cze 302016
 

Nie mam tu na myśli naszego kraju, choć rząd też ma różne rzeczy na głowie, ale siebie i najbliższe otoczenie tego bloga. Plany wydawnicze na lato, jesień i początek przyszłego roku są tak ambitne, że boję się o tym myśleć. Jest tyle roboty, że w zasadzie powinienem wynająć administratora, no ale jak wiemy handel książką to nie jest handel diamentami ani nawet tekstyliami, plan ten musimy więc odłożyć na później. Zaplanowałem wydanie kilkunastu nowych tytułów w ciągu najbliższego roku, licząc od dziś. Być może plan ten się nie powiedzie, bo rynek jak wiecie w rzeczywistości nie istnieje, a ci, którzy na tej atrapie rynku rządzą, prędzej dadzą sobie uciąć rękę niż cokolwiek wytłumaczyć. No, ale próbować trzeba.

Najważniejszy problem jaki mamy to powierzchnia magazynowa. Już widać, że jej zabraknie. Nie mogę sobie jednak pozwolić na wynajęcie magazynu w Grodzisku bo jest za drogo, a wynajęcie jakiejś hali gdzieś na wsi, w pobliżu miasta wydaje mi się trochę ryzykowne. Im więcej tam będzie zaufanych dozorców z sinymi nosami tym bardziej jest to ryzykowne. Ponieważ następne tytuły wejdą jeszcze w lipcu, a będzie ich aż trzy, musimy mieć sporo miejsca w magazynie. Z bólem serca więc, postanowiłem obniżyć ceny niektórych książek. Nie na zawsze rzecz jasna, ale na okres od 30 czerwca do 27 lipca. Nie mogę inaczej, bo przez całe wakacje jestem na tyle zajęty, że poszukanie czegoś na szybko, gdzie można zwalić tę pryzmę książek nie wchodzi w grę. Poza tym tytuły te będą, jak sądzę, na tyle silnie eksploatowane, że trzeba je mieć pod ręką stale. Po książkę Tadeusza Sołtyka już się ustawiła kolejka. Postanowiliśmy też z Tomkiem, że obniżymy cenę angielskiej wersji „Świętego królestwa”, wielkiego komiksu z płytą długogrającą. Poważnie ją obniżymy, a to z tego względu, że kończy się nakład polskiej wersji tego komiksu i musimy zrobić zaraz duży dodruk, a polska wersja sprzedawała się lepiej niż angielska. I teraz uwaga, niestety będziemy musieli zrezygnować z naszego upodobania do produktów bardzo luksusowych. Nie możemy zrobić kolejnego dodruku Świętego Królestwa z płytą. Wobec planów i podjętych już decyzji jest to niemożliwe. Poza tym, wejdziemy z tym produktem na rynek komiksu, a tam nikt poza nami dwoma nie rozumie po co w komiksie ma być płyta długogrająca. Nie możemy po prostu zawracać Wisły kijem. Tak więc wyprzedajemy ostatnie egzemplarze Świętego Królestwa w języku polskim z płytą zawierającą autorskie kompozycje Tomka. Dodruk będzie już bez płyty, ale nadal będzie zafoliowany i elegancki.

Ponieważ po ostatnich aferkach na naszym blogu podniosą się zapewne głosy, że to niesprawiedliwe, bo ja obniżam ceny książek bez uprzedzenia, od razu te głosy unieważniam. Mnie także nikt nie informuje o tym jakie ryzyko podejmuję decydując się na takie a nie inne nakłady. Chciałbym na przykład sprzedawać 1000 egzemplarzy Świętego Królestwa w pół roku, bo taki miałem plan, ale życie go zweryfikowało i sprzedawałem ten produkt przez półtora roku. Jedyne czym mogę się posługiwać w ocenie sytuacji to moja intuicja. Najgorsze zaś co mógłbym zrobić to prowadzić politykę wydawniczą idąc śladami innych. Wtedy dopiero byłaby katastrofa.

Staram się słuchać tego co mówią czytelnicy i jak pamiętacie posłuchałem tego głosu wydając I tom Baśni w twardej oprawie z obrazkami. Już pierwszego dnia sprzedaży okazało się, że ci, którzy najgłośniej domagali się takie edycji nie mają zamiaru kupować tych książek – bo w miękkiej jest bardziej poręczna. No więc raz jeszcze powtórzę – jedyne co mam to moja intuicja oraz możliwość podejmowania samodzielnych decyzji bez oglądania się na nikogo.

