lut 062024
 

W oczekiwaniu na zagładę ludzie szukają prostych rozwiązań skomplikowanych problemów i cieszą się, że wreszcie będzie koniec, albowiem oznacza to, iż ich przepowiednie wreszcie się sprawdzą. Mamy 6 luty, wiatr wyje za oknem, wiosny nie widać, a jeszcze ma spaść śnieg. Nikomu się chyba już z tej wygody i ciepła jakie jest w domu nie chce żyć i każdy, a przynajmniej ci, co się zajmują geopolityką, marzą o tym by ruskie rakiety wreszcie zaczęły spadać na nasze miasta.

Nie wiem, jak to się stało, ale mediom i ludziom nimi zarządzającym udało się sprowadzić komunikację do prostej i fikcyjnej alternatywy – życie lub śmierć. Z tym że życie to opcja nudniejsza, nie rokująca, nie dająca żadnych ciekawych odpowiedzi, słaba po prostu. Śmierć zaś to ekscytacja, fantazje, utwierdzenie w poczuciu racji i słuszności głoszonych poglądów, pewność i sukces. Żeby było jeszcze ciekawiej, wszyscy zwolennicy śmierci, drastycznych i natychmiastowych rozwiązań, ostatecznego przepadku wszystkiego, byle tylko udowodnić swoje racje, cytują na wyprzódki Sun Tsu. Ten fragment mianowicie, gdzie mówi on o pokonaniu przeciwnika podstępem i zniechęceniu go do walki, a także wychowaniu w poczuciu klęski. No, ale przecież to nie o nich i nie do nich. Oni idą po zwycięstwo, wybierają śmierć, bo ona jest bardziej racjonalna i nie pozostawia już dalszych możliwości spekulacji, a co za tym idzie zwalania z wszelkich obowiązków, myślenia i odpowiedzialności. A jak się będzie potem można chwalić chłopakom na trzepaku, że człowiek odniósł sukces w polemice, ha! Że co, że nie będzie można? Ale jakie to ma znaczenie, skoro mamy sukces!

Wybór opcji „śmierć” gwarantuje także, że wszelkie małokalibrowe argumenty przestają mieć znaczenie, a więc nie ma znaczenia dyskusja o nieważnej już przeszłości, nie jest istotne jakie kto ma plany i gdzie chce wyjechać, a także czy ma zamiar zorganizować jakiś konkurs czy może serię wykładów. Ważne jest tylko określenie w jaki sposób i kiedy nadejdzie śmierć. Kiedy przesuniemy się ze spektrum swojej dyskusji za pewną granicę, nikt nawet nie zauważy obłędu, w jakim tkwimy, albowiem brzuchy wszystkich słuchaczy od dawna są naładowane kamieniami strachu, beznadziei i otępienia, które blokują wszelkie myśli i zamykają serca na jakiekolwiek głosy z zewnątrz. Liczy się już tylko – jak i kiedy. To zaś mają określić wykwalifikowani analitycy, którzy zawsze są na podorędziu. I zawsze zostaną odpowiednio zaprezentowani, żeby z tym charakterystycznym, znamionującym kompetencję i dobre przygotowanie, smutkiem w oczach, oznajmić nam, że nie na nadziei. Nie nawołują co prawda jeszcze do zbiorowych samobójstw, ale myślę, że i do tego dojdziemy. Wszystko bowiem o czym dziś piszę pochodzi od dobrze rozpoznanego i wielokrotnie ogrywanego w filmach i serialach protestanckiego mistycyzmu, którego źródło bije gdzieś hen daleko w starych hinduskich rytuałach sekt satanistycznych. Tylko, że nasi tego nie zauważają i nie przyjmują do wiadomości, wierzą bowiem, że do wniosków, które przed nami prezentują doszli poprzez własny rozum i racjonalne argumenty. Nie zaś przez pychę i zdziecinnienie, które domaga się, by natychmiast, ale to natychmiast skupić na sobie uwagę.

