mar 122024
 

Odkąd pamiętam trzymałem się możliwie daleko od tak zwanych postaw niepokornych. Z podobnych powodów wziąłem dość wcześnie rozwód z twórczością Waldemara Łysiaka, mając lat jeszcze naście. Nikt mnie w życiu nie namówił na przeczytanie linijki nawet o Rafale Gan Ganowiczu i jego wyczynach, choć informacje o nim  docierały do mnie rzecz jasna osmotycznie.

O Sumlińskim mam wyrobione zdanie i nikt mnie do tego autora nigdy nie przekona. Taka postawa niczego nie ułatwia, a wręcz przeszkadza. Ostatnio na spotkaniu we Wrocławiu pewien pan, dobrze zorientowany w różnych tematach, próbował przekonać mnie do prozy Grygucia. Dobrze, że na miejscu byli nasi ludzie, którzy mnie wsparli, bo musiałbym używać wyrazów niecenzuralnych, do tego w klasztorze.

Z wielkim zacięciem za to oddawałem się zawsze jednej pasji – poszukiwaniu nowych sposobów opowiadania o rzeczach dobrze już znanych. I to jest, wyobraźcie sobie, bardzo proste. Opiszę ten proces pewną anegdotą, która ma także wymiar tragiczny.

Pewien kolega był bardzo biegły w muzyce. Samouk, rodzina zwyczajna, skłaniająca się jednak raczej ku patologii niż ambicjom. On mimo niełatwych warunków potrafił grać na wszystkim, wystarczy, że raz usłyszał melodię, zaraz ją odtwarzał na leżącym w pobliżu instrumencie, przeważnie na gitarze, ale mógł też zasiąść przy pianinie. Składano mu najróżniejsze propozycje, a on je raz przyjmował, a raz odrzucał i z tych okazjonalnych ofert jakoś się tam utrzymywał. Niestety, jak to często bywa u ludzi nadzwyczajnie zdolnych, był chory psychicznie. I to się pogłębiało. Tak bardzo, że uniemożliwiało mu granie. Jego aktywność bowiem koncentrowała się na opowiadaniu o tym, co zrobi kiedy już dostanie pieniądze za jakieś tam zlecenie – wyda płytę, wyjedzie gdzieś, będzie żył inaczej. Miało to charakter manii, a ponieważ był to człowiek bardzo lubiany, wszyscy chcieli mu pomóc. On tego jednak nie rozumiał. Myślał, że wszystko jest z nim w porządku, a wszyscy wkoło mają świra. Oczywiście zaczął się leczyć i to dawało jakieś rokowania. Okresowo przebywał w ośrodkach zwanych potocznie Tworkami, choć nie o Tworki w jego wypadku chodziło. Kiedy jednak zbyt długo przebywał poza zakładem, objawy się nasilały, tym bardziej, że odstawiał samowolnie leki. Jedynym ratunkiem wtedy było granie. O ile chciał grać. Znajomi więc namawiali go na muzykowanie, a on grał, jeśli nie przypomniało mu się ile to ważnych zadań musi wykonać. Wtedy opowiadał i opowiadał i opowiadał i nie można go było zatrzymać. Z czasem zaczęło mu się wydawać, że przebywa w innym miejscu niż to było w rzeczywistości. Potem zaczął się chować. Widział coś innego niż reszta i gwałtownie się przy tym upierał. W końcu doszło do wypadków bardzo dramatycznych i należało zrobić coś, żeby go odstawić do zakładu. Ta sytuacja miała jeden plus, swoje pobyty w zakładach wspominał on bardzo dobrze i nigdy nie mówił złego słowa na lekarzy czy personel. Koledzy, kiedy wszyscy wraz z nim i jego rodziną, znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, postanowili to wykorzystać. Powiedzieli mu, że jadą wspólnie na jakiś koncert i on ma się zabrać z nimi. Cały uradowany wskoczył do samochodu i ruszyli. Oczywiście do wariatkowa, gdzie nasz bohater był już wielokrotnie. I gdzie, na tamtym etapie swojego życia, wracać nie chciał, miał bowiem wiele spraw do załatwienia i przeżywał gwałtowną falę buntu. Był bowiem jeszcze bardzo młody. Ośrodek położony był w dużym parku, składał się z kilkunastu oddalonych od siebie pawilonów i robił wrażenie miejsca gdzie można odpocząć po wielkim stresie. Kiedy zaczęli zbliżać się do tego miejsca, okolica wydała się naszemu bohaterowi znajoma i zaczął on zdradzać objawy niepokoju. To zdenerwowało pozostałych, bo nie jest łatwo jechać drogą pełną samochodów z wariatem na pace, który może odwalić każdy numer. Po kilku indagacjach skwitowanych milczeniem załogi, cudownie uzdolniony muzyk szaleniec przycichł i tylko nerwowo się kręcił. Kiedy wjechali do parku rozpogodził się nagle, wykrzyknął, że to jest znane mu miejsce i w zasadzie to nawet lepiej, że nie pojechali na ten zapowiadany koncert. On tu zostaje, bo może spotka Jurka, Zbyszka, Karola i tego czwartego, którego imienia zapomniał. Ma bowiem z nimi do omówienia niesłychanie ważne sprawy dotyczące jego przyszłej kariery. I został. A powiem Wam, że było naprawdę niebezpiecznie.

