wrz 242017
 

Odkąd pamiętam mam zawsze wokół siebie życzliwych ludzi, którzy chcą dla mnie samego czynić dobro, w dodatku w najszczerszych intencjach. Interesuje ich tylko i wyłącznie to, bym się wzbogacał duchowo i doskonalił. Tak było, jest i jak przypuszczam będzie. Wyjątkiem były te momenty, kiedy urywałem się ze sznurka i szedłem w miasto, albo miałem jakieś dłuższe przerwy w życiorysie związane z imprezowaniem. Wtedy życzliwi ludzie mówili – o, z niego już nic nie będzie. Byli to ci sami ludzie, którzy wcześniej próbowali udoskonalać moje działania, dodam dla ułatwienia. Tak więc, z grubsza rzecz ujmując, toczyło się moje życie – od wysłuchiwania dobrych rad, do lekceważącej obojętności, a nawet pogardy ze strony bliźnich. Wiem, że wielu ludzi ma podobne doświadczenia, a więc się tym przesadnie nie ekscytuje. Jak wiecie zawodowo zajmuję się pisaniem. Jest to w dodatku tak szczęśliwa okoliczność, że nie muszę już pisać dla nikogo i nie muszę się troszczyć o niczyje opinie. Piszę dla siebie i robię co chce. To jest zdaje się ta mityczna wolność twórcy. Koszta jej są ogromne i sądzę, że będą rosły, ale powiem Wam, że nie zamieniłbym się z nikim na żadne puchowe piernaty, dom ze złotym basenem i oszkloną windę. Mam to w nosie. Wolność wyrażania swoich poglądów w formach, jakie uznam za słuszne jest największą wartością i nic nie może się z nią równać.

Jak również wiecie mam za sobą wiele poważnych i ciężkich doświadczeń warsztatowych, a ponieważ od dłuższego czasu interesuje mnie tylko pisanie, traktuję te doświadczenia serio, choć osobom postronnym one mogą się wydawać niepoważne. Czego one dotyczą? Sprzedaży tekstów głównie. Jak pamiętacie, a może nie, przez długie lata żyłem w ten sposób, że wysyłałem do różnych redakcji gotowe teksty. Pisałem ich najpierw bardzo dużo, na tematy, które wydawały mi się ciekawe i rozsyłałem mailem, albo niosłem osobiście. Czasem polecano mnie w jakimś miejscu, ale było to doprawdy rzadkością i zdarzyło się może ze dwa razy. Nie jest łatwo obcemu, nieznanemu autorowi sprzedać tekst w redakcji, która płaci tylko swoim i tylko za zlecone. No, ale jakoś się udawało. Z tego doświadczenia wziąłem podstawową zasadę rządzącą moim życiem i biznesem. Brzmi ona – w sposób wiążący oceniać tekst może tylko ta osoba, która decyduje o dystrybucji. Koniec, kropka. Reszta ma siedzieć cicho i słuchać. Dlaczego tak? Bo tylko ta osoba ryzykuje naprawdę. Reszta chcę się bawić w fikcję, czyli w budowanie sztucznych hierarchii wartości, które w realnym świecie nie istnieją. To jest nawyk uniwersytecki, a co za tym idzie z istoty nieważny. Teraz kolejna zasada. Kto może budować hierarchię jakości? Tylko ten, kto potrafi potem taką hierarchię obronić. A jak wygląda ta obrona? Wiemy to już z punktu pierwszego – ona polega na sprzedaży i promocji tekstów, za pomocą samej tylko emanacji siły płynącej z palców i oczu. Wiem to wszystko z całą pewnością, albowiem podjąłem w życiu taką ilość głupich i nieprzemyślanych decyzji, że nikt nie może się ze mną równać.

Nasze przedsiębiorstwo zorganizowane jest na powyższych zasadach, które są zdrowe. Poznajemy to po tym, że ja nigdy nie zgłaszam do nikogo pretensji o nic, a czynię to albowiem decyzję podejmuję sam. Ktoś może mnie oczywiście zasugerować, albo przekonać, ale to nie zmienia faktu, że decyzję podejmuję ja i ja za nią odpowiadam.

