Prometeusz jest moim zdaniem postacią przereklamowaną. Nie wiadomo dokładnie z jakiego powodu ukradł starszym i mądrzejszym zapałki i przekazał je gromadzie nieodpowiedzialnych durniów. Starsi i mądrzejsi, gdy dowiedzieli się, że odwalił taki numer, ukarali go srogo. Niestety było już za późno na odebranie ognia młodszym, głupszym i nieodpowiedzialnym. Ci uczynili z Prometeusza bohatera swoich snów i określają do dziś tym imieniem ludzi, którzy w dobrej wierze chcieli coś zrobić, ale ich osiągnięcia oceniane są problematycznie. Grupy bowiem, do których były adresowane nie rozumiały do końca ich specyfiki i charakteru. I w ogóle miały w nosie ten cały prometeizm. Idea ta bywa też czasem wykorzystywana przez istoty, które – same mając niewiele do zaoferowania – wrabiają kogoś w prometeizm, żeby się na nim lansować.
Jeśli idzie o nasze lokalne uwarunkowania, to prometeizm ma się fatalnie. Kojarzony jest ze skompromitowaną ideą romantyczną, którą państwo nasze, nie wiedzieć czemu, ciągle podnosi i każe ludziom wierzyć w autentyczność tych bredni. Prometeizm został wykorzystany przez komunistów, którzy przyjęli jak swoją tylko pierwszą część mitu, tę dotyczącą kradzieży zapalniczki Zippo towarzyszowi Zeusowi. O zawieszeniu na skale i sępach, nie mówiąc już o szarpanej wątrobie, w ogóle nie chcieli słyszeć. Zanim to się jednak stało Horacy Vernet, dobry malarz, choć całkowicie zapomniany namalował obraz pod tytułem „Polski Prometeusz”, widać na nim trupa polskiego żołnierza, na którego piersi siedzi, cokolwiek nie a propos, carski orzeł z jedną głową. Obraz ma wymiar tragiczny, a ja uważam, że jego intencja jest mocno podejrzana. No, ale nie czas na roztrząsanie tych kwestii teraz. Co innego jest ważne. Oto minęło wiele lat i Ministerstwo Kultury zdecydowało się dofinansować film pod tytułem „Prometeusz polski”. Jego bohaterem jest oczywiście Lech Kaczyński. Kiedy wpiszemy ten tytuł w wyszukiwarkę pierwsze co wyskoczy, to paszkwil napisany przez gazownię, dotyczący reżysera tego projektu Jerzego Lubacha. Pan ten, jak pisze gazownia, w roku 1981 ukończył wydział reżyserii w Moskwie. Myślałem, że to łgarstwo, jak wiele treści, które lansuje gazeta Michnika, ale w bazie filmpolski.pl jest to samo – ukończył w roku 1981 studia reżyserskie w Moskwie. Może ja czegoś nie rozumiem, urodziłem się bowiem dość późno, ale wydawało mi się, że napisanie scenariusza o Lechu Kaczyńskim pod bardzo pretensjonalnym i nie rokującym powodzenia wśród widzów tytułem, który do oceny przyniósł absolwent moskiewskiej szkoły filmowej zalatuje siarą. Szczególnie jeśli przejrzymy dokonania pana reżysera z lat wcześniejszych. Ot choćby takie dzieło, z roku 1987, w którego tworzeniu uczestniczył jako współpracownik reżysera, cokolwiek by to miało znaczyć.
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=122295
Nie widziałem tego filmu, ale opis wskazuje, że nie był on chyba nigdy pokazywany publicznie, albowiem efektem byłoby spalenie kina przez publiczność. I pożar ten byłby jedynym widomym znakiem łączności życia widzów polskich z ideą prometeizmu.
Reżyser Lubach został nagrodzony raz jeden nagrodą dla filmowca. O tu jest informacja na ten temat.
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1235180
Z ciekawszych dokonań Lubacha mamy jeszcze to
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1235180
Przyznam że zbaraniałem. Dwadzieścia cztery minuty filmu o Łaskim, nigdy nie pokazywanego nigdzie – poprawcie mnie jeśli się mylę.
Intencje reżysera są dosyć czytelne, kiedy prześledzi się, nawet pobieżnie jego dossier filmowe. Są to przeważnie produkcje krótkie, ale poruszają one istotne z punktu widzenia twórcy tematy. Dużo jest o świętych, o kapłanach różnych wyznań, a także o kulturze i badaniach naukowych. Wszystko to nie trwa jednak dłużej niż 45 minut. A tu mamy prometejski rekord jeśli idzie o kradzież ognia, w piętnastu minutach filmu dokumentalnego reżyser Lubach zmieścił tysiąc lat historii, wskazując na doniosłą rolę jurodiwych w dziejach Europy.
