Ostatnio, parę dni temu, valser dołączył tu link do artykułu o studentach, którzy oprotestowali niejakiego Grzelaka (albo podobnie) co zrobił sobie doktorat z filmów zamieszczanych na YT. Grzelak jest kołczem i wybitnym mówcą, a ja miałem już kiedyś okazję go oglądać. Studenci w proteście użyli takiego argumentu – praca Grzelaka nie ma wartości intelektualnej. Mili studenci już nic od dawna nie ma takiej wartości. Ona została zdewastowana, ta wartość hen, hen w dawnych czasach, kiedy okazało się, że jednak Polska to tylko teren do pozyskiwania taniego robotnika, albo pracownika laboratoryjnego. Sama nawet jeśli spróbuje zrobić jakiś wewnętrzny rynek wartości intelektualnych, to będzie on za mały, by ktokolwiek odniósł na nim sukces, a zresztą i tak nie będzie to miało znaczenia, bo ci, którzy zostali tu wyznaczeni do rządzenia, będą chcieli przejąć i wprasować sobie w twarz każdy, nawet najmniejszy pozór jakości i sukcesu. W taki właśnie sposób rynek zostanie zamieniony na pozory rynku, a wszyscy będą udawać, że jest okay. Końcowym produktem tego mechanizmu jest Grzelak i jego koledzy. Tak więc jest już po tej całej wartości intelektualnej, a teraz system zabiera się za wartość artystyczną czyli za emocje. Wczorajsza dyskusja dokładnie to pokazała.
Wracajmy do Grzelaka. Jeden rzut oka na tego faceta i wszystko jest jasne. To jest paranoik, którego wszyscy z jakichś powodów tolerują. Nie wiadomo jakich, prawdopodobnie zdążył dorobić się takich pieniędzy, że na wszystkich robi to wrażenie i każdy liczy na to, że Grzelak się jakoś z nim tą kasą podzieli. W sensie, że da zarobić. To są złudzenia, a decyzja tego całego składu sędziowskiego, to jest profesorskiego, który dał doktorat Grzelakowi, jest na to dowodem. Oto jawny szaleniec zamiast być poddany leczeniu hasa na swobodzie i jeszcze będzie uczył studentów. Oni co prawda protestują, ale cóż znaczy ich protest wobec jego skuteczności? Nic. To jest kolejne wcielenie Herostratesa, ze starej sztuki, którą tu kiedyś opisywałem. Grzelak zmierza prawdopodobnie do utworzenia własnej uczelni, gdzie będzie rektorem. Krzyżyk mu na drogę. O co mi więc chodzi? O to, że postawa Grzelaka i jemu podobnych, a jest ich mnóstwo spotyka się czasami z reakcją. I tę reakcję ktoś wczoraj tu zaprezentował. Z wykładu Grzelaka, który widziałem zapamiętałem tyle, że on pracuje po 30 godzin na dobę, ma małe dzieci, z którym spędza wiele czasu i jeszcze do tego śpi, jada obiady w stołówce i jest w świetnej formie bo uprawia sporty. Ludzie słuchali tego jak świnia grzmotu, a Grzelak wszystko to wygłaszał po angielsku, który był pewnie dla wielu ludzi „nienaganny”. Ja nie wiem jaki był, bo nie znam języków. W każdym razie robiło to wrażenie. No, ale wczoraj ta postawa została wyszydzona. Przez kogo? Przez pisarza Remigiusza Mroza, który, żeby zrobić karierę w Polsce i podnieść sprzedaż swoich książek przebrał się za autora z Wysp Owczych. I on właśnie wykpił postawę różnych Grzelaków, tyle, że bohaterem swojej anegdoty nie uczynił wykładowcy akademickiego i kołcza, ale pisarza. Takiego wiecie, co to pisze po 30 stron dziennie, potem je zdrowe jedzenie, biega po lesie, a następnie do drugiej w nocy czyta. I Mróz opowiedział ten żart z wdziękiem, ale przecież wiemy, że to jest taki sam świr jak Grzelak, jeśli nie gorszy, bo mówi w innym miejscu, że ma gotowych kilkadziesiąt książek, które mógłby wydać, ale obawia się, że jego proza zaleje rynek i nie będzie tam miejsca dla innych autorów. Jest to ponadto grafoman, który jak wszyscy ci grafomani od kryminałów starający się jak najdokładniej oddać realia, o których nie mają przecież pojęcia. Realia bowiem nie interesują go z istoty. Zaczyna swoją powieść od tego, ze jej bohater – Farer z Wysp Owczych – zerknąwszy na samochodowy termometr, myśli, że pogoda ustaliła się na już na najbliższe cztery miesiące. To jest niesamowite. To znaczy, że Mróz nic nie rozumie. Jak pogoda na Wyspach Owczych mogła ustalić się na cztery miesiące?! Przecież tam bez przerwy wieje! Mrozowi to nie przeszkadza, bo jego proza jest dokładnie tym samym, co rynek wartości intelektualnej w Polsce, na którym szaleją spienione Grzelaki – atrapą. Takie numery jak ten z pogodą i miesiącami służą zaś jedynie temu, by coś zamarkować. By przekonać ludzi, że Mróz to szczególarz, człowiek poważny i dokładny, który na wszystko zwraca uwagę. Temu samemu celowi służą wystudiowane zdjęcia Mroza umieszczane na jego profilu. Wielu ludzi w to wierzy, bo mają gdzieś głęboko wbite w serce przekonanie, że istnienie takich ludzi jak atrapa pisarza Mroza jest możliwe, a może nawet konieczne i do nich właśnie należy równać. Ponieważ ja się nie mogę w żaden sposób zgodzić z valserem jeśli idzie o jego ocenę poezji i sztuki w ogóle piszę to, z nadzieją, że Piotrek zrozumie, iż są rzeczy na niebie i ziemi, o których się filozofom nie śniło. A dowodem na to jest Mróz Remigiusz, który w brzydki bardzo sposób próbuje zamarkować jakiś autentyzm. Przeczuwa jego istnienie, ale nie wie czym on jest, próbuje, ale ześlizguje się w Grzelaka i jemu podobnych…kłamie, a deklaruje, że chce mówić prawdę. Poza tym – to jeszcze do Piotrka – gdyby nie poezja nie byłoby tego bloga i nie byłoby projektu Baśń jak niedźwiedź. Wracajmy jednak do spraw konkretniejszych, oto pisarz działający na polskim rynku, na rynku gdzie Biedronka sprzedaje w rok 35 milionów książek, musi, bo nie łudźmy się, to jest przymus sprzedażowy, udawać