kw. 202024
 

Nikt nie ogląda polskich filmów. To jasne. I właśnie o to chodzi ludziom, którzy je produkują, którzy w nich grają i którzy je dystrybuują. Chodzi o to, żeby stworzyć tak przerażający szajs, który uniemożliwi oglądanie, ale za to pozwoli na pompowanie pieniędzy do właściwych kieszeni. Od dawna bowiem wiemy, że za wszystkimi tymi filmami stoi ta sama ekipa, lekko tylko się zmieniająca. Widać to dobrze po aktorach. Szefem tej bandy jest, prawdopodobnie Karolak. Wszyscy oni robią sobie nawzajem promocję, w której uczestniczy Cezary Pazura, opowiadający na YT,  jacy oni wszyscy są świetni. To jest prosty mechanizm, którego nikt nie jest w stanie zweryfikować, albowiem istnieją budżety na kulturę, a ludzie, którzy je dzielą są w zmowie z tą bandą. Nie może być inaczej, skoro w raportach NIK napisane jest, że filmy takie jak „Wyjazd integracyjny” ubogaciły naszą kulturę i pchnęły do przodu rozwój kinematografii. Ten opis, jak widać, to bełkot. Nie ma czegoś takiego jak rozwój kinematografii. Jest to przeniesienie pojęcia z zakresu nauk przyrodniczych na obszar pojęć opisujących cywilizację i kulturę. Numer ten jest zawsze demaskatorski i fałszywy. Powtarzam – nie ma żadnego rozwoju kinematografii. Dlaczego ja dziś o tym piszę? Bo wczoraj zacząłem słuchać sobie, dla relaksu, podcastów tego oto człowieka

https://www.youtube.com/watch?v=xymONb0dLW0&t=681s

Jest to niejaki Mietczyński, który zarabia na omawianiu, w sposób szyderczy, polskich produkcji. Jak to już tutaj opisaliśmy nie raz, czynności takie nie mają sensu, albowiem krytyka szajsu w rzeczywistości ten szajs promuje. Tak, jak nieudany bunt w rzeczywistości jest promocją opresji. I to dobrze widać po rzekomym rozwoju, a potem „zwoju” komunizmu. Po każdej kolejnej pacyfikacji głodujących robotników komuniści robili lepszą propagandę, która ukazywała ich jako dobrotliwych wujaszków, co mają na względzie szczęście narodu, a przy tym dostarczają mu rozrywki. Tak było w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. I tak było w latach dziewięćdziesiątych i również tak jest teraz. Bo to jest jedna tradycja nieprzerwana żadnym istotnym wydarzeniem. Podcasty pana Mietczyńskiego niczego tu nie zmienią. On może wskazać na idiotyzmy, z jakich składają się te filmy, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo mechanizm stworzony jeszcze w latach siedemdziesiątych, zrobi z tych syfów w jednej chwili filmu kultowe. Tak, jak filmem kultowym został „Rejs”. I nada im nową dynamikę, będą one odtąd dystrybuowane i oglądane pokątnie, przez młodzież, które chce zawsze uczestniczyć w czymś niezwykłym. My zaś będziemy mogli się podniecać tym, że minister kultury dotuje to gówno naszymi pieniędzmi. Tak właśnie robi i tak będzie robił dalej, albowiem w filmie i tak zwanej kulturze, siedzą nadal ci sami ludzie, którzy weszli tam w roku 1945. I to jest tradycja. Aktorów zaś dołącza się przez kooptacje spośród rodzin resortowych. Pazura jest tu wyjątkiem, ale przez to, że jest wyjątkiem musi mówić o Karolaku – geniusz. I jeszcze się przy tym uśmiechać.

