gru 012023
 

Już na samym początku dnia dowiedziałem się, że istniał ktoś taki jak Edward Chwalewik, którego ciotka wiki opisuje tak oto: https://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Chwalewik

Pan ten przedstawiany jest jako bardzo zasłużony bibliotekarz. Zasłużony nie tylko dla Polski, bo jego największym wyczynem było katalogowanie biblioteki Judina w Kraju Krasnodarskim, a następnie pomoc w przewiezieniu jej do USA. Kongres Stanów Zjednoczonych zakupił te zbiory, bo w Rosji nikt nie miał na to pieniędzy. Edward Chwalewik był, jak dociekliwi przeczytali, członkiem SDKPiL. No, a po odzyskaniu niepodległości i wojnie z bolszewikami, pojechał do Rygi, żeby tam spotkać się ze starymi towarzyszami, a także pogadać z nimi o książkach, które powinny wrócić do Polski. Czy wróciły? Ponoć tak, bo Chwalewik dostał za to order. W dwudziestoleciu katalogował zbiory polskie, co, jak twierdził mój rozmówca, bardzo pomogło Niemcom w ich wycenie i wywożeniu do Rzeszy. Jak pamiętamy ludzie zajmujących się rynkiem antykwarycznym i bibliotekami są – jak to czasem się mawia – podejrzani na wszystkie strony. Pan Chwalewik, komunista zatwardziały wydał córkę za dziedzica z Bielawy, u którego spędził lata okupacji. Co też jest ciekawe i zastanawiające. Na uczelniach wyższych przedstawia się go jako bohatera. Opowiada się tam także o tym, jak to w XVIII i XIX wieku po polskich klasztorach krążyli ludzie zwani książkołapami, którzy z samej miłości do książek wynosili z tych klasztorów, pod czarnymi pelerynami, w które byli odziani, co cenniejsze egzemplarze. Ich postawa według osób wykładających te przedwieczne prawdy, zasługuje na podziw i uznanie.

Potem dowiedziałem się też, że w szkołach zaleca się uczniom pisanie rozprawek na temat „Jak usprawiedliwiłbyś działania i postawę żołnierzy szwedzkich podczas Potopu”. Przyznam, że jak to usłyszałem to zbaraniałem. A może od razu zlećmy dzieciom napisanie rozprawki – jak usprawiedliwiłbyś działania polskiego rządu po 10 kwietnia 2010 roku? Najlepiej zaś zadać dzieciom pracę taką – Czy uważasz, że szkoła wychowuje czy deprawuje uczniów? Uzasadnij swoją wypowiedź przykładami.

Trzeba by się poważnie zastanowić czy pomiędzy nauczycielami nie ma osób, które celowo i na zlecenie przygotowują dzieci na znoszenie kolejnej okupacji bez wyrzutów sumienia i moralnych niepokojów. W końcu ci, co przyjdą tu, żeby zabijać, rabować i gwałcić, też są ludźmi i należy im się do cholery jakieś zrozumienie, co nie?

Naprzeciwko naszego stoiska mamy Teologię Polityczną i Oficynę Volumen, która sprzedaje albo rozdaje Gazetę Polską, w ofercie zaś są książki Semki o Wałęsie. No i inne jakieś rzeczy, podobne rzeczy. I trudno doprawdy nie odnieść wrażenia, że ludzie, którzy napisali te książki pomylili własne podwórko, na którym zawsze wygrywali w kapsle, z Polską. I tak też ją traktują. Widoki są, powiem Wam, ciekawe, a nawet dość inspirujące. Wczorajszy dzień może nie był klęską, bo sporo osób jednak przyszło, ale ogólnie wiało pustką. Zjawili się jednak na targach, w najlepszej komitywie, marszałek Kuchciński i były senator PiS Jackowski. Był też minister Jarosław Sellin. U nas, jak zwykle stała spora grupka osób i toczyła się jakaś tam dyskusja. Byliśmy chyba jedynymi przejętymi tak zwaną sytuacją ogólną ludźmi. Dyskutowaliśmy sobie właśnie o niskiej frekwencji wyborczej na Podkarpaciu, kiedy zauważyliśmy marszałka Kuchcińskiego. Taki zbieg okoliczności.