Kiedyś lemingami nazywaliśmy tych, którzy ślepo wierzyli mediom. Dziś stada lemingów są już znacznie przetrzebione, część zginęła w przepaściach, a część się opamiętała i zadaje pytania. Na naszych oczach jednak wyewoluował nowy gatunek leminga, taki, który czeka aż śmierć przyjdzie po niego. I nie widzi sensu w niczym. Ani w stawianiu pytań, ani w szukaniu odpowiedzi innych niż śmierć. A co kiedy ta nie nadchodzi? Leming się niepokoi, denerwuje i wie, że coś jest nie tak, potrzebuje więc, na gwałt, innych, łatwych do rozwiązania kwestii, o których można zdecydować za pomocą statystyki i kliknięć. – Kogo widzielibyście na miejscu prezydenta po kolejnych wyborach? – Stanowskiego, generała Andrzejczaka, czy Dorotę Gawryluk? A może macie swojego kandydata? Dajcie znać. Po postawieniu takiej kwestii leming zapada w letarg. Wie bowiem, że śmierć zaraz nie nadejdzie, ale chwilowo udało mu się przekierować uwagę sekty na problem mniejszy, aczkolwiek też istotny. I takich problemów jest cała lista, wszystkie one formułowane są według pewnego schematu, czytelnego i oczywistego – o czym jeszcze mógłbym orzekać, nie mając na to żadnego wpływu? Według bowiem tej nowej filozofii należy przede wszystkim unikać kwestii, które dałby się rozwiązać tu i teraz bez zbędnych dyskusji i autoprezentacji, bez sympozjów, bez zebrań w obecności kamer lub choćby tylko bez nagrywania podcastów. Poprzez wskazanie faktów i zmianę formatu dyskusji, która nie kończyłaby się wnioskami ostatecznymi – o zagładzie, ale wprowadzeniem nowych elementów do dyskusji i zmianą jej paradygmatu. Na taki, który dałby uczestnikom do ręki nowe narzędzia i pozwoliłby im nie myśleć o śmierci i jej rychłym nadejściu. Takie rzeczy są niepożądane, albowiem trzeba przede wszystkim zachować status quo i hierarchię. Ta zaś nie może być budowana wokół problemów błahych i niezrozumiałych dla większości. Stawia się ją wokół rudymentów. Hierarchia zaś formułuje egzegezy. W naszym przypadku dziś mamy kilka kwestii rudymentarnych, które obchodzą wszystkich. Poza tym kogo wybrać na prezydenta – Gawrylukową czy Kononowicza, ważne jest jeszcze czy CPK ma znaczenie strategiczne czy go nie ma? No i czy powinniśmy dbać o planetę płacąc zawyżone rachunki za prąd czy też nie? Pewnie znalazłoby się jeszcze kilka podobnie ważkich problemów wokół których fruwają eksperci niczym wróżki zębuszki wokół żółtego pniaka w szczęce, napawając się odorem zgnilizny, który dobywa się ze środka. I wszyscy mają to czynić wraz z nimi, inaczej nie będzie poważne, a oczekiwanie na śmierć, przestanie mieć właściwości hipnotyczne i ludzie gotowi jeszcze odwrócić się w innym kierunku, albo – o zgrozo – wybrać życie. Najgorsi zaś mogą zacząć się zastanawiać nad tym, co taki prezes Obajtek miał na myśli, kiedy powiedział u Rymanowskiego, że będzie robił montaż finansowy, żeby wykupić TVN. Nikt tego, prawda, ha, ha, nie potraktował poważnie, ale jak ktoś pierwszy raz usłyszał formułę – montaż finansowy – to mógł, nie mówcie, że nie zastrzyc uszami. Różne montaże można robić, naprawdę różne, drogie, tańsze i całkiem darmowe, wszystkie zaś one służyć będą jednemu – powrotowi do życia i odwróceniu się od śmierci, albowiem to nie jest nasz wybór, nie my decydujemy kiedy i jak. O czym tamci zapominają. My zaś musimy pamiętać.

