sty 072023
 

Co jakiś czas musi pojawić się taka notka. Rok się skończył, a ja ciągle jestem w jedną nogą w tym starym, 2022 roku. Kończymy 34 numer Szkoły Nawigatorów, który zamknie zeszłoroczny cykl wydawniczy. Jest już bliżej niż dalej, bo została korekta, skład i druk. Wszystko jest napisane, nawet okładka jest zrobiona (prawie). Tym razem robił ją Juliusz, bo Tomek jest urobiony po kokardę. Nawet ładnie wyszło. Wszystkich, którzy niecierpliwią się niepełną prenumeratą, uspokajam – będzie dobrze, ostatni zeszłoroczny numer ukaże się jeszcze w styczniu. Kolejny będzie w marcu. Ja już zaczynam pisać do niego teksty, a do pomocy mam jeszcze trzech kolegów, więc nie powinno być problemów. Zdążymy na pewno.

Chcę wyjaśnić też obiekcje dotyczące obecnie sprzedawanego numeru – 33. W jego skład weszło kilka tekstów opublikowanych na blogu. Teksty te były szeroko komentowane i spotkały się z dobrym przyjęciem. Poproszono mnie więc, konkretnie zaś zrobił to betacool i mniszysko, żebym może je zebrał i gdzieś wydał. To się nie mogło zdarzyć, albowiem formuła bloga jest inna niż formuła kwartalnika. Teksty więc, zostały przerobione dość znacznie. Poza nimi w numerze znajdują się też całkiem nowe kawałki.

W najbliższym numerze, prócz moich produkcji znajdą się też materiały Ewy Rembikowskiej, Betacoola i Ahenobarbusa. Czekajmy więc spokojnie, aż zostaną wydrukowane.

Podkreślę jeszcze jedną rzecz, bo ciągle słyszę pytania – kiedy będzie to, kiedy będzie tamto? Proszę Państwa, wydawnictwo jest niezwykle trudnym do manewrowania okrętem. Nie można porzucić kursu i popłynąć w inną stronę. Wszystko musi być skończone, choćby trwało to bardzo długo. Nie można też porzucić planowania i pisania o tym, choć stwarza to złudzenie, że plany zrealizowane będą zaraz. Nic nie dzieje się zaraz. A wydawnictwie to już na pewno. Jeśli przestałbym planować, czytelnicy przestaliby tu przychodzić, albowiem szybko by im się to wszystko znudziło. Nie mam poza tym innych możliwości promocji swoich wydawnictw, co – miałem takie wrażenie – jest zrozumiałe.

Z każdym kolejnym rokiem przekonuję się, że nie da się, niestety zrobić sześciu rzeczy na raz, ale z każdym też rokiem podejmuję taką próbę i teraz nie będzie inaczej. Nie potrafię po prostu zaplanować niczego w jakichś węższych zakresach, bo popadam w marazm i zaczynam ziewać. Aha, jeszcze słowo o nawigatorze czerwcowym. Pomyślałem, że Wacek magazynier ma rację, zrobimy numer poświęcony Zygmuntowi III, a zapowiedziany numer o artylerii, zrobimy we wrześniu. I tak to będzie mniej więcej wyglądało.

Zeszły rok, w całości właściwie, podporządkowany był wojnie i wypadki relacjonowane w telewizji, a także nasze tutaj historie, związane z pomocą dla Władysławy i jej rodziny, oderwały mnie spraw firmowych i przygięły do ziemi. Na szczęście już jest inaczej i znów szeroko planujemy. Mamy dwie niedokończone książki z zeszłego roku, które muszą być wydane do marca. Jedna to „Krucjata dziecięca”, a druga to powieść fantastyczna Michała Radoryskiego – Zbigniew Nienacki vs Umberto Eco. Jest trzynaście gotowych rozdziałów. Trzeba to koniecznie zakończyć, żeby myśleć o dalszych częściach. Myślę sobie o charakterze tych książek, który bardzo mi się podoba i jest zgodny z moim sposobem patrzenia na różne zjawiska. Widzę jednak, że ten rodzaj ironii całkowicie rozmija się z próbami ironizowania obecnymi na rynku. Tam w zasadzie ich nie ma, bo każda książka jest jednocześnie terapią dla autora, a jeśli nie dla niego, to dla recenzenta. Ludzie są tak dramatycznie poważni pisząc o głupstwach, że nie wiadomo co zrobić. Formuła Zbigniew Nienacki vs jest dobra, albowiem za jej pomocą można wyjaśnić różne kulturowe fenomeny, które wciśnięte zostały do naszych mózgów. I do jest dobre – zakłamany autor, zakłamanego systemu rozbija sobie w każdym kolejnym tomie głowę o jakąś historyczną ciekawostkę, którą próbuje wyjaśnić, a która okazuje się nie tym, o czym myślał. No, ale to jest zbyt skomplikowane nawet dla ludzi, którzy znają całego Nienackiego. Oni bowiem przede wszystkim pragną, by kłamstwa i fikcje, które stworzył i opisał ten człowiek stały się wreszcie prawdą. To jest jakaś jednostka chorobowa, raczej nieuleczalna.

