lis 242023
 

Zdecydowanie nadużywam wyrazu kokieteria więc postanowiłem go zastąpić słowem emablowanie. To jest prawie to samo, ale nie do końca. Kokieteria bowiem jest bardziej kobieca, a emablowanie bardziej męskie. Od razu też wyznam, że w zawodach o mistrzostwo emablowania nie wyszedłbym nawet z grupy, ale wiem, że są prawdziwi czempioni w tej konkurencji, którzy nie cofną się przed żadną hańbą, byle tylko uzyskać odpowiedni efekt. To znaczy zwrócić uwagę osoby lub osób, które mają paść ich ofiarą.

Emablowanie ma różne oblicza i formy, od prostego lizusostwa, poprzez wpatrywanie się głęboko w oczy, na ordynarnych wyskokach kończąc. Chodzi o to, żeby się podobało, zrobiło wrażenie i wywołało stosowny efekt. Nie interesuje nas tu dziś emablowanie, którego celem jest wywołanie zainteresowania płci przeciwnej, ale ten drugi rodzaj, czyli zabiegi skierowane do grup zorganizowanych i trochę już przygotowanych na działanie emablowania. Cały wachlarz tych zabiegów widoczny jest dziś w sejmie X kadencji, która zapewne przejdzie do historii jako kadencja szczególna. Takich bowiem, wystudiowanych silnie  zabiegów, których celem jest uwaga publiczności, jej serca i umysły nie było widać w sali sejmu dawno, a być może nigdy. Na pewno zaś nie po II wojnie światowej. Ich nasilenie zaś oznacza zaś, że znaczenie parlamentu spada, rośnie zaś znaczenie działań zakulisowych, poczynań na pograniczu prawa, które próbują uchodzić za legalne i różnych wyskoków o charakterze nieodwracalnym. Na to należy teraz najbardziej uważać. Mogę się oczywiście mylić, bo cóż ja wiem o sejmie i jego tajemnicach. Jeśli jednak PiS postawi się w sytuacji, do której wszystko zmierza – bezradnego cielęcia – na pewno pójdzie na rzeź. I nikt nawet nie mrugnie.

Nie o polityce chciałem dziś jednak pisać. Wczoraj dostałem przedziwną wiadomość mms. Była to okładka książki zatytułowanej „Rozsypane puzzle”, której autorem jest znany we Wrocławiu ksiądz Mirosław Maliński. Ja tu zwykle nie krytykuję księży, ale w ostatnim czasie spotkałem się na twitterze z wielką aktywnością ludzi, głoszących szczególny dość pogląd – że Kościół przeszkadza w rozwoju nauki. Ludzie ci są świadomi, że twitter wyklucza jakąkolwiek dyskusję, a chodzi tam jedynie o to, by emablować kontrowersją i zaskakującymi formułami. I oni to właśnie czynią wciągając ludzi w absurdalne dyskusje, których celem jest wykazanie, że zdobycze nauki unieważniają Boga. Uczestnictwo w tych występach nie ma sensu, albowiem jeden rzut oka na profile tych osób, a jest ich naprawdę dużo, ujawnia, że tuż za kokieteryjnym wpisem tyczącym się nauki i jej ścieżek, jest kolejny – dotyczący majątku Kościoła i konieczności jego podziału. Trudno więc nie uznać, że ruch w tym interesie jest przypadkowy czy pozorny. Raczej jest zaplanowany i celowy, a celem są słabe umysły, które wdają się w dyskusję z prowokatorami i oszustami. Będąc przy tym całkowicie świadome tego, że niczego w formułach dostępnych na tym portalu wyjaśnić, ani ustalić się nie da. Jaki to ma związek z książką księdza Malińskiego, zwanego Maliną i takim przezwiskiem się posługującego w swojej misji. Tak to rozumiem, albowiem na okładce jest napisane – Malina, a książka dotyczy posługi księdza i różnych przygód, jakie go w trakcie jej pełnienia spotkały. Włączyłem sobie jeden z podcastów księdza, w którym opowiada on – siedząc w samochodzie na siedzeniu pasażera – o swoim pobycie w Senegalu. W pewnym momencie ksiądz Malina zaczął mówić jakie wrażenie zrobił na nim islam i jak musiał uznać iż jest to religia poważna i głęboka. Ksiądz Malina mówił także o posłudze swojego kolegi wśród dzikich plemion południa, które nie były zislamizowane, a także o tym, że jej efektem było wyznaczenie przez radę starszych kilku ludzi do nawrócenia na chrześcijaństwo. Ja oczywiście rozumiem jakie są trudności w pracy misyjnej w krajach Afryki, a przynajmniej się staram. Nie wiem jednak co powiedzieć, kiedy ksiądz katolicki wyraża się w ten sposób o islamie. Od dawna bowiem stawiam tu taki postulat – trzeba zbadać jawne i niejawne wpływu islamu w Europie od pierwszej bitwy pod Poitiers do dziś. Żyjemy bowiem w cielęcym złudzeniu, że chrześcijaństwo jest dynamiczne, mobilne i emanuje energią, a islam to bezrozumna masa, wśród której – z wielkim ryzykiem co prawda – ale z zachowaniem doktrynalnego bezpieczeństwa, mogą działać katoliccy misjonarze. Jeśli zaś nie oni, to armia występująca z imieniem Chrystusa na ustach. To jest schemat, który w zasadzie każdy katolik ma w głowie. I na to wychodzi ksiądz Malina i mówi – islam jest religią poważną i głęboką. Oczywiście, że tak. Jest jeszcze doktryną, która napędza wiele podstępnych i wpływowych organizacji, nie ograniczających się do działań o charakterze religijnym i misyjnym. Bo islam też prowadzi misję. Nie wiemy dokładnie, co takiego zachwyciło księdza Malinę w islamie, ale podejrzewać możemy, że całkowite zabetonowanie na argumenty katolickich księży. Takie rzeczy zwykle nazywa się powagą i ulega się ich fascynacji. To zaś z kolei oznacza, że misje katolickie nie mają wśród wyznawców islamu żadnych wpływów i żadnego poważania. Jedyne co mogą robić to nawracać dzikich, pod kontrolą urzędników państwowych, jak najbardziej będących wyznawcami islamu. I tak, do momentu aż się nie zmienią okoliczności i islam kulturalnie, poprosi zakonników o opuszczenie terenu, na którym do tej pory działali. Jeśli prośba nie poskutkuje, zaczną się groźby, które na pewno zostaną zrealizowane.

