wrz 032023
 

Najpierw o rozrywkowych, bo w przestrzeni publicznej pojawił się jeden z królów rozrywki lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, czyli Bogusław Wołoszański. Zasługuje on w pełni na to, by nazwać go fenomenem. Poznajemy to po tym, że dziś w zasadzie wszyscy prowadzący programy rozrywkowe dla niepoznaki nazywane dziennikarstwem śledczym albo popularyzacją historii,  próbują naśladować Wołoszańskiego. Z wyjątkiem Anity Gargas rzecz jasna, bo ona jest od niego o sto razy lepsza.

Tak się właśnie tworzy format. Dlaczego ludzie modulują głos, przyjmują dziwne pozy i w sposób charakterystycznych dla Bogusława Wołoszańskiego układają ręce kiedy mówią? Bo im się zdaje, że przez to osiągną taką samą popularność jak Wołoszański. Wierzą bowiem, że człowiek ten zrobił sukces, czyli dorobił się wydawnictwa, które wypuszczało na rynek fascynujące wielu książki, albowiem zachowywał się i przemawiał w określony sposób.

Przy czym ci sami ludzie stawiają Wołoszańskiemu zarzuty, że był agentem SB  i NKWD i domagają się odeń, by zniknął z przestrzeni publicznej, bo ktoś taki jak on nie zasługuje na uwagę i czas antenowy. Nie wiem doprawdy, jak tym osobom pomóc, a widzimy dokładnie, że one pomocy potrzebują. Poza tym łatwo zorientować się, że tych ludzi jest coraz więcej, albowiem na YT przybywa kanałów popularyzatorskich, gdzie jakieś biedaki usiłują modulować głos, żeby przekazać odbiorcy coś, co w ich mniemaniu jest tajemnicze i interesujące. I żaden z naśladowców Wołoszańskiego nie wpadnie na pomysł, by zmienić format. To jest całkowicie poza ich percepcjami. Podobnie jak żaden nie wpadnie na pomysł, by sukces Bogusława Wołoszańskiego rozmontować na części, położyć przed sobą na starym kocyku i obejrzeć każdą z osobna.

Proszę Państwa, jeśli ktoś stawia Wołoszańskiemu zarzuty o agenturalność, powinien zrozumieć, że to nie przez wrodzoną charyzmę, skórzaną kurtkę, długi nos i charakterystyczną fryzurę pan Wołoszański stał się popularny. Nie ze względu na swoje talenty dostał czas antenowy i można go było oglądać co tydzień w nowych programach, a codziennie w powtórkach przed południem. To wszystko – przy powyższym założeniu – było jedynie dodatkiem do mechanizmu istotnego. I wszelkie pretensje do Wołoszańskiego wyglądają dziś dziwnie, albowiem ludzie, którzy je zgłaszają – w mojej ocenie – mówią tak: ach gdybym ja tylko dostał taką ofertę, byłbym jeszcze lepszy niż on! Cóż tu można dodać? Może słowo o sukcesie. Bogusław Wołoszański miał, a być może ma dalej wydawnictwo, które sprzedawało książki po całej Polsce, jego sukces był prostym efektem popularności programów telewizyjnych. Ja też mam wydawnictwo, choć nigdy nie występowałem w TV i nie pokazywano mnie tam trzy razy na dzień, też sprzedaję książki w całym kraju, choć nawet na YT rzadko puszczam nagrania. Te zaś są skrajnie nieprofesjonalne w porównaniu z tym, co robił Wołoszański i co dziś robią jego współcześni naśladowcy, którzy żadnych wydawnictw nie mają. Jaki z tego wniosek? Nie o taki rodzaj sukcesu chodzi, nie o prowadzenie wydawnictwa. Już prędzej o występy w telewizji. No, ale wiadomo, że telewizja nie jest z gumy, nie wszyscy się zmieszczą. Z grubsza chodzi o to, by uwodzić publiczność głosem. I nic poza tym się nie liczy. Wygląda to coraz bardziej dziwacznie i wszystko wokoło aż krzyczy, żeby już nie naśladować tego Wołoszańskiego, bo to jest droga donikąd. Niestety nikt nie może przestać. Być może dlatego, że po jednym i drugim występie pojawia się uczucie, które uniemożliwia jakikolwiek ruch wsteczny i zabija wszelkie refleksje – świadomość zasługi. To znaczy, że ludzie uważają iż zachowując się prawie jak Wołoszański i opowiadając o czymś, co z ich punktu widzenia jest interesujące, powinni być wyróżnieni. Tymczasem powinna pojawić się inna refleksja, związana z pytaniem – w jaki sposób i na co zasłużył sobie Wołoszański? Skoro ktoś taki jak ja może mieć wydawnictwo, to chyba nie o nie chodziło? Szczególnie, że stale ktoś przypomina o tej działalności agenturalnej. Czy ktoś zadaje takie pytania? Oczywiście, że nie. Programy Wołoszańskiego bowiem miały właściwości hipnotyczne, w dodatku łatwe do utrwalenia, czyli działające do dziś.

