mar 022024
 

Wczoraj nowo mianowany dyrektor Poczty Polskiej nakazał zniszczyć cały nakład znaczków z wizerunkiem Hieronima Dekutowskiego – Zapory. Decyzję podjęto 1 marca w dzień żołnierzy wyklętych, a my się zastanawiamy, jak to w ogóle jest możliwe? A przede wszystkim, kto taką decyzję podjął, bo dla wszystkich jest chyba jasne, że nie ten obsraniec dyrektor poczty. Być może jakąś wyjaśniającą informacją będzie to, że Dekutowski przez całą wojnę ukrywał pewnego Żyda. Kiedy weszli Rosjanie to Dekutowski zaczął się ukrywać, a Żyd został milicjantem i kazał rozstrzelać dwóch żołnierzy Zapory. I wtedy Zapora wydał rozkaz rozstrzelania Żyda. To, jak powiadam, możliwe wyjaśnienie zachowania tego dyrektora, którego nie wymienię z nazwiska, ale niekoniecznie prawdziwe. Może być również tak, że ktoś temu bałwanowi kazał zniszczyć te znaczki z wyraźną sugestią – spal to i zobaczymy jakie wycie się zacznie i kto pierwszy odezwie się w sprawie Żydów, a także jakimi słowami się odezwie. Ja jestem wręcz pewien, że ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna, albowiem cały kult żołnierzy wyklętych w Polsce należy do sfery zarządzania emocjami. Z tym że to nie my nimi zarządzamy. Nikt nie podejmuje tak prowokacyjnej decyzji w dzień święta, bądź co bądź, państwowego, bez wyraźnego rozkazu i bez wyraźnej intencji. To zaś z kolei oznacza, że powinniśmy całkowicie zmienić naszą strategię wobec ludzi, którzy zarządzają wizerunkami i historią wyklętych. Pielęgnowanie zaś i sakralizacja tych wizerunków jest naszym najświętszym obowiązkiem, albowiem uwalnia nad od pewnej dość istotnej opresji – od pośrednictwa ludzi podających się za naocznych świadków zdarzeń lub ich potomków. Już kilka razy przywołałem tu postać i nazwisko Cezarego Chlebowskiego, którego nawet Leszek Żebrowski, co mnie niepomiernie dziwi, nazywa historykiem AK. On nie dość, że był naocznym świadkiem, to jeszcze dostał pełne dossier organizacji Wachlarz, o której napisał książkę. Jedyną książkę, jaka istnieje, bo nikt nawet nie pomyślał, choć minęło ponad pół wieku, o jakiejś krytycznej wobec Chlebowskiego publikacji. Dla śmiechu zupełnie dodam tu informację, którą możecie sobie znaleźć w Wikipedii. Oto był Cezary Chlebowski autorem innej jeszcze książki, a niektórzy pamiętaj serial zrealizowany na jej podstawie. Nosił on tytuł „Gazda z Diabelnej” i opowiadał dętą całkiem historię zniemczonego chłopca, który mieszka w Sudetach, gdzie przybywa – żeby objąć górskie schronisko – były lotnik RAF, w mundurze z napisem POLAND na rękawie. Jest rok 1945 albo 1946. W tle mamy przesiedleńców z Kresów i Werwolf dokonujący