Z narracjami jest identycznie. Żebyśmy się nie zorientowali, że wiozą nas do wariatów, skąd nie ma już żadnej ucieczki, włącza się narracje lansujące postawy niepokorne. To jest stary numer, ale słabo opisany, albowiem wobec faktu, że spotkamy Jurka, Zbyszka, Karola i tego czwartego, którego imienia nie pamiętamy, ale chyba był to Rafał Gan Ganowicz, blednie wszystko i wszystko traci na znaczeniu. Żadne opisy nie mają znaczenia. Liczy się tylko pozór uczestnictwa. W czym? W jego przypadku była to kariera muzyczna, a w naszym przypadku jest to udział w walkach partyzanckich, działaniach wywrotowych, wielkich bitwach, koniecznie zwycięskich oraz politycznych dogoworach, na których wiedziemy prym, dokonując analiz tak błyskotliwych i uwodzicielskich, że nawet ta pielęgniarka z czwartego piętna, co chodzi w spódnicy do pół uda i pracuje tylko z samymi Alzheimerami raz do nas mrugnęła, przechodząc koło windy.

Żeby nie było, że to wszystko ściema, co dwa miesiące dostajemy widowiskowego bardzo szału i trzeba nas wiązać, co powoduje, iż część obserwujących nasze wariatkowo ludzi uważa, że coś jednak w tych projekcjach jest i może nie są one jeszcze całkiem skazane na leczenie farmakologiczne.

Teraz poważniej: ponieważ nie ma w naszym głupiejewie miejsca na prawdziwą wolność wypowiedzi, czego doświadczaliśmy nie raz i nie dwa, nieuchronnie dochodzimy do wniosku, że owe rzekomo buntownicze narracje podsuwa nam personel szpitala. I on jest odpowiedzialny za wszelkie w nich zmiany, a także za wszelkie uproszczenia, które widzimy i przeciwko którym, próbujemy protestować. Sala jednak buczy, że nie mamy racji, bo to co postulujemy odbiera reszcie zabawę największą – gwarancję uczestnictwa w buncie.

