kw. 082017
 

Przepraszam, że znowu o tym samym, ale nie mogę się powstrzymać. Josef Goebbels mawiał, że Polacy są bezradni wobec kokieterii i pochwał. I to jest prawda, a przypadek osób wymienionych w tytule właśnie to potwierdza.

Oto okazało się, że bohater całych pokoleń polskich podróżników trochę w swoim życiorysie nakłamał. Nigdy nie służył w RAF-ie, latał samolotami, owszem, ale w Luftwaffe. Został powołany do wojska, tak jak wielu Polaków z terenów przyłączonych do Rzeszy po zajęciu kraju w roku 1939, a potem po trzech miesiącach od tych Niemców uciekł. Nie chcę tego drążyć, bo może okazać się, że nie po trzech, a po czterech i zrobi się ambaras. I oto na dniach próbowano nadać imię Tony’ego Halika pewnej ulicy w Poznaniu, ale radni się nie zgodzili. Czemu? Bo u Niemca służył. I nie ma gadania, że uciekł, że nie chciał. Służył i koniec, nie będzie miał ulicy w Poznaniu. I to jest coś niezwykłego, bo jak pamiętacie, zawodowy oszust z zaburzeniami osobowości, który za życia kazał się nazywać rzekomo indiańskim imieniem Sat Okh będzie miał nie tylko ulicę, ale całą obwodnicę wokół Szydłowca, w którym najprawdopodobniej nigdy nie był.

Tak się złożyło, że dzięki uprzejmości naszego nowego autora, Pana Szymona, stałem się posiadaczem całkowicie unikalnych materiałów na temat naszego ulubionego bohatera. Postanowiłem je umieścić, jak również jego autentyczny życiorys w kolejnym tomie Baśni amerykańskiej. Najciekawszy z tego bogatego dossier jest radziecki komiks o przygodach Stanisławy Supłatowicz i jej syna Staszka. Najpierw Stanisława staje na barykadach rewolucji roku 1905, potem naucza Czukczów o rewolucji, potem ucieka przez cieśninę Beringa do Ameryki, a na koniec powraca z synem do Polski. On jest wysoki, przystojny i nosi pióro we włosach, choć jak widzimy na dołączonych przez Pana Szymona zdjęciach Indianie znad Wielkiego Jeziora Niewolniczego nie noszą żadnych piór tylko kapelusze i czapki. W czasach zaś kiedy miał tam być rzekomo Stanisława Supłatowicz budowano nad jeziorem wielki port obsługujący miejscowe kopalnie. O dzikusach dawno tam zapomniano. Komiks z przygodami Sat Okha ma rzecz jasna rosyjskie napisy, bo cały ten projekt został wymyślony i rozpropagowany w ZSRR, ciekawe tylko w jaki sposób i dlaczego pan Staszek trafił do Polski, dlaczego nie mógł zostać w ojczyźnie proletariatu. No, ale wracajmy do tych obrazków. Na jednym widać jak matka zaprowadziła go do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Uśmiechnięta siostra w habicie przyjmuje go grzecznie, ale już na kolejnym obrazku widzimy jak młody kuli się na podłodze, a trzy srogie zakonnice tłuką go ile wlezie różańcami. Potem widzimy jak wraz z towarzyszami niedoli jedzie wagonem bydlęcym do Oświęcimia. Daje jednak radę, bo jest Indianinem, odkręca drut kolczasty z okienka i wyskakuje. Niemiec z budki na tyle wagonu strzela, ale nie trafia, pociąg za mocno się trzęsie. No, a później już partyzantka i te wszystkie przygody, o których już słyszeliśmy.

I co? Czy komuś daje to do myślenia? Nie. Dlaczego? Ponieważ uroda tej kłamliwej historyjki trafia do umysłów urzędników, którzy wiedzą, że mamy właśnie przymus zarażania młodzieży patriotyzmem. A cóż może być bardziej patriotycznego niż Indianin w partyzantce? Może jakiś tam Tony Halik, hitlerowski lotnik się z nim równa, co? Oczywiście, że nie. Chodzi o to, by trafić do młodzieży i tę młodzież pobudzić do myślenia. No i trafiają i pobudzają. I mowy nie ma, żeby przestali, bo takie są wytyczne. Jeśli ktoś tam będzie próbował coś pogłębiać, albo siać wątpliwości to mu się zaraz rzuci w twarz, że jest ruskim agentem, a jak się będzie upierał przy Tonym Haliku to powiedzą, że nie ruskim, a niemieckim. I gites, szafa gra.

Dlaczego Tony jest lepszy od Staszka? To chyba oczywiste. On naprawdę podróżował, miał różne przygody i nawet jak był stary i pierniczył bez sensu, to jednak był człowiekiem z krwi i kości, a z faktu, że nie przyznawał się do służby w Luftwaffe nie należy wyciągać za daleko idących wniosków, do różnych rzeczy ludzie się nie przyznają i mają po temu słuszne powody.

Kłopot największy to sposób w jaki urzędnicy i tak zwani rozprowadzający w kulturze rozpoznają target. Pisaliśmy już o tym sto razy, ale nie zaszkodzi jeszcze raz przypomnieć. Oto ludziom tym zdaje się, że mają do czynienia z istotami głupszymi i całkowicie bezradnymi wobec ich zaklęć. Poza tym nie wierzą, że ktokolwiek może ominąć takie plewy jak historia pana Stanisława i poszukiwać czegoś innego, głębszego i poważniejszego. Nie uwierzą w to nigdy, a gdyby im postawić zarzut, że lansując Stanisława i jego indiańskość, zachowują się jak w okupowanym kraju, zdziwiliby się z pewnością. A to jest stosunkowo łatwe do udowodnienia. Oto mój świętej pamięci ojciec musiał się za okupacji uczyć w szkole z pisemka pod tytułem „Ster”. Takie coś drukowali Niemcy dla małych Polaków w szkołach powszechnych i wyżej. Ojciec był już stary, bo urodził się w 1928 ale się na te Stery załapał. Opowiadał, że one były wypełnione historiami o bohaterskich Indianach, którzy w puszczy i na prerii kształtują swój charakter wśród trudów i niebezpieczeństw. Kiedy byłem w podstawówce, mieliśmy w pracowni historycznej jeden egzemplarz takiego Stera. Bardzo porządne pismo, powiem Wam. Wziąłem kiedyś to do ręki i zacząłem przeglądać, żeby sprawdzić czy to prawda, co ojciec gadał. A jakże, już na drugiej stronie trafiłem na opowiadanie o wojowniku, który płynął rzeką w swoim canoe, by rozprawić się z wrogami.

Po wojnie, drugi okupant ani myślał rezygnować z tak wygodnego narzędzia, jak historie o Indianach, a że miał pod ręką gotowego do wszelkich, nawet najbardziej horrendalnych akcji, wariata, skorzystał z okazji. Dziś „nasi” powielają te czynności i jeszcze są przekonani, że czynią dobrze. A jak im zwrócić uwagę wpadają we wściekłość.

Nie można uczyć nikogo patriotyzmu za pomocą fałszywego Indianina, nie można nikogo przekonać do Polski za pomocą opowieści rodem z radzieckiego podręcznika agitatora i w ogóle wielu rzeczy nie można zrobić, ale się je robi. Dlaczego? Dlatego, że obecna nasza administracja, podobnie jak poprzednia i wcześniejsza, chcę wierzyć, że mimowolnie i siłą bezwładu, zachowuje się jakby była w kraju okupowanym.

Co proponujesz w zamian? – zapyta ktoś. To co zwykle. Dwór polski oświetlony światłem słońca i lampami. Wstawiam dziś do sklepu piękny album opowiadający o życiu i twórczości Bronisławy Rychter Janowskiej. Będzie ciekawym uzupełnieniem jej dziennika.

Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.

Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

  233 komentarze do “Tony Halik vs Sat Okh”

  1. Przypominam, że jestem dziś i jutro na targach książki prawicowej w bibliotece rolniczej przy kościele św. Anny

  2. Pamietam fascynacje pewna osoba ktora tlumaczy stiwena kinga we Francji,

    ktora zreszta  wczesniej tlumaczyla ksiazeczki harlequin.

    Teraz probuje zrobic doktorat na bazie tych chorych powiesci kinga.

    Nie sadzilem, ze byloby lepiej zostac przy harlequin

  3. Nie martw się. Napisze się te książki o indianach, nada się nazwy ulic imieniem Sat Okh, zauroczy się pokolenie, albo dwa tymi indianami, a potem zrobi się biznes na odbrązawianiu i demaskacji.

  4. Tak właśnie jest, jak pisze  Gabriel.

    Jak mamy się zmierzyć z własną prawdziwą historią?

    Ci pamiętając y trudny czas okupacji i potem stalinowskiej rzeczywistości mają się wstydzić ze przeżyli.

    Pisałam tu niedawno o wrednym wykorzystaniu opowieści więźniów Auschwitz.

    Tylko Pani Marta, czasem tu komentujaca zainteresowała się.

    Oni umrą i ponieważ są zweryfikowane jako  – prawdziwi –  więźniowie, to zostanie ich opowieść ze przeżyli bo kradli jedzenie. A ktoś rzucił kamieniem e żyda.

    .

    I tak z Halikiem ,,,nie ważne ze uciekł. ..

    I tak ze wszystkim. .

    .

    Nikt nie zdaje sobie sprawy w jakiej opresji żyła cała generacja Polaków.

    .

    Żal i boli.

    .

    .

  5. I @praw

    .

    Nie trolujcie.

    .

    .

  6. Jak piszą , że służył w Luftwaffe to od razu nasuwa się obraz , że latał Messerschmittem lub bombowcem Henkel He-111 i bombardował co się da.   Tak ja zostałem sformatowany, po chwili dopiero przychodzi refleksja jak to było w rzeczywistości.

  7. zeszyty oświęcimskie – od pierwszych lat po wojnie były zbierane opowieści więźniów

  8. to jest tak po prawdzie dużo większy problem w RP;- jakość wiedzy oraz jej rozpowszechnianie;- teraz jest modne [też na szkoleniach] zarządzanie informacją tak realnie to zarządzanie dezinformacją jest istotą przeżycia/przetrwania; odnośnie znaczenia normy moralnej w kacecie to poruszyłem ten problem w Do Ciebie.Pzdr qwerty a jako, że świat nas otaczający coraz bardziej zmierza do 'znowelizowanego’ kacetu to czekają nas powtórki z doznań, wątpliwości, etc

  9. dzisiejsze opresje są może bardziej 'soft’ ale nie mniej przerażają

  10. Zobaczmy taką oto „dokładność” autora tych rewelacji:

    „Czego pilot RAF-u może się wstydzić?

    Na przykład tego, że wcale nim nie był. Za to jako chłopak, jak wielu młodych mężczyzn, został siłą wcielony do Wehrmachtu, z którego zresztą po kilku miesiącach zdezerterował. Mało tego, potem został bohaterem francuskiej partyzantki. Co ciekawe, dowódca Dywizjonu 303 Jan Zumbach, kiedy jeszcze żył, wielokrotnie potwierdzał, że Tony Halik był pilotem Spitfire’a. Jest tylko jeden człowiek, Wojciech Zmyślony z Wrocławia, historyk amator pasjonujący się polskimi pilotami w czasie II Wojny Światowej i Polakami wcielanymi siłą do Wehrmachtu, który zadał sobie trud, żeby to sprawdzić. Przypuszczam, że jest jedyną osobą w Polsce, która od dawna wiedziała, że Halik nie był pilotem RAF-u, a Luftwaffe. Nigdy tej wiedzy nie upubliczniał, bo nie widział takiej potrzeby, ale to właśnie dzięki niemu udało mi się potwierdzić informacje na temat służby Halika w Wehrmachcie. Nawet Elżbieta Dzikowska o tym nie wiedziała.”

    No to jak Wehrmacht czy Lufftwaffe? Chyba nawet idiota zna różnicę. W ciągu kilku miesięcy wyszkolono i dopuszczono Polaka do latania, by ten zaraz uciekł… To jakieś brednie. I jeszcze ten Zmyślony z Wrocławia spec od pilotów i Polaków siłą wcielanych.

    Całość tutaj: http://magazyn.wp.pl/artykul/wstydliwy-mitoman-tony-halik-w-mundurze-wehrmachtu

  11. jestem zdania, ze sydrom urzędnika wynia z inercji i lenistwa umysłowego.
    po co coś wymyślać, skoro są  pod ręką „gotowce”. A gdy wymyśli się coś nowego, to nie daj Boże, zwierzchnicy mogą to źle ocenić. Natomiast powielając „sprawdzone” wzory  fatyga jest bez porównania mniejsza i niech się kto spróbuje przyczepić. Abstrahuję tutaj od banalnej okoliczności, ze znakomita większośc biurokratów niczego nowego nie jest w stanie wymyśleć, ale to taka przypadłośc jak klimat. Nie mamy na to doraźnie wpływu.

    Biurokrata-urzędnik to suma wszystkich strachów. I niczego więcej.

  12. jakby oprzeć się na Krajskim to,  jeśli geneza legendy Sat – Okh jest radziecka to może to idzie tak: (geneza) GRU a następnie na tej bazie budowa polskich służb, a następnie na tej bazie budowa edukacyjnego  ideolo zgotowanego dla polskiej młodzieży, czyli cały czas obowiązuje konsekwentnie ta bajeczna indiańska ciągłość w modelu wychowania , co potwierdza zramolały łabędzi śpiew Broniarza mający swój wyraz w ostatnio przeprowadzonym strajku ZNP przeciw zmianom w edukacji. Bo przecież ta dziadyga sam z siebie strajku nie robił, tylko czekał na wskazówki aż wskazówki otrzymał.

