Trudno sobie w Polsce wyobrazić faceta, który zaczyna karierę w katolickiej telewizji, gdzie występuje z myszką pacynką, a potem, kiedy z tej redakcji odchodzi, robi błyskotliwą karierę uniwersytecką i literacką. Okay, są tacy, którzy twierdzą, że cała ta kariera na uniwersytecie to pic, a rzekome znawstwo śp. Umberto Eco to lura zaprawiona proszkiem do prania. No, ale na tak zwanym przeciętnym zjadaczu chleba dokonania i występy Umberto Eco robiły zawsze potężne wrażenie. I o to zdaje się chodziło.
Ja nie mogę spokojnie słuchać opowieści o tym, że nieboszczyk Eco zrobił sukces jedną książką, bo wiem przecież i Wy wiecie jakimi drogami chadza sława literatów. Książka „Imię Róży” od której się wszystko zaczęło w roku 1986 była książką napisaną pod potrzeby Hollywood. Wypromował ją film, a jedyne co jest w niej zaskakującego – oceniam dziś po latach, jako starszawy już czytelnik – to podwójny adres. Mam na myśli to, że książka ta została skierowana do dwóch grup odbiorców i każda z tych grup mogła ją odczytać na swój sposób, a potem wyrazić zachwyt. To jest niewątpliwe osiągnięcie, które świadczy, że Umberto Eco nie był byle kim. Nie jest bowiem łatwo połączyć w długawej i trudnej narracji, kryjącej prostą jak drut historyjkę, najważniejsze wątki pop kultury i najważniejsze wątki z historii Kościoła. No dobra, jedne z najważniejszych.
Mamy oto tego Wilhelma z Baskerville, średniowiecznego Sherlocka Holmesa, oraz mniszka, który mu towarzyszy, niemieckiego mniszka, późniejszego opata klasztoru w Melk. Obaj mają rozwiązać zagadkę kryminalną i w czasie tego rozwiązywania zachowują się jak ludzie całkiem współcześni. W czasie tej rozrywkowej bardzo historii coś się jednak przed naszymi oczami zmienia i Wilhelm Baskerville zamienia się wprost w ojca nominalizmu Ockhama, jego deklaracje polityczne zaś wymierzone są wprost przeciwko papieżowi. W filmie i książce cała sympatia autora, który czaruje czytelnika różnymi średniowiecznymi gadżetami, jest po stronie Wilhelma i jego przyjaciół – mnichów w szarych habitach, którzy mają przekonać spasionych biskupów, że Kościół powinien być ubogi. Lękają się oczywiście oskarżenia o herezję, ale śmiało wygłaszają swoje racje i wszyscy są gotowi bić im brawo. Nawet wtedy kiedy słyszą z ich ust otwarte poparcie dla cesarza i jego polityki. W tym miejscu wypadałoby spytać co to za ubodzy mnisi, co głoszą pochwałę władzy świeckiej i cóż chcą oni uczynić z tym skonfiskowanym Kościołowi bogactwem? Czy aby na pewno oddać biednym?
Przyznać trzeba, że w powieści Umberto Eco zachowuje jednak pewną dyskrecję, prawdopodobnie z obawy o reakcję kolegów z akademii, którzy mogliby powiedzieć coś przykrego, gdyby zrobił się zbyt nachalny wskazując palcem to co uważa za dobro i to co uważa za zło. Co innego filmowcy, ci się nie ochrzaniają. W filmie widzimy dokładnie kto ma rację, a końcówka filmu, kiedy to zbuntowany lud przepędza złych i tłustych biskupów a okrutnego Bernarda Gui zabija nie pozostawiam nam złudzeń. Rewolucja jest zawsze na czasie, podobnie jak herezja.
Wracajmy jednak do telewizji. Dlaczego kariera jaka była udziałem Umberto Eco nie może zdarzyć się w Polsce? Powód jest prosty, nie ma żadnej siły zewnętrznej, która uporczywie promowałaby jakiegoś autora, a niechby i słabego. Ktoś powie, że nie, że są takie siły, bo przecież promuje się różnych durniów w typie Twarodcha i idiotki w typie Bondy. Promuje się, ale to nie jest to samo, bo promotorzy nie mają poważnych planów, a jedynie doraźne, posługują się także selekcją negatywną, to znaczy im większego bałwana dopadną tym silniej go lansują. Zakładam, że większość pisarzy w Polsce była w ostatniej dobie lansowana przez ludzi cesarza Fryderyka Barbarossy, podobnie jak sam Eco. No, ale pomiędzy Italią a Polską różnica jest taka, że Fryderykowi zależy na opinii włoskiej akademii, a polskie uniwersytety, podobnie jak polskie media ma w nosie i całkowicie je lekceważy. Uważa po prostu, że na więcej niż Twardoch i Bonda nie zasługujemy. Ma zapewne sporo racji, bo kiedy patrzymy na jeszcze gorszych naśladowców tej dwójki nie możemy się nadziwić jak to jest możliwe, że analfabeci mogą wydawać książki. Mogą, bo cała populacja mówiąca a języku polskim jest traktowana jak bierne stado baranów. I póki ludzie tego nie zrozumieją, póty będzie im się kłaść sieczkę do żłobu i do łba.