Wierzcie mi, że nie chciałem już prowadzić polityki rabatów, bo jest ona zgubna i prowadzi do katastrofy. Otarliśmy się o taką katastrofę w zeszłym roku. Ze względów jednak, które przedstawiłem wyżej musimy się chwilowo taką polityką posłużyć.

Co z książkami w twardych oprawach zapytacie. Przynajmniej polski cykl Baśni jak niedźwiedź zostanie wydany „na twardo” z ilustracjami. Co do innych cyklów może być różnie, bo to są jak wiecie poważne bardzo budżety.

Nie zrezygnujemy z eksponowania w naszej księgarni tytułów obcych. Będą to, tak jak dotychczas krótkie serie. Zastanowię się jeszcze czy niektóre tytuły umieszczać w sklepie powtórnie, bo coś tam sprzedaje się lepiej, a coś gorze, ale wolałbym tego nie robić. Okazuje się bowiem, że poza płaską jak kaszkiet apasza publicystką książkową dziennikarzy prawicowych i lewicowych, którzy zawłaszczyli dla siebie termin „rynek treści” rozciągają się obszary, które warto eksploatować. W dodatku siedzą tam wydawcy, którzy mają na tyle dobrą sytuację, że do propozycji zakupowych z rabatem odnoszą się niechętnie, żeby nie powiedzieć szyderczo. I mają powody, bo wydaje się w Polszcze naszej naprawdę niezwykłe rzeczy i znajduje się na to czytelnik, nie dość że wybredny to jeszcze zasobny. Nie widać ich jednak w księgarniach istniejących poza siecią, tych które najgłośniej płaczą, że handel książką upada. Nie widać, bo placówki te prowadzą politykę zgodną z polityką mediów, te zaś lansują swoich dziennikarzy, ich kolegów i koleżanki. To zaś towarzystwo całe i w pojedynczych egzemplarzach nic a nic nie obchodzi czytelnika.

Nie zrezygnujemy również z wydawania reprintów. Prócz tego co zostało już zapowiedziane, będą inne tytuły, myślę, że ciekawe i zaskakujące. No i będzie nowa Baśń jak niedźwiedź, której treść rozwija się póki co w kierunkach dla mnie samego zaskakujących. Pozostaje więc już tylko wszystkie te plany wykonać. No i z dniem dzisiejszym, niechętnie, bo niechętnie, ale obniżyć ceny książek. I tak album „Sanctum regnum” z płytą długogrającą sprzedawać będziemy w cenie 30 zł za egzemplarz plus koszta wysyłki. Baśń jak niedźwiedź historie amerykańskie po 25 zł plus koszta wysyłki. Niedźwiedź i róża czyli tajna historia Czech po 25 zł plus koszta wysyłki. Baśń jak niedźwiedź polskie historie tom III po 30 zł plus koszta wysyłki. Baśń jak niedźwiedź tom I oprawa twarda, 10 ilustracji po 40 zł plus koszta wysyłki.

Nie przyjmuję rzecz jasna żadnych uwag w związku z tym ogłoszeniem i nie będę się tłumaczył. Myślę, że wszystko jest jasne. To ja ponoszę całe ryzyko i nie jest ono małe. Promocja trwa od dziś do 27 lipca 2016 roku.

Na koniec nagrania z Bytomia

Grzegorz Braun

https://www.youtube.com/watch?v=9pGHsAG8iwc

I poprzednicy

Dziś jeszcze raz zamieszczę tu linki do wszystkich opublikowanych nagrań z Bytomia, a także do swoich dwóch pogadanek z Wrocławia.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk

I jeszcze nagrania

https://www.youtube.com/watch?v=ivZR3NYDdm8

https://www.youtube.com/watch?v=pnH4_CNnFHQ

 

https://www.youtube.com/watch?v=bz4wLIvJ5C8

 

 

Oto przed Państwem wykład który w czasie targów książki w Bytomiu wygłosił przeor klasztoru cystersów w Wąchocku Ojciec Wincenty Wiesław Polek. Dotyczy on kasaty zakonu cystersów na ziemiach Królestwa Polskiego, w początkach XIX wieku oraz dewastacji przemysłu stalowego zarządzanego przez ojców cystersów, co dokonało się rękami naszych narodowych bohaterów – Stanisława Staszica i Stanisława Kostki Potockiego. Miłego odbioru. Pod drugim linkiem są pytania z sali. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=GLVOlqgspyg&feature=em-upload_owner

https://www.youtube.com/watch?v=UAUQxSEPJ_k&feature=em-upload_owner

 

Mam nadzieję, że wykład ten ukaże się w kolejnym, dodatkowym numerze Szkoły Nawigatorów. Niebawem przed nami pierwszy taki numer, dostępny poza prenumeratą, poświęcony Żydom i gospodarce. Kolejny zaś dotyczył będzie obecności Kościoła w przemyśle i finansach i tam znajdzie się, jak mniemam powyższy wykład. 

