gru 042023
 

Targi się skończyły, a ostatni dzień był najgorszym dniem ze wszystkich czterech. Mimo wszystko i tak było dobrze. Ciągle jest to najlepsza impreza targowa w kraju. Wybiorę się w przyszłym roku na targi majowe, na których nie byłem z siedem lat i może wtedy zmienię zdanie, ale nie przypuszczam.

Było dużo mniej wystawców. Jak się dowiedziałem wydawnictwa uznawane za prawicowe, czyli Multibook, Capital, Freedom i Najwyższy Czas nie zostały wpuszczone na targi. Dawniej w takiej sytuacji podniósł by się krzyk oburzenia, ale teraz zapadła cisza. Ponoć wydawnictwo Capital zostało także wyproszone z targów katolickich w Lublinie, a dokonał tego osobiście ksiądz rektor. Ten wypadek był w mediach omawiany, jako zamach na wolność słowa. Brak prawicowych wydawnictw na targach warszawskich nie doczekał się, póki co żadnego komentarza, a przynajmniej ja takiego nie widziałem.

Nie można też było zauważyć wyraźnego niepokoju na twarzach stałych, naszych klientów, którzy odwiedzali stoiska wspomnianych oficyn. Nikt chyba nawet nie zauważył, że ich nie ma. Mnie nie było w zeszłym roku na tych targach i też mało kto to dostrzegł. Dlatego uważam, że trzeba się zawsze dobrze zastanowić, kiedy człowiek podejmuje decyzję i tym czy ma być na jakiejś imprezie czy nie. No i warto też przemyśleć, co jest wartością dodaną do tej oferty i co ułatwia promocję. Ja tam nikomu nie będę niczego tłumaczył, bo każdy ma swój rozum i jest dorosły. Wygląda jednak na to, że przynajmniej niektórzy z autorów, a nawet wydawców kolportujących ofertę prawicową, uważali, że zajęcie to doprowadzi ich wprost na salę sejmową. Jak widzimy jednak, w konkurencji – kto pierwszy do sejmu – wygrał Grzegorz Płaczek. Osobnik bez właściwości, całkowicie bezbarwny i ciężko wystraszony. Na tym przykładzie widać, że wszystkie zabiegi, podejmowane przez wydawców prawicowych, których celem było podkreślenie własnej wyrazistości i zwrócenie uwagi nie tyle na ofertę, co na samego prowadzącego, a czasem na autorów, poszły jak krew w piach. Pan Płaczek, ubierał się przez kilka miesięcy w białą koszulę, bez żadnego wyraźnego akcentu, siadał na tle szarej ściany, gdzie ledwo go można było odróżnić od zacieków i zaczynał swoją przemowę od słów – dzień dobry Polko, dzień dobry Polaku – po czym uśmiechał się łagodnie. Co robili prawicowi wydawcy, nie tylko na targach pod zamkiem, ale także na innych eventach? Afiszowali się ze swoimi wyrazistymi poglądami. Ich występy poprzedzone były serią nagrań emitowanych na YT, a otoczenie stoisk składało się z samych barwnych postaci, takich jak Wojciech Olszański i Maciej Poręba, którzy przemierzali Arkady Kubickiego, jakby przyjechali tam na inspekcję. Byli też inni, na przykład niektórzy posłowie, którym się zdawało, że mają moc kreowania autorów, a samym swoim pojawieniem się na targach stworzą koniunkturę, która podniesie sprzedaż na jakieś wyżyny. Wszystkie te zabiegi zakończyły się tym co nazwane zostało przez niektórych czytelników zamachem na wolność słowa. No, ale jak konstytucyjne prawo zostało złamane to wypadałoby pójść do sądu. Tylko którego? No i po takim geście już raczej trzeba by było zapomnieć o uczestnictwie w innych edycjach tych targów, a także innych, które organizuje ta sama fundacja. Taka to polityka. Oczywiście targi to nie wszystko, poza tym można sobie zorganizować dystrybucję we własnym zakresie i nie jest to wcale trudne, ja tak robię. Bardzo jednak proszę wszystkich czytelników, by nie namawiali mnie do tego, co zwykle, czyli do łączenia się z kimś i tworzenia jakiegoś wspólnego frontu wydawców patriotycznych, działających dla dobra Polski. Ja bowiem mam dobrze rozpoznane cele i metody i nie zamierzam do nikogo się przyłączać, ani z nikim dzielić swoją wiedzą i przemyśleniami na temat sprzedaży.