Pora na omówienie formatów politycznych. Ktoś wczoraj wspomniał, że kanclerz Ossoliński kiedy powrócił z misji do Rzymu, przywiózł ze sobą tytuł książęcy, który do białej furii doprowadził stare rody posługujące się tym tytułem. Wszystkie one pochodziły z Litwy i Rusi, bo jak wiadomo w Polsce żadnych kniaziów nie było. A o pozycji decydowała zasługa. Ossoliński za jednym zamachem zmienił mechanizm formatu. Powiedział tak – ani tradycja, ani zasługa nie mają znaczenia, liczą się pieniądze, intrygi i wpływy w ośrodkach władzy istotnej. I zachował swój tytuł. Czy kanclerz brał kiedykolwiek udział w jakiejś wyprawie wojennej, na które ciągnęli z obowiązku i z chęci przeżycia przygody książęta i szlachta? A skąd, nie był przecież wariatem, który bez sensu naraża swoje życie. Za granicą odebrał instrukcje i realizował je potem w Polsce, to znaczy przekierował politykę krajową z orientacji cesarskiej na francuską, a pewnie też i angielską, albowiem przez długi czas nurty te płynęły w Europie Środkowej równolegle. To on ożenił Władysława IV z Ludwiką Marią, to on ściągnął do Polski tabuny francuskich agentów, to on chciał ugody z Chmielnickim, mając zapewne całkowitą świadomość, kim ten Chmielnicki jest i w czyim imieniu działa. To on w końcu był ojcem Ugody Zborowskiej, katastrofalnego zupełnie porozumienia, które rujnowało skarb i odrywało de facto Ukrainę od Korony, podporządkowując ją rezydentom Paryża, a pewnie też Londynu. No i wydawało ludność dwóch województw na pastwę Tatarów. Czy współcześni coś rozumieli z jego działalności? Oczywiście, że nie, bo dla nich najważniejsze było, że kupił sobie tytuł książęcy, który im się należał. I przez ten tytuł, całkowitą przecież fikcję, która służyła do tego właśnie, by ich rozjuszyć i podkreślić swoje możliwości, zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Przez swoją niechęć do wojny  i działania dyplomatyczne zaś zyskał opinię nowoczesnego polityka, który otwierał przed krajem nieznane dotąd możliwości. Choć przecież tak nie było. Ossoliński wprost działał na rzecz obcych dworów, Polski nienawidził, a najbardziej nienawidził magnatów, których zamierzał pozbawić władzy przy pomocy kozaków. Tych zaś chciał trzymać w ryzach poprzez obcą agenturę, której był częścią. I tu zdaje się kończyła się jego przenikliwość. Format, który stworzył miał właściwości hipnotyczne i został utrwalony. Działa do dziś. Każdy kto interesuje się historią XVII wieku musi stanąć wobec dylematu – kanclerz czy królewięta ukrainni? Kto miał rację. I zawsze wybierze kanclerza, albowiem na poziomie osobistych wyborów był on nie tyle atrakcyjniejszy, co bezpieczniejszy. Nie chciał wojny, stawiał na dyplomację itp, idt. Był politykiem gabinetowym, a któż by dziś nie chciał być takim politykiem? Okay, dziś nikt nie interesuje się Ossolińskim, nie ma więc chyba sensu do niego wracać. Moim zdaniem jest sens, albowiem ten przykład mówi nam, że aby utrwalić jakiś publicystyczny, rozrywkowy i polityczny format, potrzebna jest struktura, która tego chce, i która zleca misję. Ta zaś musi być wykonywana jawnie. Przy zachowaniu wszelkich reguł sztuki. I to jest przedsięwzięcie trochę drogie. Nie wiemy ile brał Ossoliński od Francuzów, ile od Anglików, a ile od Turków, ale skala jego inwestycji jest imponująca, w więc trochę pewnie brał. Wszystkie te dwory nie utrzymywały go dlatego, by popisywał się swoim, kupionym przecież tytułem, ale po to, by rozwalał państwo pod pozorem reform i pod znakiem dojrzałości politycznej oraz nowoczesności. Gdyby ktoś próbował go naśladować, bez zaplecza finansowego pochodzącego z dworów obcych, wyglądałby skrajnie niewiarygodnie, jak ci, co usiłują udawać Wołoszańskiego w TV i na YT. Jeśli widzimy coś takiego, pierwszą myślą powinno być stworzenie nowego, lepszego formatu działającego na innych zasadach. Przeciwnicy Ossolińskiego zrozumieli tyle, że ma on jakieś aspiracje, ale uznali, że biorą się one z pychy. To samo myślą współcześni historycy. Prawda jest inna.