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. gdzie można już kupić kolejny, polski numer Szkoły nawigatorów

 

Prócz tego zachęcam do obejrzenia wywiadów z laureatami nagród oraz transmisji z wręczenia bytomskich rozetek. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=eQspcgDeRJI

https://www.youtube.com/watch?v=fmP_w6hZvQ4


Wystąpienie Leszka Żebrowskiego w Bytomiu. Nie ma co gadać, trzeba oglądać.

 

https://www.youtube.com/watch?v=REUBriCylFY

 

I pytania publiczności

 

https://www.youtube.com/watch?v=_I9sLyPcIAM

  47 komentarzy do “Stajemy wobec trudnych wyborów”

  1. Kto nie ryzykuje ten w ciupie nie siedzi 😉

  2. Mówisz, że Baśń rozwija Ci się w nieoczekiwanym kierunku;) Oczywiście:)))
    Dzięki popchnieciu mnie przez dobrego człowieka wróciłam do spożywania rodzinnych historii. Jak mi w grudniu wszysyko przepadło myślałam, że dam spokój.
    No ale… I też mi się rozwija w nieoczekiwanym kierunku,:))) Przede wszystkim schodzę w głąb wieków… Nie dlatego, że rod tak stary…. Ale …
    Łatwiej jest pisać dla jednej, konkretnej osoby czy znanej sobie grupki osób. Nie wiem, co w takim razie robi pisarz…
    Dla kogo piszesz? Można jeszcze dla siebie, w nadziei że jakiś czytelnik podaży za pisarzem… Ja tak nie umiem. Ale jak to jest z kimś piszącym zawodowo?

    Napisałeś niedawno, że w dzieciństwie byłeś marzycirlrm ale umisles oddzielić to od realnego świata….jakoś tak….nie zacytuje dokładnie.
    Obyśmy wszyscy umieli.
    Pozdrawiam i znikam:)

    .

  3. Do spisywania.
    Pisze z tableta, który nie pilnowany , wie lepiej…!!

    .

  4. Promocja zawsze cieszy 🙂 zwłaszcza ta letnia 🙂

  5. ci, którzy najgłośniej domagali się takie edycji nie mają zamiaru kupować tych książek – bo w miękkiej jest bardziej poręczna

    Nie wiem czy poręczniejsza, może rzeczywiście dla kogoś to ma znaczenie. Ale jest tańsza, a wiadomo jak coś jest tańsze to jest tańsze.

    Ja kupiłem I tom w miękkiej, tydzień przed zapowiedzią wydania w twardej(jeśli dobrze pamiętam), plułem sobie przy pierwszej zapowiedzi w brodę, a jak wiadomo, ja mam w co pluć. Teraz tej sytuacji staram się dostrzegać jakiś plus, kolekcja Baśni w miękkiej ładnie się wspólnie prezentuje na regale zachowując graficzną jedność stylu.

  6. Ja się nie domagałem twardej okładki ale kupiłem obie wersje z myślą że jedną ofiaruje w prezencie, ale zmieniłem zdanie zachowam ją dla siebie :). Moja wewnętrzna izba kontroli wydatków (znaczy się żona) nie zauważyła, że to dwie „takie same” książki :))))))))))))))))).

  7. Historia z twardymi okładkami jeszcze raz pokazuje, że popyt na podukt nieistniejący jest nieskończenie wielki.

  8. WIKR ma dobre magazyny na książki. Kasują za przechowywanie od palety/miesiąc. Przy ok. 4000 egzemplarzy koszt miesięczny ok.300 zł.
    Z moich niezbyt bogatych doświadczeń wynika, ze lepiej drukować mniej i nie płacić za magazyny, a posiłkować się krótkimi dodrukami. Tyle, że mnie w biznesie książkowym zdecydowanie nie poszło (za duże nakłady startowe) więc nie będę się wymądrzał.

  9. Ja się staram poszerzać, target poprzez wspominanie w różnych miejscach, i realu i w internecie o tym blogu. Jak się kogoś zainteresuje, to może i jakąś książkę zapragnie mieć. To jednak wymaga trochę czasu, najpierw trzeba zanęcić. Nie wszyscy szybko decydują o zakupach.
    Ja np. przez co najmniej pół roku wstrzymywałam się z zakupami, bo chciałam zapłacić za pobraniem. Okazało się to możliwe. No i dobrze, to mi otworzyło drogę do Coryllusowej księgarni.

