud i Chińczycy załatwią Ruskich wcześniej. Z drugiej strony, któś może wpaść na pomysł, coby dać Ruskim Kraj Priwislanskij na otarcie łez…

  4. @” I jeszcze udowodnią, że są prawdziwymi demokratami, nie zaś żadnymi faszystami”: Patałachy i Sieroty – cywilbanda historyków i prawników okupująca niszę narodowego socjalizmu – od lat nieustannie i z wielkim zaangażowaniem udowadnia, że są szczerymi demokratami, niestety. A faszyści bardzo by się zamiast nich przydali.  

  5. Co z nas za narodek, nigdy nie potrafimy docenić tego co mamy. Nauczmy się w końcu szanować sami siebie.

  6. Dzień dobry.

    Czyta Pan może notki o świętych i błogosławionych na dany dzień? Np. na brewiarz.pl? Akurat dziś jest wspomnienie amerykańskiej św. Katarzyny Marii Drexel żyjącej na przeł. XIX i XXw., zakonnicy z milionerskiej rodziny posługującej wśród Indian i Murzynów na Zachodnim Wybrzeżu. Przyczyniła się również do powstania pierwszego uniwersytetu dla kolorowych, w Luizjanie. Taka koincydencja (tzn. wątek w notce i dzisiejsza  patronka KRK), że aż musiałem się wyrwać do wypowiedzi :). Pozdrawiam

  7. Ja zaś słyszałem, że to dezinformacja kolportowana przez ruskich

  8. Jedną z nich jest Miłosz, pluł na nas ile wlezie, ale u nas masochizm w modzie.

  9. Ruska dezinformacja? Też możebne. Z drugiej strony wiadomo, że najludniejszy kraj świata ma potężny niedobór młodych kobiet (coś rzędu 100 czy 200 tys.). A chińska gospodarka bardzo potrzebuje surowców. No i ta 3-dniowa operacja specjalna na Ukrainie rozpoczęta w drugim roku „pandemii”, która to zaraza zaczęła się w Chinach. Wojna niepotrzebna Ruskim, bo utrzymując korpusy ekspedycyjne na granicach i separatystów w Donbasie i tak by blokowali wejście Ukrainy do Nato i UE na czas nieokreślony. A koszt niepomiernie mniejszy. Może ktoś dostarczył Putinowi jakichś dodatkowych argumentów. Ktoś udający przyjaciela ale mający poważne plany wobec części ruskiego terytorium…

  10. Wszędzie prasa pełna sukcesów Rosji na wszystkich polach. Musi tam nieźle się gotować, bo zawsze ile razy Rosja ma problemy i dołuje, w prasie pełno informacji o  odnoszonych sukcesach i odwrotnie, ile razy jest silna, prezentuje siebie jako wielce niemogącą.

  11. 3-dniowa operacja specjalna trwa już ponad 2 lata i końca nie widać. Koszty ogromne. A efekty odwrotne do zamierzonych (kompromitacja armii, rozszerzenie NATO na Szwecję i Finlandię, Turcy mieszają na Kaukazie, Azja Środkowa się emancypuje). Z jakichś przyczyn Putin jest utrzymywany na stołku. Ale musi mieć coraz silniejszą opozycję w aparacie.

  12. Tak, to oszust, który powinien być wykreślony z listy lektur

  13. Ta metodę przedstawioną w filmie „Czas krwawego księżyca” znał Polak Wojciech Janowski, były konsul honorowy Polski w Monako. Tylko on nie był ofiarą…. Dostał dożywocie, tak jak sylwetki przedstawione w filmie.

  14. Po szczycie NATO w Lizbonie w Listopadzie 2010 roku kiedy to Wujek Sam spuścił Kaczyńskiego i jego politykę z wodą w kiblu, jeśli Pan Prezes i jego politbiiro dalej szczerze wierzyło w sojusz z „największą potęgą swiata” to znaczy, że on i cała ta jego świta to kompletni idioci, którzy powinni znaleźć sobie jakąś inną robotę. Zakładając, że takie przypuszczenie byłoby nieładne w stosunku do Pana Prezesa, prawda jest, jak mówił klasyk, „boleśnie prosta”, mianowicie to jest kolejna ekspozytura obcego dworu, która od obecnie rządzącej progermanskiej praktycznie niczym się nie różni i jest z niej taka patriotyczna, propolska i prawicowa opcja jak z generała  Kiszczaka był człowiek honoru.

  15. nie wiem co chciałeś wyrazić, ale rozumiem że jesteś niezadowolony, ale o co chodzi z tymi sanitariatami, dobrze że jest tam w konstrukcji uwzględniona spłuczka, czy niedobrze ….

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.