Po to między innymi, by rozruszać nieco tych biednych czytelników czekających na kolejne objawienia literackie organizujemy targi książki w Bytomiu w dniach 4-5 czerwca 2015. Szczegóły na www.rozetta.pl
Wracajmy jednak do Umberto Eco. Może inny rodzaj kariery zadziała w Polsce? Jeśli nie z telewizji na uniwersytet i do literatury, to z uniwersytetu do telewizji. Mowy nie ma. Akademia jest tak leniwa i zdeprawowana, tak przy tym nadęta, że kiedy ktoś będzie próbował nagiąć ich przekaz do podstawowych wymogów tych całych nowoczesnych mediów nadmą się tylko i będą puszczać powietrze nosem, jak napompowana żaba. Przykład Żakowskiego i Hartmanna, jest tu najbardziej widowiskowy. Oni by chcieli występować w TV bez myszki maskotki i żeby ich wszyscy kochali za te krzywe gęby i ponure komunikaty. Mowy o tym być nie może.
Na tle naszych popularyzatorów nauki, historii i literatury widać dopiero jak wielkim i niezastąpionym człowiekiem był Umberto Eco. Nawet jeśli komuś jego książki wydawały się nudne, nawet jeśli ktoś był wobec jego kariery mocno podejrzliwy, przyznać trzeba, że Umberto Eco przynajmniej rozumiał konwencję i miał poczucie humoru. I teraz ustawcie sobie przed oczyma wyobraźni jego i Terlikowskiego, który także by chciał być popularyzatorem różnych ważkich treści i zagadnień. Czy on w ogóle byłby w stanie połączyć w jednym, franciszkańskim mnichu Sherlocka Holmesa i Ockhama? A gdzie tam, on by nawet nie pomyślał o tym, bo myśl o Sherlocku uznałby za degradację swojego intelektu, a o tym drugim musiałby zasięgnąć jakich informacji u Grzegorza Górnego albo wręcz u redaktora Lisickiego. A dziś ponoć ma nasz ulubieniec wystąpić w telewizji Republika i dyskutować z Maciejem Giertychem o ewolucji. Czy wyobrażacie sobie, że nieboszczyk Eco wziąłby udział w tak żenującej ustawce? Ja nie.
Polski rynek treści nie wyda nigdy żadnej znakomitości w typie Eco, bo jest tu za dużo kandydatów do sławy i to ich wszystkich razem i każdego z osobna osłabia. Cesarzowi zaś nie zależy na tym, by były tu jakieś indywidualności. Ludzie zaś, czyli odbiorcy, w przeważającej większości nie rozumieją po co wydaje się tak ciekawe i uwodzicielskie książki jak „Imię Róży”. Lokalne zaś siły, chętne do wspierania autorów, są jeszcze bardziej ogłupione niż masy czytelnicze, o czym dobitnie świadczą wypowiedzi ministra Glińskiego i producenta Pawlickiego.
Zresztą to co usłyszeliśmy ostatnimi czasy o planach telewizji polskiej jest kolejną demaskacją z gatunku ostatecznych. Oto nasi twórcy nie zdobyli się nawet na to, by zatrudnić tam jakiegoś gościa z pluszową myszką, nie zdobyli się nawet na odrobinę oryginalności. Postanowiono bowiem, że telewizja polska, będzie naśladować schyłkowy PRL, czyli telewizję Szczepańskiego. Będzie Sonda, którą poprowadzi Tomasz Rożek, będzie Wielka Gra, której z całą pewnością nie poprowadzi Stanisława Ryster i będzie Teleranek, w którym znajdzie się na bank ktoś naśladujący Adama Słodowego. I to jest proszę Państwa, ten sposób myślenia, przyczyna wszystkich naszych klęsk. Ja to jeszcze raz powtórzę, bo wiele osób mogło zapomnieć, oto najaktualniejszy hasłem w Polsce jest – zróbmy jak tamci tylko gorzej, głupiej i taniej, to se trochę zarobimy. Hasło to w dniach nadchodzących zostanie nieco zmodyfikowane i brzmieć będzie – zróbmy jak dawniej, tylko gorzej, głupiej i taniej….etc.
Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których pretekstem jest 1050 chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze. Informuję także, że w dniu 27 lutego będę najprawdopodobniej na jarmarku Radia Wnet, który odbywa się w starym budynku liceum im. Hofmanowej przy ul. Emilii Plater, na tyłach Marriota w Warszawie. Tak się dobrze składa, że 27 lutego to moje urodziny, w związku z tym każdy kto zdecyduje się zakupić jakąś książkę dostanie ode mnie prezent. Prawdziwą indiańską zakładkę do książki z autografem Sat Okha. Takie urodziny to także znakomita okazja, by kogoś, nie mnie rzecz jasna, obdarować książką księdza Mariana Tokarzewskiego zatytułowaną „Straż przednia”. Zapraszam serdecznie.
Streszczenie; Eco lansowany przez Etrusków na potrzeby E-Hollywoodu 😉
Książki Eco były znakomicie napisane, te wcześniejsze, po późniejszych już nie czytałam. Śmiałam się serdecznie przy imieniu róży i przy fragmentach wahadła Foucaulta…I dzięki autorowi za ten śmiech. Mając w tamtym czasie porządne pojęcie o średniowieczu, cóż, mogłam się smiać z części „rozrywkowej”.
Cały czas mówię i piszę gdzie się da, że idzie „gomułka”. Kto ma uszy …etc.
A Academia…. byłam ostatnio na dole i usiłując stracić nadmiar czasu, zyskanego dzięki zaskakujaco dobrej komunikacji….chodziłam sobie po jednej z czołowych akademii tutejszych.
Mają pieniądze…… to widać. w tej sytuacji Twoje pytania o to co oni na ew. staranie się o jakieś sukcesy ……. cóż….
.;)
cmentarz w pradze
.
„Sztuka i piękno w średniowieczu”, gdzieś mam na półce.
.
Nie, no Kurski to inżynier Mamoń, któremu podobała się każda piosenka którą już raz usłyszał. Tak planują z programem TV. Byli chłopakami w PRL-u, siedział prze ekranem podobał im się Słodowy, Sonda,.. podobało mu się 30 lat temu to spodoba się i dzisiaj. Taka innowacyjność, że wraca nowe.
to tylko lustrzane odbicie tamtych czekali a uczyc mogli sie od nich i tyle
jeszcze dodadzą buczenie foga z polomskim
i będzie jak w raju
„Gdy wejrzysz we wdzięk i wspaniałość wszechświata, to odkryjesz, że jest on jakby najpiękniejszą pieśnią i że pozostałe stworzenia współbrzmiące, mimo swej rozmaitości, zadziwiająca zgodnością tworzą koncert cudownej radości.”
Wilhelm z Owernii, De anima V , 18; Opera II, Supl.Orlean 1674; Pouillon 1946, s. 272
.
Co tu tak cicho? Wszyscy rzucili się czytać Umberto Eco?
.;)
Powtarzam aż do znudzenia.
Obecny rząd COFA nas z błędnie obranej drogi finansowego liberalizmu.
A że umie tylko taką metodą? Cóż
dobrze to wróży jego następcom
Nie, sledzą sprawę wałęsy
Nie wierzę. Nie Twoi ambitni i wyczuleni na to co ważne czytelnicy… Może w korkach stoją, bo deszcz wszędzie?
.
Przed świtem musiałam ruszyć z domu i zrobiłam szybki rzut oka na nowosti :)))
A tam spis tych kilogramów z szafy… na interiach – chyba….
:)))))
.
Czego się nie tknąłem (Imię Róży, Wahadło, Historia brzydoty) usypiało mnie równie skutecznie jak większość filmów Bergmanna.
Mam nadzieję, że póki będę miał to wszystko na półkach to nigdy nie będę zmuszony sięgać po inne środki nasenne.
Może rzucili się czytać i też posnęli.
Wlasnie wrocilam z zakupow. U mnie juz prawie wiosennie… wszedzie pelna
para kwitna zonkile i krokusy… to naprawde dobrze robi dla… morale, bo rzeczywiscie jakies otepienie zaczyna ogarniac, ale mysle, ze to chwilowo.
Walese to sledze tak tylko wieczorem i wlasciwie to tylko tak… piate przez
dziesiate, bo… „poglad mam juz ugruntowany” od wielu lat !
Bardziej ciekawe jest zachowanie tych wszystkich kundli merdialnych
z Sakiewiczem wlacznie… bo to po prostu jawna demaskacja „V kolumny”!