  13. W trzy miesiące nikogo do latania na samolotach bojowych się nie przeszkoli, o ile przedtem na niczym nie latał.

    W takim czasie to co najwyżej mógł sprzątać hangar dla takich samolotów.

    A wówczas wszystko jedno jak zwała się  formacja do której go wcielono.

  14. Jeszcze raz początek, bo pozjadało litery:

    Jestem zdania, ze syndrom urzędnika wynika z inercji i lenistwa umysłowego.
    Czyli po co coś wymyślać, etc. etc.

  15. Być może w Wolnym Mieście obowiązuje już nowa mądrość etapu: skoro z Wehrmachtu/Luftwaffe zdezerterował to się nie nadaje na patrona ulicy w Freie Stadt Posen?

  16. „ciekawe tylko w jaki sposób i dlaczego pan Staszek trafił do Polski, dlaczego nie mógł zostać w ojczyźnie proletariatu.”

    To jest ten trop. Najprostsza odpowiedź jaka się nasuwa, to znajomość języka polskiego do wykorzystania na nowym polskim froncie rewolucji proletariackiej. Ale czy na pewno tow. Supłatowicz władał językiem swojej matki, które wszak nie zdradzała chęci powrotu do kraju swego urodzenia?

    Inna odpowiedź, dobry materiał propagandowy, dogodne legendowanie jako narodnawo gieroja kanadyjskiej puszczy albo prerii Lakotów. Jednak w przypadku NKWD najprostsze odpowiedzi nie zawsze wyjaśniają wszystko. To był przecież półświatek bandycki, półświatek krwawych rozpraw między samymi bandziorami.

  17. Przecież to jest oczywiste, że się nie wyszkoli. Nic tam się kupy nie trzyma. Wątpię nawet, by dopuszczono do zamiatania hangaru, jeszcze by jakieś rysunki porobił tych maszyn. Niemcy to nie byli idioci. Od razu na myśl przychodzi jakaś opelotka i dla specjalisty od pilotów i wehrmachtu to jest proste do odnalezienia i wyjaśnienia . Skąd te matactwa zatem? Domyślam się, że nie o Wehrmacht chodzi tylko o kontakty z służbami PRL, bo powiedzmy sobie szczerze Halik jakieś musiał z nimi mieć. To wszystko jest robione po to aby Kraśko na antenie TVN mógł stwierdzić: zobaczcie nawet taki Halik współpracował.

  18. Tamto było bardziej bezpośrednie,  fizycznie brutalne.

    Dziś jest jakby w rękawiczkach lub pid osłoną. . Sam Pan wie,  ile Pan walczył i ilu rozumieli ze dzieje się niesprawiedliwość. ..

  19. Te zeszyty się zamiecie,  ilu o nich wie?

    .

    A książka o której wtedy pisałam będzie używana jak cep na złych Polaków. .

    .

  20. To oczywiste, ze jeżdżąc po szerokim świecie z paszportem PRL musiał współpracować.
    A Może nawet był na niejawnym etacie.
    Filmy i książki podróżnicze to tylko przykrywka dla zasadniczego celu wyjazdów.
    Kapuś ciński też pisywał książki, a właściwe podpisywał swoim nazwiskiem.

  21. Chyba że ktoś rzetelny ich wznowi i wyda….

  22. problem w tym, że nie zrozumieli bo nie mają takich zamiarów, natomiast tzw. wygrane wynikają z poprawnego rozeznania sytuacji, poziomu wiedzy, dezinformacji, etc; a patrząc na to co dzieje na tzw. głębokiej prowincji to porównanie z okupacją jest jak najbardziej na miejscu [pacyfikacje, wyrzucanie ludzi z domów, wsadzanie do więzień, konfiskaty, etc]

  23. Alez prosze Pani, doprawdy bylaby to rzecz ostatnia ku ktorej bym sie skusil tzw. trolujac w tym miejscu. Jesli juz to bez swiadomosci za co przepraszam.

  24. a wyzwaniem jest aby te narzędzia [zeszyty, ksiązka, ..] weszły do obszarów konfrontacji jako broń;- wtedy mamy szanse na wygrywanie potyczek/kampanii

  25. ja jestem drugim pokoleniem w tej wojnie i jak patrzę na swoje dzieci i wnuki to nie mam wątpliwości – ich też to czeka jeśli w RP pozostaną

  26. właściwie (nie zaś właściwe)

  27. jest to wyzwanie organizacyjne i problem jest w braku wytrwałych chętnych do realizacji takich projektów;

  28. Rzecz w tym żeby nie zgadywać ważnych tematów innymi, pewnie ciekawymi. .

    .

    Wczoraj i ja trochę pogadalam o cxym innym…

    Musimy się wzajemnie pilnować,  bo to miejsce tutaj to wielki skarb.

    Pozdrawiam

    .

    .

  29. 1977
    „Hobbiści są wśród nas”
    „Indianie z ulicy Malinowej”
    (…)
    W Gdyni mieszka Stanisław Supłatowicz, zwany „Sat Okh”, czyli „Długie Pióro”. Ma pochodzić z walecznego narodu Szawanezów. Jego matka. Polka. podobno przedostała się z Syberii na Alaskę. Tu poznała ojca „Sat Okha” – „Wysokiego Orla”. Stanisław Supłatowicz kultywuje indiańskie tradycje. Był gościem zorganizowanego pod patronatem „Świata Młodych” indiańskiego obozu. Zjechali się tam z całego kraju miłośnicy indiańskiego folkloru. Niekoniecznie w wieku młodzieżowym. Był „wojownik” ze Słupska, zwany „Gruba Szyszka”. Andrzej nie pojechał, bo jeszcze wtedy nie miał kompletnego stroju. Olek sceptycznie się odnosi do legendy „Sat Okha. W żadnym z dostępnych mu źródeł nie znalazł śladu, aby Szawnanezi przekroczyli kiedykolwiek granicę kanadyjską. Zawsze mieszkali na terytorium stanu Kentucky, a na południu kontynentu amerykańskiego najczęściej spotykano plemiona Krikow. „Czejen” zgadza się jednak, że opowieść „Długiego Piora” jest piękna!
    (…)”

  30. Sat Okh to był taki „Igor Newerly” tylko „na odcinku młodzieżowym”. Natomiast życiorys Tony’ego Halika został mocno zawłaszczony przez drugą małżonkę, primo voto Dzikowską ( ur. Górska), absolwentkę sinologii i dziennikarkę Kontynentów m.in „na kierunku Ameryka Płd”. To, co można bezspornie ustalić w życiorysie Tony’ego Halika to jego wieloletni etat w telewizji NBC (z której miał emeryturę) oraz pierwsza żona Francuzka Pierrette Andree Curtin, z którą ożenił się w 1946 r. i z którą jeździł po Ameryce Południowej przez ponad 20 lat.  Po wielu latach bo w 1959 r. urodził mu się syn Ozama. Bardzo przytomnie na poród pojechał z małżonką do USA, dzięki czemu syn ma obywatelstwo USA i mieszka tam z rodziną. Z pierwszą żoną mieszkał w Argentynie, gdzie nabył obywatelstwo oraz w dość długo w Meksyku. W obu miejscach miał jakoby bezpośredni kontakt z najwyższymi władzami: Juanem Peronem i prezydentem Meksyku.  W PRL pojawił się stosunkowo późno i tu zasadziła się na niego pani Dzikowska, która nawet specjalnie douczała się pracy operatorskiej, aby towarzyszyć panu Halikowi w jego podróżach, chociaż to on był zawodowcem operatorem.
    Jego dzieje wojenne to dość skomplikowana sprawa, bowiem wg docenta wiki, miał zdezerterować z Wehrmachtu, do którego „wcielono go przymusowo” , co w sumie było możliwe. Natomiast docent wiki podaje, że do tej Wielkiej Brytanii „uciekł przez Zaleszczyki” – kiedy tymczasem „Zaleszczyki” były już na terenie sowieckiej zony okupacyjnej a Polacy uciekali przez Budapeszt. Tony Halik stał się obiektem „dekonstrukcji” niejakiego Mirosława Wlekłego z „Wysokich Obcasów”, który napisał o Antonim Haliku książkę pt. „Tu byłem. Tony Halik”,  w której kwestionuje wszystko natomiast niewiele ustala. I to on się powołuje na jakiegoś „historyka Zmyślonego z Wrocławia”, który rzeczywiście może być „zmyślony”. A Wirtualna Polonia leci tytułem „Wstydliwy mitoman. Tony Halik w mundurze Wehrmachtu”. Tony Halik musiał gdzieś nauczyć się profesjonalnie obsługiwać kamerę filmową i jak najbardziej mogły to być Polskie Siły Powietrzne, natomiast co do zestrzeleń , to należy pytać pierwszą żonę, Francuzkę, która miała go ukrywać po drugim zestrzeleniu. A ona żyje. Niewątpliwie Tony Halik był przemiłym gawędziarzem, który naprawdę objeździł tę całą Amerykę Południową, nawet z jednorocznym synkiem i małżonką Pierrette, na dowód czego są zdjęcia. Praca dla tygodnika Life i dla agencji NBC to dowód na wysoki profesjonalizm. A  nagła „potrzeba” przyjazdu do Polski mogła wiązać się z jakimiś zupełnie innymi „zobowiązaniami”. Tony Halik  był jawnym antykomunistą i nigdy się tego nie wypierał. Przyjechał do Polski bardzo późno, a rodziny tu nie miał. Zasadziła się na niego ta cała Dzikowska, która się na nim ostro lansowała przez ok. 20 lat i po jego śmierci „przejęła spuściznę”. W ramach „obalania pomników” dostaje się Tony’emu Halikowi, którego Dzikowska nie może bronić, bowiem dla niej jego życiorys zaczął się w 1974 r. czyli trochę późno. Reszta świadków, zwłaszcza wojennych, wymarła – więc można zacząć opluwanie bez ograniczeń.
    Już go lubię, zwłaszcza z pierwszą  żoną, jeepem, psem i synkiem w dżungli. Miał fantazję i odwagę.A że umiał „nawijać”, to mógł się był „nadać” dla zupełnie innych służb, niż te z PRL:)))  To, co zarabiał w PRL to były grosze.

    http://wiadomosci.wp.pl/tony-halik-wiecznie-zywy-6038641942327937g/5

  31. „To oczywiste, ze jeżdżąc po szerokim świecie z paszportem PRL musiał współpracować” ***** No nie wiem czy z paszportem PRL. Wydaje mi się że miał obywatelstwo amerykańskie i amerykański paszport. Jaki miał w związku z tym status w kraju nad Wisłą i jakim paszportem musiał się legitymować podróżując nie wiem.

  32. Zdarza mi sie laczyc pewne zjawiska z zupelnie na pozor niepowiazanymi. I pewnie tez dlatego tak mi sa wazne wszystkie nawet komentarze przyklejajace jak magnes. Z mojej strony nie ma obawy, wiem ze to skarb, gdy cos znajde lub sie dowiem istotnego, podziele sie.

  33. Takie sprawy jak z Halikiem to woda na młyn GW i okazja do relatywizowania i dywagowania – 1/3 Sił Zbrojnych na Zachodzie to uciekinierzy z Wehrmachtu, a w niektórych oddziałach nawet 1/2.

    Okładka książki Wlekłego „Tu byłem. Tony Halik”, wydanej przez Agorę, w nieoczekiwany sposób łączy te dwie postacie z bieżącej notki.

    http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,21601603,tak-bylo-z-tonym-halikiem-sluzyl-w-wehrmachcie-i-co-z-tego.html?disableRedirects=true

  34. Wiem ze tak jest:).

    Też mnue kusi, sle tu jest rzecz ważna.

    .

    Starannie zmieniaj nam id XIX wieku świadomość.  Byśmy wszystko zapomnieli.

     

    .

  35. Coś z tą Dzikowska było już PiS blogiem na S24?

    .

  36. To są oczywiste idiotyzmy. Ale kto to zauważy?

  37. Errata…POD blogiem.

    .

    Znikam, oczy  bolą

    .

  38. Podróżując z amerykańskim paszportem był poza wszelkimi podejrzeniami.

    Idealny element „czerwonej orkiestry”.

  39. Co to to nie. Na wspomnienia mamy duzo miejsca. Zwlaszcza o czyms co juz nie wroci.          http://psorb.pl/bez-kategorii/zagrozenia-roznorodnosci-biologicznej/

  40. Pamiętam ,że bohaterowie w powieściach Sat Okha podszywają się pod  kogoś  innego. A to ktoś gra czarownika inny znowu bezlitosnego szefa leśnych zabijaków . Może to jakiś rodzaj autodemaskacji.

  41. „Myśmy wszystko zapomnieli…”

    Kolejne pokolenie musi przejść przez Auschwitz.

  42. nada się nazwy ulic imieniem Sat Okh,

    I jak to się będzie odmieniać? 🙂 „pani, pani mi powie jak dojadę do ulicy satokha?” i jak to potem przeliterować?

  43. Nie tylko Tony Halik ale nawet „sceny z życia smoków” są prawdziwsze od przygód tego „indianina”… Bo nikt nie będzie dowodził naukowo, ani podawał do wierzenia że ta ferajna z termosami na szyi kiedykolwiek istniała 🙂

    Winotu, Winotam… A wszystko to „nasza” Wina

  44. Zjechali się tam z całego kraju miłośnicy indiańskiego folkloru. Niekoniecznie w wieku młodzieżowym.

    Mam wrażenie, że Ci urzędnicy to są właśnie miłośnicy indiańskiego folkloru. niekoniecznie w wieku młodzieżowym, których dzieciństwo przypadało na lata 60-70 te i  jako dzieci bawili się na podwórku w kowbojów i indian (naprzemiennie z czterema pancernymi i psem). I pewnie myślą że z tym polskim indianinem to świetna sprawa aby dotrzeć do młodzieży.

