kw. 182024
 

Jesteśmy poddawani nieustającemu procesowi pionizacji. Polega on na tym, że w zasadzie nie mamy – mimo okoliczności na to wskazujących – możliwości wyrażenia własnego zdania. To bowiem, co uważamy za własną opinię jest kreowane przez podstawione słupy udające ludzi. Ich przekaz jest wzmacniany i obowiązujący, zaś tradycja które uruchamia im napęd w tyłku pochodzi wprost z dzieł towarzysza Lenina. Żyjemy ponadto złudzeniem, że wyzwoliliśmy się z komunizmu, także mentalnie, bo chodzimy do Kościoła, a naszym wzorem jest Jezus Chrystus. To nie jest prawda, albowiem dla większości wzorem są jacyś donosiciele z lat siedemdziesiątych, których wybory ekscytują ludzi do dziś. Wałęsa jest tu tylko wierzchołkiem piramidy. Kult tak zwanych „trudnych wyborów” uprawiany jest wszędzie, a zapominamy przy tym, że byli ludzie, którzy nie rozumieli co to jest trudny wybór i oni zostali wymordowani. My zaś wierzymy, że ci co pozostali nie mieli do końca złych zamiarów. Nawet jeśli tak było najlepiej spuścić na te ich wybory zasłonę milczenia, a nie budować im kapliczki. Tymczasem jest jeszcze gorzej, tradycja okupanta dominuje i przerasta wszystkie struktury państwa. Nepotyzm i coś znacznie od nepotyzmu gorszego pleni się w zasadzie wszędzie, a wszyscy nieudacznicy awansujący w wyniku działania przeszłych karier ojców i dziadków chcą poprawić swoje notowania za pomocą książek, które zamierzają napisać. O czym będą te książki? O pomordowanych bohaterach rzecz jasna. Na tym tle taki Szejna, który mówi, że jest synem milicjanta i przez to ma szacunek dla munduru wyrasta na postać pomnikową, w dodatku wykonaną z kryształu.

Przez trzydzieści lat od tak zwanego upadku komunizmu w Polsce, wszystko co dobre i wartościowe, zostało wykonane pokątnie. Mimo władzy i mimo planów „rozwojowych”, jakie ta władza snuła. Kraj zmienił się nie dlatego, że władza coś zrobiła, ale dlatego, że ludzie coś zrobili dla siebie mimo władzy. W czasie piątkowego spotkania w Ojrzanowie głos zabrał na koniec gospodarz czyli pan Wojciech. Powiedział, że w Polsce jest dobrze i ludzie sobie radzą, ale żeby sobie radzić muszą zejść z oczu urzędników. Po czym wymienił kilka przykładów takiej działalności obejmującej nie tylko Polskę, ale także kraje zamorskie. Co z tego rozumie Polak pracujący w budżetówce i konsumujący treści z Internetu?  Nic. On wie, że raz zagraniczne zakłady się tu instalują, a raz stąd uciekają. Nie wie dlaczego tak się dzieje, ale próbuje dociekać. Jeśli jest za PO mówi, że to przez PiS uciekają, a jeśli jest za PiS mówi, że uciekają przez Tuska. To jest cała wiedza o rzeczywistości istotnej, jaką Polacy posiadają dzisiaj. Poza tym głowy ich wypełnione są paprochami czyli całkowicie sformatowaną tak zwaną dyskusją publiczną, prowadzoną na tematy wyjęte nie powiem skąd, przez ludzi, którzy albo mieli dziadka w UB, albo zostali wynajęci przez jakąś fundację, która zleciła im emisję odpowiedniej treści na wizji. Wszystko co ponadto nazywane jest planktonem i samo siebie tak postrzega, jako nieważne jakieś byty orbitujące wokół istot takich jak Tomasz Piątek, Dominika Lasota, czy Mazurek i Stanowski. Kłopot polega na tym, że nie można kolportować poglądów i treści pokątnie, takie rzeczy działy się za komuny i były całkowicie opanowane przez służby. Dziś to, co było pokątne dominuje i my mamy przymus zabierania w tej sprawie głosu. Pokątnie można założyć biznes, nawet dość spory, ale treść, żeby mogła być kolportowana musi mieć gwarancje i jej odbiór musi być masowy. Gwarancji udzielają funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy i artystów, albo zagranica. Polak sam z siebie nie uwierzy nigdy, że ma coś ciekawego do powiedzenia. Inni bowiem przywołają go do porządku i stwierdzą, że oni mogą tak samo. A poza tym – kto za nim stoi? Żeby kolportaż treści zyskał na dynamice musi być gwarantowany przez jakąś agenturę. Nie może być inaczej. To tak, jak z wstępem do budynków kościelnych, które ogłaszają publicznie swoją ofertę – niby jest wolność, ale lepiej mieć kwitek z milicji, albo kahału.

