maj 072023
 

Wielokrotnie podkreślaliśmy tutaj, że najważniejsze w twórczości są dwie rzeczy – autentyczność twórcy i oddana publiczność. To jest tak istotne, że poważne organizacje gotowe są płacić wiele bardzo pieniędzy za to, by uzyskać efekt całkowitej autentyczności podstawionego przez siebie osiołka, który gra, śpiewa, pisze lub maluje, a przez niego uzyskać wpływ na dużą grupę publiczności. Z kolei inne organizacje, które uważają się za poważne, a w istocie nimi nie są, przekonane iż mają potężny wpływ na publiczność, zatrudniają lub reklamują oczywistych oszustów, lub lansują treści wokół których nie zgromadzi się nawet stado bezpańskich psów. A co dopiero mówić o wiernych widzach czy czytelnikach. Do pierwszego typu organizacji należała telewizja polska w ostatniej dekadzie komunizmu, a do drugiego telewizja polska obecnie. Oto bowiem okazało się, że emituje ona serial o Szlimakowskiej od nowa, tylko teraz w piątek. W niedzielę zaś, dla odmiany puszczany będzie serial „Koniec niewinności” o wydarzeniach marca roku 1968. Co zapewne zgromadzi przed telewizorami jeszcze więcej widzów niż Szlimakowska i da kierownictwu TVP tę szczególną i głęboką pewność iż są, wraz z powierzoną im instytucją, na właściwej drodze. Z czym Wam się kojarzy rok 1968? Bo mnie z niczym. Nie było mnie jeszcze na świecie. Kolejny rok jednak kojarzy mi się bardzo dobrze, bo niemal na samym jego początku przyszedłem na świat. No, ale wielu z Was już było na tym świecie, a wielu nie pojawiło się jeszcze przez dobre parę lat. Rok więc 1969 nie może się Wam kojarzyć z niczym szczególnym. Choć powinien. Wczoraj, zainspirowany pewnym fragmentem filmu sprawdziłem jakie to ważne dla Polski wydarzenia zaszły w tym sławnym roku. No i okazało się, że debiutował wówczas kabaret o nazwie „Salon niezależnych”. Mamy koniec dekady Gomułki, za chwilę zacznie się najpiękniejsza epoka PRL, generał Jaruzelski jest ministrem wojny, a w hotelu Bristol, w środku miasta stołecznego, zaczyna się występ trzech nieznanych nikomu studentów, którzy wyśpiewują jakieś kuplety. One się jednoznacznie wszystkim kojarzą, a studenci są tak wiarygodni, że hej. Mają powyciągane swetry, okulary i wytarte dżinsy, nie potrafią za bardzo grać, ani też śpiewać, a ich atrakcyjność polega na tym, na czym polega atrakcyjność wszystkich młodych ludzi – na bezczelności. Kto ich w ogóle wpuścił do tego Bristolu, pilnowanego ze wszystkich stron, naszpikowanego podsłuchami i zatrudniającego samych tajniaków? Tego właśnie nie wiemy. Pewni jesteśmy tylko jednego – fakt ten, czyli okoliczności debiutu, nie był zbyt często podnoszony w czasie kolejnych występów kabaretu „Salon niezależnych”. Kiedy więc dwa miesiące temu zmarł Janusz Weiss, sieć załkała, albowiem odszedł wielki artysta, który tworzył prawdziwie niezależną formację kabaretową, taką co to nie zrobiła wielkiej kariery, ale dawała się zauważyć. Ja, przyznam, nie mogłem Weissa słuchać. Nie podobał mi się ani jego głos, ani charakter prowadzonych przezeń audycji. No, ale miał on swoich wielbicieli. Do wczoraj nawet wierzyłem w ten cały „Salon niezależnych” albowiem jego członkiem był Jacek Kleyff, który śpiewał śmieszne piosenki, kolportowane w czasie moich studiów naprawdę pokątnie. No i wczoraj – na pewno mi nie uwierzycie – ktoś puścił na twitterze fragment filmu „Wielka majówka”. Ludzie w moim wieku na pewno ten film pamiętają, albowiem był to filmowy debiut Zamachowskiego. Grał on tam jakiegoś chłopaka nieudacznika. Teraz mała dygresja – zastanawiająco często bohaterami milicyjnych produkcji byli nieudacznicy bez przydziału. Tak sobie dziś o tym myślę. „Wielka majówka”, której głównymi bohaterami byli członkowie zespołu Manaam, a nie dwóch trzeciorzędnych aktorów, weszła na ekrany w październiku 1981 roku. Nie wiadomo dlaczego nie w maju, ale może chodziło o to, by rozlać jakąś oliwę po oceanie młodych głów na dwa miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego. Nie pamiętam ile razy była emitowana w TVP od października do grudnia 81. Być może tylko raz, ale coś mi świta, że jednak nie. No i wczoraj puścili na twitterze fragment tego filmu. Sam początek, jak wyrzucają z OSP tego strażaka, co się potem włóczy z Zamachowskim gdzieś po kraju i to ma być takie fajne. I wyobraźcie sobie, że ten co go wyrzuca – komendant straży pożarnej, ubrany na galowo, cały w mundurze, grany jest przez Jacka Kleyffa. Najbardziej niezależnego z niezależnych artystów, jakich nosiła kiedykolwiek święta, polska ziemia. Poleciałem od razu na filmweb, żeby sprawdzić czy mi się nie przywidziało. No i oczywiście, że nie! Stoi jak wół, że komendanta straży zagrał w roku 1981 najbardziej bojowy, niezależny twórca w kraju. Tyle, że nie został on wymieniony w czołówce z nazwiska. Podobnie jak wielu innych epizodystów z tego filmu, którzy zapewne chcieli wziąć pieniądze za występ, ale nie splamić się przy tym współpracą z reżimem. – Oj tam, oj tam – powiecie – chłopak chciał sobie zarobić, po co się go czepiać. Fajnie, ale ten film opowiada o dwóch takich, co też chcieli sobie zarobić i nie mieli gdzie, bo były takie czasy, w więc zajumali Maliniakowi reklamówkę szmalu, trzymaną w lodówce i ruszyli w Polskę razem z zespołem Maanam. „Wielką majówkę” można więc śmiało uznać za film drogi. I jakie to zobaczcie dziwne, te filmy drogi w USA też zaczęli puszczać gdzieś w okolicach początku wojny w Wietnamie, a u nas jak raz przed stanem wojennym. To być może pozostaje bez związku, ale mam jednak przeczucie, że nie.

