cze 142023
 

Dziś będziemy omawiać sprawy organizacyjne, a ja postaram się opowiedzieć wobec jakich wyzwań staję próbując zorganizować cokolwiek. Opowiem także dlaczego nie udaję proroka, jak czyni to wielu ludzi cieszących się większą ode mnie popularnością.

Jak bystrzy obserwatorzy internetowej publicystyki wiedzą nie ma takiego autora na prawicy, który nie organizowałby jakichś zbiórek będących podstawą albo jedną z podstaw jego egzystencji. Zbiórki te ogłaszane są z pompą, czasami wielką, a ich cel jest zawsze szczytny, wielki i oddalony w czasie. Zwykle też kończą się tak, że w łonie jednej organizacji pojawia się kilku zbierających, a wszyscy oni zaczynają najpierw licytację, który ma szczytniejszy cel, a następnie nawalankę, której tematem jest kwestia – który więcej ukradł. Następnie pojawiają się naśladowcy, posiadający taki sam aparat pojęciowy do opisu sytuacji w kraju, jak ich mistrzowie, a także takie same apetyty jeśli chodzi o pieniądze. Może mają trochę słabsze możliwości prezentacji, ale to nie ma znaczenia, albowiem ten biznes działa niezależnie od kompromitacji, które go demaskują. Dlaczego tak się dzieje, nie wiem. Ostatnio nawet pewien niedoszły poseł Konfederacji zarzucił czynnemu posłowi, lamentującemu, że sejm pozbawia go honorariów z tytułu bycia posłem, bo został o coś tam oskarżony, że ze zbiórek pozyskał pół miliona złotych. To jest suma dla mnie fantastyczna, a podaję ją dlatego, żeby ludzie, podejrzewający mnie o to, że mam jakieś nie wiadomo jak wielkie możliwości trochę oprzytomnieli.