Widze, ze pare ciekawych i istonych dla Polski rzeczy sie dzieje… „na tapecie”
jest zmiana ustawy nt. wykupu polskiej ziemi… i to cieszy… w ND pisza
o kilku waznych sprawach…
… coz, nigdy nie interesowalam sie Umberto, nie przeczytalam zadnej jego
ksiazki, podczas mojego pobytu tu we Francji… tez nigdy o tym „znamienitym”
pisarzu nie slyszalam. Wiem, ze ogladalam kiedys jeszcze w Polsce film
„Imie Rozy”… nie pamietam o czym byl ten film, wiem tylko, ze wystepowal
Sean Connery… ale widzialam juz zajawke tego filmu na ktoryms z francuskich
kanalow… moze poprosze przyjaciela, zeby odnalazl ten film… i moze sie
„zmusze” aby go obejrzec pnownie, ale… nie moge reczyc.
A dzis wlasnie w cieplej Italii, chyba w Milano albo Turynie odbyl sie
jego pogrzeb… byla migawka w telewizorze.
Niech ten rzad najpierw odda to, co ukradziono narodowi i co oddac moze. A moze oddac wszystko w granicach panstwowych obecnego terytorium .
100 dni rządu recenzuje opozycja:
„Polska pogrążona w chaosie” – cieszy się Schetyna:
https://www.youtube.com/watch?v=u2Gs_3U1_BI&t=12m25s
3 sekundy oglądania:)
Milano, na życzenie zmarłego świecki.
To proponuję zacząć od krótszych form pana Eco. Dla zachęty jeden z moich ulubionych felietonów:
„Jak używać piekielnego czajniczka”
Istnieje wiele rozmaitych sposobów parzenia kawy. Jest kawa neapolitańska, jest z ekspresu, turecka, brazylijska cafesinho, francuska cafe filtre, wreszcie kawa amerykańska. Każda może być doskonała w swoim rodzaju. Kawa amerykańska bywa miksturą o temperaturze stu stopni, serwowaną w plastikowych szklankach, co daje efekt termosowy, i wmuszaną przeważnie na stacjach w celach ludobójczych, ale kawa zaparzona w urządzeniu zwanym tam percolator, kawa, jaką dostaje się w niektórych domach albo w skromnych barach, gdzie podają ją do jaj na bekonie, jest wyborna, pachnąca, pije się ją jak wodę, tyle że później serce zaczyna łomotać, gdyż jedna filiżanka zawierawięcej kofeiny niż cztery kawy z ekspresu.
Osobną kategorię stanowi kawa-pomyje. Uzyskuje się ją zazwyczaj ze zbutwiałego jęczmienia, kości trupa i paru ziarenek prawdziwej kawy wymiecionych wraz ze śmieciami w przychodni dla weneryków. Rozpoznaje się ją nieomylnie po woni stóp wymoczonych w wodzie, która pozostała po zmywaniu. Podają ją w więzieniach, zakładach poprawczych, wagonach sypialnych i luksusowych hotelach. Rzeczywiście, jeśli zamieszkasz
w Plaża Majestic, Maria Jolanda & Brabante, Des Alpes et des Bains, możesz zamówić choćby kawę ekspresową, a i tak dociera do twojego pokoju pokryta praktycznie warstwą lodu. Jeśli chcesz tego uniknąć, zamawiasz continental breakfast i przygotowujesz
się do zażywania rozkoszy, jaką zapewnia śniadanie podane do łóżka.
Continental breakfast składa się z dwóch bułeczek, jednego rogalika, homeopatycznej dawki soku pomarańczowego, zawijaska masła, pojemniczka z dżemem jagodowym,
drugiego z miodem, trzeciego z dżemem morelowym, dzbanuszka z zimnym już mlekiem, rachunku na sto tysięcy lirów i piekielnego dzbanuszka z kawą-pomyjami.
Dzbanuszek używany przez osoby normalne — lub poczciwy stary imbryczek, z którego wonny napój nalewa się prosto do filiżanki — umożliwia przepływ kawy przez wąski dziobek, część górna zaś jest wyposażona w takie czy inne urządzenie zabezpieczające
— by dzbanek pozostawał zamknięty. Pomyje w Grand Hotelu albo wagonie sypialnym przynoszą ci w dzbanku o mocno wygiętym dziobku — przypominającym zniekształcony
dziób pelikana — z niezwykle mobilną pokrywką, pomyślaną w ten sposób, by — przyciągana przez nieprzeparty horror vacui — ześlizgiwała się natychmiast po przechyleniu naczynia. Te dwie sztuczki sprawiają, że połowa kawy wylewa się od razu z piekielnego dzbanka na twoje croissants i dżemy, a następnie, dzięki ześliźnięciu się pokrywki, reszta rozpryskuje się po obrusie. W wagonach sypialnych dzbanuszki są przeciętnej jakości, ponieważ kołysanie wagonu pomaga skutecznie rozlać kawę, natomiast w hotelach winny być porcelanowe, aby pokrywka ześlizgiwała się w sposób łagodny, ciągły, ale i niechybny.