autora z Wysp Owczych, żeby utrzymać swoją pozycję. To jest demaskacja rynku i katastrofa. To jest rzucenie czytelnikowi wprost, że jest nikim i nic nie znaczy, bo on sam, jego dom, tradycja, kultura i życie to śmieci. Zawsze było tak, że książki były zwierciadłem chodzącym po gościńcu – zawsze – podkreślam. Wielkość zaś poezji Młynarskiego polegała na tym między innymi, że wielu ludzi mogło w niej zobaczyć siebie, w nie zawsze może pięknej, ale zawsze autentycznej postaci. Dziś cała proza, cała poezja, sztuka estradowa, film i wszystko co w normalnych okolicznościach, prócz wszystkich innych funkcji pełni także rolę zwierciadła integrującego wokół pewnych figur, fraz i obrazów ludzi mówiących tym samym językiem jest postawione na głowie i tym ludziom wrogie. Jeśli nie rozumiecie co to znaczy w praktyce, to już Wam tłumaczę. To znaczy, że jesteśmy zdegradowani niżej bydła. A jedyne co możemy obejrzeć to mordy nie twarze, takie jak choćby morda Arkadiusza Jakubika. Żeby zaś poczuć się nieco lepiej i bezpieczniej musimy sięgać po książki o mordercach napisane przez grafomana, który udaje Farera. Udaje – podkreślam…Czy wyobrażacie sobie, że jakikolwiek niemiecki pisarz, adresując swoje książki do Niemców udawałby autora na przykład z Antyli Holenderskich? To jest raczej niemożliwe i raczej byłby to koniec takiego autora. U nas zaś marynary fruwają, bo oto mamy pisarza, który udaje Nesbo i udaje Farera, dwa kłamstwa w jednym, a wszystko po to, by czytelnik poczuł się kimś innym niż jest w rzeczywistości. I jeszcze ta kokieteria, że ten Farer i jego przygody, to hołd złożony przedsiębiorstwu produkującemu książki pod szyldem Nesbo. Ktoś tu zasugerował, że Mróz nie pisze tych książek on jedynie nadzoruje produkcje. To możliwe. Ale w takim razie ma on jeszcze jedną funkcję do spełnienia, ma utrzymywać czytelników na poziomie zidiocenia takiego, o jakim się jeszcze nie śniło nikomu. No może tylko dystrybutorom filmów z serii Karate-Kid na obszarze subkontynentu indyjskiego. I utrzymuje, za to jest wyróżniany i nagradzany. Czy już widzicie w jakim miejscu się znajdujemy? Niebawem nikt, kto nie uzna Mroza za poważnego pisarza, a Grzelaka za poważnego naukowca nie będzie dopuszczany do żadnej dyskusji. Nam zaś nie pozostanie nic innego jak wykreowanie całkiem innego świata. Co i tak już czynimy, a czynimy to powodowani wiarą, że kłamstwo jest złe, pochodzi prosto z piekła, a ludzie którzy służą piekłu muszą w nim zginąć.
Można tu teraz zgłosić obiekcje, że przecież są książki i filmy o Polsce i Polakach, które przedstawiają jakąś tam, może nieco wyidealizowaną, ale jednak rzeczywistość. Nie ma takich filmów niestety. Nie można do tego gatunku zaliczyć seriali z Karolakiem, gdzie są lokowane produkty i nie można do tego gatunku zaliczyć produkcji patriotycznej, albowiem te pierwsze służą Karolakowi i produktom, a te drugie reżyserom i propagandzie politycznej, bardzo płaskiej. To nie jest o nas i my tam siebie nie widzimy. A nie widzimy, bo nie ma potrzeby byśmy się oglądali. Nie mamy już przecież żadnego znaczenia i nikt dla nas żadnej przyszłości nie przewiduje. Co innego muzułmańscy emigranci, o których pisze Mróz Remigiusz, przed nimi jest wielka przyszłość i literatura europejska będzie ich przedstawiać w najróżniejszych kontekstach. Oni tego nie będą czytać rzecz jasna, bo w ogóle nic nie czytają, ale tu nie chodzi o nich. My jesteśmy odbiorcami tych haseł ukrytych w nędznych książkach i my mamy zrozumieć, że nasz czas się kończy. A co jeśli nie zrozumiemy? To się okaże….myślę, że już niebawem.
Według wszelkich znaków na niebie i ziemi Michał jeszcze nie uruchomił sklepu. Zapraszam więc do księgarni przy Agorze w Warszawie, do Tarabuka, a także do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Ja szybko bo muszę lecieć. Też mi jakoś chodził ten profesorek po głowie, bo ja np. Z dumą i wypiętą piersią oświadczam, że mam średnie wykształcenie studiów nie skończyłem, a wszystkich(może nie wszystkich) profesorków uważam za kupę gnoju. I dziwi mnie postawa tych studentów. Bo jak się uczyli niestworzonych historii jak np. że handel pietruszką to to samo co handel bronią jądrową to kiwali ze zrozumieniem głowami, a teraz są wielce oburzeni. Niech spadają na drzewo, protestują bo chcą się załapać do młodzieżówki partyjnej przy Magdzie Ogórek 🙂 ach ta nasza Madzia 🙂
Wczoraj nie napisałem pewnej informacji i dobrze zrobiłem, bo pasuje ona do dzisiejszej notki. Oto bowiem w czwartym odcinku Pokolenia miszczów rolę miszcza odgrywa Arkadiusz Jakubik.
Julian Chwalewski „Patologia Rozwoju osobistego” – YouTube
https://www.youtube.com/watch?v=fsEJGAAtPhg
Było? Było…;)
Ten w czerwonym to narkoman na bank, do tego z całą pewnością się leczy. Kto go tam wpuścił?
Mam nadzieję, że to diabelstwo nie potrwa jednak długo i trafi tam, gdzie jego miejsce:
http://napradze.waw.pl/tag/wysypisko-starych-dekoracji-teatralnych/
Gdzie jest teraz wszechpotężny (nie w dziełach, ale w decydentach i dystrybutorach) socrealizm? Straszy w Kozłówce.
I ten sam los spotka tych, co nie mając iskry Bożej, żeby prawdziwe dzieło stworzyć (rym przypadkowy;-)), mogą tylko siebie kreować (albo nawet tylko poddawać się obróbce). Pan Bóg Stwórca Wszechrzeczy pozwolił człowiekowi uczestniczyć (na ludzką miarę) w Jego dziele stworzenia, ale Szatan i jego wyznawcy umieją tylko niszczyć i parodiować. Bo ich fiat! nie ma mocy sprawczej i jest piskiem myszy.
