maj 022024
 

Nie wiem czy pamiętacie, ale w początkowym okresie popularności tytułu, promocja serii o Harrym Potterze polegała na tym, że wmawiano ludziom iż powieści te rozbudzają wyobraźnię. No i chyba przenoszą czytelników do innego świata. Marketingowo numer ten się sprawdza i prawie zawsze skutkuje, ale jako element edukacji – bo z nią też próbowano Harry’ego łączyć – egzaminu nie zdaje. Nie ma gwarancji, że ktoś czytający Joan Rowling będzie dociekał intensywniej i badał z większym zaangażowaniem problemy podsuwane mu przez nauczycieli. Sądzę nawet, że prawdopodobniejsze jest, że zacznie brać narkotyki, żeby się bez wysiłku przenieść do tego całego, innego świata. No, a jeśli prawdą jest, że Harry Potter, to literatura werbunkowa, wielce jest prawdopodobne, że inny świat sam się do wielbiciela jego przygód zgłosi i zaproponuje mu jakieś szkolenia. W mojej biednej głowie rozbudzanie wyobraźni łączy się z usypianiem sumień. Spróbuję to jakoś przystępnie wyjaśnić.

Schemat jaki występuje w literaturze rozbudzającej wyobraźnię polega na usuwaniu realnych przeszkód z życia bohatera. I to chyba jest istotą tego całego rozbudzania. Drugim elementem równie istotnym i występującym niejako w zastępstwie jest nadanie bohaterowi cech nadludzkich. Nie koniecznie czarnoksięskich, ale takich, których nie posiada nikt poza nim. Można też dodać mu tajemniczego asystenta, który potrafi coś, czego inni nie potrafią. Ten zestaw służy zwykle do dewastacji rzeczywistości powieściowej, która w jakiś sposób przeszkadza w rozbudzaniu wyobraźni. Taka jest wewnętrzna logika dzieła. A jak jest z relacjami pomiędzy dziełem a rzeczywistością prawdziwą? Zwykle takich relacji nie ma. Pomiędzy prozą Zbigniewa Nienackiego, a życiem muzealników i historyków sztuki nie ma żadnych połączeń. Czasem ktoś się wygłupia, zaczyna świrować i kogoś udawać, ale generalnie takie relacje nie występują.

Są jednak momenty kiedy samotny mściciel obdarzony wyobraźnią nadludzką i umiejętnościami, których jego wrogowie nie posiadają jest jednak jakoś opisany bez tych atrybutów i można jego wizję połączyć z relacjami archiwalnymi, pamiętnikarskimi i dziełami historyków. I tak jest, na przykład, z Kościuszką. Wczoraj jeden z kolegów wspomniał, że był na filmie Kos, który jak wiemy zbliżony jest poetyką do Harry’ego Pottera. Tak się akurat składa, że czasy, w których umieszczono akcję są dobrze opisane przez pamiętnikarzy, a relacje te zostały opublikowane w latach sześćdziesiątych XX wieku przez państwowe wydawnictwa. Ekscytacja tym filmem, która głównie dotyka publicystów lewicowych jest co najmniej podejrzana. Tym bardziej, że Kościuszko wymagałby innej raczej dekonstrukcji, a nie takich idiotyzmów. Samo istnienie tego filmu jest katastrofą, albowiem obejrzy go masa ludzi nie mających pojęcia o epoce i logice wydarzeń końca XVIII wieku. Co w związku z tym możemy powiedzieć o dziełach rozbudzających wyobraźnię i emocje? Są one wrogie prawdzie, do odkrycia której powinniśmy dążyć. Nie czynimy tego, albowiem na drodze stają nam rozmaite swobodne interpretacje zdarzeń, a także państwowotwórcza mitomania. Do niej już się przyzwyczailiśmy i wielu ludzi traktuje ją serio, jako zestaw nie podlegających dyskusji faktów. Jeśli rzecz pociągniemy dalej, okaże się, że znakomita większość autorów uprawiających rozbudzanie wyobraźni działa na zlecenie. Samotni zaś bohaterowie, tacy jak ci z książek Nienackiego, mają za sobą, podobnie jak autorzy, cały aparat administracyjno opresyjny. Są milicjantami, ormowcami, kosmitami, reptilianami, albo czym tam jeszcze. Kościuszko z filmu Kos jest nikim. Ma kolegę Murzyna i zajmuje się dewastacją majątków szlacheckich. Czyli z całej kościuszkowskiej epopei autorzy filmu zrozumieli tyle, że ich bohater chciał uwolnić chłopów. O tym, że chciał ich uwolnić by szli do wojska, w samym środku sezonu prac polowych nikt nie pisze, bo to są drobiazgi. Kwestie takie, jak minimalny udział chłopów w całej insurekcji i przewaga wojska regularnego, które dostawało od upadającego państwa żołd, a także poświęcenie oficerów pochodzących ze stanu szlacheckiego i mieszczańskiego nikogo nie obchodzą, bo zaburzają proces rozbudzania wyobraźni. Ta zaś nie może napotykać żadnych przeszkód, albowiem autor i czytelnik muszą, poprzez triumf bohatera tekstu, uwierzyć w swoje własne, nadnaturalne zdolności.