Jeśli chodzi o pochodzenie i uzasadnienie piekielnego dzbanuszka, mamy dwie szkoły myślenia. Szkoła fryburska utrzymuje, że urządzenie to pozwala kierownictwu hotelu
udowodnić, że pościel, którą zastaniesz wieczorem, została zmieniona. Szkoła bratysławska twierdzi, że motywy mają charakter moralizatorski (por. Max Weber, „Die protestantische Ethik undder Geist des Kapitalismus”) piekielny dzbanuszek uniemożliwia wylegiwanie się w łóżku, gdyż spożywanie ciastka drożdżowego nasączonego kawą, gdy jest się owiniętym w mokrą od tejże kawy pościel, jest bardzo nieprzyjemne.
Piekielnych dzbanuszków nie ma w handlu. Produkuje się je wyłącznie dla sieci wielkich hoteli i wagonów sypialnych. W więzieniach pomyje podaje się w blaszanych kubkach, gdyż prześcieradło przesiąknięte kawą byłoby słabo widoczne w ciemnościach, kiedy spuszczałby się po nim uciekający więzień. Szkoła fryburska sugeruje, by żądać od kelnera postawienia tacy ze śniadaniem na stoliku, a nie na łóżku. Szkoła bratysławska
replikuje, że wprawdzie uniknie się w ten sposób rozlania kawy na pościel, ale do rozlania i tak dojdzie, tyle że poplamiona zostanie piżama (której codziennej zmiany hotel nie przewiduje); piżama czy nie — to nieważne, liczy się bowiem to, że kawa zawsze
wyleje się na dolną część brzucha i wzgórek łonowy, powodując oparzenia, a tego lepiej byłoby wszak uniknąć. Na to zastrzeżenie szkoła fryburska wzrusza tylko ramionami, i doprawdy nie jest to reakcja najstosowniejsza.
Voila!
Merci Triis… ale, za to na zamku Sforza !
Wygląda jak słaba podróbka Coryllusa 😉
Może to kogoś zaskoczy, jak zwykle, może wreszcie nie. Ja nie czytałem nic a nic Eco, ani jednej książki ani jednego artykułu, nic. Ani nie oglądnąłem żadnego filmu na podstawie jego książek.
A jak tylko na którychś zajęciach zszedł na to temat to zawsze ten kto dane zajęcia prowadził na mnie „a Pan to na pewno czytał Imię Róży” a ja, że nie i wielkie oczy i zaskoczenie „niemożliwe, jak tak można”.
No… wyjatkowo bezczelne i zuchwale sa te qrwy !!!
Panie Gabrielu,
W zdaniu proszę rok poprawić: „Po to między innymi, by rozruszać nieco tych biednych czytelników czekających na kolejne objawienia literackie organizujemy targi książki w Bytomiu w dniach 4-5 czerwca 2015. Szczegóły na http://www.rozetta.pl” – bynajmniej nie pisze tego ze złośliwości, tylko czytam uważnie i chciałbym by data była przekazana dalej prawidłowo.
Na kulturoznawstwie byłem przesycony Eco… Warto wspomnieć, że był skłonny do plagiatowania i z lenistwa posiłkował się kompilacją tekstów, czy jesli mu się to udowodniono – cytatami. Tak w tym wszystkim się zagubił, że później nie pamiętał, czy dana myśl była jego, czy tam był cudzysłów. Do gawędy nadawał się, ale gdy w doktoratach widzę powoływanie się na Eco, aż prosi dać się „strzałkę” a’la Sat Okha -> poproszę źródło 😉
Jeśli chodzi o Akademię w Polszcze to chciałbym zwrócić uwagę, że przytłaczająca większość profesury na wydziałach humanistycznych (i nie tylko) to marksiści – leniniści wyuczeni przekuwać na tezy naukowe uchwały biura politycznego Partii. Jedyna szkoła jaka na nich dziś oddziałuje to Akademia Fryderyka Barbarossy pomieszczona w jego stolicy we Frankfurcie nad Menem.