Ja wiem, że nasze życie jest krótkie i stąd niecierpliwość („błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”), ale róbmy swoje, a może doczekamy upadku tych kreatur. Balon zbyt nadęty, jak bańka spekulacyjna, pęka z hukiem i tyle z niego zostaje. Wiem, że ludzie utalentowani pragną sukcesu, jak kania dżdżu, że tak staroświecko napiszę, ale najważniejsze jest poczucie, że mamy jakieś miejsce w Bożym planie i jeśli swoje obowiązki dobrze wykonamy, to nagroda z pewnością będzie, a ślad pozostanie.Tylko tyle i aż tyle.
Miłosz jako człowiek nie jest wzorem do naśladowania, ale całkiem sensownie te myśli wyraził w Traktacie moralnym:
Sam się wpuścił, to jakiś korpo kołcz z nowej fali która parę lat temu obsiadła „młodych wykształconych…” Taki Mróz i Grzelak w jednym. Oni są tak podobni, że praktycznie nie ważne co który robi. Książka, film, sztuka teatralna, wykład naukowy = „Plazma, czyli ciemny lud to kupi” jak to napisał wczoraj Toyah. Będzie to tylko szło coraz niżej w dół. Dół z wapnem…
https://www.google.pl/search?q=Julian+Chwalewski&client=firefox-b-ab&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwj28uip29_SAhXFBZoKHQksB5MQ_AUICCgB&biw=1536&bih=719#imgrc=_
Nieuwzgednianie warunków brzegowych zdyskwalifikowało niemalże całą fizykę. Są takie filmy, tylko jest ich bardzo mało. Ogólna diagnoza trafna.
Ten od Wysp Owczych to typowy wyrobnik i zdaje sobie sprawę, że tylko przebieranka da mu zaistnienie i z tego tytułu nie ma obciachów. Niech tę resztę książek, o ile są, trzyma w szufladzie, bo bez przebieranki nic nie wskóra, mo chyba iż ktoś da się naciąć po raz wtóry. A te Wyspy to przytyk do jego czytelników?
Za pół godziny Msza św. (w Rydze) o zdrowie dla Michała. Zapraszam do wspólnej modlitwy (tu odległości nie mają znaczenia). Idę.
Na you tube jest „Mateusz Grzesiak o coachingu” tylko 2,23 minuty bełkotu, wygłasza zdanie w następnym zdaniu zaprzecza temu co wygłosił wcześniej, połyka wyrazy, nie dba o jakość wypowiedzi, tylko trzaska wyrazami jak karabin maszynowy … jak by siebie samego chciał wyprzedzić…. itd. Bełkot.
a wg encyklopedii : coaching proces mający pomóc ludziom w osiąganiu lepszych wyników działań. … planowany, dwustronny proces w którym człowiek rozwija umiejętności i osiąga określone kompetencje … analizowanie, planowanie, wdrażanie, ocena … proces ciągły”.
Dzieki za przypomnienie.
coryllus – zawsze jest jakaś „małpa w czerwonym”.
Poprzedni moj koment. byl do Ojca.
funkcją celu nie jest doczekanie upadku kreatur lecz przetrwanie/przeżycie i budowa własnego świata/getta wg własnych zasad/kompasów
Wielkie dzięki.
albo się jest nieukiem albo samoukiem – i nie ma innej drogi; a pojęcie profesor dzisiaj ma tylko historyczne brzmienie, bo wydźwięk taki sam jak inne pojęcia opisujące hierarchie społeczne wg 'establiszmentu’ [sędzia, adwokat, prawnik, socjolog, urzędnik, …]- a jako pointa wobec tych tam to : 'paszli na ….’
Żadnego getta nie chcemy budować. Mamy robić swoje (z Bogiem , nie mimo Boga), a upadek kreatur będzie kwestią czasu. Program na przetrwanie, to program minimalistów. Nawet Szymborska we wczoraj cytowanym wierszu to rozumiała.
Było, było. Jedynym prawdziwym mężczyzną okazała się kobieta.
wszyscy ci kołcze/doradcy/znawcy/… na proste pytanie czy potrafią wyknac to o czym tak zapewniają frajerów mają tylko jedną odpowiedź, że to nie jest ich rolą oni tylko 'wiedzę’ podają;- właściwym określeniem jest, że to kabotynada i nic poza tym, tyle tylko, że kabotyni zawłaszczyli większą część spektakli społecznych, a konsekwencje dla rynku to jak za komuny, jest certyfikat komisji to jest kasa, nie ma certyfikatu srodowiska/komisji/… to won
za rady owej szymborskiej dziękuję serdecznie, prostu mam je gdzieś; a jak doczekasz, że na Mszę św. będziesz się umawiał z księdzem po cywilu [bez koloratki i bez sutanny] w prywatnym mieszkaniu to sobie przypomnisz moje słowa; a jak z pewna nieśmiałością po raz pierwszy usuniesz Krzyż ze ściany swego domu bo przychodzi komitet blokowy to bedzie za późno
Paranoja. Tylko Tworki i kaftan. To się szerzy jak pożar buszu, początkowe zakłopotanie przeradza się w akceptację. Sado-maso. Brrrr…
ten blog jest swoistym gettem, na przekór otaczającemu światu
Mów za siebie.
W ramach prowokacji jeszcze raz polecę Miłoszem i udaję się na modlitwę:
i pamiętaj masz się koncentrować na sobie a nie na kreaturach i ich losie, bo te kreatury i tak mają Ciebie w nosie; a jak chcesz sie konfrontować z kreaturami to wybierz przestrzeń konfrontacji, ustal warunki brzegowe i warunki początkowe i startuj do rozwiązywania problemów, byle skutecznie; i pamiętaj, że może się okazać iż rozwiązanie/rozstrzygnięcie nie istnieje bo układ jest nieoznaczony
Trzeba też oddać sprawiedliwość jej sąsiadom.
W nowej produkcji Wojtka Smarzowskiego pan Arkadiusz gra księdza:
http://www.moviesroom.pl/z-ostatniej-chwili/filmy/12227-ksiadz-zwiastuny-i-plakat-nowego-filmu-wojtka-smarzowskiego
Kołcze zajęli miejsce kapłanów. Zamiast Dobrej Nowiny Pana Jezusa Chrystusa głoszą dobrą nowinę rozdętej do niebotycznych rozmiarów samooceny. Liczą się więc samorealizacja, samoświadomość, dobre samopoczucie, ja ja ja i ja. Kołcze z przerażającą skutecznością pompują nieszczęsnym klientom do głowy szatańską formułę: „Bądź wola moja”.