napadów na okoliczne wioski. Oto film ten reżyserował Grzegorz Warchoł – wybitny reżyser, jak o nim mówi wujek Czarek. Pan Warchoł reżyserował też serial, w którym debiutował Olaf Lubaszenko – „Życie Kamila Kuranta”, a scenariusz to tego serialu napisał nie kto inny, jak sam Józef Hen. Mamy więc tu pełen zestaw pośredników egzegetów, którzy opowiadają nam o tym jak wyglądała przeszłość, ale wiecie – tak naprawdę. I dociera do nas jak głęboki i praktyczny sens ma tworzenie kanonów. Takich jak kanon Pisma Świętego. Wszystko to robione jest z tego powodu, by uniknąć przejęcia świętych pism przez fałszywych egzegetów, czyli – jeśli rzecz sprowadzimy na ziemię – przez „naocznych świadków” zdarzeń oraz ludzi, którzy cudownym zrządzeniem losu znaleźli się w posiadaniu pełnej dokumentacji istotnych dla naszej historii zdarzeń. Obrona kanonu jest trudna, albowiem w praktyce sprowadza się do stworzenia i ochrony hierarchii. Ta z kolei jest narażona na liczne pokusy, a i organizacje zrzeszające fałszywych egzegetów i „naocznych świadków” też nie próżnują i wysyłają w świat całe tomy pism przepełnionych bardzo kokieteryjnymi wizjami. I w tym momencie rodzi się konieczność – podkreślam – konieczność, a nie potrzeba – sakralizacji wizerunków. Czyli – jeśli sprowadzimy rzecz na ziemię – nadania im wymiaru ikonografii państwowej, chronionej przepisami. Za każdym razem i zawsze przy podjęciu takiej próby zaczyna się ikonoklazm. Tak, jak to było widać wczoraj. Z tym, że wczoraj mieliśmy do czynienia z ikonoklazmem prowokacyjnym, a nie drastycznym, który niszczy wszystkie wizerunki, albowiem te odbierają władzę pośrednikom głoszącym „prawdziwe słowo”. Prawdziwe czyli gwarantowane przez faryzeuszy i uczonych w piśmie lub jak kto woli przez organizacje tajne, albowiem na tym polega komunikacja pomiędzy ludem, kastą kapłańską, a Stwórcą, w chwili kiedy nie ma możliwości tworzenia świętych wizerunków – kasta kapłańska, coraz bardziej zdegenerowana, wystawiona na coraz więcej pokus, sama uznaje się za depozytariuszy słowa i sama dokonuje egzegez, takich, jakie są dla niej najwygodniejsze. Mechanizm ten działa zawsze i na różnych obszarach. Mistycyzm jest walorem autentycznym i wyraża się w tworzeniu wizerunków czczonych istot, dlatego też ciągle mamy do czynienia z próbami przejęcia go lub unicestwienia i pozostawienia ludu sam na sam ze słowem. Ono zaś może być interpretowane na różne sposoby, albowiem jego żywy nośnik – kapłan egzegeta, naoczny świadek, wybitny historyk, posiadacz klucza do skarbca i kancelarii, nie działa w próżni. Jego intencje zaś są zwykle ukryte przez wiernymi.

