sie 132023
 

Przeczytałem dziś rano tekst valsera, a potem zajrzałem na twitter i okazało się, że mam zablokowane konto. To chyba dobrze, bo nie będę musiał tam wracać i zawracać sobie głowy komentowaniem. Nie mam pojęcia dlaczego mi to konto zablokowali, ale przypuszczam, że w wyniku donosu jakiejś „życzliwej” osoby, zatroskanej poziomem dyskusji. To jest doprawdy niezwykłe, że komuś chce się pisać donosy na bliźnich, bo użyli jakiegoś słowa, które wydaje im się obraźliwe. W sytuacji, w dodatku, kiedy sąd uniewinnia gościa nazwiskiem Żulczyk, mieniącego się pisarzem, za nazwanie prezydenta debilem, co jest klasyfikowane jako niska szkodliwość społeczna.

Tak, jak napisałem u valsera, najwięcej freaków nie siedzi w sporcie, ale w literaturze i naukach humanistycznych. To jest zwyczajny dom wariatów, z którego co jakiś czas wypuszcza się kogoś, żeby pohasał po przestrzeni uważanej za publiczną, a kiedy już tam poprzewraca kilka przeszkód chowa się go z powrotem i wypuszcza następnego. Tak było, między innymi z człowiekiem nazwiskiem Zyzak, który uwierzył, że zrobi karierę na Wałęsie. To się nie udało. Wałęsa zrobił karierę na Zyzaku, a z tym ostatnim Bóg jeden wie, co się dzieje.

Jeśli by porównać to co wyprawia się w nauce uniwersyteckiej i w książkach do malowniczego jakiegoś pola bitwy, rzec by można, że płytko uszykowane szeregi kawalerii usiłują się nawzajem zniszczyć. Nic za nimi nie ma, nie ma też planu, chodzi tylko o to, by stanąć w najbardziej wysuniętym szeregu i wołając urrrrraaaaaaaa – lecieć do przodu.

Na tym twitterze minister Kumoch napisał ostatnio, że jakiś angielski autor napisał i wydał książkę i Ładosiu i ratowaniu Żydów. Zapytałem, dlaczego w Polsce ta książka się nie ukazuje i dlaczego polscy autorzy o tym nie piszą. Zapytałem też, dlaczego polscy badacze nie mogą korzystać z polskich archiwów zdeponowanych w Londynie. Nie uzyskałem odpowiedzi, albowiem pan minister rozmawia jedynie z wybranymi osobami, a jako zwykły twitterowicz mogę go tylko wielbić dając mu follow lub lajk, czy jak się tam to cholerstwo nazywa. Czyli mamy sytuację następującą – forum, na którym można niby dyskutować swobodnie na różne tematy, ale ograniczone niewidzialnymi barierami. To znaczy obsesjami poszczególnych użytkowników. Ten zaś, jak wiemy, pogłębiają się z wiekiem. Dawnymi czasy przestrzeń publiczna służyła do tego, by się od takich szaleństw uwalniać i swobodnie konwersować, bez obaw, że jeden czy drugi wariat zacznie protestować, bo poczuje się dotknięty.

Dziś dyskusje toczą się w osobnych, oddzielonych od siebie obszarach, a moderują je nasłani przedstawiciele tych wrogich zagród, którzy rzucają, jak psom ochłap, różne, tak zwane, problemy do przedyskutowania. Okay, nie zmienimy tego. Nie ma więc o czym gadać. A wczoraj jeszcze się okazało, że Elon Musk będzie walczył w klatce z Zuckerbergiem. No chyba, że to taki fejk.

Przez cały wieczór wymieniałem z Maćkiem uwagi na temat stanu polskiej nauki, na tle tego Ładosia i reklamującego go ministra Kumocha. Doszliśmy dość szybko do kwestii najistotniejszej – nie ma biografii Króla Zygmunta III, ani naukowej, ani popularnej, ale to nie przeszkadza wybitnym nieraz uczonym tworzyć dzieła syntetyzujące dzieje Polski. I tego właśnie zrozumieć nie sposób.

