mar 182024
 

Jak wiecie mam taki zwyczaj, że trzymam się daleko od tematów, którymi zajmują się wszyscy. Nie chcę klepać w kółko tego samego, a poza tym mam całkowitą pewność, że „to co najważniejsze” jest domeną oszustów, w najlepszym razie ludzi powierzchownych, którzy usiłują się lansować na czymś co daje napęd. Stąd te setki jeśli nie tysiące podcastów, blogów, nagrań, „rozkminek”, które służą wyłącznie jednemu – lansowaniu prowadzących. To się nie może zmienić, albowiem sam format – prowadzący opowiada coś ciekawego – nie może być zmieniony, a naśladowców jest zbyt wielu, by to przerwać. Tylko ilość tematów się zmniejsza i to jest problem. Jeśli nie pogłębia się studiów nad jakimś zagadnieniem, a w dodatku tak, żeby dociec prawdy, a nie afirmować metodę, tematów musi ubywać, bo wiele z nich publiczność przestaje rozumieć. Te zaś, które zostają, sprowadzone są do formuł: żydzi i masoni względnie walka klas i postęp społeczny. Wiedza istotna zaś, która nie jest ani tajemna, ani trudno dostępna, ani jakoś szczególnie kłopotliwa do przyswojenia, staje się domeną resortów siłowych, ale tylko we fragmentach, bo wiadomo, że czasu tam na bzdety nie ma.

Komunikację wśród istot aspirujących, a to w naszych okolicznościach oznacza właśnie osoby afirmujące metodę, ale uciekające od prawdy, wyznaczają memy i formuły dawno zgrane i całkiem nieaktualne. One były już nieaktualne w momencie powstania i pierwszych lat kolportażu, ale nikt tego nie zauważył, bo tak znakomicie pasowały do różnych sytuacji. Jeśli coś bardzo pasuje do sytuacji, należy się zastanowić, czy czasem tego nie wyrzucić. To jest bardzo dobra rada. Wcześniej zaś trzeba przypomnieć sobie kto to przyniósł. To powinno wiele ułatwić w zrozumieniu sytuacji, w jakiej się znajdujemy.

Teraz już przejdźmy do konkretów. Jedną z ulubionych formuł powtarzanych przez różnych durniów pragnących zrobić wrażenie na publiczności jest zdanie wypowiedziane ponoć przez księcia Adama Czartoryskiego – w Polsce są tylko dwie partie: polska i antypolska. To jest oczywista nieprawda, ale żeby do tego dojrzeć należy przeczytać biografię starego Poniatowskiego, którą już sprzedałem na szczęście. Ja w związku z tym, że pracowałem nad nowym numerem nawigatora, wróciłem do tej lektury i oniemiałem.

W Polsce nigdy nie było dwóch partii: polskiej i antypolskiej. Były dwie partie i obydwie były antypolskie, z tym, że jedna udawała pobożnych, a druga światowców. I to się do dziś nie zmieniło. Polacy, a mam na myśli szlachtę, nie zakładali żadnych partii, zawiązywali konfederacje. I wyznaczali swoich przedstawicieli na przywódców konfederacji, a ci mieli strzec prawa i obyczaju staropolskiego. I niwelować wpływy obce. Tradycję bowiem utożsamiano z doktryną. Wroga propaganda natychmiast przypisywała im same zwierzęce cechy, jednocześnie przekupując co bardziej miękkich z charakteru marszałków. Tych zaś, którzy się przekabacić nie dali, zabijano w pojedynkach, a następnie szkalowano w pismach ulotnych. Ktoś ten mój opis znał dużo wcześniej i głębiej rozumiał, co się w Polsce XVIII wieku działo, a wiem to stąd, że każda promoskiewska lub ultraprawicowa partia, której przywódcy już nawet nie próbują udawać kim są, musi mieć w nazwie wyraz konfederacja. Żeby go rozbroić, unieważnić i nie pozwolić, by powróciło jego pierwotne znaczenie.