Zarzuty przeciwko wizerunkom są zawsze takie same – jest to czczenie fałszywych bóstw. A wiara w słowo, na którego straży stoi jakiś naczelnik poczt i telegrafów czym jest? Wiarą w tego naczelnika i niczym więcej. Wszyscy sobie doskonale zdają sprawę z tych zależności już od czasów bardzo dawnych, a jak ktoś nie wierzy, nie zajrzy do dzisiejszego tekstu Piotera.

Pozostaje teraz kwestia pewnej pułapki zastawionej przez ikonoklastów już dawno temu – chodzi o sakralizację wrażeń estetycznych i zastąpienie nimi mistycyzmu wizerunków. Czyli o podział wizerunków na święte i świeckie, a następnie zrównanie jednych z drugimi na płaszczyźnie ocen i wrażeń estetycznych. To jest wielka pokusa. W zasadzie nie do zwalczenia. Wynika ona bowiem z pychy i przekonania, że oceniający ma władzę nad wizerunkiem, większą  niż jego twórca i większą niż Stwórca. Oceniający we własnych oczach jest kimś więcej niż kreatorem. W rzeczywistości jest przeważnie kreaturą, dość nędzną i opłaconą przez pośredników rozprowadzających słowo naczelnika poczt i telegrafów. Póki co, nie mamy jeszcze skutecznego antidotum na taką postawę, tym bardziej go nie mamy im bardziej państwo jest uwikłane w tworzenie hierarchii składających się z takich osób. A jest uwikłane potężnie, albowiem ta hierarchia powstaje w wyniku trendów globalnych. I nie jest niczym więcej jak tylko nową formułą ikonoklazmu – obrazoburstwa poprzez odjęcie wizerunkom mistycyzmu. Z czego się bierze mistycyzm? Tak,  jak wszystko – z praktyki. Konkretniej z praktyki warsztatowej twórcy wizerunków, która jest przez fałszywych egzegetów kwestionowana zaraz na początku. Poprzez zanegowanie zasad i formuł, którymi posługuje się twórca i wskazanie jakichś innych – lepszych. To prowadzi wprost do konkluzji, że przydałby się kanon wizerunków świętych i nie tylko – taki, jaki jest w prawosławiu. No, ale to nie ustrzeże nas przed pułapkami. Warsztaty produkujące wizerunki w kanonie mogą stać się elementem egzegez doraźnych, równie fałszywych jak przeinaczone słowo głoszone przez faryzeuszy. Bo twórca nie jest na tyle znaczący, by owo przejęcie powstrzymać. Kanon może być chroniony tylko przez organizację. Ta zaś nie może mieć celów innych niż ochrona kanonu.  No i organizacja musi też chronić twórców. Do tej pory była tylko jedna taka organizacja i mam tu na myśli jezuitów. Nowożytne imperia i banki bowiem skupiały się na ochronie i propagowaniu wizerunków świeckich, na sakralizacji własnej chwały po prostu. Państwa zaś takie jak Polska, mogą się dziś jedynie podporządkować trendom, czyli zbudować w środku miasta satanistyczną świątynię, nazwaną dla niepoznaki Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie przechowywane będzie złom, kawałki plastiku, wydzieliny ciała w słoikach i inne urągające świętości rzeczy. Wszystko po to by ludzie zapomnieli skąd się bierze mistycyzm, a bierze się on z doskonałości warsztatu. A czymże jest owa doskonałość? – zapyta naocznych świadek, lansujący fałszywe egzegezy. Odpowiadam zawczasu – narysuj kotka chamie, to się dowiesz.

Jeśli pojęcie doskonałości warsztatu rozciągniemy także na filmowców i teatr, dojdzie nam kilka ciekawych wniosków. Pierwszy jest taki – ani reżyser Warchoł, ani wujek Czarek, nie narysują kotka. Mogą próbować, ale nie narysują. Żeby przekonać ludzi, że jednak potrafią, wezwą jakiegoś Olafa Lubasznkę, który im wystawi certyfikat autentyczności ich kotka. Ile on będzie wart, wszyscy wiemy.

Drugi wniosek jest zaś taki – wobec tego, że państwo realizuje trendy globalne w kulturze, niemożliwe jest, by naczelnik poczt i telegrafów sam jeden, bez niczyjej inspiracji podjął decyzję o zniszczeniu całego nakładu znaczków.

Trzeci zaś taki – jeśli odejmujecie znaczenie wizerunkom, jeśli skreślacie ich mistyczny sens, każde zdanie, które wypowiadacie spotka się z odpowiedzią. Najczęściej wrogą, a nie polemiczną, na co liczycie, bo to jest element waszej strategii. I w tym momencie dochodzimy do konkluzji najważniejszej – do powstania instytucji, która jest zaprzeczeniem kanonu, czyli do momentu kiedy hierarchia fałszywych egzegetów, naocznych świadków, wybitnych historyków oraz ich funkcyjnych, takich, jak naczelnicy poczty, zmuszona jest do stworzenia cenzury. To jest wbrew przepisom i prawu, dlatego najpierw powstaje cenzura nieoficjalna. Jak daleko się ona posunie, to już zależy od nas. Na razie ryzyko jej powstrzymywania jest niewielkie, ale wszystko wskazuje na to, że będzie się zwiększać. Warto więc opublikować różne rzeczy zawczasu, żeby się musieli potem nabiegać przy ich szukaniu po domach. Na dziś to tyle. Miłego dnia.

Aha, przypominam, że 12 kwietnia odbędzie się pierwsze „Spotkanie w katakumbach”. Za katakumby posłuży nam pałac w Ojrzanowie, a gościem będzie Piotr Naimski. Rozmawiać będziemy o sprawach bieżących. Impreza ma charakter prywatny. Nikt nie jest zaproszony poza ludźmi, którzy wpiszą się na listę.