Jak wszyscy wiedzą sam także organizuję zbiórki, aktualnie mam otwarte dwie – jedną na węgierską książkę o polityce Henryka VIII wobec Korony św. Stefana, a drugą na ukraińską rodzinę, której muszę zapewnić mieszkanie i zbudować nagrobek dla mamy Julii, zmarłej w zeszłym roku w sierpniu. Są to więc zbiórki celowe,  cel jest wskazany i będzie zrealizowany. Rodzinę swoją zaś utrzymuję ze sprzedaży książek, które wydaję za własne pieniądze. Moja cała aktywność polega więc na pisaniu i wydawaniu książek oraz organizacji sprzedaży. Ta jest coraz trudniejsza. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że nie ma najmniejszego sensu sprzedawanie książek w księgarniach, bo lokale te nie pełnią swojej funkcji. Przez jakiś czas księgarzom zdawało się, że jak zorganizują w księgarni kawiarnię, to ludzie będą tam siedzieć i coś kupować. To było i jest nadal złudzenie. Zafałszowanie rynku i dystrybucji, a co za tym idzie degradacja kolporterów zwanych nie wiadomo dlaczego księgarzami dokonała się poprzez degradację treści. Chamska propaganda, w którą zamieniły się książki i stała obecność autorów kolportujących treści propagandowe w mediach i Internecie załatwiły sprzedaż poza siecią. Nikt dziś nie kupuje książek w księgarniach, bo ich tam po prostu nie ma. Jeśli są gdzieś jakieś księgarnie, to leżą w nich nagrodzone Noblem produkty książkopodobne, które wywołują w czytelniku gotowym wydawać pieniądze na druki, jedynie odruch wymiotny. A im bardziej media lansują ich autorów, tym gwałtowniejsze torsje szarpią trzewiami czytelników. Jak sobie z tym radzą propagandyści? Prosto – porzucają tych frajerów kolporterów, zostawiają ich z niezapłaconymi czynszami i zabierają się za organizowanie imprez targowych w całym kraju. To prowincja jest dziś bowiem celem propagandy, poziom życia znacznie się podniósł w kraju, a w związku z tym wzrosły aspiracje. Wraz z nimi zaś podatność na deprawację i poczucie wyższości. Dziś już nie centrum Warszawy jest najbardziej zadętym miejscem na całej planecie, ale centra innych miast, takich jak Zamość choćby czy jakieś Puławy. A głucha prowincja to chce być już tak nowoczesna, że aż boję się myśleć, co tam się wyrabia wieczorami w długie weekendy. W każdym razie różne ekscesy tłumaczone są tak, jak zwykle – kulturą. Nie ma zaś lepszego potwierdzenia przynależności do grupy ludzi kulturalnych niż książka. I ona jest dziś obecna w każdym w zasadzie mieście i miasteczku, albowiem wszędzie organizowane są targi książki. Ich rzeczywistą funkcją jest deprawacja ludzi, którzy do tej pory nie czytali, albo czytali słabo, a wszystko przez to, że sprawy opisywane w książkach były podane w sposób, którego oni nie rozumieli. Teraz zaś dostają papkę łatwą do strawienia. Może gdyby dostali inne danie, można by było z nimi porozmawiać i wskazać na problemy naprawdę interesujące. No, ale sprzedaż książki przez imprezy ma charakter masowy, to znaczy rozlewa się niczym woda ze zbiornika w Kachowce. I niesie ze sobą wyłącznie męty, które ludzie nie przywykli do konsumpcji treści uważają za wykwintne przysmaki. I bronią ich jak niepodległości, bo uwierzyli, że przez kontakt z nimi udało im się awansować. Kupili sobie jakieś złudzenie. Nie zwalczymy tego, tak samo, jak nie będziemy mogli przeciwstawić się niszowym imprezom wariatów przedstawiających się jako patriotyczna prawica. Jedyne co możemy zrobić, to urządzić prezentacje produktów, które nie są łatwe do wykonania, a przez to nie sprzedają się masowo. Czynimy tak, albowiem inaczej nie możemy. Nie zacznę nagle wygłaszać haseł, które zwrócą na mnie uwagę masowego czytelnika, odkrywającego właśnie, że z tym Piłsudskim to mogło być nie tak, jak piszą w podręcznikach. Mam już inne sprawy na głowie i nie zamierzam sam z siebie robić zakładnika tematów i ich stałych konsumentów. I tak w końcu przyjdzie taki moment – starość – że będę już tylko ględził bez przerwy o tym samym. Póki jednak go nie ma, cieszmy się różnorodnością.

Z takich to, między innymi, powodów organizujemy Targi Książki i Sztuki. Impreza odbywa się w fantastycznym zupełnie miejscu, jakim jest grodziska Mediateka. Samo miasto jest niesłychanie przyjazne dla odwiedzających i ci, którzy w zeszłym roku byli na tych targach wiedzą jak jest. Naprzeciwko Mediateki mamy stary park, obok restaurację, w bezpośredniej bliskości drugą, W mieście jest duży teren rekreacyjny wokół stawów Walczewskiego, a komunikacja jest prosta, bo wszędzie stoją hulajnogi. Jak ktoś nie lubi jeździć hulajnogą, może skorzystać z miejskiego roweru lub pospacerować po deptaku do którego z Mediateki są dwa kroki. To są, jeśli porównać je z innymi okolicznościami, w których organizowane są targi i kiermasze książki, warunki szczególnie korzystne. W zeszłym roku dochodziła do tego jeszcze bardzo korzystna cena wynajmu powierzchni. W tym roku niestety podniesiono ją dwa i pół raza, a ja nie spodziewając się tego wcale, bo nic nie zapowiadało takiej zmiany, a wręcz sugerowano mi, że nic się nie zmieni, otworzyłem szeroko usta w zdumieniu. Nie mogłem się już jednak wycofać i nie chciałem też tego robić. Napisałem do dyrektora grodziskiego Centrum Kultury list z prośbą o obniżenie tej ceny do wysokości zeszłorocznej. Wyjaśniłem, że jestem wszak artystą ludowym z powiatu, targi są co prawda komercyjne, ale nie handlujemy przecież złotem tylko książkami. Uzyskałem obniżenie ceny o wysokość podatku VAT i za to jestem niezmiernie Panu Dyrektorowi wdzięczny. Targi się odbędą. Wszystkich, którzy wahali się, czy na nie przybyć nawołuję wręcz, żeby przybyli. I obiecuję, że w przyszłym roku poszukamy innego miejsca. Nie będzie ono już tak korzystnie położone jak Mediateka, ale może będzie tańsze. Zobaczymy. Apel swój kieruję do ludzi, którzy chcą kupić książki, a nie do tych, którzy chcą mi powiedzieć, że nie mam w czymś racji, albo powinienem pisać i mówić coś innego.