Gdybym miał powiedzieć, co się zmieniło na targach od dwóch lat, kiedy to byłem tam ostatni raz, rzekłbym że teraz jest więcej milicjantów na emeryturze. Tak to przynajmniej wygląda. No i wydawnictwo „Przegląd”, jak się zdaje, zagościło tam na stałe. Podobnie jak Krytyka Polityczna. Doceniamy wszyscy rzecz jasna ten fakt, że na targi nie zagląda jeszcze minister Sienkiewicz, Radosław Sikorski i sam Donald Tusk, ale myślę, że w przyszłym roku nie odmówią sobie tej frajdy. Wszyscy w końcu są historykami i niejednego autora mogliby zaambarasować swoją wiedzą. Oferta na Targach Książki Historycznej jest bardzo zróżnicowana. Sprzedają tam, na przykład, Wielką księgę whiskey, a także powieści Jacka Dehnela. Jest więc w czym wybierać.

Jak zwykle zjawiło się parę osób, którym musiałem tłumaczyć dlaczego ja w ogóle wydaję książki takie, jak „Handel wołami w Polsce”, albo „Dzieje górnictwa i hutnictwa na Śląsku”, komu to jest potrzebne i kto to czyta? Wielu odwiedzających stoisko wyrażało uznanie z tego powodu, ale równie wielu nie mogło tego zrozumieć. Jak to już wielokrotnie powtarzałem, jestem pewien, że ci sami ludzie, którzy widząc te książki są zdumieni, perorują potem w towarzystwie o wyższości spraw gospodarczych nad wszelkimi innymi sprawami.

W trakcie rozmowy pojawił się temat obecności urzędników państwowych i posłów na twitterze. To jest prawdziwa plaga i degradacja. Dobrze pamiętamy bowiem, że żaden poseł brał nigdy udziały w życiu blogowym, które w całości pracowało na sukces PiS w wyborach 2015. Poza panem Mikke rzecz jasna, doproszonym na polityczne blogi po to, żeby uświetnić całą tę formułę. Ktoś kiedyś założył bloga Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale było to tak słabe, że w końcu straciło sens. No, a teraz twitter pełen jest wpisów ludzi, którzy się przez formułę tego twittera degradują, a czasem ośmieszają. Mają jednak poczucie, że uczestniczą w poważnych dyskusjach.

Jeden z czytelników stwierdził w pewnym momencie, że tak zwana nasza strona jest naznaczona nieludzkim wręcz ubóstwem treści, która w dodatku moderowana jest ręcznie przez parę osób. Po stronie Donalda Tuska mamy rozmaite media, prywatne osoby, fundacje, stowarzyszenia i nieformalne grupy, które go wcale nie słuchają, ale pracują na jego rzecz. Po naszej stronie mamy wyłącznie grupki nieszczerze zatroskanych losem kraju patriotów, które domagają się od kogoś, nie wiadomo od kogo, żeby wreszcie zrobił porządek z tą ruską agenturą.

Nie wiemy co przyniesie dzień dzisiejszy, muszę jednak powiedzieć, że mam pewne drobne satysfakcje z pobytu na targach. Okazuje się, że przyszło do nas kilku studentów, którzy są czytelnikami bloga i kupują książki. Może nie będzie więc jakoś szczególnie tragicznie.

  13 komentarzy do “Opowieści z targów”

  1. Nauczanie rzadko kiedy jest skuteczne z wyjątkiem tych szczęśliwych którym jest nieomal zbędne 😉

  2. Dzień dobry. Cóż, szczerze życzę Panu powodzenia, Panie Gabrielu, znaczy – na tych targach także, ja sam raczej nie pójdę, bliźni w większej ilości na raz działają na mnie źle, w mniejszych dawkach – wytrzymuję… No ale Pan musi – w końcu to Pański rynek i trzeba nad nim pracować, a przede wszystkim go znać, cieszyć się zatem należy, że są także objawy dobre. Te odziane w czarne peleryny książkołapy są dobrym przykładem, że książka miała swoją funkcję nie do przecenienia i tak być może w jakimś stopniu zostanie, bo zawsze będą ludzie, choćby nieliczni, zdegustowani twitterami i innymi takimi i pragnący czegoś więcej. A że słudzy szatana mają się za wielkich cwaniaków – dostarczą im oferty zaspokajającej te ich wyższe potrzeby, zapewne z twardymi oprawami włącznie. Treść jak treść, wiadomo jaka będzie, ale całkowicie książki nie zlikwidują, jest więc jakaś szansa i dla Pana i dla nas. Niestety – będzie drożej, cena jest bowiem pochodną masowości rynku. To trochę tak jak z ubraniami; przyzwoity garnitur kosztuje dziś dwa razy tyle, ile przed pandemią. Bo jest praca zdalna i wielu klientów odpadło. A produkcja ma swoje koszty. Mam więc nadzieję naiwną, że będzie nas stać, czego sobie i Państwu życzę.