Co roku w życie wchodzi nowa grupa młodzieży. I my, jako ich ojcowie, matki, dziadkowie i babcie, nie mamy dla nich żadnej oferty, bo te ofertę konstruują inni, a potem okazuje się, że ona – choć publiczna – dostępna jest tylko niektórym. My jesteśmy zmarginalizowanym planktonem, który powoli osuwa się na kanapę przed telewizorem i woła do zgromadzonych w pokoju osób – o, o, o, zobaczcie co gadają u Mazurka! To jest gorsze niż kapitulacja, szczególnie że bierzemy sobie na sztandary Chrystusa Zmartwychwstałego i świętych Kościoła. I powtórzę to jeszcze raz – nie może być tak, że najważniejszym problemem dla nas jest usprawiedliwienie „trudnych wyborów” ludzi, którzy będąc pozbawieni talentu i cierpliwości, robili kariery w mediach i urzędach, bo dokonali „trudnego wyboru”. Kwestie te wyszydził już dawno Jacek Kaczmarski śpiewając:

Jestem postacią na wskroś tragiczną
Najtrudniejszegom dokonał wyboru:
Między obozem dla nieprawomyślnych
A honorami i łaską dworu.

Obeznanemu w snach filozofów
Trudno jest mówić gwarą kaprali
I nosić mundur, ale po trochu
Co tylko można – trzeba ocalić!

Aż się chce zapytać – dla kogo? Bo przecież nie dla wnuków, którzy dylematy dziadka mają w nosie, a interesuje ich tylko tu i teraz, czyli – po której stronie stanąć, żeby żyć miło i wygodnie, a także, by poczuć dreszcz ekscytacji na plecach, że robi się coś naprawdę niesamowitego. Na przykład uczestniczy w marszu niepodległości albo przykleja się do asfaltu klejem „Kropelka”.

Znam mnóstwo ludzi, którzy rozumują w sposób wskazany przez Kaczmarskiego, zarówno młodych jak i starych. Nie uczestniczę w ich kultach i ocenach, moi dziadkowie – na szczęście – nie musieli dokonywać żadnych wyborów. Byli biednymi analfabetami i żyli jak umieli. Z rodzicami było trochę inaczej, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby ich jakoś mitologizować i stawić im kapliczki. To są rozdziały zamknięte, my zaś mamy możliwość wyboru. Jest ona oczywiście ograniczona, ale nie zablokowana całkiem. I nie musimy się doprawdy przejmować „trudnymi wyborami” ludzi całkiem obcych. Możemy stworzyć własną płaszczyznę dyskusji i omawiać tam kwestie dla nas istotne. Licząc, że może młodzież oderwie się od wygłupów i przynajmniej niektórzy się do nas przyłączą. Warunek jest jeden – dopóki nie stworzymy niczego trwałego, co można obejść w koło, albo zważyć w ręku nic co mówimy nie ma znaczenia. Bo rządzą media i ich kreacje oraz dylematy rodem ze środkowego Gierka.

O tym gdzie odbędzie się kolejne spotkanie w katakumbach napiszę po południu. Oczywiście wszystko mi się pochrzaniło wczoraj i przedwczoraj. Wykład o takiej treści mam we Wrocławiu, ale w piątek za tydzień.

  20 komentarzy do “Pionizacja”

  1. Cala struktura od prezydenta po kierownika gminnego osrodka kultury jest po to, zeby Polacy sie nie dorobili. To jest chyba oczywiste.

  2. Słowo ma mniejsze znaczenie niż obraz, a obraz niż rzecz.
    Kodować można w 1D, 2D, 3D. Ciekawe co można kodować w 4D? 😉

  3. Z rana przyszla do mnie nastepujaca mysl: w Sewilli istnieja dwa konkurencyjne kluby pilkarskie Betis i Sewilla FC. Jezeli kibic danej druzyny czuje, ze niedlugo umrze, to natychmiast przepisuje sie do fan-klubu druzyny przeciwnej po to, zeby nie zmarl kibic jego ukochanej druzyny a takze robi to zlosliwie, zeby sczezl fan najwiekszego wroga.