Szukałem wczoraj informacji o pewnej dość istotnej bitwie w dziejach Polski XVII wiecznej, ale okazało się, że kampania, w której do tej bitwy doszło opracowana jest przez polskiego badacza w języku angielskim. Zaś recenzent jego anglojęzycznej pracy pisze w polskiej recenzji, że zagadnienie to nie cieszy się żadnym zainteresowaniem historyków w Polsce. Może zamiast pluć jeden na drugiego na twitterze i pisać, że Wałęsa to Bolek, co i tak wszyscy wiedzą, historycy otworzyliby jakieś forum, gdzie do dyskusji dopuszczone byłyby różne opinie, a ich przedmiot nie ograniczałby się do długiego ramienia Moskwy, Berlina, Żydów, czy kogo tam jeszcze? Czy to w ogóle jest możliwe?

Najwyraźniej nie, albowiem fora, gdzie dyskutowane są kwestie historyczne, także pełne są freaków, którzy z tych dyskusji zrobili sobie terapię. I to jest dopiero dramat. Nigdy nie zapomnę, jak zacząłem wydawać książki z historii gospodarczej i sprzedawać je po cenach, na które one zasługiwały. Przyszedł wtedy do mnie jakiś człeczyna, który z tych treści, pracowicie wygrzebywanych gdzieś tam z czeluści Internetu, zrobił sobie terapię właśnie. I był wielce zdziwiony, że ja tego nie oddaję za pół darmo, że robię okładki i domagam się zapłaty. Tak wygląda autodestrukcja i autodegradacja w praktyce. Ludzie zaś, którzy jej dokonują przekonani są o swojej misji.

Terapia – uświadomiona lub nie – jest najczęstszym powodem, dla którego ludzie zaczynają pisać i interesować się sprawami uznawanymi za niszowe. Bierze się ten trend także z tego, że tak zwana poważna dyskusja – kończąca się pojedynkiem Elona z Zuckerbergiem – obejmuje formaty nie istniejące w prawdziwym życiu, a przez to problemy poważne – osobiste i ogólnoludzkie – zostają zepchnięte na margines. Liczą się tylko obsesje demagogów budujących zasięgi. Nikt nie może z tym konkurować, szczególnie jeśli za wszystkim stoi polityczna i obyczajowa propaganda. Ludzie o słabych nerwach mówią sobie wtedy – no cóż, zostanę niszowym autorem opowiadań. Lub też – będę interesował się historią gospodarczą. Tam zło mnie nie dosięgnie. W ten sposób degradują siebie i przedmiot swoich zainteresowań. W istocie bowiem chcieliby jakiejś zmiany, która podniosłaby im samoocenę, ale jedyne co kogą zrobić to uciekać.

Kłopot polega na tym, że ludzie tacy, jak my, z ofertą, która może nie jest szczególnie wyszukana, ale na pewno jest wyraźnie różna od podawanej codziennie pulpy, nie mają innych niż media społecznościowe sposobów promocji. Polega on też na tym, że media te zdychają jedno po drugim, tracąc swoje funkcje, dlatego właśnie, że wypełniają je wpisy na zlecenie, czynione przez godniejszych. Przez jakichś funkcyjnych, albo przez urzędników po prostu lub naukowców, usiłujących coś komuś wyjaśnić w czterech linijkach. Daje to złudne poczucie równości, choć w istocie chodzi o to, by nikt się za bardzo nie wyróżniał. Ci zaś, którzy się znają i tak wiedzą o co chodzi. Platforma taka jak fejbuk jest w zasadzie martwa. Teraz trwa dobijanie twittera, który już się najwyraźniej znudził albo się zapchał codzienną pulpą. Za chwilę wymyślą coś nowego, co pożyje może dekadę, a może krócej. Wszystko po to, by promować i przedłużać życie produktom i postaciom, nie mającym najmniejszego znaczenia, a gdzie tu w ogóle mówić o jakimś talencie czy jakości.