  10. Wszystkie moje ksiazki od Pana z KJ sa w oprawie miekkiej. Ja bardzo sobie je chwale… no i przede
    wszystkim sa troche tansze, Przy zakupie jednoczesnie 5-6 ksiazek daje to sposobnosc nabycia…
    dodatkowo 2 innych ksiazek… wiec ja stawiam na ilosc.

    Panskkie BJN maja bardzo oryginalne okladki… ten bezowy kolor i na jego tle jakies „widoczki” sa naprawde bardzo ladne… kiedy przez 5 lat podrozowalam TGV miedzy Paryzem a Rennes czesto czytalam wlasnie te ksiazki… a juz BJN „Kredyt i wojna” budzil wielkie zainteresowanie innych pasazerow… wiele osob wprost… „zaczepialo” mnie o te ksiazke… mowiac, ze okladka im sie bardzo podoba… ze, rzadko spotykana… wiec ja chetnie i dosc szczegolowo udzielalam wyjasnien… czesto wynikaly z tego bardzo ciekawe rozmowy, informacje i spostrzezenia.

    Musze sie tu przyznac, ze prawie zawsze „kokietowalam” pasazerow… odpowiednio trzymajac
    ksiazke w reku… tzn. robilam to „demonstracyjnie”, ale… nie „na chama”. Kilka razy trafilam
    nawet na Polakow… wiec zapisali sobie Panskie imie i nazwisko… i bloga na S24.

    Tylko mojej rodzinie pozwalam czytac „moje/Panskie” ksiazki, a tu we Francji SN pozyczam
    Karolinie i ksiedzu… prezentow nikomu nie robie… bo az taka „filantropka” to nie jestem… tym bardziej,
    ze mnie w zyciu malo kto robil i robi prezenty…

    … w sumie to taka klarowna sytuacja, bez zobowiazan bardzo mi odpowiada… tak jak w przyslowiu…
    swojej doopie to ja zawsze kupie. Wielokrotnie przekonalam sie, ze nie warto przesadnie zajmowac
    i przejmowac sie ludzmi, bo malo kto „umie” odwdzieczyc sie i docenic… dobre serce, a korzystac
    chce wielu.

    Mysle, Panie Gabrielu, ze rezygnacja z wynajmowania „magazynu” czy hali na jakiejs wsi… i stres
    z tym zwiazany to w efekcie okaze sie dobry pomysl.

  11. Tak, to jest najlepszy sposob… np. w rozmowie polecac kogos, cos, co jest sprawdzone i pewne
    czyli samemu o tym swiadczyc. Jak bylam w Paryzu i wspominalam o Panu Gabrielu to w studium
    JPII wykladowcy… czy w Kosciele polskim to o Nim slyszeli, ale przez ten „beton postkomunistyczno-koszerny” jest zwyczajnie „zamilczany”, ale jest znany… i to wszem i wobec.

    Przypuszczam, ze resztki tych komuchow… chcac byc na biezaco… musza zaopatrywac sie
    w Pana Gabriela prywatnie… bo biblioteka polska w Paryzu z michnikowym goownem… juz zbankrutowala ze 2 lata temu.

  12. No u mnie też tak jest jak u Maxia, rodzina nie zagląda do książek, zapracowana więc nie zagląda. jakoś tak się ustawili że jak przeczytam to opowiem, a im wystarczy to opowiadanie „z drugiej ręki” i wiedzą że w razie czego to w domu egzemplarz jest. Wygodni i spracowani.

  13. A w mojej rodzinie jest jak u pani… robie za „doradce” w wielu sprawach, rodzina to docenia
    i szanuje… i wystarcza opowiadania „z drugiej reki”…

    … tu w mojej polskiej wspolnocie w Rennes tez doszlam do podobnej roli… nawet ks. Kamil
    bywa, ze czasami „zagai”… co, nie ukrywam, ale sprawia mi duza radosc.

  14. Skończyłem właśnie czytać ks. Tokarzewskiego. Bardzo dobry przykład kapłana i Polaka. W tej całej układance dziejowej trzymał się zawsze rzeczywistości Bożej i to tak bardzo konkretnie, trafnie i owocnie, gdy wokół wielu nie potrafiło i szło na krótki zysk.

  15. No i dobrze. Niech się dowiadują. Nie każdy przedkłada książki nad inne rozrywki, albo naprawdę nie ma czasu. Złapie gazetę, przeczyta kawałek, krótko, obrazki zobaczy. Jak ktoś ma chęć słuchać bliskiej osoby, która streści książkę, a jeszcze skomentuje i pogada, to wiecej do głowy wejdzie, treści się szerzą.

