Nie wiem dlaczego ale coś każe mi się trzymać z dala od tematów poważnych, takich jak chiński wirus, czy wybory prezydenckie. Tak więc dziś będzie znów o poetach. Nie mam dobrego nastroju i w zasadzie powinienem napisać jakiś smutny tekst, bo jadę dziś na pogrzeb wujka, ale jakoś nie mogę. Przepraszam.
Wczoraj przeglądałem życiorysy tych poetów seksistów, których opisała pani Waśko na swojej stronie. Czytałem ich wiersze i patrzyłem na fotografie. Myślę, że gdyby ich ustawić jednego przy drugim, a w pewnej odległości od nich postawić valsera, potem zaś zrobić zdjęcie, to nawet jeśli byśmy pod tą fotografią nie dali żadnego podpisu i tak byłaby kupa śmiechu. A jakby jeszcze opisać to zdjęcie zdaniem – Funkcjonariusz w cywilu konwojuje zbiegów z domu dla obłąkanych w nowe miejsce odosobnienia. Michigan rok 1972 – wszyscy popękaliby ze śmiechu. To jest nie do wyobrażenia jak ci ludzie wyglądają. Nie ma nawet co tego opisywać, wystarczy z tym ich poetyckim emploi zestawić słowo seksizm i wszystko jest od razu jasne. Podobnie jak jasna jest motywacja pani Waśko. Te biedne dziewczyniny uwierzyły, że jak zostaną aktywistkami i poetkami, to wejdą w środowisko ludzi wpływowych, potrafiących coś załatwić, a nie dość tego – jeszcze takich, których stać będzie na kupowanie dziewczynom prezentów. Tymczasem sytuacja jest taka, że to oni oczekują prezentów. W zasadzie nie wiadomo za co, bo ja, przyznam się od razu, nie zauważyłem żadnej różnicy w stylu czy formule wierszy tych panów. Oni wszyscy piszą tak samo i o tym samym. O rozstaniu z ukochaną kobietą, którą porzucili. Taki bowiem jest dominujący trend. Kiedyś, dawno temu pisało się o tym, że to kobieta porzuciła, a dziś te frędzle od kaleson smarują głodne kawałki o tym, jak to się rozstawali z anonimową jakąś istotą. W twórczości tych istot dominuje coś, co można by nazwać wyczuciem szczegółu. Oni wszyscy opisują tak zwaną normalność. Czyli tak, pardon, pieprzą, trzy po trzy, że samochód przejechał, że ktoś patrzy w okno, a ktoś inny idzie po ulicy z teczką. Sporo z tych utworów jest tłumaczonych na obce języki, a ja się zastanawiam dlaczego? I kto wykłada na to budżet. Część z tych osłów rozpoczynała karierę w roku 1989, w jakichś polsko-niemieckich fundacjach. I to jest jakaś odpowiedź. UE, czyli Niemcy, wykładają jakieś grosze, żeby utrzymać przy życiu usłużnych propagandystów-błazenków. No, ale oni się do propagandy nie nadają. Nie nadają się do niczego. To już Witold Gadowski pisałby lepsze wiersze, gdyby mu się tylko zamarzyło, spróbować sił w zawodzie poety. Oczywiście, wielu z nich jest pozaczepianych w lokalnych strukturach władzy, w jakichś pionach kulturalnych miast i gmin. Razem jednak tworzą pewną magmę, która wysysa drobne strumyczki gotówki i zajmuje miejsce, na którym stać lub siedzieć powinni poeci prawdziwi. Tacy, którzy zajmują się poezją intuicyjnie, a nie z przymusu, z wyrachowania czy z głupoty. Bo co do tego, że część z nich została poetami z głupoty, wątpliwości mieć nie należy.
