lip 152023
 

Dziennikarzem byłem krótko i nie lubiłem tego. Kiedy jednak patrzę dziś na to, co dzieje się w tym całym dziennikarstwie zastanawiam się czy nie założyć gazety, albo portalu informacyjnego. Od dawna już bowiem dziennikarstwo nie jest nawet tą nędzą, którą było, kiedy ja się nim parałem w wymiarze lokalnym. To jest dziś, albo zawód promujący usłużnych dupowłazów, albo profesja nobilitująca wybrańców, którzy uprawiają dziennikarstwo telewizyjne. To znaczy przepytują przed kamerami jakichś ludzi, a wszyscy i tak widzą, że chodzi w tym tylko o to, żeby prezentować z każdej możliwej strony postać prowadzącego, a jeszcze częściej prowadzącej. Dziennikarstwo nie jest po to, by odkrywać prawdę, nie jest po to, by reagować na bieżące wydarzenia, ani też by kreować jakieś trendy lub wskazywać inne niż standardowe możliwości oceny wypadków. Dziennikarze – w mojej, być może błędnej ocenie – działają na zlecenie. No, a poza tym marzeniem większości dziennikarzy jest siedzenie w redakcji i prowadzenie życia towarzyskiego.

No, ale do konkretów. Wczoraj przez sieć przebiegła informacja, że jakąś studentkę z Poznania skazano na trzy lata bezwzględnego więzienia – 3 lata!!!!! Albowiem wyrwała jakiemuś aktywiście LGBT reklamówkę z ręki. Odsiedziała rok. Wypadki miały miejsce w zeszłym roku, w Poznaniu. Od zeszłego roku wymieniam okazyjnie na twitterze jakieś uwagi z redaktorem naczelnym Głosu Wielkopolskiego, Wojciechem Wybranowskim. Pan Wojciech traktował mnie trochę protekcjonalnie, ale tacy są właśnie dziennikarze. A kiedy go wywalili w tym roku, zapytałem wprost – dlaczego? Wszelkie bowiem ruchy personalne w prasie i innych mediach zastanawiają mnie bardzo. Powiedział, że to tajemnica. Dziś wypływa sprawa tej dziewczyny, o której w całym Poznaniu pewnie wszyscy słyszeli, Być może nawet Głos Wielkopolski coś o tym pisał, ale z jakichś powodów sprawa umarła. Nie wiem czy tak było, przypuszczam, że mogło być, bo jak? Aresztują w środku miasta niewinną dziewczynę i największa gazeta w regionie milczy? A co z mediami centralnymi? Ktoś pamięta czy powiedzieli o tym w Wiadomościach? Dziś, po roku odsiadki, sprawa została podniesiona, bo minister Ziobro dostał wreszcie informacje o tej sprawie i okazało się, że można ją wypuścić, a także rozpocząć proceduję uniewinnienia. Dziewczyna siedziała przez rok!!!! Za wyrwanie komuś torby. My zaś ekscytujemy się kastą sędziowską. A co z kastą dziennikarską? Która każdego newsa traktuje jako szczebel do kariery i przede wszystkim myśli o tym, by nie narazić się politykom? Minister Ziobro podejmuje dziś jakieś działania w związku z wyrokiem, wydanym przez nieznaną mi z nazwiska sędzię. Chodzi o wypuszczenie na wolność pijaka, recydywisty, który spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym. No, ale ludzie o czym my gadamy? Trzeba ministra i prokuratora generalnego, żeby walczyć z każdą patologią? Gdzie są dziennikarze? Ja wiem gdzie. W programach telewizyjnych, które już niczym nie różnią się od programów rozrywkowych. Informacja bowiem to rozrywka i wiemy to nawet my tutaj. No więc trzeba ją odpowiednio spreparować i pokazać. Mistrzem w tej konkurencji jest oczywiście detektyw Rutkowski, który parę lat temu dawał takie występy, że publiczność zamierała bez ruchu. Chodziło o śledztwo w sprawie dziewczyny zamordowanej w Egipcie, które on rzekomo prowadził. Ma on jednak godnych naśladowców. I nie ma tu znaczenia, o którą telewizję chodzi. Ilość programów w TVP z wyrazem „demaskacja” w tytule, odmienianym przez wszystkie przypadki jest już chyba z siedem. I w każdym występuje jakiś zasłużony dla sprawy dziennikarz. Czy to ma jakieś konsekwencje dla bohaterów tych programów? Nie wiem, trzeba by zapytać Elżbietę Jaworowicz, która zajmuje drugie miejsce na podium w konkurencji pokazowego dziennikarstwa zaraz za Rutkowskim. Ktoś powie, że Rutkowski to nie dziennikarz. A Jaworowicz, to kto? Dziennikarka?