W Polszcze są prawdziwi akademicy i ich dzieło, np ks. prof. E. Guz, czy w ogóle środowisko dawnej ATK (dziś Uniwersytetu Prymasa Wyszyńskiego) i na tym przykładzie widać ile trzeba czasu aby powstał (został erygowany) prawdziwy Uniwersytet. Ufam w tym względzie Kościołowi, bo on wie. Widać, że odpuścił KUL jak zawszawioną odzież pozwalając jej spłynąć z głównym nurtem. Czekam teraz na to gdy Hartmann i Środa zażądają katedr u Prymasa Wyszyńskiego aby i to zawszawić i splugawić
Sztuka doprowadzenia czytelnika do śmiechu.
Nie jest to rzecz prosta. Nie piszę o tych odbiorcach, których śmieszy kawał o przysłowiowej d…maryni.
Jasne, ze są różne typy poczucia humoru. Nie wiem, czy istnieją teksty „uniwersalne”, śmieszące większość odbiorców.
Rzeczy potwornie śmieszne potrafi napisać Gabriel, z jakiegoś nie znanego mi powodu robi to jednak bardzo rzadko. Jakieś błyski umieszcza, owszem w swych blogach i też w Baśniach – nie wiem ilu czytelników to spostrzegło i zareagowało/
Pamiętam taki tekst tu na blogu…zima ze 2/3 lata temu. Gospodarz zawoził swą teściową do warszawskiego szpitala na badania….. To co się tam działo było normalnie, po ludzku wq…. I po powrocie do domu siadł do komputera i opisał to z taką wirtuozerią….. Po pierwszym zaskoczeniu turlałam się ze śmiechu, rozumiejąc przecież co Gabriel w tym użeraniu się ze służba zdrowia przeszedł….
No, więc u Eco w zapiskach na pudełku jest kilka rzeczy co mnie śmieszyły…np „o bibliotekarzu”…..Nie wiem, wątpię aby śmieszyły mnie dziś….. Czas płynie…..
A Gabriel marnuje tę część swojego talentu. Ot co!.
Nie lubię Go za to!
.;)
Nie jest łatwo napisać coś śmiesznego….
Przecież to co się dzieje to absurdalny cyrk…. I tak to widzę i smieję się…. Ale opisać tak by inni się smiali nie umiem…
.
Ja tez odpuscilam sobie KUL… juz od kilku lat nie wspomagam nawet przyslowiowa zlotowka
tego „zasluzonego” uniwersytetu. Poszli na latwizne i z pradem… wiec nie ma co wspomagac.
Mam nadzieje, ze UPW nie uda im sie zawszawic… a wiele nedznych zawszawionych uczelni
zwyczajnie bedzie musialo… zbankrutowac i upasc !
„Zapiski…” niezłe, jedne dobre, drugie – takie sobie. Nie wykluczam zupełnie, że „Imię róży” to wynik autentycznej fascynacji i dłubaniny. W przeciwieństwie do czystej propagandy filmowej. Najlepsze „Wahadło…”, najbardziej autentyczne – w sensie, najbardziej „autobiograficzne”. „Wyspa…” nie do czytania, reszta średnia (na poziomie naszych promowanych wyrobników jednak nie do osiągnięcia).
Nie wymienił Pan Krajewskiego – z akademii do literatury procesarskiej. To jednak inna klasa – epatował raczej flakami (w różnej formie) oraz golonką, niż średniowieczną filozofią. Ostatnio, zdaje się, zmienił tematykę – pewnie dofinansowanie promocji Breslau się skończyło.
Plany telewizji przygnębiające, nawet dla kogoś, kto nie ogląda. A ksiądz Tokarzewski świetny.
Najrzadziej na KUL wrzucają na tacę… jego pracownicy.
Tez pamietam ten tekst, ale odebralam go pani Marylko… jako droge przez meke, dla Gospodarza i dla Jego tesciowej tez… i wcale nie bylo mi do smiechu. Dlugo pamietalam ten tekst
i autentycznie wspolczulam Gospodarzowi i wszystkim innym rodakom, ktorzy musieli wtedy takie meki przechodzic.
Chyba to byl grudzien, zima, bylo mrozno i sniezno… chyba, ze znowu cos sobie „wmawiam”,
ale cos kolo tego mi sie kojarzy.
We Francji tez m.in. „service medicale” schodzi na psy, tez zaczynaja sie kolejki… np. do okulisty
w Rennes wszyscy musza czekac 6 miesiecy… i nie ma pomiluj… jeszcze 3 lata temu bylo
okolo 2 miesiace… zeby dostac sie tak do specjalisty – jak to sie mowi z marszu – trzeba ulec
albo wypadkowi albo miec jakies grozne uszkodzenie mechaniczne… albo bardzo „wypasione”
ubezpieczenie medyczne.