Mamy więc dwa rodzaje dostępnych narracji w naszym zakładzie – medyczną, kiedy to my jesteśmy przedmiotem opisu i szaloną, kiedy to pacjenci próbują opisywać to co widzą i interpretować rzeczy po swojemu. Kiedy w ten obrazek poskrobiemy paznokciem, albo patykiem, okaże się, że to co z daleka wydawało się być szpitalną pidżamą, jest w istocie obozowym pasiakiem. Pan doktor zaś, nie trzyma za plecami strzykawki z penicyliną, a kitel który ma sobie skrywa mundur z dziwnymi wyłogami. To bowiem co widzimy także jest złudzeniem i nie dzieli się na gawędę medyków i gawędę pacjentów. Jest tylko opis tworzony przez nadzorców więzienia i opis, który usiłują stworzyć więźniowie. Na podstawie formatów podsuwanych przez klawiszy rzecz jasna, bo na nic innego ich nie stać i nic innego nie mają. Skąd mi się to nagle wzięło z rana, zapytacie? Przypadek. Na twitterze trafiłem na reklamę książek pisarza o nazwisku Sebastian Reńca, którego wydaje Multibook, Capitalbook i Freedom. Na jednej okładce napisane było – Doskonała lektura. Waldemar Łysiak.

Jak wiemy Pan Łysiak nie wstępuje publicznie od pięciu przynajmniej dekad, ostatnio udziela się mało także na niwie literatury, a wczoraj czy przedwczoraj skończył 80 lat. Trzeba mieć więc, jak sądzę, nie lada chody, żeby wybłagać u niego zgodę na napisanie takiego zdania na okładce. Aż boję się myśleć ile papierosów wzięli za to sanitariusze. Pan Reńca nie bierze jeńca, że tak sobie tu zrymuję, obrabia tematy naprawdę poważne. Jak nie żołnierze wyklęci to komiks „Dziewięciu z Wujka”, albo eseje o swoich ulubionych autorach, takich jak Krzysztof Kąkolewski, na przykład. Do tego dochodzi bezkompromisowa i gwałtowna w wyrazie grafika okładek. Pan Reńca jest autorem uznanym i znanym, ale nie na naszym piętrze i nie na naszym oddziale. On w ogóle działa w sąsiednim pawilonie. Ja się o jego istnieniu dowiedziałem dzisiaj. A i tak przeszedłbym koło niego obojętnie, gdyby nie sposób w jaki zaprezentowano jego twórczość, a dokonano tego słowami:

Zwracam uwagę i zachęcam szanowne towarzystwo do obserwacji profilu wspaniałego pisarza i publicysty Sebastiana Reńcy, który napisał parę znakomitych książek. Ostrzegam tylko i uprzedzam, że czerwonych to on za bardzo nie lubi.

Na końcu była oczywiście kokieteryjna emotka. Sami więc widzicie, że nie mogłem tego ominąć, choć niewiele brakowało. Na profil pana Reńcy oczywiście nie zajrzałem, ale postanowiłem kupić sobie jedną z jego książek. I już drżę na samą myśl o tym, co tam znajdę. Jest to dzieło wydane w roku 2012, które nosi tytuł „Skrzypek, jeden  pokolenia niepokornych”. Pozycja ta liczy sobie ponad 400 stron. Jej opis wygląda następująco:

Reportaż historyczny o Sławomirze Skrzypku, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. Opowieść dotyczy przede wszystkim lat 80. Autor skupia się w niej nie tylko na samym bohaterze, ale również pokoleniu ludzi urodzonych w latach 60., którzy dwie dekady później działali w opozycji antysystemowej, za co byli niejednokrotnie szykanowani, zamykani do więzień czy wyrzucani z uczelni.

Sami widzicie, że nie można tego ominąć. Was jednak zachęcam także do przeczytania innych książek Sebastiana Reńcy, na pewno znajdziecie tam wiele ciekawych i nieznanych wątków, a także wiele emocji, które pozwolą się Wam przenieść w światy kreowane przez autora, gdzie – jak napisano na jednej z okładek – rzeczywistość miesza się z fikcją.

Na dziś to tyle.

Teraz jeszcze ogłoszenia. Dodam tylko, że mamy już komplet wykładowców

W kwietniu – 12 – odbędzie się pierwsze spotkanie z cyklu „Wieczory w katakumbach”, miejsce spotkania – pałac w Ojrzanowie. Gościem będzie Piotr Naimski. Na spotkanie wchodzą tylko ci, którzy zapisali się na listę. Impreza ma charakter prywatny i nikt poza zapisanymi na liście nie jest na nią zaproszony.