  45. Nie ma problemu . Miejscowi sobie poradzą. Jedno z osiedli już od dziesięcioleci nazywają prosto „Chamówek”. Ot takie małomiasteczkowe dowartościowywanie się.

  46. W takim razie GW zaczyna odbrązawiać mit, iż nie było oddziału Wehrmachtu sformowanego z samych Polaków, ale wicie…rozumiecie, co i raz jakichś Polak gdzieś tam się trafił a że pod przymusem i że czasem zwiał, to już jest nieistotna szczegóła. Odór ma się  całą czas unosić. Na tej zasadzie można zrelatywizować wszystko. Mój stryjek jako przymusowy robotnik został pomocnikiem maszynisty i jeździł pod Stalingrad, więc można powiedzieć, że jako zmilitaryzowany pracownik kolei III Rzeszy brał udział w najeździe na Sowiety.

  47. Z takim trudem odgrzebuje przeszłość nie tak dawną.  Pomocników mam mało.

    Teraz może ktoś z rodziny straszy się włączy.  Musimy dokumentować każdy okruchy. ..

    Już niewiele mogę z powodu ocxu….tyle że chyba wciagne innych..

    Bo co po nas zostanie?

    .

  48. Pani Marylo…

    Myślę że każdego kto tu zagląda interesują takie historie PRAWDZIWE (nawet jeśli nie pyta, bo i o co ma pytać skoro się nie zna a nie chce trollować) i każdy z nas w pewnym zakresie marzy o tym, żeby „nasze” państwo zajęło się jeśli nie odkłamywaniem to przynajmniej nie przeszkadzaniem, czy wręcz szkalowaniem tych, którzy kładą podwaliny pod prawdę, a nie jakąś kolejną wersję alternatywnej wersji historii czy prowokacji.

    Osobiście czytam uważnie każdy komentarz pod notką, bo nie chcę przeoczyć żadnej takiej historii nawet jeśli nie jest ściśle związana z notką… Pani wie dlaczego 🙂 i też mnie czasem krew zalewa na to całe ZŁO które z zakłamywania wynikło i jeszcze wyniknie. Nadrabiam zmarnowany czas, kiedy tylko mam na to czas. I dziękuję każdemu z gości za każdy komentarz (poza durnymi prowokacjami)

  49. > próbowano nadać imię Tony’ego Halika pewnej ulicy w Poznaniu, ale
    > radni się nie zgodzili. Czemu? Bo u Niemca służył. I nie ma gadania,
    > że uciekł, że nie chciał. Służył i koniec, nie będzie miał ulicy w Poznaniu

    Sporo rodzin na Górnym Śląsku może powiedzieć o kimś bliskim, że u Niemca służył i uciekł. Tak tu było i tyle. Dlatego rozwalają mnie ci wszyscy nadgorliwcy, którzy nie mają pojęcia o realiach tamtych czasów tego rejonu, a oceniają.

    Fajny tekst tak a propos był w Szkole Nawigatorów o Erneście Wilimowskim.
    Ernest ’Ezi’ Wilimowski. Na spalonym między Polską a Niemcami„.
    https://coryllus.pl/products-page/magazines/szkola-nawigatorow-iii/
    Bardzo polecam 🙂

  50. W Anglii  W domu Churchilla w Kent, jest w ogrodzie pracownia jego..

    Tam są pokazane te polskie oddziały. ..

    ZE słabym angielskim ledwie tłumaczyłam ze Śląsk,  przymusowe itd.. nie wiem czy zrozumieli.

    To było dawno A ja zaskoczona tematem

    .

  51. THalik był po prostu sympatyczny i mówił o tym z wdziękiem gawędziarza

  52. Przecież efekt jest ten sam… No ale nie wyrywają już/jeszcze paznokci… Tak to ludzie widzą, ale komornicy i KAS już czekają w blokach. My za to mamy być wdzięczni za „dobrą zmianę” w nazwach ulic, na jeszcze bardziej oszukane i przez to bardziej niebezpieczne od tych sowieckich… tfuuu

  53. Wiem Odysie,

    Widzi pan, ten dzisiejszy temat ….

    .

  54. bo to jest świadoma relatywizacja i budowanie narracji wg zapotrzebowania, jak można w walce o kasę kreowac fikcje to jest ona kreowana z wyrachowaniem i z pogardą dla frajerow co to znowu sie nabiorą na nowe mity

  55. Staram się dowiedzieć, co to za „liczne języki” na które przetłumaczono książki „Sat-Okha” i coś takiego oficjalnego z 1965 r. znalazłem:

    „(…) Zaraz po zakończeniu wojny zgłosił się do wojska, gdzie rozpoczął się następny etap jego życia służba na morzu. Najpierw w marynarce wojennej, a po demobilizacji we flocie handlowej. Pływał na linii dalekowschodniej i lewantyńskiej, a obecnie na „Batorym” odbywa rejs do swej pierwszej ojczyzny – Kanady.
    Po 28 latach znów spotkał swych współplemieńców. Wódz indiańskiego rezerwatu Caughnawa, Don Eagle złożył wizytę na pokładzie „Batorego” podczas pobytu w Montrealu, a następnie zaprosił Sat Okha do złożenia wizyty w rezerwacie. 35 mil od Montrealu, nad rzeką św. Wawrzyńca żyje kilkuset Indian z plemion Mohawk i Irokezów. Spotkanie odbyło się ściśle według indiańskiego rytuału. Zawarte zostało braterstwo krwi, odbyły się tradycyjne indiańskie tańce przy ognisku w narodowych strojach i przy wtórze bębnów i grzechotek. Prasa kanadyjska pisała wówczas „Kanadyjski Indianin jest polskim marynarzem”. Marynarz – Stanisław Supłatowicz jest również pisarzem. (…)
    Dotychczasowym jego dorobkiem jest 6 pozycji, ilustrowanych własnymi rysunkami. Jego dorobek pisarski tłumaczony był i wydawany m. in. w Bułgarii, CSRS, NRD, ZSRR, Izraelu i innych krajach. Telewizja charkowska nadała spektakl złożony z fragmentów jednej z jego powieści – „Ziemia Słonych Skał”.

    Nieźle, jeśli okazałoby się, że to nielegał był.

  56. już wystartowali wg nowych zasad, mamy w przyszłym tygodniu odsłonę nowej doktryny; pożyjemy zobaczymy i abyśmy przeżyli; tydzień temu wygraliśmy batalię dla naszej podopiecznej ale wojna bedzie dłuuuuga [zablokowaliśmy bezprawna eksmisję krojona wg nowego pomysłu aparatu, jednostronne przejęcie mienia wg oświadczenia]

  57. Zazwyczaj podróżnicy, mimo oczywistych uwikłań /nie można było tak „na sucho” wyjechać z PRLu na wycieczki po świecie/ trzymają się swojego tematu. OK. No ale są jakieś momenty, gdzie albo z potrzeby serca, albo z innych powodów tajemniczych angażują się publicznie. Takim momentem był „Smoleńsk” i wybory prezydenckie. Przyzwoici ludzie wówczas byli po stronie ofiar, a pani Dzikowska – w komitecie poparcia Komorowskiego.

    Doskonale pamiętam, gdy bardzo znany i zasłużony profesor, rektor, Legia Honorowa, z piękną kartą początków naszego uniwersytetu za najgłębszej komuny, a także powiązany więzami rodzinnymi,  wstąpił w latach 80-tych do PRONu. Natychmiast wystąpiło takie zapomniane, przedwojenne zjawisko, znane z kręgów ziemiańskich, jak wykluczenie towarzyskie. Z automatu, choć bolesne, bo to była bliska rodzina. A miasto uniwersyteckie było małe i wszyscy się znali. No więc wstyd…

    A tu ci wszyscy państwo wstydu nie mają i może należy ich „ahystokhatycznie” olać?

    Pan Halik otwierał nam nieco okno na świat /dla nas to było klasyczne window shopping przez telewizor/, ale szału nie było. Pani Dzikowska było jedynie osoba towarzyszącą – niczego specjalnego nie wnosiła do tych audycji w telewizorze. Na koniec już tylko pilnowała chorego, pieprzącego Halika. Smutne to było i zawstydzające dla widzów.

  58. Mnie ubodło:

    Wyróżniali się doskonałą dyscypliną, odwagą i świetnym wyszkoleniem. Żartowano na przykład, że „Wehrmacht zdobył dla 2. Korpusu Bolonię”.

    Zadziwiająca wiedza historyczna na temat o czym żartowano w oddziałach lub może kolejna mała prowokacja w stylu Michała Cichego na temat mordowania żydów przez oddziały AK i NSZ w czasie Powstania Warszawskiego.

  59. I o to im chodzi… Żeby nie było świętych. A prosty człowiek ma się nie zastanawiać nad tym że święci to dopiero TAM się „rodzą”, a droga do świętości tu na ziemi czasem pełna jest błędów/grzechów i chodzi tylko o to żeby w prawdzie żyć i nie kłamać/zmyślać na swój czy kogoś temat

    To nie jest „Pochwała łotrostwa” 🙂

  60. Mają wydać książkę o Haliku, w której ma być wyjawiona jego TAJEMNICA dotąd przechowywana w zalakowanej kopercie z napisem „spalić po mojej śmierci”. Pisali w GW weekend dwa tygodnie temu

  61. Dokładnie tak chcą żeby wszystkim grało w głowach… „Bezczelne są te k… i nachalne”. Ale nie z nami te numery

  62. Dzisiaj do mlodziezy i dzieci staraja sie trafic poprzez niedzwiedzia Wojtka co go sie kule nie imaly i pociski podawal.

  63. Widzę widzę… Nawet jak nie mówię to nie znaczy że nie „czuję”, albo że się nie domyślam. Ale zawijam sobie co mogę we własne sreberka i roznoszę gdzie mogę po „swoich” (tu nikogo uświadamiać nie trzeba 🙂 ), jeśli tylko ktoś ma ochotę słuchać/wiedzieć. Każdy w jakimś środowisku się obraca, ma rodzinę, znajomych, i nigdy nie wiadomo jaki plon wyda taka informacja… Ważne że ona jest podawana dalej, a co kto z nią zrobi to już całkiem inna historia, i nie można w związku z tym popadać w zniechęcenie albo beznadzieję. Takie życie „róbmy swoje”

  64. ”Napisane po jego śmierci.”

  65. Tak… Rozmawialiśmy jakiś czas temu o „bankowym tytule egzekucyjnym” (nie wiem czy z Tobą) jako ewenemencie w polskim prawie. Że „już go nie ma” (jak WSI). Bo był zbyt oczywisty i przez chwilę zastanawiałem się co nowego wymyślą… No i masz. Czy to jest coś ala „odwrócona hipoteka”?

  66. W tym duecie to ona jest bardziej „podejrzana”, bo całą karierę w PRL „wyrąbała” jakoby dlatego, że „taka zdolna była”. Do języków. Konkretnie do języka chińskiego. PRL inwestował w nią parę ładnych lat, nawet załapała się na dłuższy wyjazd do ChRL a potem nagle „rzucili ją na odcinek południowoamerykański” mimo, że  nie znała hiszpańskiego. Ale wtedy trzeba było kogoś postawić blisko starego Halika. On był niewątpliwie gawędziarzem , ale jak na polskie warunki powojenne, urządził się w tym NBC – znakomicie. No i miał to obywatelstwo argentyńskie plus dorastającego syna, na którego czekał bardzo długo ( 13 lat po ślubie), a który najprawdopodobniej kształcił się w USA, gdzie obecnie mieszka z rodziną. W zasadzie brak jakichś konkretnych źródeł informacji o jego życiu, poza Dzikowską. A to jej zaangażowanie w Komitecie Komorowskiego – całkowicie ją dekonspiruje.  Dzikowska bardzo nachalnie pchała się do jego rodziny, ale jego żona nie chciała jej widzieć.  Czy Tony Halik na stare lata zasmakował w roli supergwiazdora, bo wszyscy go w PRL -uwielbiali? Syn wspomina, że był bardzo zdziwiony, kiedy przyjechał do ojca do Polski, że on jest tak niesamowicie znany.  Przyznam, że Halik bardziej mnie rozczarował jako ojciec porzucający syna dla jakiejś …laski, niż to, że służył w Wehrmachcie.  W końcu tatko ministra de Maiziere służył w Wehrmachcie do maja 1945 r. jako generał a w kwietniu 1945 r. osobiście składał meldunki Hitlerowi – i gazownia nie widzi w tym niczego wstydliwego. Halik urwał się już w 1940 , więc o co się czepiają. Jeśli latał jako fotograf na bombowcach w RAF to jego chwała.