Pamiętniki Niemcewicza są tekstem wstrząsającym. A jednym z najbardziej wstrząsających fragmentów jest ten dotyczący narady przed bitwą maciejowicką. Pisaliśmy tu już kiedyś o tym, ale nie zaszkodzi powtórzyć. Kościuszko wraz z autorem pamiętnika obserwuje skoncentrowaną na nadwiślańskich łąkach pod Maciejowicami armię Fersena. Zdaje sobie sprawę z przewagi wroga, ale uważa, że zajęcie pozycji umocnionej na niewysokim pagórku, pozwoli mu wygrać bitwę. Ma odwody, ale znajdują się one o pond 20 km od Maciejowic. Mało tego, 9 października, Kościuszko organizuje naradę wojenną, na której jest dowódca tego odwodu – Adam Poniński, syn sławnego zdrajcy, ale człowiek lojalny. Kościuszko nie wydaje mu żadnych rozkazów, choć wszyscy mają zegarki i można się umówić, o której godzinie 4 tysiące wojska stojącego nad Wieprzem ma się znaleźć pod Maciejowicami. Żaden rozkaz nie pada. Kościuszko do późnych godzin nocnych rozmawia z Niemcewiczem, czytają stare, pochodzące z czasów saskich gazety. Potem idą spać. Po krótkim czasie, około drugiej, Kościuszko budzi Niemcewicza i każe mu pisać list do Ponińskiego, który cztery godziny wcześniej odjechał z Maciejowic i pewnie jeszcze nie dotarł do swoich ludzi, albo dotarł ledwo co.

Bitwa rozpoczyna się o świcie. Przewaga wroga jest znaczna. Kościuszko zaś uznał, że nie przedostanie się on przez zabagniony teren w rozlewiskach rzeki Okrzejki, o którą oparł jedną flankę swojego wojska. Był to pomysł zbrodniczy. Nie wiemy jak wyglądały bagna Okrzejki w październiku roku 1794, ale pewnie nie za bardzo się różniły do tego co widać dzisiaj. Każdy w miarę sprawny i zdeterminowany człowiek może je przejść. To nie jest duży teren. Kościuszko po dwóch godzinach walki na odległość, został zaskoczony manewrem oskrzydlającym, a jego armię wybito. W zasadzie należałoby go postawić przed sądem wojennym. No, ale nie było komu tego zrobić. Żaden fragment pamiętników Niemcewicza nie doczekał się ekranizacji, choć opisują one z punktu widzenia współczesnych rzeczy najważniejsze – sposób funkcjonowania państwa w dobie upadku, działania zdrajców, tych oczywistych i tych mniej oczywistych. Opisują wszystkie złudzenia jakich doświadczają ludzie poddani silnej politycznej presji. Chamstwo, które wzięło się za kręcenie filmu Kos, ma to wszystko w nosie. Ono realizuje swój własny program, całkowicie wrogi wszystkim tu obecnym. Posiada jednak na tyle dobre umocowania, że może sobie pozwolić na masową dystrybucję swoich kłamstw. Posiada też carte blanche na rozbudzanie wyobraźni młodych ludzi, poprzez tę właśnie dystrybucję. I nie ma w tym śladu obecności reptilian. Co z prawdą? Nie ma żadnych szans, albowiem nawet hagady obowiązujące w naszym teoretycznie państwie nie przewidują jej kolportażu. A przekonałem się o tym pisząc tę oto książkę. Ma ona teoretycznie niewiele wspólnego z Kościuszką, ale wiele z mitem uwalniania chłopów z opresji podłej szlachty.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

  39 komentarzy do “Usypianie sumień i rozbudzanie wyobraźni”

  1. Skoro Kosciuszko nie chcial uwolnic chlopow z opresji szlachty, nie byl wcale tak dobrze wyszkolony w tych Stanach, byly pieniadze na wojne z Rosja, byla armia regularna, to w tej ukladance nic nie pasuje.