Partia stojąca na straży tradycji, to w latach panowania Augusta III Potoccy, czyli banda degeneratów stojących ponad prawem, która w chwiejnym sojuszu ze szlachtą próbuje utrzymać władzę. Nie wie jednak po co ma ją utrzymać i jak dalej pokierować Rzeczpospolitą, bo wszyscy oni, jak jeden są durniami i oczekują wyłącznie tego, że ktoś im złoży jakieś propozycje. Oferentów jest dwóch, przynajmniej oficjalnie: Prusy i Moskwa. Obydwaj są na razie zajęci gdzie indziej, więc Polska trwa siłą bezwładu, ale w kraju nie ma żadnego ośrodka analiz, który by wskazał na istotne zagrożenia. Jest tylko tradycja utożsamiana z doktryna. Dokonuje się za to degrengolada instytucji publicznych, co łatwo opisać na przykładzie wojska. Wszyscy gadają o aukcji wojska, ale nikt nie wie dlaczego nie można jej przeprowadzić. Otóż powód jest prosty – do armii przyjmuje się tylko wykwalifikowanych rzemieślników, którzy pod rozkazami i rygorem zajmują się produkcją wszystkiego co się da wyprodukować. Tak było na pewno w królewskim pułku piechoty w Warszawie. Praktykę tę stosują wszyscy, a to czyni postulat aukcji wojska hasłem propagandowym jedynie. Takim samym, jak prywatyzacja czy inna jakaś brednia z naszych czasów. Żołnierze nie służą, ale produkują, stwarzając konkurencję dla cechów. To tworzy płaszczyznę konfliktu istotnego, ale nierozpoznanego, albowiem nikt takich rzeczy nie bada. Wszyscy kiwając głowami powtarzają słowa człowieka, który był synem Repnina, a nosił nazwisko Czartoryski i wychowując się w środowisku, które uchodziło za reformatorskiej, stał w dorosłym życiu na straży polityki emigracji skrajnie konserwatywnej. Czyim interesom służył w zasadzie nie wiadomo, ale pamiętajmy, że zawsze jest przynajmniej dwóch oferentów. Fakt zmiany optyki politycznej zwykle wiąże się z wiekiem i biologią, jak ktoś jest młody to jest bardziej rewolucjonistą, a jak stary staje się bardziej zachowawczy. To jest wykładnia dla idiotów i mam nadzieję, że wszyscy to rozumieją. Polityka to pieniądze, a wszelkie zmiany postaw biorą się ze zmiany oferenta lub nowych klauzul w ofercie. Powtórzmy więc – nie ma żadnych partii politycznych w Polsce, jeśli ktoś zakłada jakąś partię, można w ciemno założyć, że dostał skądś ofertę. Nie ma żadnych partii patriotycznych  w Polsce, a ci którzy twierdzą, że są dają się niesłychanie łatwo demaskować. Przypomniałem tu ostatnio niejakiego Wierzejskiego. On i jemu podobni uwiarygodniali się poprzez zaangażowanie naukowe i doktorat. To miało zrobić wrażenie na maluczkich, którzy dreptali do kościółka w niedzielę, a potem oglądali teleturniej Wielka Gra. I rzeczywiście do pewnego momentu robiło to wrażenie, dopóki nie ujawniała się bezgraniczna bezradność tych „patriotów” i ich brak pomysłu na to, co dalej. Nie można bowiem budować organizacji nie mając żadnego planu poza trwaniem. Szczególnie, że nie ma już tradycji narodowej, którą można by utożsamić z doktryną. Doktryna katolicka zaś wyklucza taką postawę, bo należy czynnie głosić Ewangelię, a ludzie, którzy rzekomo w tej doktrynie tkwili, nie myśleli o niczym ponad to co dostali w ofercie. I nie była to oferta Kościoła. Ona mogła przejść przez jakieś instytucje kościelne, dla uwiarygodnienia, ale to wszystko. I dziś jest dokładnie tak samo. Przywołałem tu wczoraj przykład człowieka, a trafiłem nań zupełnie przypadkiem, który napisał doktorat pod tytułem „Odpowiedzialność ekologiczna” internautów. Potem zaś, z ciekawości, zajrzałem na stronę jego promotora, prof. Wyrostkiewicza z KUL. I tam kliknąłem w zakładkę dorobek. I powiem Wam, że zdziwiłem się bardziej niż wtedy kiedy odkryłem istnienie Waldemara Bednaruka i jego książkę o wyprawie Jana Zamoyskiego do Japonii celem zwiedzania burdeli. Proszę bardzo:

https://pracownik.kul.pl/michal.wyrostkiewicz/dorobek

Szczególnie zaś zaniepokoił mnie wyraz „infoasceza”, bo od razu skojarzył mi się z cenzurą, a myśl ta – o infoascezie-cenzurze – przesunęła w mojej głowie dr hab. Michała Wyrostkiewicza, z obszaru z napisem „tradycja katolicka” do obszaru z napisem „obóz reform”. Zawsze jest jakiś obóz reform, albo nawet dwa obozy. Pod reformami kryje się zwykle chęć nadania dynamiki układowi, która to dynamika spowoduje wykolejenie się obecnej władzy czyli obozu zachowawczego – Potockich w XVIII wieku, a dziś wiadomo kogo. Obóz reform bowiem dlatego jest obozem reform, że pozostaje w opozycji. Kiedy dostaje władzę, przestaje myśleć o reformach, bo jego poszczególni członkowie dostają oferty szczegółowe i spersonalizowane. I wtedy następuje rozłam w obozie reform, a inni oferenci zaczynają składać oferty spersonalizowane „prawdziwym katolikom” „Polakom z krwi i kości” „ marszałkom konfederacji:, a wszystko po to, żeby przesunąć ich do rozłamanego obozu reform i wzmocnić tam swoją frakcję. Dochodzi wtedy do rewolucji lub przewrotów gabinetowych, jeśli zaś nie udaje się uzgodnić konsensusu, wkracza armia. I o tym możemy sobie przeczytać w każdym podręczniku historii. Wkracza armia obca oczywiście, albowiem armia narodowa została zamieniona w korporacje produkcyjne oparte na dyscyplinie wojskowej. I nikt nie zamierzał tego zmieniać, albowiem dochody z tego procederu były zbyt duże. A skoro tak aukcja wojska w ogóle nie wchodziła w grę, trzeba było tylko o tym opowiadać. No i rozglądać się za jakąś ofertą, prawdziwy polityk bowiem to tęga głowa i musi wiedzieć skąd wiatr wieje. Musi ważyć szanse i ryzyko, musi wiedzieć komu podać rękę, a komu nie podać, musi umieć kluczyć i uważać na prowokacje. To jest, jak mam nadzieję wszyscy rozumieją, szyderstwo. Polacy nie zakładali bowiem partii politycznych. One się zjawiły w kraju wraz z dyplomacją i szpiegami z Francji, w XVII wieku i zaczęły też wtedy działać jawnie. Wcześniej byli to bowiem ukryci agenci, tacy jak szpiedzy księcia Albrechta Pruskiego zainstalowani na dworze Zygmunta Augusta. No dobrze, ale nie idźmy zbyt daleko w przeszłość, bo nas prof. Wyrostkiewicz nie zrozumie.

Polityka w Polsce opierała się na charyzmatach dowódców wojskowych, władców i ludzi Kościoła. Wszyscy oni zaś pokładali nadzieję w Bogu, a nie w metodzie. To jest bowiem jakaś fiksacja. Żeby ten schemat współpracy władzy z narodem szlacheckim złamać, stworzono partie polityczne. I całą tradycję polityczną, której dzieje i misję można streścić na ćwiartce papieru zapisanej tępym ołówkiem. Działania partii politycznych służą uzgodnieniu ofert dworów obcych i uzgodnieniu kto ile ma zarabiać na dewastacji instytucji publicznych i zamianie ich w partyjne folwarki i korporacje. Jak głębokie konflikty musiało to wywoływać niech zaświadczy taki fakt – wojewoda mazowiecki, Stanisław Poniatowski, ojciec króla, sprawował kontrolę nad Żydami w województwie lubelskim, gdzie wojewodą był Adam Tarło zabity w sprowokowanym pojedynku. Cóż to znaczyć mogło – sprawował kontrolę? Zapewne pobierał haracze od dystrybucji produktów wytwarzanych w województwie mazowieckim, szczególnie zaś w mieście stołecznym przez stołecznych rzemieślników. To tylko przypuszczenie, bo niby skąd wziąć informacje pewne na ten temat, jak naukowcy zajmują się problemami takimi jak: Rolnictwo a grzech ekologiczny. W mieście stołecznym było kilka jurydyk, w tym ta na Solcu, należąca do Tarłów i Lubomirskich. Produkowano tam towary konkurencyjne wobec tych z miasta i gdzieś upłynniano. Nie wiemy gdzie, ale na pewno nie przez Żydów lubelskich, bo tych wziął w opiekę, wojewoda Poniatowski. Sytuacja była nad wyraz skomplikowana, a tu jeszcze cały czas ktoś, pardon, dupę zawraca, jakąś aukcją wojska. W końcu się to w cholerę skończyło, bo obóz reform i sam król ściągnęli do Polski wojsko rosyjskie i w końcu zapanował spokój. Każdy wiedział gdzie są granice, a jak zapomniał, to mu jegry przypominali waląc o świcie do drzwi. I komu to przeszkadzało? Nikomu, dopóki nie pojawiła się nowa oferta – pruska. Ta zaś nie była skierowana do Polaków, którzy nie rozumieli już od dawna, że politykę robi się za pomocą charyzmatów, a do tego wszyscy uważali się, za mistrzów intrygi politycznej i intelektualistów, co się zowie, w końcu obiady czwartkowe to nie byle co. Oferta ta skierowana była do władzy istotnej, czyli do tych młodzieńców, którzy akurat w tamtym momencie uprawiali różne alkowiane gierki z najjaśniejszą imperatorową. To oni pragnęli zmian, ale też ryzykowali dużo. Należało więc to ich ryzyko zmniejszyć przenosząc je na Polaków, którym się zdawało, że co robią? Reformy!!!!! To przecież jasne…