    PS. Mam takie wrażenie, że dla pewnych środowisk każdy Polak, który odniósł niewątpliwy sukces bez pomocy PKWN, NKWD, Smiersza i PZPR – i to na skalę międzynarodową oraz cieszył się życiem na całego, co widać, na zdjęciach – to jest po prostu prowokacja  i takiego Polaka trzeba natychmiast „zweryfikować”. Bo szanować i podziwiać to mamy jedynie Igora Newerly’ego, Zygmusia Baumana i Henryka Krzeczkowskiego.  Wesoły Halik, kumpel Indian południowoamerykańskich, prezydenta Perona, prezydenta Meksyku i operator NBC to jest „coś strasznego”:)))

  67. Ten wywiad to straszny syf. Mirosław Wlekły to pewnie dumny z siebie dziennikarz śledczy, który ustalił i wykrył całą prawdę o Haliku. Od początku niszczenie człowieka – już to jest jego winą, że mu się ojciec zabił. „W latach 30. we wsi Żabiny, skąd pochodził” samobójstwo było wielkim dyshonorem”. W innych wsiach pewnie nie było, a głupi mitoman Antoni był w szkole zakłopotany i się wstydził – to qrestwo. Jacy oni w tych Żabinach byli ksenofobiczni i zamknięci, nie prowadzili otwartej dysputy o samobójstwie starego Halika i Tonemu się to później odbiło na psyche w dorosłym życiu. Niestety nie mieli w Żabinach takiego Samsona.

    We wrześniu 1939 miał skończone 18 lat – tak, wtedy Rzesza była w takim dołku, że potrzebowała do elitarnej (także pod względem ideologicznym) formacji nastoletniego Polaka. Jak różni się ta ocena od podejścia naszych euroliberałów do SS coming outu Grassa. Nasz słynny Gdańszczanin zgłaszał się na ochotnika do Kriegsmarine już w wieku 15 lat – wiadomo, człowiek morza. Ciekawe czy imponowały mu pancerniki, czy chciał gnębić Podły Albion na pokładzie U-boota? Niestety był za młody, ale po rocznej służbie w Reichsarbeitddienst  został powołany do 10. Dywizji Pancernej SS Frundsberg. Jak noblista tłumaczył, chciał się wyzwolić spod wpływu rodziców, który mu, jako nastolatkowi, przeszkadzał. No po prostu zbuntowany nastolatek w Reichu A.D 1944. Chłopcy z SS-Frundsberg od czerwca 1944 do lutego 1945 walczyli na froncie zachodnim, m.in. zwalczali aliancki desant w ramach Operacji Market-Garden. Czy Grass strzelał do spadochroniarzy Sosabowskiego – pewnie się nie dowiemy. A w kwietniu 1945 r. miał jeszcze okazję zmierzyć się z 2. Armią WP pod Budziszynem. Ot młodzieńcza przygoda w szeregach wyznających zasadę: moim honorem jest wierność. A później życie intelektualisty, literata, autorytetu moralnego. Nie to co ten mitoman Halik, co mu się ojciec powiesił (chyba). Właściwie to dezerter i zdrajca.

  68. PINKPANTHERze, za PS należy Ci się duża zimna wódka (copywright by KOSSOBOR).

  69. Mam takie wrażenie, że dla pewnych środowisk każdy Polak, który odniósł niewątpliwy sukces bez pomocy PKWN, NKWD, Smiersza i PZPR – i to na skalę międzynarodową oraz cieszył się życiem na całego, co widać, na zdjęciach – to jest po prostu prowokacja  i takiego Polaka trzeba natychmiast „zweryfikować”. Bo szanować i podziwiać to mamy jedynie Igora Newerly’ego, Zygmusia Baumana i Henryka Krzeczkowskiego.  Wesoły Halik, kumpel Indian południowoamerykańskich, prezydenta Perona, prezydenta Meksyku i operator NBC to jest „coś strasznego”:)))

    Wężykiem Pani Pantero 🙂

    To są tak naprawdę mocno zakompleksieni ludzie. Popłuczyny bolszewii, tej co to „tylko” agitowała, a że „nie było” wtedy innej inteligencji to się uważają za nie wiadomo co… Ale demaskuje ich to ciągłe szukanie haków i budowanie wokół nich „sprawiedliwości Kalego”. Prymitywne to bardzo i dwuznaczne do niemożliwości. Racjonaliści relatywiści

  70. Ja się nią dopiero dzisiaj zainteresowałam bo kiedyś była dla mnie tylko „żoną Tony’ego Halika’ i nikim więcej. A tymczasem to musiały być ciekawsze rzeczy.

  71. Nie wiem, jak to było z tym Wehrmachtem. W 1939 roku Tony miał 18 lat. Dzieje rodziny niejasne. Toruń był wcielony do Gau Danzig – Westpreussen. Ziemiaństwo polskie było bezwzględnie tępione, a majątki konfiskowane. W wiki piszą, że rodzice byli właścicielami ziemskimi. By służyć w Wehrmachcie trzeba było albo być Niemcem, albo podpisać Volkslistę. III grupa Volkslisty /tyczyła zazwyczaj Polaków/ dawała pewne przywileje /w ogóle – możliwość życia, lepsze kartki na żarcie chociażby/, ale ceną była służba w niemieckim wojsku. Czyli była to cena krwi.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Volkslista

  72. No wielkie dzięki:))) Im więcej tych różnych życiorysów czytam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie są „życiorysy neutralne” tylko specjalnie spreparowane „ustawki”, w efekcie których opinie o Haliku może wypowiadać -Jerzy Urban jako „autorytet”. To jest chore a próbki tego przedstawia Gospodarz na blogu. Była już afera z Igorem Newerlym a teraz mamy tego „Indianina znad Wisły”, co to urodził się na Alasce (USA) ale na spotkanie z „rodziną” jeździł do Kanady.  No a kasa budżetowa chodzi na rewelacje  filmowe o „Brystygierowej co się nawróciła” oraz na „wspomnienia książkowe  o Henryku Krzeczkowskim wł. Hermanie Grynerze – opozycjoniście z NKWD, wychowanku młodzieży konserwatywnej i ojczymie piosenkarki”.

  73. Zagwozdka jest w tym, że być może ojciec Antoniego Halika, który popełnił samobójstwo – miał niemieckie korzenie, i wtedy młody Halik podpadał automatem pod pobór wojskowy na tamtych terenach. Jak na Śląsku. Nikt nie ma pretensji do chłopaków ze Śląska, że ich wcielano do Wehrmachtu, skoro zakładnikiem była cała rodzina, która mogła wylądować w obozie koncentracyjnym. Wielu Ślązaków w Wehrmachcie – pomagało Polakom pod okupacją – jeśli mogło. Czasem była to sprawa życia lub śmierci. Wielu z nich zdezerterowało na froncie zachodnim i zostało wcielonych do Armii Andersa. Każdy przypadek był indywidualny i w tej sprawie nie powinno się generalizować. Z drugiej strony – taki Rumkowski i jemu podobni – obywatele Polski w końcu – wysługiwali się Niemcom kosztem życia i majątku swoich współobywateli – ale oni podobno „musieli”, podobnie jak -policja gettowa.

  74. W tych najstarszych programach występował sam Halik, czasem z redaktorem prowadzącym. Później zaczęła się w nich pojawiać jakaś asystentka, bardzo atrakcyjna blondyna z włosami do pasa, i stopniowo przejmowała interes. Myślałem, że to jakaś tamtejsza, bo mówiła po polsku ze straszliwym hiszpańskim akcentem, no ale to Dzikowska była przecie.

  75. To jest fragment większej całości, która nazywa się :”pedagogika wstydu” oraz jest elementem całkiem poważnej wojny psychologicznej z Polakami. Wciskanie fałszywych autorytetów i niszczenie prawdziwych to prosta droga do zniszczenia poczucia własnej wartości. Co widzimy. Polacy mają nienaturalnie zaniżone poczucie własnej wartości.

  76. Racja. Tu idzie o Dzikowską. Halik mnie nigdy nie fascynował – jak pisałam: szału nie było w tych audycjach w telewizorze, chociaż, naturalnie, oglądało się to, bo niczego innego nie było. No i ciekawam, czy pani Dzikowska odezwała się po tych rewelacjach tych „śledczych” dziennikarzy na temat Halika?

    Ten Wehrmacht jest niejasny, jak dla mnie. Niemcy bardzo ściśle trzymali się kryteriów rasy i krwi na początku wojny. W takich formacjach jak Luftwaffe i Kriegsmarine w szczególności.

  77. Widzisz jak trudno wykreować „prawdziwy” życiorys, dlatego trzeba ograniczać koszty i zaczynać od ukończył… „Prawdziwe” życiorysy kosztują dużo krwi, trzeba usunąć wszystkich którzy pamiętają.

  78. Nie ma za co. Jako stary chemik bardzo lubię syntezy. 🙂

  79. Tak, sądzę, że w historii rodziny tkwi zagwozdka. Dla mnie to nie ma znaczenia, szczerze pisząc. Tereny były przecież wymieszane etnicznie. Za rasizm wzięli się najpierw Niemcy, a potem komuniści. Wywózki do sowietów były nie tylko ze Śląska – z Torunia i okolic też.

  80. Mało tego… nie potrafią wartościować. Nie będę tu wymieniał czego sobie ludzie życzą na święta i przy innych uroczystych okazjach… I na co się bezwstydnie licytują w trakcie poważnych dyskusji „o życiu”.

    Historię taką czy inną można łatwo obalić jeśli tylko gdzieś została zapisana albo żyją świadkowie, ale fałszywe wartościowanie nie tak łatwo podważyć jeśli całe masy uwierzyły już we „właściwą” hierarchię i nią żyją

  81. Francuska żona Halika miała fantastyczne nogi /co widać na zdjęciach/ – kudy do tych nóg Dzikowskiej :)))

  82. Mają zaniżone choćby przez kilkadziesiąt lat porównywania wystaw Pewexu z wystawami sklepów MHD i PSS Społem. Stara komuna jakoś próbowała z tym walczyć koszmarną propagandą typu: „krajowy proszek z dorsza nie tylko nie ustępuje zagranicznemu, ale nawet go przewyższa”, ale to jeszcze pogłębiało kompleksy. Propaganda nie może być całkowicie pozbawiona realizmu. Widok za oknem nie powinien jaskrawo odbiegać od tego kreowanego w telewizji.

  83. Szkoda ze dyskusje i burze mózgów z salonu przepadają.  Ona była omawiana. ..

    .

  84. Jasne – pedagogika wstydu cały czas. Osobiście mam to w d.. Nikt mi czegoś takiego nie wmówi. Co polecam 🙂

    Rumkowski „musiał”, naturalnie. Co od wyrywania paznokci – ci też musieli. No ale jak o tym wspominamy, to albo jest to antisemitismus, albo narracja, że to nie byli Żydzi, ale komuniści, poza żydowska wspólnotą.

  85. „Na mym stole węgorz z drobiu w opakowaniu zastępczym” – piosenka Młynarskiego, gdy kolegował się z Łucją Prus.

  86. pewnie podobny trick  jak z żoną Lecha Beynara (Pawła Jasienicy).

  87. Tak 🙂

    W deficytowej rzeczywistości nie może być miejsca na coś niedeficytowego, ani na nazywanie zgodne z rzeczywistością

    Gasimy światła i wtedy wszyscy mogą się w końcu poczuć piękni młodzi i bogaci

  88. Wie Pan, dokumentuje co mogę na temat okradzenia mojej rodziny z majątku. Gdzie nie poskrobię tam okazuje się nową strata. ..I dramaty.

    I na to jeszcze daremna walka o Polskę. ..daremna bo jak widzimy u Gabriela i dorosłych i młodzież wpychano w te walkę. ..

    Pisałam już o dzieciach z Czeladzi. ..sierotach…

    Dziś ten Halik, ja bo pamiętam z tv.

    Też jak pisze Kossobor , ludzie , rodzina z pogranicza. ..pewnie mieszane małżeństwo. .

    .

    Nie bardzo sobie to umiem wyobrazić,  bo moja rodzina od stuleci w jednym prawie miejscu. ..I sami swoi,

    Ale tuż zagranicą Śląsk. …słyszeliśmy różne problemy.

    .

    A teraz ta ustawa metropolitalna dla Katowic.

    Kto będzie pamiętał?

    Że było polskie Księstwo. Siewierskie?

    Że było nawet i Zagłębie?

    Czy będzie niemiecki Śląsk?

    Mnie to wszystko boli

    .

  89. Odziedziczyłem po ciotce pełną szufladę starych fotografii. Kiedy Ciotka żyła przeglądała te fotki i opowiadała zapierające  dech w piersiach historie o egzotycznych dziadkach, pradziadkach, prapraciotkach i wujkach, których słuchaliśmy z zaciekawieniem.

    Wiele razy padał pomysł aby kiedyś usiąść z ciotką i te fotografie opisać: kto jest kto, kiedy i gdzie te fotki zrobiono itd. Niestety Ciotka nie doczekała i wtedy okazało się, że zostawiła nam w spadku całą szufladę obrazków przedstawiających obce bo już anonimowe postaci 🙁

  90. Muzeum Śląskie ma taką pracownię o Powstaniach Śląskich.

    Jest lista nazwisk uczestników.

    Jest i E. Sztajer z Czeladzi.  I nie on jeden z polskiej strony granicy.

    .

    I tak

    .

  91. Bo może wcale nie był w Wehrmachcie. Jedyne źródło ujawnione przez docenta wiki w haśle „Tony Halik” to artykuł w Wirtualnej Polonii pt. :Wstydliwy mitoman , Tony Halik w mundurze Wehrmachtu”, którego autorką jest  niejaka Nina Harbuz (!!!) , która tak naprawdę nazywa się Nina Karczmarewicz i w bazie danych audycji Polskiego Radia „Lato z Radiem” jest przedstawiona następująco: „…absolwentka dziennikarstwa i nauk politycznych, a także łódzkiej ASP i stołecznego Instytutu Badań Literackich PAN. Przed południem jest wydawcą, a w piątkowe wieczory na antenie Jedynki mówi słuchaczom, że… Problem z głowy! Słucha dobrej muzyki – od klasycznej po francuski hip-hop…”. Z urody siostra bliźniaczka Marii Awarii Peszek.  Prowadziła w radiowej Jedynce „magazyn psychologiczny pt. „Problem z głowy”, chociaż jak widać, nie jest psychologiem. I powołuje się na równie wiarygodne źródło, czyli na tego „Zmyślonego z Wrocławia”. Z daleka czuć krętactwo.