Postanowiłem na chwilę obniżyć ceny niektórych książek

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gabriel-ronay-anglik-tatarskiego-chana-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/ 

Promocja trwa do czwartku do godziny 21.00

  20 komentarzy do “W oczekiwaniu na zagładę”

  1. Dzień dobry. Ha, poruszył Pan taki temat, że bez klasyka się nie obejdzie. Stary baca, on to bowiem był wynalazcą wszelkiej systematyki, nie jakiś tam Linneusz, mawiał; „masz dwa wyjścia…” Tak też i głosiciele nadchodzącej powszechnej i nieuniknionej śmierci dzielą się na dwie grupy. Proszę wybaczyć użycie terminologii fachowej ale to albo idioci albo skur..syny. Ci pierwsi do pewnego stopnia sami wierzą w to, co przeklepują, niewarci są przeto uwagi. Ci drudzy – a jakże – dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to zwykli kieszonkowcy, którzy chcą odwrócić naszą uwagę i coś nam ukraść. Jako tacy łatwi są do zneutralizowania, trzeba tylko trzymać się za kieszeń i patrzyć im na ręce. Ci drudzy są o tyle gorsi, że naprawdę promują śmierć, tyle, że sami są w jej przygotowanie zaangażowani i ma to być śmierć nasza a nie ich, jak się na końcu okaże. Tych trzeba rozpoznawać, śledzić i wskazywać na głos, tylko bowiem zbiorowa obrona może dać jakieś efekty. To dlatego za wszelką cenę starają się zniszczyć komunikację swoich przyszłych ofiar. Tu naprawdę nie idzie o pustą rozrywkę…

  2. Wiem, dlatego tyle miejsca poświęcam komunikacji

  3. „Mamy 6 luty, wiatr wyje za oknem, wiosny nie widać, a jeszcze ma spaść śnieg. ”

    Najsłynniejszy amerykański świstak Phil w miejscowości Punxsutawney w Pensylwanii nie jest takim pesymistą, bo kiedy wyszedł w piątek o świcie z norki, nie zobaczył swojego cienia a to zwiastuje to szybkie nadejście wiosny.

  4. „zwalniania z wszelkich obowiązków, myślenia i odpowiedzialności…” to jest gleba, na której rozkwitają pozostałe patologie.

    zniechęceniu go do walki, a także wychowaniu w poczuciu klęski…” to kolejny etap, który na tak przygotowanym gruncie rozkwita niemal sam z siebie bo właśnie zwalnia z myślenia i z odpowiedzialności.

    Mam młodego kuzyna w wieku jeszcze przed czterdziestką, który zmęczony ciągłą walką dnia codziennego planował zostać życiowym abnegatem. Przedstawiłem mu skutek jego wyboru: będziesz miał kłopoty. Ale jak to, przecież właśnie pozbędę się kłopotów. Nie, albo pracujesz i coś robisz i masz przy tym kłopoty ale masz pieniądze, albo nie pracujesz i nic nie robisz i masz kłopoty bo nie masz pieniędzy. Lepiej mieś kłopoty i pieniądze niż kłopoty z powodu braku pieniędzy. Wybrał pieniądze. 🙂 Taki sam wybór mamy jako społeczeństwo: albo będziemy walczyć z kłopotami by ułożyć sobie lepsze życie albo inni nam je ułożą. Kto nie kuma „o co kaman” niech porozmawia z ludźmi, którzy pamiętają komunę. Opowiedzą im jak wygląda byt ludzi, którym inni urządzają „spokojne życie”.