’przyjemność bólu, bystrość w rozumieniu i w zauważaniu..’ – cóż za dziwny świat i czy bilety nie za drogie
mam wrażenie, że to emanacja pewnych ideologii środowiskowych wg wzorca jak przedstawiłeś; i taka rywalizacja które środowisko jako 'kapłani’ nowych zachowań zdobędzie największy poklask/wpływy/kasę/… no i rzesze frajerów jako 'wyznawców’
W nawiązaniu do getta o którym mówi qwerty, które przypomniało mi jeden z rozdziałów polskich baśni gospodarza o więźniu przysypanym w kazamacie… JK nazwał tę piosenkę „Rozterka„
qwerty, ten blog nie jest gettem i nie jest na przekór światu. Nie wkurzaj mnie, dobrze.
Ja mam pewność, że kołczing równa się satanizmowi. Oto bowiem pan Grzesiak zachęca klientów do tego, by zaprzyjaźnili się ze swoimi demonami. Nie mówi, by klienci w imię Jezusa kazali iść demonom precz. A co zarzucają inni kołcze panu Grzesiakowi? Że nie jest certyfikowany przez polski oddział kołczowej mafii.
już nie będę, ok
Impreza rodzinna. Siostrzenica skarży się, że nie może znaleźć pracy, więc starsza jej kuzynka, od zasobów ludzkich, zaczyna nawijkę o pozytywnym myśleniu i innych bzdetach. W pewnym momencie jej matka rzuca:
– Przestań, nie jesteś w pracy.
Kołczing to też w pewnym wymiarze broń samobójcza.
dzięki za link;
Już zaraz, po paru dniach mojego pobytu w UK, a było to ponad dziesięć lat temu w Manchesterze, po pracy pojechałem w góry, Peak District, które otaczają to miasto, bo nad morze jest troszkę dalej, chociaż przecież prawie że obok (na marginesie, moje pierwsze spotkanie z morzem właśnie obok Liverpoolu, to było spotkanie z plażą jedynie, bo to było moje też pierwsze spotkanie z pływami morza, a akurat był odpływ i morze zaczynało się parę kilometrów od brzegu :-). Przyroda to największa poezja jest i konkret też i prawda.
https://goo.gl/maps/c1G9WrsNMB32
https://goo.gl/maps/nc8rBxbZ4go
PS. To są zdjęcia Street View z Google Maps, czyli można się obracać we wszystkie strony
ciekawe ile kasy trzeba było wybulić na ten coaching żeby za własne pieniądze dostać po mordzie
Valser –
Realista to poeta, pan Piotr nie wie, że jest poetą.
…próbuje zamarkować jakiś autentyzm
…kłamie, a deklaruje, że chce mówić prawdę
…musi, bo nie łudźmy się, to jest przymus sprzedażowy, udawać autora z Wysp Owczych,
A jeszcze lepiej udawać autora z polskiej wsi Hektary, bo wprowadza się książkę do kilkunastu najlepszych książek świata przetłumaczonych ostatnio na język angielski.
Oto Wioletta Greg zdobywa świat książką Swallowing Merkury [Połykając rtęć?]. Poetka urodzona w roku 1974 w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej jako Grzegorzewska wyjechała w 2006 na wyspę Wight, ale stamtąd wspomina swe polskie dzieciństwo w chrześcijańsko-pogańskim klimacie łagodnego komunizmu. Z nieźle napisanej recenzji wnioskuję, że mniej więcej tak musiały brzmieć pogaduszki i wspominki wiejskich bab podczas darcia pierza.
https://www.theguardian.com/books/2017/jan/06/swallowing-mercury-by-wioletta-greg-review.
Tadman do K. Laskowskiego – w moim domu taką przypadłość, jak przenoszenie werbalnych określeń biurowych na teren życia rodzinnego, nazywamy „zboczeniem zawodowym”.
Ale to tak jest i u nas, że zamiast powiedzieć, nie martw się Pan Bóg jakieś drzwi Ci otworzy, tylko proś, znajdziesz pracę która polubisz, to silniejszy jest ten „meta” język ble, ble przyniesiony z pracy.
Napiszę tak: Z szanownym Valserem chętnie bym się napił i porozmawiał kilka godzin. Jest MISTRZEM ŚWIATA. Pozdrawiam.
Z tym zastrzeżeniem, iż nie wszyscy artyści są popieprzeni. Naprawdę.
Mam taką zasadę: dobre rady nic nie kosztują i tyle są warte ile kosztują. Jak dotąd mnie nie zawiodła. A z Szymborską to była diagnoza, a nie rada.
Takie resztki kultury rycerskiej to tylko w Polsce. Ciekawe, czy stosowane jeszcze w kręgu tych, co wspólnie z koleżankami na marsz szmat chodzą?
Panią też lubię 🙂
Dogadały byście się. Żona jeździła na wyścigach konnych. 🙂
No i nasz Farer z Wysp Owczych zdemaskowany…
http://wiadomosci.wp.pl/kat,36474,title,Afera-polskiego-pisarz-na-Wyspach-Owczych-Mamy-zal-ze-podszyl-sie-pod-nasze-nazwisko-i-napisal-nieprawde-o-kraju-zali-sie-mieszkanka-archipelagu,wid,18730325,wiadomosc.html?ticaid=118cfe
Malpa w czerwonym przypomniala mi stary klasyk: https://www.youtube.com/watch?v=bbanWHx5AFQ
Caly film natomiast jest zaskakujaco dobrym studium mechanizmow pozwalajacym na powstanie i rozwoj tego gatunku.
Przechodziłem dzisiaj koło księgarni Świata Książki więc zajrzałem i wygląda na to że idą drogą Empiku i są już w 2/3 drogi. Zgroza to mało powiedziane, lepszą ofertę miała nawet Biedronka jak rozkręcali temat. Oczywiście na przedzie Mróz, Bonda, Nesbo i Pilipiuk. Oczywiście z 20% obniżką na dzień dobry. Za nimi już tylko poradniki i książkopodobne zabijacze czasu. To już w całości jest proza dla kobiet. Panie sprzedają, panie kupują ale i tego jest coraz mniej bo panie coraz częściej sięgają po życiorysy i wspomnienia różnych znanych i lubianych. Księgarnia jest na głównym dworcu pkp i kiedy nie przechodzę to w sklepie pustki. Naprzeciwko jest duży sklep kosmetyczny i niestety dla księgarni, tusz do rzęs czy błyszczyk to jest konkret do którego taki Mróz nie ma nawet wstanu. To się kręci jeszcze siłą inercji bo kobiety bardziej są podatne na propagandę tego typu a, że głupio tak nic nie czytać to czasem coś wpadnie. Ale tu znów jest Legimi z takim wyborem darmowych książek, że do Świata Książki można wejść tylko po jakąś ozdobną torebkę na prezent albo po wstążkę. Oczywiście może też tak być że będą dotować tą fikcję do końca dni naszych i nam na złość. Sezon pół roku, dwie trzy obniżki w trakcie i co zostało na pulpę do papierni. Kiedyś ludzi się wstydzili kupować prezerwatywy czy podpaski, dojdzie do tego że z takimi samymi emocjami będą wchodzili do takiej księgarni.
