Jak wszyscy pamiętają ze szkoły literatura dzieli się na lirykę, epikę i dramat. Rysownik nazwiskiem Sawka zilustrował nawet ten podział satyrycznym obrazkiem, na którym widać było trzy rolki papieru toaletowego, jedną w kwiatki, drugą zwykłą, a trzecia była samym tylko tekturowym rulonikiem, na którym wisiał smętny strzęp tego, tak potrzebnego produktu. Podpisano je odpowiednio – liryka, epika, dramat. I ja, a także wielu moich znajomych zaśmiewaliśmy się widząc ten rysunek, opublikowany w zapomnianym już tygodniku „ITD”. Ujęcie tematu było trafne, albowiem rodzaje literatury, o których uczyliśmy się w szkole, w istocie nie istnieją, a to co nazywamy literaturą, dzieli się, owszem, na trzy grupy, ale ich nazwy brzmią inaczej – tak oto: „dla dziewczyn, dla dziewczyn”, „dla dziewczyn” i „nie dla dziewczyn”. To jest podział, który uwypukla istotne walory utworów literackich. Jest w dodatku precyzyjny, bo każdy rozumie o co chodzi i żadne dodatkowe glossy potrzebne nie są.
W jakim segmencie znajduje się więc wydawnictwo „Klinika Języka”? W tym środkowym, rzecz jasna – dla dziewczyn. Taka Cherezińska na przykład, znajduje się w segmencie „dla dziewczyn, dla dziewczyn”, a Bartosiak w segmencie „nie dla dziewczyn”. Ten segment to także Ziemkiewicze i cała reszta politycznych frustratów produkujących „chłopackie” teksty dla ludzi nie posiadających pomysłu na życie, za to bardzo pragnących się popisywać. Segment ten tym się różni od pozostałych, że tam się czytelnika nagania. To znaczy trzeba ogłaszać w mediach, że autorzy realizujący się w literaturze „nie dla dziewczyn”, są niemal geniuszami, a na pewno są bardzo przenikliwi i dalekowzroczni. Czy to znaczy, że książki „nie dla dziewczyn” nie są przez dziewczyny czytane? Nie, nie o to chodzi. Ja wczoraj, będąc w Warszawie, gdzie odwiedzałem córkę w szpitalu, mogłem zobaczyć, jak realizowana jest promocja jednego z tytułów segmentu „nie dla dziewczyn”. Promocja ta była robiona wyłącznie przez dziewczyny w wieku 60 plus. Oto na Nowym Świecie, ochraniana przez dwa radiowozy i ośmiu funkcjonariuszy płci obojga trwała demonstracja przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, Antoniemu Macierewiczowi i Tadeuszowi Rydzykowi. Pretekstem do niej była promocja książki pisarza Piątka. Nie ważne jaki ta książka ma tytuł, ważne że kokieteria i fałsze w niej zawarte padły na podatny grunt i wywołały pożądaną reakcję czyli grupka zdesperowanych kobiet, nie mających już pomysłu na siebie, uznała, że robienie z siebie ulicznego pośmiewiska podniesie im samoocenę i zwróci na nie czyjąś uwagę. To jest najbardziej charakterystyczna cecha ludzi pochłaniających literaturę „nie dla dziewczyn”. Płeć nie ma tu znaczenia, ważne są pragnienia, które wywołuje i ma zaspokajać jednocześnie przeczytana treść. Trzeba było zobaczyć jak na te demonstrantki promujące książkę oszusta, patrzyły policjantki ochraniające to wydarzenie. Gdyby pogarda mogła zabijać, wszystkie te babcie leżałyby pokotem na trotuarze. One zapewne zostały opłacone, ale to nie ma znaczenia, albowiem fakt ten jeszcze pogłębia ich upadek. Te policjantki zaś były potencjalnymi czytelniczkami książek „dla dziewczyn”, które produkuje „Klinika języka”, ale najpewniej, jeśli w ogóle coś czytały, to książki z segmentu „dla dziewczyn, dla dziewczyn”. Tam także serwuje się masę nieuczciwych emocji, tam także czytelnik musi się dowiedzieć, że autor to prawie geniusz, ale wszystko to przekazywane jest o wiele dyskretniej, ze świadomością, że opis „dla dziewczyn” oznacza przede wszystkim dozowanie dyskretne. Powtórzony jednak dwa razy powoduje pewne zaburzenia w odbiorze. I w istocie nie utrwala sympatii dla serwowanych treści i autorów.
Dostałem wczoraj informację, że na konferencji zorganizowanej pod auspicjami prof. Nowaka, traktującej o imperializmie rosyjskim były tylko dwa dobre wykłady. Obydwa oczywiście wygłoszone przez dziewczyny. Jeden zatytułowany był Cena niesuwerenności – Rzeczpospolita wobec przełomu stosunków rosyjsko-austriackich w świetle sprawy barona Karla Juliusa 1779–1780. I opowiadał historię austriackiego werbownika, skazanego przez polski sejm na konfiskatę mienia i banicję, którego Moskwa wespół z Wiedniem jakoś wybroniły, tworząc przed oczami maluczkich jakiś negocjacyjny spektakl. Drugi zaś zatytułowany był Prestiż jako ważny czynnik w polityce imperialnej Rosji na przykładzie tzw. sprawy dysydenckiej w Rzeczypospolitej w II połowie XVIII w. Reszta ponoć nie do zniesienia. Dlaczego? Albowiem większość historyków, a na pewno wszyscy ci, którzy prezentują się publicznie, chciałaby grać w lidze „dla dziewczyn, dla dziewczyn”. Nie wiedzą jednak, że to jest nie dla nich, a przede wszystkim, że nie jest to dla dziewczyn, bo ta grupa interesuje się serio wyłącznie segmentem „dla dziewczyn”. Tam bowiem nie ma niczego nachalnego, a poruszane tematy, traktowane są przez autorów serio. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że nagle wyłoni się spod literackich deklaracji jakaś ukryta do tej pory intencja, z którą nie będzie wiadomo co zrobić.
