sty 022024
 

Pioter, posługując się cytatem z tekstu źródłowego, poruszył dziś szalenie istotny temat – czym jest wykształcenie i po co się je zdobywa?

Każdy sobie może przeczytać, ale z grubsza zarysuję o co chodzi. Oto gockie elity, stworzyły system edukacji dla osób dorosłych, który pomógł im konkurować z elitami rzymskimi. Zwieńczeniem tego procesu było czterdziestoletnie panowanie w Dacji władcy imieniem Koryllus. Nie doszukujmy się tu żadnych analogii, żeby nie popaść w zgubną pychę. Chodzi o to, że poznając założenia i podstawy programu w jakim wychowywano rzymskie elity, Goci stali się – bez wiedzy i zgody tych elit – ich częścią. Stąd do opanowania Rzymu był już tylko krok. I naprawdę nie trzeba było go stawiać od razu, można było poczekać. Historia ta jest przestrogą dla wszystkich tych, którym się zdaje, że jakaś niewychowana dzicz, która niczego nie rozumie może pokonać zorganizowane państwo, które przechodzi jakiś kryzys. Takie sytuacje się nie zdarzają, ale bywają tak malowane przez propagandę lub autorów-idiotów.

Cóż to więc jest solidne wykształcenie? Jest to zestaw tekstów i umiejętności, które należy poznać, by zrozumieć jak działa imperium. No i by służyć potem temu imperium lub je zwalczać. Innych sensów wykształcenie nie ma. Zwróćmy teraz uwagę, że wieki po upadku Rzymu cały czas funkcjonowało określnie – wykształcenie klasyczne, choć żadnego imperium rzymskiego już nie było. A może było? No właśnie…

Jeśli nie ma imperium wykształcenie jest zbędne. Można łazić po polach, paść owce i myśleć o niebieskich migdałach. Można też ćwiczyć się w walce i czekać, aż ktoś złoży nam jakąś propozycję. Prawie zawsze będzie to wysłannik imperium lub organizacji posiadającej ambicje imperialne. Propozycja zaś może być lukratywna lub oszukana, na co też warto zwrócić uwagę. Bo w przypadku wykształcenia występują poważne analogie do niej. Pójdź dziecię ja cię uczyć każę – napisał Żeromski w nowelce „Doktor Piotr”, nie mając pojęcia po co jest ta nauka. Oto mamy dwóch bohaterów tej łzawej historii, a jeden z nich – negatywny służy imperium carskiemu, drugi zaś kształci się w imperium brytyjskim i ma złudzenia, że będzie pracował dla ludu. Jak to się kończy wszyscy wiemy, ale nie jest interpretowane, tak, jak ja to tu ujmuję, ale inaczej. Fakty jednak pozostają niezmienne – wykształcony w imperium brytyjskim chemik, powraca tam, by pracować na rzecz imperium. I tyle. To są fakty.

Jeśli zrozumiemy, że wykształcenie klasyczne, które próbuje się dziś w nieudolny sposób naśladować związane jest zawsze ze wzrostem imperium musimy powrócić do naszych rozważań filozoficznych i zastanowić się w jakim to imperium zostało ono wymyślone najpierw i od czego się zaczęło. W legendarnym, morskim imperium Fenicjan, które stworzyło legendy scalające rozrzucone po wybrzeżach Morza Śródziemnego emporia, czyniąc z nich jeden sprawny organizm. Imperium to powoli korodowało aż do momentu kiedy jedno z jego emporiów odłączyło się od reszty tworząc nowy organizm z zapleczem ekonomicznym na pontyjskim stepie. Były to Ateny, które „klasyczne” wykształcenie poprzedniej epoki uzupełniły do dodatkowy element ułatwiający utrzymanie władzy nad wielkimi obszarami, czyli filozofię tłumaczącą zjawiska fizyczne. Stąd był już tylko krok do filozofii państwa, ale tej Ateny nie potrafiły zaimplementować nikomu, albowiem wszelkie pomysły imperialne byłego fenickiego emporium podporządkowanego Scytom i zwalczającego konkurencję, czyli Persów, kończyły się klęską. U samej podstawy funkcjonowania tego państwa była rysa –  władza nie była ubóstwiona, a co za tym idzie nie miała dobrej oferty dla barbarzyńców, a oferta jest nieodłączną częścią polityki imperialnej, która jest samą dynamiką i nigdy się nie zatrzymuje.

Persowie wybrali inną drogę – nie tłumaczyli zjawisk fizycznych i nie przenieśli swoich rozważań na grunt państwa i prawa. Rozwijali starą zasadę ubóstwiania władców, którzy panowali nad wielkim obszarem, byli bardziej feniccy od Fenicjan, ale pochodzenie ich władców – z głębi lądu, z gór, dyskryminowało ich już na starcie, choć wskazywali na ich mityczne pochodzenie od Bogów i herosów Hellady. Prawdziwy świat należał jednak do żeglarzy. Oni zaś nie tolerowali przybłędów, takich w dodatku, którzy próbowali ich przekupić. Próba podbicia ateńsko-scytyjskiego imperium przez Persów nie powiodła się, a filozofia państwa i prawa padła na żyzny grunt w nieznaczącym nic początkowo królestwie Macedonii. Macedończycy pokonali Scytów, albowiem zorganizowali armię, pokonali Ateńczyków, albowiem ukradli im filozofię, pokonali Persów, albowiem ich król stał się bóstwem większym niż ich królowie. I tu się sukcesy skończyły ponieważ u podstaw wykształcenia dominującego w tym imperium nie było punktu, który akceptowałby ubóstwienie króla. Aleksander złamał więc jedną z najważniejszych zasad klasycznego wykształcenia.