„Wielka majówka” została wyemitowana w czasach kiedy jeszcze o prawdziwych, patriotycznych majówkach nikt nie słyszał. I nikt nie spodziewał się, że one kiedyś nastąpią. Był rok 1981, środek komunizmu, który miał trwać jeszcze długi czas. Dystrybucję filmu załatwiały instytucje państwowe i był on pokazywany – chyba – wyłącznie w telewizji. Wyreżyserował go nikomu nie znaczy reżyser, którego nazwisko znajdujemy przy trzech innych filmach, o których nikt nie słyszał, a współautorem scenariusza – dętego i beznadziejnego – był Marek Remuszko, kojarzący się niektórym z jakimiś niesamowitościami.

Czy ja się czepiam Kleyffa? W zasadzie tak. Do wczoraj bowiem miałem wrażenie, że on się w tak zwanej wolnej Polsce całkowicie usunął z życia publicznego. Widziałem go raz tylko, redakcji „Życia Warszawy” kiedy namówili go na jakiś wywiad. Nie wiem nawet czy ten wywiad się ukazał. Nie przyszedł w każdym razie w mundurze komendanta OSP, tylko w jakichś łachach. Teraz włączyłem jego biografię i czytam, że uczy dzieci w liceum przy Bednarskiej. Wcześniej zaś – w 2006 roku starał się o mandat radnego z ramienia jakiejś idiotycznie nazwanej partii – Gamonie i Krasnoludki, czy coś podobnego. O tu macie stosowny link. Przyznam, że poczułem się zaskoczony umieszczoną tam treścią

https://pl.wikipedia.org/wiki/Komitet_Gamonie_i_Krasnoludki

Czy te wszystkie informacje, dla większości z Was całkiem obojętne, albowiem ludzie, o których wspominam byli absolutnym marginesem  zainteresowań kulturalnych młodzieży i dorosłych, jakoś wpłyną na ocenę produkcji współczesnych artystów? Nie sądzę. I stanie się to w brew wszystkiemu. Wiele się ostatnio mówi o dzieciach i młodzieży, które należy chronić przed deprawacją. Czarnek codziennie jest w telewizji i wypowiada się w tej sprawie. Podobnie marszałek Witek. A kiedy skończą, to zaczyna się serial o Szlimakowskiej, którego bohaterkami są prostytutki. Okay, zostawmy ten serial, bo zaraz ktoś napisze, że mam obsesję.