  56 komentarzy do “O moralności, czczeniu wizerunków i zarządzaniu emocjami”

  1. Lubię Ukraińców, ale im nie „pomagam”. Wydaje mi się, że wielu moich rodaków robi odwrotnie, a mianowicie „pomaga” Ukraińcom jednocześnie twierdząc, że ich nie lubią.

    Podobny schemat myślowy można zastosować wobec na przykład żydów, o czym była mowa w notce na początku.

    Sądzę zatem, że powinniśmy być szczerzy wobec własnych emocji, które implikują takie, a nie inne decyzję, a wówczas nie będziemy zdziwieni po fakcie, że coś jest nie tak.

    Niestety, wychowanie w domu często wymaga tłumienia emocji, nie wyrażania uczuć, co prowadzi do tego, że nie żyjemy w zgodzie ze sobą.

  2. W domu należy się nauczyć panowania nad emocjami. Jeśli się tego nie nauczymy, emocje zapanują nad nami.

  3. @”Jeśli pojęcie doskonałości warsztatu rozciągniemy także na filmowców i teatr…” – niedawno nasunęła mi się taka refleksja: ten satanizm w sztuce jest obecnie powszechny. Dotyczy także muzyki, nie tylko „nowoczesnej” (jak się nazywa różne kakofonie dla konesuarów) ale głównie tej popularnej. Gospodarz kiedyś chyba postawił taką tezę, że te wszystkie perfecty, manamy, lejdipanki itp. gówna dźwiękowe to był element prl-owskiej machiny propagandowej. A to nadal działa. Te wszystkie zetki, eski, eremefy (może z wyjątkiem rmf classic) w przerwach między reklamami czopków na porost mózgu cisną jakąś monotonną pseudomuzyczną sieczkę: wyjce-beztalencia z akompaniamentem jednostajnego łup-łup-łup. Proszę sobie to porównać np. z twórczością pani McMahon i jej koleżanek:

    Celtic Woman – Auld Lang Syne – Official Holiday Yule Log (youtube.com)

    a tu pani Eabha solo:

    You Are Home (youtube.com)

    Dlaczego takich i podobnych rzeczy nie słychać w radiu? Tworzą też w Polsce podobnie utalentowane osoby. Tyrura i spocifaja to jest całe uniwersum pięknej muzyki: utwory instrumentalne, wokalne, chóralne, rock, melodie tradycyjne, symfoniczne klasyczne i współczesne. A jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, że istnieją ludzie ciężko uzależnieni od tej dźwiękowej łupaniny – obserwuję to w każdym miejscu pracy: dzień zaczynają od włączenia jakiegoś radia żyd (i już). Kiedyś byłem świadkiem awarii radia – kilka osób zachowywało się jak narkomani na głodzie. Zamiast przystąpić do pracy chyba pół godziny usiłowali je włączyć i dopiero interwencja kierownika przerwała te żenujące wysiłki.   

  4. Panowanie nad emocjami a tłumienie emocji to dwie różne rzeczy. Panowanie nie wyklucza świadomości emocji, wręcz przeciwnie ta świadomość pomaga. Tłumienie emocji to „wyłączenie” części osobowości. A tak właśnie działa głupie wychowywanie dzieci: zabrania im nie tylko złych zachowań ale nawet wyrażania negatywnych emocji. Można to porównać do umiejętności prowadzenia auta na śliskiej jezdni vs wyłączenie silnika, żeby nie jechać.

  5. Coś czuję, że żydzi nie spalą całego nakładu.

    Cudownie ocalone egzemplarze „wyklętych” będą rarytasem na giełdach filatelistycznych. Byłby to poniekąd akt wdzięczności i rewanżu za pomoc wyświadczoną podczas okupacji.

  6. To nie są żadne hipotezy, ale prawda

  7. Na to zwróciłam uwagę panu ŻW.

  8. Trauma wyłącza emocje, czasami w sposób trwały. Psychologowie i psycholożki zacierają ręce, bo pacjentów im nigdy nie zabraknie, jeżeli ten sposób myślenia będzie kontynuowany.