Ludzie są bezradni wobec masowej dystrybucji i wobec urzędników, którzy mając gwarancje, także PiS, zawiadują tak zwaną kulturą. Myślą po prostu, że wszystko jest w porządku i tak ma być. Jeśli coś się zmienia w omawianych tu przedsięwzięciach przy zmianie władzy, to chyba tylko obsada trzeciego planu. Reszta pozostaje na swoim miejscu. Całe szczęście młodzież ma Internet i książki, które naprawdę czyta. Nie wierzcie, że jest inaczej. Może więc jakoś doczekamy chwili kiedy oni wszyscy wyzdychają. Piszę tak specjalnie, bo wczoraj obejrzałem sobie podcast opowiadający o filmie „Ciacho”. Nie miałem pojęcia, że coś takiego istnieje. Główną rolę gra Karolak rzecz jasna. W jednej ze scen, zdaje się, że najważniejszej, postanawia on wręczyć narzeczonej pierścionek zaręczynowy. No i nie wie, jak to zrobić, żeby było oryginalnie. Postanawia więc, że włoży go sobie, pardon, do dupy, a ona mu go stamtąd wyjmie w czasie różnych zabaw łóżkowych. Przyznam, że wielu rzeczy spodziewałem się po polskim filmie, ale tego akurat nie. I teraz przypomnijcie sobie, że ten sam Karolak napisał pracę magisterską o św. Stanisławie, w której to udowadnia, że biskup krakowski był zdrajcą. I jest przy tym tak poważny, jakby miał zamiar zostać co najmniej rektorem jakiejś uczelni w Radomiu. Mam nadzieję, że po tym fragmencie tekstu każdy już dobrze rozumie dlaczego Kościół w średniowieczu kazał palić na stosie księgi heretyckie, a także wyjątkowo silnie zaangażowanych w błędy doktrynalne heretyków. Było to konieczne, albowiem mechanizm działa tak, że deprawacja staje się w pewnym momencie normą i zaczyna powoli decydować o całym naszym życiu. Nie można tego procesu zatrzymać bez decyzji drastycznych, choć przecież każde spalenie na stosie poprzedzone było procesem i zawsze dawano heretykowi szansę. Wielu z niej nie korzystało, bo jak człowiek, który poczuł władzę, jaką dał mu szatan nad ludem, ma teraz tę władzę porzucić, zrezygnować ze swojej uprzywilejowanej pozycji i podporządkować się mnichom? I jeszcze żyć w klasztorze, albo w ogóle w odosobnieniu? Tak jednak powinno być i wszyscy ci ludzie grający w tych filmach powinni zostać postawieni przed taką alternatywą. Ona bowiem, a nie żaden rozwój, jest właściwym narzędziem opisu rzeczywistości. Mamy tu do czynienia z deprawacją moralną, o której monsieur Mietczyński zapomina, albowiem świat cały przestał się już dawno przejmować takimi drobiazgami, jak pierścionek w tyłku, jakiegoś oblecha, ale także z deprawacją estetyczną, na którą Mietczyński wskazuje i która denerwuje go najbardziej. Sądzi on bowiem, że w Polsce możliwe jest produkowanie dobrych, normalnych filmów. To jest niewykonalne, albowiem od dawna nie ma żadnych normalnych filmów. Te zaś, które teoretycznie da się oglądać kosztują miliardy. Tu zaś chodzi o to samo, o co chodzi w piłce nożnej – żeby ciągle ci sami ludzie mogli decydować o pieniądzach płynących do związku z różnych źródeł. I żeby nie daj Bóg niczego nie udało się wygrać, bo wtedy cały system posypie się w cholerę. Wchodzimy więc dziś, w kolejnym miesiącu rządów Tuska, w następną fazę utrwalania władzy ludowej. Czyli takiego systemu deprawacji, którzy utrzyma przy tej władzy progeniturę starych towarzyszy, a tym, co się do podziału państwowych pieniędzy nie załapią zapewni rozrywkę a la Karolak. Po przejściu tego etapu zacznie się jawny rabunek. Tak, jak w latach pięćdziesiątych. Czy po pacyfikacji finansowej Polski jakieś nowe produkcje wejdą na ekrany? Zapewne, ale nie będą to już tak pogodne historie, jak ta z Karolakiem i pierścionkiem, ale coś znacznie bardziej rozrywkowego. Dostosowanego do zmieniającej się struktury etnicznej naszego narodu.