Prywatne księgarnie żeby w tym przetrwać muszą się stać czymś na podobieństwo „sklepu z czekoladkami” z filmu „Czekolada”. Ty tak zrobiłeś, da Bóg to rozwiniesz to na jakąś franczyzę. „Klinika Języka – pyszna książka do kawy…”
Wczoraj parasol pokazał mi projekt blogowiska Szkoła nawigatorów, mam nadzieję, że wkrótce otworzymy nowy sklep internetowy, blog zostanie tutaj. Do tego jeszcze będzie gazeta. Muszę to zorganizować, postawić przy tym ludzi i zająć się produkcją czytadeł. Potem będę sprzedawał franczyzę. Księgarnie autorskie…
A nie mówiłam? Czytają kobiety! Największy rynek oddany walkowerem. I do czytania dla przyjemności pozostają same głupoty. A przecież w lżejszej formie, mogło by być też coś mądrego. Tzn. propaganda po naszej myśli.
Może to ciąg dalszy „kąbinacji operacyjnej”, bo autodemaskacja nie przyniosła oczekiwanego wzrostu wyników sprzedażowych? Zresztą jak mogła przynieść, skoro choćby ze względu na plugawe okładki małe są szanse, by ktoś toto w ogóle wziął do ręki. Rozmawiamy o treści, a przecież właśnie okładki są pierwszym, łatwo czytelnym, znakiem na temat tego co o Czytelniku sądzi autor i wydawnictwo.
Oczywiście wszystko po kolei, pośpieszać zbytnio też nie można bo za treścią musi iść rynek. Bez dotacji nie pójdzie się na skróty a z dotacją zawsze wyjdzie się na manowce. Góra stoi ale stojąc dudni jak sonar…
Ciekawy jestem jak tam hucznie zapowiadane księgarnie GaPola? Rozwijają jeszcze temat czy od kiedy się dossali do państwowej kasy kopnęli temat w rzyć?
Oczywiście, zdemaskował się, bo sprzedaż padła. A miał takiego świetnego plana… Może mu ten kołczing Grzelak doradzał?
Jan nie znam się kompletnie na sprawach wydawniczych, ale czytając info na wp nawet mi laikowi zapala się światełko przy opowieści, jak to autor przyszedł do wydawnictwa i oni mu tak od razu to puścili, bo przyszedł do nich pierwszy… jakiś tam Ove Løgmansbø, pół-Polak, pół-Farerczyk.
W Zjednoczonym Królestwie powstają kluby czytelnicze tylko dla kobiet. Czytany tytuł jest narzucany przez klub, a potem panie (tylko panie!) mają organizowane spotkania z autorem.
Proszę popatrzeć, tu pan autor powieści pod tytułem „Krętacz”, przebrany w kostium kominiarczyka(?) na spotaniu ze swoimi czytelniczkami:
http://www.poppyloves.co.uk/book-club
To bardzo rozwojowy pomysł! Już widzę te nasze Twardochy przebrane…
To jest straszne…kim jest w takim razie autor? Cyrkowcem? W dodatku słabym, bo żadnej sztuki nie zrobi. A co to jest napisanie tej broszurki, która tam jest reklamowana? A Twardoch i tak jest przebrany….
I teraz mi się skojarzyło: one są rekrutowane do krosien po prostu. Przecież tylko one na tym tracą- kupują książki. I wmawia im się, że są kim wyjątkowym, nikt nie może uczestniczyć w tym misterium tylko kobiety, członkinie klubu. Mina pana autora mówi wiele…
Raczej zakończył już terapię z wynikiem wyróżniającym, to znaczy wypuścili go przedterminowo.
„Oskarżaj, jeśli masz ochotę
W weneckich bankach sztaby złote,
Elżbietę, Lutra, kres Armady,”
Ciemny śrub! Miszcz Czesław tak mnie zmógł swoją ezoteryczną retoryką, że w ogóle nie zauważyłem tego fragmentu, to znaczy chyba po prostu nie doszedłem do tej autodemaskacji. No ale co się dziwić, był po prostu wtajemniczony i to przez samego Oskara, swego ezoterycznego kuzyna.
To nie jest getto. To raczej taki bąbel normalności, który przebił się przez warstwę powierzchownego kisielu. Te bąble są różne i w różnym smaku, jedne większe, drugie mniejsze, większość zapada się z powrotem. Odgarnianiem kisielu z brzegów i łączeniem z innymi bąblami można go powiększać.
Ksiądz z siekierą, na pewno idzie zabić biskupa pedofila, albo Zofię Pietrownę Dulską, animatorkę Różańca Suterenowego, co trzyma dolary pod nocnikiem i nie chce dać na przytułek dla uchodźców.
Wolę nie sprawdzać, co tam jest faktycznie. Ja myślałem do tej pory, że mamy być tylko do łopaty, ale teraz widzę że tam musi być jakiś deficyt pacjentów domów psychiatrycznych.
Parę lat temu Pilipiuk czy ktoś inny z tej branży, może Grzędowicz, mówił, że nakryli jakiegoś kłusownika w dziedzinie fantazy który podawał się za syna radzieckiego marynarza i Islandki. Niby jego ojciec wyskoczył ze statku i dopłynał do brzegu gdzie znalazł azyl i żonę. Pisał dla polskiego wydawnictwa kryminał islandzki. Był Polakiem oczywiście. Może to ten sam Mróz?
No nie wiem, bo ja łapałam się za głowę, gdy dziewczyny z naszej stajni angażowały się do porannych galopów wyścigówek /które wówczas utrzymywał Hipodrom/. Pozdrawiam żonę 🙂
Oni są beznadziejni….
Bardzo przepraszam, że nie temat. A może trochę na temat: ofensywa paranoików w lesie:
https://www.youtube.com/watch?v=Bvaha1GusIc
Jakby co to proszę skasować, ale jednak…szok
Gdy bylem w ubieglym roku w Polsce, udalem sie do ksiegarni w Lublinie na ul. Glebokiej (dawne Aleje PKWN). To rzeczywiscie zgroza. Brak jakichkolwiek ksiazek dla dzieci czy mlodziezy, w witrynie jakies kolorowe albumy ze zdjeciami Irlandii czy ktoregos ze stanow Ameryki. Albo album z wizerunkiem Davida Bowie.
