sie 252023
 

Prawie skończyłem pierwszy ze swoich projektów, które ukazywać się będą od jesieni, czyli pierwszą książkę z ilustracjami. Zostały mi dwa rozdziały. Do tej akurat obrazki narysuje Hubert. Nie stanie się to od razu, bo pisanie jest łatwiejsze niż rysowanie. No, ale w tej całej historii natrafiłem na postać pułkownika Moczarskiego, który powinien stać się bohaterem serii powieści przygodowych. Niestety nikt ich nie napisze, albowiem Moczarski był podwójnym infamisem i nic nie słychać, żeby w jego przygodach towarzyszyła mu jakaś piękna dziewczyna. To zaś wyklucza zainteresowanie współczesnych autorów, którzy pisząc powieści rycerskie z XVII wieku, opisują przede wszystkim swoje własne marzenia, które pielęgnowali przez wiele lat przed snem. I to siebie obsadzają w głównych rolach bohaterów pozytywnych. Efekt jest łatwy do przewidzenia – bez garnka wódki nie ta się tych produkcji przeczytać.

Poza tym Moczarski nie nadaje się na bohatera, albowiem był elearem, czyli Lisowczykiem, a nie husarzem w lśniącej zbroi. No i pobieżny przegląd jego wyczynów, a także pochodzenie, całkiem nieegzotyczne, wyklucza go z szeregu postaci godnych zainteresowania. Ja się jednak będę upierał, a to dlatego, że mam nosa.

Moczarski, czasem pisany jako Mocarski był w zasadzie z Łomży. Tak naprawdę to z ziemi wiskiej, czyli z najbardziej zapyziałego północno-wschodniego Mazowsza. Nie nadaje się więc na postać malowniczą. Nie był ani Rusinem, ani pół Turkiem, ani żadnym innym egzotycznym przybłędą. Był po porostu szlachetką z zaścianka wiźniańskiego, który robił karierę w wojsku. Nie był też Żydem. A na przykład przy takim pułkowniku Abrahamowiczu czy Judyckim sprawa już nie jest oczywista i można się długo zastanawiać, czy nie uczynić któregoś z nich bohaterem powieści historycznej, a następnie nie wystąpić o stypendium do ministra kultury. Moczarski się nie nadaje, bo ani dziewczyny się nim nie zainteresują, ani żaden urzędnik pieniędzy na niego – jako podkładkę – nie da. Jego ludzie zaś, którzy opisywani byli gorzej niż PiS za rządów PO, w gazecie Adama Michnika, to już całkowity dramat. W zasadzie wszyscy byli z Łomży. No dobra, może nie z samej Łomży, ale też z tej Wizny, z Piątnicy, gdzie teraz robią serki wiejskie, z Brańska, Bielska Podlaskiego, Zambrowa i całej tej okolicy. Na większości z nich ciążyły wyroki. Na Moczarskim dwie infamie, ale to w ogóle nie przeszkadzało mu znajdować się w bezpośrednim otoczeniu króla Zygmunta i wykonywać różne jego. I nie było takiego sędziego, który by Moczarskiego kazał zawlec do Piotrkowa na sąd koronny i tam odrąbać mu łeb. Takich bohaterów Rzeczpospolita jeszcze nie znała. Mógł więc Moczarski jeździć gdzie chciał z różnymi misjami i robić co chciał. Jego ludzie takoż. Jednego tylko panowie ci nie mogli uczynić – nie dawali rady wyprostować pomówień i kłamstw kolportowanych na swój temat po całym kraju i zagranicy – bo byli z Łomży i zasięg medialny mieli słaby. A było tego naprawdę dużo. Tak dużo, że czarna legenda Lisowczyków zachowała się do dnia dzisiejszego, a różni pożyteczni debile kolportują ją dalej, płacząc, że pięknie byłoby zaiste w Rzeplitej naszej, gdyby ci ludzie miast rabunkiem zajęli się obroną ojczyzny. Tak, jak husarze, na przykład. Gromada bałwanów z przerośniętym ego, którzy – prócz nielicznych – nie potrafili wykonać żadnego manewru na koniu, a tylko lecieli jak te barany do przodu licząc, że jakoś to będzie.

Moczarski z kolegami wykonywał zlecenia skomplikowane. Poza tym walczył ogniem, czyli jego chorągwie uzbrojone były po zęby i mogły się ostrzeliwać znacznie lepiej niż rajtarzy. O Tatarach szkoda nawet gadać, bo nimi Moczarski nie zaprzątał sobie głowy.