  2. Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy – ale tego w szkole nie uczą 😉

  3. Wyobraźnia tak, ale nie Harry Potter

  4. Sa rozne rodzaje wy-obrazni: mam wyobraznie, wiec nie skacze na glowe do wody w nieznanym miejscu, bo moge sobie zrobic krzywde albo mam wyobraznie, wiec skacze do wody i bede plywal jak syrenka albo jak w filmie Avatar 2, bo wyrosna mi pletwy, bo tak chce.

    Wy-obraznia pozwala wyabstrahowac obraz i przeksztalcac go wirtualnie niezaleznie od rzeczywistosci, ale korzystanie z wyobrazni wymaga przestrzegania pewnych regul. Oznacza to, ze nie mozna wyobrazac sobie czegokolwiek. Wy-obraznia nie sluzy do tego, zeby fantazjowac, tylko zeby racjonalnie przeksztalcac obraz. Tego ucza scholastycy od sw. Tomasza.

  5. Tak się zastanawiam, czy Harry Potter sejmu, patostreamer Hołownia, ma za zadanie usypiać sumienia, rozbudzać wyobraźnię czy jedno i drugie?

  6. Wy-obraznia to jest to, czym najlatwiej manipulowac. Mysl wywoluje emocje, emocje powoduja produkcje kortyzolu i dopaminy a hormony sa impulsem do dzialania. Najlatwiej wplynac na kogos na etapie wyobrazen. Holownia ma nas zahipnotyzowac i to mu sie udaje.

    https://youtube.com/shorts/2VN0xxEQY1E?si=Our9z8PLwQFEiZu6

  7. Coś mi się nie zgadza. Poniński stał 26 km do Maciejowic. Miał pilnować Fersena, nie dopilnował. Dotarł późnym popołudniem, dlaczego tak późno? Goniec z listem piechotą maszerował ? Niemcewicz nie potrafił nawet szarży poprowadzić… Został ranny jedynie w rękę, a Kościuszkę posiekli i skłuli… nie powinien przeżyć.

  8. Cala insurekcja to byla prowizorka – oslona rewolucji francuskiej. Mysli Pani, ze komuchy robia wszystko perfekcyjnie?

  9. Jestem w trakcie lektury książki i tak jak się spodziewałam, tylko pan Gabriel jest w stanie unieść temat żołnierzy podziemia niepodległościowego, zawsze trafiając w samo sedno spraw i pisząc bardzo ciekawie, nawet o tematach niby wszystkim znanych.
    Sprawił mi pan ogromną przyjemność,  za co bardzo dziękuję.
    Ludzie, kupujcie i czytajcie!
     

  10. Niemcewicz był adiutantem Kościuszki. Nigdzie nie szarżował. Poniński nie miał pilnować Feresena, bo on był na wprost Kościuszki. To Niemcewicz z Kościuszką obserwowali koncentracje Feresena i przygotowywali obronę. Poniński był w odwodzie, gdzieś w okolicach Bobrownik. Jeśli z Maciejowic o 2 w nocy wyszedł rozkaz to mógł być, przy nocnej jeździe mógł być dowieziony na 5 rano. Zanim podniesiono żołnierzy i zanim się ustawili minęłą pewnie godzina. Marsz pod Maciejowice ponoć był ekspresowy, ale to było 4 tysiące ludzi. Przybyli na miejsce przed 11. kiedy już było po wszystkim

  11. Niemcewicz nie miał żadnego doświadczenia, stale był sekretarzem Czartoryskiego i podróżował po Europie, bo to był mason, nie żołnierz. Wiki podaje, że dotarli późnym popołudniem. Stąd moje pytanie. O tej szarży też w wiki.

  12. No, ale on nie pełnił funkcji wojskowych, dlaczego się Pani go czepia?

  13. To byl przypadek, los, ze wojska staly tam, gdzie staly i zadecydowaly godziny – jak w katastrofie smolenskiej.

    6 grudnia 1795 papież Pius VI wydał brewe potępiające insurekcję kościuszkowską określając ją przedsięwzięciem bezbożnym.

  14. Bo nie mam zaufania do jego opowieści. Kościuszko był doskonałym inżynierem, ale wojskiem powinien dowodzić ktoś inny. Wypromowali go Czartoryscy i tak już zostało.

