lis 272020
 

Z osobistych i filmowych obserwacji wnosić można, że przyrodzonym i jednym z najcięższych grzechów, jakim hołduje prostacza populacja jest pycha. Zaczyna się zwykle niewinnie od wskazania siebie, jako ofiary prześladowanej przez niedobrych ludzi, którzy nie potrafią dostrzec w prostaku walorów, jakie on sam widzi. Kiedyś obserwowałem takiego chłopca w szkole, który mając niewiele przyrodzonych zalet był przekonany, że należą mu się nagrody. Nie dostawał ich, a więc terroryzował jedyne osoby, które mu ulegały, to znaczy rodziców. Publicznie zaś, w szkole, dokonywał gwałtownych demonstracji swojego niezadowolenia, wynikającego z faktu, że nikt go nie chwali i nie wręcza mu nagród na koniec roku. A naprawdę nie było za co.

Prostacza pycha jest siłą przemożną, którą zawsze wykorzystują ludzie zajmujący się zawodowo manipulacjami społecznymi. Pierwszą bowiem sprawą, jaką załatwiają, podporządkowując sobie prostacze emocje jest utwierdzenie swojej ofiary w tym, że ma rację. O tym, że prostacza pycha jest figurą literacką i narzędziem manipulacji, możemy się przekonać oglądając liczne filmy gangsterskie. Tam widać to dokładnie. Każdy dureń, byle był odpowiednio brutalny i zdecydowany od razu domaga się od całego świata szacunku. Ponieważ nie może go uzyskać w normalnej i niezaburzonej grupie, przystępuje do gangu, w którym musi się wykazać w sposób jednoznaczny i zapewniający mu szacunek. Zwykle chodzi o wymuszenie lub pobicie. Po czymś takim prostak czuje się doceniony, ale nie rozumie, że siła którą posiadł nie pochodzi z niego, ale z organizacji. On sam zaś podporządkowując się jej, zamienił się, pardon, w coś gorszego od gówna.

Siła i szacunek biorą się ze struktury, ta zaś nie bazuje na sile i emocjach prostaków, choć oni mogą tak myśleć. Organizacja dokooptowuje jedynie prostaków i czyni z nich jeszcze jedno narzędzie w wachlarzu swoich metod. Te zaś są w rzeczywistości dalekie od obcinania głów koniom i wrzucania ich do łóżek bardzo bogatych ludzi.

Obserwujemy dziś w mediach zaskakujące zupełnie zjawisko – promocję prostaczej pychy przez duchownych. Popychaczem prostaczej pychy, ułatwiającym jej strawienie, jest w tym mechanizmie wrażliwość. Eksponuje się ją i podaje, jak śledzia do wódki, żeby łatwiej przełknąć rosnącą w ustach galaretowaną prostaczą pychę. Możemy stąd wnosić, że organizacja, do której wstąpił Ignazio z serialu Better call Saul kręci jakieś interesy za pomocą Kościoła, albo w łonie Kościoła. Zanim przejdę do konkretów, wskażę tylko na czym polega kokietowanie prostaczą pychą. Taką pychą, która przede wszystkim domaga się szacunku, nie mając przy tym ani samodyscypliny, ani nie czując żadnych ograniczeń, nie porównując siebie z innymi inaczej, jak tylko przez pryzmat swoich obsesji. Owo kokietowanie polega na możliwie głębokim obniżeniu progu wrażliwości i powagi. Tworzy to natychmiast hierarchię, w której każdy kto nie realizuje programu prostaczej pychy, jest po pierwsze śmieszny, po drugie żałosny, po trzecie niepoważny. W praktyce wygląda to następująco – ponieważ mamy covid i on oznacza definitywny koniec ludzkości, każdy kto omija temat covid jest śmieszny, żałosny i niepoważny. To jest wersja soft. Teraz wersja hard. Dostałem dziś rano link do wywiadu z Patrykiem Vegą, który opowiadał o tym, że w Europie porywa się małe dzieci, które najpierw sprzedaje się do burdeli, a potem na narządy. Często czynią to same matki tych dzieci, a on człowiek wrażliwy i emocjonalny, a do tego odważny i bezkompromisowy, kręci o tym filmy i domaga się od polityków unijnych, by się tym problemem zajęli. Na dowód, ze to wszystko prawda, jakiś zamaskowany, gruby babon, opowiada o sprzedaży swojego dziecka, a równie gruby pośrednik z wypikslowaną gębą opowiada o cenach dzieci w burdelach i organizacji dystrybucji. Potem jest cięcie i gada Vega, który w ten prosty sposób właśnie łączy dwie sprawy – dewastuje emocje za pomocą kolejnej miejskiej legendy i domaga się szacunku dla swoich poczynań.