Czy ktoś próbował z tym coś zrobić? W zasadzie nie, bo wszystkie państwowe instytucje działające na niwie kultury za PiS markowały jedynie chęć poprawy sytuacji, a w rzeczywistości ludzie nimi kierujący chcieli uruchomić na podległym sobie obszarze taki sam mechanizm, jak ten, który obserwujemy w filmie czy piłce nożnej. Tylko, że bez wpychania pierścionków w tyłek. Choć kto tam może wiedzieć, co niektórym z nich chodziło po głowie…Wczoraj dowiedziałem się, na przykład, że TVP od roku 2021 produkuje coś takiego: https://polacyswiatu.tvp.pl/55650523/polacy-swiatu-odcinki

Są to pięciominutowe, albo krótsze zajawki, w których prezentowane są zdjęcia archiwalne, a lektor odczytuje tekst z Wikipedii. Nie wiem ile to kosztowało, ale śmierdzi przekrętem na kilometr. No i najważniejsze – kogo to ma zainteresować? Ludzi żyjących za granicą, robiących tam biznesy? Młodzież, czy kogo? Bo nie widzę odbiorcy tej produkcji. Widać za to misję, która rozumiana jest tak, jak wszystkie katastrofalne, sprowokowane klęski w całej naszej historii. Nie może się jednak do tego przyczepić, bo ludzie, którzy wzięli za to pieniądze, natychmiast zasłonią się patriotyzmem, Matką Bożą, szczerymi intencjami, przeważającymi siłami wroga, który nie pozwala im zrobić niczego sensownego i podobnymi kłamstwami, dobrze przecież już wszystkim znanymi.

I ta produkcja wpisuje się w utrwalanie władzy ludowej, z czego niektórzy nie zdają sobie sprawy. Chodzi o to, żeby w mediach, prócz cycków i źle markowanego seksu pokazywać też jakieś sukcesy pozornie indywidualne, ale w istocie podporządkowane narodowi i państwu. Tyle, że po taniości. Tak, by każdy widział, co jest ważniejsze. W czasach gdy byłem dzieckiem, w tygodniku „Zielony Sztandar” drukowano, w ramach tej misji reprodukcje obrazów Marcello Baciarellego przedstawiających królów Polski. Rodzice kupowali mi tę gazetę, bo głęboko wierzyli, że jak sobie obejrzę te słabej jakości reprodukcje i przeczytam co tam jest pod nimi napisane, to będę lepszym człowiekiem. Nie mam do nich pretensji, choć mogli mnie przecież zabrać na wycieczkę do Zamku Królewskiego i tam zobaczyłbym te dzieła w rzeczywistości. Z jakichś powodów jednak nie pojechaliśmy, choć było blisko.