  5. Jak trochę ludzi ubędzie to trochę miejsca przybędzie 😉

  6. To jest najtrudniejsze do zrozumienia. Może taki film poglądowy tu zostawię

    https://www.youtube.com/watch?v=c543s9Js43U

  7. Nie, bo to miejsce zostanie ogrodzone i za wstęp będą pobierane opłaty

  8. Kogo widzielibyście na miejscu prezydenta po kolejnych wyborach? – Stanowskiego, generała Andrzejczaka, czy Dorotę Gawryluk? Może tu nie chodzi ani o Stanowskiego, ani o Gawryluk tylko ten trzeci, generał Andrzejczak jest prawdziwym kandydatem?

    Z innej beczki – słyszałem gdzieś niedawno wypowiedź Olgi Semeniuk-Patkowskiej i jestem zaskoczony, że PiS jej nie „eksploatuje” w mediach bo mówiła zdecydowanie, sensownie i przekonująco”. Lepiej od Rachonia 🙂 Byłaby lepszą twarzą „nowej” Zjednoczonej Prawicy noż choćby były premier Mateusz czy Prezes, który jest już w coraz gorszej formie.

  9. Ma opinię głupiej, grubej i sfrustrowanej, bo wyszła za mąż za tego Patkowskiego. Semeniukowa nie ma złudzeń co do przeciwników więc też i nie ma nad nimi litości. Rachoń zaś zajmuje się budową swojego wizerunku i kokieterią

  10. Ha, ha, a podobno to pokolenie „Z” jest roszczeniowe i miga się od pracy 🙂

  11. „Ma opinię głupiej, grubej i sfrustrowanej” – to raczej dobrze o niej świadczy 🙂 bo ludzi prawdziwie głupich i sfrustrowanych „opinia ludzka” ocenia raczej pozytywnie. Natomiast z Patkowskim to, moim zdaniem, dobrze się dobrali bo on wygląda na człowieka, który potrzebuje silnej kobiety, ona na kobietę, która lubi decydować (sam małżonek mówił w wywiadzie, że to właśnie żona jest głową tej rodziny i jemu to odpowiada) więc chyba będzie im się układać czego im życzę. Semeniukowa nie ma złudzeń co do przeciwników więc też i nie ma nad nimi litości. –  jak widać ma kwalifikacje na polityka. Co do tego, że jest „gruba” to bardzo skuteczny jest model żywienia 8×16 ze zmniejszeniem węglowodanów. Sam go stosuję z bardzo pozytywnym skutkiem (po pierwszym roku takiego odżywiania się zgubiłem 15 kg – z 92 na 75kg – i trzymam się tej wagi bez problemu, bez żadnego jo-jo).

  12. ŁONY,  ci mądrale troszczący się „o planetę”, rzeczywiście tak sądzą. Nie chcą tylko suk…syny zacząć od siebie.

  13. Na to miejsce to przyjadą „migranci” z bliskiego wschodu 😉

  14. Sawicki twierdzi, że Donald Tusk jest tym najprawdziwszym.

  15. dzięki za przypomnienie Hańby domowej, zapomniałam że jest taka książka, zamówiłam na Allegro

    jeszcze raz dziękuję

  16. A ja czekam na książkę pana Gabriela. Na zagładę nie czekam, bo mnie już zgładziła bomba atomowa, potem dziura ozonowa i HIV. I to tylko do 1995 roku, bo później też były nowe, postępowe zagłady.

    W USA psychoterapeuci robią piniądz na „lęku klimatycznym”, apokaliptyczna medialna nagonka to dla nich czysty zysk. A wystarczy mieć dobrą pamięć i rozumieć treść pierwszego przykazania, by być wolnym człowiekiem.

  17. racja, do bycia wolnym wystarczy tak niewiele, ale

    ostatni RONIN i panel o UE itd, z udziałem Ziemkiewicza, i trzech około 40 -letnich osób ma taki przekaz że będziemy wyzyskiwani i trudno uwierzyć, że to 20 letni wyborcy Polsce taki los zgotowali,

  18. Warto zajrzeć do książki Stanisława Murzańskiego „Sojusz nieczystych sumień.”

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.