  92. Ja ją ledwie pamiętam jako „blondynkę towarzyszącą”. Nic specjalnego. Ale wczepiła się w faceta i się lansowała.

  93. Wiem. Mamy trochę takich zdjęć.  Pracowicie rekonstruuje co tylko mogę.

    .

    Pomaga znajomość tła historycznego.  Pamięta Pan jakiś ok ruch bez sensu.  Kontekst historyczny powoduje ze nabiera sensu.

    Piszę o tym w ostatniej SN

    .

  94. To prawda. „Swojaki” rodzą się i od razu kończą studia. Zero krewnych i kolegów szkolnych. Bo by się wydało, że to „jedna szkoła była”.

  95. Bardzo możliwe, że to właśnie tak się odbywa…

  96. A jak do produktu syntezy dodać zakąskę, to już ideał:))

  97. Tak mi się zdaje, że oprócz tego co robi Gospodarz, czas nam zacząć robić własną wikipedię.

  98. Boli… a jednak człowiek szuka i odkrywa dalej… w jakimś celu, który jest ważniejszy od bólu prawda? A ile takich historii przepadło i przepadnie bo ból przeważył nad… I tu się właśnie pojawia pytanie nad czym? I tu już nikt „z zewnątrz” nie może ani dodać ani ująć.

    Zawsze mam dylemat czy wypada pytać… a może ten człowiek obarczony wiedzą nie chce o tym opowiadać, a tylko mu się ulało… bo nerwy dały znać o sobie.

  99. No  i z tego wywiadu wynika, że ona współpracowała z tym Wlekłym czy Wklęsłym nad książką o Haliku, że Halik zostawił kopertę z napisem „po mojej śmierci spalić” , więc ona oczywiście NIE spaliła tylko otworzyła i czym prędzej wydała treści Wklęsłemu , sorry Wlekłemu, w tym m.in o tym, że Halik był w Wehrmachcie i „został wysłany na front zachodni” czyli do Francji, gdzie naturalnie „zbiegł” i „wstąpił do Ruchu Oporu”.

    Pozostaje pytanie, jak się dostał do Wielkiej Brytanii żeby się dostać do lotnictwa i gdzie nauczył się obsługiwać kamerę filmową tak dobrze, że po wojnie – żył z pracy operatorskiej.  Ona ma na koncie jakieś „znikające teczki IPN” i kontakty z jakimś oficerem SB o nazwisku Plesnar lub podobnie. A podobno prezes Kieres miał taki zwyczaj, aby znanym z telewizji paniom „znikać teczki”. Beacie Tyszkiewicz np. zniknął teczkę.

  100. Prezydent Duda podpisał lewą ręką ustawę metropolitalną w Katowicach. Wyraziłem swoją obawę, bo z jednej strony to wzmocnienie regionu i uniezależnienie od centrum, co nie za bardzo wiąże się z naszym interesem, a z drugiej to zglajszachtowanie i utopienie inności np. Zagłębia.

  101. To więcej.

    Ta ziemia nazywana Śląskiem mocno się kojarzy jako  ,,Niemcy,, .

    I wtopienie w to kawałka czysto!  ! polskiego!

    Zabieranie nam świadomości. ..

    Wiesz, ja normalnie płaczę

    .

  102. Tu nie ma co  ,,mieć,, nerwów.  Trzeba na zimno.

    I zawsze pamiętać.  Zawsze.

    .

  103. Jeszcze, los własny czy rodowy. …A losy wspólne generacji kolejnych

    .

  104. Elementy bandyckie,które są w każdej społeczności ,nakładają na cały naród…efekty widzimy.Oni trzymają główne narzędzia,którymi moglibyśmy się bronić.

  105. staszek indianerem – stara niemiecka tradycja, bo przecież byl karol maj i jego twory wiezienne tak popularne w perelu

    winetu postrach zlobkow i przedszkoli

  106. Glicek – dawne ulice Spacerowa i Bończy w Warszawie od lat są potocznie nazwane: „Gargarina”. Ludziska nazywają i odmieniają zgodnie z tym co znają, no bo jak odmienić nazwę (nazwisko)  która jest dla dolnego mokotowianina po prostu obca.

  107. Amen.

    Pozdrawiam i dobrego dnia życzę

  108. może radnym z Poznania chodziło o to, że uciekł, bo gdyby został – to zgodnie z prawdą etapu – należałoby mu się jak psu micha. Poznań stał się teraz mocno proniemiecki.

  109. Dobrze, że to piszesz, jako osoba mocno związana z tą wcielana innością, bo tutaj ludziska to łapią.

    :

    Dzisiaj byłem świadkiem rozmowy w ciastkarni. Starszy pan, chyba pod 90-tkę, wyższy ode mnie (ja 1,8 m), potężny, kupuje wolno, namyśla się, a kolejka za nim spora. W końcu prosi o pączki. Ekspedientka, zna go zapewne dobrze, i ze śmiechem proponuje ruszyć ze skarpety dolary i kupić coś jeszcze, Pan wymawia się i mówi, że to dla córki z wnukami, którzy dzisiaj bedą u niego. Ekspedientka rzuca, że chyba zadowolony z tego faktu. Pan mówi, że to chwila, potem pojadą a on zostanie znowu sam. Poginęli bliscy w Kazachstanie, mówi, ojciec miał tylko 43 lata. Ja tych Ruskich to znam na wylot. Puścili nas dopiero w 45 roku do Polski… Z tyłu ktoś się niecierpliwi.

    Czy ten pan zdał relację komuś z rodziny? Był ktoś tym zainteresowany? Wysłuchał?

  110. Krętactwo wyłazi z tej „tkaniny” co i rusz. Wszędzie piszą że latał w dywizjonie RAFu nr 201, a to był w czasie WWII dywizjon łodzi latających, najstarszy, wykorzystywany również do akcji specjalnych, podobno latali też nad morzem śródziemnym z Malty i Gibraltaru i do Francji Vichy po foie gras

  111. Gargarin to był płyn do płukania gardła

  112. To zaś wrócę do odpowiadania Gabriela z I tomu Baśni.

    .

    Korek

    .

    To jedtbo jego spotkaniu w autobusie ze starą kobietą,  której rodzina nie chce słyszeć jej wspomnień.

    Autobus przecinka się przez korek.

    I ta kobieta mówi o kroku którym rodzina zatyka jej usta..

    .

    To jeden z tekstów Gabriela przy czytaniu którego płakałam.

    Ale to był dobry płacz.  Otworzył mi usta.

    .

  113. a dlaczego to wszystko przez GW przechodzi? nie przypominam sobie, żeby Halik z GW współpracował, może to Dzikowskiej ręka?

  114. re tradycje indianskie – wspolczesne

    kanadyjskie, a moze i w usa, obozy zycia po indiansku sa popularne wsrod niemcow

    nie wiem czy to nawiazanie do tradycji luftwafe czy wermahtu,  ale oni to maja

  115. Tamtej kobiecie pozostał autobus, a temu panu chyba ciastkarnia.

  116. Tak właśnie załatwili rozwój polskich rolniczych grup producenckich. Teraz w taki sam sposób zabrali się za „reformę” służby zdrowia i dorzucili nową ustawkę o szpitalach i aptekach… Nie widzą tego że tworząc monopole i umacniając to co już jest na rynku pod płaszczykiem „narodowej” utopii, skazują ludzi na kolejne bajoro które będzie sobie (bezpieczne o zyski) gniło i parszywiało, skazując pacjentów i klientów na coraz droższą „opiekę” zdrowotną i leki. Teraz tylko czekać jak ziołolecznictwa na własną rękę zabronią, a pasieki akcyzą obłożą.

    Ci ludzie mają we łbie tylko kołchoz i centralne zarządzanie… a dla reszty rezerwat indiański. Kategorie o których Pan wspomina są dla nich zupełnie obce. To „uniezależnienie się od centrum” to tylko zasłona dymna dla „rzeźnik bliżej bydła”

  117. Pani komentarze czytam zawsze z uwagą i cieszę się mogłam Panią spotkać choćby tylko w świecie wirtualnym.

    I ma Pani rację: cep na Polaków. Wydawało się, że teraz będzie można mówić o wszystkich sprawach przemilczanych za komuny, ale nie, bo właśnie zrobią z tego cep. Halik to wiedział chyba, ale i tak wyciągnęli. I dalej trzeba milczeć bo zjedzą.

    Ukraińcy żądają pieniędzy na upamiętnienie Akcji Wisła: „Dla PIS-u lepiej być wyklętym bandytą niż polskim Łemkiem, Odmowa dofinansowania przez MSWiA obchodów uczczenia 70. rocznicy Akcji „Wisła” Nie dam linka bo nie chcę tego promować.

    Żal…. i boli.

  118. Wiesz, taka rzecz jeszcze,

    Teraz pchają Czeladź do Śląska A ja się boję ze do Niemiec.

    .

    A za okupacji nikt się wg Niemców nie kwalifikowal na folk listę.

    Nie rozliczeniach powojennych nikt,  jak się okazało,  nawet nie próbował odnosić okupantom. …nic….

    Po ciężkich aresztowaniach…w tym te dzieci. …nikt by się nie ośmielił nawet pomyśleć.

    Tam i przedwojennych specjalistów okupant dokładnie wyaresztował.

    Więzienie w Mysłowicach,  Auschwitz. ..

    .

    Ludzie pamiętają.

    Nowa władza musiała dobrze po wojnie szukać,  kim obsadzić stołki. ..

    .

    .

    Idę z psem.  Dosyć  na dziś

    .

  119. To proszę jeśli Pani może,  przeczytać mój tekst wspimniowy w nowej SN.

    Pozdrawiam

    M.

  120. Errata…przedwojennych socjalistów.

    .

    .

  121. zeszyt chyba jeszcze miała z tego co pamiętam

    tak to właśnie wygląda niestety

  122. U Niemców pochodzenie dziedziczy się po matce. Znalazłam nekrolog Mieczysława Halika, magistra prawa i administracji, byłego sędziego sądu okręgowego w Kielcach, który zmarł w Toruniu 3 czerwca 1923 roku w wieku 79 lat. Zmarły pasuje mi na dziadka Toniego. Nekrolog podpisała żona, syn, synowa i wnuczek.

  123. w 1939 roku mieszkali już w Płocku, więc jest to historia faktycznie nieco tajemnicza

  124. Dziadek wg księgi adresowej z 1923 roku  mieszkał w Toruniu, przy Konopnickiej 8.

  125. To więc wygląda na matkę.

  126. Nie wiem czy dobrze się zrozumieliśmy, bo mnie idzie o autonomię, a stąd już krok do samodzielnego stawiania na sojusze.

  127. pacz pan,panie dzieje sie, a Rejent Mieczysław Halik sprzedał sienkiewiczowski Oblęgorek

  128. coś się klaruje. Płock  został włączony do III Rzeszy jako część rejencji ciechanowskiej wchodzącej w skład Prus Wschodnich. Najprawdopodobniej rodzina została zmuszona do podpisania Volkslisty, aby zwyczajnie przetrwać. Jak ktoś nie wie jak to się odbywało, to opowiem historię mojej rodziny spod Kalisza, która miała tam ładne gospodarstwo rolne. Matka była ewangeliczką pochodzenia niemieckiego, więc otrzymała propozycję podpisania Volkslisty. Powiedziała – nie. Przyjechało wojsko, kazali im się zapakować na wóz. Rodzina jeszcze nie zdążyła odjechać a już bandyci przystąpili do burzenia ich domu rodzinnego.

  129. Już PT Koleżeństwo nam tu podsypało do pieca co do Evity. Czyli – nie ma przypadków, są tylko znaki i drogowskazy. I Twoja racja: nie chodzi o rzekome rewelacje dotyczące Halika i skąd to wojsko niemieckie /to szczegół, dość klasyczny dla tamtych czasów i ziem pod okupacją niemiecką/, ale zupełnie niechcący wyszły baaardzo brzydkie dmuchy co do pani Dzikowskiej. Człowiek strzela /i chciał zastrzelić kolorowego Halika/, a tu Pan Bóg przekierował kulę.

  130. Matka Helena Krasuska, więc raczej przymus ekonomiczno-polityczny.

  131. To samo działo się na Kaszubach, są (nie wiem czy obecnie dostępne) „Wspomnienia kaszubskiego gbura” Bolesława Jażdżewskiego, w pierwszym tomie o jego wcieleniu do niemieckiego wojska, ucieczce i, na poły partyzanckiej (bo gdzież im do polskiej partyzantki w tamtym okresie), działalności na terenie Francji.

  132. no proszę, jaki świat jest mały.

  133. Winnetou 2 – Trailer

    https://youtu.be/QYjX3RCgQm4  4: 09

    Sie nie zna.  Iś libediś Winnetou.  🙂

  134. fakt, Dzikowską by trzeba było prześwietlić, w końcu ktoś te rewelacje do GW zanosi. I dlaczego gazownia zabrała się właśnie teraz za odbrązawianie Halika. Przecież bez zgody Eli by tego nie zrobili.