  3. „Pan Chwalewik, komunista zatwardziały wydał córkę za dziedzica z Bielawy” – bo jak zawsze kasa musi się zgadzać, tak samo u członków SDKPiL jak i u dzisiejszych „naszych” z flagą w klapie.

    Twitter jest jak narkotyk. Ludzie, którzy doszli do jakiegoś punktu na drabinie znaczenia i popularności nie potrafią się oprzeć pokusie samozaorania tak jak na przykład Zbigniew Boniek czy Marcin Gortat. Polityków czy ludzi aspirujących do funkcji działacza czy polityka można jeszcze zrozumieć  bo chcą jakoś zaistnieć ale na przykład sportowcy z osiągnięciami! Widocznie gdy nie ma już sukcesów i owacji w sporcie trzeba jakoś karmić swoje wygłodniałe ego. Urzędnicy państwowi i samorządowi powinni mieć urzędowy zakaz brylowania w mediach społecznościowych pod każdą postacią. Nie spodoba się taki zakaz to można przejść do sektora prywatnego, w którym nie potrzeba zakazów aby menedżerowie sami wystrzegali się takiej zgubnej nad-aktywności.

  4. Dzien dobry, czy ksiazka PIENIĄDZ I PRZEWRÓT jest dostepna na targach?

  5. – akurat sektor prywatny zadbał o to dawno temu i tam jak się komuś zachce „brylować” to może ponieść bolesne (kosztowne) konsekwencje.

  6. Dla mnie straszne jest to że polskie ministerstwa , polskie urzędy są na twiterze i publikują, powinno to być zabronione, to jest wspieranie prywatnego biznesu z państwowej kasy. Od tego się zaczyn siermięga naszych mediów zamiast budować swoje wspieramy cudze i tyle. W czasie pandemii najbardziej mnie rozwalało że TVP cytuje wpisy ministerstwa z twiterra, normalnie mnie gotowało to.

  7. W sferze państwowej to jest puszczone na żywioł i traktowane jako pseudonowoczesność. Z takiej mentalności wzięły się też swego czasu sławetne mejle Dworczyka, ale niewiele to  daje do myślenia.

  8. ja bym wskoczyła do mediów społecznościowych o tym szerokim zasięgu, ale kiedy  zobaczyłam , że komentatorzy się nie oszczędzają, upokarzają samą przybraną ksywą, że może mnie skomentować ktoś kto się przedstawia np.  'ruchadło leśne’

    to sobie powiedziałam że to nie moja sfera, mnie tam nie ma , bo to konkurencja prowadząca na sam  dół chamstwa

  9. Tak mi się przypomniało przy okazji tego Chwalewika, że swego czasu poproszono mnie o napisanie artykułu do biografii pierwszego rektora UMCS Henryka Raabego. Dotyczył jego lat młodzieńczych. Podczas studiów na wydziale filozoficznym UJ doktoryzował się z biologii, konkretnie parazytologii (do końca życia nie zapomnę, co to jest amebidium, parasiticum Cienk.). W tym czasie był członkiem SDKPiL (za organizowanie demonstracji dostał wilczy bilet edukacyjny w Królestwie) i Bratniej Pomocy. Natomiast największe wrażenie zrobił na mnie niewielki artykuł nt. zakładania konkurencyjnego dla KUL-u uniwersytetu w Lublinie. Opatrzony był rysunkowymi portretami „sprawców” owego faktu: 1) Stalina, którego przedstawiono w konwencji na półboskiej, jako ojca narodów, zapatrzonego w świt jutrzenki swobody itp.; 2) Rokossowskiego – już mniej pomnikowo, niechlujną kreską, właściwie oddanego symbolicznie; 3) Raabego – pokazanego jako mały, łysy pokurcz przypominający Koszałka  Opałka, z wielką głową i malutkim, karykaturalnym korpusikiem. To tyle jeśli idzie o stosunek Wielkiego Brata do bratnich partii politycznych i ich członków.