IX konferencja LUL Odbędzie się, zgodnie z zapowiedzią, w hotelu Polonia w Krakowie. Termin 8 czerwca tego roku. Ilość miejsc ograniczona do 50, bo sala jest mała. Wpłata – 380 zł od osoby. Jeśli chodzi o prelegentów mogę powiedzieć tyle, że na pewno będzie prof. Andrzej Nowak. Tytuł wykładu poda nam później.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-9-konferencji-lul/

Prócz prof. Nowaka potwierdzili swój udział: Piotr Kalinowski, czyli nasz kolega Pioter, który wygłosi wykład pod tytułem „Zaginione imperia”, kolejnym wykładowcą będzie Piotr Grudziecki, czyli nasz kolega Grudeq, który wygłosi wykład pod tytulem „Prawo spadkowe”. Sorry querty, ale z nimi o tym rozmawiałem już rok temu. Kolejnym wykładowcą na konferencji w Krakowie będzie prof. Ewa Luchter-Wasylewska, która wygłosi wykład „Enzymy – niezwykle biokatalizatory”. Wczoraj swój udział potwierdził dr Adam Witek, który wygłosi wykład pod tytułem „Kto się boi CO2 ? Albo co ma laser (molekularny ) do wiatraka”. Ostatnim wykładowcą będzie pan Michał Chlipała z Collegium Medicum UJ, który wystąpi z prelekcją zatytułowaną „Historia ewakuacji medycznej z pola walki”.

W dniach 6-7 lipca 2024 odbędą się Targi Książki i Sztuki. Tym razem w pałacu w Ojrzanowie.

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w dniach 10-11 sierpnia będziemy z Hubertem na festiwalu Vivat Waza w Gniewie. To duża impreza a my będziemy mieć tam spotkania autorskie w związku z książką „Gniew. Bitwa Wazów” oraz kolejną – „Porwanie królewicza Jana Kazimierza”. Dostaniemy też stragan w rynku, gdzie wystawimy nasz towar – książki i ilustracje, a także koszulki.

Wizyta we Wrocławiu zaowocowała tym, że znalazło się tam trochę egzemplarzy Wspomnień księdza Bliźnińskiego. Ja zaś odnalazłem jeszcze 6 egz. III tomu Baśni polskich i 3 egzemplarze książki amerykańskiej. Sprzedaję drogo, bo potrzebuję forsy. Nie ma przymusu kupowania, to tylko oferta.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/waclaw-blizinski-wspomnienia-mojego-zycia-i-pracy/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-tom-iii-wielki-powrot/

  19 komentarzy do “O lansowaniu postaw niepokornych”

  1. Wiesz, że pod poprzednią notką 48 komentarzy z całkowitej liczby 55 komentarzy związanych jest z niepokornym żołnierzem wolności  😉