Mama moja jako 78-latka od czasu do czasu „zmuszona” byla do skorzystania ze szpitala
w Grodzisku Mazowieckim… siostra zawsze musiala brac dzien z urlopu, bo praktycznie
pol dnia co najmniej bylo stracone, ale ogolnie po wszystkim siostra relacjonujac mi przez skype’a taka „przymusowa” wizyte naszej mamci… kwitowala… myslalam, ze bedzie gorzej!
Niemniej jednak cala rodzina generalnie mowi, ze opieka medyczna to po prostu granda!
„Przechadzki po lesie fikcji” Autor modelowy, czytelnik modelowy. Cała filozofia Eco jak pisać książki, jak trafiać do ludzi.
Szkoła pacanowska za to zawsze odróżni człeka mądrego od intelektualisty.
Czyżby?
Środa ma cały zestaw amuletów, które bronią jej przez klątwami. Obwiesiła się nimi i łazi po ten puszczy szukając korników. – See more at: http://coryllus.pl/?p=3142#comments
Wahadło najlepsze …po czasie długim bardzo….tak to widzę. Wyspa nie do czytania absolutnie. A zapiski – do wyboru,. do koloru – bo różne sa poczucia humoru.
I różne stopnie braku poczucia humoru.
Stad moje pytanie powyżej, czy można rozśmieszyć relatywnie wielu, tym samym tekstem.
Gabriel ma wariackie tempo ale też masę mrugnięć oczkiem …Jak ktoś sledzi tylko informacje, daty, nazwiska w jego tekstach … to się ewentualnie przypierniczy do literówki czy nawet błędu prawdziwego…. Ta te teksty mają swoje zawijasy, uliczki skojarzeń…pełne niezwykłej urody. Im więcej połapię takich ukrytych drobiazgów – tym bardziej się cieszę Jego tekstem …
.;)
Zazdroszczę wiosny:)
.
🙂
Owszem, pani Marylko to cyrk !!! I do tego za nasze pieniadze… zastanawiam sie dokad to
bedzie jeszcze trwalo… jak dlugo ta hipokryzja zwlaszcza merdialnych presstyutek bedzie
trwala… wreszcie co chca przez to osiagnac?!
No, taka wola Nieba…
… ale, ale pani Marylko, w tym absurdalnym cyrku nie jestesmy osamotnieni! We Francji
nadal protesty rolnicze trwaja, a protestujacy zadaja… interwencji UE w celu zazegnania
konfliktu !!! Wyobraza sobie pani ten cyrk… to samo czego zadaja te debile z KOD’ow…
Poza tym to od dzis sa bardzo ostre kontrole na granicy francusko-belgijskiej, zatrzymywane
i kontrolowane sa wszystkie samochody bez wyjatkow, wprowadzane sa nowe duzo bardziej
restrykcyjne zmiany do kodeksu pracy… no i jest nowa wielka afera poniewaz w czekoladowych
batonach MARS, SNEAKER, MILKY WAY odkryto… kawalki plastiku, kore sa bardzo
niebezpieczne zwlaszcza dla dzieci. Batony te sa wycofywane z 55 krajow, podobno Polska
jest… bezpieczna… ale, na wszelki wypadek prosze informowac o ym jeden drugiego
i zwyczajnie nie kupowac tego czekoladowego syfu !!!
… tak wiec ten i burdel i cyrk to jest w kazdym kraju i w calej tej syfiastej UE !!!, tego cyrku juz
nikt nie kontroluje… i nikt nie nawet o nim dyskutowac… politykow, rzadzacych po prostu… wcielo!
Mozna sie smiac, ale chyba tylko przez lzy… ta nieprawdopodobna NIEMOC… powala z nog !!!
W tych okolicznosciach przyrody te „wspolne plany”, te porozumienia, ten szczyt NATO…
o po prostu czarny zart i farsa !!!
… w kazdym badz razie musimy wszyscy miec sie… na bacznosci !!!… i zwyczajnie miec oczy
w doopie i glowie… i nie dac sobie wciskac ciemnoty !
Bo to jest droga przez mękę. Kazałam się na własne żądanie wypisać ze szpitala po trzech dniach. Nas to wkurza, lub boli…
Gabriel potrafił cudownie odreagować, fantastycznym, brawurowym tekstem….
.
Być autentyczną idiotką, a brawurowo zagrać idiotkę – to co innego.
To drugie – to talent.
.;)
Wolała bym, zeby Francja sobie poradziła. Ale w Pani relacji wynika….że nie wiadomo?
.
Jak się coś studiuje, to rzadko się chce czytać o tym powieści. Większość nie ma do tego cierpliwości. Ale Imię….to błazeński kryminał z elementami „pedagogiki” szczególnej:( Jak już to Gabriel wyżej streścił.