    Ja tu dam, już coraz bardziej częsty, jak sama zauważyłam, przykład mojej mamy.
    Otóż kiedy ona uczyła się w liceum, to mieszkała razem z siostrą, (moją ciocia ma się rozumieć) w jednym pokoju, w budynku szkolnym. Ta moja ciocia, zaledwie cztery lata starsza, była już nauczycielką. Oczytana była bardzo. Moja mama też lubiła czytać, ale bardziej śpiewać, tańczyć i uprawiać sport. W tajemnicy dodam, że kochała się w poloniscie. Chciała mieć dobre stopnie, ale trochę jej brakowało czasu na lektury. Wtedy prosiła siostrę, żeby jej książkę opowiedziała. I ona to robiła. Dwie godziny słuchania i wypracowanie, często na piątkę.

    Nawiasem mówiąc, niedawno rozmawiałam z ciocia o książkach z Kliniki Jezyka, ciocia nadal pasjami lubi czytać, więc wyślę jej jakieś książki. Chciałbym jednak, żeby spowodowały większy oddźwięk również wśród mlodszych członków jej rodziny, więc muszę przygotować grunt propagandowo.

  16. Intrygujaca notka…
    sa ludzie, ktorzy nic nie kupili, a za bardzo sobie wzieli do serca „nasz klient, nasz pan”…
    w swoim sklepie mozesz sprzedawac co chcesz i za ile chcesz i nikomu nic do tego. I nie ma sie co tlumaczyc, bo tlumacza sie tylko winni. Ja mam maniere wiekszych zakupow w internecie bo wtedy za przesylke place tylko raz. Ma to dla mnie znaczenie.
    Natomiast nie widze wielkiej roznicy w sprzedawaniu ciuchow i ksiazek. Jasne, ze ciuch kupuje oko, ze trzeba go przymierzyc, ze kupuja emocje. Z ksiazka jest inaczej tresc ksiazki wymaga promocji i glebszego zapoznania sie z produktem… ale ..warunki magazynowania sa podobne. Musi byc sucho i najlepiej w pokojowej temperaturze. Inaczej bedzie problem. W ciuchach jest kwestia modelu, koloru, sezonowej mody. W ksiazce, jesli to nie jest ksiazka historyczna, albo tzw. klasyka – jest podobnie. Sa mody pisarskie, tryndy, propaganda i to wyznacza zachowania. Polityka cenowa jednak jest podobna.
    Ja tez zrobilem obnizke bo nowe rzeczy mi do sklepu wjezdzaja i trzeba zrobic miejsce dla nowych. Nie dlatego, ze towar „nie idzie” tylko dlatego, ze wlasnie zszedl i resztek sie trzeba pozbyc i zrobic miejsce w magazynie.
    Nowy magazyn to powazna inwestycja i czasami zmiana koncepcji logistycznej. Jesli uda sie zwiekszyc rotacje jednego produktu to jest to jakies pol-wyjscie przed inwestowaniem w stala przestrzen.
    Mnie ten problem uderzy we wrzesniu. Rozwiaze go lepszym skladowaniem i wypchnieciem resztek, ktore zalegaja. W ciuchach jest prosty patent – koszty produktu to max 30% ceny detalicznej. Wiec po sprzedazy 30% produkcji ma sie koszty odbite i reszta jest czysty zysk. Jak sie widzi obnizke 70% na ciuchach to znaczy ze byprzedaja resztowki. Ja mam kilka produktow, ktore mi ida non stop i nie obnizam na nie ceny. Popyt jest staly, towar schodzi i juz byl w re-produkcji.
    W Bytomiu, na targach na stoisku ksiegarni sw.Jacka kupilem Biblie. Mieli kilka roznych wydan w roznych formatach, oprawach itp. Zdecydowalem sie na format mniej wiecej A5 twardej oprawie. Cena 85zl. Patrzac na to z ksiegarsko-biznesowego punktu… to jest bestseller na ktory jest popyt przez setki lat. Ia za 20-100-500 prawdopodobnie bedzie podobnie. Klienci sie znajda. Na male kieszonkowe wersje do podrozy, na standardowe w miekkiej i twardej oprawie, na duze wersje na czerpanym papierze oprawione w skore. Idealny produkt…
    Faktem jest, ze trzeba przygotowac klienta do oferty i jakosci. Kazdy biznes ma swoja specyfike i specyficzna klientele, ktorej nie da sie wyczuc i logiczne myslenie i planowanie nie daje rady w starciu z rzeczywistoscia. W zeszym roku, na przyklad zrobilem partie krotkich spodenek sportowych, przed letnim sezonem… liczylem na szybka sezonowa sprzedaz, a spodenki zaczely isc jak burza w listopadzie… generalnie musialem sie wyleczyc z promowania rzeczy, ktore mnie sie osobiscie podobaja. Klient ma racje i woli inne rzeczy, w ktore ja bym sie nie wbil.
    Nauczka jest taka, ze z nowymi pomyslami to bede dzialal raczej ostroznie i stopniowo. Rzeczy robione z bomby moga miec nieprzewidziane skutki – tak pozytywne, jak negatywne.