Na dworze królewskim istniała cała frakcja magnacka dążąca do likwidacji elearów, albowiem dokonywali oni różnych horrendów, które nie mogły się zdarzyć w kraju praworządnym. Tak, jakby inne rodzaje wojska ich nie dokonywały. Zachowało się dość przykładów prowokacji, jakich wobec Lisowczyków dopuszczali się inni żołnierze, w tym husarze. Chcąc zapewne wypróbować czy ta zła sława, która im towarzyszy, rzeczywiście jest tak zła. No i Moczarski ze swoimi ludźmi musieli, niczym Bill Hickok na Dzikim Zachodzie, udowadniać, że paszkwile nie rozmijają się za bardzo z prawdą, choć z całą pewnością są silnie przeskalowane. Kiedy więc jeden z ludzi Moczarskiego dopuścił się gwałtu, ukazywało się zaraz dwadzieścia pism ulotnych, w których stało jak byk, że cały folwark z dziewkami służebnymi spsowany został. Największym wrogiem Lisowczyków był królewicz Władysław, który – jak pamiętamy – w dorosłym życiu, jako król, postawił na kozaków z Zaporoża. Czym się to skończyło wszyscy wiemy.

Operacje dezinformacyjne wobec Polski były bardzo nowoczesne, ale nikt ich dzisiaj tak nie opisuje, albowiem wszyscy traktują wyroki sądu i oskarżycielskie pisma ulotne, jako szczerą prawdę. Za 300 lat ludzie będą serio podniecać się tym, że Tusk wygrał z Kaczyńskim sprawę w sądzie, a ten ostatni był łgarzem i zasłużył na karę, albowiem bezrobocie wynosiło 14,4 a nie 15 procent. Kłamać nie wolno przecież, a wyrok sądu to świętość. No i wszystko zostało zapisane i stanowi ważne źródło historyczne, którego nie można podważać. I choć my się dziś z tego wyroku śmiejemy, to przyszłe pokolenia czynić tego nie będą. Uznają, że Tusk był sprawiedliwy i dobry, a Kaczyński oszukiwał. Tak bowiem działa metoda, którą stosuje się w badaniach i publicystyce historycznej.

Z Lisowczykami jest dodatkowy kłopot. Książek na ich temat jest mało, a te które są niczego nie wyjaśniają, a wręcz zaciemniają. Autorzy bowiem raczej nie wykraczają poza schemat lamentacji nad upadkiem morale wojska, które co prawda było skuteczne, ale bardzo niesubordynowane i przez to trzeba je było rozwiązać.

My tutaj posługujemy się zawsze jakimiś wytrychami, z których najważniejszym jest specyficznie rozumiany wyraz tradycja. Ponieważ uprawiamy publicystykę, niedole spsowanych dziewek zapisane w aktach sądowych interesują nas średnio, aczkolwiek im współczujemy. Szukamy za to, rozglądając się pilnie, w jakiej to tradycji wojskowej najwięcej jest niesubordynowanych żołnierzy, którzy jednakowoż znakomicie wykonują swoje misje? No chyba we francuskiej, nie? To tam jest najwięcej D’Artagnanaów, de Lassale’ów i innych kawalerzystów z prawdziwego zdarzenia – choć muszkieterowie walczyli przecież pieszo – których z niczego rozliczyć nie można. Dlaczego więc rozliczano Lisowczyków? No dlatego zapewne, by jak to się czasem mówiło w XVII wieku – spędzić ich z pola. To się nie udawało, bo infamie, a nawet chłopskie pochodzenie niektórych pułkowników nie przeszkadzało królowi Zygmuntowi. Zaczęło przeszkadzać dopiero jego synowi. Kozacy też mieli niezłą opinię, ale ich jednak nikt rozwiązywać nie nakazywał miast paszkwili, które oskarżałyby ich o zbrodnie, kolportowano pisma o wielkich skuteczności bojowej tych formacji. Jeśli założymy, a wszak mamy do tego podstawy, że początek nieszczęść królestwa zaczął się od francuskiego mariażu króla Władysława, który został zaopatrzony w pieniądze na wojnę turecką przez żonę z Francji oraz przekonany, że będzie miał do dyspozycji najlepszych żołnierzy, jakich nosi święta ziemia czyli zaporożców, którzy wyrzucili przecież Hiszpanów z Dunkierki, to pozostaje nam tylko poszukać wydarzenia o podobnej mechanice, ale nieco mniejszego.