    No i jeszcze a propos dziwnych tematów wypracowań z jęz. polskiego. Moja nauczycielka od polskiego kazała nam kiedyś przeprowadzić sądową obronę Giaura. Napisałam, że bohater, zabijając swego przeciwnika, oddał mu przysługę. Przecież wszyscy wiedzą, że muzułmanin, który zginie walcząc z niewiernym, dostaje się do raju, a tam już hurysy i te sprawy. Można? Można!

  10. Można kolportować dalej? 😉

  11. Postać Chwalewika Edwarda nic była mi dotychczas znana, ale Witolda owszem. Jak się okazuje, syn tamtego. Autor prac o literaturze angielskiej, tłumacz Szekspira, przed wojną referendarz Prokuratorii Generalnej, redaktor „Rocznika Literackiego”, a nawet kandydat na posła w 1938. O Edwardzie już wiemy: księgoznawca i bibliotekoznawca, rzeczoznawca w misji rewindykacyjnej rządu RP w 1922 roku, potem twórca biblioteki Ministerstwa Pracy, którą na prośbę przełożonych kierował aż do wojny mimo przejścia na emeryturę w 1936 roku. Równolegle publikował, działał społecznie itd. Ojciec Edwarda, też Edward, był powstańcem  styczniowym i zesłańcem, a dziadek Benedykt  – listopadowym. Pytanie: za kogo powinna jego córka, żeby nie wydawało się to podejrzane? Za robociarza z Woli, handlarza z Nalewek? Równie dobra partia dla dziedzica, nawet z Bielawy, jak on dla niej.

    W SDKPiL działał, o czym w II RP było wiadomo i czego w kraju Piłsudskiego – byłego PPS-owca i czytelnika Marksa – najwidoczniej nie miano mu za złe. Nic nie wskazuje, żeby kiedykolwiek działał w następczyni SDKPiL i PPS-Lewicy, czyli KPP. Urzędników ministerialnych pod tym względem sprawdzano raczej dokładnie, a Chwalewik, jak wspominał, z socjalistycznych sympatii ostatecznie wyleczył się podczas pobytu w Moskwie. Gdzie, jak tajemniczo piszą w jego biografii, „miał do wypełnienia również nieurzędową misję. Ze względu na poprzednie partyjne powiązania z wysoko postawionymi osobistościami radzieckimi został poproszony o wykorzystanie daw­nych znajomych dla dobra sprawy”. W 1930 roku nadano mu Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, więc chyba obie misje wypełnił.

    Czy jego dzieło życia z 1916 roku pt. „Zbiory polskie, archiwa, biblioteki, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w Ojczyźnie i na obczyźnie w porządku alfabetycznym według miejscowości ułożone”, wznowione w latach 1926-27, mogło ćwierć wieku później pomóc Niemcom w rabowaniu zasobów polskich bibliotek? Pewnie tak, podobnie jak opracowania polskich kartografów przysłużyły się w czasie wojny niemieckim sztabom. Tylko co mądrego na ten temat może mieć do powiedzenia jakiś anonimowy facet poznany na targach?

    W felietonie z 22 sierpnia „Czy zabory w ogóle się skończyły” przytacza Pan inną „dziwną historię”, zasłyszaną od anonimowego „czytelnika”. Cytuję: „Oto prof. Jan Surydyka zebrał wszystko co było potrzebne do napisania biografii Zygmunta III, i już, już  miał ją zacząć pisać, ale umarł. Dokumenty zaś zostały rozproszone. A może nie zostały? Może przekazano je panu Leitschowi?”. Czy próbował Pan dowiedzieć się, co to za profesor i czy może coś innego a interesującego napisał, zanim umarł? Ja próbowałem i… zero, null. Nie ma takiego nazwiska w katalogach BN i NUKAT ani też w Google. Podobne – Surdyka – nosiło ze troje czy czworo autorów, tyle ze nie historyków i nie Janów. Czy nieuzasadnione będzie podejrzenie, że profesor S. to postać fikcyjna? Jeśli się mylę, chętnie się dowiem.

    W ogóle byłbym ostrożny z tymi targowymi informatorami. Nie na próżno uczono nas za młodu, że nie zawiera się znajomości na ulicy. 😉

  12. Wiadomo !

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.