  17. Moja mama z kolei nigdy ksiazek nie czytala… zwyczajnie nigdy nie miala
    czasu… praca w Warszawie, a musiala prawie 2 godziny przeznaczac na
    dojazd, 3 dzieci… latem ogrodek… zima maszyna do szycia i przerabianie
    ubran… przedluzanie, skracanie, zwezanie… i tak w kolko.

    Jak sie zdarzylo, ze przy jakiejs sobocie troche nam poczytala „poczytaj
    mi mamo”… to sama pierwsza przed nami usypiala ze zmeczenia, a tata
    jak czytal… to nie bylo to samo co mama… i tyle.

    Tata czytal gazety „od dechy do dechy”… uwielbial serie „tygrys”, kryminaly,
    Agathe Christie, komiksy, itp. Ogolnie byl „ciekawy swiata”… ja mam to
    po nim.

    Mama juz majac 78 lat – z calym szacunkiem – ale Gospodarza czytac
    nie bedzie, siostra jest zbyt zmeczona praca, ktora czesto konczy w domu,
    a i na ogrodku musi tez cos pomoc mamie, bo sama wszystkiego nie zrobi,
    poza tym praca w domu… od czasu do czasu trzeba sprzatnac, zaczal sie
    sezon na przetwory… truskawki, jagody, zaraz beda ogorki, buraczki…
    to wszystko naprawde wymaga duzo czasu… i na czytanie ksiazek
    po prostu go brak, ale zaczela czytac ks. Tokarzewskiego… i powiedziala, ze
    zaczal ja… „wciagac”.

    Nie musze mowic, ze bardzo sie ucieszylam… poprosilam tylko aby dopilnowala,
    zeby Adrian – siostrzeniec, konieczie przeczytal te ksiazke i Woynillowicza tez…
    wiec mam nadzieje, ze przez najblizszy rok uda im sie je przeczytac.
    Siostrzeniec od czasu do czasu… „lapie” do poczytania w pracy na 3 zmianie
    SN… bo ma zdziebko luzu… wiec, zeby mu sie nie nudzilo…

    … wiec mam nadzieje, ze malymi kroczkami… moze cos z tego bedzie.

    Tak… ze wszystkich sil trzeba mlodziez „zarazac” czytaniem „Coryllus’owym”
    i koniecznie z Kliniki Jezyka… bo to nie bedzie stracony czas ani pieniadze
    wyrzucone w bloto!

  18. A to czesto tak bywa, ze ci co nic nie kupia, nic nie zrobia… maja najwiecej do powiedzenia.
    Niestety moja siostra nie kupuje przez internet… szczesliwie pracuje na Ursynowie i ma…
    rzut beretem do sklepu MAG chyba przy stacji metra na Stoklosy i z reguly tam kupuje
    bezposrednio.

    Chyba na wiosne byla na Targach w Arkadach Kubickiego i tez cos tam kupila, ale nie
    pamietam co… bede wiedziala dopiero w przyszlym roku jak przyjade do Polski… jesli cos
    bedzie mi brakowalo to… dobry szampan w torbe, jakies „cadeau”… i wio bezposrednio
    do Szczesne… oczywiscie za wczesniejszym uprzedzeniem.

    Rzeczywiscie handel dzisiaj to naprawde ciezka sprawa, trzeba byc ostroznym, bo w ludzkie
    gusta ciezko trafic… ale jesli masz dobry, sprawdzony towar to klient zawsze sie trafi.

  19. Ryczą i trąbią. Lewandowski strzelił gola w trzeciej minucie.

  20. Chyba nawet w 2 minucie… bramka byla ladna!

    Ze dwie czy nawet 3 godziny przed meczem we francuskich merdiach „bili piane”, ze doszlo
    do „zadymy” z udzialem 2 Polakow, ze az Policja interweniowala…

    … w ostatniej chwili sie okazalo, ze owszem doszlo do „ostrej awantury”… bo 2 Marsylianczykow
    chcialo oszukac ich na biletach… no i doszlo do ostrej jazdy, az musialy „fliki” interwenjowac.