I teraz zwróćmy uwagę na daty powstania tego cyklu. Bacciarelli namalował swój poczet w latach 1768 – 1771, czyli w czasie, kiedy państwo przeżywało najpoważniejszy kryzys, zakończony rozbiorem w roku 1772. Robotę wykonywał rzecz jasna na polecenie króla i trudno nie pomyśleć, że była to celowo produkowana propaganda, przeznaczona dla niewiele rozumiejących sytuację dworaków oraz magnaterii. Można się więc w tym procederze doszukać tradycji jeszcze głębszej niż komunistyczna. No, ale wracajmy do naszej patriotycznej telewizji, która Polakom żyjącym i pracującym na emigracji poświęca niecałe pięć minut telewizyjnego felietonu. Kliknąłem sobie na pierwszy film – Ferdynand Karo. Obejrzałem i zamarłem. W zasadzie pan ten podpada pod prokuratorów z IPN. Był emisariuszem rządu narodowego, a po upadku powstania styczniowego zsyłkę zamieniono mu na grzywnę. Zsyłkę na grzywnę!!!! A w jakiej wysokości!!!? Potem zaś, sam z własnej woli pojechał badać florę Syberii. Najpierw do Irkucka, a potem do Nerczyńska! Dla tych co nie rozumieją wyjaśniam – Nerczyńsk to był rosyjski Oświęcim. Nikt stamtąd nie wracał, a jak wracał to zaraz umierał. Ferdynand Karo zaś jedzie to tego ponurego dołu, w którym pracują zesłańcy i co tam robi? Prowadzi badania nad florą. I tak ze wszystkim. Przy tym wszystkim ludzie sami z siebie przywołują i promują postawy bohaterskich Polaków, bo myślą, że to coś zmienia. Poza tym promują i przywołują filmy z czasów komuny, bo sądzą, że to jest rozrywka. I każda z takich osób, jak również urzędnicy MEN wypowiadają się poważnie i z zaangażowaniem w kwestiach wychowania młodzieży. Jedni chcą wychowania oświeconego, a drudzy patriotycznego. Reszta zaś gapi się na to z niedowierzaniem i nie wie co zrobić. A tu, jakby było mało tej hucpy, Terlikowski napisał biografię Judasza i mówi, że jest to postać ważna i tragiczna, bo bez niej nie byłoby zbawienia. Oczywiście, a bez ludzi realizujących obławę augustowską, nie byłoby komuny, a przez to nie byłoby także jej upadku, którego symbolem jest Wałęsa.

Czasem ktoś prosi mnie, żebym napisał coś pozytywnego. A co takiego, że spytam? Może to: nic się nie stało! Polacy nic się nie stało! Może być?

 

Teraz ogłoszenie: Tomek jest dziś na targach dizajnu w hali Cracovii, od 10 do 18, stoisko 72 w środku hali.

Ja zaś w przyszły piątek mam taki wykład we Wrocławiu

Po uporczywych poszukiwaniach lokalu, którego wynajęcie nie zrujnowałoby nikogo, dzięki pomocy Beaty, trafiłem na zamek w Łęczycy. Rozmawiałem z panią dyrektor, która udostępni nam salę bez opłat, ale musimy zrobić imprezę otwartą dla miejscowych. Oczywiście zgodziłem się, ale i tak zrobimy listę osób uczestniczących, bo statystyki to ważna rzecz. Tak więc na czym stoimy? Spotykamy się 24 maja na zamku w Łęczycy, pomiędzy Łodzią a Kutnem. Odbędzie się tam drugie spotkanie w katakumbach, którego gościem będzie kapitan Tomasz Badowski. Tematem spotkania będzie wojna na Ukrainie. Tytuł – „Czy powinniśmy bać się wojny?”. Wieczór będzie wyglądał tak, jak ten poprzedni w Ojrzanowie. Będę miał już ze sobą dwie nowe książki. Wstęp jak powiadam jest wolny więc nie będzie żadnego „co łaska”. Zaczynamy o 18.00. Łęczyca to, jak wszyscy pamiętają, miasto, w którym rządził niegdyś diabeł Boruta. Jest tam przepiękny rynek, zamek, w którym mieści się muzeum, dwa kościoły, w tym barokowy klasztor i największa atrakcja ziemi łęczyckiej, romańska kolegiata w Tumie. Czasu na zapisy nie ma wiele, ale wierzę, że Państwo zdecyduje się wziąć udział w wydarzeniu. Zapraszam.