  9. Niestety większość ludzi nawet nie pomyśli, żeby może zwrócić się o pomoc. Zresztą codzienne chlanie wychodzi znacznie taniej niż terapia 1 raz tyg. (no chyba, że drogie trunki albo bardzo dużo – ale „alkohol spożywany z umiarem nie szkodzi nawet w największych ilościach”). Nawiasem mówiąc różne trucizny przyjmowane przez uzależnionych mają działanie fizjologiczne podobne jak leki psychoaktywne. Np. nikotyna jest całkiem niezłym antydepresantem (i działa przyczynowo, podobnie jak inhibitory wychwytu serotoniny) tyle, że niestety krótkotrwałym i trzeba ją przyjmować co kilkadziesiąt minut.

  10. Wszystko na temat. Nikotyna powoduje skok dopaminy o 150 procent.  Ostatnio prawie całkowicie zrezygnowałem ze słodkich rzeczy i jem dużo białka i warzywa. Schudłem w pasie o jeden rozmiar, chociaż i tak jestem szczupły. Są filmiki na temat różnych czynników, które wpływają na dopaminę. Nałogowe słuchanie radia też jest w tej grupie, jak inne „używki”.

    https://youtu.be/owDAv3W7rxg?si=O2ElGetBgPst0Mk_

  11. Zamożni młodzi ludzie w Warszawie i dużych miastach biorą się za siebie w profesjonalny sposób, bo szkoda życia, które jest jedno.

  12. Czyli wniosek jest taki: akceptacja siebie i swoich zachowań – takie powinno być wychowanie w domu, dobrze zrozumiałam?

  13. Panowanie nad emocjami nie oznacza ich tłumienia, ale rozpoznawanie i uczenie panowania się nad nimi. Jeśli ktoś coś mi złego zrobi, to co mam się na niego rzucić albo wrzeszczeć jak nieprzytomna?

  14. Nie! Akceptacja uczuć i prawo do ich wyrażania w sposób nieszkodliwy dla otoczenia. Co nie znaczy, że przyjemny. Dziecko ma prawo do smutku i złości. Ma prawo do wyrażania uczuć płaczem czy nawet krzykiem. Należy je wspierać emocjonalnie w ich przeżywaniu: słowem, przytuleniem. Samokontrola przychodzi naturalnie z czasem. Tłumić należy ZACHOWANIA destrukcyjne, agresję. Tu podobnie: słownie wyrażać brak akceptacji a jednocześnie najlepiej uczyć akceptowanych sposobów zachowania, np. uderzania w poduszkę zamiast bicia mamy, a później mówienia o uczuciach. Temat – rzeka, ale można się tego łatwo nauczyć, np. na kursach terapii dzieci autystycznych. Firma Sotis kiedyś takie prowadziła.

  15. Na początek tak, oczywiście.

    Na dalszym etapie możemy nauczyć się akceptować, że moje zachowanie może się komuś nie podobać.

    To jest podstawa terapii osób dotkniętych traumą zawłaszczenia narcystycznego. Pokłosie lat 1980-tych, jak również późniejszych.

    Rozumiem, że Pani reprezentuje wartości konserwatywne tego typu, jak tradycja, szacunek i obowiązkowo wóda na stole w domu rodzinnym.

    Obecnie takie podejście nie ma szans u młodzieży ambitnej i aktywnej.

  16. Zdanie 1-sze: w punkt. Zdanie drugie – to zależy od stopnia wyrządzonej przykrości („dobrym słowem i rewolwerem można zdziałać więcej niż samym dobrym słowem”). Jeśli to nie jest agresja fizyczna, to należy słownie wyrazić dezaprobatę uzasadniając ją swoimi uczuciami („jest mi przykro, że…, czuję się przerażona…, jest dla mnie bardzo bolesne…” itp. itd.). Uczą tego na kursach asertywności.