Coś słyszałem ostatnio, że jakieś nowe partie polityczne mają powstać, że niby eurosceptyków i jakaś inna – rozsądna prounijna alternatywa? Nie wiadomo czy to poważne czy nie, ludzie różnie gadają…sam nie wiem…życzę Wam miłego dnia.

W kwietniu – 12 – odbędzie się pierwsze spotkanie z cyklu „Wieczory w katakumbach”, miejsce spotkania – pałac w Ojrzanowie. Gościem będzie Piotr Naimski. Na spotkanie wchodzą tylko ci, którzy zapisali się na listę. Impreza ma charakter prywatny i nikt poza zapisanymi na liście nie jest na nią zaproszony.

IX konferencja LUL Odbędzie się, zgodnie z zapowiedzią, w hotelu Polonia w Krakowie. Termin 8 czerwca tego roku. Ilość miejsc ograniczona do 50, bo sala jest mała. Wpłata – 380 zł od osoby. Na pewno wystąpi prof. Andrzej Nowak. Tytuł wykładu poda nam później.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-9-konferencji-lul/

Prócz prof. Nowaka potwierdzili swój udział: Piotr Kalinowski, czyli nasz kolega Pioter, który wygłosi wykład pod tytułem „Zaginione imperia”, kolejnym wykładowcą będzie Piotr Grudziecki, czyli nasz kolega Grudeq, który wygłosi wykład pod tytułem „Prawo spadkowe”. Sorry querty, ale z nimi o tym rozmawiałem już rok temu. Kolejnym wykładowcą na konferencji w Krakowie będzie prof. Ewa Luchter-Wasylewska, która wygłosi wykład „Enzymy – niezwykle biokatalizatory”. Wczoraj swój udział potwierdził dr Adam Witek, który wygłosi wykład pod tytułem „Kto się boi CO2 ? Albo co ma laser (molekularny ) do wiatraka”. Ostatnim wykładowcą będzie pan Michał Chlipała z Collegium Medicum UJ, który wystąpi z prelekcją zatytułowaną „Historia ewakuacji medycznej z pola walki”. Zostało już tylko 32 miejsca.

W dniach 6-7 lipca 2024 odbędą się Targi Książki i Sztuki. Tym razem w pałacu w Ojrzanowie.

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w dniach 10-11 sierpnia będziemy z Hubertem na festiwalu Vivat Waza w Gniewie. To duża impreza a my będziemy mieć tam spotkania autorskie w związku z książką „Gniew. Bitwa Wazów” oraz kolejną – „Porwanie królewicza Jana Kazimierza”. Dostaniemy też stragan w rynku, gdzie wystawimy nasz towar – książki i ilustracje, a także koszulki.