To nie koniec. Pan Vega jest jeszcze do tego człowiekiem nawróconym, a więc może być także przykładem dla innych. Podkreśla też swoje pochodzenie z siódmego piętra warszawskiego wieżowca. Identycznie jak wszyscy domagający się szacunku kolesie ze slumsów kolumbijskich miast. Z tym jednak zastrzeżeniem, że on nie jest członkiem gangu wymuszającego haracze i sprzedającego narkotyki. On jest członkiem o wiele gorszego gangu, takiego który dewastuje wrażliwość estetyczną całych pokoleń. I teraz dochodzimy do duchownych. Wielu z nich uważa, że komunikaty pana Patryka i innych osób działających według podobnego modus operandi to znakomity przykład dla młodzieży, szczególnie tej trudnej, która szuka czegoś w życiu, ale nie wie dokładnie czego. Najbardziej zaś zależy jej na szacunku. I dlatego właśnie opowieść o nawróceniu Patryka Vegi może być sygnowana przez duchownych, a jej jakość może być potwierdzona poprzez udział duchownych w tych pogawędkach. O proszę: https://www.youtube.com/watch?v=9NOyiFFomHI

Manewr ten powoduje, że pada naturalna hierarchia i naturalna wrażliwość, a jedyną naprawdę interesującą jakością jest prostacza pycha i przemawiające przez nią obsesje.

Za plecami Patryka Vegi i tego dziwnego księdza, mamy zdjęcia całej plejady aktorów, którzy domagali się od nas szacunku przez ostatnie trzy dekady. Nikt za bardzo nie wie dlaczego i na jakiej podstawie, ale tak było. Ludzie ci chcieli mieć wpływ na nasze postawy, oceny i decyzje. I nadal chcą. Organizacja zaś wytypowała Vegę do tego, by nawiązał, poprzez swoje nawrócenie i deficyty, kontakt z Kościołem i się, a także wielu z nich, przez to uwiarygodnił.

Tło jest szalenie ważnym wyrazem w tej dzisiejszej mozaice rozważań, albowiem jest ono niezbędne, żeby dobrze wypaść. W przypadkach indywidualnych karier, takich jak kariera Vegi, można się ustawić na tle Lindy i jego kolegów, żeby podkreślić przynależność do gangu. Jeśli zaś idzie o promocję tak zwanych wartości, czyli w istocie antywartości sprowadzających się do formuły prostacza pycha, trzeba czegoś więcej. I owo „coś więcej” załatwiają dziś duchowni atakujący Jana Pawła II. Szczególnie zaś księża Boniecki i Lemański. Jeśli ktoś uważa, że oni nie pasują do formuły prostaczej pychy, niech posłucha co i jak mówi Lemański w samochodzie u Kuźniara. I niech przyjrzy się dobrze promocyjnym zabiegom Bonieckiego, który sam już nie wie kogo ma udawać, mądrego profesora z brodą, agenta 007 z fajką w zębach, czy katolickiego księdza, duszpasterza środowisk aktorsko przestępczych. Niestety nie potrafimy pomóc księdzu Bonieckiemu. Kiedy dziś rano zobaczyłem jego kolejną pogadankę o katastrofie jaką był dla polskiego Kościoła pontyfikat Jana Pawła II, kiedy zobaczyłem Lemańskiego z tą gębą i wąskimi oczkami, jak jedzie i dyskutuje z Kuźniarem, który jest głupszy chyba nawet od Vegi i pozwolił ozdobić butelki wódki swoją podobizną, przypomniała mi się ta piosenka. To były czasy…. Artyści, czy też ujmując rzecz szerzej, ludzie mediów, musieli się za przestępców przebierać. A dziś po prostu wszyscy są sobą.

https://www.youtube.com/watch?v=t6qDEidleqg

  23 komentarze do “Prostacza pycha albo czy ksiądz Boniecki zna słowa piosenki „Tanie dranie””

  1.  

    Siedem grzechów głównych dzisiaj – książka wydawnictwa Znak

    http://mateusz.pl/mt/znak/sggd.htm

    Pycha jest on line ☺

  2. W związku z wprowadzeniem demokracji należy również wprowadzać prostaków. Każdy ma swoją pychę, którą targa, prostak najczęściej ma prostaczą. Ja myślę, że prostacza pycha drażni osoby, które łakną i pragną sprawiedliwości. Być może pycha, nieposkromiona, osiągnie kiedyś rozmiary nuklearne i będzie naprawdę groźna. Jednak dla mnie znacznie groźniejszy jest w dalszym ciągu Jakob Fugger, który siedzi w swoim średniej jakości kantorku i podejmuje decyzje. To jest prawdziwa pycha, milcząca, bez skazy.