  21. Niestety wyrownali, choc Fabianskiemu zabraklo moze z 10 cm do obrony… bramka tez ladna.

    No i zaczynamy od nowa…

  22. To wy Fussball ogladacie?

  23. Trochę z mojej branży, jeżeli chodzi o optymalizację sprzedaży :

    „Południowoaustralijska firma Complexica opracowała robota przeznaczonego dla przedsiębiorców, który został wyposażony w algorytm do podejmowania trudnych decyzji w czasie rzeczywistym.

    W jednym z przykładów cyfrowy analityk pomógł sformułować 52-tygodniowy plan promocyjny spółki handlującej 25 tysiącami produktów sprzedawanych w 1400 sklepach w całej Australii. Larry’emu zadano pytanie o maksymalizację zysków w zależności od pory roku.
    Doświadczonemu pracownikowi podobny problem spędzałby sen z powiek przez blisko miesiąc. Larry wykonał zadanie w minutę.”

    źródło
    http://www.automatyka.pl/wiadomosci-i-komunikaty/robot-do-podejmowania-trudnych-decyzji-112782-10#comentsList

  24. Ja slucham. Przez okno. 22:27 poleciały .urwy. Włączyłam jeszcze 1:1.

  25. Ja „biernie” ogladam… tv bebni prawie na okraglo.

  26. Moj przyjaciel co i rusz rzuca „merde”… a ja sie smieje.

  27. Precz z Larrym

    Niedawno była jakaś syper feta i konferencja, czy cuś w podobie.

    Byli tam wszyscy obecnie ważni: Kaczyński, Morawiecki i różni od nowoczesnych technologii.
    Kaczyński tam z błyskiem w oku przedstawiał Morawieckiego, niemal jak Mesjasza. Najbardziej jednak scierpła mi skóra, jak w tle wyswietlil się obraz Stworzenie Adama. Dłoń Boga Ojca i dłoń mężczyzny stykajace się palcem wskazujacym, z kaplicy Syktynskiej. W miejscu dłoni Boga Ojca, była jakby ręka robota. To ma być ten Stworca na nowy etap.

    To się chyba nazywało Nowe technologie. Jakoś tak, zapomniałam. Ten bluźnierczy obraz mi się wbił do głowy, że mi wszystko inne wyparowalo.

  28. O! Znowu dogrywka.

    U mnie już w sąsiedztwie kibicuja jak w strefie kibica, cały czas. Podkrzykuja Polska bialo-czerwoni.

    O!? Coś zacichli? Poszli do toalety.

  29. Druga połowa dogrywki.
    Wygrajcie już, bo mi sąsiedzi zeświruja.

  30. Pani Rozalio o tzw. Nowe Technologie w wykonaniu naszych przeszłych i obecnych polityków to bym się nie martwił. Z wypowiedzi w mediach które słyszałem o NT w wykonaniu polityków to przynajmniej w gronie informatyków obstawiamy czyj szwagier lub pociotek wygra przetarg, bo z NT związku brak.

    A jeżeli chodzi o komputery, to do analiz handlowych zazwyczaj wykorzystuje się prognozę ekstrapolacji lub asocjacji.
    Winy nie należy zrzucać na krzemowe pudełka, tylko na ignorancję i doktrynerstwo biurokracji.

    „Abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”

    (Księga Rodzaju 1,28)

  31. Z powodu tej biurokracji to ręce mi opadają do samej ziemi.

    Oooo! Emocje rosną. Przepraszam, czy nie wiecie Państwo przypadkiem, kto tu wrzucał ten ostrzegawczy film z wiedźma Anją i kto powinien już się kłaść spać?

  32. Pani Rozalio… teraz to dopiero beda .urwy lecialy… karne…
    moj przyjaciel… trzyma sie za serce z nerwow, a ja powstrzymuje sie
    od glosnego smiechu.

  33. A na koniec sobie posluchajmy

    https://youtu.be/YlIpZeDrF7k

  34. Przezyl! À le klnie… jak szewc! Nasz sasiad z Maroka powiedzial
    mu, ze… snilo mu sie, ze final bedzie Polska – Francja… jeszcze
    przed mistrzostwami… bodajze w maju.

    Ja sie z tego smialam, a on sobie to wzial mocno do serca… zloscil
    sie jeszcze na mnie, ze sie tak nie emocjonuje jak on…

    … ale przezyl… juz jest spoko.