Żyjemy pewnym złudzeniem, bardzo poważnym, które obfitować będzie w tragiczne konsekwencje. Wydaje nam się, na przykład, że uchodźców sprowadzają do Europy gangi powiązane z europosłami. Czyli, że ci europosłowie, mają moc decydowania o czymkolwiek. Nie mają, mogą się tylko podporządkować siłom, które wywierają na nich naciski. Czyli płacą im, albo ich straszą. Można też oczywiście zawsze liczyć na gromadę idiotek, takich jak Ochojska czy Róża Thun, które uważają, że walczą o lepszą Europę. To są brednie. Można oczywiście wierzyć, że ten ambaras, w którym się znajdujemy to wynik działania agentury rosyjskiej. I to będzie do pewnego stopnia prawda, ale to nie Rosja będzie głównym beneficjentem rozwalenia Europy, a islam właśnie i organizacje działająca w obrębie jego doktryny. Ja oczywiście wiem czym kończą się takie rozważania – zlekceważeniem islamu i teoriami, że za wszystkim tak naprawdę stoją Amerykanie i Żydzi, którzy chcą zawładnąć światem i rządzić nim poprzez islam, który jest bezwolny, tępy i ograniczony. Opinii ten nie zmieniają nawet filmy, gdzie widać jak bojownicy Hamasu skręcają – na czas – moździerze z rur kanalizacyjnych. Powtórzę więc – ulegamy poważnemu złudzeniu i nie rozumiemy, a także nie chcemy rozumieć czym jest tradycja islamu. Mam na myśli tradycję polityczną. Wiele za to dyskusji prowadzimy o tym, czy Kościół nie za bardzo wtrąca się w politykę. Powinien wszak skupić się na misji, a przede wszystkim oddać pieniądze. Te, znane od ponad stu lat argumenty, powtarzane w każdym pokoleniu przez ludzi emablujących słuchaczy swoją rzekomą inteligencją i zorientowaniem w sprawach najnowszych odkryć naukowych, nie znajdują żadnych kontrargumentów. Po stronie Kościoła bowiem mamy legion księży takich jak wspomniany tu Mirosław Maliński, ludzi osobiście sympatycznych, ciepłych i serdecznych, którzy z jakichś przyczyn chcą pisać książki i opowiadać o wrażeniu jakie wywarł na nich islam w Senegalu. No i prowadzą misję wśród studentów, zdobywając coraz więcej i więcej słuchaczy. Jak to nazwać? Bardzo prosto – to jest budowanie pewnego złudzenia. Dotyczy ono bezpieczeństwa i spokoju. Kościół, by przyciągnąć do siebie wiernych, szczególnie młodych, emabluje ich wizją bezpieczeństwa i spokoju. Nie ma żadnego bezpieczeństwa i spokoju. Tak stoi w Piśmie i tak jest wokoło. Większość ludzi to dostrzega.