  3. Jakub umarł dawno temu, a współcześni jego naśladowcy nie siedzą w średniej wielkości kantorkach. Uprawiają prostaczą pychę, na cały regulator

  4. To chyba o sobie wydawnictwo znak mówi przez tę książkę

  5. Przyznam, że trudno mi w to uwierzyć, ale tak naprawdę nie ma przecież pojęcia jak jest. Wynikałoby z tego, że świat schodzi na psy, łącznie z geniuszami zła.

    Ewagriusz z Pontu, który wynalazł grzechy główne twierdzi (upraszczając), że pycha jest na końcu łańcucha. Jak wisienka na torcie wieńczy dzieło upadku człowieka.

  6. za plecami reżysera i tego księdza,  plakaty  aktorów,  którzy nam mówili jak myśleć, no i uzmysłowiłam sobie, że nawet jeśli się starzeją to są wymieniani na podobne wizualizacje.

    zamaszysta,  tęga pani reżyser co chciała, żeby -było jak było-, została zdaje się zamieniona /bo jest o niej cicho/ na rozwrzeszczaną i wulgarną osobę , jakże fizycznie do reżyserki podobną.

    osoba ta zasłonięta maseczką może być identyfikowana  jako -wtórnik- pani reżyser

  7. chyba to nie pycha tylko ufność pokładana w nauce

    ponad 0,5 mln na dał jeden minister na pracę badawczą, jak zrozumiałam podane uzasadnienie, chodzi o to jak przepis prawny zrobić milszym … a może bardziej zrozumiałym … no jakoś tak…

  8. Dzień dobry. Niestety – jest to immanentna cecha tak zwanej demokracji – czyli systemu opierającego się na manipulowaniu populacjami w celu osiągnięcia określonego celu podczas głosowania. O fałszerstwach nie wspomnę. A że apelować do niskich instynktów jest łatwiej niż do odruchów szlachetnych, to na tapecie są grzechy główne, podnoszone do rangi praw człowieka. Szczerze mówiąc nie widzę możliwości zmiany tego stanu, on się musi zlikwidować sam i będzie to likwidacja gwałtowna, „płacz i zgrzytanie zębów” krótko mówiąc. „Geniusze zła” zaś nie rozumieją, że zginą wraz z budowaną przez siebie konstrukcją. Ich pycha bowiem jest jeszcze większa niż ta prostacza i sprawia, że mają się za równych Bogu. Tak nie jest, o czym się przekonają, i oni i reszta. Możemy się tylko modlić, żeby nie zginąć przypadkowo od odłamka…

  9. Tego księdza rozmawiającego z Vegą można podsumować w dwóch słowach: maniera rapera.

  10. Pół baniaczka umili każdy przepis 🙂

  11. Lemański w jarmułce czy bez jarmułki?

  12. Szacun wielki za szerokie widzenie swiata. A wmontowanie Ignacio 10na10. Jest pan wielki. Pozdrawiam.

  13. A ja zaatakuję:

    Gospodarzu, jeśli Corrylus nie chce Vega & Co. to może wyda wiersze Lusi Ogińskiej?

  14. Ale tu nie ma żadnych instynktów, tylko same deficyty

  15. Niech pan sam wyda i je sprzeda potem, a jak się nie sprzedadzą, nie je pan zmagazynuje. Może pan to nazwać misją nawet

  16. a kto to jest jakiś filozof … np idei

  17. Postać na moim melanżu Tycjana (1488-1576) i Otto Marseusa van Schrieck (1619-1678) to Filippo Archinto (1500-1558), nuncjusz w Wenecji. Pasował mi do dramatu o niełasce, gdy nominowany arcybiskupem Mediolanu zmarł na wygnaniu nie mogąc objąć ingresu wobec opozycji środowisk kościelnych znających go jako reformatora z czasu wikariatu rzymskiego. A jednak, choć niezbadane są wyroki boskie i każdy dostojnik ma coś za uszami, to jednak przyznaję, że okulary jednego z bohaterów tej notki, które nałożyłem mu na uszy, nijak się mają do tej postaci. Dlatego zmieniam tę ilustrację Vanitas na dzieło Edwaerta Collier (1640-1708). Natomiast pozostawiam bez zmian drugą ilustrację – Jacquesa de Gheyn II (1565-1629), gdzie w „bulaju” umieściłem upadek prostaczej pychy, z jednego z czterech mitów o tym temacie oddanych przez Heidricka Goltziusa (1558-1617).

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.