Wbrew pozorom trudno jest zdeprawować dzieci, odbywa się to zwykle w kilku etapach. Teraz toczy się walka o przedszkola, gdzie wszystko idzie na chama – za przyzwoleniem organizacji, które roszczą sobie prawo do uczestnictwa w procesie wychowawczym. Kiedy dzieci podrosną i zaczynają odczuwać jakieś emocjonalne niepokoje, a także budzi się ich intelekt, sposoby deprawacji stają się subtelniejsze. Stosuje się w tym procesie nie tylko obraz, ale też muzykę i teksty. I nie ma możliwości, żeby uniknąć zetknięcia się z czymś takim, wszyscy to wiemy. Chodzi o to jedynie, żeby sprawy te pozostawały poza systemem edukacji, poza szkołą, która musi mieć wyraźnie inną misję. Ostatnio zdarzyło się, że moja córka wraz z całą klasą poszła na film zatytułowany „Filip” . Ja nie muszę tego filmu oglądać, żeby wiedzieć o czym on jest i jakie istotne funkcje pełni. Na pytanie – dlaczego idziecie akurat na to? – padła zadziwiająca odpowiedź – bo nic innego nie ma. Bardzo przepraszam, ale – jak to nic innego nie ma? To czym się zajmują państwowe instytucje, których misją jest wychowywanie młodzieży? Kiedy córka wróciła z filmu miała minę bardzo nietęgą – ma piętnaście lat – i rzekła, że był to najgorszy film ever jaki zdarzyło się jej oglądać. Opinię tę podzieliła większość jej znajomych. Nie podzielali jej jednak niektórzy nauczyciele. Czy opinia młodzieży jest ważna, czy kogoś obchodzi i czy emocje tych dzieci są ważne? Nie. Na twitterze i w innych portalach trwa już bowiem gorąca promocja tego obrazu, który – cytuję z pamięci – ma wielkie znaczenie dla polskiej kultury, jest świetnie zrobiony i w dodatku słuchać wszystkie dialogi. Proszę Państwa sprawa jest prosta – albo rzeczywiście skończymy z tą deprawacją młodzieży, jak chce minister Czarnek, albo będzie po nas. Na razie jednak nie widać, by ktokolwiek, łącznie z Czarnkiem, chciał tego naprawdę. Pedofilów z przedszkoli może i wyrzucą, ale zaraz potem zmuszą piętnastolatki do uczestnictwa z półpornograficznych seansach opowiadających o przygodach jakiegoś młodzieńca w lokalach i burdelach, a najważniejszym przekazem tych obrazów będzie żydowskie pochodzenie głównego bohatera – jako jedyne uzasadnienie emisji filmu. Bo chyba nikt nie traktuje serio bredni o udźwiękowieniu i wpadającej w ucho muzyce.

Ten film ma dokładnie takie samo znaczenie, jak „Wielka majówka” wyemitowana w roku 1981. W czasie kiedy wszystko było cenzurowane. Teraz ponoć nie jest. Skąd więc biorą się te jednostronne i głupkowate opinie o deprawacji emitowane w przestrzeni publicznej przez urzędników najwyższych szczebli?

Na koniec przypomnienie – ostatni dzień promocji

Poniższe produkty są w obniżonej cenie do poniedziałku rano. Potem wracają stare ceny, a ja zmieniam swoje naiwne i dziecinne podejście do sprzedaży.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-tom-ii-wielki-powrot/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zydowscy-fechmistrze/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/propozycja-poskromienia-hiszpanii-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sacco-di-roma/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czy-krolobojstwo-krytyczne-studium-o-smierci-krola-stefana-wielkiego-batorego/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

 

  19 komentarzy do “O artystach prawdziwie niezależnych”

  1. Czy Pan miał jeszcze jakieś złudzenia?

  2. Publiczność skupiona, nikt się nie śmieje

    https://youtu.be/4j_o-F9Mv7Q

  3. jeszcze w Bristolu była Elżbieta Jodłowska, śpiewała piosenki o treści ulotnej ale zapewne dowcipnej, bo miło się słuchało

    po strasznych zajściach na Wybrzeżu, zastanawialiśmy się o co to chodzi z tym  Salonem… , potem było radiowe -60 minut na godzinę- i inne eventy i myślelismy że jednak idzie nowe, ale jako pokazuje stan wojenny, wszystko było od początku pod kontrolą