Na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Świętokrzyskiej widziałem wczoraj coś jeszcze. Oto staruszek, który parę lat temu występował na tak zwanej patelni, wraz z towarzyszącą mu młodszą kobietą, przytulił się do ściany kamienicy i dzierżąc w ręku mikrofon śpiewał francuskie piosenki. Na chodniku stał wzmacniacz. Wrażenie było wstrząsające, bo choć staruszek potrafił śpiewać, nagłośnienie było fatalne, a on sam wyglądał jak hodowla patyczaków nie wiadomo dlaczego wyjęta ze słoika. Rwane słowa piosenek o miłości w języku francuskim leciały nad tłumem w stronę Nowego Światu i mieszały się z wrzaskami, śmiechami i muzyką puszczaną przez zwolenniczki literatury „nie dla dziewczyn”. Publiczność w zasadzie nie reagowała, ani na jedno, ani na drugie. Fakt ten nie miał jednak żadnego znaczenia, wiara bowiem autorów i wykonawców, w to, że potrafią przechytrzyć wrażliwość odbiorcy jest trwała. Łączy się z nią upór, który czasem może skutkować jakimś zyskiem, zawsze też znajdzie się kilka dziewczyn, które dadzą się oszukać. No, ale to nie zmienia faktu – publiczność musi być naganiana. I muszą być produkowane dodatkowe atraktory, by dwa skraje segmenty literatury mogły pełnić swoje funkcje.
I jeszcze jedno widziałem wczoraj w centrum miasta – wielką kolejkę na Świętokrzyskiej, stojącą pod wejściem do NBP. Podszedłem tam nawet, żeby się dowiedzieć po co ci ludzie stoją. Okazało się, że czekają na wejście – darmowe – do muzeum historii pieniądza. Duża rzecz, powiem Wam, albowiem emocje związane z odwiedzinami w tym muzeum były na pewno szczere. Inne muzea, które gromadzą przedmioty teoretycznie wartościowe, ale nie produkują uzasadnień dla tych wartości, takie jak Muzeum Narodowe, usiłują zaistnieć w kategorii literackiej „dla dziewczyn, dla dziewczyn”, no ale tam spotykają się z tym upartym, starszym panem, który śpiewa francuskie piosenki, pomagając sobie fatalnym sprzętem. Wzruszenia są więc czysto teoretyczne. Podobnie jak te towarzyszące gawędom historyków sztuki, którzy oprowadzają znudzonych ludzi po salach wystawowych.
Ktoś powie, że jak zwykle mieszam sprawy nie mające ze sobą nic wspólnego. Otóż łączą się one ściśle. W każdym wspomnianym tu przypadku chodzi o to, by stworzyć taką narrację, przez którą widz, czytelnik, odbiorca nie poczuje się oszukany. To zaś udaje się na razie tylko w muzeum prowadzonym przez NBP i czasem w segmencie literatury „dla dziewczyn”.
Zapraszam wszystkich na Targi Książki i Sztuki w Grodzisku Mazowieckim, które odbędą się za tydzień w dniach 1-2 lipca, w grodziskiej Mediatece, w godzinach od 11 do 19. Mam jedną ważną wiadomość, której nie przekazałem wcześniej. Oto okazało się, że w wakacje rozpoczyna się remont linii średnicowej w Warszawie i pociągi z Grodziska i do Grodziska nie będą stawać przy stacji Warszawa Śródmieście. Żeby dojechać do Mediateki trzeba będzie udać się na dworzec Zachodni, na dworzec Główny albo na Gdański. Nie przewidziałem tego, przepraszam.
A dla kogo jest przeznaczona ta francuska literatura muzyczna?
https://youtu.be/60U48G782rw
We Francji, Rosji, we Włoszech jeden człowiek na tysiąc potrafi dobrze zaśpiewać. W Polsce jeden na dziesięć tysięcy i to jest efekt utraty suwerenności.
Dziewczyny – podstawowa rzecz.
Jak powiedział pewien muzyk, prezentując seksowny chórek przed występem.
Jimmy, nie p***, że tak powiem, bo wskutek prowadzonych ostatnio wojen akurat w naszym pobliżu, z konieczności model facet + chórek (chu*ek plus chórek) będzie standardem i jedynym możliwym wyjściem z sytuacji demograficznej. Przewaga ilościowa kobiet jest już widoczna praktycznie wszędzie.
jeśli ten zmęczony życiem vokal opierał się o szczytową ścianę dawnej giełdy, to może liczył na synergię taką oto, że giełda i vokal zmaterializuje się pełną czapką datków
ta kolejka do Centrum pieniądza, wie co dobre, wystawa jest świetna, nowoczesna i chyba tam spotkałam info, że 1 cm3 złota można rozwałkować na powierzchnię ok 1m2.
U OO.Dominikanów w Krakowie jest na ścianie św Dominik w złotej pelerynie , rozwiana peleryna o wielkości tak jakoś 80×80 cm i z jednej strony głowa świętego a po przekątnej jego stopy. taki wizualny przykład że może surowcem był 1cm3 złota
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.