  2. Dzień dobry. W sumie trudno się nie zgodzić, choć ja mam pewne swoje spostrzeżenia. Porównywanie sytuacji, w której się znaleźliśmy do szpitala psychiatrycznego ma sens o tyle, że naprowadza nas na ważny obszar przyczynowy, że tak to nazwę, jakim jest psychika. I ta indywidualna i ta zbiorowa, która niewątpliwie istnieje, jako wypadkowa jednostkowych. Widziałem kiedyś niezłą sztukę w teatrze tv – angielską oczywiście – o kobiecie granej przez Martę Lipińską, której zdawało się, że otoczenie dybie na jej życie, zdrowie i majątek. Ponieważ widzimy to, co nam pokazuje narrator – solidaryzujemy się z bohaterką. Ale jakoś tak w połowie sztuki akcenty się zmieniają i na koniec widzimy, że to ona jest chora psychicznie, a otoczenie odgrywa różne scenki, żeby to przed nią ukryć i jakoś jej ulżyć. Ona nie jest aż tak chora, żeby to do niej w końcu nie dotarło i to jest jej dramat. Istnieje jedna zasada tak zwanego zdrowego rozsądku. Jest to mianowicie zdolność do codziennego zadawania sobie pytania – czy ja aby nie wariuję? należy to rozszerzyć i zapytać siebie – a może ja już zwariowałem i jestem w wariatkowie? Choroby psychiczne nie są dwustanowe wbrew powszechnemu mniemaniu. To znaczy – zdrowych nie ma… Każdy nosi w sobie zalążki takiej choroby i odpowiednie warunki – je uaktywniają. U jednych słabo, u innych mocniej. I tak powstaje hierarchia w naszym zakładzie. Nie wolno zakładać, że personel jest zdrowy. On jest tylko mniej chory, albo inaczej. No i są jeszcze funkcyjni spośród pacjentów. Wyłania się z tego obraz piramidy (gdzieś to już było…) A kto ma trochę choć instynktu samozachowawczego, zada sobie pytanie; no a ja, to gdzie na tej piramidzie jestem?

  3. Dlatego właśnie zamieniłem szpital na obóz. Przedostatnia demaskacja chroniąca personel będzie taka – ha, ha, chłopaki, jesteśmy w wariatkowie, musicie brać leki. Tymczasem będzie to więzienie o zaostrzonym rygorze.

  4. – no właśnie. Te instytucje są do siebie podobne – w obu jest się pod przymusem. A uzasadnienie… Cóż, bywa, że nie jest potrzebne. Pozostaje się modlić, by znowu ktoś nas „wyzwolił z mocy faraona”.

  5. Choroby psychiczne nie są dwustanowe wbrew powszechnemu mniemaniu

    Czy chodziło Panu o to, że dysfunkcje występują w postaci spektrum zaburzeń, które dodatkowo podlega dynamicznym przemianom? Polecam zapoznać się z pojęciem psychodiagnoza w psychologii klinicznej. Młode dziewuchy na studiach, szyksy, łapią w mig te rzeczy i potem zarabiają niezłe pieniądze. Pacjentów nie zabraknie. Już o to troszczy się – wg psychologów – nasz godny pożałowania system edukacji, media, wychowanie w rodzinie i Kościół.

  6. Dramat w sztuce polegał wg mnie na tym, że otoczenie uprawiało wobec bohaterki gaslighting wzmacniając dysocjację poprzez dysonans poznawczy.

    Otóż moim zdaniem rdzeń psychologii i zdrowia psychicznego to spójność emocji i woli człowieka. Rodzina, środowisko, szkoła i Kościół uderzając konsekwentnie w to połączenie (emocji i woli) powodują utratę poczucia celu i tożsamości, natomiast wola pozbawiona celu, którego dostarczają emocje doprowadza prędzej czy później do tragedii, okaleczenia, choroby lub śmierci.

    To tak w skrócie refleksją o tym, czym zajmuje się psychologia.

  7. ciekawe co by w temacie powiedziała p. Tokarczuk,  pracowała trochę w jakiejś takiej służbie  zdrowia, może opowiedziałaby o swoich doświadczeniach empirycznych jakich doznała w tej psychiatrycznej placówce

  8. Marta Lipińska zadebiutowała w filmie o Leninie. Ps. logiczne jest, że powinniśmy zacząć czcić Lenina, ponieważ był cholernie skuteczny w walce przeciwko Rosji, to tak na marginesie, ale aż odechciewa się jeść popcornu przed telewizorem, kiedy ktoś pisze, że oglądał, jak rodzina stosuje przemoc psychiczną wobec starszej kobiety i stwierdza, że należało się jej, bo i tak była głupia. Świadczy to o głębokiej nieznajomości zagadnienia. Reżyser puszcza oko do inteligentnego odbiorcy daremnie.