 

  25 komentarzy do “Podprogowe treści w polskich produkcjach dotowanych przez Ministerstwo Kultury”

  1. Nie wierzę, że taka scena, która została tutaj opisana, mogła się znaleźć w normalnym filmie.

  2. W celu zablokowania lewackiej kooperacji, tfu kooptacji potrzebna jest aktywna interwencja kinetyczna 😉

  3. Być albo nie być; oto jest pytanie: Czy szlachetniejszym jest znosić świadomie Losu wściekłego pociski i strzały, Czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot … 😉
     

  4. Czyli, że mam nie słuchać wujka Czarka?

  5. To zależy, co Pan rozumie przez „normalny film”. Są takie strony internetowe z filmikami, na których ostrzejsze numery odchodzą…

  6. @”w Polsce możliwe (…) od dawna nie ma żadnych normalnych filmów” – jako, że nic nie wiem nt. polskiej kinematografii (od wielu lat nie oglądam TV i nie chodzę do tuczarni trzody zwanych kinami) to się wypowiem pytająco: a jak Pan ocenia „U Pana Boga za piecem / w ogródku”? Czy te 2 filmy są normalne? 

  7. Nie, nie są normalne. Są przerysowaną, pretensjonalną kokieterią

  8. Cóż, jedyne wyjscie to przestać finansować kinematografię z budżetu. Fakt, upadek polskiego kina jest bardzo przykry.

  9. W zasadzie jedyne udane filmy to te robione na licencjach lub ekranizacje literatury.

  10. Będzie więcej komentarzy, cos mi się zawiesił internet 🙂

  11. No, ale to jest najlepszy sposób na okradanie budżetu przecież

  12. Jak usunąć te zbędne komentarze?

  13. Ja – sprowokowany przez Gospodarza – z pewną nieśmiałością coś pozytywnego, bo choć jest dobrze, to nie najlepiej jest.

    Gdyby ludzkość tylko chciała, to by Ruck Zuck uszczelniła tą nudną demokrację, która w 90% skutecznie wybiera właściwie, bez względu na to kto jak głosuje, dzięki ustawia słusznej alternatywy. Jednak ludziom rozumnym musi spędzać sen z powiek, że pomimo mądrej w/w regule, niekiedy do wadzy są dopuszczani różni faszyści (Orban, Trump) lub osobniki złowrogie, których potem trzeba pracowicie jeba***.  Koło ratunkowe dla uzdrowienia demokracji rzucił ostatnio sąd w prawie stalinowskiej… wróć … postępowej Kanadzie. Właśnie orzekł on, że władze muszą sfinansować operację, jeśli jakiś ludź nie identyfikuje się ani jako kobieta, ani mężczyzna. O to, to! Stąd nauka jest dla żuka. Aby zapewnić 100% szczelność demokracji nie wystarczy ustalać na kogo wolno głosować. Trzeba odwagi i śmiało, jak dał nam przykład kanadyjski sąd. Należy bez nikakich przyznać prawa wyborcze wyłącznie osobom posiadającym i pochwę, i penisa. Pewność pokonania na wieki faszystów będzie 150%, gdyż wyborcy wyposażeni w klucz uniwersalny z dwoma końcówkami nie dadzą szans byle ch*** z jedną końcówką lub pierwszej lepszej kuciapce nie legitymującej się dodatkowo penisem. Ten optymistyczny pomysł być może jest taki sobie w zestawieniu z prostszymi sposobami uszczelnienia demokracji. Np. nakłanianie do właściwych wyborów z pełnym magazynkiem.
    https://www.magnapolonia.org/kanada-sfinansuje-dewiantowi-wszczepienie-jednoczesnie-pochwy-i-penisa/

  14. Sama nie wiem Rafałku, dlaczego to Ruck Zuck Kanada padła ofiarą tak wyrafinowanej lewackości,że testuje się tam w pierwszym rzędzie dewiacje wszelkiego rodzaju. No właśnie ta słynna „Kanada” co to za komuny kojarzyła się z rogiem obfitości. Sam fakt,że w pierwszej instancji sądy pochylają się z troską,czy uciąć ptaszka,czy skonstruować dziewiczą pochwę,lub dwa w jednym niebinarnym– jest najwyższym szczytem idiotyzmu i debilizmu u wykształconych co bądź ludzi…

    Hmn...”uszczelnianie demokracji” a tfuj ! – w pierwszym rzędzie powinni Sądy i lekarze poddać się przymusowo tej demokracji i sikać pod wiatr razem z kuciapką i penisem i uprawiać seks tylko ze sobą.Dwa w jednym ,może dla przykładu nakręcić filmik instrukcyjny……..