  17. ” kazał rozstrzelać dwóch żołnierzy Zapory” – nie dwóch, ale czterech i zrobił to osobiście. Wydał ponad 200 osób w ręce UB, bardzo wiele z nich przeszło przez katownię na Zamku Lubelskim, wiele pojechało na Sybir.  Czcigodny obywatel Stanów Zjednoczonych, fundator synagog, uniknął kary z rąk Zaporczyków i pod zmienionym nazwiskiem utrwalał władzę ludową według obrządku sowieckiego w Szczecinie. Potem zniknął. Do Chodla przyjechał w w 1995 r. by dać datek na pomnik Piłsudskiego. Nikt go nie rozpoznał, witany był z honorami. 

  18. Jak Pan dojdzie do prawidłowej wagi (pi razy drzwi tyle kg ile cm ponad 1 m, lub wg BMI), proszę włączyć do diety więcej tłuszczu, najlepiej zwierzęcego a z roślinnych oliwa, olej kokosowy, ew. słonecznikowy, trochę orzechów. Białko w nadmiarze bardzo obciąża nerki (to jedna z przyczyn śmierci po ciężkich oparzeniach – białko z martwych tkanek), a częściowo jest przekształcane w glukozę. Dr Jan Kwaśniewski zalecał dobowo 1 g białka na 1 kg masy ciała i min. 2,5 g tłuszczu na 1 kg m.c. Węglowodany są w zasadzie zbędne (w warzywach czy produktach mlecznych jest ich wystarczająco) a w nadmiarze toksyczne i uzależniające – ale żeby się o tym przekonać należy je odstawić .

  19. Ok. Ja mam normatywnie niedowagę, ale ostatnio zrzuciłem trochę z okolic brzucha i pasa z przodu i z tyłu, gdzie mi się przytyło z powodu przejściowych problemów z tarczycą. Sylwetka poprawiła się, gdy jest mniej stresu i mniej używek.

  20. Plus ruch na powietrzu.

    To są moje rewiry: ktoś nagrał film, nie wiem, kiedy to było, może w styczniu albo w zeszłym roku, natomiast u braci Czechów jeszcze można szusować, np. Młode Buki i w paru innych miejscach.

    https://youtu.be/sZl1yt2J8xo?si=XCkfg8jmgABcW20W

  21. W normalnym domu tak właśnie się postępuje. Gdzie wiadomo co jest dobrem, a co złem.

  22. Dokładnie tak.

  23. Co do brzucha, to mi kiedyś lekarz powiedział, że w wielu przypadkach nie tyle jest to otyłość, co opuchlizna wywołana podrażnieniem jelit w przebiegu alergii pokarmowej. Alergeny mogą być różne, ale najczęstsze to białka mleka krowiego i gluten (zwł. pszenny, ale jęczmienny i żytni też, za to prawie bezpieczny jest owsiany).

  24. Cóż, nie całkiem trafnie mnie pan zaszufladkował.

  25. Ponieważ w Stanach opowiadał o wielkiej fortunie w Polsce, nadaje się na scenariusz filmu ” Uroszczenia”. Pierwsza scena:  ministra Pąk wzywa do siebie naczelnika poczty i każe mu zniszczyć serię znaczków…

  26. W normalnym domu p. Litwiniuka było doskonale wiadomo, co jest dobrem a co złem:

    Maltretowanie dziecka zgodnie z regulaminem – Zaginieni Przed Laty

  27. zjadłam : „nadaje się na bohatera”

  28. @ Żołnierz: jak widać po przypadku Daniela L., wystarczyła sama tradycja i szacunek (no może jeszcze nauka samodzielności), wódy nie trzeba było. To jest oczywiście przypadek skrajny reprezentujący koniec pewnego kontinuum, którego początkiem są krzyki i niekonsekwencja w traktowaniu dziecka (gł. nieegzekwowanie poleceń i zakazów).

  29. A zatem przejdę na owies. Poczytam etykiety na produktach w markecie.

  30. Trafnie czy nie trafnie – kobiety wymagają stanowczości i zdecydowania w ich traktowaniu.

    https://youtu.be/YwJdYqYLaTw?si=QtBWOzn765dKWjNe

  31. „Chłopczyk boi się zepsuć zabawkę, oberwać guzik, wmusza w siebie jedzenie, nawet jeśli wyraźnie mu nie smakuje. Podnosi i zjada nawet okruchy spod stołu. Choć nie szło mu to dobrze, ubierał się sam, tłumacząc „bo Renatka będzie się gniewała”.