I pomyslec ze jako lepek 12-13 letni w tej samej ksiegarni kupowalem „Wesole przygody Robin Hooda” (fantastycznie wydane, w twardej nablyszczanej oprawie), czy „Przygody Tomka na Czarnym Ladzie”.
A polozona nad ksiegarnia filia Biblioteki im. H.Lopacinskiego (do dzis istnieje) miala wszystkie perelki mlodziezowej literatury: Ozogowska, Niziurskiego, Bahdaja, Szklarskiego, Nienackiego, ze o Wernicu nie wspomne.
Przypuszczam ze odpuscili sobie ten pomysl. Bo co tam mogliby zaproponowac?
Biografie Joanny Lichockiej? Czy wywiad-rzeka z Rafalem Ziemkiewiczem?
Lepiej i wygodniej przypiac sie do kasy panstwowej, kadzic J.Kaczynskiemu i urzadzac nasiadowki w studio Telewizji Republika ze Stanislawem Janeckim i Krzysztofem Czabanskim.
Ciekawe, ta „inicjacja” Milosza…Istnieja jakies twarde dowody ?
Autorskie już są. Właściciel – Znak.
http://www.autorska.com.pl/oferta.html
rozchodziło mi się o ten/taki obszar wydzielony, z taką czy inną zdolnością do 'przechowywania’ tych co 'normalność’ niosą; jest uczulenie na pewne zwroty i takie opisowe 'bąblowanie’ lepiej oddaje istotę
Tylko proszę pamietać że każda Baśń jest skierowana do ” zawodowców ” i sa to trudne ksiązki. A jak ktos czegoś nie rozumie to pojawia się agresja w stosunku do autora.I stąd jest jak jest.Proponowałbym tez coś dla poczatkujących/ średniozaawansowanych. Jak dla mnie każda Baśń nadaje sie by napisać na jej podstawie z 10 nowych powieści.Ja tam usłyszałem ” sorry ale nic nie rozumiem ” .
Dla średniich też coś jest – Jasnowidz, Dzieci Peerelu (moje ulubione, Dom.
Myslałem, że jesteś realistą. Przecież franczyzy nie kupi ten z Owczych, choć w szufladzie ma sporo ksoążek. 😀
Właśnie kolega mi powiedział, że ten z Owczych pisze swoje książki w taki sposób, że jeda zmieściłaby się we wstępie do Baśni.
Dziękuję Krzysztof.
Piękne zdjęcia.
Szkoda, ze mnie tam nie bylo. Mach z liscia to moja ulubiona zabawa. Duzo by z nich nie zostalo.
Dodaję do mojego komentarza ilustrację i angielską instrukcję skubania gęsi, aby uzmysłowić jak różna jest mistrzowska wizja artysty od porad fachowca. Główna sprawa to ubiór. „Skubaczki” powinny być zakutane od głowy do stóp, by nie zostały całe obsiane drobnymi „śnieżynkami” puchu gęsiego. No i nie da się ukryć, że prawdziwa scena jest bardziej krwawa niż biała.
Ten z Owczych, co to niby biega 5 razy dycha tygodniowo, to ja jestem ciekaw na jakim tetnie on to robi i w jakim czasie? Tak dla celow dydaktyczno-statystycznych bym chcial wiedziec. Tak czy inaczej – po dychu to sie ledwo dycha. Facet konfabuluje. Dziennie dycha to juz jest trening pod starty w maratonach, a on jeszcze cos pierdzieli o pisaniu po 15 stron dziennie i czytaniu do polnocy. Ciekawe na jakich koksach on jedzie, bo na jogurtach takie rzeczy sa nie do zrobienia. Po prostu.
Pierwsza jest w sam raz dla początkujących… tyle ile trzeba. Mnie połknęła i to z moją wrodzoną niechęcią do książek. Sukces od pierwszej strony. Koniec laurek.
Resztę też chciałem przeczytać „na jutro” ale niebyło tak przyjemnie. Mnogość wątków, nazwisk, dat i pojęć… musiałem sobie notować(prawie rysować) a i to niewiele pomogło.
Nie znam się na książkach nic a nic. Z tej pozycji mogę BJN1 polecać wszystkim podobnie niezorientowanym.
Nie jestem zadnym poetom. Poetow zwalczam sprowadzajac ich fizycznie do parteru. Wiekszosc wtedy szybko trzezwieje, a jak ktos ma jakies inklinacje rejtanowskie to proceder trwa po prostu dluzej i mocniej boli.
Jestem tylko mistrzem Europy, na dodatek bylym. Ale dajmy sobie szanse. Podczas targow szykuje sie bankiecik z piwna degustacja z malego prywatnego browaru. Zapraszam.
do zniewolenia jakiejś społeczności, oprócz dewastacji jego przestrzeni materialnej należy dokonać także anihilowania jego dotychczasowej przestrzeni duchowej.
I na jej miejsce podrzucić inną, uszytą wg projektanta takiej zamiany.
na zagospodarowanie rumowiska po Sowietach (Układzie warszawskim i RWPG) w Europie Srodkowej i Wschodniej wyznaczono Niemcy. Niemcy musza w pierwszej kolejności „spacyfikować” Polskę, jako największe i najsilniejsze potencjalnie państwo wspomnianego obszaru masy upadłości. Zainwestowały w realizacje tego projektu olbrzymie srodki, nie tylko finansowe, ale i „logistyczne”, od przejecia mediów elektronicznych poczynając. Tak więc działania na poletku kultury , lansowanych idei, oraz autorów wyznaczanych na kreatorów mody ideolo koncentrują się na dewastowaniu kanonów i wzorców uwazanych za istotne przez społeczność uwazajacą się za spadkobierców idei polskości jako ważnego i dumnego spadku. Trzeba te wartość i dumę zanegować. Opluć, ośmieszyć , poniżyć i odwrócić na nice. Do tego celu podnajmuje się rozmaite kreatury jednorazowego użytku, co to własną matkę sprzedałyby za czapkę gruszek. I kolejka chętnych do odegrania wspomnianej jednorazówki bynajmniej nie maleje.
No, ale skądinąd wiadomo, że rodzimej dosyć jest kanalii.
To już nie wygląda jak klub książki a bardziej jak gralnia RPG. Jest mistrz gry w przebraniu, są adeptki i jest zabawa. Można się wkręcić a mistrz dokona wtajemniczeń. Panie czując się wybrane i oświecone będą gotowe na kolejne sztuki. Joga, taj chi, wegetarianizm czy inny satanizm. Na koniec mistrz gry zaprowadzi panie do szwalni i przy śmiechach opowie pokrótce zasady nowej gry…
To się nazywa przedstawienie kontekstu sytuacyjnego AD 1947;-))
nie ma i będzie w dowolnym przypadku żadnej „reszty”.