  15. Chopin skomentowal polskie powstania w charakterystyczny, zjadliwy sposob – „Fantaisie, impromptu”

    https://youtu.be/NDb6204-HA0?si=LyhdNdjSGmOYIwkL

  16. wyobrażnię  rozbudza opis Zbyszewskiego wzięty z listów Niemcewicza opisujących czas tworzenia zapisów konstytucji Stanów Zjednoczonych, wszyscy byli na galowo w wełnianych surdutach i nakryciach głowy, sami ojcowie tego projektu politycznego, żar lał się z nieba, muchy ich żarły,  a oni wytrwale ustalali … MY , NARÓD itd….

    takie poświęcenie

  17. Dzisiaj chciałbym zaprezentować utwór Carlosa Gardela „Por una cabeza”, jako przykład muzyki rioplatense, czyli pochodzącej z regionu ujścia Rio de la Płata – Buenos Aires, Montevideo.

    Wyrażenie „por una cabeza” pochodzi z żargonu używanego na wyścigach konnych i oznacza zwycięstwo lub przegraną „o włos” czyli „o głowę konia”.

    Utwór ten pasuje do każdej sytuacji, kiedy podejmuje się ryzyko stawiając wszystko na jedną kartę mając świadomość, że ostatecznie zadecyduje drobiazg, łut szczęścia.

    Tak było pod Maciejowicami, gdzie pędzono konie co tchu, ale jednak jeźdźcy nie zdążyli. Niewiele zabrakło do zwycięstwa.

    Tą samą technikę stosuje się w miłości idąc na całość i do końca nie wiadomo, jaki będzie rezultat.

  18. Tango „Por una cabeza” pojawia się również w filmie „Lista Schindlera” w scenie, w której Schindler podejmuje bardzo ryzykowną grę mając na celu ratowanie żydów. Ponieważ „Por una cabeza” znaczy dosłownie „za jedną głowę” lub „o jedną głowę”, to mamy dodatkowe znaczenie tych słów, które odnosi się do powiedzenia, że zabijając człowieka zabija się cały świat a ratując jednego człowieka ratuje się cały świat. Jest to smaczek godny największych koneserów kina i podejrzewam, że nawet Tomasz Raczek by tego nie wychwycił.

  19. Wszystko rozgrywa się w oczach aktorów. Spójrzcie na nich mając w głowie treść granej w tle melodii:

    https://youtu.be/Ur9x6iyPOCk?si=DRLfZoaiWThKgu0O

     

    Moja ulubiona wersja to wykonanie Paoli Hermosin – jest świeże i radosne, bo Paola jest na tyle młoda, że nie miała ciężkich przeżyć, może nawet jest jeszcze dziewicą. Poza tym ładnie rysuje i sądzę, że książki z jej ilustracjami dobrze by się sprzedawały. Uwaga: można włączyć polskie napisy:

    https://youtu.be/9bQ3MMjGr0s?si=tLK65BdylC3j_1Ah

     

    Inne wykonania – zawodowi aktorzy z Hollywood:

    https://youtu.be/F2zTd_YwTvo?si=s9t4nGrhbVzU89jk

    https://youtu.be/Gcxv7i02lXc?si=xgd50dXxQWNTHMdp

     

    i zwykli ludzie z Rio:

    https://youtu.be/V8iVs-hLMAM?si=Cu_MP-HjuJmhEYwE

  20. Ile rozczarowań – o włos,nie nalegać przyrzekałem tysiąc razy jużlecz kiedy jedno spojrzenie zrani mnie w przelociejej ogniste usta całować chcę znów.Koniec z wyścigami, zakończony biegspornego finału ponownie nie zobaczęlecz jeśli w niedzielę na start stanie jakaś klaczznów wejdę do gry, cóż na to poradzę.

  21. Zawsze wierzę politykom, może jestem zahihipnotyzowany?

  22. Trzeba w coś wierzyć.

  23. ttps://pl.wikipedia.org/wiki/Franciszek_Ksawery_Wojciechowski  – reszta kawalerii zwiała trochę później.

  24. Czy tylko mi się tak wydaje, czy Wam trochę też, że buzia lekko posuniętego (w latach) Donalda upodabnia się coraz bardziej do trampka po sezonie?

    Uboczny skutek/przedawkowanie haratania?