  4. nie szło  -nowe- tylko odkręcono wentyl bezpieczeństwa , a w tym czasie w ZSRR śpiewali  Okudżawa, Żanna Biczewska, Wysocki

  5. Nie wiem kto to jest ta Jodłowska

  6. A artystów niezależnych uwiarygadniał protest przeciwko zmianom konstytucji w roku 1975

  7. Ten cały cyniczny sztafaż charakterystyczny dla ” cywilizacji ” Turanu opadnie, gdyż wojnę jednak raczej wygramy. Mimo ogromnych strat narodu ukraińskiego. Nie ma co przywoływać dawnych klientów.

  8. Klimatów

  9. 2 lipca 2016RYNEK10:00 – Jarmark rozmaitościPrezentacje ofert turystycznychTereśniacy – koncertO.Z. Róm Podskalky – koncertPokazy plastyczne11:00 – Warsztaty kulinarne kuchni ŻydowskiejWarsztaty budowy zegarów słonecznych (dla dzieci i młodzieży)12:00 – Baśń żydowska „Kiedy otwiera się niebo”13:00 – „Chałka i Hummus” pokaz kulinarnyOBIEKTY MOSiR DUKLA16:00 – Uroczysta Sesja Rady Miejskiej w Dukli – TCWKObserwatorium astronomiczne hala MOSiR18:00 – Uroczyste otwarci Dni Dukli 201618:10 – Gienek Loska – koncert20:00 – Jacek Kleyff – koncert22:00 – Dyskoteka z DJ Demko24:00 – Zakończenie imprezy

     

    Byłem na tym koncercie. Jacek Kleyff opowiadał, między piosenkami wiele o Powstaniu, o bohaterstwie, o walce. Zbliżał się sierpień. I nagle nie Zośka nie Baszta tylko Edelman z rozpylaczem. I to Powstanie to w Getcie było. Robił to z premedytacją. Taki dryf semantyczny. Powstanie, którego rocznica się zbliżała to było to z Edelmanem w roli głównej. Wyjątkowy kutas.

  10. Przekleiłem program i się pozbijało. Przepraszam.

  11. Byłem na Wielkiej majówce w kinie. Raczej w 81

  12. Cechy antropometryczne, profil gościa jednoznaczny.

  13. Nie zapominajmy o krakowskiej Piwnicy pod Baranami w ktorej na fasadzie pupil wladz (nawet przed Jaruzelem) w kapeluszu z piorem Skrznecki udawal ze cos tworzy i ze to jest niezalezne.

  14. Fajny program  z koncertem , bardzo fajny szkoda że ani słowa o Janie z Dukli, jego udziale w obronie Lwowa przed Kozakami Chmielnickiego i że Jan Paweł II błogosławionego Jana z Dukli wyświęcił.

    Ciekawe kto to organizował, pewnie ktoś z lewej strony, bo przecież nie Rada Miejska, radni na pewno zrobiliby event z charakterystycznym obrazem Świętego i z obecności ważnych zdarzeń w życiu miasta itd.

  15. obejrzałam ten film z majówką w tytule, bajka dla młodzików z małych miasteczek, da się obejrzeć jako materiał propagujący wiarę że w filmie /scenariuszu/  przypadki rządzą światem …

  16. Słyszałem wspominki Weissa z dzieciństwa, gdy mieszkał w stalinowsko-żydowskiej enklawie, w pewnym sensie w getcie, i bardzo dobrze to wspominał. Samo dobre wspomnienie jest zrozumiałe, był dzieckiem, ale on do tej szemranej sytuacji nie zgłosił żadnych zastrzeżeń.

    Próba wbicia Kleyffa do samorządu byka w okresie, gdy naród kapnął się, że tam są konfitury i masowo uderzył. Razem z Gamoniami udającymi gamoniów starało się, jeśli dobrze pamietam, 19 komitetów.

    To oczywiste, że władzuchna wypuszczała własne pacynki lub skrupulatnie pilnowała samorodków.

    A niezależny to może był Kelus, a nie Kleyff. Kleyff był i jest swój.

  17. Kurcze, sam już nie wiem co myśleć…

    https://www.youtube.com/watch?v=60XmzoeJQkc

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.