Dziś na naszych oczach odgrywane są podobne sceny i kreuje się polityków podsuwając im gotowe kwestie do powtarzania, pakiety wartości i symboli, które mają przekonać nas, że powinniśmy na nich głosować. Najczęściej są to argumenty z arsenału pojęć i symboli religijnych. Chodzi bowiem o to, by uwieść lud katolicki. To powoduje konsekwencje takie, że każdy gamoń czuje się predysponowany do zabierania głosu w sprawie liturgii. Każdy wie lepiej od księdza, co powinno być w kościele, a czego tam być nie powinno. I każdy zabiera głos w kwestiach politycznych, stając na tle krzyża.

Jeśli zaś tego akurat nie czyni, wybiera drugą drogę – mówi o sprawiedliwości społecznej. Wszystkie te formaty są fałszywe i złe. Są w dodatku tanie, albowiem obce dwory, mogą wykreować i doinwestować kogoś takiego jak Tusk. On zaś już samą swoją charyzmą powinien przekonać resztę, żeby służyła za darmo. I to się udaje. A przynajmniej udawało się do tej pory. Dlaczego? Bo nikt nie próbował realizować obietnic wyborczych i uważał to za rzecz naturalną. PiS, jest pierwszą partią, która zmieniła format. Odeszła też od płakania przed kamerą, co miało miejsce w kilku poprzednich kampaniach, a do tego – szczęśliwym trafem – płacz przejął Hołownia. Uznał bowiem, że łzy wzruszą każdego. Pomylił się, albowiem do tego, by wzruszyły potrzebna jest cała poważna i droga aranżacja, reżyser, dźwiękowiec, oświetleniowiec i pani, co poprawia makijaż. Nie wystarczy beczeć na tle gołej ściany przed kamerką za pięć złotych. I tak samo jest ze wszystkimi innymi przekonującymi formatami – one są zlecone, dużo kosztują i mają gwarancje. Nie można ich naśladować, bo człowiek wychodzi na idiotę. Można je za to parodiować, ale tego akurat nikt nie czyni, bo formaty mają też misję wychowawczą i jak ktoś dał się na nią złapać, nie może teraz szydzić ze świętości, które kiedyś wielbił. Dlatego tak ważne jest by myśleć o przyszłości i tworzyć, by nie oglądać się za siebie i nie zaczytywać w Nienackim wciąż od nowa, bo taki był to niezwykły fenomen.