Teraz pora na omówienie niezdrowych zasad. Otóż ludzie zabierają się zwykle do oceny tekstów poprzez porównanie ich z innymi tekstami. To jest działanie bezsensowne, bo ono tworzy tylko pomieszanie hierarchii, ktoś na przykład, kojarzy coś z czymś innym na zasadzie podobieństw w brzmieniu słów, a innemu przypomni się, że w tym i w tamtym opowiadaniu była trumna i one przez to są podobne. W ten sposób omawia się lektury na języku polskim w szkole, a także na uniwersytecie. Metoda ta ma same wady, ale daje duże pole manewru ludziom zarządzającym rynkiem. Rynki zaś, o czym nigdy nie możemy zapominać są globalne. My, pisząc po polsku i czytając po polsku nie jesteśmy uczestnikami rynku literatury i treści głębokich, bo ten istnieje dziś tylko w języku angielskim. My jesteśmy uczestnikami rynku chamskiej propagandy, a przez to w tekstach pisanych po polsku najważniejsza jest treść i intryga. Ona musi być sformatowana tak, by zgrywać się z trendami globalnymi na tym rynku. Jeśli po takiej konstatacji na scenę wchodzi młodzieniec i wygłasza tyradę na temat jakości prozy Olgi Tokarczuk, która z jakichś przyczyn wydaje mu się lepsza niż proza Magdaleny Tulli, to jest ów pan idiotą, albo nasłanym prestidigitatorem, który ma przekonać tak zwaną myślącą część społeczeństwa, że ich dusze są dla kogoś coś warte i dyskusja o literaturze w języku polskim to jest jednak dyskusja o jakości i prawdzie. Nie jest. Wszyscy to wiemy.

Po co formatuje się rynki globalne wszyscy wiemy – żeby ułatwić maksymalnie dystrybucję. Jeśli idzie o nasz rynek wszystko jest jasne – wartościowe są tylko te książki i opowiadania, które traktują o homoseksualistach, żydach i złym Kościele. Reszta nie ma szans na zdobycie czytelnika, bo ten czytelnik nawet nie wie czym miałby się tam ekscytować. Wymienione treści są ważne, ponieważ zdecydował o tym ktoś, kto zarządza kanałem dystrybucji. I tu dochodzimy do początku naszych rozważań – dyskusja o jakości ma sens wtedy jedynie kiedy mamy do dyspozycji niezależny kanał dystrybucji. Czy mamy taki kanał? Tak mamy, jest nim ten blog oraz portal Szkoła nawigatorów. Czy może się on równać z globalnymi kanałami dystrybucji? W żaden sposób. Nasz kanał jest wąski, niedrożny i leży na obrzeżach rynku. Jest jednak jedna szczęśliwa okoliczność, która podnosi jego rangę. Żeby rynek propagandy globalnej mógł działać, musi być bezwzględnie wiarygodny. To zaś osiąga się na dwa sposoby – poprzez pranie mózgów dzieciom i poprzez kreowanie autorytetów. Rynek globalnej propagandy więc ma do dyspozycji niewielkie tylko spektrum ludzkiego życia, które wiąże się z młodzieńczym entuzjazmem, a jeśli ten minie, łączy się z terrorem środowiskowym, któremu poddany jest odbiorca. W innych przypadkach rynek propagandy staje się mową trawą dla frajerów. Wszystko bowiem ma swoje ograniczenia. Ponieważ większość ludzkiego życia, to czas rozczarowań i goryczy, pojawia się popyt na treści inne niż te istotne dla globalnego rynku propagandy. Takie na przykład jak te promowane na tym blogu. Dochodzi czasem do sytuacji kuriozalnych i one, mam wrażenie będą narastać, kiedy to samo milczenie na temat treści innych niż istotne na rynku globalnej propagandy, będzie dla nich nie do zniesienia. No, ale centralnie dystrybuowana propaganda, dla której podstawową wartością jest wolność jednostki nie może zmienić zasad przez siebie wprowadzonych. Będą więc wymownie milczeć popierdując z cicha, że tak tu zacytuję nieśmiertelną frazę Edwarda Redlińskiego.