Tego rodzaju produkcyjniaki wypieka się z formy niczym cegły. Zupełnie wystarczy na bieżące zapotrzebowanie. Co najwyżej w przyszłym półroczu zamieni się „fizys” autora, aby przedstawić jako nowe „objawienie literackie” kolejnego chętnego firmanta-grafomana.
Dla poetobójcy mała dedykacja – prowokacja:
https://www.youtube.com/watch?v=GMaOFe8cRCE
ale karą jest dla nich dożywotnie pozbawienie świadomości własnej śmieszności
Lepiej bym tego nie opisał. Bolszewizator nowego typu. Era Człowieka Radzieckiego się skończyła a teraz mamy erę Człowieka Nowoczesnego. Niemcy wtopili i i jakiś czas żarło ale najlepsze lata mają już za sobą co pokazuje ręczne sterowanie mediami i gleba zaliczona przez projekt KOD. Niestety minister Gliński pilnuje by to się nie zwijało tak szybko jakbyśmy sobie tego życzyli. Nasi też chcą z tego stołu zajadać…
http://niezalezna.pl/95615-spektakularna-klapa-marszu-kod-takiej-porazki-jeszcze-nie-zaliczyli
Żeby tylko to.
Stracili monopol bo koszulki patriotyczne są na każdym rynku a poważniejsze książki wydaje IPN. Serwują treści papko-narodowe roztrwoniwszy po drodze swój rynek na bzdety i tandetne memy. A tu trzeba trzymać wszystko żelazną ręką jak to robi Coryllus. No i jeszcze trzeba wiedzieć co i jak rozwijać a tego też nie potrafią.
u nas zajmują się podobnym marketingiem np. organizatorzy tzw. „uniwersytetów trzeciego wieku”. Panie emerytki, głównie byłe urzędniczki i nauczycielki ocierają się tam o „żywe autorytety” , znane im już z pism kobiecych oraz z telewizyjnych (radiowych) audycji poranno-rodzinnych. rzecz jasne spotkania takie są połączone ze sprzedażą produktów firmowanych przez ww. autorytety.
https://youtu.be/YJkUFCEaJnE 7:04 Książki tańsze od chleba 21 jeden książek po złotówce.
Patrzyłam i nie płakałam… bo jestem dzielna. Mam na myśli większość autorów przedstawionych przez autorkę vloga. Książki tanie, bo używane.
Próbki talentu pana Remigiusza z Wysp Owczych:
„Rozejrzała się po ciemnej sali. Jedynym źródłem światła była latarnia na parkingu, ale w półmroku dostrzegła kilkoro innych pacjentów. Wszyscy spali. (…) W końcu zasnęła na kilka godzin, a kiedy się obudziła, wydawało jej się, że cofnęła się do przeszłości. Otworzywszy oczy, zobaczyła nad sobą twarz człowieka, którego nie widziała od czasów studenckich. I którego zbyt dobrze nie wspominała. (…) W okamgnieniu zapomniała o kroplówce, ledwo uświadomionym bólu głowy, suchości w gardle… a przede wszystkim o tym, że jest trzeźwa jak niemowlę. Nie pamiętała, kiedy ostatnim razem mogła to powiedzieć.”
„Zdzisław obudził się rano. Poczuł w ustach smak goryczy”, czyli wszystko na właściwym miejscu.
Tak to właśnie jakoś widzę w przyszłości. Księgarnie jako kluby gdzie ważny jest stały klient a rynek jest głęboki, poważny w treści a towar miły dla oczu i w dotyku. Empik taki był na początku ale oni mieli ten „fart” że nic innego nie było na tym poziomie. To podobny klimat do TVN24. Ale jedni i drudzy poszli w tandetę, masówkę i propagandowy syf. I bardzo dobrze, niech to zdycha w konwulsjach. Siedzimy na zboczu góry i obserwujemy rzekę, która nieopodal. Będą płynąć nią do morza…
Jakich znowu „zawodowców” ? Dla ludzi ciekawych jak to wszystko działa, jak było w naszej historii, o co szło w tych wszystkich bitwach i intrygach. Gabriel znalazł dobry klucz- pieniądze i chciwość. Nie żadne miłosne uniesienia naiwnych nastolatków tylko chciwość dojrzałych i bezwzględnych ludzi. Ich pomysłowość i pracowitość też. Sporo przedtem opracowań historycznych przeczytałem i po każdej lekturze byłem głupszy niż przedtem. A to przecież wszystko leży leży na wierzchu, tylko trzeba mieć słoniową pamięć i powiązać do kupy. Polityka historyczna jaką nam sponsorują „przyjaciele” od dawna ma Rzeczpospolitą rozbić na atomy. Taką robotę jaką robi Gabriel powinno robić kilkudziesięciu autorów, a nie On sam.
Źle zapamiętałeś Krzysio – proza brzmi inaczej – Zdzisław obudził się przed świtem, w ustach poczuł smak goryczy 🙂
Moze sie niektorzy zniesmacza i obraza, ale nie ma sie co ochrzaniac, jak mowi Gabriel – marzenie, zeby byc poeta to jest tak jakby chciec byc fajansem i popierdulka. Mowiac inaczej – czlowiekiem-pomylka. W tej piosence wszystko jest antymeskie – zamszowe buty, pises seter i marzenia o kobietach. Pomine zamszowe buty, bo one ewentualnie jako pantofle na plaze sie nadaja i psa tez pomine, bo gdybym mial zwierza, to padlby z glodu podczas moich ciaglych nieobecnosci w domu, a jesli chodzi o kobiety – to wlasciwy kierunek jest taki, ze to kobiety maja marzyc, a nie facet. No ale, zeby tak bylo to trzeba miec troche w bicepsie, troche w glowie, mniej mowic, wiecej robic i zapomniec o poezji, bo kobiety sie kochaja w facetach, a nie w poetach co spia do dwunastej. Przepis jest prosty – wstajesz rano, rozpieprzasz pol swiata, a ona pada na kolana z niemocy pod wrazeniem i w glowie jej tylko „moj ci on”. A tak powaznie – to niec nie dziala lepiej na kobiete, niz jak wraca do domu i ma naszykowane cieple jedzenie na stole. Jak dziala ten mechanizm to juz opowiem przy piwie. W kazdym razie, na kwiatach mozna zaoszczedzic, bo na to wpadnie tylko poeta.
A ile książek Gabriela przeczytałeś?
Tych co wydal, czy tych co napisal?