Mam wrażenie, że zabrakło już w ramówce miejsca, by upchnąć tam wszystkich zasłużonych, którzy mają coś do zdemaskowania – na przykład hipokryzję Tuska, albo fejknewsy z TVN. Nic innego w grę nie wchodzi, bo publiczność mogłaby nie zrozumieć, albo się znudzić, że jej się głowę jakimiś pierdami zawraca, a tu ojczyznę-matkę mordują. Potem okazuje się, ze ktoś siedzi za wyrwanie reklamówki, a innego sąd wypuszcza, choć jest winny śmierci i jechał po pijanemu. Dziennikarstwo nie jest po to, a przynajmniej być nie powinno, żeby rezerwować ciepłe stołki kolegom. Z tym Głosem Wielkopolskim sprawa jest jeszcze o tyle ciekawa, że jakieś dwie dziewczyny z tej redakcji zostały ostatnio nagrodzone czymś prestiżowym, a były już naczelny – Wojciech Wybranowski – to chyba nawet Virtuti Militari za bojową postawę od prezydenta odebrał. Dziś papiery w sprawie uniewinnienia tej dziewczyny czekają na biurku prezydenckim na podpis.
Ja zaś wczoraj obejrzałem sobie reportaż człowieka, o którym usłyszałem pierwszy raz w życiu – Mariusza Zielke. Pan ten pracował gdzieś po jakichś Pulsach Biznesu i tam coś demaskował. Ostatnio zaś to znaczy parę lat temu wziął się za pedofilię. Nie wśród księży jednak, ale wśród celebrytów. Chodziło o Krzysztofa S., który stał się niedawno – parę lat temu – sławny, kiedy zdemaskowano jego rolę w sławnym programie „Tęczowy music box”. Sprawa przeleciała przez media, a po czym umarła, a oskarżenia pod adresem Krzysztofa S., rozwiały się jak dym nad kartofliskiem. No, a Mariusz Zielke zmontował taki reportaż: https://www.youtube.com/watch?v=fwgUAzHMQSE

Widzimy, że chodzi w nim o to, by wskazać, jak dziennikarze czołowych mediów reagują na sprawę pedofila spoza kręgów kościelnych. Widzimy jak reagują. No, ale co z tego? Nie ma to żadnego znaczenia. Zielke mówi w tym programie ciekawą rzecz – że jakieś przykre rzeczy na temat tego Krzysztofa S., krążą jedynie w internecie, a w mediach ich nie ma. Co to znaczy? Że internet nie jest częścią dostępnej zmysłom rzeczywistości? Że nie ma znaczenia? To po jaką cholerę produkują się w nim naczelni pisowskich periodyków? I ci dziennikarze TVP, którzy prowadzą programy telewizyjne?! Jedna rzecz jest w tym materiale ciekawa – przez moment pokazują tam Raczyńską, jak rozmawia z Krzysztofem S., a on mówi, że jak jego nie będzie w telewizji, to znaczy, że jest na Powązkach, bo nie żyje. No, ale to jest tylko moment, dalej jest już demaskowanie hipokryzji Kurskiego, Węglarczyka, Chraboty i innych. Być może to jest potrzebne wyborcom przyswajającym komunikaty a la Rutkowski, ale nie jest potrzebne internetowi, który żyje swoim życiem. Jak to ogródkami potwierdził pan Zielke. Niech więc materiał pana Mariusza zostanie wyemitowany w TVP, bo chyba na to zasłużył? Sieć wie kim są przepytywani przez niego osobnicy i dodatkowe komentarze na ich temat nie są internetowi potrzebne. No, ale w telewizji mogą się przydać.

Przypominam, że w dniach 5-6 sierpnia odbędzie się w Krakowie, w hotelu Polonia Kiermasz Książki i Sztuki. Na miejscu będzie dwoje artystów z Krakowa – Irena Czusz i Tomasz Bereźnicki, a także pracownia Sztuka Cięcia z Częstochowy. No i wydawnictwo Klinika Języka oczywiście.

  14 komentarzy do “O dziennikarzach”

  1. Kolega jest naczelnym gazety w Kaliszu. Mógłby Pan coś wrzucać z historii albo o polityce na ostatnią stronę. Kiedyś były tam wstawki Zygmunta Broniarka.