  135. Wielkopolska, wieś pod Koninem. Dziadek organizował szkołę, remizę, spółdzielnię mleczarską i miał posłuch we wsi. We wrześniu Niemcy weszli z listami. Dziadkowie dostali 15 minut na spakowanie się. Dzieci oddzielono i przez obóz na Łąkowej w Łodzi trafiły na roboty do bauera. Szczęście, że udało im się być razem. Po wojnie nie było do czego wracać, bo z trudem znaleźć można było ślady fundamentów domu.

  136. Naturalnie – odmowa podpisania DVL skutkowała wyrzuceniem z domu i zaborem mienia. Podpisanie zaś – obowiązkiem służby wojskowej. Pułapka bez dobrego wyjścia.

  137. Na to wygląda. I ja to rozumiem.

  138. Halik Wacław, szkolny kolega Żeromskiego brat Mieczysława

  139. Ja znam mnóstwo takich relacji. Większość mojej rodziny bliższej i dalszej wojnę spędziła na przymusowych wycieczkach po różnych częściach Niemiec i Austrii.

    Akurat ta rodzina spod Kalisza została wywieziona pod Berlin. Wrócili i odbudowali gospodarkę a teraz załatwiła ich unia i dopłaty. Ledwo zipią i dzieci raczej tej ziemi nie utrzymają. Smutne.

  140. to on administrował Oblęgorkiem w imieniu brata, zresztą z marnym skutkiem. Co skłoniło pana Mieczysława coby przenieśc się do Torunia?

  141. Tu już Convallaria linkowała powyżej konkretne konkrety. Może pani Dzikowska chciała jeszcze zaistnieć, albo dostała polecenie? A tu się rypło, bo nic takiego złego na Halika nie ma, a na nią – i owszem. Znalazły się kwity. I to chyba są publikacje z 2013 roku. Cieniutko u nich z ogarnianiem rzeczywistości /czyli z informacjami/. Niech żyje internet! /Póki żyje…/

  142. W czerwcu odwiedziła nas moja ciocia i chrzestna w jednej osobie. Rozmawialiśmy długo i ona wyraziła żal, że fotografie które robiła i pieczołowicie zbierała, nie będą w ogóle docenione przez dzieci.  Że je wyrzucą. Myślę,  że jednak nie,  ale bardzo się powstrzymywalam, aby nie poprosić:

    – To daj je mnie.

    Kobiety czasem potrzebują ponarzekać,  ale nie sądzę,  żeby ciocia faktycznie uważała,  że jej dzieci pamiątki wyrzucą. Myślę,  że ta naprawdę byłoby jej przykro, gdybym postawiła taką kropkę nad i, deklarując się z ofertą przejęcia archiwum.

  143. Nie czepiajmy sie tak Halika i nie dzielmy wlosa na czworo. Faktem jest ze byl wspanialym podroznikiem i dziennikarzem. I czlowiekiem sukcesu z prawdziwego zdarzenia, a nie wystrugany z banana jak Stanislaw Jak on sie tam naprawde nazywal Suplatowicz.

    W magazynie WP (moze to taki odlam Wirtualnej Polski?) jest wywiad- rewelacja z niejaka pania Nina Harbuz zatytulowany „Wstydliwy mitoman.Tony Halik w mundurze Wehrmachtu.” Prosze, tu jest link: http://magazyn.wp.pl/artykul/wstydliwy-mitoman-tony-halik-w-mundurze-wehrmachtu

    Pani Harbuz to, jak widnieje pod tym wywiadem:

    „Przez 10 lat dziennikarka Polskiego Radia, gdzie prowadziła audycje o popkulturze i psychologii. Z mikrofonem weszła też na Kilimandżaro. Publikowała m.in. w National Geographic Traveler, Magazynie Coaching i Weekend.Gazeta.pl. Jest wolontariuszką w hospicjum i Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii KĄT. Dopóki nie złamała sobie ręki na łyżwach, po godzinach w garażu odnawiała antyki i zmieniała tapicerkę w starych fotelach.”

    A moze to taka zwyczajna polska zawisc? Moze ta specjalistka od coachingu nie moze zniesc ze czlowiek swoja praca i talentem osiagnal w zyciu to co chcial osiagnac i spelnil swoje marzenia?

  144. O autonomię ich nie posądzam… Aż tak to nie

  145. Z drugiej strony należałoby zapytać/postawić sobie pytanie o czyją autonomie chodzi (w ramach czego?)

  146. Jak ktoś ma taki spadek powinien

    1. zrobić dobrej jakości fotokopie. Nadają się do tego już nawet aparaty w niektórych smartfonach, choć oczywiście warto jest zakupić porządny apart cyfrowy.

    2. opisać fotografie w edytorze tekstu

    3. złożyć z tekstów i zdjęć album a następnie eksportować go do formatu PDF, który zachowuje układ tekstu i zdjęć.

    4. Wydrukować w kilku egz, oprawić i rozdać zainteresowanym członkom rodziny.

  147. Masz rację Tony to był prawdziwy pistolet. Sam bym takiego zwerbował do operacji specjalnych, a potem : swoje widział i to co się robi z tymi co po pijaku plotą o tym jak było. Morda w kubeł po grób. Mój wujek też do śmierci ani pisnął.

  148. normalność

    portugalska kuchnia bazuje na suszonym dorszu, co nie jest powodem do narodowego wstydu… przykladow niewstydliwej normalnosci jest mnostwo (na swiecie)

  149. Convallaria – tak, jest to płyn do płukania gardła i jest to nazwa leku znanego na każdym poziomie społecznym, a nazwisko astronauty Gagarina (bo to jemu poświęcono dwa kawałki innych ulic o których wspomniałam) było lokalnie obce, więc kiedy Glicek zapytał o to jak się będzie odmieniać nazwę ulicy Sat Okh, przypomniałam sobie  o tym jak z nazwiskiem radzieckiego  astronauty poradzili sobie lokalni, mokotowscy  ziomale.

  150. Wlasnie o to chodzi. Ta Nina Harbuz z Gazety Wyborczej gnoi Halika jak moze a z wielka sympatia pisze o tej Dzikowskiej. Babka moze naslana byla i dyskretnie nadzorowana przez SB a przy tym ciagnelo ja jak misia do miodu nazwisko, forsa, podroze.

    Sam fakt ze po Smolensku znalazla sie w komitecie poparcia Komorowskiego dyskwalifikuje ja w moich oczach calkowicie.

  151. Z Gagarinem nie ma problemu z odmianą. On chyba się niestety przyjął. Gorzej, ze ludzie robią nagminnie błędy typu „ul. Wołowska”, „na ulicę Woroniczą”, ostatnio spotykam „wysiądzie pan za Żwirkami i Wigurkami” albo „jak dojechać do Żwirek?” -> chodzi o ul. Żwirki i Wigury, choć w radio usłyszałem panią prowadzącą z poważnym głosem mówiącą o wypadku „ulicy Żwirki i Wigurki”.

    Ja to jestem w stolicy od kilkunastu lat i np. dla mnie Rondo Babka zawsze pozostanie Rondem Babka 🙂 siła przyzwyczajenia. W rodzinnym Wałbrzychu ludzie łamali sobie języki nad położoną w ścisłym centrum ul. Nikosa Belojanisa (teraz Gdańska; to na cześć greckiego komunisty, bo w Wałbrzychu po wojnie było sporo Greków; była o tym niedawna notka Coryllusa o Grekach na Dolnym Śląsku). A pl. Dubois ludzie wymawiali dokładnie tak jak było napisane. 🙂 chociaż nie było jasne o którego chodziło. Na pewno nie o Michelle Dubois z ruchu oporu z serialu „AlloAllo” 🙂 Teraz trwa tam proces zmiany nazw ulic; ma wylecieć 13 z PRLowszyków i zostaną zastąpione albo neutralnymi (Karkonoska, Gwarków, Monte Cassino, Leśne Wzgórze, Nasypowa) albo znanymi jak Andrzej Wajda, Wisława Szymborska i Czesław Miłosz. Wajda chyba na pewno będzie miał ulicę, bo nakręcił 'Pannę Nikt” w Wałbrzychu, tak że ten…

  152. Pani Dzikowska ma 80 lat, więc albo ktoś wykorzystuje jej demencję i słabe rozeznanie w rzeczywistości albo jest to jakiś ostatni jej odlot.

  153. Mają zaniżone choćby przez kilkadziesiąt lat porównywania wystaw Pewexu z wystawami sklepów MHD i PSS Społem.

    Na tzw. Ziemiach Odzyskanych dochodziło do tego brak zakorzenienia + trudno dostępne ale widoczne i kłujące w oczy oba powojenne wyże demograficzne produkty FMCG z Czechosłowacji, NRD, Węgier nie mówią o RFNie, Francji albo Szwecji.

  154. Są odbitki i rozdane. ..rzecz E tym ze połowa bez nazwiska

    .

  155. Mogła dac odbitki:).

    .

  156. Tam są rożne kombinacje.

    Ja tutaj dokładnie to roxpisalam. Kiedyś.

    Nie jestem w stanie od nowa.

    To było gdy pisałam o współczesnej interpretacji Księstwa Siewierskiego.

    Trudno,  przepadło

    .

  157. Wstydliwy mitoman.Tony Halik w mundurze Wehrmachtu.

    Czyli tak – Tony Halik w mundurze Wehrmachtu (czy tam Luftwaffe) przeszkadza, ale dziadek Tusk naszego KrulaEuropy w mundurze Wehrmachtu miał nie przeszkadzać. Bo w 2005 pisowska swołocz wygrzebała ten historyczny fakt, i wyła z radości choć nie rozumiała skomplikowanych dziejów ziem z ludnością mieszaną itp. I zrobiła tym samym podłość wnukowi i jego dziadkowi Tuskowi, który z tego Wermachtu zwiał. Musiałbym odgrzebać pomstujące posty kierowane do pislamistów. Tak było?

    Ba! jak się przyznałem, że mój ojciec w stopniu szeregowego wjechał sobie na czołgu wiosną 68 roku do czeskiego Ołomuńca (no nie sam… cała jego jednostka z Nysy) to też się okazało, że jestem uwikłany w służbę PRLowska i niemal „resortowym dzieckiem” ze skazą w życiorysie trudną do zmazania. 🙂

  158. Oooo wreszcie  Mucha zauwazyl, ze skonczyl sie czas „gadajacych glow” z telewizora… szkoda, ze tak pozno, ale dobrze, ze to zauwazyl z tym drugim gamoniem Zybertowiczem… co to internet chce zamykac…

    … obydwoch „poblicystow” juz NIE MA… tak samo jak NIE MA GaPol’a… cale to siolo jest juz dawno na falstarcie !!!

    Sakiewicz… ten smolenski oszust… nigdy… nie mial… nie ma… i nie bedzie mial nic do powiedzenia… i cala ta banda na tym jego zerowisku!

    Oczywiscie… osobiscie bardzo sie ciesze, ze rozni KLAMCY merdialni… „rerzysezy” roznych merdialnych ustawek – jak m.in. Sakiewicz… Karnowscy… Janke… i banda skupiona w mediach torunskich… odchodza w NIEBYT… ciesze sie bardzo, ze narod, spoleczenswo juz sie poznalo na tych klamcach i „ustawiaczach” rzeczywistosci…

    … baaardzo sie ciesze !!!

  159. Tak. Jest na warszawskim Mokotowie ul. Jana Pawła Woronicza, przy której znajduje się gmach główny Telewizji Polskiej, ale także zajezdnie tramwajowa i autobusowa i stacja metra. Ludzie skracają do „ul. Woronicza” i sporo ludzi Woronicza uznaje za formę żeńską 🙂 stąd „na Woroniczej to gdzie mam wysiąść panie kierowco?” 🙂 lub „skrzyżowanie Wołowskiej i Woroniczej to gdzie jest?”. A ul. Wołoska (nie Wołowska jak „wołowina”) od Księstwa Wołoskiego pochodzi… no ale co począć?

  160. Kilka lat temu widzialem w Gazecie Wyborczej zdjecie czterech SS-manow rozpartych w gaziku i podpis-komentarz: „Podobny do Tuska?”

    Faktycznie, jeden z nich mial gebe naszego bylego premiera.

  161. Pal licho tego Sat Okha (choć bijąc się w piersi wyznam, ze niemal, a może już p0nad, 60-siąt lat temu z zapartym tchem przeczytałem jego „dzieło”). Pewnie to się powinno wymawiać Sat Och, a „kh” wzięło się, jak zwykle, z anglosaskiej wynalazczości w zakresie wymowy  („literacji”) słowiańskiego (i nie tylko) niemego H. Więc choć to wynalazek sowiecki, to „kh” miało go pewnie „uwiarygodnić”.