Czasem, któryś próbuje żartować. I to jest dramat prawdziwy. Ja bym się nimi nie zajmował, ale wiem przecież, że za tym festiwalem pretensji i kompleksów kryje się coś poważnego. Po pierwsze budżet, po drugie obłęd. Nikt nie utrzymywałby bez potrzeby takiej armii darmozjadów. Pani Waśko wymieniła przecież tylko poetów seksistów, a są zapewne jeszcze jacyś poeci nie seksiści, są poeci feminiści i poeci geje. I cała ta czereda, coś je, pije, a pewnie niektórzy też palą papierosy.
Przypomnę teraz dwa przypadki kuriozów absolutnych. Poeta zbuntowany Podsiadło, o którym tu kiedyś pisałem, siedział przez całe życie na etacie i zadawał szyku swoją niezgodą na rzeczywistość. To jest ten typ bezczelności, który drażni mnie wyjątkowo mocno. Bo on się wpisuje w mechanizm, którego opisywaniem zajmujemy się tu uporczywie. To znaczy w mechanizm minimalizacji ryzyka, przy jednoczesnym natężeniu propagandy to ryzyko wychwalającej. Podsiadło, całym swoim ciałem i umysłem wyrażał bunt, podkreślał oryginalność i łaził z tym kołtunem na łbie, chcąc pokazać wszystkim jak żyje człowiek naprawdę wolny. Nie wiem czego on się tam dorobił przez swoje życie, ale przypuszczam, że nie siedzi w śmietniku, gdzie z pewnością by wylądował, gdyby rzeczywiście prowadził egzystencję, którą usiłował szpanować.
Kwestia ryzyka zajmuje nas bardzo, bo wiąże się z systemowym kłamstwem, którego ofiarą padła pani Waśko. Poeci, podobnie jak rangersi opowiadający o swoich wyczynach, nie robią nic poza minimalizowaniem ryzyka. Przyklejają się do każdego budżetu jak przywra do wątroby i mowy nie ma żeby ich oderwać. Poza tą strategią nie uprawiają w zasadzie niczego. Ich życie składa się z sugestii. Sugestii, że coś mogą – casus pani Waśko, sugestii, że są zabawni, sugestii, że potrafią pisać. Tylko jednej sugestii nie aranżują poeci – nigdy nie sugerują, że mają pieniądze. Poeta jest zawsze biedny i w potrzebie. I tu właśnie wyłania się przed nami opisywany wielokrotnie moment ryzyka w wersji soft. Mnie on drażni, ale nie będę mówił dlaczego, wszyscy mam nadzieję dobrze to rozumieją.
Kolejny przypadek poety, to Kajetan Poznański. Nikt już o nim nie pamięta, choć pewnie wielu z wymienionych przez panią Waśko twórców go znało. Jeśli nie dobrze, to przynajmniej powierzchownie. Był to człowiek robiący jak najlepsze wrażenie i z całą pewnością nie znalazłby się na żadnej liście seksistów. Co to, to nie. Na jego przykładzie widać najlepiej, że świat poetów ma podwójne dno. Nie ma jednak mowy, żeby ktoś do tego świata należący, rzucił hasło, by środowisko oczyściło się z niebezpiecznych świrów. Nic takiego się nie wydarzy, bo ono właśnie jest po to, by świry mogły się tam chronić. I teraz pytanie – kto jest rzeczywistym pasterzem tej trzódki i kto kontroluje ilość wilków w tym stadzie owiec? Bo co do tego, że ktoś taki jest wątpliwości mieć nie należy. Poeci bowiem nie cierpią, żyją w dużym komforcie i na coś czekają. Ich zadaniem jest zadawanie cierpienia innym, a jeśli się do tego nie nadają, po prostu przestają być poetami.
Obiecuję, że już więcej o poetach pisał nie będę.
W naszym sklepie od dziś nowa książka
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojny-czyngis-chana/
Wyjeżdżam na cały dzień, tak więc komentarzy nie będzie.