  9. Gaslighting. Najokrutniejsza i najbardziej wyrafinowana forma przemocy. Używają jej psychopaci i narcyzi – osoby z zaburzeniami osobowości wiązki B (zaburzeniami dramatyczno-niekonsekwentnymi). W Polsce 25% populacji wykazuje zaburzenia osobowości oraz zdecydowana większość osób wysoko funkcjonujących, dobrze zarabiających i na wysokich stanowiskach. 

    https://youtu.be/cxOg6buqywE?si=WkTspAtXANykI7cT

  10. – Ten jest bardziej niepokorny od tego.  A tamten jest tak niepokorny, że go z YouTube wyrzucili!

    – No, no… z YouTube mówisz pan, czyli praktycznie on już jest wyklęty!

  11. Wszyscy jesteście poddawani gaslightingowi i nie zdajecie sobie z tego sprawy.

    Dzisiaj Niemcy przyprowadzili do mnie do pracy bardzo ładną dziewczynkę 14-letnią o pięknych, dużych, brązowych oczach. Mieszka koło Magdeburga, ale pochodzi z Iranu, dokładnie z Teheranu, chce zostać w przyszłości architektem i ma u nas praktyki szkolne dla ósmych klas.

    Nie wiem, czy słyszeliście o skandalu po tym, jak kilkanaście dni temu wybrano miss Germany 2024? Została nią 39-letnia Iranka Apameh Schönauer, pochodząca z Teheranu i jest architektem. Rozmawiałem z nią na ten temat i o innych sprawach też, bo jest w wieku mojej córki. Powiedzmy, że zaopiekowałem się dziewczyną.

    Uważam, że kryterium piękna jest subiektywne i osobiście nie mam nic przeciwko temu, że ta osoba wygrała konkurs miss Niemiec 2024:

    https://images.app.goo.gl/gXWPYiAyjCDaK2wf6

  12. Dziewczyna – praktykantka jest atrakcyjna i gdyby aktualna miss Germany była chociaż w połowie tak piękna jak ona, to żadnego skandalu by nie było i w ogóle nie było by tematu.

    Ponadto, gdyby potraktować obie panie z Teheranu, 39-latkę i 14-latkę wspólnie jako jeden prezent dla ludzkości od Boga i niebios, to było by w 100% w porządku.

    Kto patrzy przez pryzmat duszy na żywe i realnie istniejące piękno, ten nigdy nie da się złamać ani przekonać, że to co widzi jest złudzeniem, jest umowne lub subiektywne. W sposób niewzruszony i samodzielnie doświadcza wtedy bezpośrednio prawdy, realności i normalności bez żadnych wskazań, ani potrzeby potwierdzenia z zewnątrz.

  13. Jeżeli w realu najlepiej radzą sobie psychopaci, to próba oddziaływania na rzeczywistość będzie zawsze drogą pod prąd, na przekór, wbrew ustawkom i pułapkom, inaczej mówiąc, Somosierra po prostu 😉

  14. Psychopaci najlepiej sobie radzą, ponieważ tzw. normalni ludzie śmieją się z Leonarda Pietraszaka w Vabank I, a potem posłusznie poddają się zwierzchnictwu psychopatów w pracy i w życiu. Czy normalni rzeczywiście są normalni i względem jakich kryteriów jest ta normalność oceniana?

    Ja akurat współczuję Pietraszakowi w jego sytuacji.

  15. Psychologia to jest nauka, która dowodzi, że człowiek nie zachowuje się racjonalnie i wyjaśnia te mechanizmy. Z tego powodu niektórzy kwestionują naukowość psychologii.

  16. Psychologia zaczyna się tam, gdzie kończy się racjonalność. Niektórzy twierdzą, że wojsko i jest w tym sporo racji. Każdy z nas bawił się w dzieciństwie żołnierzami (nomen omen).

    Ostatnio widziałem dziecko czteroletnie w lesie z ojcem i pierwszy odruch dziecka to było podjęcie z ziemi patyka, a potem dziecko rozglądało się, w co przyp*** oczywiście najlepiej przyp*** w coś żywego.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.