Wizyta we Wrocławiu zaowocowała tym, że znalazło się tam trochę egzemplarzy Wspomnień księdza Bliźnińskiego. Ja zaś odnalazłem jeszcze 6 egz. III tomu Baśni polskich. Sprzedaję drogo. Nie ma przymusu kupowania, to tylko oferta.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/waclaw-blizinski-wspomnienia-mojego-zycia-i-pracy/

 

 

 

  38 komentarzy do “O dewastacji instytucji publicznych”

  1. „prawdziwy polityk bowiem to tęga głowa”
    co widać na komisji d/s Pegasusa 😉

  2. tekst spętał mi synapsy mózgowe, o ile w ogóle coś w tej głowie mam, dla mnie z czasów studiów oburzające było że Poniatowski w swoich manufakturach produkował sukno dla wojska Rzeczypospolitej i mimo zarzutów otoczenia na tą prywatę, wcale się tego nie wstydził i nie zamierzał przerywać tego procederu – król potrzebował kasy więc sobie tą kasę w foluszach generował

  3. Każda instytucja państwowa była przestawiona na produkcję prywatną.

  4. Lansowanie „na czymś co daje napęd”. Kto to potrafi to śpi w poduchach oraz pije i smacznie zakąsza. Byłem na spotkaniu z Gadowskim. Nabita sala słuchaczami (+250 osób) i ich tęsknotami „aby Polska była…”. Gadowski otwartym tekstem: chcę być tylko mentorem, doradcą ruchu, który tworzę (Ruch Obrony Polaków). Zatem dla reżimu jest on nieszkodliwy, bo emocje, które wzbudza mają głównie na celu podniesienie sprzedaży jego książek. Jeździ po kraju i namawia, aby budować gniazda ROP. Nie mówi czy będą w nich jaja i kto je zniesie. Sugeruje, że jednym z nich może być powołanie Szkoły Rycerskiej (sic!) po pilnym zlikwidowaniu Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. Kończy spotkanie: musimy zrobić coś co ich zaboli. Oklaski i długa kolejka po autografy. Taka atmosfera i frekwencja daje mu napęd …

  5. Dla mnie oburzające jest, że Polacy pokłócili się o zyski, zamiast skupić się na technologii. Mechanizm ten jest aktualny: 1. zniszczyć produkcję krajową i ośrodki badawcze, 2. sprzedać Polakom technologię w zamian za koncesje, ustępstwa i zależności polityczne. Wskazane osoby mogą produkować i sprzedawać, a kontrolę nad tym sprawuje Londyn, Paryż, USA lub inne centrum decyzyjne.

    Polakowi nie może się udać żaden pomysł w zakresie rozwiązań technicznych i patentów.

    Odrobinę wolności mieliśmy w czasach minionych – WAT, ośrodki badawcze praktycznie w każdej branży i rozbudowana kontrola jakości. Teraz nie wolno niczego kontrolować, co konsumujemy.

  6. Odnoszę wrażenie, że Gadowski znZakopanego i Krakowa chyba czyta Coryllusa, co jest zrozumiałe i wybaczalne, skoro KJ opanowało przyczółek przy plantach w hotelu Polonia.

  7. Chłop jak dąb, który potrafi przyp***. Był tu i tam w różnych sytuacjach i z różnymi ludźmi rozmawiał, a zgrywa intelektualistę z filiżanką kawy. Wykładowca z dziedziny komunikacji…

    Może coś tam stworzy, zobaczymy.

  8. Moim zdaniem Gadowski nie jest utalentowany. Nie jest dobrym psychologiem. Uczy się niemieckiego, bo jednak w naszym regionie najwięcej zaburzonych osobowości i chorych idei było stamtąd. Ponadto, w XVII i XVIII wieku to chyba cesarz niemiecki z Wiednia najwięcej miał do powiedzenia w sprawach Polski, a nie Rosja i Prusy.

  9. Że tez ja tak nie potrafię. Szkoła rycerska…dobry Boże…Jaja będą, to na pewno. Tylko same zbuki

  10. no i proszę jeszcze zwrócić uwagę jak są zorganizowane sprawy patentowania a raczej spojrzeć na tą procedurę i jej koszty …

  11. Może Pan zostać liderem ROP w Zielonej Górze.

    Ps. Szkoły rycerskie (Potockiego lub inne) były w każdym porządnym mieście.