Wypracowana tu, w SN metodologia, powoduje, że zawsze szukamy jakiejś próby, która poprzedzałaby akcję naprawdę skomplikowaną i olbrzymią, realizowaną na skalę do tej pory nie spotykaną.

No i wyobraźcie sobie teraz, że kiedy wybuchło tak zwane powstanie Pawluka, które nie miało ani jednego dobrego powodu, żeby wybuchać i było tylko jakąś całkowicie dętą prowokacją, wezwano do jego tłumienia także ludzi Mikołaja Moczarskiego. Kiedy zaś cała ta ruchawka już miała się rozwiązać doszło do bitwy pod Kumejkami, w której ataman Pawluk, osobiście zastrzelił pułkownika Moczarskiego. Wiele bym dał, żeby zobaczyć tę scenę. Takich rzeczy w ogóle nie ma. One się nie powinny zdarzyć, a jeśli się zdarzyły oznacza to iż  przy Moczarskim byli jacyś agenci i zdrajcy, którzy wprowadzili go w pułapkę. Pawluk zaś nie był tym za kogo się podawał. Krążyły legendy, oczywiście wyszydzone przez historyków, że nie był kozakiem co bronił chłopów przed szlachtą, ale jakimś pół Turkiem czy Czerkiesem, który pojawił się na Ukrainie nie wiadomo skąd. Zaczął karierę od uczestnictwa w tak zwanym powstaniu Sulimy, którego celem było zdobycie i zniszczenie twierdzy Kudak. I doprawdy nie wiadomo co w tym miejscu powiedzieć. Mamy jawną dywersję na tyłach, której celem jest zniszczenie najważniejszej twierdzi południowo wschodniego pogranicza, a w mądrych książkach piszą – powstanie Sulimy. Pawluk, który miał się podobno nazywać Michniowicz albo But, został schwytany, ale życie uratował mu Tomasz Zamoyski, syn kanclerza Jana Zamoyskiego. Dlaczego?!!!!!!! Tego nie wie nikt. Z sympatii zapewne. Zamoyski, kompletny kretyn, był jednak wygodnym, bo bogatym wsparciem dla anty królewskiej – anty zygmuntowskiej opozycji.

Potem Pawluk wywołał już swoje, autorskie powstanie, a kiedy wykonał misję czyli pozbawił Polskę wunderwaffe to znaczy Mikołaja Moczarskiego z Wizny, jego ludzie go odstąpili, a on sam dostał gwarancje na przeżycie od wojewody Kisiela i od samego króla Władysława. Na szczęście szlachta na sejmie się wzburzyła i temu Pawlukowi odrąbali łeb. Był to, rzecz oczywista, agent kardynała Richelieu. No, ale w książkach piszą, że przez złamanie słowa królewskiego szlachta upokorzyła władcę, przez co ten nosił w sercu zadrę do końca życia. Jakim trzeba być idiotą, żeby powtarzać te wymysły? One jednak są ciągle w obiegu i mowy nie ma, by zeń zniknęły. Stoi za tym pewien mechanizm psychologiczny. Wszyscy kolporterzy treści historycznych poszukują przede wszystkim uznania i akceptacji. Tak, jak wyborcy Tuska. Oni chcą siedzieć na tej samej gałęzi, co wszyscy najfajniejsi ludzie. A najfajniejsi są ci, co zostali najlepiej opisani lub pokazani w TV. Triumf propagandy polega więc na uwiarygodnianiu opisów, to znaczy na traktowaniu poważnie kłamstw urzędowych. Takich jak ostatni wyrok dotyczący stopy bezrobocia za rządów Tuska. Na dziś to tyle, dziękuję.

Pamiętajcie o Saszy i Ani

 

https://zrzutka.pl/shxp6c?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

  21 komentarzy do “Przypadki pułkownika Moczarskiego”

  1. Skończył, jak Prigożyn.

  2. Znowu mamy Wisnera w opracowaniach na ten temat – ze wszystkimi zastrzezeniami wzgledem polskiej historiografii.

  3. tak, bez Wisnera nie można, pardon, pierdnąć

  4. Toleruje Pan jawnych trolli, a nawet wchodzi Pan z nimi w konwersację. Czemu?

  5. Jak pan tu pobędzie dłużej to pan zrozumie

  6. Jest „Tania książka” – 24,65, Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego „Lisowczycy” 😉

  7. Z Mocarzy do Jedwabnego kilometrów mniej niż dziesięć. Przypadek? Nie sądzę! Nie nadaje się!!!

  8. A teraz specjalnie dla naszej historyczki Pani Agi:

    Historyczny, bogato ilustrowany blog naszego  ŚP kolegi  Zbyszka Wierzbickiego:

    Część pierwsza:

    Lisowczycy nad oceanem Lodowatym

    https://naszeblogi.pl/35200-lisowczycy-nad-oceanem-lodowatym-swiety-hiob-mazowski

    Część druga:

    Święty Hiob Mazowiecki

    https://naszeblogi.pl/35368-lisowczycy-nad-oceanem-lodowatym-swiety-hiob-mazowski

    I na koniec dla naszego językoznawcy @Żołnierza wolności

    The End 😉

  9. Ciekawe.

    Morze Biale wcale nie jest tak daleko od nas, jak by sie wydawalo. Mare Giaciale – Morze Lodowe, dzisiaj byloby napisane Ghiacciale.

    Aurea Anus (Zlota Baba) albo Stara Dupa (po trzydziestce) – anus ma wiele znaczen.

  10. Jak bylismy z husaria na Wegrzech, to byl jeden lisowczyk z Warszawy. Palilismy to i owo, ale nie gwalcilismy, chociaz nie moge powiedziec, ze nie bylo chetnych.

     

    https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQbFBCtvnjgEVj_VYrbmgU2WZYSUigCGw8HgtHra1JsHw&s

     

    https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQMGxfQDFyPDYo8js7V3nHsOEzzfcXU1jmguWqrutF0XQ&s

  11. mam dwie książki o Lisowczykach ale nazwisko Moczarski jest mi znane jedynie jako autora książki pt. Rozmowy z katem.

  12. Chyba nie ma czego żałować.

  13. Według Harasymowicza było mniej więcej tak:

    Z „Kolekcji landszaftów starożytnych”:

    Lisowczyk na koniu jedzie. Car ruski na drzewie siedzi i cały się trzęsie. Widać znał tego lisowczyka.

  14. książkę Kazimierza Moczarskiego dostałam od koleżanek -wpracy-  przeczytałam i byłam tą treścią tak przerażona, że kiedy ktoś książkę pożyczył, to już jej nie szukałam po znajomych /choć była z dedykacją/

  15. Kazimierz Moczarski był legalistą i potępiał tradycję harcerzy – lisowczyków, żołnierzy wyklętych, których określał en masse mianem bandytów, a których gloryfikuje się od czasów Lecha Kaczyńskiego. W ten sposób Moczarski zamyka klamrą kwestię żołnierzy – swawolników.

    Tak oceniał powojenną sytuację: „Wyjście z obecnego impasu na odcinku AK jest możliwe tylko przez: a) odcięcie się od kierownictwa londyńskiego i przyznanie jego bankructwa; b) stwierdzenie w formie rozkazu, że walka zbrojna w kraju w sytuacji obecnej jest działaniem bezużytecznie osłabiającym naród; c) także stwierdzenie, że oddziały pozostające pomimo rozkazu w lesie są oddziałami zdemoralizowanymi wojną (bandyckimi) bądź oddziałami o własnych społecznych czy politycznych celach, niemających nic wspólnego z AK; d) wezwanie do pracy na wszystkich odcinkach w imię ideału wolności i niepodległości. (…) nieodcięcie się kierownictwa AK od roboty NSZ, wzmacnia żywioły reakcyjne w AK (…) AK, jeżeli ma pozostać historyczną własnością całego narodu, nie może realizować celów politycznych, które idą na rzecz ONR, nie może nawet sprawiać pozorów, iż dąży do wprowadzenia do życia politycznego obozu reakcyjnego.”

  16. Jako legalista ochoczo zeznawał po wojnie przeciwko innemu patriocie?  Bardzo brzydki epizod. Na ile i jak był przyciśnięty nie wiem, sprawa opisana w „Pisarzu dla dorosłych”.

  17. ten nie ma ulicy w stolicy, ulicę natomiast ma spółdzielca czy raczej kooperatysta Romuald Mielczarski syn urzędnika pocztowego z Bełchatowa

  18. Dziękuję za oświecenie, nie znałem tego cienia w życiorysie. Zapewne w myśl powyższego cytatu kapując na Kasznicę jako AK-owiec odciął się od „roboty NSZ” i dla utrzymania AK jako „historycznej własności całego narodu” odmówił realizacji „celów politycznych, które idą na rzecz ONR”. Skarlał pan Moczarski w mich oczach.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.