Czy PiS w tej kampanii stworzył nowy format? Po części tak. Trudno bowiem nazywać formatem zrealizowane inwestycje i odbudowaną armię. To są fakty. W przestrzeni propagandowej zaś partia postawiła na rozrywkę. To się może komuś podobać, albo nie. Mi się nie podoba, nie słucham tych koncertów, ani biesiad, ale jest to oferta oryginalna, a to tego zrozumiała i dość oczywista. W dodatku taka, której nie przejmie opozycja i nawet jej nie wyszydzi i nie sparodiuje. Jest bowiem w pułapce – adresuje swój przekaz do wybrańców, którzy nie lubią tandety, a wybory wygrywa się masą. Jedyne co mogą teraz zrobić, to urządzić krwawą prowokację, albo kłamać i liczyć na to, że oszukanych durniów, którzy na nich zagłosują, będzie w sam raz tyle, żeby cały ten młyn z rozwalaniem państwa zacząć od początku. Nie jest powiedziane, że im się nie uda. Może być różnie. Najważniejsze jest jednak to, że w tej kampanii PiS nikogo i niczego nie naśladuje.

A wiecie z jakiej partii będzie kandydował Misiek Kamiński? Nie uwierzycie…z Lewicy! Były członek Narodowego Odrodzenia Polski, katolik, uczestnik pielgrzymek, człowiek, który jeździł z ryngrafem do Pinocheta i należał do stowarzyszenia „Niklot”. Polecam tę informację wszystkim tym, którzy przywiązują się do pozorów.

Od przyszłego piątku do niedzieli siedzimy na targach pod Pałacem Kultury, namiot I, stoisko z napisem WYPOCZYNEK FUNDAMENTEM KULTURY

 

Jeśli ktoś może wspomóc Saszę i Anię, będę wdzięczny. Zbieramy na mieszkanie, w którym pozostaną jeszcze przez rok i na nagrobek dla Julii, żony Saszy i mamy Ani

 

https://zrzutka.pl/shxp6c?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

Teraz słowo o dystrybucji. Jest ona taka, jaka jest i mamy małe możliwość wpływania na nią. Jeśli więc będą jakieś dodruki, to w cyfrze, w niewielkiej ilości i będą one drogie. Trochę tańsze w naszym sklepie, a droższe na allegro. W naszym sklepie jednak ich ilość będzie ograniczona. Będą też książki tańsze, ale sami wiecie, że trudno dziś znaleźć książkę nową w cenie poniżej 50 zł. Muszę jednak najpierw te swoje tanie książki wyprodukować. To chwilę potrwa.

Wznowiłem II tom Kredytu i wojny, a także Bitwę o Warszawę, jednak w niewielkiej ilości. Kredyt będzie w starej cenie, tak jak i pierwszy tom, ale Bitwa będzie droższa. Na razie umieszczam ją w naszym sklepie, a od przyszłego tygodnia będzie na allegro, ale w cenie wyższej. Wracam też do sprzedaży Dziejów górnictwa, które wznowiłem w nakładzie homeopatycznym, stąd cena.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-ii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzieje-gornictwa-i-hutnictwa-na-gornym-slasku-do-roku-1806/

  23 komentarze do “O formatach rozrywkowych i politycznych”

  1. Jak wydawałem książki to też myślałem, że to dla sławy i dla zysku czasem.

    Ale się opamiętałem szybko 😉

  2. Po owocach ich poznacie.

    Kiedyś miałem okazję zarządzać małą organizacją, działanie rozpocząłem od zebrania uwag jej członków, po czym wszystkie słuszne uwzględniłem i zrealizowałem. Widziałem entuzjazm i przypływ energii i optymizmu – prosta reakcja na uczciwe i skuteczne działanie.

    To jest prosta droga do zdobycia szacunku i zaufania. I PiS z niej w jakimś stopniu korzysta.