  15. tak, tak,

    uczucie wszystko tłumaczy

    co prawda w uszczelnianiu demokracji uczucie chyba nie jest najważniejsze,  ale kto wie poczekajmy

  16. ale jak pan M opisuje czy raczej opowiada sekwencję za sekwencją , scenę za scena i dobrze to robi , bo ja bym się całkiem pogubiła bez wypowiadanej przez niego ścieżki dźwiękowej, on się nie znęca nad scenariuszem tylko go ratuje, tłumacząc widzowi co jest grane, choc często jest bezradny w zderzeniu z blamażem scenariusza. Widz sam z siebie po obejrzeniu głupoty nagromadzonej w pierwszych 10 minutach filmu, zdecydowanie wyłączyłby ten film, a przy pomocy pana M. ogląda to wszystko jako terapię która informuje jak nigdy nie zaufać, nie dać się oszwabić, zakręcić, … jak nie zaufać polskiemu scenariuszowi

  17. żartów że ktoś się ubrudził kupą nigdy dość …

    no ale na szczęście serial RIPLEY na Netflixie jest dystyngowany , dialogi unisono,  morderstwa dyskretne i skuteczne, jest dziewczyna z nie nachalną urodą, polizia cały czas goni króliczka … no a główny bohater prawie jak AI,

    tu jestem ciekawa jakby pan M. tą fabułę przedstawił jako pastisz…

  18. Oj tam… już ktoś na SN odpowiedział mi na pytanie gdzie prawdziwa sztuka.? –: Ano w pierścionku (w d*** )Chyba takie uczucie tej demokracji tam też się znajduje ,nieprawdaż?

    Pozdrawiam ciepło..

  19. pierścionek zaręczynowy z kamykiem syntetycznym z  prochu zmarłej osoby /mamy/  – vide serial Ozark też Netflix

  20. To nieudolne nawiazanie do motywu z Pulp Fiction, gdzie jest mowa( jedynie mowa na szczescie) o cennym zegarku pamiatce rodzinnej, ktora jeden z przodkow ocalil chowajac sobie w..

    TAM WLASNIE. Ale polscy tfurcy nie moga byc gorsi od Tarantino

  21. Wierzę na słowo….moja znajomość z Netflixem zakończyła się na sensacyjnym serialu  o jakimś wydumanej parze Prezydenckiej.Kiedy doszłam do odcinka jak para Prezydencka zaprosiła do seksu szofera bodajże –załamałam się w tej rzekomej rozrywce. Owszem   oglądam naprawdę świetne programy o naturze,ciekawe zjawiska,miasta i kraje których nigdy już jako turystka nie obejrzę…

  22. też nie dałam rady intrygom i wydumanej swobodzie obyczajowej tego serialu o którym wspominasz, ale serial Yellowstone obejrzałam 2 razy

  23. I to jest to dobrodziejstwo ekranu ,które mnie zadowala.Te cuda przyrody,lasy ,góry ,cudowne miasta i zakątki całego świata… Te wszystkie produkcje szurniętej modzie gender i degeneratów politycznych ,powinny dostać porządnego kopa w d….bo inaczej cywilizacja ludzka zejdzie na psy i stworzy z naszych dzieci i wnuków Zombi…pozdrawiam Cię z sympatią.

 Dodaj komentarz

(wymagane)

(wymagane)