Te blogi o stosach tanich książek to jakaś fikcja. Pewnie Gabriel wie po co to robią bo ja nie wiem. Na Allegro już 10 lat temu można było kupować na wagę i teraz też można:
https://allegro.pl/literatura-piekna-popularna-i-faktu-79153?string=zestaw%20ksi%C4%85%C5%BCek&bmatch=base-relevance-floki-5-nga-cul-1-3-0222
Obserwując zakończone aukcje widać że nawet książki w cenie 1zł/szt w większości nie są już sprzedawalne. Makulatura po prostu z którą nie ma co robić odkąd zamknięto większość skupów a ceny są tak niskie że nie opłaca się tego nosić. Za parę lat tak będą wyglądały stosy Mrozów, Bond i reszty tej wymyślonej pisarskiej ferajny. Czytadła bez wartości emocjonalnej. Przy przeprowadzkach lądują w pudle na śmietniku.
https://allegro.pl/zakonczone/literatura-piekna-popularna-i-faktu-79153?string=zestaw%20ksi%C4%85%C5%BCek&bmatch=base-relevance-floki-5-nga-cul-1-3-0222
do klasycznej księgarni nie ma sensu już od ładnych paru lat wchodzić.
Ja trochę kupuj e w punktach z tzw. tanią książką. Czasami trafia się rarytas za jakies grosze. Np. ostatnio, w warszawskiej Hali Mirowskiej (punkt na antresoli) znalazłem opracowanie autorów Adama Arczyńskiego i Wiesława Balceraka zatytułowane „Żegota – Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom 1942 – 1945″, a którą wydał własnym sumptem mieszkający w Kanadzie p. Aleksander graf Puszyński w” oszałamiającym” nakładzie 300 egzemplarzy. Adam Arczyński był jednym z głównych organizatorów wspomnianej pomocy w ramach projektu „Żegota: Opracowanie nie znalazło żadnych zainteresownych jego edycją wydawców w III RP, zaś w PRL-u miało bodaj jedno zapomniane już wydanie w 1982 roku. Jak z tego wynika, obręcz cenzury „żydokomuny” dozującej dopuszxczalne narracje dla tubylczego czytelnika w porównaniu do czasów PRL-u w III RP wzrosła, a nie zmalała.
To jest moim zdaniem próba utrzymania na topie kilku nazwisk. Valser ma rację, trzeba to wypieprzyć do góry nogami, wywrócić na drugą stronę i pokazać jak to jeździ naprawdę. I tym właśnie zajmuję się teraz pisząc baśń o socjalizmie. Właśnie jestem przy rozdziale, który nosi tytuł Izraelici u Dzieciątka Jezus…fajny, co nie?
Trzeba przed pojsciem spac dmuchnac piwo i wyszorowac zeby. Pobudka przed switem nie grozi, tudziesz smak goryczy sie nie pojawi. Ludzie to nie maja pojecia ja sie pozbyc w prosty sposob wydumanych problemow.
Powinieneś ten leitmotiv opatentować, 1/4 sieczki by odpadła w przedbiegach a resztę załatwi ustawa o stałej cenie przez rok. Jeden sezon i mamy ubitą ziemię.
Nic nie rozumiesz. Nie jesteś elastyczny, a to utrudnia sprzedaż książek. Oni muszą zbudować nastrój, a nic tak nie buduje nastroju w literaturze jak smaki i zapachy…..na przykład smak goryczy, albo zapach bzów, albo odwrotnie – zapach goryczy i smak bzów. Oni nie myślą o rozwiązywaniu problemów tylko o tworzeniu takich, które spowodują, że czytelnik miast robić coś sensownego zacznie się zastanawiać, czy mu zajeżdża z gęby o poranku właściwą nutą…
To prawda, opatentowanie Zdzisława załatwia sprawę, cena również. Zostalibyśmy sami, a po horyzont tylko trawa i pasące się bizony
Fikcyjne zycie zaczyna sie jak cie wciagna na liste plac z budzetu, albo jak ci prznaja jakies dotacje, granty i przetargi. Czlowiek natychmiast pozbywa sie naturalnej motywacji, ktora wystepuje jako gratyfikacja po skonczonej pracy, ktora nie dzieje sie z automatu, tylko po sprzedazy towaru lub uslugi. Jeszcze pare zakretow i bedzie niezla bonanza.
między innymi
Tych co wydał, co napisane do szuflady to się mniej liczy
Rzeczywiscie. tego to nie rozumiem. Gdybym mial takie problemy to pewno spalbym do dwunastej i pisal wiersze, albo biegal dziennie 10 km, potem pisal ze 15 stron i czytal do polnocy i mial 50 ksiazek w szufladzie. Jak taki chlopek konfabuluje majac 30 lat to co on bedzie robil za lat dwadziescia? Albo za rok jak jego wydawnictwu dotacje zetna?
Ale tych co sam napisał iwydał
Przed świtem – masz ci los. Wyjechałem za bardzo do przodu. A tyle zdarzyło się między obudzeniem się Zdzisława a świtem.
Jednak to prawda, że Gospodarz machody:
akurat , uważam , dzieje się przeciwnie. Wydumane problemy to rodzaj azylu (ucieczki) przed problemami rzeczywistymi, których nijak nie idzie rozwiązywać, a i mnożą się niczym króliki. Dlatego sporo ludzi zupełnie świadomie szuka ucieczki w rozmaitych ułudach. A popyt wymusza podaż. Jakość oferty nie ma tutaj znaczenia. Podobnie jak
w przypadku nałogowego alkoholika nie liczy się jakość trunku,, a jedynie efekt po spożyciu.
bedzie ze szesc – polskie historie 1,2,3; Hitoria Czech, Kredyt i Wojna i ulubione dzieci PRL. Prawie jak moje szkolne zycie. Ja moze mialem troche wiecej bonanzy. Bojki, polamane nosy, rece, nogi w gipsie itp. Gabriel wydal tez sporo ksiazek, ktorych nie napisal. Nie bede ich wymienial.
Za dwadzieścia lat będzie on wiceministrem, najmarniej…
Przede wszystkim lampy na parkingu pogasły…:-)
Zwłaszcza te różne rozwiązania nas dobiją
ma to sens. Bedzie zasiadal w komisjach i ratowal polska kulture. A wystarczylo mu w piaskownicy do doopy nakopac.
:))) Po raz trzeci przypominam, książki częściej czytają kobiety, i to one się łapią na smaki, zapachy i tym podobne emocje i nastroje.
Przepraszam, to była tylko ciekawość. A dzieci PRL też strasznie lubię, chociaż ten Dęblin to tylko troszkę znałem, byłem już wtedy żonaty i dzieciaty