No nic. Robimy swoje. Wczoraj napisałem dwa rozdziały nowej książki. Żeby ruszyć z następnymi muszę poczekać na nie wznawiane od lat sześćdziesiątych materiały. Miej niedzieli.

  17 komentarzy do “O freakach”

  1. Biografii Króla Zygmunta III nie ma bo krakusi obrazili się na niego, że przeniósł stolicę do Warszawy, a warszawiacy że uszczęśliwił miasto korkami. Ostatnia nadzieja w Grodzisku Mazowieckim  😉

  2. Hehe… to Pan miał jakieś złudzenia? Twórczość literacka i historyczna, jako ściśle polityczna, jest kontrolowana i nawet komentarz na twitterze musi przejść przez filtr. Treści po angielsku jest łatwiej kontrolować i nie trzeba płacić współpracownikom znającym polski.

    System jest szczelny od profesorów uniwersytetów aż do lokalnych donosicieli.

    Wszystkiego dobrego przy niedzieli!

  3. Przeglądam internet i czytam, że nawet imigranci z Erytrei wiedzą, że Polska jest w Europie krajem kategorii C (cokolwiek to znaczy), Niemcy A, Ukraina B. Stąd wynika cała polityka ostatnich, powiedzmy czterystu lat od Jana Amosa Komeńskiego, a w szczególności polityka ostatnich stu lat, kilkudziesięciu lat, kilku lat i tak dalej, i puzzle same się układają.

    Dziwi, że ludzie wykształceni, mieszkający tutaj od urodzenia, mają z tym problem, żeby to pojąć. A może to właśnie wykształcenie jest przyczyną tego stanu rzeczy? Wszak program historii serwowany nam w szkołach to jest 100% propagandy i emocji bez zademonstrowania narzędzi do oceny zjawisk politycznych i ideologicznych kształtujących naszą historię.

    Z tego powodu na przykład poprawka Patryka Jakiego do ustawy IPN-owskiej Patryka Jakiego była niedopuszczalna albo polskie flagi na terenie Auschwitz, ponieważ jest to prawidłowe podejście do historii, zbyt niebezpieczne. Są granice, których przekraczać nie wolno.

  4. Skąd imigranci to wiedzą?… Mają te informacje podane w ulotkach printed in London. Ostatnio wiozłem w Niemczech Araba, który handluje samochodami i mówił, że jego szef powiedział mu, żeby nie jeździł do Polski, ponieważ jest to niebezpieczny kraj przyfrontowy.

  5. „A wczoraj jeszcze się okazało, że Elon Musk będzie walczył w klatce z Zuckerbergiem.” pewnie w kisielu.

  6. Jeżeli chodzi o walki w kisielu, to głupota prawie zawsze wygra z rozsądkiem i prawdą, ponieważ ma większe zasoby (patrz: cytat Lema na temat internetu). Pierwszy lepszy przykład wzięty z czapki: jakiś głupek powiedział, że Los Alamos to jest pustynia i dalej już poszło. Wystarczy spojrzeć w mapy google i zobaczyć na zdjęciach, że to nie jest pustynia. Poza tym, po co Hiszpanie mieliby nazwać ten teren „topole” (los alamos)? Topole przecież nie rosną na pustyni. Bezdrzewne hale i turnie w Tatrach też nie są pustynią, tylko są pustkowiem. Cała Hiszpania też nie jest pustynią, tylko jest rzadko zalesiona.

    https://youtu.be/4VM73de0I6g

    Nic dziwnego, że w każdym zawodzie freak stanowią większość, a normalni ludzie są powszechnie uważani za dziwaków.

    https://youtu.be/HH4XfPkuwnk

  7. dr Paweł Zyzak  – amerykanista – konsulem RP w Chicago

  8. A jednak…

  9. Pan uważa, że powinniśmy się przejmować tym, co myślą o nas Erytrejczycy?

  10. Ja już przestałem się przejmować czymkolwiek.

    Polska jest w trudnej sytuacji finansowej i trzeba będzie znowu podnieść wiek emerytalny, jak chcą banki albo wyprzedać majątek państwowy, na co liczą Niemcy. Dlatego Kaczyński chcę zapytać w referendum, czy Polacy są za wyprzedażą majątku państwowego. Jeżeli nie, to będzie realizowany pierwszy wariant, nazwijmy go londyńskim i będzie dalej rządził PiS, a jeżeli tak, to będzie realizowany wariant niemiecki i wtedy Kaczyński odda władzę z honorem zachowując twarz.