.
Oni sobie nie poradza! Ich elyty masonskie nie sa w stanie nic na to zaradzic.
To juz jest zupelny odlot. Nowych, swiezych z otwartym umyslem ludzi
zwyczajnie nie posiadaja… nowi to… Marine Le Pen i jej bratanica Marion !!!
To jest katastrofa !!!
… Francje wyleczy multi-kulti… 5-10 lat max. Oni juz… plyna z pradem,
chyba nawet tona!
Przepraszam, ale to są niezwykle poważne banialuki pana Umberta. „Imię róży” wydanie 1980 r. – „Six Walks in the Fictional Woods” to lata 1992-1993. Sam Eco ponoć spodziewał się sprzedaży „Imienia” na poziomie maksimum 3 tys. egzemplarzy. To takie mądrości post factum. W najlepszym razie, gdy pominiemy hipotezę o holiłódzkiej genezie książki.
Nikt by tej książki nie wydał, gdyby były takie rokowania sprzedażowe. To kokieteria.
Też tak sądzę 🙂 Niemniej „Las fikcji” jest fikcyjny podwójnie.
Zgoda, że banialuki. Ale chyba najlepiej oddaje stosunek Eco do świata.
A ja cały dzień spędziłem na zacieśnianiu więzi rodzinnych, wprawdzie przy okazji smutnej uroczystości, mimo smutku było bardzo rodzinnie i serdecznie.
Serdecznych i rodzinnych spotkań życzę wszystkim – jak najczęściej przy wesołych okazjach jak ślub czy chrzciny.
Zabrzmiało jak Wipler, który w jakimś programie niedawno powiedział, że ten rząd nie jest najlepszy, bo socjalny, i wysokopodatkowy, ale i tak o niebo lepszy niż poprzedni. I czyści stajnię Augiasza.
A po nim będzie miejsce na całkiem dobry rząd, jego partii 🙂
Dopowiadam (czy słusznie?) – Środa go nie ma.
A dziekuje… czesto-gesto milo, serdecznie i rodzinnie jest rowniez
na konsolacji pogrzebowej… przynajmniej w mojej rodzinie jest
taka tradycja.
… stypa musi byc!
Dobry Wieczór, tak sobie myślę, że mogłaby Pani spróbować zabrać się za książkę Tadeusza Brezy Urząd a jeżeli już nie to przeczytać chociaż Spiżową Bramę, nie spodziewam się, że Pani te dzieła zna, ale jeżeli tak to ciekaw jestem jak Pani je przyjęła, bo tak tu sobie piszą o zmarłym włoskim pisarzu a my mamy swojego też pokręconego i zapomnianego.
Pozdrawiam
Krzysztof
PS
Podoba mi się ten chór wujów wybielający upapranego bolka, żyjemy w ciekawych czasach.
Adieu!
Krzysztof
Czy tylko podwójnie ? Typowa baba w babie, a w niej znowu baba. Czy od Eco można nauczyć się pisać albo czytać książki ? Chyba nie, a w każdym razie nie na poziomie wyższym niż uczą w liceum. Ale za to ile można powiedzieć o nim samym. Przede wszystkim, że ma dość lekkie pióro i lubi „żarty” z literatury i codzienności. A kto nie lubi ?
Ktoś wyżej napisał o felietonie Eco, że to Coryllus tylko słabszy. Ja bym nie był tak okrutny. Po prostu Eco nie brał się za prawdziwe życie. Prześmiewczy opis nalewania kawy i jej smaku może popełnić każdy. Opis naszej rzeczywistości, już nie każdy. Szczególnie jeśli chcemy by był zbliżony do prawdy.
Nie wiem, kto to Wipler, ale do zwrotu zabrabionych nieruchomosci nie jest potrzebny zaden Wipler, lecz praw sumienie. Jesli PiS nie zwroci, to znaczy, ze jest tak samo zlodziejski, jak rzad PO/SLD/PSL.
A ze nie zwroci, to dowodzi wczorajsza wiadomosc, ze towarzysz K. Czabanski (PZPR) ustanowil podatek od propagandy – obowiazkowe oplaty za RiTV: wszyscy teraz beda placic razem z oplatami za elektrycznosc.
To na pewno nie jest ostatnie slowo PiS, ktore w istocie niczym nie rozni sie od dotychczasowych rzadow po ’89 roku.
Przygania motyka gracy.
Za to szkoła wąchocka uczy, jak schodzić ze stołka krok po kroku
Wipler byl wcPiS,cteraz u Korwina
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.