Jak przeczytałem „Pana Tadeusza” dwa razy pod rząd to zacząłem mówić trzynastozgłoskowcem. Trzeci raz już nie czytałem ☺
branża poetycka z przodu i z tyłu
……………………………………………………….
Bawi mię, gdy dziennikarz albo publicysta
Klnie średniowieczną ciemność, z której wciąż korzysta.
Ta ciemnota musiała nieźle być użyta,
Gdy się jak świeca topi, a przy niej się czyta.
Ciemnota- która mimo niezgrabne praktyki,
Stworzyła Arcydzieła- stworzyła Języki!
Tych się nie tworzy sennym natchnienia polotem,
Zboże po burzy wstawa, lecz nie siane grzmotem,
I raczej praca długa a wierna literze
Całokształty takowe urabia i strzeże.
( „Rzecz o wolności słowa” fragment , C.K.Norwid)
Myślę, że dziadostwo i patologia polskiego środowiska poetyckiego to przejaw słabości Polski jako kraju: nie ma za bardzo elity realizującej doktrynę. Czytałem trochę ostatnio o wojnie krymskiej i oczywiście wypłynął mi tam Tennyson: Wielka Brytania w XIX wieku była państwem poważnym, więc sformalizowała rolę poetów w systemie i brała do tej roboty – robienia imperialnej propagandy – facetów z autentycznym talentem. Skutki widać: spartolona militarnie operacja, dowodzona przez bogatych kretynów, którzy kupili sobie stanowiska, zakończona bezsensownymi stratami… Uwieczniona w fenomenalnym kawałku poezji, który odkąd przeczytałem do wiele lat temu nadal trzyma mi się głowy. Czy ktoś potrafi zacytować choć wers z Wencla albo Podsiadły?
Józef Czapski w felietonach wojennych wspomina Anglika, który zaczął się uczyć języka polskiego, żeby w oryginale czytać Norwida.
Trzeba przeczytać trzeci raz od tylu, żeby przestać 🙂
Mój ukochany wiersz NorwidaSYBERJE.
1.
Podbiegunowi, na dziejów odłogu,Gdzie całe dnieNiebo się zdaje przypominać Bogu:«Zimno i mnie!…»
2.
— Wrócicież kiedy? i którzy? i jacy?Z śmiertelnych próbW drugą Syberję pieniędzy i pracy,Gdzie wolnym grób?
3.
Lub pierw czy obie takowe SyberjeNiewoli dwóchOdepchnie nogą, jak stare liberje,Wielki pan… duch?
O co chodzi Norwidowi?
Czasem nie mason?
I jeszcze piękny wiersz Wencla
Pieśń nad pieśniami1.Pod starą lipą w zmurszałym ogrodziezdarzyło nam się to co się nie zdarzaspłynęły lody zakwitły begonieręce skrzyżowane na twoich kolanachtren wystukały dla chwastów i malinktóre tu rosły ubiegłej jesienizanim zdążyłem je wyrwać i spalićgrunt odkrywając czy raczej tę ziemięktóra się wkrótce okazała świętąsiódmego ranka posialiśmy trawęi może nawet nam było zbyt ciężkowtedy i później gdy przędliśmy marnienie mogąc znaleźć wspólnego językai przechadzając się z dziećmi na plecachalbo – pamiętasz – lękając się przyznaćdo chronicznego braku pieniędzyktóry doskwierał nam bardziej niż trzustka– lub wcześniej kiedy wracałem z klinikia ty musiałaś w niej zostać i uznaćprzewagę bólu nad siłą modlitwy(trzy dni – ostatni higieniczny zabiegi odpowiednia nota w karcie ciąży)– i wreszcie całkiem niedawno gdy naszedziecko w szpitalu na kilka dni złożyłniewprawny lekarz – nie było nam lekkoale czy ktoś obiecywał nam szczęścienie okupione wysiłkiem i nędzą2.Chłopcy na drodze po chudym obiedzie(w