Teraz sprawa konferencji. Jak widzimy na powyższym przykładzie ceny rosną. I mniejsza o uzasadnienie tych wzrostów. Tak po prostu jest i już. Ja zaś mimo tej tendencji chciałbym powrócić do organizowania konferencji, albowiem tylko tam mam możliwość prezentowania autorów naszego wydawnictwa i autorów z którymi sympatyzujemy. Myślałem i pisałem o tym, że może uda się zorganizować konferencję późnym latem gdzieś na Podlasiu. Sytuacja na Podlasiu wygląda jednak tak, że obiekty, w których miałaby się odbywać konferencja są wyizolowane, a ceny pokoi akceptowalne byłby tylko dla niektórych uczestników. Noclegi wokół nic są, ale jest to spraw moim zdaniem niepewna. Poza tym miałem jakieś kłopoty komunikacyjne, co nie wróżyło dobrze na przyszłość. Próbowałem wyjaśnić, że chcę zorganizować imprezę seminaryjną, a nie korporacyjne pijaństwo z grillem. No i szło mi to słabo. Podlasie jest dziś jednym z najdroższych, ale też najbardziej atrakcyjnych regionów. Wiedziałem również, że muszę podnieść cenę za udział w konferencji. Rozmawialiśmy o tym już dawno i wszyscy, mam nadzieję, to akceptują. W obiekcie, który miałem na oku, ceny pokoi zaczynały się od 390 zł. Co w praktyce oznacza, że pewnie najtańszy dostępny pokój kosztowałby 450 zł za noc. Jeśli dodamy do tego podniesioną cenę konferencji, wydatek jest naprawdę spory, a jeszcze trzeba do tego doliczyć jakieś wydatki rozrywkowe, konsumpcję itp. Konferencje organizowane są przeze mnie dla niewielkiego zysku, jak wszystko. Zwykle wybieram miejsca niezwykłe i niezwykłe okoliczności. Nie zrobię konferencji w jakiejś budzie, albo na powietrzu, nie zmuszę ludzi do siedzenia w okolicznościach niekomfortowych. Zmuszony jestem więc do pewnego rodzaju kombinacji. Po pierwsze do wskazania takiego miejsca, które pozwoli uczestnikom na znalezienie tańszych noclegów. Czyli obiektu znajdującego się w mieście lub w bezpośredniej jego bliskości. I na razie mam dwa takie obiekty jeden to znany już wielu czytelnikom pałac w Ojrzanowie, a drugi to hotel Polonia w Krakowie, gdzie już wynająłem salę na kiermasz, który odbędzie się na początku sierpnia. Sprawdzimy jak przebiegać tam będzie ta impreza i zastanowimy się czy w zimie nie zorganizować tam konferencji. Każdy znajdzie nocleg na swoją kieszeń i będzie dobrze. Po  drugie muszę wprowadzić limit uczestników i podnieść cenę. Nawet przy korzystnych, w porównaniu z tymi podlaskimi, warunkach cena konferencji musi być wyższa. Nie dwa i pół raza jak cena powierzchni wystawienniczej w Mediatece, ale jednak wyższa. Wynosić będzie ona na razie 380 zł od osoby. Póki co zarezerwowałem termin w Ojrzanowie na 14 października tego roku. Sala jak pamiętacie jest niewielka i może się zmieścić w niej tylko 70 osób. Tak więc tylko tyle osób weźmie udział w konferencji. Może ich być też mniej, jeśli zainteresowanie będzie słabsze. Na razie jeszcze nie uruchamiam sprzedaży udziałów w konferencji. Zrobię to w przyszłym tygodniu. Powtarzam jednak – 70 osób i 380 zł od osoby. Ojrzanów ma pokoje dla gości i jest ich sporo. Każdy może je rezerwować indywidualnie. Miejsce jest położone na uboczu i najlepiej dojechać tam, jeśli ktoś nie ma samochodu, taksówką. W Grodzisku jest miejscowa, świetna korporacja, do której numer podam. W okolicy jest mnóstwo miejsc noclegowych, one są albo w Grodzisku, albo w Tarczynie, albo w Mszczonowie, albo po wsiach okolicznych, gdzie znajdują się jakieś agroturystyki. Ojrzanów nie ma takiej obsługi jak duże obiekty nastawione na masowego klienta. Lunch i śniadania oczywiście będą, ale nie można zorganizować kolacji a la carte. Wieczorem do wyboru będą więc trzy dania w cenie 120 zł, za drugie i zupę, do tego będzie można zamówić alkohol. Będzie więc przyjemnie, ale trochę mniej wykwintnie niż zwykle. Poza tym Ojrzanów jest świetny, o czym wszyscy co tam byli wiedzą. Ceny pokoi w samym pałacu i hotelu obok nie są mi znane, ale najlepiej jak każdy tam zadzwoni i się dowie.