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=4221616
Dawno o tym nie pisaliśmy, ale widać trzeba tę kwestię poruszyć raz jeszcze. Charakterystyczną cechą polskich filmowców jest emocjonalny prymitywizm. Przykłady można mnożyć, nie chodzi tylko o reżysera Lubacha. W ich głowach świta zawsze jedna myśl – jak za pomocą prostych gadżetów zrobić w trąbę sponsora i publiczność. Mistrzem w tym był reżyser Zalewski, dopóki nie zorientowano się, że jego filmy wywołują śmiech, a nie wzruszenie, że są wulgarne i pretensjonalne jednocześnie. Teraz mamy tego Lubacha, który stosuje tę samą metodę i, jak widać odnosi sukcesy. Już dziś mogę zaryzykować twierdzenie, że gniot pod tytułem „Prometeusz polski” będzie służył ludziom nie rozumiejącym czego chce publiczność, do wskazywania zdrajców i patriotów, w zależności od reakcji na ten obraz. Osoba reżysera i jego poprzednie dokonania, a także ogólna tendencja, która polega na tym, że samoocena twórców jest odwrotnie proporcjonalna do zadowolenia publiczności na to wskazuje. Lech Kaczyński w tym filmie będzie odgrywał tę samą rolę, którą do niedawna w życiu odgrywał Marek Jurek. Czyli w chwili kryzysu i poważnych decyzji, trzeba się będzie określić wobec aborcji. Jeśli ktoś tego nie zrobi natychmiast – choć nie jest to doprawdy konieczne – ten jest wrogiem ludzkości, Kościoła i Polski. Tak samo będzie z tym filmem – jeśli ktoś go skrytykuje okrzyknięty zostanie wrogiem Polski. Tak więc ja już dziś, zanim ten film powstał, zanim go zaczęto promować mówię – to będzie wizerunkowa katastrofa, komunikacja zaś PiS z narodem ucierpi na tym bardziej niż po wprowadzeniu na ekrany filmu „Smoleńsk”. Polscy reżyserzy nie kręcą filmów dla polskiej publiczności, kręcą jest dla swoich, bardzo pogardliwych wyobrażeń o tej publiczności. Być może jest jeszcze gorzej i cały ten cyrk jest sponsorowany z Moskwy, ale w to raczej nie wierzę, bo wtedy gazownia starałaby się ukryć różne szczegóły z życiorysu i kariery reżysera. Nie czyni tego, mamy więc do czynienia z dobrze nam znaną pretensjonalnością i pogardą dla widza, sponsorowaną przez urzędników, którzy podzielają w duchu opinie reżysera na temat publiczności.
Jak to już wielokrotnie pisaliśmy – nie doczekamy się prawdziwego kina w Polsce. Ono nigdy nie będzie istnieć, albowiem ilość pretensjonalnych durniów, chcących robić kariery na prometeizmie jest zbyt wielka. I ciągle przyrasta niestety.
Odblokowano nam zrzutkę, która została zwinięta po śmierci Julii. Tak się złożyło, że kilka osób, nie rozumiejąc, że ta blokada jest czasowa, wycofało pieniądze. Zostało mi naprawdę niewiele do zebrania na drugą ratę czynszu. To co wpłaciliście Władzi jest w moich rękach i czekam tylko na sfinalizowanie tej zrzutki. Jeśli ktoś uważa, że może mi pomóc, tutaj jest link
prometeizm polskie przekleństwo, uwierzyć że cierpienie , szczególnie danina krwi będzie brana pod uwagę przez polskich sprzymierzeńców.
Tak od romantyzmu przez kolejne powstania aż do tragicznej II wojny światowej, sprzedani ale wierzący że danina krwi ….
Ten cwaniak reżyser dobrze wie o co chodzi, podobnie jak ci, co mu dają pieniądze
Hollandówna kiedyś opowiadała, że skończyła filmówkę w Czechach, bo w Polsce nie miałaby szans … ? , może ten też nie miał w Polsce szans bo był np znikąd? no nie wiem tak gdybam
I akurat w 81 kończył? W czasie karnawału Solidarności w Polsce, on siedział w Moskwie i montował na stole pracę magisterską
oczywiście że zbieżność dat jest zastanawiająca, ale co do filmówki to jest to świat nietypowy, proszę prześledzić szanse reżyserskie Antoniego Krause, zero szans dla fabularnych filmów, zbocznikowany do dokumentalistyki, a ile hejtu doznał po nakręceniu filmu o katastrofie Smoleńskiej, chyba tej hejt go zniszczył.
Dużo racji w tym komentarzu. Tych spraw nie trzeba traktować szablonowo, to wymaga prześledzenia kariery i dokonania analizy nie powierzchownej a pogłębionej.
Po co to, i dla kogo? Czy w tym kraju nie można już nakręcić normalnego filmu? Tytuł filmu, reżyser, przecież to jakiś absurd, a później wielkie żale, że hejt, śmiech itd. To był jedyny Prezydent, którego lubiłem i szanowałem, przykro patrzeć, na to co wyprawiają z jego osobą. Nie wiem, kto zdecydował w ministerstwie o dofinansowaniu, ale mam nadzieję, że nie prof. Gliński.
Najlepszy prezydent po 89. Stworzył nową jakość, ale daleko mu było do ideału.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.