Tak jak zapowiedziałem, chciałbym skończyć w tym roku II tom Baśni amerykańskiej. Nawigator zaś poświęcony Zygmuntowi byłby jakimś wstępem do IV tomu polskiego. Musimy tę serię zakończyć, albowiem przed nami nowe wyzwania. Skończyła się bowiem epoka fascynacji blogami i ich autorami. To zaś oznacza, że skończyła się epoka pewnych subtelności, które tam zostały ujawnione i wykreowane. I stanowiły podstawę komunikacji dużych grup ludzi. To już przeszłość, a dziś powróciliśmy do czasów przedblogowych, czyli takich, w których za zdolnego autora uchodził Warzecha.

Dowiedziałem się z rana, że Bogna Janke opublikowała w Rzeczpospolitej reportaż ze Lwowa. Reportaż ze Lwowa!!!!!!!!! A dlaczego nie z Lublina? Widzimy tu wyraźnie, że można zawłaszczać emocje, nawet bardzo dramatyczne i domagać się za to oklasków. Ja wiem, że nad Lwowem latają rakiety, ale nie róbmy sobie jaj. Przyjechała tu Władysława, która studiuje w akademii muzycznej  w Dnieprze i oświetla sobie pokoik girlandą na baterie, bo cały czas nie ma prądu. Po tym reportażu Bogny Janke wnosić możemy, że wojna skończy się lada moment, a jej największymi bohaterami zostaną Wojczal z Wolskim. W końcu tak ładnie teoretyzowali na jej temat. Kolejka po ordery już się zaczęła ustawiać.

Widzimy wyraźnie jak przebiega proces degradacji treści i emocji. Dokonuje się on przez to, że każdy dramat zamienia się w liść laurowego wieńca. W zależności rzecz jasna od tego, kto go opisuje. Koniec będzie taki sam jak zawsze – stworzona zostanie całkowicie obłąkana i idiotyczna narracja dla miejscowych, która tyle będzie miała wspólnego z narracjami tworzonymi przez polityków i żołnierzy ukraińskich, co śledztwa pana Samochodzika z kradzieżami na rynku dzieł sztuki.

To jest pewna stała w Polsce i pewnie gdzie indziej także, ale ja tu widzę sporo miejsca na stoczenie jakiegoś widowiskowego pojedynku, dlatego promuję książki ironiczne, które rozwalają delikatne emocje ludzi zakochanych w prozie Zbigniewa Nienackiego. A da Bóg zaczniemy produkować i inne ironie.

Czeka nas wkrótce wysp bardzo autentycznych reportaży na temat wojny, bo wysp analiz już był. I wielu na nich zarobiło. Ludzie są bowiem przewidywalni, a przy tym chcą słuchać tylko tych piosenek, które już znają. Ze względu na ich oryginalność rzecz jasna. Nic z tym nie zrobimy, możemy tylko pozyskiwać zwolenników tymi samymi sposobami co wcześniej.

To tyle jeśli chodzi o plany jawne. Są jeszcze tajne, ale o nich na razie cicho sza…

Aha, byłbym zapomniał, w poniedziałek kończę promocję i znów podnoszę ceny książek, które od listopada były obniżone. Między innymi Socjalizmu.

  4 komentarze do “Sprawy organizacyjne i wojenne”

  1. Jest bardzo prawdopodobne, że wojna skończy się niedługo. W ostatnich dniach „drgnęło” na warszawskiej giełdzie. Niektóre akcje dosłownie w 2-3 dni poszły po 15-20% w górę. Niektóre już osiągnęly ceny ze stycznia ’22. Branża stalowa, budowlana, instalacji przemysłowych, może jakieś inne też, ale śledzę głównie firmy produkcyjne i usługowe B2B. Podobno dużo kupiły fundusze inwestycyjne m.in. Allianz. Nie wiem, czy to będzie np. pół roku, ale nie zdziwiłbym się jakby skończyło się i w miesiąc, tym bardziej że ciepła i mokra zima utrudnia ruchy ciężkiego sprzętu. A po wojnie możemy mieć dobrą koniunkturę gospodarczą.

  2. „Czeka nas wkrótce wysyp bardzo autentycznych reportaży na temat wojny” – a może by tak opisać i opublikować sprawę rodziny p. Władysławy? Zwłaszcza wątek z wyciągnięciem jej mamy zza linii frontu. To chyba byłby materiał na cienką książkę, takie „Na skrzydłach orłów” na miarę naszych możliwości…

  3. To nie było nic nadzwyczajnego. Trzeba by zmyślać, żeby to jakoś ubarwić. Po co…

  4. No co Pan, przeciez najwieksze meczenstwo cierpieli tacy jak ex PM UK Davidek Cameron, ktory pojechal na Ukraine z tirem darow i nawet cyknal sobie fotke za kierownica w szoferce, mimo ze nikt nie slyszal zeby on posiadal prawo jazdy hgv (czyli nasza kat. C)

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.