Jak wiecie nasz kłopot podstawowy to promocja, ta bowiem nie może się odbywać przez milczenie, choćby nie wiem jak wyniosłe, naszych wrogów. Ona musi przybierać inne jakieś formy. Ja w tej kwestii robię co mogę, ale ponieważ mam poważne ograniczenia wiele ponadto, co zrobiłem do tej pory uczynić nie mogę i nie potrafię. Poza tym moja misja polega na pisaniu książek, bez których całe to przedsięwzięcie nie ma sensu. Jeśli więc podejmuję jakieś działania, na przykład zmieniam nieco formułę bloga, wprowadzając tu fragmenty powieści, albo inne jakieś formy, to chciałbym być dobrze rozumiany. Ja wiem, że wielu kolegów ma za sobą nieudane w sensie rynkowym doświadczenia z beletrystyką i ma też za sobą coś, co oni uważają za przemyślenia poważne, a co w istocie jest pomieszaniem hierarchii. Uważają oni, że mają prawdo do ocen tego co się tu, w formach beletrystycznych ukazuje. Chciałbym, żebyśmy wszyscy, ze względu na cel naszej misji a także na zagrożenia, jakie są dookoła, zachowywali się poważnie. To co koledzy uważają za beletrystykę i w czym chcą lub chcieli kiedyś zaistnieć, jest jedynie niszową próbą odwrócenia trendów w naszym kawałku rynku propagandy. I nie ma sensu z istoty. Ja oczywiście jestem za tym, by oni umieszczali swoje teksty w portalu SN, ale mówię jasno – nie mam możliwości, żeby to sprzedać, a więc rzecz ma wymiar rozrywkowy i ważna jest tylko wtedy kiedy zostanie zaakceptowana przez osobę decydującą o dystrybucji treści na tym obszarze czyli przeze mnie. Ja zaś póki co akceptuję wszystko i wszystkich.

Niepoważne jest moim zdaniem wszczynanie dyskusji wokół treści beletrystycznych, czy to moich czy innych i ocenianie ich według zasad przyjętych na lekcjach języka polskiego. Naszym celem nie jest zbudowanie miniagory z własną hierarchią, a następnie przebranie się w jakieś fajne ciuchy i szpanowanie przed dziewczętami. Ten cel jest inny, jest nim zorganizowanie własnego, niezależnego kanału dystrybucji. Czyli dotarcie do jak największej liczby nowych odbiorców lansowanych tu treści oraz przekonanie ich, by zostali tu na długo, a może na zawsze. Jeśli ktoś ma jakieś twórcze propozycje w tym zakresie i jeśli potrafi podjąć ryzyko, by je zrealizować, to ja kogoś takiego chętnie posłucham. Jeśli zaś ktoś chce mi powiedzieć, że moja beletrystyka, zaprezentowana tu ostatnio w trzech odcinkach jest gorsza od czegoś tam, lub lepsza od czegoś tam, mam do niego tylko jedno pytanie – bracie, jaką część nakładu zalegającego mój magazyn zamierzasz wykupić? To wszystko na dziś. Dziękuję za uwagę.

Jak pewnie już wszyscy wiedzą okoliczności zmuszają mnie do ogłoszenia tutaj pokornej prośby o wsparcie tego bloga. Jeśli ktoś uzna, że moja ośmioletnia, jakże intensywna działalność, warta jest jakiegoś zaangażowania, ponad wpisanie komentarza pod tekstem, będę mu nieskończenie wdzięczny za pomoc.

Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim, 

ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki

PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

PKOPPLPWXXX

Podaję też konto na pay palu:

gabrielmaciejewski@wp.pl

Teraz inne ogłoszenia.

Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2

  36 komentarzy do “O ocenie słowa pisanego”

  1. Brawo i tak trzymać. Nie każdy ma możliwość promocji swojej książki w Gościu Niedzielnym i polecanie jej w dzisiejszą niedziele z ambon jak Paweł Lisicki.

  2. Z ambon polecają książkę rozwodnika? Nieźle. A ja tu ostatnio napisałem tekst przeciwko metaforom, a potem tekst metaforyczny. Od razu nalazło się troli, żeby mi powiedzieć, że to jest panie tego niekonsekwencja i tak nie można…Lisicki jest rozumiem konsekwentny do bólu….

  3. z naszej niestety tak, jakaś o Lutrze

  4. Bardzo dziękuję Autorowi za szybkie „ogarnięcie tematu”. Od niektórych wpisów bolały zęby.

  5. Ciekawe czy film Brauna o Lutrze też znajdzie szpaltę w GN?

  6. przeczytałem Socjalizm. Czuję niedosyt!