Jeśli chodzi o wykładowców, sprawy mają się tak: będzie najprawdopodobniej Wojciech Król, który opowie coś o marynarce wojennej Wielkiej Brytanii. Ponieważ trwa wojna postanowiłem zaprosić jednego z czynnych medialnie oficerów, którzy brali udział w bitwie o Karbalę, który opowie po prostu o walce. Swój akces zgłosił też prof. Tryjanowski, ale nie wiem czy zgodzą nam się terminy. Będę to jeszcze wszystko dogrywał, więc wiele się może zmienić. W każdym razie proszę o opinie, a sprzedaż miejsc zaczniemy w przyszłym tygodniu. Dziękuję za uwagę.

 

  7 komentarzy do “Sprawa targów i konferencji”

  1. powodzenia w organizacji, Kraków może być ciekawym eksperymentem duża baza noclegowa plus łatwy dojazd , ja się już nastawiam na targi w Krakowie

  2. Jest katastrofa z cenami pradu elektrycznego. Chyba wszyscy dostaja podwyzki nawet ci, ktorzy nie zuzywaja pradu i sa bardzo zdziwieni. Wlasciciele kwater i gastronomii w Zakopanem i nad morzem sa oskarzani o to, ze winduja ceny, ale ja ich rozumiem. Po prostu nie maja wyjscia.

    Moze warto sie zastanowic, dlaczego prad podrozal i zglebiac temat az do skutku?

    Rzad PiS podejmowal sprawe nielegalnej imigracji od lat i ma dosc dobre rezultaty, jezeli chodzi o ksztaltowanie opinii publicznej. Gdyby PiS nic nie robil, to bylibysmy teraz w duzo gorszej sytuacji.

    Aspiracje szybko sie skoncza, jak nie bedzie srodkow na koncie. Obejrzalem poczatek „Resetu” i uwazam, ze to jest dobry pomysl, jesli oligarchowie wplacaja 50% nakonto przywodcy. Pieniadze nie sa niczym innym, jak narzedziem wladzy. Bez nich nie zmusimy nikogo, zeby dal nam garsc pietruszki do zupy. Przywodca musi miec procentowo duzy i staly dochod, bo inaczej jego wladza nie ma podstaw. Car byl najbogatszym czlowiekiem na swiecie i komu to przeszkadzalo?…