     

    Otoczenie zawsze stoi w takiej sytuacji po stronie oprawcy, a nie ofiary i stara się wytłumaczyć, że jednak wszystko jest w porządku. Wczoraj padły tutaj podobne wnioski.

  32. A wracając bliżej naszych adremów, z cyklu „czego nie usłyszymy w radio”, utwór portugalskiego kompozytora współczesnego. Moja ulubiona płyta pana Bruhnka to „Aurora”. Ale „Wolfborn” (ewidentnie inspirowany „Wiedźminem”) załączam z 2 powodów:

    1) dlatego, że jest on argumentem przeciw niedawno wyrażonej tu tezie, że jesteśmy Buszmenami. Jeśli nawet, to niektóre nasze pieśni i tańce wychodzą poza rezerwat i dają inspirację białym artystom;

    2) a propos ikonoklazmu. Ktoś z Komentatorów wyraził był tu kiedyś swoje zdanie nt. drugiej powieści p. Sapkowskiego (trylogii husyckiej), że zapamiętał z mniej tylko miano pewnego czeskiego rycerza: Doupa z Zasady. Mi się właśnie przypomniały 2 inne epizody. Jeden, gdy Reynewan – ze wsparciem silnego kolegi – broni przed zniszczeniem posąg Najświętszej Marii Panny w dewastowanym przez Husytów kościele. I drugi: gdy sam z narażeniem życia broni przed zniszczeniem Obrazu Jasnogórskiego.

    Fantasy Medieval Music – Wolfborn – YouTube

  33. To była w 1981 roku bardzo głośna sprawa. Co ciekawe była wtedy w KK tzw. „czapa”, ale Renaty K. nie skazano na wyhuśtanie. Odsiedziała parę lat i wyszła. Paręnaście lat temu ktoś panią nauczycielkę wytropił w kuratorium, gdzie pracowała jako metodyk nauczania. Przypuszczam, że p. Litwiniuk jako informatyk robił wtedy coś BARDZO WAŻNEGO (może dla armii czy MSW ?) i miał odpowiednie dojścia.

  34. Nazwisko takie znamienne.

  35. Poza tym sprawa wstrząsająca. Chodziłem na stołówkę do akademika obok „Mikrusa”, czyli do „Riviery”.

  36. Sprawa Daniela jest chyba wstrząsająca nie tyle przez potworność i okrucieństwo zbrodni (bo podobne zdarzają się co kilka lat), tylko dlatego, że popełniali ją (bo to trwało długo i pomimo interwencji dyrektorki przedszkola popartej obdukcją) ludzie „na poziomie”. Inżynier i nauczycielka a nie jakieś menelstwo, jak ci z Częstochowy, ostatnio.

    Warto o niej pamiętać i przypominać różnym miłośnikom przemocy wobec dzieci („mnie ojciec bił i dzięki temu wyszedłem na ludzi” – tylko w jakim stanie wyszedł i czy na pewno „dzięki”, czy może raczej „pomimo”). Za prl-u był zresztą taki dowcip: Jaka jest dewiza ZOMO? „Z nami wyjdziesz na ludzi”.

  37. To są jakieś kretynizmy.

  38. A poza tym „gratuluję” zbitki pojęciowej: konserwatyzm i wóda na stole.

  39. Ciekawe… no, no, no…

    Przydało by się wykonać testy.

  40. Poza tym zalecałbym więcej sportu.

  41. U nauczycielki psychopatia okazała się nie być przeciwwskazaniem do wykonywania zawodu.

  42. Źródłem mistyki i jej punktem centralnym jest kontemplacja i afirmacja prawdy. „Doskonałość warsztatu” jest rzeczą wtórną i gdyby była ona tym skąd bierze się mistyka, największymi mistykami byliby towarzysze od cyrkla i kielni.