    Piński twierdzi, że J.K. i tak zrobił już wszystko najgorsze, co mógł zrobić, a pytania referendalne są retoryczne, ale jest szansa 50%, że Polacy zgodzą się na coś, co Kaczyński już zrobił.

    Podobno sprzedali nas Arabom i ruskim.

    Dopiero teraz w referendum wypowie się naród.

    Erytrejczycy nie muszą znać szczegółów.

  11. Sorry, trochę obok tematu, ale znajomy który często wraca pociągiem z Wa-wy do Skierniewic twierdzi, że ostatni dziwnie ubrani, wytatuowani, czasem zakolczykowani osoboludzie, wysiadają właśnie w Grodzisku Mazowieckim. Sam nie wiem, może więc lepsza byłaby miejscowość przynajmniej o jeden przystanek dalej ?

  12. Przeflancować @Coryllusa to nie będzie łatwa sprawa 😉

  13. Trzeba przeflancować @Coryllusa, żeby nie odróżniał się od reszty społeczeństwa, bo będzie czuł się obco.

    Poza tym walczymy z rasizmem i popieramy kraje rozwijające się!

    https://youtu.be/qe7hqU9BGzY

  14. Popularna i bardzo krótka biografia Zygmunta III Wazy autorstwa Henryka Wisnera wyd. w 1984, wznowiona w 2006; żeby lepiej poznać środowisko, w którym wychował się jeden z naszych najgorszych monarchów polecam biografie kolejnych szwedzkich monarchów, Eryka XIV (szalonego) i Jana III, autorstwa Knuta Carlqvista oraz Feliksa Konecznego „Jan III Waza i misja Possevina”.

  15. To nie jest biografia. Książka Wisnera nie spełnia żadnych standardów. Niech Pani da spokój. Jak Pani może w ogóle tak mówić? Wiedząc jak wyglądają biografie królów szwedzkich wydane po polsku. Nie dziwi Pani, że nie ma analogicznych dzieł po polsku? Co do Chruściela i reszty. To nie są książki naukowe. Ten, pardąsik, fajans nazywa Pani biografią?
    https://allegro.pl/oferta/general-leopold-okulicki-niedzwiadek-12777605529

  16. Cóż, napisał Pan, że nie ma żadnej biografii Zygmunta III, nawet popularnonaukowej, jak więc miałam potraktować takie oświadczenie, skoro jednak coś  na rynku jest. Co to znaczy, że nie spełnia standardów? Ona nie rości sobie pretensji do bycia książką stricte naukową, dlatego nie musi mieć pełnego warsztatu.  Że Polacy nie biorą na warsztat królów szwedzkich? A zna Pan kogoś mówiącego biegle po szwedzku w wersji XVII-wiecznej?  Już staropolszczyzna sprawia nie lada kłopoty. Z tego samego powodu polscy historycy nie studiują litewskich podręczników do historii sprzed I wojny światowej wydawanych i kolportowanych przez Niemów, bo kto zna litewski. Biografie królów szwedzkich autorstwa szwedów tez nie spełniają polskich „standardów” – na końcu mają wybór literatury, ale ani śladu przypisów. Czyta się je przyjemnie, ale mimo wszystko wedle zasad obowiązujących naukowców w naszym kraju, są to tyko prace popularnonaukowe. Co do Okulickiego, to pisali o nim Janusz Kurtyka, Jacek Pawłowicz, Jerzy Krzyżanowski, Andrzej Przemyski (oczywiście ich prace mają rozmaitą wartość). Chruściel  ma dość świeżą biografię autorstwa Andrzeja Kunerta, całkiem niezłą.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.