  12. Jeszcze tylko dodam, że po fiasku projektu: Kościół, szkoła, strzelnica, winnica, Szkoły rycerskie mają szansę, naprawdę…

  13. Dzień dobry. Pewnie tak to jest, ale chyba trochę musi tak być, bo jedynym dziś sposobem na zorganizowanie jakiejś komunikacji w grupie – jest założenie partii właśnie. Żaden inny sposób nie może zadziałać, ten zaś – tak, bo chaos w tak zwanej polityce jest wpisany w system, muszą więc powstawać nowe partie i powstają. Śmiem twierdzić, że wszystkie zakładane są przez systemowych prowokatorów. Gdyby zaś powstała jakaś inna, to jej założyciele musieliby wykazać się makiawelicznym wprost sprytem i zdolnością do obrony przed prowokacjami i przejęciem. Wreszcie – gdyby im się to udawało – to na mydle przecież też się można poślizgnąć. Nie tędy więc droga chyba. Na Kościół też z różnych względów liczyć nie można. Ja, jako stary konsument papki medialnej nie mogę oprzeć się skojarzeniu z „Pół żartem, pół serio”; „Witamy miłośników opery włoskiej”…

  14. Dlatego szlachta nie zakładała partii, a partią nazywano „kupę swywolną” czyli taki oddział, który miał charyzmatycznego dowódcę, będącego całkowicie poza wpływem obcych sił

  15. Ja liderem ROP? W życiu …, nie mam licencji „żołnierza wolności”.

  16. Zawisza C., oczywisty patron szkół rycerskich, zostałby w naszych czasach niechybnie aresztowany i postawiono by mu zarzuty.

    https://youtu.be/eQUqG15NyXI?si=jQsaoBBy13P_ha4l

    Ps. Czy Coryllus nadawałby się / chciałby zostać wykładowcą w takiej szkole i z jakiego przedmiotu?

  17. „Szczególnie zaś zaniepokoił mnie wyraz „infoasceza”, bo od razu skojarzył mi się z cenzurą, a myśl ta – o infoascezie-cenzurze – przesunęła w mojej głowie dr hab. Michała Wyrostkiewicza, z obszaru z napisem „tradycja katolicka” do obszaru z napisem „obóz reform”. Może tak, a może nie. Należałoby się nad tym zastanowić, po zapoznaniu się z tymi wykładami. Sposób formułowania tematów i słownictwo kieruje w stronę reform… ale treści nie znamy. Chrześcijaństwo zawsze było ekologiczne, bo szanowało Dzieło Stworzenia. Celebrytom katolickim asceza by nie zaszkodziła, wprost przeciwnie. 

  18. Wyrostkiewiczowi byłaby nawet zalecana

  19. Zawsze łatwiej radzić komuś niż sobie.

  20. Zawodowa Drużyna Ewangelizacyjna „Mocni w duchu” im. św. Ignacego Loyoli, Szkoła Rycerska – widziałem ich placówkę wczoraj, dlatego mi się skojarzyło.

  21. My jesteśmy mocni w gębie, oni przynajmniej coś robią. Kształtują ducha.

  22. Dyscyplina, zimne prysznice i papierosy bez filtra np. extra mocne, po których dzisiejsze lemingi wyplułyby płuca. Poza tym „mocne” nie uzależniają, ponieważ są to jedyne papierosy bez dodatków chemicznych/smakowych. Eksperci stwierdzili, że do uzależnienia przyczynia się dodatek cukru, dlatego w wielu markach papierosów da się wyczuć karmelowy posmak.

  23. Rysielieu.

  24. No ba! 😀

  25. To oczywiście pod adresem pana doktora.

  26. Czy Pan zauważył, że ci, przynajmniej część z nich, zwolenników kościoła otwartego, ma najwyraźniej ADHD?

  27. Przynajmniej coś się dzieje.

  28. Pospieszalscy są z tego nurtu.

  29. no wie Pan, płaczę ze śmiechu, bardzo finezyjne skojarzenie,  ostatnio płakałam ze śmiechu tydzień temu nad komentarzami dot. szkoły tumanów, Polacy to naród błyskotliwych osobników

  30. Cała przyjemność po mojej stronie 😉

  31. Wy tu gadu gadu, a ja mam problem: muszę zmontować w szkole z młodzieżą akademię ku czci lub przestrodze z okazji kolejnej rocznicy Konstytucji 3 Maja.

  32. Niech się pan skupi na skutkach utraty własnego państwa.

  33. Rozpaczliwa próba wyjścia tonącego z toni. Uchwalenie Konstytucji opisał w jednym fragmencie swojej książki Kraszewski. Tytuł: Sto diabłów. Żył dużo bliżej tego wydarzenia niż my, więc lepiej potrafił opisać ducha tamtej epoki.

  34. Dobry kierunek. Dziękuję Państwu!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.