  7. Musisz poczekać albowiem nawet jeśli ja to skończę zaraz to i tak musimy poczekać na Tomka, który ma narysować obrazki. Teraz nie może tego zrobić, bo ma inne zatrudnienia

  8. Tylko anioły są cierpliwsze od informatyków. Poczekam

  9. Witam gospodarza i czytelników. Ja jako skromny czytelnik, niegdy nie udzielałem się na forum, ale pomyślałem, że to może zainteresować gospodarza i komentujących tutaj. Dzisiaj przeglądając lokalny portal kielecki, natrafiłem na ogłoszenie spotkania, promującego książke o Stefanie Żeromskim. Podaje linka dla zainteresowanych: http://em.kielce.pl/kalendarz-wydarzen/promocja-ksiazki-manipulacje-i-tajemnice-zagadki-poznej-biografii-stefana-zeromskiego.

    Pozdrawiam serdecznie.

  10. U nas było jaki to alkoholizm jest zły. Argumenty w stylu Szlachta przehulała I RP.

  11. Nawet św. JPII zaakceptował narrację Kołłątajowską. Niestety. Tak to się będzie kręcić.

  12. Skoro ostatnio stwierdziliśmy, ze jest, jak bylo, tylko w innych dekoracjach nieco, czyli kontynuacja gazety Prawda, poprzez Trybune Ludu do Gazety Wyborczej, a obecne Wiadomosci w TVP, to taki Dziennik Telewizyjny z czasów niedawnych, ktore mialy minac, to te miejsca, ktore mamy, tutaj, to naprawdę jedyne, ktore sa wolne i niezależne i co najwazniejsze, da sie je czytac i pomyśleć.

  13. i należy wyrażnie powiedzieć, że rywalizacja na rynku to walka o kasę i stan jest taki:

    – produkty są,

    – dystrybucja jest ale nie tak skuteczna jak byśmy sobie zyczyli,

    zatem, punkt ciężkości to reklama/marketing/… struktura dystrybucji wg niezależnych form i sposobów,

  14. jednym z elementów jest 'wcśnięcie’ tego o czym piszesz do struktur/środowisk w których funkcjonujemy; powinno się udać:

    http://www.niepokonani2012.pl/wp-content/uploads/2017/08/Wstępny-program-Jubileuszu-5-o-lecia-SN2012.pdf

    jak to rozegrać? jak technicznie? innymi słowy jak SN 'wcisnąć’ ze wskazaniami, że warto?

  15. doznałem/doznaję socjalizmu, czuję wstręt;- to żartobliwie

  16. Lisicki jest konsekwentny do bólu. Ale nie w kwestii małżeństwa…

  17. Wraz z rozwojem kanału dystrybucji, staje się on coraz większy i bardziej zauważalny. To powoduje reakcję starszych i mądrzejszych. Zastanawiam się jak uniknąć kolapsu czy też innego uderzenia asteroidy. Gdyby w każdym powiecie był taki Coryllus zajmujący się innymi branżami… .

  18. Wladyslaw Gomulka twierdzil ze I Rzeczpospolita zgubila szlachta, II Rzeczpospolita burzuazja a Polske Ludowa doprowadzi do upadku klasa robotnicza.

    Ale Polska Ludowa (w sensie: socjalistyczna) wcale nie upadla. Zostaly pozmieniane tylko szyldy, dodano troche swiecidelek zeby wzrok i uwaga ludu mialy sie czym zajac. I nie zrobili tego wcale  robotnicy.

  19. Patrze na biogram Lisickiego na Wiki, czytam tytuły jego książek i już mnie skręca z nudów. Ile to razy można i od której tym razem strony pisać o pewnych rzeczach.   Ciekawe, czy w książce „Kto zabił Jezusa” pada na końcu odpowiedź. Pewnie jej zadaniem jest, że „pojadę” Michalkiewiczem – stopniowe zdejmowanie odpowiedzialności za śmierć Jezusa  z Żydów.

  20. Niezależność, to jest to!

  21. Szkoda tylko że takie zwierzę nie istnieje

  22. >większość ludzkiego życia, to czas rozczarowań i goryczy…
    Im większe oczekiwania tym większa gorycz rozczarowania. A oczekiwania rozbudzały dawniej poezja i literatura. Dziś to domena mediów.

    Poetka kontra satyryk o rozczarowaniu

  23. Bystry, choć  pozbawiony talentu twórca często potrafi symulować intelekt i talent. Może kiedyś gnioty były łatwiej rozpoznawalne niż dziś.

  24. Annasz i Kajfasz rozpoczęli pojmanie Jezusa po zmierzchu i to już było pierwsze złamaniem prawa. A tych złamań prawa było kilka.