  3. – car był bogaty, owszem, a potem przestał – taka siurpryza… Ale przynajmniej w tamtych czasach ludzie nie mieli poprzewracane we łbach na temat pieniędzy. Każdy wiedział, że żyje się za pieniądze, są potrzebne na chleb z masłem, dach nad głową, posag dla córek, datek na tacę, podatek na wojnę, i tak dalej. I ludzie płacili. Bo mieli. Wredne bowiem i antypolskie rządy nie miały bowiem wcale pomysłu, żeby ogolić ludzi tuż przy skórze zanim w ogóle dostaną te kieszonkowe, bo wynagrodzeniem nieraz trudno to nazwać. Dopiero socjaliści wymyślili, że pieniądze to za poważna sprawa, żeby ot tak ludzie je mieli. A skoro od 4-5 pokoleń pieniądze są dla Polaków zagadnieniem raczej teoretycznym, to nie ma się co dziwić, że ich stosunek do nich jest co najmniej dziwny. Po pierwsze – państwo. Państwo da, bo państwo ma. Jest w tym trochę prawdy, bo skoro nam zabrało, to musi mieć. No ale ile haraczu można zedrzeć z takiej bandy biedaków i na co to wystarczy. Trzeba się rozejrzeć za sponsorem, który czegoś będzie chciał. Czego? Ano zakonserwowania status quo. Miejsca pracy dla średnio wykwalifikowanego personelu technicznego world-wide czekają na ubogich ze wschodniej Europy, którzy złapią wreszcie swojego Pana Boga za nogi i obejmą posadę elektromontera, pielęgniarza, logistyka – gdzieś od Odry po Atlantyk. No i składki emerytalne też tam zapłacą. Gdyby nie wojna na Ukrainie i rozwijająca się u nas dzięki niej zbrojeniówka, to nie byłoby tylu tych luksusowych aut na ulicach. Ciekawe czy ich właściciele czytają i – co? Kiedyś mówiono, że frak dobrze leży w trzecim pokoleniu. Ciekawe w którym odkryją Klinikę Języka…

  4. W zlym kierunku Pan mysli. W Polsce powstaje ogromne bogactwo i jest wyprowadzane za granice. PKB Polski jest kilkakrotnie wyzszy od budzetu. Problem w tym, ze panstwo nie ma nad tym kontroli. Demokracja nam nie sluzy, bo jest tylko przykrywka dla korupcji i kolonialnego wyzysku. Jest bardzo proste rozwiazanie: wprowadzic system autorytarny, przywodca dostaje 50%. Glowna przeszkoda jest mentalnosc Polakow, bo Przywodca przykreci im srube i bedzie koniec wolnoc Tomku w swoim domku, poza tym trudno zniesc i patrzec na to, gdy bogaca sie inni.

    Nie mamy jednak innego wyjscia, bo zginiemy albo wejdzie jakis niepolski przywodca ze wschodu lub z zachodu.

  5. – zgadzam się, że Polska jest zasadniczo krajem bogatym; ziemia uprawna, lasy, surowce, wciąż jeszcze ludzie – to wszystko w „normalnych” warunkach wystarczxyłoby dla systematycznego bogacenia się większości ludzi. No ale system narzucony nam z zewnątrz na to bogacenie się nie pozwala. My mamy być biedni, taki jest cel systemu – sprzedaż taniej siły roboczej za granicę. A ci, którzy na miejscu osiągnęli jaki taki standard życia – to tylko dlatego, że jakoś tam kolaborują z systemem albo są „kwiatkiem do kożucha”. W masie nie mają znaczenia. Zgadzam się, że wielkim problemem Polski jest to, że jej mieszkańcy przeważnie nie zdają sobie z tego sprawy.

  6. Panie Gabrielu samych sukcesów w organizacji konferencji i jak najlepszej sprzedaży książek !!!!

    Poseł zrobi zakupy za pół miliona na green screena, mikrofon, kamerę i będzie nagrywał o żydach w Sejmie, jak Gryguć.

  7. Pan naprawdę zpomniał, że jest jeszcze (potencjalnie spora) grupa ludzi, która kupiła by Pana  książki przez Internet. Niestety, w wypadku Australii jest to niewykonalne, siostra w Wa-wie zamawia mi, żeby później dosłać. Nie twierdzę, że Antypody podbiją Pana obroty, ale ile sprzedaży miał Pan w Albanii, htóra jest na liście krajów docelowych? Wypadało by popatrzeć conieco na „nowoczesność w dystrybucji”. Powodzenia!

    Zb

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.