Kolegom zaś z prawicowych, niezależnych oficyn radzę, żeby codziennie poświęcili chwilę na wysłuchanie starych podcastów Grzegorza Płaczka. Bo to jest ten kamień, o który się potknęli. Ci przynajmniej, którzy chcieli startować do sejmu. Nie wiadomo ile czasu upłynie do kolejnych wyborów, ale wiadomo już dziś, że metoda promocji – na posła – się nie sprawdzi. Poza tym sejm pełen jest tak wyrazistych, cyrkowych wręcz, profesjonalistów, mających za sobą tak fachowy aparat medialny, że żaden wydawca, nieważne prawicowy czy lewicowy, nie ma z tym startu. Jest z innego świata po prostu.

Można rzec, że preferowany przez prawicę, nie tylko w czasie imprez, ale także w podcastach, rodzaj wizualizacji się nie sprawdził. Został przebity przez dwa wizerunki, które są na prawicy lekceważone albo wręcz pogardzane. Jeden z nich to wspomniany już poseł Płaczek, a drugi to marszałek Hołownia. Nisza zaś prawicowa na targach pod zamkiem została w całości przejęta przez Piotra Zychowicza i Jacka Bartosiaka, którzy zagarnęli całą pulę znaczeń i kodów dostępu do serc czytelników. Kolejka do ich stolików była bardzo długa. Kiedy szedłem sobie po hali, tuż po ich występie, słyszało się wszędzie zaaferowane głosy, a niektóre z nich podkreślały, że Zychowicz to nie jest żaden lewak, tylko uczciwy i twardy prawicowiec. I wszyscy byli zadowoleni. Tak że ten…W zasadzie należałoby uznać, że jest pozamiatane. Jeśli prawdą jest to, co gadają ludzie na twitterze – jakoby obaj panowie promowali polskie firmy zbrojeniowe – sprawa jest dość oczywista. Wszystko co jest słabsze wizerunkowo od ich oferty musi, pardon, zdechnąć. Żadne amatorskie prowokacje, obliczone na krótką bardzo metę, nic nie pomogą. Nie pomogą też nic demaskacje, które zgrały się już dawno i trudno było w ogóle dociec po co ktokolwiek jeszcze po nie sięga i dlaczego się nimi bawi. Komisja ds. Badania Wpływów Rosyjskich zdemaskowała Tuska. I co? Ktoś się tym przejął? Ponoć prezydent powiedział wczoraj, że nie będzie brał pod uwagę opinii komisji przy wskazywaniu nowego premiera? Prawda li to?

W takich okolicznościach trudno podejrzewać, że starodawne wskazywanie na przeniewierstwa Żydów, szkodzących Polsce i demaskacje wołyńskie, które – co warto odnotować – wcześniej przejął i zagospodarował Piotr Zychowicz, przyniosły jakieś zyski i wzmocnienie rynkowej pozycji prawicowego wydawcy. Prędzej doprowadzą do katastrofy. I co wtedy człowiekowi zostanie poza wołaniem – aj waj, gewałt?

Na targach dokonałem też pewnego odkrycia. Staliśmy sobie obok stoiska podpisanego – zacytuję z pamięci więc pewnie niedokładnie – Zespół Analiz Militarnych, czy jakoś podobnie. Panowie o wysokim poziomie profesjonalizmu, zdradzanym w każdym słowie, reprezentowali rynek, którego istnienia wiele osób nawet nie podejrzewa. Chodzi o ludzi zainteresowanych techniką wojskową. Nasi targowi sąsiedzi byli autorami i wydawcami krótkich monograficznych artykułów i dłuższych nieco książek poświęconych technologii wojennej. Mieli stałych klientów, wszyscy ich znali, a oni byli świadomi swojej przewagi nad innymi wydawcami, a przynajmniej robili takie wrażenie. Oczywiście pogadałem z jednym z nich i dostałem kilka ciekawych wskazówek na tematy okołowojskowe. Naprawdę ciekawych, a nie dętych, dobrych rad. Mamy się skontaktować bliżej lata w sprawie ewentualnego udziału Biura Analiz w naszych targach. Ja jestem zainteresowany, albowiem widziałem ile osób podchodziło do tego stoiska. Oczywiście, nasze targi, to targi książki i sztuki, ale technika wojskowa to przecież także książka. I ja tu żadnej sprzeczności nie widzę. Widzę wręcz jedną z dróg rozwoju. Na razie jednak nie antycypujmy, nie wiadomo co się zdarzy za miesiąc, a gdzie tu myśleć o lecie. Nie wiadomo też jaki efekt da taki mix wystawców, ale bądźmy dobre myśli. Podkreślam raz jeszcze co mnie skłoniło to otwarcia się na zapytanie naszych sąsiadów – fakt iż dysponują oni autonomicznym, nieznanym nam rynkiem, w dodatku mają oddanych czytelników, którzy nawet jeśli nie zrozumieją mojej oferty, to mogą się zainteresować jakąś inną, obecną na naszych targach.