  162. Z ust mi Pan wyjął tego Winotu (i tam). I bardzo płodnego pisarczyka, wielkiego miłośnika i piewcy żelaznego kanclerza

  163. Właśnie. Tony Halik to prawdziwy 'indianin’ — w sensie: ich przyjaciel. Poznał ich życie, kłopoty, strachy, zwyczaje; przebywał autentycznie wśród indian, więc on może też weryfikować nasłanych 'sztucznych indian’ pozmyślanych gdzieś w tajnych kamerach Łubianki, czy na daczach, w Kuncewo. Zamiast jednak wciąż i wciąż wychwalać i pochwalać siódmy zmysł Pink Panther 🙂 uzupełnię nieco Twój, nadzwyczajnie utrafiony, komentarz. Piszesz w nim w pewnym momencie, że:

    nawet załapała się na dłuższy wyjazd do ChRL a potem nagle „rzucili ją na odcinek południowoamerykański”…

    O to, to. Świetnie wyłapane. Fałda w jej życiorysie, ów nagły zwrot – tajemnicą jest, dlaczego nastąpił taki właśnie zawijas, bo z Chin do Am. Poł. raczej blisko nie jest. A zatem wyjaśnimy razem ten zakrętas. Dzięki temu wyjaśnimy, że przypomnę sobie kolegów, uczących się dyplomacji na kierunku chińskim, jak to nazywasz. To byli nadzwyczaj pracowici ludzie, a sinologia była jedynie częścią ich studiów. Tam przypadkowi nie trafiali; zresztą na zachodnie kierunki też przypadków nie dopuszczano, przy ohydnie niejawnych kryteriach awansowania. Tam jednak, gdzie kształcono przyszłych wysłanników PRL- u do Chin Ludowych, liczyła się przede wszystkim systematyczna praca, w niewyobrażalnym dla zwykłego studenta wymiarze kilkunastu godzin dziennie, przez lata. Jeśli ktoś więc tam wpierw trafi, a następująco wyleci, to jasne jest, że ktoś taki pokazał, po jakimś okresie widocznego rozwoju, że nie nadaje się, i to trwale nie nadaje się do dalszego kształcenia. Jak ona narozrabiała, tego nie wiemy, ale sporo tego było, bo podjęto decyzję, że się nie tylko wtedy nie nadaje, ale i że później się nie będzie nadawać. Jako że ona była z wewnętrznego kręgu, to znaleziono jej coś w Ameryce Południowej.

    Tam jest sporo Chińczyków, i paru Japończyków w Peru, więc na początek, paradoksalnie, Dzikowskiej mogło pomóc to, że wcześniej studiowała mandaryn, japoński, koreański, itd. Między chińskimi robotnikami w Ameryce, a także między kupcami z Wschodniej Azji, czynnymi tam, poruszała się pewnie i może właśnie o to chodziło kierującym ją do Am. Poł.

    To skierowanie – to była ostatnia szansa dla pani Dzikowskiej, po tym, co nabroiła „na kierunku chińskim”. Jeśli więc piszesz, z jakim ona zapałem nadrabiała braki w sztuce operatorskiej, czy jak się zadomowiała w latynoskim świecie, to pasuje do wcześniejszych zdarzeń, jakie z dużą dozą prawdopodobieństwa zaszły. I tak „odrzut z peerelowskiego eksportu do Chin” stał się aktywnym operatorem przy Tony Haliku. W Polsce mogła go zatrzymać mieszanka kobiecego uznania (hmm… żona tu przecież też była, więc tak do końca mi to niezbyt pasuje), uznania przez chłonących opowiadania Halika słuchaczy, uznanie telewidzów, uznanie, itd, itp. Mieszanka eksplodująca, wybijająca Tony Halika z dotychczasowej ścieżki, jaką maszerował przez życie. Podsumuję Dzikowską: odrzucono ją za coś naprawdę poważnego, co ją w oczach weryfikatorów kadrowych zdyskwalifikowało jako sinologa, dyplomatę i szpiega. Za byleco studentów, w jakich już włożono, nie dyskwalifikowano. Co to zatem takiego było w przypadku pani Dzikowskiej?

  164. I dzisiaj jest bardzo podobnie…

    … jedyna „poblycystyka”… Sakiewicz… Janke… Kurski… i reszta zbieraniny…

    … jedyna „etelygencja”… Nowak… Zyberowicz… Ryba… Zapalowski…

    … rzeczywiscie… prymitywne… chow wsobny… ZERO  wiedzy… i  ZERO  PRAWDY !!!  Ustawka, manipulacja i spekulacja – po tym ich sie poznaje.

  165. Latający indianin z opowieści dla młodzieży

  166. Pani Marylo! Z jednej strony bardzo pięknie, a z drugiej, niestety, niedobrze. Wie Pani zapewne o tej, coraz głośniejszej narracji, że to nie były Powstania Śląskie, tylko Poloki zrobili rejwach (czy cuś takiego).

  167. Kiedyś Gabrielowi  opowiadałem o moim dziadku gdy wieźliśmy książki na targi, że jak ja o nim nie napiszę to już nikt nie napisze. Ale jak to zebrać, te strzępy, te historie może konfabulowane, bo stary już był? Nawet nie wiemy kiedy się urodził bo metrykę sfałszował żeby być kupcem chyba trzeciej gildii w Warszawie przed wielką wojną. Pamiętam z jego opowiadań że płacił rubla podatku co tydzień. Jak próbuję wejść na stronę ebUW z cenami  za kankę mleka od Bolesława Charazińskiego to nie mogę otworzyć. No i jak to odtworzyć, kilka zdjęć i zawodna pamięć. Pociąg gospodarczy z mlekiem od Kutna do Warszawy. W Kutnie był wielki skład lodu i do tych wagonów z mlekiem ten lód pakowano aby to mleko świeże do Warszawy dotarło. I ten jego handel z Maksymilianem Kolbe, i to oszukiwanie Niemców na maśle, bo masło to Niemcy z tej mleczarni zabierali. Strzępy wspomnień, jakieś kawałki że był telegrafistą u Hallera. Przecież z tego się zapisać jakiegoś sensownego opowiadania

  168. Oj, niekoniecznie. Znam jedną panią po 90-tce. Daj tak Boże każdemu

  169. I mnie sie taka „nasza” Wikipédia marzy od dlugiego juz czasu… nie ta oszukana i calkowicie zaklamana… i „modyfikowana” na zamowienie falszerzy historii.

  170. Pełna zgoda Odysie. Myślę że tu chyba nasza rola taka jest. Czytać, wymieniać się informacjami, dyskutować i tą szokująca czasem wiedzę przekazywać dalej. Sadzić te nasionka. I co dzień dziękować gospodarzowi, że udało mu się zebrać taką Akademię. Góra stoi. Rzeka płynie.

  171. Wyjątek i daj jej Panie Boże dużo zdrowia i takiej kondycji w jakiej jest teraz. Niestety po 80 to odloty są na porządku dziennym. Po prostu komórki w mózgu szybciej obumierają niż się odtwarzają. No i zmienia się biochemia mózgu.

  172. Swietnie Pan to ujal:  kolchoz — centralne zarzadzanie– BIURASY — rezerwat !!!

    Wlasnie tak to sobie ta BANDA  wyobraza… i tak wcielaja w zycie swoje chore wizje… metoda kropelkowa… liczac, ze cala banda ze swoim pomiotem „zalapie sie” na naszych nadzorcow… ale to sie nie uda…

    … jesli ta lobuzeria rzadowa – w swojej wiekszosci – mysli – to tylko o wlasnym korycie… i swiadcza o tym ich razaco opieszale dzialania… brak wizji… doswiadczenia… i wiedzy!

    Poziom intelektualny DZ… takiego Zybertowicza… Sakiewicza… czy takiej drobnicy jak Wojciech Mucha… wieszczacego, ze „internet odgryza wlasny ogon”… nie widzac, ze sami… Zybertowicz i Mucha juz zra… g**** spod siebie – to po prostu KATASTROFA  dla calego polskiego narodu !!!

  173. Proszku z dorsza się nie je. Służył jako tania pasza dla kur, stąd mięso waliło rybą.

  174. Wiem, ze zal i bardzo boli… ale musimy wiedziec kim sa ci ludzie teraz u steru… oni brutalnie beda walczyc z narodem… gdzie okiem nie siegnac to caly czas ci sami… straznicy koryta… dla siebie… dla tych co byli przed nimi… i dla ych co ewentualnie beda po nich… to sie juz tak zdemaskowalo, ze nie mozemy sobie robic zludzen…

    … ale polski narod – to wspanialy narod… i sa w nim ciagle pracowici, madrzy i odwazni Polacy… i musimy robic swoje… byc bardzo przebieglymi i patrzec tej bandzie zlodziejskiej ciagle na rece…

    … i bedzie dobrze, Pani Marto,

  175. a link do tych cen? ja wchodzę na stronę ebUW i mogę sprawdzić.

  176. Tak że ten… Wajdy, Szymborskiej, Miłosza…

  177. Nowoczesne Parowe Zakłady Mleczarskie Juliana Charazińskiego. Sprzedaż hurtowa, Leszno 24, wpis nr A XVI 486 do Rejestru Handlowego Sądu Okręgowego w Warszawie z  1934 roku

  178. Se nie żałujmy! Chwalmy siódmy i wszystkie następne zmysły Pink Panthery i A-Tema 🙂 Howgh!

    Szalenie interesujące to co napisałeś.

  179. Ten Indianin na dole, po lewej ma lotniczą gapę przeca?

  180. Różnie może być… Żona mojego mechano od rowerów pracuje w rejestracji szpitala MSW. Oprócz współczesnych i cywilnych, przychodzą pacjenci „z dawnych lat”. Staruszek około dziewięćdziesiątki, rejestratorka szuka danych czy tam terminu do lekarza i to trwa co nieco. Staruszek się irytuje, krzyczy na rejestratorkę  i dzwoni wkurzony do żony. Żona drze się do komórki: weź przypier..l tej kur.ie w rejestracji etc, etc. Wszyscy w kolejce słyszą, słyszy ofiara – rejestratorka. To była para staruszków z UB, takich od wyrywania paznokci jeszcze. Świetnie się oboje trzymali. I nic się nie zmienili…  Mój mechano /dość młody/ powiadał mi o tym wstrząśnięty. A nas tu to nie dziwi.

  181. Trudno zagadywać bez prześwietlenia polskiej sinologii, a to bractwo bardziej tajemnicze niż Templariusze. Widział ktoś polityka który przeszedł kiedyś pracę na odcinku chińskim? Studiowały tam niemal wyłącznie dzieci dyplomatów. Przez cały okres powojennej sinologii nie powstał ani jeden słownik polsko-chiński, ani jeden podręcznik do chińskiego. Dwa przypadki w dziejach uczelni gdy absolwent był w stanie napisać pracę magisterską po chińsku. To wygląda na jakąś przykrywkę, a nie na szkolę wyższą.

  182. Pan Pieprz i pani Wanilia.

  183. W pierwszych odcinkach, gdy Halik występował jeszcze bez Dzikowskiej, lecz z takim starym ubekiem od programów podróżniczych sporo gadał i deklarował się jako pies na baby. Chwalił Azjatki bo to są „prawdziwe kobiety”, w przeciwieństwie do np amerykanek, z którymi czuje się tak jakby spał z facetem. Kurcze, ja to mam pamięć wsteczną  jak stary dziad.

  184.  mnie sie taka „nasza” Wikipédia marzy od dlugiego juz czasu… 

    Mnie się i marzy, i jest w technicznym zasięgu. Chciałem nawet zacząć coś takiego rozwijać w celach „prywatnych” jako przedłużenie mózgu. Jednak ciężar techniczny a odpowiedzialność za publicznie serwowaną treść to dwie różne rzeczy…

    (A może Wiki mogłaby być sadzonką wyrastającą z blogowiska Szkoły Nawigatorów?)

  185. Historie nie są zmyslone , musisz je osadzić w tle. Wtedy ożyją.

    .

    Dobranoc

    .

  186. Tak, dziadek był tam wspólnikiem. A po II wojnie założył następny zakład mleczarski, uwierzył że nie będą upaństwawiać do iluś tam pracowników i ściągnął szwedzkie maszyny alfa laval. Żeby mniej ludzi zatrudniać. No i przyszło kilku panów, zabrali mu teczkę i kazali się z fabryki wynosić. Potem przyszło pismo że ma zapłacić ludziom za czas pracy do upaństwowienia. Potem był taksówkarzem a po 56 roku znowu założył firmę, wytwórnię oranżady. Najpierw w Sochaczewie a potem drugą w Ursusie. On był nie do zdarcia. Ale jak z tego opowieść zrobić?

  187. Wyobrażam sobie hasło Krzeczkowski z wszystkimi kolejnymi wcieleniami, a także z kolekcją tzw. znamienitych wychowanków. Oj byłaby jazda!

  188. No nie wiem Panie co począć,  ale Moniuszkami Pan nie dojedziesz.

  189. Jak zaczniesz pisać to samo wyjdzie. Mój ojciec po ucieczce z twierdzy Brześć i przedostaniu się do Warszawy założył sklep metalowy na Próżnej. Po wojnie go reaktywował i… przegrał bitwę o handel. Przesiedział w pierdlu pół roku za niezapłacenie domiaru. Potem doprowadził do założenia spółdzielni pracy „Ko-Met”, która naprawiała maszyny i produkowała narzędzia. Każdy właściciel małego fiata i dużego  dostawał te ich fikuśne śrubokręty. Gomułka w 1968 roku wymyślił deglomerację i rozpierniczył całą bardzo dobrze rozwiniętą spółdzielczość warszawską. Znowu przegrał. Potem kupił warsztat. Jakoś szło do Balcerowicza, czego już nie przeżył.

  190. Dzisiaj wiele razy pojawiło się stwierdzenie, że … boli. To poczucie bólu. Ja go doznałam kilka dni temu,  kiedy duskutowalismy pod notką o Pisarzach trzeciorzednych. Podzieliłam się myślą,  że chcę zagospodarować moją pustą ścianę świętymi obrazami. Kossobor dała link do swojej galerii gdzie są wizerunki Chrystusa.

    Otwieram…   zaskoczenie, odbierające oddech. Nie spodziewałam się tego. Po prostu w tamtym momencie, w oczach Chrystusa zobaczyłam, przejmujące cierpienie i  ból wszystkich stacji Drogi Krzyżowej. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak wobec takiego skomasowanego bólu będą się czuć moi goście. Co jakiś czas zaglądam do galerii i  już mogę patrzeć. Teraz już jestem w stanie to unieść.

    http://kossobor.neon24.pl/post/98450,galeria-malarstwa

    Myślę,  że po prostu tak to ze mną było. Miałam zadanie przeżycia esencji bólu. Przeznaczoną dla mnie i akurat w tamtej chwili.