Ten element – ubóstwienie władzy – do swojego – ukradzionego Grekom i Macedończykom kosmosu – dołączyli dopiero Rzymianie. Sprytnie, bo zorientowali się, że bez tego nie ma mowy o sukcesie. Goci, których opisał Pioter byli kolejną organizacją, która zamierzała przejąć schedę po dawnych imperiach i doskonale rozumieli co ich do tego celu doprowadzi. Nie przewidzieli tylko jednego – wcielenia Jezusa Chrystusa, który pozbawił sensu całą imperialną i klasyczną tradycję. Ludzie jednak nie potrafili już bez niej żyć, szczególnie ci, którzy chcieli sprawować władzę i dowodzić armią. Dlatego Chrystus stał się zwieńczeniem imperialnej drogi Rzymu i dzięki temu przedłużyło się istnienie imperium. Potem okazało się, że Rzym padł, a został tylko Chrystus. No i metodologia odziedziczona po Grekach, bez której ludzie nie potrafią żyć. Trzeba więc zadać teraz wcześniej postawione pytanie raz jeszcze – co to jest wykształcenie i do czego służy?

Z naszego punktu widzenia sprawa jest prosta – wykształcenie służyło w Polsce do robienia kariery w którymś z imperiów. Nigdy nie służyło do jego zwalczania, albowiem wtedy mielibyśmy elity takie jak Goci w opisie Piotera, one zaś zagwarantowałby nam długotrwały pokój pod panowaniem króla Koryllusa. Z perspektywą podbicia imperium. Tymczasem tak się nie działo i nie dzieje, albowiem każdy pokój jaki mamy firmowany jest przez elity imperialne, którejś z obecnych organizacji o takim charakterze. Możemy więc być tylko częścią jakiegoś imperium, a ludzie, którzy podnoszą w Polsce kwestie wykształcenia, w istocie nie uczą nas niczego. Odwracają jedynie uwagę od spraw istotnych kierując ją ku absurdom takim jak ekologia, albo gender. I słowem nawet nie wspominając o paradygmatach prawdziwego wykształcenia, czyli takiego, które uczy jak działają imperia. I niczego w tej kwestii nie zmienią programy ministra Czarnka i inne patriotyczne wychowania, albowiem one nie odwołują się do tradycji klasycznej tak, jak to się rozumiało w Rzymie, czy u Gotów. One się odwołują do powierzchownie interpretowanych zadań jakie imperia stawiały podwykonawcom swojej polityki. To wszystko. Niestety sprawy tej nie da się nikomu wyjaśnić. Wykształcenie bowiem traktowane jest u nas jako aktywność przeznaczono dla niedorobionych słabeuszy, którzy nie potrafią kraść, mordować i robić przekrętów intepretując po swojemu przepisy branżowe. Pozycjonuje ono i degraduje naród wobec władzy. Na razie lokalnej, ale być może – w przyszłości – także imperialnej. Czy tak czynili Goci? Rzecz jasna nie. Tak czynili jacyś cwaniacy z małych wysepek na Morzu Egejskim, w czasach kiedy nikt jeszcze nie słyszał o Sokratesie. I to się zawsze kończyło dla nich źle. Nam niestety podmieniono optykę i jesteśmy przekonani, że czytając na głos książki Elizy Orzeszkowej razem z prezydentem, dostępujemy jakiegoś wtajemniczenia. Niczego nie dostępujemy.

Jesteśmy jednak w dość korzystnej sytuacji, jeśli brać pod uwagę kłopoty Macedończyków w Azji i Persów na stepie pontyjskim – nie musimy ubóstwiać władzy, albowiem mamy Chrystusa. To nam daje pewne pole manewru. Możemy wskazać na osobę, która zagwarantuje nam czterdzieści, a może więcej lat pokoju. I nie musimy jej składać ofiar. Od tego warto by zacząć naszą przygodę z wykształceniem klasycznym.