  25. W antologii „Bard Polski” z 1910 roku ta poetessa nie była jedyną „dumnie w trumnie”.

    Co do mnie — ja zostawiam maleńką tu drużbę
    Tych, co mogii pokochać serce moje dumne;
    Znać, że srogą spełniłem, twardą Bożą służbę
    I zgodziłem się tu mieć — niepłakaną trumnę.
    J. Słowacki

    Zaś śmiech ich boli — jakby nad twą trumną
    Ktoś parsknąi śmiechem i zelżył twą dumną
    C. Jankowski

    Choćbyś tytanów myśli miała dumne,
    I tą moc, która śmiertelnego trwoży,
    Bezsilna padniesz, kiedy wyrok boży
    Każe ci wybrać: miłość albo trumnę.
    W. Gomulicki

    Prometeuszów plemię harde, dumne!
    On — głaz swój w górę wytacza bez końca,
    Rachując wieki kładące się w trumnę
    F. Nowicki

    „Ból olbrzymów powala do trumny.“
    Zadrżał chłopiec, łza w oku się zwija,
    Ale nagle wzrok strzelił mu dumny.
    M. Ilnicka

    Gdy umrą, chciałbym czuć, że w poprzek czarnej trumny
    Twoje się włosy blond rzuciły falą w pył;
    Że uśmiech twoich ust, ten uśmiech taki dumny,
    M. M. Poznański

    Skarbie nasz! naród z ciebie możny był i dumny;
    Mieliśmy z darów twoich kolebki i trumny.
    W. Wysocki

    Na mych piersiach widmo siada zimne, tchnące trumną,
    I usypia moją duszę gorącą i dumną,
    Or-ot (A. Oppman)

    Widziałem siebie w czarnej granitowej trumnie,
    Którą jasność piorunu tragicznie oświeca…
    W sinem świetle błyskawic skąpane me lica
    Uśmiechają się zimno, szyderczo i dumnie…
    W. Wolski

  26. Nie, nie szkoda, bo inaczej Ewangelia musiałby przyznać rację Nietschemu. Ale za to istnieje bakteria „względna niezależność”.

  27. Cóż z tego? Ewangelia nie mówi, że Jezusa zabili Żydzi. Jezusa-Boga zabili ludzie.

  28. No niestety tak jest jak Waść piszesz.

  29. Znów niestety.

  30. To do Pana Magazyniera z 12:38.

  31. Jacy prorocy, wszystko o pilotach boeingów.

  32. >Rynki zaś, o czym nigdy nie możemy zapominać są globalne. My, pisząc po polsku i czytając po polsku nie jesteśmy uczestnikami rynku literatury i treści głębokich, bo ten istnieje dziś tylko w języku angielskim.
    >My jesteśmy uczestnikami rynku chamskiej propagandy, … . Ona musi być sformatowana tak, by zgrywać się z trendami globalnymi na tym rynku.
    >nasz rynek wszystko jest jasne – wartościowe są tylko te książki i opowiadania, które traktują o homoseksualistach, żydach i złym Kościele. Reszta nie ma szans na zdobycie czytelnika, bo ten czytelnik nawet nie wie czym miałby się tam ekscytować. Wymienione treści są ważne, ponieważ zdecydował o tym ktoś, kto zarządza kanałem dystrybucji.

    Dziękuje za informacje.

  33. Mnie się wydaje, że takie mainstreamowe wydawnictwa jak na przykład Bloomsbury Publishing to jedno z wielu wydawnictw anglo-saskiej propagandowej cytadeli, gdzie wielu Żydów o angielsko-brzmiących  nazwiskach e.g. Hobsbawm podobnie jak Mendelson regularnie wydają książki, które jak najbardziej muszą i są po linii agendy Zachodu. Kuszący tytuł i okładka a w środku dawka propagandy tudzież dementowanie niewygodnych pogłosek, prawd i wrogich demaskatorów.

  34. by the way Hobsbawm to córka rzekomo najlepszego brytyjskiego historyka marksizmu. Oczywiście ładnie powiedziane – historyka, gdzieżby tam praktykował?
    W Polsce tego zagrożenia nie widzicie, bo zostały same komunistyczne żydowskie szumowiny, którymi może zainteresuje się jedynie Putin. Na propozycje prosto z Londynu zapewne też są otwarci.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.