  35. Nie zacytuje dokładnie co słyszę przez okno. Okrzyki Polska Biało-Czerwoni i odreagowanie w .. piiiii…piiiii…piiiii.

  36. Sen mara, Bóg wiara. Niech go Pani jakoś pocieszy, bo wpadnie w depresję.

    Mój tato mówił do mnie „Nie płacz nie płacz, kupię ci chęchłacz”.
    Na co ja wyjąc – Nie chce chechłacza.

    Do tej pory nie wiem co to znaczy, może to jakieś brzydkie słowo?

  37. A teraz umyję rączki, ząbki i buzię. Paciorek i spać.
    Dobranoc Aniołki na noc.

  38. A nie ma potrzeby, pani Rozalio… to taki nowoczesny doping… jak sa na fali to prawie bogow
    z tych graczy robia, a jak sie ulozy tak jak dzisiaj to tylko… w piiiii.

    Zreszta chyba dobrze sie stalo… wynagrodzenie dla kadry szlo w dziesiatki milionow zlotych…
    dla mnie to jest patologia, nienormalne i nie do zaakceptowania… never!

  39. Pierwsza bramka była najlepsza bo jej nawet w loży nie zauważyli, dopiero podpowiedziano że jest 1:0, i wtedy okazano radość. Mecz piękny. Po prostu piękny.
    Mecz oglądałam w towarzystwie 10 – latka, słodko jest przysłuchiwać się takim dziecięcym kalkulacjom opartym w części o baśniowe rozwiązania.
    No trudno, orły – bieliki z czerwonymi lamówkami – czekamy na Was.
    (Kto pamięta tę hucpiarską propozycję, zmiany logo na koszulkach zawodników, propozycja sprzed chyba półtora roku ?.Po tamtej propozycji został szyderczy śmiech pokoleń)
    Chwała Bogu wszystko mamy w normie, koszulki są polskie, piłkarze dali z siebie wszystko, możemy być z siebie dumni. Gołym okiem widać że otoczenie normalnieje.

    Rozalka – dzięki za Koterbską

  40. Naszym gladiatorom, kibicuje gladiator z Australii.
    Piłkarze byli dzielni i to widział cały świat. Piłkarze – współcześni gladiatorzy.
    Wybiegana, 71 letnia Maryla Rodowicz – ma inne zdanie na ten temat.

  41. Sprawę koszulek pamiętam dokładnie.

    A było to tak.
    11 listopada 2011 roku miał się odbyć inauguracyjny mecz polskiej kadry na nowym stadionie, zbudowanym na Euro 2012, we Wrocławiu. Wiadomo, że zapamiętali kibice bilety już dawno kupili. A 8 listopada zaprezentowano nowe koszulki z logo PZPN zamiast Orła.
    Piłkarze wystrojeni w te, uczciwszy uszy, pedalskie opięte koszulki, z poliestru „materiał z recyklingu, z butetek platikowych. Bardzo przewiewne, odpływowe i wygodne” stwierdzili, że Orzeł im nie jest konieczny, najważniejsze są biało czerwone barwy.

    Kibice się wściekli. Myślę, że właśnie o to chodziło. Żeby doszło do burd. Ale sposób reakcji na tę bezczelnosc, był cudowny. Kibice przyszli na mecz, zasiedli na trybunach nowego stadionu. Przed meczem, któryś z piłkarzy powiedział przymilnie, że „spodziewają się wspaniałego dopingu, bo na polskich kibiców zawsze można liczyć”.

    Doping wyglądał następująco. Kibice siedzieli na trybunach w groźnym milczeniu, a co jakiś czas, ze wszystkich gardel wyrywał się okrzyk „Gdzie jest Orzeł?”. I tak przez cały mecz. Polacy wygrali, ale i tak z boiska odprowadzaly ich gwizdy. Schodzili szybko do szatni ze spuszczonymi głowami.

    PZPN i Grzegorz Lato za nic nie chcieli się zgodzić na przywrócenie starego porządku. Uparli się zastąpić Orła Białego swoim kurakiem. Kibice chodzili krok w krok za Grzegorzem Lato po ulicach, krzycząc „gdzie jest Orzeł”. To z pewnością nie było miłe, ale żadnej burdy chyba w tej intencji nie było.

    Potem był mecz na nowym stadionie w Poznaniu, na ktory wykupiono tylko 8 tys. biletów. I wtedy okazalo się, że Orzeł może wrócić na koszulki.

    TVN-y i itp. relacjonujac sprawę, konsekwentnie nazywały Orła, orzełkiem. Jak oni wiedzą co ważne i żadnej okazji nie przepuszcza.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.