  3. Polacy nie lubią, gdy ktoś odnosi sukces w oparciu o pomysł i inteligencję, ponieważ sami działają w sposób emocjonalny, spontaniczny i niezorganizowany. Na przykład czeski ruch oporu miał te cechy zapewniające skuteczność i był sto razy lepszy, w Polsce jednak jest wyśmiewany i ignorowany. Spróbujmy tę zagadkę rozwikłać. Jakaś poważna telewizja ustaliła, że pod koniec wakacji masa Ukraińców wróciła z Polski na Ukrainę podając powód, że od września ich dzieci powinny uczyć się w szkole historii wykładanej z punktu widzenia ukraińskiego oraz aby mieć lekcje języka ukraińskiego i kontakt na co dzień w tym języku. Jest to uzasadnienie patriotyczne, widzimy jednak, że patriotyzm jest definiowany jako subiektywne spojrzenie na rzeczywistość. Nikomu nie zależy na zobiektywizowanych poglądach i ideach zbliżonych się do prawdy i akceptowanych przez możliwie szerokie spektrum odbiorców w Europie i na świecie w celu utrzymania konsensusu, porozumienia i pokoju. Polacy również nie mają zamiaru odstąpić od swoich koncepcji i będą bronić swojej wizji świata, jak strażnicy na Westerplatte. A Boguś cóż… był i jest fenomenem.

    https://youtu.be/P42C-TyAfvU?si=pbkCN2NvowQrStpU

  4. trochę poza tematem a może i w temacie

    któryś z dziennikarzy się przejęzyczył i powiedział

    -kapuś  Polska  Przyszłości-

    niezła przyszłość, chyba raczej dla niektórych zwykła kontynuacja

  5. Odbiorca w swojej masie ma istotny wpływ na formę dyskursu, czego nie mogą pominąć specjaliści od propagandy. Ideologia może być wtłaczana przemocą, jak robił to Hitler i Stalin lub uda się znaleźć klucz do umysłów ludzi, który spowoduje, że przekaz propagandowy będzie się odbywał bez zakłóceń. Tym kluczem (wg szkoły frankfurckiej) jest podświadomość, a przekaz odbywa się poprzez sport, muzykę, zagadnienia dotyczące seksu i atrybuty związane z obietnicą osiągnięcia sukcesu finansowego.

    Wczoraj byłem na dożynkach i jestem zadowolony, ponieważ na wsi zawsze jest dobra muzyka. Kulminacją występów był zespół składający się z dwóch tancerek 10/10 o apetycznych kształtach i śpiewak, który wykonywał same polskie piosenki. Powiedział, że do bycia gwiazdą na scenie wystarczy ukończenie szkoły muzycznej. Mimo to publiczność bawiła się na 7 w skali od 1 do 10, ponieważ my, Polacy, już jesteśmy przerobieni mentalnie przez ośrodki zachodnie i nie potrafimy w sposób naturalny wyrażać swoich emocji w zabawie. Mimo to imprezę uważam za udaną.

    Jesteśmy przerobieni przez Zachód pod każdym innym wględem i nie pamiętamy już, kim jesteśmy i czego chcemy. Wmawia się nam, że perspektywa zachodnia i tak zwany główny nurt w mediach jest obiektywny i uniwersalny.

    Kultura poprzez odpoczynek jest silnie zainfekowana propozycjami propagandystów i ma w sobie niewiele spontaniczności i naturalności. Musimy to zmienić uświadamiając ludziom kim są naprawdę.

  6. Co do tego układania rąk przy mówieniu („słuchajcie no panie magik, zanim zaczniecie wykonywać te wasze ruchy ręką…”) to jest to wiedza tajemna wykładana m.in. na szkoleniach dla menadżerstwa. Ma to słuzyć manipulowaniu słuchaczami, poprzez wpływanie na ich podświadomość. Wiele lat temu trafiłem na takie szkolenie, prawie nic już nie pamiętam, ale z grubsza chodzi o to, że niektóre układy dłoni mają budzić poczucie zaufania do mówcy. Inne podkreślać pewność (w domyśle – prawdziwość) jego wypowiedzi. Jeszcze inne tworzą wrażenie otwartości na dialog itp itd.