Na koniec słowo o odpowiedzialności. Jak wszyscy pamiętają, a może nie, wziąłem na siebie odpowiedzialność za utrzymanie i pomoc rodzinie ukraińskiej, która przyjechała do Polski z terenów okupowanych. Pomagaliśmy Władysławie, która dziś ma pracę w Dnieprze, wynajmuje mieszkanie i idzie na studia magisterskie. Pomagaliśmy zbudować nagrobek jej mamie – Julii – zmarłej w zeszłym roku na covid. Udało się zbudować ten nagrobek i umieszczałem tu jego zdjęcia. I pomagamy cały czas w wynajmowaniu lokalu dla męża Julii – Saszy i ich 10 letniej córki Ani. Niełatwo było znaleźć ten lokal, ale to się w końcu udało. Jak pamiętacie człowiek potrzebował pieniędzy na operację i dzięki temu mogliśmy od razu wyjąć dom, blisko szkoły, do której uczęszcza Ania. Nie wiem, jak długo uda się to utrzymać, pewnie latem będę szukał dla Saszy i Ani nowego lokum, ale nie antycypujmy. W sierpniu i wrześniu udało mi się zebrać pieniądze potrzebne na czynsz za pół roku. Te pół roku mija w lutym i trzeba zapłacić czynsz za kolejne pół roku. Bardzo więc proszę wszystkich, którzy mogą i chcą pomóc by wsparli moją inicjatywę. Tych zaś, którzy nie chcą lub nie mogą proszę o niekomentowanie tej sytuacji. To są bardzo biedni ludzie, którzy zostali w zasadzie sami na tym świecie. Sasza pomaga mi w wydawnictwie i pracuje dorywczo w różnych miejscach. Musi jednak zastąpić Ani matkę, a to znaczy, że ma sześć razy więcej obowiązków, niż zwykły mężczyzna. I nie może na razie pójść do tak zwanej normalnej pracy. I nikt prócz nas mu w tym nie pomoże. Nie wiemy, co będzie dalej i jak rozwinie się sytuacja, ale skoro podjęliśmy odpowiedzialność nie możemy jej tak po prostu z siebie zrzucić. Poniżej zamieszczam link do zrzutki.

https://zrzutka.pl/shxp6c?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

  6 komentarzy do “O solidnym wykształceniu”

  1. Króla Koryllusa nam potrzeba – na gwałt 😉

  2. Zyczenia wszystkiego nqjlepszego dla Gabriela i rodziny oraz Saszy i corki.

    Wsparcie czynem -poszlo.

  3. Wszyscy rewolucjoniści komuniści i tym podobni zwalczali wykształcenie klasyczne, zwłaszcza nauka łaciny  strasznie ich uwierała… podobnie czynił carat. Wykształcenie to daje jedną z ważniejszych umiejętności – uczy logicznego myślenia. Unia nie zbuduje żadnego uniwersalnego imperium, najwyżej satrapię.

  4. Wszystkiego dobrego w nowym roku!

    Na pewno wszyscy? Bywało różnie w różnych krajach bloku i w różnych okresach. W Polsce dopiero w 1961 r. zniesiono w liceach możliwość wyboru łaciny jako drugiego języka obcego, ale czy to była nierozsądna decyzja, zwłaszcza że tym pierwszym musiał być rosyjski? Wymiar godzin zmniejszono o jedną trzecią, a sam język ostał się jako obowiązkowy tylko w klasach humanistycznych (przynajmniej u mnie tak było), ale jednak nauczano go więcej i częściej niż dzisiaj. Nawiasem mówiąc, nauczycielką łaciny i to ponoć niezłą była prezydentowa Komorowska, wywodząca się ze środowiska nazywanego przez niektórych żydokomuną. 😉

  5. Do źródeł sięgać warto, ale krytycznie, do czego wykształcenie oczywiście się przydaje. 😉 Pisanie od nowa historii filozofii tylko z tego powodu, że Jordanes (VI w. AD) napomknął coś o gockich mędrcach, to niezbyt sensowne przedsięwzięcie, zwłaszcza że nie ma o czym pisać, ponieważ mędrcy owi nic po sobie nie pozostawili. Z Jordanesem w ogóle jest ten kłopot, że pisząc o odległej przeszłości Gotów ubarwia co nieco, zupełnie jak nasz Kadłubek, który dawnym Polakom kazał bić się zwycięsko z Juliuszem Cezarem. Tak i Jordanes wyprawia swoich Gotów pod Troję i Gotki przeciw Amazonkom. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że dostęp do gockich archiwów może i miał, ale Getica to skrót z Kasjodora (Rzymianina w służbie już „zromanizowanego” ostrogockiego króla), z dodaniem różnych rzeczy zaczerpniętych z autorów grecko-rzymskich, takich jak Strabon, na przykład. Nie trzeba chyba dodawać, że obaj panowie mogli mieć inklinację do ubarwiania i uwznioślania dawnych Gotów – jeden służbowo, a drugi być może ze szczerego przywiązania do własnego plemienia. Natomiast te gockie „gimazjony” i akademie to pan Pioter swoim  zwyczajem już całkiem samodzielnie sobie wyfantazjował, jak, nie przymierzając, „obsydianowy” miecz z epoki brązu. 😀

    Nie żebym był przeciwnikiem szalonych hipotez. Przeciwnie, uważam, że zgoda na nie jest warunkiem prawdziwie twórczego uprawiania jakiejkolwiek dziedziny nauki, ale potem trzeba bardzo uważnie i właśnie krytycznie analizować szczegóły, w których ponoć tkwi diabeł. Na przykład „filozofii tłumaczącej zjawiska fizyczne”, czyli filozofii przyrody, wcale nie wymyślono w Atenach.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.