  43. Nie wiem, czy to był psychotyzm czy inne jakieś fixum-dyrdum (nie wiem, czy była diagnozowana psychiatrycznie na potrzeby procesu), ale nie tylko jej nie przeszkadzało w pracy a może wręcz było cenną predyspozycją, skoro przełożeni ją docenili i awansowali. Osobiście obserwowałem pewne zachowania psychotyczne u kasty menadżerskiej, to chyba też jest predyspozycja kierownicza. Po latach znalazłem potwierdzenie tych moich obserwacji u p. Stiega Larssona („Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” – znakomity kryminał zresztą).

  44. Moim zdaniem to są podstawy psychologii i żaden psycholog temu nie zaprzeczy. Problem polega na tym, że robi się z tego tajemnicę. Wiedzę o nas samych jako gatunku, chowa się przed nami – wiadomo, w jakim celu.

     

    Skoro psychopata pokonuje narcyza, a na stanowiskach kierowniczych liczy się charakter, a nie kompetencje, żeby pokonać konkurencję, to dla mnie logiczne jest, że psychopaci mają ogromne szanse na osiągnięcie sukcesu. Nie różnimy się zasadniczo od szympansów poza tym, że homo sapiens jest bardziej wyrafinowany. Ps. niestety nie wiem, na którym miejscu „na podium” plasują się typy makiaweliczne spośród tzw. mrocznej trójki .

     

    Kobieta, która rani i zabija dziecko jest ewidentnie i z definicji psychopatką.

    Nie posiadamy nawet podstaw wiedzy o psychologii ze szkoły, ze środowiska ani z domu rodzinnego. Musimy tę wiedzę gromadzić sami. Wszędzie się ona przyda: od sali sądowej, sprzeczki na ulicy aż po relacje z najbliższymi i w pracy.

  45. Ja bym powiedział, że w środowisku nauczycielskim nie tylko przymyka się  na to oko, ale predyspozycje lub pewne cechy ze spektrum psychopatii są wręcz pożądane.

    Podobnie dzieje się w wojsku, wśród lekarzy chirurgów, wśród polityków etc.

  46. Sebastiana Pitonia chyba skręci, bo 8 marca jest premiera „Białej odwagi”. Odtąd będzie on kojarzony z faszystami. Wójtem Kościeliska zostanie pewnie jakiś murzyn albo Ukrainiec.

    Wywoływanie poczucia wstydu, winy i emocji z tym związanych jest niezwykle skuteczne. Ludzie nie są na to odporni.

    Z tego powodu wiedza z zakresu psychologii jest traktowana jako zbędna dla tych wszystkich, którzy mają być manipulowani, czyli dla zdecydowanej większości i z tego powodu nie ma jej w programie nauczania.

  47. Życie „w zgodzie z sobą”, nie tłumiąc emocji to również wyjący tłum czarnopiątkowy, złożony z dzieci nie wychowanych w takim domu, w którym mówi się o pilnowaniu swoich instynktów. Czyli o kulturze, od zawsze walczącej z naturą, ku szacunkowi dla bliźnich i siebie samego.

  48. A psychologia nie jest w swojej większej części zwykłą manipulacją?

  49. Czekałem na to pytanie. Manipulacja jest pojęciem wziętym z psychologii. Jeżeli posługuje się Pani pojęciami z psychologii, to nie można twierdzić, że jej nie ma.

  50. Jeżeli byśmy się skupili na tej „mniejszej części” i włączyli do programu szkół podstawowych, to przynajmniej połowa uczniów zdiagnozowałaby problemy zaburzeń osobowości w swoich domach.

  51. https://youtu.be/HiF10JY9SnU?si=-_ZEX4y3VmP_wkFK

     

    Jeżeli dała się Pani kiedyś zmanipulować to znaczy, że psychologia jest naukowa i uczciwa.

    Kto w takim razie nie jest uczciwy w tym układzie?

  52. „Konserwatyzm i wóda na stole”:

     

    zdjęcie z wikipedii Władysława Siły – Nowickiego, który ponoć zdradził zaporczyków i jego kuzyna, profesora Jerzego Sienkiewicza w Podkowie Leśnej

    https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_Si%C5%82a-Nowicki

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.