Prócz okładki z zaskakującym dość rysunkiem przedstawiającym autora przy kuchni, książka księdza Maliny ma jeszcze czwartą stronę okładki, jak każda książka. Są na niej portrety i opinie recenzentów: Moniki Jaruzelskiej, arcybiskupa Rysia i Jerzego Skoczylasa, tego w Wrocławia, co tworzył drzewiej kabaret „Elita”. Recenzje są w najgorszym razie wyważone, a najlepszym zaś entuzjastyczne. Książka zaś ma sporą listę patronów medialnych i jest dystrybuowana szeroko. Ksiądz Maliński zaś, jak mniemam, nie poprzestanie na niej i napisze kolejną. Proponowałbym, żeby znalazły się tam problemy omawiające sposoby, jakimi islam emabluje katolików, szeregowych księży, media w Europie i inne organizacje. Jestem pewien, że ksiądz Maliński posiada unikalną wiedzę na ten temat. A tu link do książki https://sklep.2ryby.pl/malina/rozsypane-puzzle/

  10 komentarzy do “O emablowaniu”

  1. Czym może emablować PiS, tfu MuŁ  =)

  2. Odważnie definiuje islam Miriam Shaded.

  3. Dzień dobry. Dobre słowo, choć ja w niektórych miejscach użyłbym innego – epatować. To bowiem robią ci wszyscy internetowi kandydaci na mędrców walczący o chwilę uwagi publiczności. Jednym z rodzajów takiego epatowania jest obnażanie się w miejscach w naszej dotychczasowej kulturze niestosownych. Ale emablowanie też jest w użyciu, moim zdaniem głównie wobec damskiej publiczności (czy można w ogóle emablować mężczyznę? No, tak, ostatnio można i nie tylko emablować, ale tak, powiedzmy, w normalnych warunkach?) w sumie cieszę się, że przypomina Pan te dawne terminy, które zdążyły wyjść z użycia od czasów, kiedy komunikacja międzyludzka bywała bardziej wyrafinowana i przyjemniejsza. My to znamy dziś z literatury głównie, i to tej raczej zapomnianej, bo nie uprawiającej kultu „postępu” w każdej dziedzinie, nawet – form grzecznościowych. Ja wiem, że nie czas żałować róż gdy islam ante portas, ale może dobrze sobie czasem przypomnieć – o co walczymy? Dobre pytanie, szkoda, że tak zużyte…

  4. Jakby zapomniano o słynnej kiedyś książce ,, Szatańskie wersety” gdzie tytuł wszystko mówi o Koranie , a na muzułmańskiego autora wydano zaocznie wyrok śmierci . Może wznowić , a jeżeli gdzieś błąkają się egzemplarze to ściągnąć i sprzedać ?

  5.  

    „islam jest religią poważną i głęboką” – poważną tak,  ale nie głęboką. Powaga tej religii wynika z prostego prawa w nim obowiązującego, za apostazję obcięcie głowy. Jeśli się przyjrzymy jakie nagrody czekają na wyznawców w raju, to trudno się tam głębi doszukiwać… no chyba , że szanowny ksiądz Malina uważa, że warto w takich uciechach uczestniczyć, to zmienia postać rzeczy. 

  6. Kiedyś nie chciało mi się tego czytać a wydawało że to krytyczne omówienie Islamu, okazuje się że to powieść. Cofam wpis i zamawiam na Allegro żeby zobaczyć co tam w środku.

  7. Za moich czasow znany byl inny ksiadz Malinski- Mieczyslaw, i z Krakowa. Tez pisal ksiazki, ale inne.

  8. a tam jakiś chaos cenowy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.