  7. Nigdy nie byłam w stanie ani słuchać, ani oglądać tego całego Wołoszańskiego. Denerwował  mnie dawniej i denerwuje obecnie. Taki mroczny typ, który nie budzi zaufania, to tyle w kwestii formatu.

  8. A dlaczego gesty lokalnych polityków mają wzbudzić u oglądających niepokój, brak zaufania, niepewność – w tani i skuteczny sposób? Oglądanie TVP wiąże się z traumą.

  9. też tak jakoś to oceniam taki domowy czy nawet mamusiny podlizuch,

    ale zmartwiałam kiedy w internecie znalazłam, że manipulował informacjami, naginał je, czyli chyba kantował swoich widzów, no ile oglądających tyle oszukanych, no i co on teraz tym widzom powie , że to dla  …. chleba …. a może dla idei

  10. Ja też go nie oglądałem, ale zrobiłem z nim wywiad. Standardowe gawędy o ciężkiej pracy i pasji

  11. Wołoszański ze swoim pretensjonalnym stylem jest wdzięcznym materiałem dla parodystów. Ale chyba się za bardzo nie kwapią. Raz tylko w radio słyszałem skecz – parodię „Sensacji XX w.” i było to naprawdę zabawne („W tym samym czasie … Hitler i Stalin … nadal nie żyją!”).

  12. Nie można robić parodii z miłości swojego życia. Próbowałem zrobić parodię z Nienackiego, wszyscy byli oburzeni

  13. Wołoszański mamusiny podlizuch?… Pani żartuje? W porównaniu do mrocznego typa to mamy już dwie skrajne opinie nawet biorąc pod uwagę fakt, że ludzie się zmieniają.

    https://youtu.be/ObBiYXht2UM?si=NSFyEZHN5aprL2hc

  14. Są dwa tory rozwoju ludzkości. Jeden polega na tym, że wymyślamy jakąś odjechaną ideę i każemy bliźnim w nią wierzyć i podzielać nasze poglądy pod groźbą użycia narzędzi przemocy i tortur a drugi tryb działania to pogodzenie się z obiektywną rzeczywistością i polubienie świata takim, jaki jest. Zatem indywidualizm, który najlepiej rozwija się w kulturze, ponieważ stwarza ona idoli, ich naśladowców i fanów idoli i naśladowców jest narastającym niebezpieczeństwem, bombą z opóźnionym zapłonem.

  15. Jedno drugiemu nie przeczy, taki zrobi wszystko co mu każą.

  16. A Pani zawsze się opiera?

  17. nie żartuję

    bo grzeczny, pracowity, zdolny, ładnie uczesany, nie łobuzował, nie chuliganił,  a o tym co niecnego robił nikt nie wiedział

  18. Mam ciekawszy temat. Stało się jasne po co komu ten pan. Z wysokości swojego „autorytetu” przekonuje, że nie wolno upokarzać Niemiec reperacjami, bo Hitler wróci.

  19. aaa …. to ma być taki   -bufor reparacyjny- …

  20. A tak w ogóle to nasz sąsiad jest wzorem demokracji, ale nie upokarzajmy , bo Hitler wróci. Piękny przykład dwójmyślenia.

  21. Szanowny Panie

    Na swojej stronie charakteryzując drogę polityczną Michała Kamińskiego napisał Pan, że był on członkiem Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”. Nie jest to prawdą, nigdy nie był członkiem naszego stowarzyszenia (był natomiast w Narodowym Odrodzeniu Polski, co pamiętam bo znaliśmy się wtedy – 1989r.).
    Mogę wypowiadać się tu miarodajnie, bo jestem przewodniczącym Stowarzyszenia „Niklot” od 1998r.
    Proszę o umieszczenie tego sprostowania.
    Z poważaniem –
    Tomasz Szczepański

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.