piątek zazwyczaj są śledzie w oleju)czas na bieganie i czas na dreptaniena przewracanie się co pięć sekundprzez kocie łby albo w mokrą trawę:– Mógłbyś uważać na spodnie, naprawdę!wieczorem wszystko się uspokoi:przed ósmą dzieci do łóżek położyszw świętej ciemności miłosnym językiembędziemy z sobą rozmawiać – przed świtemzbudzą nas wrzaski chorego Marcinkanie mniej miłosne od tego języka3.Patrzyły na nas zastępy umarłychmój brat mój ojciec i twoja babciaz politowaniem kiwali głowamisłuchając naszych hipotez i planów(podwyżka w pracy kolejny Marcinekdom i następna książka w wydawnictwiektóre zapewnia kolportaż) żyliśmyu Pana Boga za piecem nie mająco tym pojęcia – szamocąc się z losembocian zawracał nad dachem kostnicykiedy huk dzwonów potrząsał Matarniąjak błyskawica różowym obłokiemi wszystko działo się po coś – i nawetw jądrze chaosu nie mieszkał przypadekspójrz: umieramy i już nas nie będzieza lat czterdzieści albo za dwa latalecz przyda nam się co było w nas święte:miłość – przepustka do lepszego świata2000
Przepis, jak się robi poetów i nie tylko poetów, znakomicie opisał Tadeusz Kwiatkowski w książce „Niedyskretny urok pamięci”. Kto ciekawy może do niej zajrzeć i rozpocząć pasjonującą przygodę. Najciekawsze w tej książce jest to, o czym autor jak sam pisze „nie pamięta lub woli nie pamiętać”.
Do tej fotki obłąkanych dołożyłbym dziennikarzy, takiego Pereire czy Wildsteina. To są dopiero ciężkie przypadki.
łicarts ęic otk eiwod ęis oklyt net ćinec bezrt ęic eli eiwordz kaj śetsej yt ajom onzyzcjO owtiL ☺
Jacek Podsiadło prowadził kultową audycję „Studnia” w Radiu Opole. Słuchałem jej. Chyba mam do niego słabość. Bardzo dobrze ją wspominam. Swego czasu czytał fragmenty swojej książki o Pipi. Moim zdaniem potrafi ciekawie pisać. Szczególnie właśnie jeśli chodzi o prozę. Z drugiej strony programy w TV Jurka Owsiaka też oglądałem zachwycony. A teraz…
On tak spacji i akapitów nienawidzi?
Nooo jaaassnyy gwint i jeszcze te Wojny Chyngis Chana ,niezłe zakończenie komentujące poetów tragicznych patologicznych .
Polowałem na te wojny ale była już tylko wersja ebook .
Niemoc poetów (wersja romantyczna)
Wencel – Syrokomla (znajdź różnicę)
„Dajcie mi pióro i kartkę małą , nauczcie piórem wodzić w potrzebie
tożby latało tożby latało jak błyskawica po ciemnym niebie….
bym wiersze kładł na papierze, dumka po dumce, słowo po słowie
Spisałbym widok Bożego świata, każdy tak piękny każdy odmienny
A tak mnie wszystko marnie ulata bom nieuczony bom niepiśmienny”
Tak pisał Syrokomla, około 160 lat temu, stając w obronie tych utalentowanych, którzy z przyczyn obiektywnych nie mogli zaistnieć jako poeci, a dziś brak jest przyczyn obiektywnych i pełno poetów takich jak Wencel.
A różnica ? ……… (wstaw)
Coryllus narzeka na poetów A baśń jak niedźwiedź z Nowaka sobie przytulił, gdzie tu konsekwencja.
Co narzeka na poetów, no przepraszam, a zacytowana przez Ciebie twórczość Wencla, to nie jest śmieszna ? No i myślę, że stąd to Coryllusowe narzekanie .
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.