    Otoz moj wniosek jest taki, ze Polakami byli ci ludzie, ktorzy w czasie okupacji po pierwsze nie przeszli na strone wroga, a oprocz tego pracowali dla dobra swoich dzieci oraz nie dali sie zlapac i zabic. Ci, ktorzy dali sie zlapac, tuz przed smiercia powinni byli zmienic narodowosc. W tym sensie polskimi organizacjami byla Rada Opiekuncza hr. Ronikiera, polska byla dzialalnosc hr. Karoliny Lanckoronskiej czy Wacka Krzeptowskiego, ktory uratowal setki ludzi (zginal z rak AK), dzialalnosc ludzi ratujacych polskie zabytki, wolnych partyzantow z lubelszczyzny itp. Nie byla polska dzialalnosc dowodztwa AK, AL i wszystkich tych organizacji, ktore byly opanowane przez agentury londynskie, niemieckie, radzieckie, co jest oczywiste. Polakami byli ci oficerowie, ktorzy uciekli z transportow do Katynia, a nie ci, ktorzy gineli we Wloszech dla uzyskania pewnych celow politycznych i propagandowych  przez dowodztwo. Ci, ktorzy przezyli okupacje w sposob uczciwy, nie maja powodu, zeby stawiac kapliczki ktorejkolwiek ze stron konfliktu.

    Janusz Korwin-Mikke stawia sprawe jasno:

    https://youtu.be/fWHfh0opBLo?si=i6eXNktcE9mjFguz

  4. Kodowac mozna tylko w 1D przez ciag cyfr i znakow. To, co jest wynikiem kodowania,  czyli obraz 2D, 3D, istnieje w Pana wyobrazni i jest tylko sugestia Pana mozgu, ale obraz nadal jest plaski. W 4D koduje sie obrazy ruchome, na przyklad filmy. Nie znam ludzi, ktorzy rysuja w 3D. Ktos, kto rysuje w 3D, jest po prostu rzezbiarzem, chociaz siatkowka oka nadal jest plaska, a impuls biochemiczny w systemie nerwowym  jest punktowy, czyli zerowymiarowy. Czas i przestrzen sa zludzeniem.

  5. Pionizacja czyli kołek w zęby i zapierd…

  6. Dzień dobry. Cóż, ja też nie mitologizowałem swoich rodziców, ale kiedy do mnie dotarło jak bardzo historia zniszczyła im życie, przestałem mieć do nich różne pretensje, jak to zwykle do rodziców. Jeśli bowiem ktoś ma w 1939 roku 2 lata albo 6 to na normalnego człowieka w zasadzie nie wyrośnie. To już dziadkowie mieli łatwiej, byli bowiem dość dorośli i odporni na takie przeżycia jak młodzieńczy epizod pn. II Rzeczpospolita. Oni z kolei przeszli swoje w czasie I wojny. Ale o tym opowiadali niewiele. Głównie o głodzie roku 1915-go. Ich wybory nie były trudne, mieli bowiem bardzo jasną hierarchię wartości. Dzięki temu mogłem przyjść na świat. Z innymi rzeczami im się nie udało, ale potrafili wskazać przykłady takich, którym poszło jeszcze gorzej. Reasumując, kiedy słyszę, że w Polsce jest dobrze, robi mi się trochę smutno. Bo jeśli będziemy tak myśleli – zawsze będzie tak, jak jest.

  7. Janusz Korwin-Mikke urodzil sie w 1942 r. mimo, ze wtedy ponoc aborcja byla legalna i wyrosl na przyzwoitego, normalnego czlowieka.

  8. To mówienie – jest dobrze – to autoterapia

  9. Nie wiem, ile dokladnie D* ma na przyklad kino IMAX, ale chyba ze 4 (co najmniej).

  10. Celna myśl, kiedyś napisałem tekst, opisujący natręctwo urzędnika, skanującego rynek w poszukiwaniu tanich towarów, żeby d******ć podatki.

    Oni nawet w nocy śnią o d*********u podatków.

    Ja bym był znacznie sprawiedliwszym władcą.

  11. jest tak jak napisał na SN bloger Ojciec Dyrektor

  12. To prawda,że OjcuDyrektorowi senne marzenia spełniają się chociaż w połowie…Wilczki się wzajemnie pożerają i to aż nazbyt jasno widać. Bo przecież dogrywka na Rządzenie w wielu miastach i gminach pochodzi często od jednego „miotu.”Swój swojego pożera i powoli zmierza w kierunku……apartheidu….

    Jak słusznie pisze gospodarz” To są rozdziały zamknięte, my zaś mamy możliwość wyboru.”

  13. Dokładnie to miałem na myśli.

  14. Nie można zapominać, że to wchodzący w życie młodzi mogą mieć dla starszych wiele propozycji!

    Uniwersum młodych jest pełne nowych, wysublimowanych odcieni, wchodząc w ich świat człowiek się odświeża, że tak powiem – aktualizuje ….

    Zatwardzenie, zdziadzienie, zesztywnienie – ośli upór przed zmianą, przed ekranem smartfona czy ipada.

    Dlatego cieszą mnie np. ciotki, które sprawnie obsługują maile po 80-tce, a szokują dziadersi w sile wieku.

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)