  2. Ale „mame Madzi”walkowali przez chyba 5 lat bez przerwy

  3. I nadal potrafią do tego wrócić

  4. W dziennikarstwie liczy się nie tylko treść, ale także sposób podawania informacji. Nie każdy jest Grzegorzem Braunem, który przyciąga zarówno zawartością, jak i stylem przekazu. Albo Wołoszańskim. Są różne rodzaje dziennikarstwa, a treść bywa czasem w ogóle drugorzędna. Czy kogoś zainteresuje na przykład pogoda w Meksyku?

    https://youtu.be/305NyP2hZbw

  5. taki ktoś na etacie,  to w swoim, otrzymanym od szefa i pokwitowanym

    -zakresie obowiązków-

    ma w ostatnim punkcie tego dokumentu napisane, że poza wszystkimi wymienionymi w tymże zakresie czynnościami to

    -ma wykonywać wszystkie inne polecenia zwierzchnika-

    no to dziennikarz też będąc na etacie, może najpierw to i jest wyrywny , ale jak poobserwuje środowisko i pamięta zakres obowiązków to zapewne musi się stępić  w swoich działaniach  informacyjno – popularyzatorskich

    bo żaden szef nie lubi głośnych/kłopotliwych spraw,

  6. tak i w tym zdarzeniu, wszyscy odezwali się po roku i w drugiej kolejności odśnieżania … czyli odwagi nabrali po głosie/reakcji  ministra

  7. Wojciech Wybranowski to symbol bardzo krótkiej ławki prawej strony.

    Krótkiej i wybranowanej.

  8. Przyznam, że szczęka mi opadła na podłogę i dotąd tam leży, gdy dowiedziałem się, że dopiero po roku odsiadki ktoś ujął się za tą dziewczyną! I dziękuję Panu za uwiecznienie tego faktu w Pańskim tekście – zawsze to jakiś ślad po naszych czasach. I za zderzenie (zderzyło się właściwie samo, ponieważ akurat jakoś taka koincydencja tych dwóch spraw [znaczy, również tego pijanego kierowcy-zabójcy] właśnie nastąpiła) jednego z drugim. Czy będzie jakiś istotny tego efekt? Czy może jest to tylko kolejna ilustracja, że żyjemy w coraz pełniej nas zawłaszczającym matrixie społecznym, gdzie za sprzeczkę ideową, bez ofiar, a nawet szkód materialnych, sędziowie (tfu, ledwo przez gardło przechodzi mi to słowo na określenie tych osobników) ferują wyroki bezwzględnego więzienia, a za morderstwo przypadkowej osoby spowodowane przez osobnika nawalonego, a przy tym już wcześniej za coś podobnego karanego – nic! I takie Najsztuby, Cimoszewicze w nos się śmieją, bo doktryna Neumanna rzeczywiście działa. A dziennikarze? Jak każdy – chcą zostać celebrytami, bo w obecnych czasach już tylko to wydaje się liczyć. Zwłaszcza, że to, iż piszą/mówią o czymś, jak choćby o sprawie Najsztuba, i tak kompletnie na nic nie wpływa. Więc uznali (czy słusznie?), że szkoda pary na rzeczy prawdziwe i ważne – pozostaje szukanie poklasku, lans i jak to tam jeszcze nazwać. I tylko czasem jeszcze samego siebie się pytam, czy to już jest dno, czy jeszcze nie?

  9. jest jakiś sędzia co w wyrokach etykę, logikę i przepis prawa stawia na głowie, może to on orzekał w tej sprawie, jeśli tak … to wyszło jak wyszło…

    jedno mnie oszołamia co się będzie działo w sądownictwie kiedy opozycja  na przykład w wiekszości zasiądzie w sejmie

  10. Podejrzewam, że nadreprezentacja ma tu coś na rzeczy.

  11. Jest już w internetach wykładnia prawna wyjaśniająca, że Ziobro jednak nie ma racji.

  12. A niejaki Maleńczuk, za podobny czyn poparty nadto uderzeniem w twarz, obędzie się stratą raptem 6 tysi i ani jednego dnia na wolności, co mimo wszelkich emocji wydaje się być rozsądną karą. Gołym okiem widać, że mimo wszelkich uzasadnień, zachodzi w obu przypadkach zbyt duża dysproporcja!

  13. Czteroosobowe komando sił narodowo-oczyszczających zapamiętale walczy z grupą liberalną o torbę znacznej pojemności ale nikt nie zadaje pytania co naprawdę zawierała rzeczona torba?  Co było w torbie tak cennego, że pokrzywdzona bez wahania zaryzykowała utratę dłoni albo i przedramienia? Strona atakująca postawiła na szali swoją wolność, ich zachowanie w sądzie sugeruje, że byli gotowi zaryzykować życie dla zdobycia torby z jej zawartością. Kto dysponuje torbą i charyzmatami płynącymi z zawartości wnętrza teraz? Czy wraz z materiałem dowodowym sprawy jest w rękach Ziobry? Czy proces i surowy wyrok to zasłona dymna pozwalająca Suwerennej Polsce wpływać na rzeczywistość za pomocą artefaktu(ów) z torby? Czy służby specjalne generała Kosy-Kamienia zdobyły torbę i udostępniły ją Kierownictwu Partii? Czy tajemnicza zawartość w sposób niezakłócony pomaga obozowi liberalnemu kontrolować przebieg kampanii wyborczej?

    To są pytania, na które sfera dziennikarska nie próbuje nawet odpowiadać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.