Czy ja czasem nie przesadzam i się nie przeliczę? Ryzyko jest niewielkie, a korzyści może być sporo. Chodzi bowiem o to, by łączyć czytelników zainteresowanych treścią. Profil tej treści jest sprawą drugorzędną, albowiem liczy się też wizualizacja. I to jest kolejna rzecz, która mnie natchnęła. Nie da się sprzedawać treści dotyczących techniki wojskowej bez wysokiej jakości grafiki. Przypomnę też wszystkim, że Tomek Bereźnicki zaczynał swoją przygodę, jako modelarz czołgowy.

To co tu przed chwilą wskazałem może od biedy uchodzić za standardy sprzedaży i jakąś metodę. Czy przyniesie ona zyski? Zobaczymy. Celem bowiem naszego wydawnictwa jest stałe podnoszenie obrotów. Nie walka o fotel sejmowy, nie ratowanie ojczyzny udręczonej i nie propagowanie poglądów tego czy innego posła. Powtórzę – tym celem jest podnoszenie obrotów i wyników sprzedaży. I wszystko co służy temu celowi znajdzie się na pewno w orbicie moich zainteresowań. Wszystko zaś co szkodzi realizacji tego celu jest po prostu złe. I nie ciekawi mnie z samej swojej istoty.

  11 komentarzy do “O targach, książkach, koniunkturach, prawicy i jej obecności w sejmie”

  1. Dzień dobry. Dawno, dawno temu, kiedy bywałem na targach jako wystawca usłyszałem dobrą radę; „wystawiaj się tam, gdzie wystawiają się twoi potencjalni klienci”. Zastosowałem tą metodę i rzeczywiście, przynosiła efekty. To nie zawsze jest możliwe, w przypadku wydawnictwa pewnie nie, ale efekt skojarzeniowy – działa. To tak jak te ładne dziewczyny, które dbają o to, żeby mieć wśród przyjaciółek – bardzo ładne dziewczyny. Co zaś do militariów, czołgów, grafiki, targów sztuki i tak dalej, to jest książka, którą, jak sadzę wszyscy czytali – nazywa się „The Art of War”. Komputerowe gry czołgowe i wojna na Ukrainie stworzyły falę, na której podwiozły się firmy sprzedające tego typu towar. Dlaczegoby się pod to nie podczepić. Najwyżej nie zadziała. Ryzyko małe. Trzymam kciuki.

  2. ja jak inżynier Mamoń, byłam w sobotę i bardzo mi się ten dzień targów podobał,

  3. No właśnie…to jest dobre nastawienie

  4. „Wystawiaj się tam, gdzie bywają twoi potencjalni klienci” albo „wystawiaj się tam, gdzie wystawiają się twoi potencjalni konkurenci”. Tak to ma więcej sensu.

  5. Może źle zrozumiałem intencję, ale czy to nie powinno być pod poprzednim wpisem, gdzie pada nazwisko Naimski?

    Jeśli jednak moje skojarzenie jest trafne, to czy jest to ostrzeżenie przed Piotrem Naimskim? Rzeczywiście, w świetle stosowanej tutaj czasem metody interpretacyjnej hasło w Wikipedii umieszcza „Czarną Jedynkę” – przynajmniej w okresie powojennym – a tym samym pana Piotra w kręgu najgorszych podejrzeń. 😉

  6. „Jak się dowiedziałem wydawnictwa uznawane za prawicowe, czyli Multibook, Capital, Freedom i Najwyższy Czas nie zostały wpuszczone na targi. Dawniej w takiej sytuacji podniósł by się krzyk oburzenia, ale teraz zapadła cisza”.

    Wydawnictwa krytykujace PiS zkstaly wyproszone .a nie żadne tam antyprawicowe, bo co z PIsu za prawica? . Litości . Zadej analizy porażki PiS .

  7. Pewnie się mylę, ale według mnie PiS nie jest ani prawicowy, ani lewicowy, tylko                  zdroworozsądkowy.

  8. PiS odniósł porażkę względną, bo przecież uzyskał dobry i zwycięski wynik. Trudno jednak utrzymać większość w obliczu zjednoczenia wszystkich sił postkomunistycznych i lewicowych. Im dłużej się sprawuje władzę tym trudniej nie popełniać błędów , jak z ustawianiem słupka książek.
    Fakt, że powinien taki wariant przewidzieć i się do niego przygotować koalicyjne, ale z kim?

  9. Mam odmienne zdanie na temat Płaczka, wygrał bo było zapotrzebowanie na kogoś kto zadaje pytania ,  konfa na niego postawiła
    Co do efekty magicznej synergii po połączeniu się dwóch butów ( pana wydawnictwa z kimś innym ) zawsze zyska ten większy i ten cwany, nie łączyłbym się z nikim tylko szedł powoli do przodu.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.