  191. Ma polską odznakę pilota, bo natychmiast skojarzyłem ten stylizowany ryngraf z prawej z odznaką, która wisiała w moim domu rodzinnym na ścianie, i się nieco zabawiłem. Ciekawe, że kilka lat temu sprawdzałem na internecie hasło „gapa” i wówczas odnosiło się jedynie do gapy hitlerowskiej. Obecnie jest lepiej.

    PS. Do wszystkich, którzy narzekają na wiki i wspominają, że potrzebna jest inna. Wikipedia jest otwarta. Każdy może wnieść udokumentowane wpisy lub poprawiać inne. Wiem, że wprowadzenie notek o księżach jest trudniejsze niż o komunistach. Ale to może zależy od tego, na jakiego redaktora się trafi. Trzeba być stanowczym,  konsekwentnym i mieć źródła.

  192. Elżbieta Dzikowska: Polacy powinni zmienić swój stosunek do uchodźców.

    https://youtu.be/3_5kyTc7HnI  1:06

  193. Elżbietę Dzikowska widziałam tylko z aseksualna fryzura na jeża. Dlatego nigdy jej nie kojarzyłam jako pokusy dla psa na baby. Niesłusznie.  To była niezła …. z twarzy.

    http://kobietamag.pl/wp-content/uploads/2013/10/Elzbieta-Dzikowska-1.jpg

  194. tak, teraz sobie przypominam –  bylo sporo tych siermieznych podmianek

    pomylilem z: jedzcie dorsze bo … gorsze

    pamiec dobra choc krotka

  195. Adamo, o tych dorszach wędzonych z czasów PRL, co były nieco lepsze od ….., zawsze sobie   przypominam, gdy w Super Samie płacę za dorszowe zakupy ok 50 zł, żeby zrobić taki obiad dla dwojga ( przy czym jeden biesiadnik jest nieletni a druga dba o linię).

  196. Rzeczywiscie…

    … pozostaje mi tylko marzyc o takiej „wiki” wg Coryllus’a, wyrastajacej z blogowiska… bo jednak sporo tych „bochaterow” z normalnej wiki to po prostu falsz i belkot nowomodny…

    … jednak demaskowane… lub odkrywane na nowo rozne zyciorysy wlasnie przez Gospodarza i jego wspolpracownikow… czy czesto nawet przez komentatorow i czytelnikow… taki „bialy wywiad” to jest absolutnie nowa, fascynujaca jakosc… i  NAUKA dla wszystkich… niezaleznie od wieku, wyksztalcenia czy wykonywanego zawodu… wobec totalnego  zalewu bylejakosci i tandety.

  197. Waw…

    … zwlaszcza ta kolekcja „znamienitych” wychowankow Heniutka… szczegolnie z „ukladu wroclawskiego”…  tych cwaniakow trzeba naprawde dobrze zapamietac… sie nimi interesowac… i gonic dziadow jak najdalej od polityki… czyli koryta.

  198. zapomnialem dodac, ze to bylo o mrozonych – u mnie dorsz i halibut fo najdrozsze ryby swieze

    wedzone jeszcze drozsze, ale b smaczne

    natives / indianie jedza lososia – ciekawe czy tytulowy staszek o tym gawedzil w czasach prlu?

  199. Też mam taka odznakę w domu. Jedna jest przyczepiona do papierośnicy, którą właśnie otwieram 🙂

  200. Ona ma dokładnie 0 /słownie: zero/ charyzmy. Gdy coś się wciska, latają z sitkami do starszych ludzi; tak było z Andrycz /wyśmiewała się z wartości chrześcijańskich/, tak było z Nowakiem-Jeziorańskim i Karskim /wciskali Kwaśniewskiego na prezydenta/.

  201. Dorsz to pyszna i chuda ryba. Droga jak piorun. A kiedyś karmiłam nią swoje dogi – była tania, zdrowa i w dużych ilościach. Sparzone, przepuszczaliśmy przez maszynkę do mięsa, by nasze piesiutki miały dobre wapno poza mięsem. Układ kostny takiego rosnącego doga potrzebuje masę wapna bowiem. Dzisiaj to wielkie święto, jeżeli uda się wyskoczyć na Hel, czy na Mierzeję na świeżego dorszyka. Eh… /jak mawia Mniszysko/.

  202. Pamiętam tego Sat-Okha ze szkoły, byłem na jakimś spotkaniu z nim. Wyszedłem głęboko przekonany, że to jakiś wariat, który nie wiadomo po co udaje Indianina. BYł to człowiek tak nienaturalny i niewiarygodny, że do dzisiaj nie rozumiem, jak ci wszyscy jego fani nabierali się na jego historie…

  203. Nie jestem dogiem, ale też  bym chętnie zjadła swiezutkiego dorszyka. W mojej okolicy w ogóle nie można kupić ryb. Żywe karpie przed Bożym Narodzeniem i ewentualnie śledzie. I koniec.

  204. Uwielbiam dorsza… to moja ulubiona ryba… wychowalam sie na dorszu. W dziecinstwie nie bylo tygodnia bez dorsza… albo karguleny… bo byly bardzo tanie.

    A dzis… cena dla dorsza jest z sufitu wzieta… dzieki Panu Bogu… we frncuskich sklepach jest jeszcze sporo innych ryb tanszych od dorsza… i rownie smacznych…

    … dla mnie to tez jest swieto jak jem dzisiaj dorsza… ponad 20€ dac za kilo dorsza – to jednak przesada.

  205. Dogi to wspaniałe psy 🙂 Często przedstawiam się psiarzom jako stara dożyca i jamnica. Marzę o borzoju, no ale gnoje całkowicie ograniczyły możliwości trzymania dużych psów w mieście. Takich, dla których wybieganie się jest koniecznością /zdrowia i życia/. Nawet w naszym wspaniałym, nadmorskim parku psy muszą być na smyczach. A kiedyś i psy, i konie mogły spokojnie hasać po plaży i w nadmorskim lesie. Eh… /znowu/.

    U nas, z oczywistych względów, o świeżą rybę łatwo. No ale ma swoją cenę. A więc – od wielkiego dzwonu tylko. Oczywiście smażona i w przeciągu /Hel, Mierzeja/. Nienawidzę smrodu smażonych ryb!

  206. Dla mnie to najlepsza ryba. Chuda! Kiedyś były taniutkie, no ale kiedyś Polska miała flotę rybacką pełnomorską. Likwidacja floty i możliwości połowów to jedno z najpierwszych „dóbr” unii, które na nas spłynęły.

  207. Znaczy – nienawidzę zapachu rybnej smażeniny w domu. W przeciągu – i owszem.

  208. W „mojej” okolicy mam bardzo dobry sklep z rybami i owocami morza. Przemily sprzedawca i wlasciciel – w jednej osobie – ma bogata oferte sprzedazowa… czesto ma dla mnie cos „extra”… bo jego bratowa jest Polka.  Maja swoje stale, sprawdzone miejsca gdzie zaopatruja sie w rybki… a ceny sa bardzo przystepne i „stabilne”… i ciagle ma klientow… wprost mu ich przybywa… ja tez wielu osobom go polecam.

    Niestety nie posiada ani sledzi ani tym bardziej karpi.  Z tego co mi mowil to karp jest tutaj ryba bardzo wykwintna… jest go malo… no i w zwiazku z tym jest baaardzo drogi… chyba cos ponad 2 razy drozszy od dorsza… no i rzeczywiscie trzeba przyznac, ze praktycznie wyboru ryb to u nas w Ojczyznie – nie ma.

  209. Ile ja sie z siostra tych dorszy naskrobalam… az szewskiej pasjii dostawalam jak mama wrocila z pracy i przyniosla tak z 5-7 dorszy do skrobania…  nieraz to robilam taki cyrk i fochy, ze musiala mi dac dobry lomot, zebym sie uspokoila…

    … nic nie pomagalo… moglam tupac, plakac, ale skrobac musialam… potem mama je kroila na czesci i troche mrozila… a teraz az mi sie snia i marza te dorsze.

    No mielismy te flote… dziady rozkradly i zniszczyly wszystko… az trudno uwierzyc… i praktycznie nikt z tej bandy zlodziejskiej nie poniosl odpowiedzialnosci… i dzisiaj dalej to samo. Eh!

  210. Mimo że za młodu bałam się psów (za wczesnego młodu,  bo jako osiemnastolatka już miałam swojego), to dogi cieszyły się moją sympatią (platoniczą) ze względu na Draba.

    http://3.bp.blogspot.com/-T6MjLeGTPL0/Uq7mcP3u-BI/AAAAAAAAAWs/DgxMPYhLLt0/s1600/przez-ciebie-drabie-zofi_11043.jpg

  211. Panie Sannis. Głupio brzmi, „Panie Sannis” I ma pan rację. W dobrym tonie jest ujawnić swoje personalia, szczególnie kiedy wyraża się poglad, delikatnie mówiac zasadniczo odmienny. W innym razie naraża się Pan na miano oszołoma i bęcwała. Warto szanować swoje dobre imię. Jeśli ma się taką wolę i rozumienie.

  212. Ha, ha, ha… Funio, Dolcio i Dyzio pewnie były nie raz przyczyną palpitacji serca przechodniów.  Szczególnie te czarne. Obejrzałam też sobie borzoja. Wcale się nie dziwię marzeniu. Podobno właściciele upodabniaja się do swoich psów.  Raczej chyba wybierają rasy podobne. Borzoj: smukły,  szlachetny, wysoki… jak KOSSOBOR. Zaczęłam kombinować do jakiej rasy ja jestem podobna, bo moja mama to golden retriever, chociaż teraz mniej golden a bardziej perłowa. Doszłam do wniosku, że do żadnej psiej rasy. Po prostu kocisko ze mnie.

    http://blogzdrowypies.pl/wp-content/uploads/2017/01/2.jpg

  213. No piękna ta Rozalka jako golden kocisko 🙂

    Dogi miały w papierach bardzo poważne imiona, ale natychmiast je przemianowałam na Rafała, Rudolfa i Rolanda. Naturalnie „od kuchni” kużden łan miał cały pęczek imion, poza obowiązkowym: Misiem. W tym i Zdzicho z Bałut, i Lulejko, i Caruso /Funio bowiem fantastycznie wtórował fletowi prostemu – wylim godzinami ;)/ i kilka innych. Zabawne, że na wszystkie te imiona reagowały celnie. Wspaniałe psy. Do dzisiaj sama sobie ich zazdraszczam :)))

    Dobranoc!

  214. jeśli nawet latał myśliwcem (f190 czy me109) czy szturmowym samolotem (np. ju87) to podręcznik użytkownika nie był wielkości małej biblioteki jak w przypadku F16 cz F35 i w trzy miesiące da się gościa wyszkolić do obsługi czegoś takiego

  215. Rozumiem, że Autorowi tekstu chodzi o ukazanie pewnego mechanizmu, ale co się tyczy fragmentu:
    „Sat Okh będzie miał nie tylko ulicę, ale całą obwodnicę wokół Szydłowca, w którym najprawdopodobniej nigdy nie był.” to jest on o tyle nieprawdziwy, że Supłatowicz składał w Szydłowcu przysięgę, a 73 pp AK w którym walczył w czasie wojny działał w okolicach Szydłowca. Poza tym po wojnie Supłatowicz często do Szydłowca przyjeżdżał żeby odwiedzić kolegów z Oddziału, w szczególności Tadeusza Barszcza ps. Piorun. Co do motywacji urzędników to zapewne opisany przez Pana mechanizm miał jakieś znaczenie, ale w bardzo dużej części powody nazwania obwodnicy „indiańską drogą Sat-Okha” były bardziej przyziemne. W dużym skrócie: Szydłowiec ma największe w Polsce bezrobocie (nie będę tu opisywał dlaczego) i od jakichś 20 lat lokalne władze obiecują temu zaradzić poprzez zrobienie z okolicy centrum turystycznego, bo przcież m. in. dzięki Krzysztofowi Szydłowieckiemu, o którym raczył Pan kiedyś powiedzieć (zapewne słusznie) że „sam nie wiedział od kogo brał pieniądze” jest tam dużo zabytków i widać historię na każdym kroku. „Indiańska droga” miała być zaciekawiaczem, żeby ludzie którzy jadą obwodnicą zaintrygowani tą nazwą postanowili poznać Szydłowiec. Żeby nie być gołosłownym podaję linki potwierdzające jak ta kwestia była rozumiana:
    http://www.naszszydlowiec.pl/2-publicystyka/publicystyka-ogolne/3459-srodek-tygodnia-indianska-droga-odroczona.html
    http://www.naszszydlowiec.pl/111-samorzad/samorzad-ogolne/3774-indianska-droga-sat-okha-radni-opozycji-bojkotuja-glosowanie.html
    Ten historyk, przez którego upadło pierwsze głosowanie jeszcze nie skończył trzydziestki i należy właśnie do pokolenia tych „młodych” o których pisze Pan „że mamy właśnie przymus zarażania młodzieży patriotyzmem”. Nie wiem czy o taki odzew wśród patriotycznej młodzieży chodziło w opisanym przez Pana mechanizmie.

    Ponieważ jest to mój pierwszy komentarz na blogu, który czytam już od pewnego czasu, to chciałbym złożyć na ręce Autora wyrazy uznania. Serdecznie pozdrawiam Autora i wszystkich Komentujących.

  216. A pan widział Supłatowicza w Szydłowcu, czy wie Pan o jego wizytach od kolegi z oddziału?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.