  25. Swoją drogą jestem ciekaw, czy klacze ścigają się z ogierami, bo jeśli tak, to redpilowcy nie mają 100% racji.

  26. Ziobro jest niezły – trzyma się dobrze.

  27. Poniński miał pilnować nie tylko Fersena, ale i wojsk austriackich, gdyż taki dostał rozkaz od Kościuszki. Fersen się jednak przeprawił. Jednocześnie Sierakowski miał opóźniać Suworowa (Krupczyce plus bitwa pod Terespolem (Brześciem – są dwie nazwy). Tam Suworow go zmielił wkutek ataku z zasadzki na śpiący obóz. Sierakowski wycofał się i połączył z Kościuszką w Kozienicach i stąd pomaszerowali pod Maciejowice. Stąd bitwę tę trzeba rozpatrywać w kontekście całej kampanii, gdyż te wydarzenia to typowo polska „suma wszystkich strachów”. Konkluzja: Kościuszko miał plan rozbijać ruskich po kolei i do tego się ustawił. Sierakowski spieprzył (podobno tam była zdrada miejscowego kahału, ale skoro do niej dopuścił i dał się zaskoczyć to jego błąd). Poniński z kolei też spieprzył bo raz: przepuścił Fersena, a dwa jeżeli już go przepuścił to trzeba było zacząć Fersena opóźniać i szarpać, a on tego nie zrobił. Kościuszko spieprzył, bo w sytuacji, w której już wie (a przed Maciejowicami wiedział), że Fersen przeszedł rzekę, a Sierakowski dał sie zmielić, to w tym momencie wydawanie bitwy na takiej zasadzie jak on zrobił to błąd, gdyż trzeba było bawić się w ganianego, a nie robić sobie „redutę Ordona” na górce (opcja 1) albo (opcja 2) wepchać większość sił do lasu i tam się okopać, by osłabić siłę rażenia nieprzyjacielskiej jazdy. Przy założeniu, że Poniński oraz Sierakowski nie byli klinicznymi idiotami (co w w przypadku Polaków, akutat takie oczywiste nie jest), to z przebiegu tych wypadków, wychodzi na to, że to była ustawka przeciwko Kościuszce by wrzucić go w maszynkę do mięsa – miał tam zginąć jako męczennik, „ruchawka” z tym symbolem by trwała, a minister skarbu Hugo Kołłątaj dalej „prywatyzowałby” konfiskowane majątki (nie ma to jak przekształcenia właściowe). Sam Kościuszko też się mądrością nie popisał, gdyż tego całego dyktatorowania powstaniu się podjął, a każdy rozsądny człowiek, gdyby zobaczył jak wyglądała ta cała insurekcyjna „WRONA” (kilkadziesiąt osób jako „ciało kolegialne wykonujące rozkazy naczelnego wodza” (zgodnie z Wikipedią)), to by z krzykiem uciekał. Nic zatem dziwnego, że nikt tej ruchawki nie poparł, skoro wszyscy widzieli, że nawet jeżeli Kościuszko to fajny facet, to nikt nie miał złudzeń kto stoi obok niego. To także powinno dać Kościuszce do myślenia.

  28. Ktoś z ksywką wziętą wprost z książek Wiktora Suworowa (Рассказы освободителя, 1981) wydania polskie: 1990 (Droga), 1998 (AiB), 2004 (AiB))  podpiera się autorytetem „rimskoj papu”  i to jeszcze po podlaniu smoleńskim sosem ? Jakby powiedział płk. Piotr Wroński: „Arcyciekawe…”. A poważnie: z faktu, że coś jest „bezbożne” nie oznacza, że będzie nieskuteczne albo głupie. Żadna „bożność” braku przewidywania konsekwencji swoich czynów nie usprawiedliwia, gdyż podobno „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”. A odnośnie Smoleńska, to nie był przypadek, tylko straszna tragedia, aczkolwiek w zupełnie innym wymiarze niż się powszechnie sądzi.

  29. Rycerz musi dobrze trzymać się w siodle i mieć wyobraźnię.

  30. Chodzi o to, ze Tusk ma ryja, jak pilka z ktorej zeszlo powietrze albo jak z animacji Basi Pieli?

  31. Wojsk austriackich nie było chyba wtedy w okolicy

  32. Hehe… cwaniak plk Piotr Wronski sam dal sie zmielic, bo za bardzo nadepnal ruskim na odcisk i teraz siedzi na wygnaniu w Anglii razem z moim znajomym, ktory ratowal go z depresji.

  33. Byly w Lublinie, a potem w Radomiu.

  34. Jasne, papiez powinien byc zadowolony z wyrokow na biskupach i powinien dac lapke w gore.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.